Wczoraj miałam takiego powera, że wieczorem padłam. Co prawda nie wstawałam rano, bo M. miał kupione śniadanie, dzieki temu spałam sobie smacznie do 10. Później śniadanko i spacerek po parku. Ubrałam kurtkę i to był błąd. W połowie drogi zrobiło mi się duszno i słabo. Od dzisiaj postanowiłam jej nie nosić, tylko poszukam jakiejś dobrej i fajnej.
Wieczorem wpadliśmy do teściów. Oglądaliśmy zdjęcia z Wenecji. Oczywiście teściu cykał wszystkie budynki i ludzi. No i po 200 zdjęciach padła bateria w aparacie. Niby nadrobili telefonami, ale to nie to samo.
Na kolacyjkę zrobiłam nam bułki z sałatą, wędlinką, serem żółtym i pomidorem. Taki przedsmak wiosny. Były pyszne...
Rano zrobiłam śniadanko do pracy, M. wyszedł z małą a ja wrzuciłam się pod prysznic. Co za ulga hehheeheh
Później weszłam na wagę a tam 5 kg mniej!!! Jak to możliwe??? Od wczoraj rozumiem kilogram ale aż 5 kg???!!!
Ostatni dzień 15 tygodnia.
Już nie mogę się doczekać wizyty...
Dzisiaj wstałam przed 12, ale i tak poszłam z bestyjką pobiegać po parku. Zaniosłam w końcu spodnie do skrócenia, będą w sobotę, więc będę wyglądać jak człowiek na zajęciach.
Zrobiłam pyszny obiadek.
Na kolacyjkę zapiekanki, a co!
Hehehehehehheheeh
A taki mamy już brzusio
Jutro zaczynamy 15 tydzień!!!
15+0
Pobudka o 4 rano... Uczucie głodu, brak snu do 7 ... Wróciły nawyki z pierwszych tygodni ciąży? Próbowałam poleżeć trochę na lewym boku... Kichnęłam i poczułam niesamowity ból więzadeł. Boli do tej chwili jak kichnę albo smarkam. Na plecach czuję, że kręgosłup mi odpoczywa, ale też nie mogę za długo leżeć, bo napinam brzuszek.
Jeszcze tylko 13 dni do wizyty. O rany to cała wieczność!!!
Znowu nachodzą mnie głupie pomysły, żeby pojechać na SOR i się sprawdzić... Obiecałam to nie pojadę!
Zobaczą mnie w sierpniu...
Śniło mi się, że w weekend sierpniowy odeszły mi wody o 4 rano. Pojechaliśmy do szpitala, a maleństwo urodziło się w ciągu 20 min od wejścia na porodówkę. Zbędna była lewatywa. Załatwiłam się w domu. I taki oto pierwszy sen porodu.
M. ma nadzieję, że będzie córcia... Ja i tak uważam, że to synuś i tak się czuję... A od początku myślę tylko o synku, więc może coś w tym jest...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lutego 2015, 18:07
Padnięta po weekendzie idę spać... Jutro kolejny dzień tygodnia... Byle do czwartku i zaczynamy odliczać tydzień do wizyty...
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 lutego 2015, 22:48
Odebrałam spodnie od krawcowej... Aż się sama zdziwiłam hehheheeh
Jutro muszę kupić adapter do pasów, bo brzuszek już troszkę pobolewa od pasa.
Zapomniałam kupić dzisiaj chusteczki do nosa... Jutro się zapakuję i pojadę na większe zakupy. No chyba, że będę spała do południa. Ostatnio wstaję ok. 7, robię śniadanie i wracam do łóżka, a wieczorem po 22 już odpadam...
Nerwa mam dzisiaj jakiegoś...
I mogłabym jeść cały dzień.
Chyba zaczynam się denerwować wizytą. Jeszcze ponad tydzień...
170 dni do porodu wg BBF
Chciałabym już czwartek ... ten następny ... lub chociaż środę, bo będę robiła badania, a to oznacza wizytę na następny dzień.
Wczoraj pojechałam na zakupy. Kupiłam niedrapki za 2 zł heeheheh i body z pieskiem, który gra w piłkę - zielone za 7 zł... żeby nie było, że jak dziewczynka, to nie ubiorę.
Wstałam pełna energii. Wyszłam z małą z samego rana. Nie ma jeszcze 11, a ja już odkurzyłam, wstawiłam drugie pranie, przygotowałam warzywa na grochówkę i za chwilę się za nią biorę.
Zastanawiam się, czy iść znowu do parku, czy odwiedzić teściową... nie wiem... wcześniej bywałam u niej prawie codziennie, a teraz sama myśl o wizycie mnie drażni. Nie wiem, może mam jeszcze żal za tą sytuację w smyku. Ciężko stwierdzić. Nie chcę słuchać o tym co kto z kim kiedy i dlaczego... a pewnie bym się kilku ciekawych rzeczy dowiedziała...
Moja niunia właśnie zasnęła.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2015, 10:42
Ostatni dzień 15 tygodnia !!!
Za tydzień wizyta !!!
A to dzisiejsze zakupy !!!
16+0
Za sześć dni wizyta. Tylko nią teraz żyję...
Od 4 nie mogłam zasnąć, więc jeszcze sobie leżakuję. O godz. 10 są zapisy do promotora. Od 9:45 już będę czatować przed kompem. Wiadomo, kto pierwszy ten lepszy...
Chciałabym ogarnąć prace lic. do końca lipca lub najpóźniej do pierwszej połowy sierpnia, bo później nie wiem co mnie czeka.
Po raz kolejny nie zrezygnuję z licencjatu z lenistwa i głupoty.
Wczoraj moja mama miała urodziny. Wysłałam jej sms i na tym się skończyło. Szkoda, że mam taką sytuację w rodzinie. Czasem tęsknię a czasem mam ich dość.
Dzisiaj w planach mam bank, bo ostatni dzień w tym miesiącu na spłatę kredytu, może wstąpię do jyska po prześcieradło z gumką, bo już śpimy na samym materacu, a prześcieradło między nami zrolowane hi hi hi trochę wkurza...
No i może dostanę adapter do pasów, bo jutro szkoła a brzusio już się buntuje, że boli i uciska.
Słoneczko zaczyna świecić, może jakiś spacerek będzie... Po drugim śniadanku...
Tekst dnia po obserwacji piesy jak się myję: dupi ci pysk hahaha hahaha hahaha hahaha
Zbieram się na zajęcia.
Oby do 18!
Jeszcze 4 dni do wizyty. Mam nadzieję, że wszystko jest ok.
Musi być!
Jutro idę na badania. A to oznacza, że wizyta tuż tuż...
Jakoś przestałam się denerwować w negatywnym znaczeniu, ale zaczęłam być ciekawa, czy nasza dzidzia zdradzi nam kim jest...
Być może stetoskop mnie uspokaja...
Dzisiejsza pogoda nie sprzyja... Znowu przeleżeć w łóżku cały dzień... A chciałam iść zaszaleć do sklepu. Nie chce mi się... Wieje strasznie, pada deszcz od wczorajszego popołudnia, jest szaro i ponuro.
M. od kilku dni się źle czuje... Boli go głowa, brzuch. Jest zmęczony i ciągle ma wrażenie, że jest przeziębiony.
Jako dobra żona, dałam mu dzisiaj kawałeczek bułki, bo nigdy rano nie chce śniadania, przygotowałam mu omegę 3 i witaminę C z cynkiem. Pytam go przed wyjściem czy wziął witaminy? Tak, wziąłem. Wracam z piesą do domu, a tabletki leżą jak leżały!!!
Ochrzanię go dzisiaj jak nic! Nie chce sobie pomóc to nie, tylko niech nie marudzi, że coś go boli...
No nic... Czas chyba poleżeć w jeszcze ciepłym łóżeczku...
Dzisiaj badania...
To oznacza tylko jedno - jutro wizyta!!!
Jechałam po M., ale najpierw założyłam na fotel adapter do pasów. Musiałam go montować od tyłu siedzenia, no i jak wysiadałam, to napięłam za mocno brzuch i plecy. Myślałam, że coś mi pękło i się oderwało... Babka tak blisko i pod kątem stanęła obok, że nie mogłam wysiąść, a nie chciałam jej obić drzwi... Masakra co za ból.
Mój kochany już śpi... Nie wiem czy zasnę... Chociaż zostało mi 6 godz. do budzika...
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 marca 2015, 00:07
Dzisiaj dzień badań, więc ładnie nasiusiałam w pojemniczek, pojechałam i dałam sobie pobrać krew
Mąż zabrał mi auto, więc wzięłam ze sobą bułkę, przed samym badaniem łyknęłam Euthyrox, bo to zawsze 3 min szybciej do śniadania. Chcąc nie chcąc, zawitałam do biura, bo przechodziłam przez SOR, no i mnie wypatrzyły, więc ładnie się przywitałam. Powiedziałam, że przyszłam do nich zjeść śniadanie i że za chwilkę wrócę, tylko pójdę do labo.
Wróciłam, no i tak zaczynamy gadać i gadać, a że ładny brzusio mam, a że dobrze wyglądam. Śmiechy, chichy i nagle dziewczyny mówią, że będzie ładny wysyp, bo tu każda po kolei zaciążyła. Pytam kto jeszcze, bo jedna koleżanka jest ok. 1,5 tyg. dalej niż ja i też wybiera się na L4. A one mówią, że doktorka Ania, zaciążyła banan mi się taki pojawił, nie wiedziałam jak nad sobą zapanować z radości i od razu gratulacje na fb jej napisałam, trochę pogadałyśmy, no i termin na czerwiec - będzie córcia!
Pytam, kto jeszcze, a one, że szefowa na termin na lipiec. Tu musiałam udać głupią, że nie wiem, bo szefowa długo się starała, ma 34 lata, no i nie chciałam jej gratulować, bo różnie bywa, tym bardziej, że sama nic nie mówiła. No i znowu zaciesz. Następna jest koleżanka na koniec lipca i ja w sierpniu. Więc beka nie do opisania. Następna to sekretarka, z którą rozmawiałam jeszcze w listopadzie, bo też długo się starali i tak sobie od serca pogadałyśmy, więc ona pewnie na wrzesień lub październik, tego nie wiem. No i na koniec mówią, noooo że jeszcze Aga!!!! Pytam jaka Aga, oczywiście głupa przypaliłam, okazało się, że moja dawna psiapsiółka zaciążyła i to w drugim cyklu, termin na październik... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA najpierw ogarnęła mnie złość, ale po chwili wysłałam jej esa z gratulacjami. No i zapytała, skąd wiem, a ja na to, że właśnie jestem w biurze i się śmiejemy, że będzie wesoła porodówka latem... no i od słowa do słowa, zeszła na dół pogadać... W sumie to po 2 latach nie rozmawiania ze sobą (nie będę pisać, bo to długa historia) jakoś się "pogodziłyśmy" mimo że nie byłyśmy skłócone!!!!
Matko jakie emocje!!!!
Jak sobie wyobrażę nas z wózkami w mieście, to normalnie szok!!!!
Jak się gdzieś spotkamy na spacerze, to się posikam chyba!
Ostatni dzień 17 tygodnia.
Wizyta o godz. 11.
Boję się...