Potem testy powtarzałam przez kilka kolejnych dni, a sen nie mijał ...
Pierwsza beta w 15dpo - 411,3 (z jednej strony radość, z drugiej strach, że PRZECIEŻ ZA WYSOKA!)
Druga beta w 17dpo - 978 - uspokoiła mnie znacząco.
W 19dpo - pierwsze USG, które z jednej strony uspokoiło mnie, bo pęcherzyk jest W MACICY, z drugiej znowu zaniepokoiło, bo ma 4mm (odpowiada 4t1d, a powinno być 4t5d)
Czy ja się nie uwolnię od tego strachu i niepewności? Czy przez kolejne 8 miesięcy będę żyć w takim stresie? Czy nadejdzie dzień, że będę mogła spokojnie usiąść na kanapie i po prostu cieszyć się tą ciążą? Tak bardzo bym chciała ...
Jest mi zimno.
Przez kolejnych kilka dni tylko popołudniami i wieczorami.
Dziś już od rana.
To takie nieprzyjemne wspomnienie z II ciąży (w której było puste jajo) - tak jakby mój organizm walczył z czymś, co mu niepotrzebne. Tak bardzo się boję, żeby to nie była powtórka.
Tak bardzo nie wiem jak doczekam wyników bety z dzisiaj (odbieram w poniedziałek po pracy). Tak bardzo nie wiem jak wytrwam do USG w piątek (na którym przecież nadal pewnie niewiele będzie widać).
POMOCY!
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 maja 2015, 17:39
Beta z soboty (20dpo) - 3091 - czyli ponad 3 razy przez 3 doby. Fruwam ze szczęścia
Krew i siki - idealne, chyba jeszcze nigdy nie miałam tak książkowych wyników
Nawet CRP - 3,05 (norma do 5, dla ciężarnych do 40 - miód!)
TSH wyskoczyło trochę w górę (miesiąc temu 2,40, dzisiaj 2,78), ale mam nadzieję, że po prostu dostanę więcej Euthyroxu za tydzień.
Chyba naprawdę mogę lekko odetchnąć.
Punkt kolejny - USG w piątek (15.05) - czy będzie już widać zarodek? Czy będzie już biło serduszko?
Łosoś postanowił się nie zaaklimatyzować
Trzeci dzień z rzędu, a ja "odpadam" przed 22. Zaczęło się ...
Lekarz w piątek mnie nastraszył, bo pęcherzyk ciążowy nieregularny i spłaszczony, widać jedynie ciałko żółtkowe, a zarodka jeszcze nie.
Na szczęście po samej wizycie doszłam do wniosku, że koleś był totalnie niereformowalny i mnie nie słuchał - że owu miałam później niż "normalnie", że ciąża jest młodsza. No bo czego wymagać na USG w 5t5d?
Na cito powtarzałam betę (19038) i chyba nieco mnie uspokoiła.
Czekam teraz cierpliwie na środową wizytę u mojej lekarki. I jak mantrę powtarzam "teraz będzie dobrze, teraz będzie dobrze, teraz nie może być inaczej"
Biorę Duphaston x 2 i leżę. Na IP mi więcej nie doradzą.
Płacz i panika - i tak level hard.
Wynik - 43 737. Urósł po 4 dobach z 19 038.
Przyrost jest, ale jakiś taki niemrawy jednak. I choć mieści się w normach dla 7tc, jestem już cała spanikowana przed jutrzejszą wizytą.
Czy te moje nerwy się kiedyś skonczą? Czy naprawdę muszę tę ciążę tak ciężko emocjonalnie przechodzić?
Już bym chciała odpocząć i się cieszyć. Tak po prostu.
W końcu to ponoć błogosławiony stan. U mnie na razie same nerwy
Wczoraj na USG zobaczyłam serduszko. Poryczałam się na leżance, a lekarka prawie ze mną.
Ufff
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 maja 2015, 07:15
Matko, ile ja dzisiaj zjadłam! Jak pułk wojska normalnie!
Przez ostatnie kilka tygodni nic nie mogłam przełknąć (aż schudłam), to dziś nadrobiłam z nawiązką. Gdzie to się zmieściło to nie wiem. Ale czuję się, jakby miał zaraz korek wypaść
No i zaczęła się faza kulinarna - KOMPOTY Najlepiej wiśniowe! O mamusiu, co za dziwna zachcianka Tego to jeszcze nie było
W ciąży z S. królował twaróg, w ubiegłym roku były fazy rybne, a teraz to! No ale OK - niech będzie. To kto chętny do gotowania?
Dziś kolejne USG i pierwsze pomiary kurczaka:
CRL - 5,3mm
tętno - 144/min
Wg lekarza to 6t3d - no dobra, kurczaczek drobny jest, ale w normach się mieści. Po co ma być spaślakiem?
Ciąża to stan błogosławiony? To czemu rzygając dziś jak kot obszczałam przy okazji łazienkowy dywanik? Nie no, luz, jest przecież niezwykle uroczo
Przeżyłam dziś chwilę grozy kilka minut przed wyjściem z pracy. Złapał mnie nagle taki ból brzucha i świat mi zaczął wirować przed oczami, że mało nie fiknęłam do góry nogami i miałam wrażenie, że Kurczak zaraz ze mnie wyskoczy. Usiadłam - nie pomogło. Wstałam - nie pomogło. Zaczęłam już prawie płakać i się macica zlitowała ...
WTF normalnie?
Teraz oczywiście czuję się jak młody bóg, więc tym bardziej tej akcji nie rozumiem ... eh.
Dziś mam dzień pt. "zastanawiam się czy robić test PAPP-a"
Bo niby wskazania (mój wiek + 2 poronienia) są. Bo niby wolałabym wiedzieć czy dziecko jest zdrowe czy wręcz przeciwnie. Ale wiem też, że badanie to tylko pokazuje poziom ryzyka wystąpienia wad, nie mówi o nich w bezpośredni sposób. Boję się, że potem do końca ciąży będę się stresować zamiast się uspokoić, że JEST ryzyko. I choć wiem, że jest ono zawsze, to jednak będę miała czarno na białym napisane procenty.
Mam jeszcze chwilę (2-3 tygodnie) na podjęcie decyzji. Póki co głowę mam trochę zbyt kwadratową
No i się Młoda głupio o ciąży dowiedziała. Miało być za jakiś czas, uroczyście, a wie z okazji kontroli trzeźwości na drodze, kiedy to chciałam narzygać panu policjantowi do dmuchałki. Wrrr!
Od dziś jestem na L4.
Mdłości, wysokie ciśnienie - lekarka już mnie przycisnęła, a ja nie oponowałam zbyt mocno. Młoda na Zielonej Szkole cały tydzień, więc zamierzam się nieprzyzwoicie nudzić
Kiepski dziś dzień.
Fizycznie żenada - pobolewa brzuch, napieprza głowa, nie mam siły ruszyć ręką, ani nogą, pół dnia przespała, budząc się z gigantyczną zgagą.
Psychicznie też kiepsko - che mi się płakać bez powodu i nic mi nie jest w stanie humoru poprawić.
Byle do jutra.
Dziś znowu szybki podgląd na Kurczaka. Rusza się, serce bije, za tydzień prenatalne, na których będzie oglądany i mierzony wzdłuż i wszerz
Ja z kolei odbębniłam wizytę u kardiologa. Jestem więc już po EKG (w normie), echu serca (w normie), a jutro podpinają mi holtera ciśnieniowego na 24h. Będę piszczeć na bramkach w sklepie Aż mnie korci, żeby pójść do jakiegoś i potem mieć radochę na osobistej
Brzuch mi wydęło konkretnie, bo już normalnie mi ludzie ciąży gratulują, a podejrzewani przeze mnie o szybko rozprzestrzeniające się plotki kwitują "no przecież widzę". No dobra, czyli jednak nie da się już ukryć
Mdłości jak zaczynają się punktualnie o 17, tak kończę w momencie, gdy idę spać. Wczoraj prawie zahaftowałam poduszkę. Najs.
I siły mi jakoś brak - dyszę jak pies, z wywalonym jęzorem. A to dopiero początek
Bellybestfriend na "dzień dobry" poinformowało mnie, że od dziś Kurczak nie jest już zarodkiem, tylko płodem. Serio!? To już!? Trudno mi w to uwierzyć, naprawdę
Czy teraz jest już bezpieczny?
Dziś czuję smyranie od środka. I choć mam świadomość, że to jeszcze za wcześnie, nie mogę się oprzeć uczuciu, że to jednak nie gazy
Przy ciąży z S. ruchy poczułam jakoś w 15tc, w drugiej czuje się szybciej.
Ale czy to naprawdę już? Będę obserwować to zjawisko w najbliższych dniach, choć naprawdę trudno mi w to jeszcze uwierzyć
Kochana przede wszystkim musisz się uspokoić. Daj się teraz Kropusiowi wykazać i otocz go swoim spokojem żeby mógł wzrastać w ciszy. Ciąża po stracie jest ciężkim wyzwaniem - to fakt - ale uwierz mi na słowo że można się nią również mocno cieszyć. Ja straciłam Córeczkę w 19tc a teraz mam przy sobie 3 miesięcznego Szkrabika :) Tobie również życzę abyś przeszła przez najbliższe miesiące bez problemów w zdrowiu! Rośnijcie pięknie! :*
Gratuluje Ci z calego serca. Super :) trzymam kciuki, zeby wszystko bylo tak jak chcesz - wyniki bardzo ladne sa :)