Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania 4 ciąże, 5 aniołków, 1 ziemski syn ❤️
Dodaj do ulubionych
‹‹ 5 6 7 8 9

13 lutego 2022, 20:54

1 rok, 6 miesięcy, 2 tygodnie, 5 dni razem
84cm i 12kg szczęścia

Dawno nie pisałam, ale życie potoczyło się dziwnie zupełnie, z exmężem dogadujemy się dobrze, nie zaniedbuje opieki nad synem, a ja.. cóż poznałam kogoś wyjątkowego i aż boję się to powiedzieć głośno, ale jestem szczęśliwa, jak dawno nie byłam. Jeżeli to sen, to nie chce się budzić.

Macierzyństwo staje się z każdym miesiącem łatwiejsze, mimo że mały człowiek coraz częściej pokazuje, że czegoś chce lub nie, a pokazuje to całym sobą 😅 Niezmiennie jednak jestem wdzięczna i szczęśliwa, że ta mała pchełka ze mną jest 💛

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2022, 20:55

3 marca 2022, 21:47

1 rok, 7 miesięcy, 6 dni razem

Leżę na łóżku, obok w dziecięcym łóżeczku śpi moje ziemskie dziecko, jedyny z sześciu skarbów, który ze mną został - trzyma mnie za rękę ❤️ I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno byłam bliska utraty nadziei, że kiedyś doświadczę tego co teraz. Było ciężko, ale było warto.

Zaskoczyła mnie długa droga do bycia mamą, zaskoczyło mnie jak źle czułam się w ciąży, zaskoczyło jak długo organizm dochodził do siebie (pół roku po odstawieniu sterydów hamujących układ immunologiczny, mialam ostry stan zapalny, stawy wykręcało z bólu tak, że czasem trudno było wstać, czy wziąć dziecko na ręce). Zaskoczyła mnie kolka nerkowa, przy której 12h porodu było jak wczasy w spa. Zaskoczyło macierzyństwo, kolki, regres snu, zmęczenie, bezsilność. Zaskoczyło rozstanie. Pierwszy rok bycia mamą, był bardzo trudny, daleki od wszelkich wyobrażeń. Czasem czułam, że nie mam już sił, że dłużej nie dam rady. Bywały chwile gdzie zastanawiałam się czy to jest życie, o jakim tak marzyłam, o jakie tak walczyłam? Sekundę później następowało samoskarcenie. Bywały też chwile kiedy tęskniłam za starym życiem, beztroskim, bez zobowiązań, gdzie nikt nie zakłócał mojego snu. Piszę o tym bo zrozumiałam, że nie jestem sama w tych odczuciach, że można tęsknić za życiem "sprzed bycia mamą" i nie ma w tym nic złego, to emocje, jak każde inne, nie zmieniają mojej miłości do syna, ani tego jaka jestem mamą. Akceptacja tych uczuć bardzo mi pomogła, czuję się kompletna, autentyczna.

Droga do szczęścia bywa czasem bardzo zaskakująca. Zaakceptowałam sytuację w jakiej się znalazłam, zrozumiałam siebie i swoje emocje, odnalazłam spokój, na chwilę.. bo chwilę później się zakochałam. Dziwne to i irracjonalnie. W tym roku skończę 39 lat, a przepadłam jak nigdy wcześniej. Każdego dnia bardziej i mocniej, a kiedy widzę jaką ma relację z młodym, rozpływam się nad dobrem jakie mnie spotkało. Sądziłam, że jako samotną mamę niewiele mnie już w życiu czeka, a tu proszę - pakiet all inclusive, pojawia się ktoś kto skrada serce młodego i moje! Można? Można!

Patrzę na swoje życie i czuję wdzięczność, ogromną wdzięczność. Mam rodzinę, mam co jeść, gdzie spać, jesteśmy zdrowi. Nic więcej mi nie trzeba. Jestem szczęśliwa.

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2022, 22:02

26 marca 2022, 20:17

1 rok, 8 miesięcy, 1 dzień razem

To niesamowite jak szybko zmienia się dziecko - każdego dnia potrafi zaskoczyć nowymi funkcjami.

Zatem czas na podsumowanie stanu funkcji: Konrad w pełni świadomie posługuje się tak/nie (co szalenie ułatwia komunikację), mama, papa (na do widzenia), hauhau (pies), uhu (sowa). Rozumie słowa: choć/stój, mleko, pić, stop (zamiast "nie" kiedy robi coś czego nie powinien), bajka, czytanie, przytulić, buziak, głodny, i jeszcze pewnie coś, ale teraz nie pamiętam 🙃

Ma swoje zdanie i nie waha się go demonstrować (całym ciałem), uczę się patrzeć na każdą burzę nie jako na zadymę samą w sobie, ale jak na skutek czegoś, choć czasem nie jest łatwo ogarnąć czego.

Nauczyłam się dostrzegać ile razy dziecko zgadza się na to co proponuję w ciągu dnia, dzięki czemu zauważyłam, że w 95% gramy do jednej bramki, a tylko w 5% spotykam się z manifestacją braku dziecięcej zgody na różne rzeczy. Uczę się akceptować te emocje i jezeli to możliwe zgadzam się na wybór syna.

Uczę się też stwarzać małemu człowiekowi możliwości wyboru, żeby czuł, że ma wpływ na swoje życie. Uczę się siebie na nowo, jako kobiety, mamy, siostry, córki. Macierzyństwo otwiera oczy na wiele rzeczy, bardzo wiele.

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 kwietnia 2022, 16:51

20 maja 2022, 15:17

1 rok, 9 miesięcy, 3 tygodnie i 5 dni razem
86 cm, 13,5 kg

Maj.. Miesiąc, w którym kwitną moje ukochane bzy. Dzień Matki i termin porodu pierwszego dziecka, którego nie było mi dane poznać. Czasem się zastanawiam, jakie byłyby moje aniołki gdyby ze mną zostały, ale wiem też, że gdybym poznała któregoś z nich, nie spotkałabym syna.. Strata na każdym etapie boli, im później tym bardziej.. utrata 5 maluszków boli.. Pamiętam głośno wylewane łzy, kiedy nikt nie widział i ból rozrywający serce. Z każdą stratą umierała część mnie.

Jest jednak jedna ważna rzecz, o którą muszę zadbać, o której muszę pamiętać. Nie chcę aby kiedykolwiek syn czuł, że żyje dlatego, że ktoś inny odszedł.

Jestem dzieckiem urodzonym po stracie, mój starszy brat urodził się o 2 miesiące za szybko, zdrowy chłopiec, ale ówczesna technologia nie dała mu szansy na przeżycie. Pamiętam jak chodziliśmy z mamą na cmentarz, pamiętam maleńki grobik, pamiętam znicze i łzy rodziców. Dorastałam w poczuciu, że żyję za Niego, że żyję bo ktoś inny zmarł, to było duże obciążenie dla małej dziewczynki. Kiedy rodzice byli na mnie źli zastanawiałam, się czy i na Niego też by byli, w ich opowieściach był przecież taki idealny, nie to co ja, ale ja byłam żywym dzieckiem, któremu ciężko było konkurować z miłością rodziców do starszego brata.

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2022, 19:16

26 maja 2022, 23:14

1 rok, 10 miesięcy, 1 dzień razem
Dzień Mamy

Nasz drugi Dzień Mamy razem 🥰 to niesamowite jak bardzo zmieniło się moje życie od czasu kiedy urodziłam syna, uczę się jak być lepszą mamą każdego dnia. Uczę się, jak rozumieć potrzeby małego dziecka i jak zbudować zdrową relację. Uczę się, jednocześnie poznając siebie.

To też pierwszy Dzień Mamy z obecnym partnerem i pierwszy, w którym dostałam od syna prezent ❤️. Z niesamowicie dobrym człowiekiem przyszło mi żyć, czuję się otoczona czułością, troską i opieką jak nigdy wcześniej w życiu. Czuję się spełniona. Każdego dnia budzę się rano wdzięczna za dobro, którego doświadczam. Jestem tak po ludzku zwyczajnie szczęśliwa. ❤️ I tego szczęścia życzę każdej z Was! 😊

8 lipca 2022, 21:35

1 rok, 11 miesięcy, 2 tygodnie razem

Za nieco ponad 2 tygodnie mój mały cud skończy dwa lata.. gdzie ten czas uciekł? Dni lecą jak szalone. Młody jest już taki ogarnięty, coraz więcej rozumie, coraz częściej używa wyrazów świadomie. Dzisiaj jak jechaliśmy do żłobka zaczął kombinować z zamkiem od bluzy i patrząc na mnie powiedział "grąco". Komunikacja niesamowicie ułatwia wspólne przebywanie, razem spędzony czas jest zwyczajnie tak po ludzku fajny, bo nie jest to już tylko konieczność zaopiekowania się nieporadnym maluchem, ale wspólne zabawy, czytanie, wygłupy. Chce korzystać z tych chwil pełnymi garściami, niestety czas mija niepostrzeżenie.

Coraz częściej też chodzi mi po głowie temat rodzeństwa, zawsze chciałam mieć więcej niż jedno dziecko bo uważam, że rodzeństwo jest w życiu bardzo ważne. Sama mam siostrę, bywa różnie, ale cokolwiek się dzieje (czy dobrego, czy złego) do niej dzwonię jako do pierwszej (na plotki też). Nie chciałabym, aby młody był jedynakiem, nie zdecydowałabym się na kolejną stymulację, ale są jeszcze 4 zarodki. Zastanawiam się czy nie podejść do transferu, ale boje się, ciąży, tego jak źle ją przechodziłam, nie mam gwarancji, że będzie inaczej, a nadal mam w domu małe dziecko, które mnie potrzebuje. Nie mogłam dźwigać, miałam mdłości 24h, byłam nie do życia, po porodzie nie było lepiej.. pół roku stanu zapalnego, stawy bolały przy każdym najmniejszym ruchu, kamienie na nerkach, które powstały w ciąży, ataki kolki nerkowej, przy której 12h porodu było jak wizyta w spa. Do tego u młodego kolki, regres snu i jeszcze walka o KP, no jakoś tego wszystkiego nie widzę w pakiecie z dzieckiem. Syn był nieodkładalny w pierwszych miesiącach życia.. nie wiem jak miałabym taką sytuację jeszcze raz przetrwać. Jak o tym wszystkim myślę, to czuje że nie dam rady, że nie mam już siły. Do tego sytuacja na świcie, widmo wojny, to wszystko nie napawa optymizmem.. Dużo we mnie wątpliwości..

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lipca 2022, 13:07

21 sierpnia 2022, 22:35

2 lata, 3 tygodnie, 6 dni razem

Zdarzyło się ostatnio kilka sytuacji, dzięki którym wiem, że RB daje radę!

Sytuacja 1.
Bawimy się z synem, zrobiłam coś czego nie chciał, zamiast typowej dla dwulatka reakcji usłyszałam "mamo, stop"

Sytuacja 2.
Byłam dzisiaj u znajomej, na chwilę przed wyjściem młody odkrył piasek kinetyczny, wiedziałam że odciągnięcie go od zabawy nie będzie łatwe. Sytuacji nie ułatwiało dodatkowo, że był na maksa zmęczony bo się zasiedziałam i była prawie 19, a o tej godzinie chodzi spać. Nastawiłam się na dramę roku, a tu praktycznie nic. Chwila marudzenia, po czym bez problemu pozwolił się ubrać, stanął w drzwiach i rzucił "do domu".

Wychowywanie zgodnie z RB, nie jest to łatwe, ale widzę efekty, a one dają mi siłę do dalszej pracy nad sobą. Jestem na co dzień opanowana, nie krzyczę, nie kłócę się z innymi, to pomaga. Jednak w chwilach, kiedy moje własne zasoby są na wyczerpaniu (głównie brak snu), czuje że z automatu (jakby wkodowane w DNA ) próbują wyjść ze mnie, schematy którymi sama byłam tresowana (ciężko to wychowaniem nazwać).

Miałam trzy awaryjne sytuacje z młodym, gdzie puściły mi nerwy i krzyknęłam, Jego reakcja zawsze była taka sama.
Strach. Nie rozumiał co się dzieje.

Ktoś powie, że na 2 lata to świetna statystyka, dla mnie jest to o trzy razy za dużo, bo nie krzyku się obawiam a tego, co czuję kiedy krzyczę. To nie jest zwykła złość (złość jest ok). Czuję agresję, którą ciężko jest opanować, mam ochotę wyładować się na dziecku. Mam ochotę bić, mówiąc "zobacz do czego mnie doprowadziłeś". Te myśli mnie przerażają.

Czuje, że dotarłam do miejsca, w którym sama sobie dalej nie poradzę, do miejsca w którym macierzyństwo wyciąga z szafy stare zasuszone demony, dając im nowe życie. Chcę je wysłać na księżyc (albo i jeszcze dalej), chcę posklejać poranione wychowaniem lat 80-tych, wewnętrzne dziecko. Muszę przerwać ten krąg przemocy. Rozpoczęłam terapię.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 sierpnia 2022, 22:39

24 sierpnia 2022, 10:27

Zbliża się czas zbioru śliwek, czyli jednocześnie czas pakowania ich w słoiki w formie powideł.

Śliwki zbierane są z bardzo starego, dość zmęczonego życiem, ale mocno plennego drzewa. Zatem mam przyjemność obserwować proces powstawania powideł od pączka, przez kwiat, który na wiosnę ubiera śliwę w biel, owoc (najpierw mały zielony, zaokrąglający się wraz z każdym dniem lata, by na jesień oblać się fioletem), aż po zbiory i wekowanie.
..i przyznam szczerze, jest w tym co rocznym cyklu życia, coś co mnie nieustannie fascynuje.

Moment zbiorów nie jest wcale taki oczywisty, kiedyś najlepsza śliwka na powidła była po pierwszych przymrozkach. Obecnie jest zbyt wilgotno, owoc spadnie szybciej lub niechybnie zgnije na drzewie. Odbywa się zatem jesienne polowanie na "odpowiedni dzień". Śliwka zebrana zbyt szybko, w przygotowaniu powideł będzie wymagała dosłodzenia, zebrana za późno będzie nadgnita. Na szczęście dla sadowników amatorów "ten dzień", to nie jest jeden dzień. Czas kiedy śliwki są idealne to jeden do dwóch tygodni, w zależności od kaprysów pogody. Idealna śliwka to taka, bardzo, bardzo dojrzała o miękkim miąższu i pestce odchodzącej od niego z łatwością. Owoce zbierane są do wiader (zbiera Tata, nie jestem aż tak odważna, aby po drzewie skakać). W domu trzymam je w wiadrach jeszcze z 1-2 dni, aż zacznie wydobywać się delikatna woń fermentacji. To jest ten moment kiedy śliwki są idealne, a powidła bez dodawania cukru będą słodkie.

Śliwki umyte i odpestkowane trafiają do garnka. Wtedy też zaczynam rzucać jak co roku przekleństwami, że ostatni raz robię powidła, po drodze przypalam jeszcze ze dwa razy garnek, złorzecząc na wszystkie strony świata. Do części powideł dorzucam orzeszki ziemne (uwielbiam) i pakuję w słoiki.. z pewnością absolutną, że to już ostatni raz to robię.

30 września 2022, 10:33

2 lata, 2 miesiące, 5 dni razem

Mój mały chłopiec podszedł do mnie dzisiaj rano i powiedział sam z siebie "kocham Cię" rozbiło mi to system! Jestem przeszczęśliwa!

21 października 2022, 22:07

2 lata, 2 miesiące, 3 tygodnie i 6 dni razem

Mój syn, moje życie, moje szczęście. Po trudnym, bardzo trudnym początku macierzyństwa (który wysłał mnie na granice wytrzymałości fizycznej i psychicznej) nie sądziłam, że kiedykolwiek zakocham się w byciu mamą, aż tak. Syn wyciągnął na światło dzienne wszystkie moje dziecięce demony. Przypomniał nieprzepracowane tematy z dzieciństwa. Dzięki czemu zmierzyłam się z nimi i przestają być groźne. Wychowuję tworząc własny szablon, oparty na rozumieniu potrzeb i współpracy, zamiast na posłuszeństwie. To nie jest łatwa droga, ale przynosi niezwykłe efekty. Mały chłopiec potrafi coś, co czasem nawet dorosłym przychodzi z trudem - nazywanie emocji i okazanie empatii.

Kiedy zepsułam Jego okulary do zabawy spojrzał na mnie i powiedzial:
-zepsułaś okulary
-tak masz rację, zepsułam okulary, nie chciałam, przepraszam
-mama smutno?
-tak, jest mi teraz smutno
Zmarszczył się, chwilę pomyślał, po czym z miną jakby wynalazł prąd orzekł:
-psytulam!
I rzucił mi sie na szyję.

To bylo najlepsze pocieszenie w moim życiu, teraz mam ochotę psuć coś codziennie 😁😈

Aaaaa i jeszcze jedno, zamiast biedronka mówi pierdolka, co wprawia świat w jakieś dziwne zakłopotanie 😂🙈

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2022, 22:14

11 grudnia 2022, 21:01

2 lata, 4 miesiące, 2 tygodnie i 3 dni razem
96 cm / 14,5 kg

Otworzyłam dzisiaj pamiętnik na pierwszej stronie, zaczyna się..
"Byłam w ciąży dwa razy, żadnego z moich dzieci nigdy nie będę mogła trzymać w ramionach"
Pisząc te słowa 7 maja 2019, 22:48 nie sądziłam, że stracę jeszcze kolejną ciążę, że będę miała in vitro, że ta droga będzie tak trudna, ale niezmiennie będę powtarzać warto było.

Z pokoju obok dociera do moich uszu miarowy dziecięcy oddech, to zabawne.. ale czasem nadal ciężko mi uwierzyć w to, że zostałam mamą. Tymczasem mały człowiek śpi sobie spokojnie, jakby to było coś oczywistego.

Ogólnie za wiele się nie dzieje, w związku dobrze, z eks dobrze, zawodowo na razie stagnacja, ale parę tematów na tapecie jest. Póki co skupiam się mega na rozwoju emocjonalnym, bo okazało się, że tego wymaga bycie rodzicem. Mam wrażenie, że jestem coraz lepsza w RB :) a to przynosi efekty, pamiętam jak Makt podsyłała mi fragmenty książek o wychowaniu bez kar i nagród i tak jak sama idea RB była mi bardzo bliska, tak jakoś w głowie się nie mieściło, że można bez kar i nagród, a gdzie konsekwencje? a gdzie wychowanie? ale że jak to tak? A dzisiaj nie wyobrażam sobie inaczej (dzięki Makciu <3 ), mam na stanie chętnie współpracującego dwulatka, który owszem ma swoje trudniejsze momenty, ale kto ich nie ma? Dużo rozmawiamy o emocjach, o tym co syn czuje, co ja czuje i proszę takie oto mamy efekty:

(wyskoczyłam na chwilkę po mleko, bo się skończyło i po powrocie słyszę)
Młody: Byłem smutny, płakałem
Ja: Byłeś smutny, bo poszłam do sklepu?
Młody: Tak, nunu mama, nunu

<3

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 grudnia 2022, 21:13

18 grudnia 2022, 22:24

2 lata, 4 miesiące, 3 tygodnie i 3 dni razem

Młodemu ostro wjeżdża update systemu, zaczęło się w październiku od rezygnowanie z drzemek, w listopadzie doszły do tego lęki nocne i strach przed ciemnością. Od grudnia śpi bardzo nerwowo, wierci się, pojękuje, ma dosłownie syndrom niespokojnych nóg. Po nocy czasem zgłasza, że bolały no nogi (głównie piszczele), więc pewnie do tego wszystkiego dochodzą bóle wzrostowe. Od tygodnia całkiem się rozjechał harmonogram spania. Do łóżka zawsze idziemy o 19 (rytuał jest od urodzenia taki sam, muszę być obok dopóki nie zaśnie). Do niedawna zasypiał najpóźniej do 20 (zazwyczaj w 20-30 min). Obecnie potrafi się kokosić w łóżku nawet do godziny 23 (mimo, że cały czas kładziemy się o 19). Od trzech dni widać, że emocje w nim mega eskalują, wcześniej jak na dwulatka był całkiem opanowany. A teraz złości się, tak że aż sztywnieje, na szczęście przy tym nie wpada w tantrum i zazwyczaj nie płacze. Niestety jednak czasem znajduje ujście w tym, że mnie (lub kogoś innego) popchnie albo klepnie, wiem jak na to reagować, więc nie mamy eskalacji tego zachowania.

Trudny czas dla nas obu. Myślę że dla młodego szczególnie, widzę jak miota się w uczuciach, jak jego młody układ nerwowy aż miga na czerwono, pulsuje i paruje, a on nie wie co się dzieje. Widzę też, że im większy zachowuję spokój tym szybciej udaje się nam opanować sytuacje. Chociaż nie mogę powiedzieć, ostatnio mi też się raz ulało.

Siedzę u mamy w sypialni na łóżku (za plecami nie mam oparcia), jestem jakieś 20-30 cm od ściany, młodego dosłownie roznosi, biega po łóżku, skacze, szaleje. Staram się go jakoś wyciszyć, ale się nie udaje, w końcu odpuszczam, uznaję, że czas zrobić mleko i iść spać. W chwili kiedy wstawałam K wpadł na mnie całym ciężarem ciała, uderzyłam głową o ścianę tak mocno, że aż mi zadzwoniło w uszach (a młody nadal szaleje). Krzyknęłam "K, przestań", rozpłakał się. Rzadko na niego krzyczę reakcja jest zawsze taka sama, płacz, strach. Przytuliłam, przeprosiłam, powiedziałam, że nie chciałam go przestraszyć. Moja mama zaczęła go namawiać "przeproś mamę, mamie jest przykro". Poprosiłam, żeby tego nie robiła, że K jest teraz w dużych emocjach i to nie jest dobry moment. Poszłam do sypialni, K ze mną, wszystko o co poprosiłam wykonywał bez mrugnięcia okiem, mimo że wcześniej jakby nawet mnie nie słyszał. Zrobiło się spokojniej więc wytłumaczyłam co się wydarzyło, kiedy skończyłam, zabrałam się za zmianę pościeli. Młody siedział na swoim łóżku spokojnie, przyglądał mi się uważnie, po chwili zapytał:
Młody: mama smutna?
Ja: tak, jestem smutna
Młody: to przytulam

I mimo, że samo przepraszam nie padło, to po sposobie w jaki się przytulił wiedziałam, że to pierwsze, piękne, szczere przeprosiny.

Rozpisuję to tutaj, bo nie chcę aby kiedyś te ważne chwile zatarły się w pamięci.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 grudnia 2022, 22:25

12 stycznia 2023, 12:08

2 lata, 5 miesięcy, 2 tygodnie i 4 dni razem

Święta, święta i po świętach, rozłożyło nas całkiem, najpierw młodego 22.12 później mnie. Obstawiam grypę, bolała głowa, mięśnie, temp poszybowała od razu powyżej 39, dużo pocenia. Na szczęście po świętach odpuściło w miarę szybko. Niestety leżąc w łóżku z gorączką nie czuje się za bardzo magii świąt, a chorowanie w pakiecie z dzieckiem do najprzyjemniejszych nie należy. Dobrze, że młody był mega współpracujący i nie było jakoś bardzo dramatyczne :)

6.01. młodemu odparzyło się siedzenie... ale jak! Exstary przywiózł młodego i praktycznie od przekroczenia progu było coś nie tak, nic mu się pasowało, długo nie trzeba było czekać aż się rozpłakał. Ciężko było go uspokoić.. co zazwyczaj nie jest problemem. Kiedy pozwolił się przytulić wyuczyłam znajomy aromat z pampersa. W tym miejscu odkryłam źródło płaczu, odparzona pupa... Była odparzona tak bardzo, że nie mogłam dotknąć, umyć, nakremować, założyć pampersa, bo od razu był krzyk. Skóra na pupie miała rany, całe krocze spuchnięte, od samego patrzenia bolało. Udało mi się w końcu młodego uspokoić i namówić na wannę. Pomyślałam, że wymoczenie tego w specjalnym płynie łagodzącym podrażnienia pomoże. Chwilę się pokręcił, a kiedy chciał zwodować, jak tylko podwozie dotknęło powierzchni wody, zaczął się przeraźliwy krzyk. No i tyle z umycia pupy.. Nie było mowy o założeniu pieluszki, więc położyłam podkład, w nocy zgodził się na pampersa, bo jednak mokry podkład za fajny pod pupą nie jest. Rano postanowiłam założyć majtki, żeby pupa pooddychała. Porozkładałam podkłady na kanapie i przygotowałam się mentalnie na dużą ilość prania. Dwie wpadki z rana, cała reszta do nocnika, a kolejnego dnia zaczął sam chodzić na nocnik i ściągać spodnie. Do przedwczoraj jeszcze była pieluszka na wyjście, od wczoraj już bez, nocnik turystyczny spisał się na medal :) zostaje pieluszka na noc póki co, ale bez presji :) Także póki co kolejny kamień milowy zaliczony :)

10.01.2023
Dzisiaj rano szukałam plecaka, rozmawiając głośno sama ze sobą "no gdzie jest ten plecak", wieczorem przed snem Konrad zauważył, swój plecak i krzyknął radośnie "mamo, mamo, patrz! Znalazłem plecak" i mi go przyniósł ❤️. (No i niech ktoś powie, że dziecko nie pamięta).

Mieliśmy też wizytę u lekarza w związku z bardzo silnym kaszlem poinfekcyjnym, a że ostatnio lekarz jest passe (ale tak na poziomie turbo dramatu), byłam nastawiona mentalnie na armagedon.. Od wczoraj rozmawiałam, że idziemy do lekarza, że lekarz pomoże, żeby gardło nie bolało itd. Wchodzimy do gabinetu i z lekkimi, ale to naprawdę lekkimi oporami młody dał się zbadać. Szok. Oprócz tego się na maksa rozgadał. W pewnym momencie pani dr. wypuściła z siebie zdanie „jak na 2 lata i 5 miesięcy, jest nad wyraz rozwinięty, widać, że dużo pani z nim pracuje”. No nie powiem, próżne matczyne ego zostało połechtane XD

Pod wieczór przygotowałam kąpiel, no nie szło dziecka do wanny wsadzić, kiedy się już udało, nie chciał usiąść, tylko stał, a granica płaczu była blisko, zupełnie nie czaiłam co się dzieje, przecież z kąpielą nie było nigdy problemu.. po czym młody wypuścił z siebie „nie chce usiąść, pupa boli”. Pupa dawno wygojona, ale strach pozostał, dzieci jednak na prawdę pamiętaą o wiele więcej niż nam się wydaje. Na szczęście jak już wiedziałam o co chodzi, to udało się rozgryźć temat i kąpiel zakończyła się sukcesem.

Po kąpieli była inhalacja, a do inhalacji oglądamy bajki, wyłączenie ich czasem sprawia trudność, ale sukcesywnie od samego początku informuje, że "to już ostatni raz, ostatnia bajka", także młody ogarnia co to znaczy. Zatem padło hasło "ostatnia bajka", bajka się kończy, a K. szklanka w oczach, ale bez dramy. Zrobiło mi się jakoś żal i zagadałam "widzę, że ci na tym zależy, to obejrzymy jeszcze jedną bajke i pójdziemy spać", bajka się kończy, a na co Konrad "wyłączamy bajkę i idziemy spać" i leci do łóżka. Normalnie zbierałam szczękę z podłogi 😳❤️

Ostatnio też ma fazę na "mamusiu" i mówi to z taką czułością, że się rozpuszczam <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 stycznia 2023, 12:09

28 stycznia 2023, 11:07

2 lata, 6 miesięcy, 3 dni razem
96 cm
15 kg

Ostatnio coraz częściej zastanawiam się co z mrozakami, młody coraz starszy, jest coraz fajniej. Nie chce być w ciąży (niestety na sama myśl jak się wtedy czułam zastanawiam się jak to przetrwałam), nie chcę wracać do okresu niemowlęcego (brak snu był istną torturą), ale też nie potrafię ich zniszczyć, ani oddać do adopcji i chętnie miałabym drugie dziecko, ale takie już przynajmniej roczne. Z jednej strony czym sa dwa lata, można się przemęczyć. Z drugiej, boję się, że mnie to totalnie zdewastuje. Surokatka byłaby częściowym rozwiązaniem, chociaż w ciąży bym nie musiała być, ale nie widzę w budżecie wolnych 200 tys zł..

Trudne to wszystko..

A z miłych rzeczy to ostatnio byliśmy na fikołkach, opierałam się o basen z kulkami i nagle jak mały spieniony buldożer podbiega K machając rękoma i krzycząc "moja mama, moja"! Okazało się, że za plecami miałam chłopca trzymającego kulkę w ręce, młody myślał, że chce mnie uderzyć. Mój mały obrońca <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2023, 23:59

30 stycznia 2023, 00:07

Nie mogę zasnąć..

Obok mnie leży małe wtulone dziecięce ciałko. Mój syn. Prawdziwy, namacalny, możliwy do dotknięcia, słucham jak oddycha i tak sobie myślę, że nie ma piekniejszego dźwięku na świecie niż oddech ukochanej osoby.. nie tylko dziecka, ale też partnera/partnerki, rodziców, czy innych bliskich osób, rodziny z krwi lub z serca.. Taka prosta rzecz, a taka bezcenna. Oddech.

13 lutego 2023, 12:27

2 lata, 6 miesięcy, 2 tygodnie i 5 dni razem

Z dziennika bycia mamą:

Zdrabnianie wchodzi na level ekspert: "Psi patrolek" XD, ale w sumie chciałam dzisiaj o czymś innym. Nasze noce to totolotek, młody mimo wieku nie śpi dobrze. Oczywiście jest o wiele łatwiej kiedy nie trzeba w nocy wstawać i karmić, a wystarczy przytulenie (Tak, gałganek śpi ze mną, czasem z babcią, czasem sam - może sobie wybrać, zazwyczaj jednak jest to moje łóżko). Także może kiedyś się wyśpię, tymczasem zdarzają się noce bardzo słabe, gdzie się wierci maksymalnie, pojękuje, czasem budzi z płaczem kilka razy. Taką noc mieliśmy wczoraj, zawsze kiedy K się budzi z płaczem pytam czy coś go boli (zdarzały się bóle wzrostowe), kiedy nic nie boli, zakładam że coś się śniło, mocno przytulam i mówię "to był tylko sen, jestem przy Tobie/to był tylko sen, jesteś bezpieczny". Pierwszy raz jednak rano usłyszałam co się śniło, to niesamowite, mój dwu i pół latek opowiedział mi swój sen! Cytuję <3

"śniło się mi, słoń przyszedł do góry i przyszedł do dzwonek i zepsuł dzwonka, dlatego musimy go poprawić"
-wystraszyłeś się?
"tak, ale mama przytulała i dała buziaka"

<3

17 lutego 2023, 10:29

Z dziennika matki ciąg dalszy (planuje tu spisywać różne teksty/sytuacje z K dla potomności, żeby nie uciekły).

Sytuacja 1.
Idziemy sobie z młodym, przed nami trzy moch.. starsze panie w futrzatych czapkach ;) Krok do przodu, krok do tyłu, pauza, znowu krok do przodu, kro do tyłu, pauza (cza cza?). Ani to obejść, ani przeskoczyć, zaczynam rzucać w myślach zaklęciami, jedno z nich brzmi "a wy co odpie**?!" (tu pewien brzydki wyraz, który od czasu jak zostałam mamą nie jest werbalizowany). Udaje się jakoś szanowne dyskutanki zajmujące całą szerokość chodnika wyminąć i wtedy (wchodzi on "cały na biało" XD ), młody odwraca się, patrzy na panie bezkompromisowo i rzuca:
-a Wy co robicie?!
Mina kobietek bezcenna, nawet odpowiedziały "rozmawiamy" 🙈😅
..a ja? ja się prawie się popłakałam ze śmiechu, no genu nie wydłubiesz.

Sytuacja 2.
ekstary: to ja idę do domu.
młody: ja też idę do domu (ubiera buty, na odwrót 😅 sięga po kurtkę, generalnie gotowy do wyjścia)
ja: (czuję zbilżający się dramat w 5-ciu aktach) a czy możemy tak się umówić, że dziś zostaniesz jeszcze ze mną, a jutro ekstary Cię odbierze ze żłobka tuż po podwieczorku?
młody: (chwila namysłu) TAK! po czym dodaje: to trzeba ściągnąć butki 😇
Poziom współpracy master level - a trzeba dodać, że to było na wieczór gdzie każdy kompromis jest na wagę złota :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lutego 2023, 15:48

12 kwietnia 2023, 13:57

2 lata, 8miesięcy, 2 tygodnie i 4 dni razem
100cm i 16kg szczęścia

Byliśmy z młodym w Madrycie, było... męcząco, nie wzięłam wózka, a do tego walczyliśmy z wypróżnieniem, ale od początku. Jakoś w połowie lutego K był już kilka dni bez stolca, a że przez zaparcia przy rozszerzaniu diety jestem w tym temacie wyczulona na 6 dzień podałam wlewkę. Młody wypróżnił się, ale coś poszło nie tak, stolec był bardzo twardy, był krzyk i płacz.. przez kilka dni znowu nie było kupy, ale po ostatnim razie nie chciałam robić wlewki, tym bardziej, że pilnowałam diety jak świętego Graala, więc wiedziałam, że nie ma zatwardzenia. Mimo luźnej kupy K zaczął się wypróżniać co kilka dni, zawsze z krzykiem (wcześniej raz nawet dwa razy dziennie).

Wszyscy w koło, włącznie z pediatrami mówili, że to zaparcia nawykowe, że wstrzymuje, że wtedy pewnie coś zabolało i się zablokował. Trwało to już prawie miesiąc, był dicopeq była dieta, nie było poprawy, a raczej miałam wrażenie, że jest coraz gorzej. Czułam że coś jest nie w porządku. Byłam u 3 pediatrów każdy patrzył na mnie jak na wariatkę, bo dziecko ma "zaparcia nawykowe", a ja mu szukam chorób. Jednak drążyłam temat, widziałam ze problemem jest nie tylko strach, ale ból i tego bólu się boi. Bo ewidentnie bolało go przed w trakcie i po wypróżnieniu. Trafiliśmy w końcu do proktologa, okazało się, że K ma szczelinę odbytu. Okrutnie bolesne dziadostwo. Samodzielnie goi się nawet do kilku miesięcy, jak się ma pecha i rana się zanieczyści, o co w odbycie nie trudno, może powstać ropień . Nieleczone może prowadzić do trwałych nieprawidłowości w funkcjonowaniu zwieracza odbytu, w skrajnych przypadkach konieczna jest operacja. Także "cudownie".

Proktolog przepisał specjalnie robioną maść, polecił przyjść za miesiąc. Zaliczyliśmy chwilową poprawę, a później było już tylko gorzej, nie było nawet opcji posmarowania.. Lekarz na kontroli powiedział, że to pierwszy przypadek w jego historii gdzie maść nie pomogła. Po przeprowadzeniu wywiadu znaleźliśmy przyczynę.. Niestety za rzadkie wypróżnianie, czyli w domyśle wstrzymywanie, przyczyniło się do pogłębienia nieprawidłowej pracy zwieracza, który był na wiecznym przykurczu (co ponoć boli jak cholera). W ramach nowych zaleceń, mocniejsza dawka maści 3x dziennie, a po aplikacji maści przytrzymanie palca w pupie przez 10 sekund w celu mechanicznego rozluźniania zwieracza, do tego pilnowanie aby 1x dziennie było wypróżnienie.

Byłam przerażona, bo jak miałam to wszystko zrobić skoro młody nie dał się nawet do pupy zbliżyć, jednak wizja operacji, była silnym motywatorem. Niestety na początku trochę na siłę, ze wsparciem babci, ale z pełnym poszanowaniem (na tyle na ile było to możliwe) emocji dziecka, zaczęłam stosować zalecenia. Z każdym dniem widziałam poprawę, młody chyba też to widział, bo poddawał się zaleceniom lekarza z coraz większą akceptacją tematu. Nawet sam przychodził i mówił "będzie maść i będziemy liczyć do 10", po około tygodniu, młody zaczął się samodzielnie wypróżniać, codziennie, nawet dwa razy dziennie.... uf... co za ulga.

Oj powiem, że prawie wyłysiałam ze stresu.. krzyk z bólu własnego dziecka, rozsadza głowę, serce, generalnie rozsadza wszystko i wychodzi po za skalę. Najgorsza była bezsilność.. Na szczęście już po temacie, ale nauczyłam się też, że z 2,5 latkiem naprawdę da się już współpracować i takie dziecko rozumie o wiele więcej, niż nam się wydaje.

A z tekścików młodego:

W Madrycie:
Chłopiec do młodego na lotnisku "ola", K ze zniesmaczoną miną "nie jestem Ola" XD

W domu kilka dni temu, na wieczór:
E: Konrad choć umyjemy zęby
K: nieeeee (bieganie po chacie)
E: no to trudno, będziesz miał śmierdzące, proszę do łóżka
K: śmierdząąące?
E: tak, śmierdzące
K: nie chcę mieć śmierdzących zębów (biegnie do łazienki) 🤣

i moje ulubione <3 kilka dni temu K się obudził, przytulił spojrzał na mnie i powiedział "mam wspaniałą mamusię", a po chwili przytulił moje ręce mocno do siebie i powiedział "moje kochane rączki". Nie wiem skąd to się wzięło, bo mu tak nie robię, ale rozkleiłam się maksymalnie <3

Edit. 13.04.2023
Odbieram młodego ze żłobka, a pani mówi: "dzisiaj po zjedzeniu obiadku, K podniósł głowę i oznajmił głośno - mam wspaniałą mamusię" 🥰 ciocie rozklejone, mama rozklejona, no naprawdę nie wiem skąd to się wzięło, ale jest turbo rozczulające ❤️🥰

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2023, 18:37

23 kwietnia 2023, 23:48

Kilka dni temu znajomy rodziny (dobry człowiek, ale wychowywany tzw. "twardą ręką"), zażartował do młodego, "jak mama będzie niegrzeczna to dostanie na pupę". Zupełny brak zrozumienia usłyszanych słów na twarzy K, był dla mnie największą nagrodą w życiu. Słów, których nigdy nie usłyszał "jak nie będziesz grzeczny dostaniesz na d*pę".

Często słyszałam te słowa w dzieciństwie, myślę że nie tylko ja. Nie oceniam rodziców z tamtych lat, to były inne czasy, inne warunki życia, sami nie mieli lekko - wychowywani przez straumatyzowane pokolenie powojenne. Natomiast pamiętam swoje dzieciństwo dobrze, może aż za dobrze. Nie tyle zdarzenia, co emocje, które wybrzmiewają wciąż z tyłu głowy. Nigdy nie wątpiłam w miłość rodziców, ale też mieli "twardą rękę". Oczywiście dla "mojego dobra", żebym wyszła na ludzi i wyszłam. Jednak model wychowawczy przyjęłam inny, zupełnie inny. Przez co doświadczam zabawnych sprzeczności:
-z jednej strony słyszę, że wychowuję dziecko bezstresowo i pozwalam na wszystko
-z drugiej, że K jest takim super grzecznym dzieckiem.

Obydwa te zdania są mi bardzo dalekie, staram się wspierać K w trudnych emocjach, pozwalam mu je przeżywać, pozwalam być dzieckiem, ale nie pozwalam na wszystko, stawiam granice, ale nie dla zasady, bo jestem większa, silniejsza, bo mogę. Stawiam je stosownie do dwóch rzeczy: wieku syna i moich granic. Nie uważam też, że K jest grzeczny. Ta sama sytuacja w zależności od nastroju/poziomu wyspania/najedzenia/przebodźcowania może wyglądać zupełnie inaczej dzisiaj, a inaczej jutro. Każdy z nas niezależnie czy duży, czy mały może zareagować na trudną sytuacje w zależności od ilości zasobów jakimi dysponuje, tyle że o dorosłych mówi się, że miał gorszy dzień, a o dziecku że jest niegrzeczne.

Ot takie wieczorne refleksje :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2023, 01:42

29 kwietnia 2023, 22:31

2 lata, 9miesięcy, 4 tygodnie razem

Z kazdym dniem jestem coraz bardziej szczęśliwa, bycie mamą jest ekstra! A bycie mamą K to najlepsze co mnie spotkało w życiu! ❤️

Poprosiłam dzisiaj tatę o pomoc w opiece nad młodym, musialam dokończyć projekt na studia, więc siedzialam przy kompie i kątem oka obserwowałam jak sie bawili na macie, cudowny widok. Kiedy przyszedł wieczór tata położył K i czekał aż zaśnie, z pokoju obok docierał do mnie ich dialog

K: dziadku a co tu masz?
T: to są moje brwi
K: twoje brwi???
T: tak, moje brwi, ty tez masz brwi, o tutaj
K: ja mam brwiiiiiii??? (ton głosu jakby było to odkrycie roku)
Chwilę leżą razem na łóżku, po czym młody odpala "kocham Cię dziadku".. 🥹 Normalnie aż było słychać jak mojemu tacie mięknie serducho ❤️🫠

Oj potrafi młody za serce chwycić, potrafi. Z milych rzeczy usłyszałam dzisiaj od mamy, że to zasluga tego jak go wychowuje. Nie powiem zrobiło mi się mega miło. ❤️

Miałam też niedawno sytuację z młodym, która mnie zmiotła z planszy.. Było rano, byliśmy w niedoczasie, nie utrzymałam napięcia i krzyknęłam na niego, młody się rozpłakał. Otrzeźwiło mnie to w sekundę, przeprosiłam że nie utrzymałam emocji. Dalsze ubieranie poszło sprawnie (krzyk ma wielką moc, przeraza mnie czasem jak wielką). Zamiast wózka zgodnie życzeniem K wzięłam nosidło. Prawie go już nie używamy, a do żłobka 1,5km, ale trudno. Przytulał się całą drogę więc widocznie taka była potrzeba. W trakcie drogi odbył się między nami dialog.
Ja: przepraszam, że krzyknęłam, nie chciałam, ale nie poradzilam sobie z emocjami, bylam zła bo nie chciałeś sie ubrac
K: ja tez byłem zły
-też byłeś zly?
K: tak
-dlaczego?
K: bo mi zabrałaś słomki, a ja je chciałem jeść

Krótka retrospekcja poranka.. Faktycznie młody jadł słomki, ale mu je zabrałam, a później chciałam go ubrać. I od razu przypomniało mi się zdanie, że "dzieci zachowują się źle, kiedy czują się źle".. Jakie to banalnie proste.

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 kwietnia 2023, 22:38

‹‹ 5 6 7 8 9