Byłam w labo, oddałam siuśki, krewkę, jutro odbiorę wyniczki.
Nie wiem, czy będą dobre. W nocy o 2:30 wzięłam euthyrox, więc FT4 będzie trochę przekłamane...
Jest chłopak!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie!!!!!
Dzisiejsza pogoda jest do D, ale mam to głęboko!!! U mnie w głowie świeci słoneczko!
Badania ok. cytologię mam II grupę z jakąś infekcją, ale cały czas jestem na luteinie, więc na tym etapie to nic złego!
USG
szyjka długa.
Mówię do gin: no, to może dowiemy się kto siedzi w środku!!! a ona: noooo tak, właśnie, ostatnio się wstrzymaliśmy...
no i widzę jej charakterystyczne błysk w oku! Mówię: dr już wie! A ona zaczęła się śmiać! i mówi, że tak, ale chce żebyśmy to zobaczyli i pukała mi głowicą, żeby mały się odwrócił mówię: sukieneczki czy spodenki? i w tym momencie mój mąż mówi: nooo, to chyba nie jest po mojej myśli! gin pokazała nam sprzęcik i powiedziała, że jak to chłopak, jak nic! Nie ma innej możliwości!
Wygrałam zakład!!! Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
Od początku wiedziałam, że będzie synuś!!! Moje kochanie najwspanialsze!!!!! Mój mały przystojniak!!! Wierna kopia tatusia!!!! Waży ponad 320 g, ale oczywiście nie zatrybiłam ile dokładnie...
9 kwietnia będzie połówkowe, także dowiem się wszystkiego dokładnie
A to sprzęcik...
Mój tata ma dzisiaj urodziny! 60-te!!!
Napisałam mu po godz. 12 życzenia... odpisał w 3 minuty...
Cały dzień walczyłam z myślami, czy napisać mu, że będzie miał wnuka po raz trzeci. odważyłam się i napisałam. Odpisał po ponad 30 minutach... Nie wiem, czy dobrze zrobiłam... Teraz będę bić się z myślami, czy przez przypadek nie będą wydzwaniać i mnie zadręczać...
20+0
Wczoraj z emocji padłam jak tylko poczułam poduszkę pod głową.
Wstałam co prawda połamana, ale nadal mimo bólu, niepogody, szarości i smutku za oknem, w głowie mam słoneczko, które świeci coraz bardziej...
Za dwa tygodnie jadę do Gamety, na USG połówkowe. Istnieje szansa, że pojadę tam z teściową... Facet lekarz - trochę się boję i stresuję. Jak będę musiała rozebrać się od pasa w dół, to chyba spłonę...
Dzisiaj idę do ubezpieczyciela zamknąć polisę. Auta już nie ma dwa dni na parkingu pusto... Smutno i łzy same napływają do oczu...
Mała nie pobiega po parczku, bo jest mokro. Wezmę ją do ogrodu, może tam się wybiega...
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 marca 2015, 08:02
Sobotnie zajęcia zaczynały się o 11:20, więc pojechałam pociągiem. Siedzenie w jednej pozycji przez 35 min to nie afera.
Sala, w której mieliśmy wykłady miała tak niewygodne krzesła, że w połowie bloku wykładów, zaczęłam odczuwać ból brzucha i kłucie w szyjce...
Nawet siedzenie później w "strefie studenta" na pufach, w pozycji leżącej niewiele pomogły. Na następnych zajęciach podeszłam do wykładowcy, powiedziałam, że bardzo przepraszam, ale nie zostanę do końca, bo dzidzia mnie gniecie i trochę źle się czuję. Na co on powiedział, że mam jechać od razu do domu. Powiedziałam, że nie, że posiedzę tyle ile dam radę, ale kazał mi jechać do domu i odpoczywać. Powrót pociągiem znowu w pozycji siedzącej był koszmarem.
M. po mnie przyszedł z małą na peron. Poszliśmy po jakieś drobne zakupy na obiad, żebym mogła chociaż trochę rozchodzić ten ból. Wiem, że rośniemy, wiem, że będzie bolało, ale kłucie coraz częściej w szyjce mnie zaniepokoiło.
Wróciliśmy do domu. M. zrobił obiad, trochę poleżałam, wzięłam no spę, ale ból nie mijał. Po południu leżeliśmy w sypialni, odczuwałam regularny niby skurcz raz w brzuchu, chwilę po tym w szyjce...
Zdecydowaliśmy, że pojedziemy na SOR - co prawda niechętnie, bo obiecałam, że się tam nie pojawię wcześniej niż do porodu, ale się przestraszyłam.
Czekałam na USG, bo akurat były dwa cc, a ja nie byłam jakoś umierająca, więc poczekałam na swoją kolej. Dr zrobiła mi USG, żeby sprawdzić szyjkę, potem przez brzuch, żeby zobaczyć czy z małym jest ok. Było serduszko, oczka, nosek, usteczka, rączki, nóżki, paluszki i widziałam nawet soczewkę w oczku. Mały się ruszał, troszkę zawstydził, ale to mnie uspokoiło.
Na koniec, jak tylko zamknęłam drzwi od gabinetu, wybuchłam płaczem. Nie mogłam się uspokoić. Wyłam tak prawie pół nocy. Do tego teściowa przyjechała ze szwagierką, a ta mi nie pomogła... zaczęła płakać, głaskać mnie, uspokajać, znowu głaskać, przytulać, wyć... a ja po prostu reaguję płaczem na stres i musiałam sobie popłakać!
Pojechaliśmy do domu. Spać... wtuliliśmy się całą czwórką w siebie i tak zasnęliśmy...
Wczoraj miałam pierwszy egzamin. Powiedziałam, że pojadę tylko go napisać i wrócę. Nie będę siedziała do 21!
Zapytałam wykładowcę, czy mogę napisać test od razu, bo wylądowałam wczoraj w szpitalu i ze względów zdrowotnych nie będę uczestniczyła w zajęciach. Powiedział, że przed grupą nie mogę go napisać. Mam się umówić z nim na jakiś dzień, wtedy będę mogła to zaliczyć...
W nosie go mam głęboko!!! Nawet się zbytnio nie przejęłam... nasz syn jest teraz najważniejszy, a nie jakiś test!!!!
Wieczorem się dowiedziałam, że to już nie będzie test, a odpowiedź ustna... pffffffff nie obchodzi mnie to teraz...
Biorę no spę 3x1, luteinę 2x100 mg, magnez, PoloCard, witaminy. Myślę, że jeszcze 3-4 dni taki zestaw będę aplikować, a potem odpuszczę no spę. Nie chcę, żeby w razie W przestała mi pomagać...
Dzisiejsza pogoda? Jesienno-ziomowa! Pada śnieg z deszczem. Wieje, jest szaro, buro i ponuro...
Zrobię listę zakupów i idę w kimę.
Mój bąbelek fika od rana! To dobrze, bo przez 2 dni rzadko go czułam
Zrobiłam też dwa prania ciuszków naszego synka jaki piękny widok... Poprawił mi się humorek
Wczorajszy dzień był nieciekawy. Wstaliśmy rano. Normalnie zjedliśmy śniadanie, poszłam z małą na siusiu, wróciłam i miałam się wziąć za mycie naczyń. Nagle poczułam, że podłoga mi ucieka, kuchnia wiruje, jest mi niedobrze i albo zwymiotuję albo padnę... Poszłam szybko do sypialni i padłam na 3 godziny, nawet nie wiem co się działo...
Wstałam i cały dzień był dziwny. Mały mało się ruszał. Wzięłam się za prasowanie jego ciuszków. Oczywiście robiłam przerwy... w przerwie dał znać i trochę mnie to uspokoiło. Przygotowałam obiad i zrobiłam deserek. Co prawda nie wyszedł mi idealny, ale zjadliwy - http://kobieceinspiracje.pl/out,32098.html
Pogoda już chyba od tygodnia fatalna. Jesienna... a tak ma być jeszcze przez co najmniej tydzień.
Dzisiaj dokończyłam prasowanie, bo zostały mi ogrodniczki hehehe przy okazji wyprasowałam sobie tuniki, które może ubiorę w święta. Niedziela u teściów, a poniedziałek na 100% będziemy w domu. Spędzimy ze sobą cały dzień. Obojętnie czy leżąc w łóżku, czy na spacerze, czy przed TV...
Nie wzięłam dzisiaj no spy i czuję się lepiej. Mały fikał rano, ale trochę potańczyłam, pośpiewałam i teraz chyba sobie śpi.
Martwi mnie ból po prawej stronie. Myślę, że to ucisk na nerw, bo boli jak cholera i idzie do samego mózgu!
https://youtu.be/DBCOPwDGrj8
Przy tym sobie tańczymy a raczej kołyszemy się
Dzwoniła pani z Gamety potwierdzić wizytę 9 kwietnia na 12 oczywiście, że będę już się nie mogę doczekać.
Jakby słoneczko wychodziło???
Ostatni dzień 21 tygodnia...
Poszłam do Rossmanna po tonik do twarzy, a kupiłam sobie mały prezencik na zająca.
M. nie jest zbyt zadowolony, że tak szybko pieluchy kupujemy, ale to tylko 33 szt. ...
Lasagne kupiłam na obiad i za jakąś godzinkę będę ją wrzucać do piekarnika.
W Biedronce stałam przy kasie, nad którą była klima... zrobiło mi się tak gorąco i słabo, że ledwo wyszłam. Do tego poczułam mega ból po lewej stronie. Jakby wiązadło mi miało się oderwać... Jeny, co za ból.
Teraz sobie siedzę i oglądam TV i czuję jakbym popuszczała mocz... Chyba zwariowałam...
Albo potrzebna mi drzemka albo muszę wyluzować.
Za tydzień połówkowe. Jadę z teściową. Chciałam to sama załatwić, ale M. zapytał teściową czy ze mną pojedzie i nie było odwrotu. I tak będę zdenerwowana. Mam nadzieję, że nie będziemy jeździły po sklepach i marketach, bo zwariuję!
21+5
Cały tydzień mnie tu nie było...
Święta, święta i po. Obżarstwo było okropne. Oczywiście zaparcie i problem przez dwa dni...
Juto ostatni dzień 22 tygodnia i wizyta w Gamecie. USG połówkowe. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok.
Jak ogarnę do końca prezentację, to coś tu skrobnę ...
Ostatni dzień 22 tygodnia.
Jestem po wizycie
Pojechałam z teściową. Oczywiście nie obyło się bez znajomych w rejestracji, więc było miło i sympatycznie. Wizyta na godzinę 12:00. Jak wyszła pacjentka, po chwili zapukałam, ale usłyszałam: chwileczkę, więc stwierdziłyśmy, że w takim luksusie panują inne zwyczaje i lekarz zaprasza pacjentkę do gabinetu. W poczekalni uzgodniłyśmy, że teściówka wchodzi ze mną, no bo jak!
Lekarz wyszedł zapytał czy ja to pani Natalia no i weszłyśmy. Była godz. 12:05 hihihi
Zapytał który to tydzień ciąży i czy ciąża jest mnoga czy pojedyncza. Pokierował mnie za parawanik, zdjęłam spodnie, ale gaciochy zostały hiihihihih
W międzyczasie zorientował się, że moja teściowa to była oddziałowa i że razem pracowali no i było jeszcze bardziej sympatycznie i miło...
Zaczął badanie. Rączki, nóżki, żołądek, nosek, ustka, kręgosłup bez rozszczepu, wszystko ok. Zaczął mierzyć główkę. Przyznam szczerze, że mimo tego, że jechałam tam z całą świadomością, że będzie wszystko dobrze, po kilku minutach zamarłam i łzy same leciały. Jego mina mówiła wszystko! Boże jak się bałam... miałam czarną wizję! Nic nie mówił tylko szukał!!! Czego???? Mózgu??? Zesrałam się prawie na tej kozetce!!!! Co się okazało, mały w końcu dał się zmierzyć i chodziło o dobre ujęcie mózgowia i przezierności. Żeby można było wykluczyć wadę, trzeba było ująć na USG trzy takie małe "kreseczki" które z jedną dłuższą kreseczką tworzą swoistą strzałkę!!! Wiecie o co chodzi. Nie nazwę tego, bo nie pamiętam. Byłam przerażona.
Na szczęście wszystko mi wyjaśnił, mówił co robi, co pokazuje, co mierzy, czy wymiar jest w normie, czy jest dobrze, przepływy w serduszku dobre.
Rozbawił mnie tekstem: A teraz zobaczymy, czy maluszek jest dobrze odżywiany, czy mama nie przesala zupy
Pomyślałam sobie, o kur*wa będzie mierzył tkankę tłuszczową czy co??? Jaki wstyd!!! A chodziło o przepływy w macicy!!!!
Jak powiedziałam teściówce o tym tłuszczyku, to tak się zaczęła śmiać, że zapluła całą deskę rozdzielczą w aucie hahahahahaha
Mąż w trakcie USG wysłał aż 2 esy, bo jak pytał, to powiedziałam mu wczoraj, że takie badanie trwa ok. 20-30 min. A mnie badał przez to ujęcie mózgu ponad 40 min.
W końcu zadzwoniłam, powiedziałam, że jest wszystko dobrze i się rozłączyłam, bo myślałam, że się rozbeczę. Potem zadzwonił (płacząc, bo pociągał nosem) i wypytał mnie o wszystko.
Jesteśmy umówieni na wieczorny spacerek
A to moje 472 g szczęścia!
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 kwietnia 2015, 17:07
22+0
Temat pracy licencjackiej zaakceptowany. Możemy ruszyć z miejsca...
Jutro odpuszczam uczelnię i jedziemy nad morze się zrelaksować. Uczelnia nie zając...
Napisze tylko do babki z angielskiego żeby mnie nie skreśliła he he he
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 kwietnia 2015, 23:06
Siedzę na zajęciach.
Mały dopiero zaczął fikać. Już się bałam, że znowu uczelnia i znowu jakiś problem będę miała.
Prezentację przedstawiłam bez problemu. Stałam cały czas, a przy pytaniach wykładowcy usiadłam. Całkiem nieźle nam poszło.
Teraz tylko angielski i do domu.
Od rana na pełnych obrotach. Posprzątałam, czekam na położną środowiskową.
Jasiek przygotowany na obiad. Będzie fasolka po bretońsku. Zrobię duży gar i zamrożę na później. Mam nadzieję, że moja myszka będzie dzisiaj grzeczna i nie przestraszy koleżanki...
Ostatni dzień 23 tygodnia...
Niestety dzień nie zapowiada się ciekawie. Mimo słoneczka i lepszego samopoczucia, mój świat legł w gruzach i nie wiem jak sobie z tym poradzić.
Z rana byłyśmy z małą w parku, teraz sobie śpi...
Wczoraj koleżanka wrzuciłam na fb fajny przepis, z którego dzisiaj chętnie skorzystałam.
Efekt widoczny na fotkach:
Wyopciny...
Efekt końcowy...
W połączeniu z lodami waniliowymi, można powiedzieć, że będzie szarlotka z lodami i ewentualnie bitą śmietaną...
A w trakcie pieczenia dostałam info, że moja świadkowa - przyjaciółka ma postawioną diagnozę i nie wiem co robić...
Nowotwór płuc z licznymi przerzutami, chemia od przyszłego tygodnia...
Nie wiem, czy sobie z tym poradzę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 kwietnia 2015, 13:15
120 dni!!! Oczekiwania, wiary i nadziei...
120 dni ...
A dzisiaj takie info ...
Wiara czyni cuda, musi się udać... Musi być jakiś cień nadziei. Musi...
nie wiem, rozbita jestem totalnie. Idę do sklepu, bo nie mam nic do chleba. Z tego wszystkiego nie wyjęłam mięsa z zamrażalnika i nie mam też obiadu...
23+0
Do terminu porodu zostało 119 dni... niedługo będziemy świętować studniówkę.
Wyjątkowo się wyspałam. M. miał do załatwienia sprawy w mieście, więc nie wstawał po 6 a dopiero o 7:30, chociaż i tak obudziłam się o 6 i kręciłam się z boku na bok...
Dzisiaj mam zamiar napisać projekt na zaliczenie. 6-8 stron to niby takie nic... Praca lic. ma mieć 60 hahahaahha niezły początek.
Biorę się za robotę. Potem obiadek, spacerek do teściowej i może jakiś seansik z serialami!!!
W
E
E
K
E
N
D
!
!
!
jutro laba!!!!!
Upiekłam szarlotkę po raz pierwszy w życiu!!! Wyszła pyszna! Na deserek dokupię lody waniliowe i będziemy się delektować smakiem...
Od wczoraj boli mnie brzuch. Tak jakby na @. Nie chcę panikować, bo za tydzień we wtorek wizyta. Nie wiem czy się tym martwić. Odczuwam też pobolewanie jajników, ale to chyba ze względu na to, że się rozciągamy i rośniemy...
Na obiadek spaghetti. Potem jadę do M. z dowodem rejestracyjnym, bo odbiera auto od mechanika i zapomniał...
Za równy tydzień wizyta.
Pogoda piękna, ale przez 10 dni jesteśmy jeszcze zmuszone siedzieć w domku, ze względu na cieczuchę małej... po szczepieniu umówimy się na zabieg sterylizacji, bo bidulka strasznie się męczy
Jestem strasznie niewyspana. W zasadzie to nawet z dwóch powodów.
Pierwszy, śniło mi się, że mąż znalazł sobie jakąś młodą brunetkę i mnie zostawił. Szukałam go po mieście przez cały dzień, bo nie miał swojej komórki. Jak mnie olśniło to zadzwoniłam na służbową, a ten na pytanie gdzie jest powiedział, że z Gdańsku, na kolacji. Zapytałam z kim, a on że z miłą koleżanką, że jest bardzo miło i nie wraca do domu. Na pytanie gdzie jest mały i piesa powiedział, że chyba w domu...
Tak się przestraszyłam, że adrenalina mi chyba podskoczyła i mały się obudził ...
Jak tylko zamknęłam oczy, to znowu wracał ten sen... Straszne!
Później znowu miałam ból w klatce... popiłam wodę, przeszło może po pół godzinie. To właśnie drugi powód ciężkiej nocy.
Teraz też odczuwam tę dolegliwość. Muszę powiedzieć o tym mojej gin na wizycie, bo mimo że biorę magnez to ból jest nie do zniesienia.
A na obiadek fasolka po bretońsku...
24+0
Test glukozy zrobiłam.
Mąż walczy z bólem zęba... Od 4:22 nie śpimy. Teraz zalegamy przed tv i odsypiamy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2015, 14:04
Wyniczki na pewno będą dobre! :)
nimi się nie martwię... cały czas myślę, czy poznamy płeć ...