Endometrium obkurczyło się i ma 7,5 mm tj. 3 dzień po owulacji. ŻYCIE na serio mi to robisz???!!! Jesteś beznadziejne... Jechałam godzinę, w korku, do kliniki, po to aby wejść na niespełna 15 min. i się dowiedzieć , że endo zmalało, ale , że owulacja była . I cóż mi po niej? Nie muszę już myśleć czy dostanę miesiączki czy nie. Wynik znam już dziś. To są jakieś kiepskie żarty!
Ustalenia z wizyty:
* zwiększamy estrofem 1x 2 mg doustnie, 1x2mg dopochwowo, standardowo 10 dni
* luteina jak było 2x2 podjęzykowo
Pojawić się w gabinecie jak wystąpi miesiączka w 2 -3 dniu, będziemy myśleć co dalej.
Matko jak ja tego nienawidzę! Nie mieć wpływu na nic... A to endometrium to mnie do szewskiej pasji doprowadza. Totalnie nic na nie nie działa - metody naturalne wypróbowane, zero reakcji. Nic, zero, null... Teraz przez chwilę brałam estrofem, ale za krótko, aby to miało znaczący wpływ.
A o kant dupy to wszystko.
Atak, panika, szał, w sklepach brakuje artykułów, placówki oświatowe i kulturalne zamknięte. Szok. Ciekawe jak to u mnie w gabinecie będzie wyglądało... Pacjenci pewnie będą odwoływać wizyty. Swoją drogą, nie dziwię się. Może w takim razie zaliczę nieplanowany urlop - kwarantannę domową. Są plusy i minusy. Okaże się pewnie jutro. Mam spotkanie "kryzysowe", pewnie będą jakieś decyzje.
Z rzeczy fajnych byłam u znajomej fizjoterapeutki-osteopatki. Mam wzmożone napięcie mięśniowe dna miednicy + jama brzucha, przepona zablokowana. Jakoś nigdy nie miałam czasu aby się tym zająć ale wiedza i świadomość problemu była a to już coś 😉 Zresztą autoterapia nie jest tak efektywna.
Objawy typowo poowulacyjne, pojawił się typowy ból podbrzusza. Jeśli doszło do zapłodnienia, a komórka była "dobra genetycznie" to morula jeszcze żyje i już jest w macicy. Czekam na plamienia. Może będą - wtedy dupa, a może nie - wtedy a nóż się udało.
Co zauważyłam u siebie... Na początku miesiączki jest dołek przełamany słodko-gorzką nadzieją, po miesiączce im blizej do owulacji tym ta nadzieja jest większa, bo przecież jest śluz,jest pęcherzyk, jest mąż czyli szansa jest!! Dobry humor utrzymuje się do kilku dni po owulacji. Po czym hormony - estrogeny i progesteron spadają pokrywając się z coraz częstrzym smutkiem, pytaniem siebie "czemu nie mogę mieć dzieci, znowu nic nie czuję, nie mam objawów", dopada PMS wtedy już deprecha na całego - żałoba. Kiedy przychodzi miesiączka najgorsze już za mną, cykl fizjologiczny na nowo, kołowrotek nastroju także. To oczywiście norma, takie rollercostery u kobiet, ale mam wrażenie że u mnie - staraczki, są to nad wyraz intensywne zmiany.
Jakie są fakty:
- dzień cyklu 23
- około 9 dzień po owulacji, tym samym już po implantacji - jeśli w ogóle zarodek przetrwał i do niej doszło
- PMS od piątku, czyli 6 dni po owu - cera szarzeje, piersi rosną, pobolewają.
- nie mam śluzu "ciążowego" był 3 dni po czym teraz susza, pustynia
- z plusów od piątku przestało boleć podbrzusze, a bynajmniej czuje dużo rzadziej i w zasadzie nie można tego nazwać bólem.
Na objawy ciąży za wcześnie, wszystko co czuję może być równie dobrze PMSem. Ach no i tak jak zwykle nie mam poczucia "że się udało", raczej przeczucie "nie udało się, znowu..... Ile jeszcze..." czyli wchodzę w kolejną fazę, depresja, smutek, złość, rozgoryczenie. Mam czas do okresu, i ponownie wejdę w fazę I - słodko-gorzką. I tak w koło... Nie wiem czy kiedyś w ogóle zostanę matką, a mój mąż ojcem. Muszę chyba poszukać innego celu w życiu.
Żeby zakończyć jakoś z hmm... Optymizmem, to ciesze się bo pogoda dopisuje i mogę być bardziej aktywna. Zawsze w marcu z pierwszymi ciepłymi promieniami i dniami budzę się do zwiększonej aktywności fizycznej. Więcej już uprawiam marszy, między 8-10 km, więcej ćwiczę w domu, generalnie więcej mi się chce. I to jest dobre, pozytywne.
Dziś 13 dzień po owulacji - zrobiłam test ciążowy. Nie ma plamień, leki miały być dziś odstawione, więc myślę sobie, że będę odpowiedzialna. Wcześniej nie robiłam testów bo były plamienia, więc jakby nie musiałam, i tak znałam odpowiedź. I cóż, wstałam , zrobiłam super czuły - Negatywny. Spodziewać to się spodziewałam takiego wyniku, bo pms od tygodnia, ale plamień brak, więc sobie pomyślałam,że zrobię, a nóż organizm mnie zaskoczy. Nie, nie zaskoczył. Nie jestem w ciąży.
1 dzień cyklu - o miesiączko Ty chyba pozostaniesz już ze mną do menopauzy... Bez żadnej przerwy, niczym najlepsza przyjaciółka.
32 cykl starań...
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 marca 2020, 22:42
Z podwórka staraniowego. We wtorek byłam w klinice na wizycie. W poprzednim cyklu brałam 4mg estrofemu, a mam mięśniaka, więc trzeba było go skontrolować. Przy okazji jajniki w trakcie miesiączki i macica. Wszystko w porządku, a mięśniak mimo przyjmowania dodatkowo estrogenów, wielkościowo nawet mniejszy o kilka mm. Dodatkowo przed miesiączką nie było plamień, więc przynajmniej tyle się osiągnęło. Gdybym nie starała się o dziecko w ogóle bym się tymi plamieniami nie przejmowała, bo jednak aby je wyeliminować bierze się dodatkowe hormony,a to na dłuższą metę wiadomo... Ale o dziecko jakby nie patrzeć się staram ( bo przecież seks bez żadnych środków zapobiegawczych), więc jeszcze chwilę trzeba zagryźć zęby i brać co dają.
Dodatkowe ustalenia:
* w tym cyklu stymuluję się letrozolem ( nie wiem po co, już to przerabiałam - mam swoje owulacje, letrozol nie zwiększał też ilości pęcherzyków, no ale niech będzie)
* w kolejnym tygodniu wizyta - ustalamy termin zastrzyku na pęknięcie, włączamy ponownie estrofem+luteinę
* czekamy......
Chwilę pogadałyśmy o obecnej sytuacji. Klinika przerwała stymulację, pobrania, transfery, inseminacje. Prowadzi tylko pacjentki takie jak ja + cieżaróweczki. Biedne te dziewczyny co są w trakcie procedury...tyle się namęczyć , tyle przejść, coś tam wyhodować, a potem się dowiedzieć, że niestety wszystko przepadło, cała praca, i pęcherzyki nie zostaną pobrane. Ja rozumiem, że to ze względu bezpieczeństwa. Myślę, że one także zdają sobie z tego sprawę, ale mimo wszystko mnie by było cholernie przykro.
I tutaj ponownie wróciłyśmy do mojego przypadku. Jak się uda z tzw "ciążą spontaniczną" to fajnie, a jak nie to i tak musimy z in vitro wstrzymać się kilka miesięcy. Nic nie przyspieszymy, bo nie możemy. Póki co mają nadzieję, że ponownie z procedurami ruszą w okolicy czerwca - lipca. Z tej pesymistycznej sytuacji jest coś optymistycznego... w lipcu planowaliśmy z mężem urlop, daleko na połnoc łapać "białe noce", zwiedzać lodowce, jaskinie etc ,wakacje raczej survivalowe a nie w stylu all inclusive. W ciąży byłoby ciężko. Jako, że z niewiadomych przyczyn w ciąży być nie mogę, i raczej nie będę , to przynajmniej zrealizuję kolejne podróżne marzenie. Ot co nam pozostało. Z perspektywy znajomych, którzy nie wiedzą o naszych problemach , prowadzimy "super wygodne, pozbawione problemów życie", heh...wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, co? Każdy ma problemy - małe , większe, dosłownie każdy, tylko nie zawsze chce się o nich mówić.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 marca 2020, 11:55
1 kwiecień - wizyta w klinice, wieści kwalifikujące się do tych złych i to nie jest wcale Prima Aprilis ☹️
--> mój organizm zwariował i postanowił ze mnie zadrwić. Na stymulacji letrozolem 1x1 w prawym jajniku wyhodował 5 pęcherzyków w tym 4 o zbliżonej wielkości między 13,5 a 14,5 mm. Stymulowana byłam około rok temu 7 razy i nigdy dosłownie za żadnym razem nie było więcej jak 2 a w większości jednak 1 pęcherzyk ( tak jak mam naturalnie).
Dostaliśmy zakaz współżycia.
--> endometrium fatalne i tu żadnego zaskoczenia akurat nie ma. Ma 5 mm.
Od dziś dopochwowo estrofem.
Postanowienie końcowe : w piątek wizyta. Oczekujemy wyciszenia jajnika prawego do 1-2 dojrzałych pęcherzyków + zwiększenie endometrium do chociaż tych 7 a najlepiej 8 mm.
Kurcze na prawdę mam wrażenie, że przez te 2 lata odkąd leczę się w klinikach, to moje pieniążki idą w błoto. Jasne pewne badania wniosły wiedzę, zabieg histeroskopowy jak się okazało też był potrzebny, ale efektów ciągle nie ma, a na dodatek pojawiają się nowe problemy. I weź tu bądź kobieto optymistycznie nastawiona do życia i świata. Staram się, mimo wszystko staram...
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 kwietnia 2020, 14:20
Wróciłam z kliniki. Pustki, jakbym była pacjentką VIP 😉
I tak:
--> pęcherzyki zwolniły, obecnie są trzy o podobnej wielkości ok. 16 mm
--> endometrium 7 mm
Zalecenia:
* dziś dostałam zastrzyk z menopuru aby podrosły i wzrosła ich jakość.
* w niedzielę zastrzyk z ovitrelle.
* dalej estrofem dopochwowo
* dostałam zielone światło jeśli chodzi o współżycie.
Kolejna wizyta w środę aby potwierdzić owulację i z ilu pęcherzyków była + endometrium.
Jeszcze pogadałam z dziewczyną pielęgniarką z zabiegowego. Trochę ponarzekałyśmy na prokreację, że to ciężki kawałek chleba i na prawdę jak już się to przeżyje, te wszystkie upokorzenia, straty, dołki, depresję to mało co później potrafi kobietę złamać. W embriologii to jest tak: na każdy cykl fizjologiczny jest ok 25 proc. szans na zapłodnienie, z tych 25 proc do macicy dotrze jakieś 15 proc, a zagnieździ się z tych 15 około 5 max 10 proc. Poczęcie to cud jak nic.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 kwietnia 2020, 18:00
Jestem z siebie dumna! 👏💪 W niedzielę samodzielnie wykonałam sobie zastrzyk z ovitrelle. Zawsze robiłam w klinice w zabiegowym, ale w niedzielę, wiadomo, bez szans. Tym samym w okolicach południa, wyjęłam spirytus do odkażania i lek. Ułożyłam w łazience i czekałam... Nie mogłam się przemóc. 45 minut chodziłam po mieszkaniu i przygotowywałam się psychicznie. W końcu podeszłam, wzięłam strzykawkę i wykonałam zastrzyk. Ufff, przeżyłam 😁 Chyba kiepski ze mnie byłby narkoman 😉 Na męża nie mam co liczyć, on ma mroczki przed oczami jak widzi pustą strzykawkę, a co dopiero z igłą... Ja nie mam problemu, gorzej się robi jak muszę sama sobie zrobić cokolwiek, emocje biorą górę. Najważniejsze że się udało! A dziś mogłam zobaczyć to na własne oczy. Byłam w klinice na monitoringu. Z 3 pęcherzyków, pękły 2 i mam tym samym 2 ciałka żółte, endometrium jak na mnie powala, bo 9,5 mm. Zalecenia w dalszym ciągu estrofem dopochwowo + luteina 2x2 podjęzykowo. I jak zwykle 12 dni czekania, w moim przypadku czekam na plamienia ( choć w zeszłym cyklu nie wystąpiły co daje mi nadzieję że udało się ich pozbyć), jak ich nie będzie to po 12 dniach test. Niby szansa jest, niby podwójna, ale kiedyś już takie szanse też były... Pozostała tylko nadzieja i wiara.
Ależ dziś na mieście armagedon. Polecenie siedzieć w domu w święta i spędzać tylko w gronie domowników chyba nie działa... Wysyp dodatkowych zarażonych korona po weekendzie murowany. Takie wysunęłam wnioski po kolejkach do wszystkich sklepów i po zawartości koszyków kupujących. Załadowane po brzegi, kupa mięsa, napojów tych alko i bez %, ciast etc My z mężem spędzamy je we dwójkę, pierwszy raz... Trochę smutno, ale odbijemy to sobie letnimi grillami 😁 Będziemy napastować rodzinkę ile wlezie. Dobrze że wyrobiłam się z zakupami przed 10 przed emerytami... Miałam niecały ręczny koszyk, zakupy w 20 minut, ale wszystko co chciałam na dwuosobowy stół wielkanocny zakupiłam. Po 12 też widziałam że nie było lepiej. Stojąc w kolejce po tulipany, policzyłam osoby w kolejce do Lidla - 43 osoby! 😲 Wspomnę tylko, że nie jest to jedyny sklep w tej okolicy. W Biedronce i Carrefourze też było ciemno od ludzi. Szok.
Miałam też dziś niemiłą sytuację w aptece. Ja jestem raczej przyjemna i bezkonfliktowa. Jako, że sama pracuję z różnymi ludźmi, staram się mieć serce dla innych zawodów, które wymagają kontaktów międzyludzkich. Natomiast Pani farmaceutka ewidentnie albo wstała lewa nogą, albo jest zmęczona swoim zawodem, albo w ogóle zły zawód wybrała, bo nie można się denerwować na ludzi, że przychodzą do apteki pracując w tejże aptece. Czyż nie? Sytuacja mianowicie była taka, że musiałam pilnie wykupić leki estrofem i luteinę. Byłam pewna że jeszcze mam, ale niestety. Więc chwilę po 10, po zakupach spożywczych podeszłam do apteki. Patrzę na zegarek, hm.. Pora dla emeryta, ale widzę że drzwi szeroko otwarte, nikogo nie ma na zewnątrz, zaglądam do środka też pusto, to myślę wejdę i zapytam. Może obsłużą. Grzecznie się witam, mówię że wiem że jest po 10, ale czy mogłabym zrealizować receptę. Na co Pani farmaceutka ( nie wiem czy to ma w Jej przypadku znaczenie, ale Pani z pewnością po 50) krzyczy na mnie, że nie umiem czytać, nie znam się na zegarku, bo ona teraz ma przerwę do 12 albo obsługuje tylko osoby po 65 rż. Ja odpowiedziałam, że właśnie dlatego się zapytałam czy mogę. Ona znowu krzykiem czy to są leki ratujące życie. Hm momencik się zastanowiłam po czym stwierdziłam, że drobne kłamstwo nie zaszkodzi, a może Panią czegoś nauczę np. Empatii, więc mówię, że moje życie nie jest zagrożone, ale kogoś we mnie tak ( bo jakby nie było i luteina i estrofem są na podtrzymanie ciąży 😉) Dziwnie się spojrzała, poprosiła o nr recepty, po czym przeprosiła, powiedziała że niestety luteiny nie ma niestety tylko estrofem i że może mi sprawdzić gdzie mogę go w pobliżu dostać. Podziękowałam życzyłam wesołych i zdrowych świat i wyszłam. Pojechałam do domu na zieloną herbatkę i po 12 spokojnie pojechałam do innej apteki. Gdzie kupiłam leki już w dużo milszej atmosferze 😉 Człowiek człowiekowi wilkiem. Sami siebie pomordujemy.
Nie czuję się ciążowo, czuję się typowo okresowo.
Jestem zadowolona, bo 2 cykl z rzędu nie mam plamień. Zazwyczaj pojawiały się nawet na 7-8 dni przed miesiączką. Widać jednak poziom estrogenu spadał nierównomiernie. Oczywiście był on badany, ale nie codziennie, a tak by w sumie należało, by uchwycić moment... Nieważne, istotne jest to, że kolejny miesiąc ich nie ma. Poskutkowała aplikacja dopochwowa, ustna niestety nie zdała egzaminu. Tym samym przynajmniej jeden póki co problem z głowy... Mam nadzieję, że plamienia nie będą się pojawiały i w kolejnych cyklach.
Miesiączka powinna przyjść w niedzielę lub w poniedziałek. Przyjdzie, nie sądzę by było inaczej, choć bardzo tego pragnę.
Ostatnio, myśląc o przeszłości, przypomniałam sobie spotkanie z moją klientką. To było jak miałam lat 28 - 6 lat temu. Pomogłam Jej z jedną sprawą tak dodatkowo i ta postanowiła mi się odwdzięczyć. Kobietka mistyczna, bez kitu, połączenie baby Jagi i dobrej wróżki z wyglądu. Zawsze przy niej czułam się tak dziwnie choć nie wierzę w magię, karty tarota etc Przyszła mi podziękować. Zajmowała się między innymi wróżeniem z ręki. Podobno Jej matka i babka też jak żyły. Byłam wtedy w związku - wydawało mi się że dobrym, ucieszyłam się jak powiedziała że wyjdę za mąż. Tyle że ostudziła mój zapał i powiedziała, że nie za aktualnego partnera, że z tym się skończy, nie jest wart, i to chory związek. Muszę poczekać, wyjdę, ale po 30, i to będzie szczęśliwe małżeństwo. Powiedziała też o innych sprawach, zawodowych, materialnych etc, i na koniec dodała o dzieciach... Że będziemy mieć dwójkę, tak jak chcę.
I niedawno do tego wróciłam ... Faktycznie tamten związek się rozpadł. Za mąż wyszłam w wieku 31, związek póki co szczęśliwy. Tylko jeszcze nie jesteśmy rodzicami. Swoją drogą ja jej nie mówiłam że zawsze chciałam mieć 2 dzieci... A ona mi nie powiedziała że urodzę te dzieci, tylko że będę miała dwójkę... Może adopcyjne? Tylko że ja chyba nie jestem na to gotowa, chyba nie chcę adoptować. Może tu się akurat pomyliła? A może wszystko ściemniała? To było iście zagadkowe ostatnie spotkanie z dziwną aurą w powietrzu. Mogę tylko siedzieć i czekać, aż się wypełni los 😁 Takie to rozkminki w czasie koronawirusa 😉🧐
Leki odstawione wczoraj. Dziś dla świętego spokoju - odpowiedzialnie, bo tak trzeba, choć kompletnie bez przekonania, zrobiłam test z moczu, wynik negatywny. Owulacja była w 16 dc dlatego miesiączki spodziewam się od wczoraj. Najdalej do jutra powinna przyjść. Przy badaniu palpacyjnym od soboty pochwa mięciutka, szyjka zeszła w dół. Zaskoczenia przy teście więc tym bardziej nie było. Czekam...
Plusy jakieś są z tego cyklu, bo jest to drugi pozbawiony upierdliwych plamień na niemalże tydzień przed okresem. Biorę luteine 2x2 plus estrofem 2x2 mg ( rano doustnie, wieczorem dopochwowo - lepiej się wchłania). Kolejny plus - w lodówce czeka na mnie prosseco. Wczoraj miałam coś otworzyć, ale nie chciało mi się iść do sklepu i kupować, wiec imprezę przeniosłam na dziś 🍾
Była podwójna szansa, podwójna owulacja, udana, dwa piękne duże ciałka zólte, endometrium 9,5 mm, jak na mnie to wielkie WOW. I cóż... Żadna komórka - blastka - zarodek nie chciała że mną zostać 😔
Kochane dziewczyny wszyskim Wam i każdej z osobna bardzo dziękuję 😘 Za wsparcie, dobre słowa, porady. Jesteście boskie. Mam nadzieję, że już wkrótce My staraczki dołączymy do Was dziewczyn ciężaroweczek 😍 W końcu musi się udać, choć ta droga już - przynajmniej u mnie, trochę się wydłuża bardziej niż bym sobie tego życzyła.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 kwietnia 2020, 22:49
Miesiąc nie pisałam - tak wyszło, wróciłam do pracy i w nią się zatraciłam. Starać się staraliśmy - jak zwykle. Dodatkowo zrobiłam kolejne badania, ale jakoś na zasadzie "bo tak trzeba" "bo obiecałaś sobie, że powalczysz do końca".
Ostatnia miesiączka oczywiście przyszła. Po niej standardowo wizyta w Novum. Pojęczałam, że znowu się nie udało i wspólne ustaliłyśmy z prowadzącą, że to ostatni cykl. Potem przygotujemy się do inseminacji, którą pewnie wykona się w lipcu - w zależności jak szybko zrobimy badania. A potem już z grubej rury. Namawia mnie co prawda na próbę 2 inseminacji, ale ja nie chcę. Nie w tym wieku. Obawiam się, że to strata mojego czasu.
I tak właśnie dostałam miesiączkę - kolejną. Tym samym rozpoczynamy już staranie o tego małego sracza z pomocą medyczną. W przyszłym tygodniu wizyta kwalifikacyjna do inseminacji. Jak się uda to pobranie wymazów etc + lista badać dla męża. Ten cykl bez żadnych leków stymulujących.
Ale sukcesy są, tzn:
--> brak plamień ( juhu, już 3 miesiące )
--> wykonany immunofenotyp + NK
I tu bym poprosiła o pomoc. Dziewczyny ogarniające immunologię - wypowiedzcie się proszę. Ja w tej kwestii dopiero raczkuje. Niby wygląda to dobrze, ale zerknijcie:
CD3+ 78,98% ( ZAKRES REF. 56-86)
CD3+CD8+ 27,95% ( 13-39)
CD3+CD4+ 43,77% ( 33-58)
STOS. CD4/CD8 1,57 % ( 0,8-2,5 )
CD16+CD56+ czyli NK 13,16 % ( 5-26 )
CD19+ 7,44% ( 5-22 )
CD19+CD5+ 0,8% ( 3,6 - 23,9 )
LIMFOCYTY 30,8%
Hm....Jak myślicie?
Dodatkowo zaliczyłam konsultację lekarską u innego lekarza -niezrzeszonego z żadną kliniką niepłodności, ale znającą się bardzo na problemie. Generalnie chemii między nami nie było, ale nie tego oczekiwałam. Poszłam po opinię i ją dostałam. Wynik? Jeśli upieram się na zajście naturalnie to ona by zleciła laparo+ponowną histeroskopię+ponowną drożność jajowodów. I wtedy próby 3 miesięczne. Jeśli nie upieram się to in vitro. Moja przypadłość dodatkowa to bardzo wąskie wejście do szyjki, niby nie przeszkoda do zajścia naturalnego, ale nie jest to takie pewne.
I tak powoli to życie się toczy. Całe szczęście inne problemy nas omijają. I za to muszę dziękować.
Wczorajszy dzień był dla mnie ciężkim dniem. Jeszcze w pracy się trzymałam, mimo, że miałam kilku malutkich pacjentów. Patrzyłam na mamusie... Wczoraj to był ich dzień. W domu nie dałam rady. Jeszcze leciał film Dzień Matki na Polsacie. Urocza komedia, a ja zalewałam się łzami od jego początku do końca trwania. Potem do 3 w nocy nie mogłam spać. Włóczyłam się po mieszkaniu, siadałam, płakałam, szłam do łóżka, znowu wstawałam, ponownie płacz. Coś pękło, znowu. Nie wiem ile jeszcze razy będę musiała sie podnosić.
Tak. Zazdroszczę. Zazdroszczę wszystkim kobietom w ciąży. Zazdroszczę wszystkim mamom. I choć mam czas dla siebie, mogę pić alkohol kiedy tylko chce, mogę robić wszystko co zapragnę, to jednak chciałabym to wszystko oddać dla bycia mamą.
Mam zjazd emocjonalny i psychiczny. To już tak długo trwa a ja ciągle w tym samym miejscu. Ciągle więcej pytań niż odpowiedzi. Dzień Mamy... Dla jednych uśmiech, dla innych dzień rozpaczy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 maja 2020, 21:05
Bardzo, bardzo dziękuję za Wasze komentarze. Wiem, że w swoich uczuciach nie jestem osamotniona. Mamy do nich prawo... Bo przeżywamy, bo pragniemy, bo marzymy...
Dziś rano byłam w klinice. Dostałam wytyczne co do badań dla siebie i dla męża. Robimy je i
w kolejnym cyklu inseminacja. Wypada to jakoś w drugiej połowie czerwca. Taka rozgrzewka przed in vitro. Następnie od razu spod kliniki wyjechaliśmy na relax time na zachód Polski. Weekend psychicznego odpoczynku. Od starań, od myśleń, od pandemii, od stresu. Dziś spacer, pyszna kolacja w restauracji z degustacją rzemieślniczego piwa, a teraz drink w pokoju hotelowym. Jutro trochę zwiedzania, a po poludniu spa z zabiegami oczyszczająco-relaksującymi. Nie wiem czy zapomnę ale postaram się nie myśleć. Pora zakończyć naturalne starania. Trudno. Nie potrafimy.
Co do samej wizyty... Masa badań zlecenie + jest pęcherzyk 16mm + endometrium 6,5 mm. Tyle z faktów.
Wracam do męża. Rozwód póki co nam nie grozi 😁 Pandemia nic a nic nam nie zagroziła.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 maja 2020, 22:16
Co za piękna pogoda! Szykuje się też wesoły weekend! Zaczynam od jutra 😃 Ciąg dalszy wariacji kwiatowych na tarasie. Jest on duży, częściowo juz umeblowany, są meble z technorattanu, dywany tarasowe, duże jajo- huśtawka, kwiaty na balustrady. Brakuje jeszcze romantycznego oświetlenia - lamp + latarenek drewnianych i jeszcze więcej kwiatów! 😍 Mam jeszcze kilka innych dodatkowych propozycji dekoratorskich ale zobaczę co z nich wykorzystam... 🤔 Takie plany na piątek, a w weekend goście. Bez przesady, kameralnie, ale cieszę się bardzo.
A od kolejnego tygodnia rajd po laboratoriach. Wstępnie podliczyłam koszty i same badania to ok. 2000 zł + inseminacja + wizyty. Będzie ok. 4000 zł ta impreza nas kosztowała. Chce się, to się płaci. Szkoda że pieniądze najprawdopodobniej pójdą w błoto, ale jak nie zaryzykujemy to się nie dowiemy.
Weekend był boski Od dziś ruszamy z badaniami. Dziś jadę na posiew z pochwy + posiew z kanału szyjki. Środa obydwoje na badania krwi - mąż już przeżywa od kilku dni, bo przecież będzie kłucie i musi wejść samodzielnie do gabinetu, a on bardzo, ale to bardzo boi się wszelkich badań, szpitali, i tych co chodzą w białych fartuchach Panowie mają fantazje erotyczne z seksownymi paniami pielęgniarkami...Gdybym taką przebierankę zaserwowała pewnego wieczoru to mój by chyba na zawał padł hahaha
Wracając do badań to jeszcze w piątek mój mąż ma badanie nasienia. Mnie pozostało do umówienia jeszcze usg piersi,ale to już pójdę jak dostanę miesiączki, wtedy jest najbardziej pewne - generalnie 1 faza cyklu. No i by było tego tyle. Ten cykl zachowuje się na prawdę normalnie, to znaczy nie zwracam uwagi na nic. Zawsze w 2 fazie cyklu odstawiałam alkohol , treningi spokojniejsze, prysznice zimniejsze etc W tym cyklu mam to w dupce. Zawierzam już totalnie medycynie. Alkohol był 3 razy w zeszłym tygodniu, co prawda nie jakieś wielkie dawki i to było wino / prosecco ale był, treningi tez 2x po 2 godziny. Mam dość i tak będzie inseminacja a najprawdopodobniej i in vitro, a może i w ogóle nic się nie uda?? Miesiączka za tydzień i będzie to dobry tydzień. W czwartek wolne - nie odmówię alkoholu, dodatkowo zaplanowane 3 treningi - nie zrezygnuje z żadnego.
Badania wykonane. Pozostało jedynie usg piersi. Część wyników już spłynęło - wszystko ok. Na posiewy moje + badanie nasienia z jego posiewem jeszcze czekamy.
Podsumowanie kosztów (zaokrąglone, nie bawię się w grosze) :
Biochemia z krwi - 700 zł
Posiewy moje - 180 zł
Nasienie+posiew - 220 zł
Koszty do tej pory : 1100 zł
Termin miesiączki w okolicach poniedziałku lub wtorku. Luteine i estrofem przyjmuję do jutra włącznie. Testowania nie będzie. Nie mam w zwyczaju. Bardzo rzadko to robię. Wizyta w klinice w okolicy 3 dc - inseminacja będzie na stymulacji letrozolem.
Jestem dumna z męża. 3 raz podszedł do badania nasienia. Pobranie krwi też zniósł dzielnie. Choć nie obyło się bez trzymania za rękę. Panie w laboratorium żartowały że gdyby miały lizaka lub naklejkę to by dostał bo był dzielnym pacjentem 😁 wiem jak bardzo nie lubi i boi się wszelkich badań dlatego jestem Mu bardzo wdzięczna że mimo wszystko bierze to wszystko na klatę. Ach Ci Nasi delikatni Panowie 😍
OK. To mamy weekend. Jest gorąco, jest słonecznie. Trzeba korzystać póki burzy nie ma 😉 a zapowiadają...
Miłego weekendu! 🏖️🌞🍺🍸🎾🧘♀️🚴♀️
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 czerwca 2020, 14:32
Matko 35 cykl starań... Cztery strony zapisane... A miało być pyk pyk do roku i jest dziecko. Tia.
Spłynęły ostatnie badania męża. Ja też już mam wszystko prawie za sobą. Ciągle tylko usg piersi nie zrobione, ale jestem umówiona na środę w przyszłym tygodniu.
Co do wyników moich i męża to jesteśmy po prostu mocarzami... Idealnie zdrowi. I weź tu człowieku wytłumacz sobie czemu w takim razie ciąży brak, po tak długim czasie.
Podsumowanie meza: posiew nasienia B. Dobrze, nasienie : 9 %, ruch szybki a+b 70% w tym A 51%, koncentracja 271 mln. Biochemia ok, brak chorób wenerycznych.
Podsumowanie moje: posiewy z pochwy + kanał: b. Dobrze, cytologia: grupa 1, brak chorób wenerycznych, biochemia ok.
Wczoraj była wizyta w klinice. Będę przyjmowała 2xdziennie po 1 tabl. Letrozolu od 3 do 7 dc, w kolejny piątek monit. Inseminacja zapewne w okolicach 29-30 czerwca. Dokładna decyzja w kolejny piątek.
Koszty suma do tej pory: 1280 zł
Monitoring piątkowy tragiczny jeśli chodzi o endometrium, bo tylko 5,5 mm. Pęcherzyków rokujących 3 więc nieźle. Dziś kolejny monit, endometrium nieźle 8,5 mm, ale za to dorósł z tych trzech tylko jeden - miał 19 mm, reszta padła. W klinice dostałam ovitrelle. Jutro inseminacja,praktycznie w środku dnia więc do pracy nie idę, bo ani to przyjść później, ani się zwolnić.
Nadzieja jest, zawsze jest, mniejsza wieksza ale jest. Jest to pierwsza inseminacja. Więcej nie chcę. Szkoda czasu. Mam świadomość że szansa raczej nikła, ale co ja poradzę że łudzę się mimo wszystko.....
Podsumowane do tej pory koszta : 1500 zł - jutro pewnie dojdzie drugie tyle.
To, że endometrium po owulacji się zmienia to normalna sprawa. Zmienia się na progesteronowe (takie białe na usg) i zmienia też tak jakby swoją gęstość (może to nieprofesjonalne, ale nie wiem jak to inaczej ująć). Mówił mi to prof. w klinice. Może twój wynik endo to: -możliwość złego pomiaru -pomiar podczas skurczu(nie musisz ich czuć) - albo po prostu jak wyżej napisałam Ja zaszłam w ciąże przy endo 5,6 mierzone po owulacji, przed miało coś koło 6,5mm. Także bez paniki, nie skreślaj go. Nie każda kobieta ma książkowe endo, jak samo jak cykle.
Koleżanka wyżej ma rację. Endo zmienia się pod wpływem proga. Twoje jest mimo wszystko ładne. Gdyby było 6mm to można by było dumać. Wiem co czujesz jak co cykl się nie udaje a ma się mnóstwo planów myśli. Dlatego później już na monitoringi nie jeździłam po co aby kasę wydać ehhh
Dziękuję dziewczyny, zawsze to jakieś pocieszenie, ale na serio w cuda średnio wierzę. Przynajmniej się nie rozczaruje. Esperanza, niestety musiałam jechać do kliniki ponieważ była zmiana z ovitrelle na Pregnyl :/ Następnym razem odpuszczę sobie. Szkoda czasu.
Wierzę cały czas, że znajdziecie przyczynę i w końcu się uda. Nie można się poddawać. Chociaż z drugiej strony (i ja też to często słyszę), że jak odpuscisz i zapomnisz to może wydarzyć się wszystko! Ostatnio dowiedziałam się, że po 3-4 latach starań moja znajoma zaszła w ciążę. Dziewczyna już po 30, ma córkę 7 lat i chcieli mieć drugie dziecko. I cały czas coś, najpierw miała toksoplazmoze i powiększone węzły chłonne, co trzeba było bardzo długo leczyć, potem okazało się, że miała zrosty na macicy jakieś, potem miała wielką torbiel na macicy więc po usunięciu znowu 1 rok czekania i też mnóstwo leków. I poddała się. Odpuściła stwierdziła co bedzie to bedzie. I jak to ona powiedziała "wypieła od niechcenia tylek mężowi, bo ona była zmęczona, nie licząc dni płodnych i nawet nie wiedziała kiedy i stało się". Dla mnie jej przypadek jest nadzieją i też przestaję się już nakręcać, próbuję ;)
Aha a druga historia też koleżanki. Napisała do mnie bo widziała, że jestem w dołku zapytała co się stało. Napisałam, że poroniłam a teraz nic się nie udaje cały czas coś nie tak. I ona też opowiedziała mi swój przypadek. Też córka ma już 7 lat i też od 4 lat się starali i nic. Miała 3 poronienia, 2 ciąże pozamaciczne i razem z jedną ciążą usunięto jej cały jajnik i jajowód. Domyślasz się pewnie jak jej i tak małe szanse zmalały jeszcze bardziej. Potem miała jeszcze torbiel i lekarze nie dawali jej nadziei powiedzieli że małe szanse. I powiedziała, że odpuściła zaczęła się relaksować miłością z mężem i pić normalnie alkohol bo wcześniej unikała i napisała do mnie wprost. Że jej synek to prawdziwy cud i nie spodziewała się tego i że się uda. Trzymam mocno kciuki wszystkim staraczkom w końcu się uda! Jak nie naturalnie to dzięki medycynie. Trzymam kciuki 😘✊✊✊
7mm to jest chyba takie minimalne endo aby utrzymać ciążę, więc jakąś tam szansa jest 😉