Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2015, 15:31
Glukoza:
na czczo - 77
po 1 godz. - 121
po 2 godz. - 89
FT4 - 14,26
mocz w normie, ale pH aż 7,5 - może to przez picie wszystkiego z cytryną...
morfologia:
białe krwinki - ponad normę - 11,8 (norma 4-10)
czerwone krwinki - 4,45 (norma 4-5)
hemoglobina - 13,3 (norma 12-16)
hematokryt - 39% (norma 37-47%)
płytki krwi - 214 (norma 140-400)
Nie jest najgorzej
Weekend w szkole szybko minął. Egzamin "zdany" na 5. Prezentacje się podobały, nie było zastrzeżeń, nie było komentarzy i pytań w celu wyjaśnienia.
W sobotę w jakiś magiczny sposób skręciłam lewą stopę. Niestety ból jest coraz silniejszy i nic poza okładami nie wchodzi w grę. Muszę jakoś to przetrwać.
Wczoraj pękł ropień mojego męża, jest więc szansa, że dzisiaj bolący ząb zostanie usunięty.
My już po śniadanku. Bierzemy się za pisanie projektu na zaliczenie.
Wstawiam pranie i muszę coś wymyślić na obiad. Muszę poszukać jakichś przepisów na obiadki papki? Mąż dzisiaj idzie na dłutowanie zęba i będzie musiał przyjmować pokarmy w postaci płynnej przez jakiś czas.
Oglądam dr House'a, mały kopie i nagle ogarnął mnie strach...
Będziemy mieli dziecko. Serce mi wali jak szalone. Ze strachu...
Będziemy mieli synka. Jestem przerażona... Chce mi się płakać...
Zostało 109 do terminu porodu... 109 dni... Co się dzieje?!?!?!
108 dni do terminu porodu.
8 dni do studniówki...
O godz. 7:45 mieliśmy wizytę. Z małym wszystko ok, z resztą sam może pokazać jak jest
Waży 744 g i sobie pięknie fika
Miałam obawy odnośnie wagi.
Niestety, gin zwróciła na to uwagę. Jest dużo za duża i do następnej wizyty chciałaby, żebym przybrała max 1,5 kg.
Wiem, że jest to możliwe i zrobię wszystko, żeby tak właśnie było.
Poleciła mi stronkę slodkiemamy.edu.pl , co prawda jest to stronka dla ciężarnych z cukrzycą ciążową, wymagające diety. Trochę się wkurzyłam, bo wg przykładowego menu jem dokładnie tak samo i to samo (z małymi wyjątkami).
Ograniczam zupełnie słodycze. W ramach pożegnania kupiłam milkę malinową i dostałam takiej zgagi, że żałowałam, że się skusiłam.
Waga może być spowodowana też brakiem spacerów. Przez to, że mała ma cieczkę nie chodzę do parku na godzinę czy dwie. Codziennie przecież chodziłam i czułam się lepiej. Majówka jest blisko, cieczka się kończy, więc ruszam z powrotem na spacerki...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 kwietnia 2015, 23:12
107 dni do terminu porodu.
7 dni do studniówki.
Właśnie się dowiedziałam od dziewczyn z forum, że na czas wakacji zamykane są fabryki wózków. Czas oczekiwania wydłuża się automatycznie do 6 tygodni. Wózek teoretycznie powinno się kupić na sam koniec, ale my chyba kupimy w czerwcu. Jeśli zamknięte będą w lipcu to wózek dostaniemy we wrześniu... do tego nie możemy dopuścić.
Do kupienia w lipcu zostanie, wanienka - komoda, nosidełko i kosz Mojżesza... coraz mniej czasu.
Wydaje się, że jest go mnóstwo, ale jak się pomyśli, to jest go mniej niż się wydaje.
106 dni do terminu porodu.
6 dni do studniówki...
Noga boli jeszcze bardziej. Jeśli po majówce nie przejdzie, to idę na USG, bo przez nią nigdzie nie mogę chodzić.
Chyba nie uda mi się zapanować nad wagą. Brak mi energii. Ból jest straszny.
Poza tym mam chyba dzień narzekania na wszystko. Nic mi się nie podoba, wszystko chyba boli, nic mi się nie chce...
Ale chętnie bym pospała...
Umyłam podłogi zjadłam bułkę. Dopijam herbatę i zalegnę na kanapie, aż do powrotu M.
Muszę wyjść z małą, ale tak mnie noga boli, że za chwilę ją odgryzę...
25+0
105 dni do terminu porodu.
5 dni do studniówki...
Zaczynamy kolejny tydzień. Przyznam szczerze, że ten tydzień jakoś mi umknął... Jeśli nadal tak będą znikały to nim się obejrzymy, pojedziemy na porodówkę hi hi hi hi
Na śniadanko świeży chlebek z milky way... Małemu smakowało jak nigdy, bo fika aż miło.
104 dni do terminu porodu.
4 dni do studniówki...
Oficjalnie uznaję dzisiejszy dzień za dzień narzekania i wylewania żalu. Jednym słowem dzień mega wkurwa...
Wczorajszy wieczór skończył się na podniesieniu mi ciśnienia, bo wywiązała się dyskusja na temat wózka. M. próbował mnie namówić na 18 kg wózek retro, z kołami o średnicy około 40cm. No ja podziękuję! Kto go będzie pchać, wnosić i znosić??? Może i wgląda pięknie i zachwycająco, ale jak jest z praktycznością i ułatwianiem życia???!!!
Wieczorem zapytałam go o co mu chodzi z tymi wózkami, ale odpowiedział, że o nic i po temacie.
Dzisiaj uznałam, że mam ogólny dzień nerwa i rozdrażnienia.
Zaczęło się przy śniadaniu. Co drugie słowo słyszałam: Ubierz się. Tu jest zimno. Załóż skarpety. Zmień spodnie. Załóż coś. Ubierz się. Załóż coś. Ubierz skarpetki... I tak w kółko.
Znowu zaczął się temat wózków. Po drugim śniadaniu postanowiliśmy pojechać nad morze, bo strasznie wieje i z moją nogą może być problem.
Pojechaliśmy nad morze i na lody. Znowu się nasłuchałam tego co przy śniadaniu...
Skręciliśmy w drogę leśną, żeby nie iść promenadą. Z naprzeciwka szli młodzi ludzie z dzieckiem w wózku Fyn, czy jakoś tak. Za plecami usłyszałam uszczypliwy komentarz, że ten ma skrętne koła i głupi śmiech...
Postanowiłam, że udam, że nie słyszę, żeby przez przypadek nie wypalić jakimś głupim tekstem...
Mimo tego, że wiało droga przez las była super. Słoneczko świeciło i zrobiło się cieplutko. Po drodze natrafiliśmy na żmiję zygzakowatą. Fuj... Dobrze, że mała nie biegała luzem, bo by było po psie.
No i oczywiście nie obyło się bez siusiu. Ale po bliskim spotkaniu ze żmija, musiałam znaleźć dobre i bezpieczne miejsce. No i tak cofnęłam się po cichu, żeby mała nie poleciała za mną w lasek i co?! Patrzę a teściu stoi i czeka. Mówię, że ma iść dalej a on co?! Stoi na drodze i patrzy!!!
Poszłam głęboko w lasek, bo przecież siknąć muszę, mając w głowie żmiję, z coraz większym wkurwem...
Zauważyłam, że M. jakoś go odciągnął i dopiero wtedy mogłam sobie siknąć. To był najszybszy sik jaki ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić...
Oczywiście całą drogę teść się zatrzymywał i patrzał czy idziemy, jakby nie mógł iść swoim tempem...
Jak wracaliśmy z plaży to oczywiście nie obyło się bez tekstu: Dasz radę wejść? Może cię zanieść?
Nic, ale to nic mnie tak nie wkurza...
Droga powrotna była milcząca... Normalnie rozdrażniony był cały dzień...
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2015, 21:54
103 dni do terminu porodu.
3 dni do studniówki...
102 dni do terminu porodu.
2 dni do studniówki...
101 dni do terminu porodu.
1 dzień do studniówki...
Dzień od rana ciepły i słoneczny. Byłyśmy na spacerku ponad dwie godzinki. Nogę czuję, ale mogę chodzić i funkcjonować.
Po 16 jadę do sklepu pobawić się wózkami. Mam nadzieję, że gondola będzie poręczna i M. odpuści pomysły żeby kupić wielki nieporęczny wózek...
25+5
100 dni do terminu porodu.
Teraz już tylko z górki na pazurki i moje małe stopki będą z nami
Dzisiaj po 8 rano byliśmy na spacerze. M. musiał oddać protokoły w jednostce wojskowej, więc poszliśmy pieszo. Jego autko znowu na randce z mechanikiem - nie było innego wyjścia.
Pod bramą zatrybił, że nie wziął dowodu, a bez niego na teren wojskowy nie wejdzie hahahahaah i z powrotem do domu.
W drodze powrotnej kupiłam świeży chlebek i zrobiłam mu od razu kanapki do pracy.
Już z dokumentami poszliśmy znowu załatwić sprawę ehhehehehe
I tym sposobem dwie godziny wykorzystane.
Gorąco dzisiaj jak latem. Ręce mi trochę spuchły, ale obrączki jeszcze nie muszę zdjąć.
Na obiadek zrobiłam pierś w panierce czosnkowej knorra, kaszę jaglaną - bez sosu i pomidorek pokrojony na ćwiartki. Przyznaję się bez bicia - kasza jaglana bez sosu, to nic smacznego, ale zjadłam.
Teraz idziemy z małą na spacerek i umówić się do fryzjera!!! Czas coś ze sobą zrobić!
Pomyślałam, że wieczorem może mężuś pomalowałby mi paznokcie u stóp. Coraz cieplej się robi, to i nogi będą odkryte. Może walnę sobie jakiś perłowy kolorek, żeby nikt nie zauważył?!
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 maja 2015, 15:23
CIĄŻA
Jesteś w 26 tygodniu ciąży
(25 tyg. i 5 dni)
Miesiąc: 6
Trymestr: 2
Wiek płodu: 23 tydzień
Data porodu:
14 sierpnia 2015
(pozostało 100 dni)
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 maja 2015, 23:51
CIĄŻA
Jesteś w 27 tygodniu ciąży
(26 tyg. i 0 dni)
Miesiąc: 7
Trymestr: 2
Wiek płodu: 24 tydzień
Data porodu:
14 sierpnia 2015
(pozostało 98 dni)
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2015, 10:51
26+0
98 dni do terminu porodu.
Wczorajszy dzień był bardzo intensywny.
Ok. 11 poszłam do pracy po L4 i od razu zaniosłam do kierowniczki. Ona też jest w ciąży. Teściowa mówiła, że fatalnie się ubiera jak na ciężarną, ale stwierdziłam, że to tylko gadanie - kiedyś kobiety chodziły w sukienkach. Po tym co wczoraj zobaczyłam, przyznałam teściówce rację. Tak jak mówiła - nie przesadzała...
Modliłam się, żeby nie było jej w biurze, ale niestety nie udało się. Jak to się mówi - dupsko miałam obrobione na najbliższe 100 lat! heheheheh no taka praca, tacy ludzie, wszędzie tak jest.
Weszłam też do dziewczyn do naszego biura i poznałam nową koleżankę. Wesoła dziewczyna. Na pierwszy "rzut oka" - sympatyczna.
Nie miałam przyjemności z nią pracować, więc nic o niej nie mogę powiedzieć. Była też dziewczyna, która jest za mnie na zastępstwie. Trochę mi się jej szkoda zrobiło, jak pomyślałam, że niedługo - jakieś 4 lata - wrócę, a ona zostanie bez etatu, no chyba, że zaproponują jej coś lepszego albo mi coś na jedną zmianę.
Wszyscy prawili mi wczoraj komplementy. Tęsknią za mną. Dużo się zmieniło. Każdy mówił, jak dobrze mnie widzieć, że wyglądam ślicznie, że z brzuszkiem mi do twarzy hehehehe
Wychodząc zachciało mi się siusiu, więc wdrapałam się z powrotem pod górę, poszłam siusiu i spokojnie weszłam do kaufladnu po zakupy. Oczywiście nie mogłam wziąć tego, co potrzebne, tylko wracałam z dwiema siatami. Przy ryneczku spotkałam koleżankę i trochę pogadałyśmy. Nogi miałam w mózgu.
Wróciłam ok. 14 do domu, zjadłam drugie, spóźnione śniadanie i wypiłam herbatkę. Niestety, ale musiałam iść do banku. Wpłaciłam kasę i kupiłam nosidło do auta.
Jeden krok do przodu. Śmieję się, że nosidło będzie szybciej niż samochód hehehehe
Wracając spotkałam znowu koleżankę i znowu sobie pogadałyśmy. Czasu miałam mało, bo musiałam jeszcze wyjść z małą i jechać z teściówką po męża, bo zostawiał auto u gazownika, a potem do Decathlonu po buty.
Wróciliśmy przed 19 i już nic mi się nie chciało. Nogi w mózgu, to mało powiedziane. Padłam po 22.
Dzisiaj też w sumie ciągle w biegu... ale udało mi się zdrzemnąć na pół godzinki
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 maja 2015, 19:25
97 dni do terminu porodu.
Cudowna sobota.
Rano szybki spacer po chlebek na śniadanko. W drodze do domu M. zapytał czy może przyjść ściąć włosy u fryza i od razu z bomby go wzięła na fotel heheheheeh
A ja szybko na śniadanko, bo słabo mi już było.
Po 12 pojechaliśmy pociągiem po auto do mechanika. Nasza niunia po raz pierwszy jechała pociągiem. Na razie tylko 4 stacje, bo do samego Gdańska na początek z daleko, ale była bardzo grzeczna. Bilet kosztuje 1 zł!!!
Założyliśmy jej szelki i kaganiec. Trochę się trzęsła, bo tak "ubrana" jeździ do weta, ale po paru minutach u tatusia na kolankach się uspokoiła i położyła obserwując wszystko i wszystkich.
Źle obliczyliśmy odległość i kawał drogi szliśmy przy głównej ulicy. Ale spacerek był fajny i nie można powiedzieć, że zbędny. Odebraliśmy autko i wróciliśmy do domku.
Po 14 zrobiliśmy sobie spacer po knajpkach w mieście. Wybraliśmy PeeRel hehehehe swojskie dania obiadowe. Klimat z ceratami w kratkę na stołach, na ścianach Trybuna Ludu, lampy jak za czasów PRLu hahahahaahah no zachwyciła nas.
Na obiadzik wzięliśmy krem z brokułów, ziemniaczki posypane pietruszką, kotlet mielony i buraczki na ciepło, plus sok w PRLowskiej szklance hehehe - taki zestaw w dniu dzisiejszym kosztował nas 13 zł/os. No coś niesamowitego. W domu bym pewnie nie zrobiła nic taniej, a i zmywać nie trzeba, ani tego przygotowywać. M. wziął sobie piwko EB, bo nie wiedział i nie smakował go z 10 lat hehehehehe
Po obiadku poszliśmy po małą i spacerek do parku był konieczny. Pomimo, że porcje nie było ogromne, dobrze nam zrobił spacerek na świeżym powietrzu.
Nie mogłam odpuścić sobie lodów. Nie wiem jak do 28 maja utrzymam wagę, bo ostatnio był mały OPR i 1,5 kg max jakie mogę mieć. Codziennie lody... no ale nie potrafię, wiem że to nie jest nic dobrego, ale nie potrafię inaczej
Wieczór przed TV, bo gra właśnie Barcelona, a potem ktoś tam jeszcze. Do 22 TV wykorzystane do maxa i dobrze, bo i tak żadnego sensownego filmu nie ma.
O jakim "W" mówisz i po co ci ten osprzęt :O ?
w razie ciężkiego weekendu z bólem mam arsenał. Będziemy ładować kroplówkami i strzałami w pupkę męża...