Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Bromergon chyba działa, piersi nie bolą już tak bardzo i @ przyszła ostatnio po 27 dniach.
Ostatnio wiele się dzieje, nie mam czasu myśleć o dziecku. Stało się trochę przykrych rzeczy.
Moja babcia leży w szpitalu, przeszła ciężką operację. Oby teraz wszystko szło ku lepszemu. No i by chodziła. Jeśli ktoś to czyta, to proszę o modlitwę o zdrowie dla mojej babci i w podziękowaniu za udaną operację.
Ostatnio usłyszałam od jednej dziewczynki, ze chciałaby żebym była chociaż na tydzień jej mamą, bo jestem miła. Zrobiło mi się tak ciepło na sercu. Miałam też kontakt z dziećmi i maluchami i takimi większymi z rodziny. Usłyszałam też wzruszającą historię pary, która zdecydowała się na adopcję.
Jeszcze bardziej umocniło mnie to wszystko. Bardzo bym chciała adoptować dziecko, jeśli się nam nie uda. Chce dać mu dom, jakiego nigdy mogłoby nie mieć, chce dać mu bezpieczeństwo i móc wychować na dobrego człowieka.
Patt tak bardzo Cie rozumiem. Kazdej z nas jest ciezko, zadajemy sobie pytania Dlaczego mnie to dotknelo?!
Ale wierze ze się kiedyś uda nam wazystkim.
xxx
Dziś jestem w takim miejscu, w którym chciałabym powiedzieć światu co dzieje sie w mojej duszy. W duszy kobiety, ktora musi mieć świadomość, ze nie poczuje nigdy pierwszych ruchów swojego dziecka, ani nie zobaczy rosnącego brzuszka. Nie doswiadczy glaskania go przez męża i bliskich, nikt nie bedzie życzył jej szczęśliwego rozwiązania. Chce wykrzyczeć swój ból, który ostatnio doskwiera mi coraz to usilniej.
Każdydy dzień jest dla nas wyzwaniem. Możnaby pomyśleć, ze jak dla każdego, a jednak nie do końca. Wiesz jak zająć sobie dzień po brzegi, byle tylko nie myśleć, nie analizować, nie płakać?
Jestem w miejscu, w którym pogodzilam sie z tym co nas spotkało, a mimo to coraz to bardziej mam ochotę plakac, kiedy dowiaduje sie o kolejnych ciazach w swoim otoczeniu. Coraz mocniej placze słysząc o rodzinach patologicznych, o porzuconych dzieciach.... Coraz mocniej reaguje na krzywdę dzieci. Cdn.
A robiliście seminogram więcej niż raz?
Mój mąż ma to samo więc przeżywamy to samo... Raz głęboki smutek a raz złość a nawet zdarza mi się poczuć wstyd i roję sobie, że niektóre kobiety patrzą na mnie z wyższością - oni nie mogą mieć dziecka...
Robiliśmy wszystkie mozliwe badania a nawet wiece, bo braliśmy udział w takim programie badawczym.... Wszystko w normie... Tylko plemników o prawidłowej budowie brak....
Czytając Twój wpis czytam swoje myśli... Mam takie same odczucia, okropnie boli mnie fakt, że nie doznam tego szczęścia, którego doznają inne kobiety nosząc pod sercem maleństwa....
Dziś jestem w miejscu, w którym wiem, że jesli sie nie uda naturalnie skorzystamy z adopcji. W miejscu, w którym wiem, ze po kocham to dziecko nad życie, ze to bedzie nasze dziecko, nasz aniołek, którego odnajdziemy. Sklamalabym mówiąc, ze nie boli mnie fakt, ze nie poczuje nigdy swojego maleństwa pod swoim sercem, cierpię z tego powodu bardzo mocno, jednak nauczyłam sie pokory i wiem, ze nie zawsze dostajemy od zycia tego czego chcemy. Staram sie pokornie przyjąć to zadanie jakie przede mną stawia Bóg. I pragnę tej adopcji z całego serca.
Owszem. Mimo, że temat ivf nie jest zamknięty. Ale szanse są marne więc zaczęliśmy procedurę ponieważ czas oczekiwania na malucha jest masakrycznie długi.
Jeśli jest tu ktoś kto korzysta z naprotechnologii przy problemie bardziej męskim to dajcie znać do kogo iść.
Ostatnio okazało sie ze mam torbielki na prawym jajniku. Okres powinnam dostać juz dziś a według badania wyglądało na to ze dostane go szybciej. Nie mam go nadal... We wtorek następna wizyta by sprawdzić czy to wraz z okresem znika czy jednak cos sie tworzy. Wyglada na to ze jednak torbieliki zatrzymują trochę @. Biorę bromergon na zbicie prolaktyny a okazuje sie ze ból piersi może być spowodowany torbielami....
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 października 2018, 12:32
Torbielki okazały się być cykliczne, jesczze 3-4 miesiące bromergon po pół tabletki dziennie. W razie spóźniania się miesiączki od razu robić test, i gdyby była ciąża to odstawić bromergon
Działamy
Dopadła mnie choroba i w sumie trochę dobrze, bo potrzebuje odpoczynku i resetu. Za jakieś 9 dni mam mieć @ i strasznie sie przed nia bronie.... Mam wrażenie ze ten okres który za chwile ma przyjść mnie zabije. Przez ta chorobę dodatkowo nie umiem sie postawić na nogi. Chce wierzyć ze sie uda... Ale ciezko mi ostatnio... Zastanawiałam sie czy brać leki, czy lepiej nie, bo co jesli jednak stal sie cud? Mimo, ze gdybym nawet była w ciąży to przecież byłby sam poczateczek i teoretycznie leki nie maja jeszcze wpływu na dziecko w rej fazie...ale to chyba ta chęć za wszelka cenę by tym razem juz sie udało. Mam wrażenie, ze ta moja troska czy wezmę te leki czy lepiej nie, zatrzymuje na dlozej ta ulotna chwile nadziei, zanim zabierze mi ja ten krwawy dzień po raz kolejny.... Próbuje na sile zapamiętać każdy objaw, który mógłby być tez objawem ciąży, by choć przez moment czuć ze mogę być mamą....
Trochę jestem podbudowana... Rozmawiałam z mężem i bardzo mi to pomoglo. Przypomniał mi, ze byłam juz gotowa na adopcje, ze sie cieszylam. Powiedział pieknie, ze przecież nie ważne jak, ważne ze w końcu bedziemy mieli dziecko. A rodzina, no jak jest wpadka to wszyscy sie boja a jak dziecko sie rodzi to sa szczęśliwi i podobnie bedzie jak przyprowadzimy juz dziecko z adopcji. Beda sie cieszyć. Wiele to dla mnie znaczy, bo wiem, ze mam w mężu ogromne wsparcie i ze on tez cierpi, ze razem cierpimy....
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2018, 08:40
Nie jestem w Twojej sytuacji. ale chcialam Ci opowiedziec pewne historie adopcji:) Moj brat pokochal corke 10 letnia swojej zony, jak swoje wlasne dziecko a ona jego z wzajemnoscia i my, cala rodzina takze traktujemy ja jak nasza. Siosta mojej przyjaciolki nie mogla miec dzieci, zachodzila w ciaze, ale wady genetyczne powodowaly, ze rodzila martwe dzieciatka, zdecydowali sie na adopcje i sa wspaniala rodzina, kochaja swoja coreczke nad zycie. Uslyszalam kiedys, ze to dziecko wybiera sobie rodzicow. Rozumiem Cie, ze cierpisz, ze prawdopodobnie nie bedziesz mogla byc w ciazy, ale moze wlasnie gdzies tam jest i czeka na Was dzieciatko samotne i cierpiace tak jak Wy teraz i mozecie mu dac dom, milosc, rodzine a ono jestem pewna odwzajemni Wam to w 100 procentach i wtedy juz nie bedzie mialo znaczenia, ze nie urodzilas go:)
Mama w UK dziekuje ;) masz racje :*
Kiedyś usłyszałam takie słowa, ze kurczę jak dwoje obcych sobie ludzi potrafi sie pokochać to jak tu nie pokochać maleństwa pragnacego tej miłości.
Wiem, ze pokochamy całym sercem. Buziaki dla Ciebie, wzruszylas mnie ;*:*
Masz cudownego męża, dobrze, że się wzajemnie wspieracie. My jeszcze nie jesteśmy w stanie przyjąć do siebie myśli o adopcji, głęboko wierzymy, że gdzieś tam jest nasz z cud, tylko musimy trochę dłużej na niego poczekać.
Ostatnio mialam bardzo ciężki czas, oprócz tego, ze porad nie rozłożyła mnie choroba, to jeszcze mialam trochę stresu.
Sroda-czwartek mam dostać @, czekam na możliwość zrobienia testu. Największym cudem świata byłby pozytywny wynik. Prawda jest taka, ze choćbymśmy nie wiem jak bardzo wmawialy sobie, ze tym razem to nie ma szans to i tak jakoś tak mamy z tylu glowy "a moze wlasnie jednak" i za wszelka cenę chcemy by ta @ nie przyszła wcale. Dla mnie te ostatnie tygodnie sa jednym wielkim klocem stresu. A test najchętniej robiłabym tydzień temu, ale sie wstrzymuje... Jak to potocznie sie mowi "wisi nade mną czarna chmura"
Ostatnio mialam bardzo ciężki czas, oprócz tego, ze porad nie rozłożyła mnie choroba, to jeszcze mialam trochę stresu.
Sroda-czwartek mam dostać @, czekam na możliwość zrobienia testu. Największym cudem świata byłby pozytywny wynik. Prawda jest taka, ze choćbymśmy nie wiem jak bardzo wmawialy sobie, ze tym razem to nie ma szans to i tak jakoś tak mamy z tylu glowy "a moze wlasnie jednak" i za wszelka cenę chcemy by ta @ nie przyszła wcale. Dla mnie te ostatnie tygodnie sa jednym wielkim klocem stresu. A test najchętniej robiłabym tydzień temu, ale sie wstrzymuje... Jak to potocznie sie mowi "wisi nade mną czarna chmura"
Dziś przyszła @, pospieszyla sie.... Nie było mi dane testować... Jestem załamana, wiem, ze musze normalnie funkcjonować, ale mam ochotę przeleżeć cały ten dzień, a najlepiej tydzień w łóżku jedząc czekoladę i przelykajac łzy. Nie mam juz sił...
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2018, 15:23
Jak to jest, ze zaraz po pierwszych najgorszych dniach @ zaczyna wychodzić słońce, znów chcesz żyć i chcesz walczyć. Uśmiechasz sie i patrzysz z nadzieja na lepsze jutro... Jak to jest skonstruowane... No bo chyba każda z nas jest przed @ jest zaniepokojona bo bardzo by chciała by ta @ wredna wcale sie nie pojawiła... A kiedy przyjdzie to w pierwszym i drugim dniu mamy taka żałobę, ze znów nic, ze znów sie nie udało, no i wszystko jest do kitu... A potem znów zapala sie małe światełko nadziei, które rośnie z każdym dniem... Aż do momentu ponownej niepewności. Popadamy w błędne koło, a co najgorsze tylko pozytywny wynik może nas z niego wyciągnąć...
Wiecie, ze to normalnie jest nienormalne :o no ale tak wlasnie sie w nas przecież dzieje... Mamy cel i walczymy o niego jak owoce aż do końca... Nasza nadzieja upada i rodzi sie na nowo...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 listopada 2018, 19:22
fujitsu no właśnie to prawda.... Podobno już po roku starań, a na pewno już po 2 latach para wręcz powinna być pod opieką psychologa. Myślimy sobie jasne co to tam... A kurcze mały procent z takich spotkań korzysta (łącznie ze mną...)
Dawno mnie tu nie było...
Jestem szczęśliwa, bo wielkiej załamce. Nie nastawiam się, dziś powinnam dostać @ i no cóż, czekam na nią. Pewnie, ze przykro bedzie, ale nie nastawiam sie w ogóle, tak mi jest łatwiej, tak jestem weselsza, na swój sposób szczęśliwsza.
Wczoraj zmarł mój wujek jestem tym niesamowicie poruszona. Strasznie mi smutno i przykro...
Decyzja zapadła. Adopcja to nasza droga, której nie mozemy się doczekać, ale podchodzimy do niej ze spokojem. Musimy jeszcze cos rozpocząć i coś zamknąć. I uderzamy z wielka nadzieja i pozytywnym nastawieniem. Jak bede miała czas to podlinkuje fajne filmiki.
A nie próbujcie in vitro? Mamy podobna sytuację więc doskonale Cię rozumie. Półtorej roku i nic. Mąż ma 1% prawidłowych plemnikow ale na razie nam się nie udało.
Decyzja zapadła. Adopcja to nasza droga, której nie mozemy się doczekać, ale podchodzimy do niej ze spokojem. Musimy jeszcze cos rozpocząć i coś zamknąć. I uderzamy z wielka nadzieja i pozytywnym nastawieniem. Jak bede miała czas to podlinkuje fajne filmiki.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.