Kolejna wizyta za mną, mam 12 pęcherzykow po 14-15 mm 🥰 w sobotę kolejna wizyta. Dzisiaj dobrze, że byłam na czczo to miałam zaraz póz wizycie zrobione badanie progesteronu, estradiolu i wszystkie badania z krwi do punkcji. Jeszcze tylko zrobię EKG i powinno być wszystko do punkcji, która wg gin będzie miedzy poniedziałkiem a środa bo jajca rosną jak szalone 🤭🤣 to są emocje, mimo, że w pracy dalej nieciekawie to czuję się jakbym fruwała 🤣 muszę w pracy przygotować wszystko jakby miało mnie nie być w poniedziałek ale to już nieważne, że pewnie dłużej jutro posiedzę, najważniejsze żeby jajka były dojrzałe i żeby się pięknie zapłodnily. Śmieszne mam uczucie, tyle czasu czekałam na to, na stymulację a praktycznie za tydzień, półtora jak wszystko dobrze pójdzie będę miała kropka albo dwa w brzuszku 🥰🥰a wydawało się to takie odległe.
Mam ochotę skakać z radości, tylko jajniki bolą więc poskacze w duchu. 😉
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lipca 2020, 11:40
Dzisiaj gin naliczyła 14 pęcherzykow, w poniedziałek rano punkcja 😱 w 11 dc, szybko to poszło. Pytałam o transfer ale nie mam jednoznacznej odpowiedzi, estradiol z czwartku 2200 a dzisiaj byłam na pobraniu po 8.00 a wizyta o 9.00 i jeszcze nie było wyników jak wychodziłam, ale coś gin mówiła że już jest wysoki i jajniki duże. Mam nadzieję,że będzie świeży transfer. Wiem, że czasami lepiej odczekać cykl, ale jak nie będzie bardzo dużych przeciwskazan to wolałbym żeby był w sobotę. Oczywiście jak będą zarodeczki. Jak uda się i będą 3, to będe miała za pierwszym razem podane 2 zarodki. 🥰
Dzisiaj małż każe mi leżeć i nic nie robić 🤭 boi się żeby jajeczka nie popękały, dobrze że wczoraj były delikatne przytulanki bo dzisiaj gin już zakazała broic z małżem. Śmiałam sie, że tak już będzie przez całą ciążę, że będę leżała a on będzie wszystko robił, ale chyba ta perspektywa go trochę przeraziła bo stwierdził, że może będę się dobrze czuła w ciąży 🤣🤣 Dzisiaj jeszcze zastrzyk na pęknięcie i koniec kłucia brzucha 💪
Za tydzień mogę być już w ciąży...?? 😱😱😍🥰
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2020, 11:41
I po punkcji. Miałam małego stresa rano, nawet nie o sama punkcje ale o to co po punkcji, czy będzie co zapładniać i czy nie dopadnie mnie hiperka. Pobrali 11 kumulusow, po rozmowie z gin i embriologiem jednak zapładniamy 6 komórek (o ile będzie na tyle dojrzałych). Trochę nas zdziwiła ta rozmowa z gin, bo wcześniej przekonywała nas do zapłodnienia tylko 3 komórek🤔 nie mieliśmy z małżem czasu na zastanawianie, ale jednogłośnie stwierdziliśmy, że lepiej zapłodnić 6 bo nie wiadomo ile zostanie do 5 doby, a jak będzie 6 zarodków to później będziemy się zastanawiać co robić.
Po punkcji czuje się ok, boli mnie podbrzusze ale bardziej tak okresowo, na pewno będzie problem z ,, dwojeczka,, bo zawsze tak mam po znieczuleniu, ale już wypiłam białko, zjadłam trochę jajecznicy, wypiłam herbatę i będę się nawadniala, może uda mi się uniknąć hiperki.
Wychodzi na to, że jak będzie co transferować to będziemy mieli transfer w sobotę, troszkę mnie to dziwi bo estradiol z soboty to 4500 pg/ml a z tego co czytałam to jest wskazanie do odroczenia transferu, ale lekarz chyba wie co robi. Dostałam już od dzisiaj duphaston, luteinę, encorton i zastrzyki przeciwzakrzepowe. Trochę boje się encortonu, nie wiem jeszcze w jakiej mam dawce, ale jednak chodzę do pracy a w dobie korony szczególnie jest się narażonym na zarażenie. Znowu muszę zaufac lekarzowi, że wie co robi.
Mam tyle myśli w głowie, analiza musi być cały czas. 🤣 Dobrze, że jesteście dziewczyny i rozwiewacie wątpliwości 🤗
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lipca 2020, 10:10
Bałam się jak będę czuła się w pracy dzisiaj. Ale nie jest źle, muszę tylko pamiętać żeby nie siedzieć zgięta na fotelu bo podbrzusze boli. Zjadłam białkowe śniadanie i wypiłam już 2 l wody z elektrolitami. Rano miałam problem ze zrobieniem siku, ale już jest ok, biegam co chwilę 🤣
Dzwoniłam do kliniki, rozmowa z embriolgiem bardzo szybka, 5 oocytów dzieli się jak na tą chwilę prawidłowo. Kolejny telefon mam wykonać w piątek i wtedy też dowiem się co z zarodkami i zostanie podjęta decyzja czy transfer będzie w sobotę. Troszkę mi się to nie podoba, że nie będę wiedziała do piątku co się dzieje z zarodkami bo w innych klinikach chyba ta informacja jest na bieżąco 🤔 mój małż jest zachwycony, że jest na tą chwilę 5 prawidłowo się dzielących, a ja jestem z tych co zastanawiaja się dlaczego nie 6???🤣🤣 Co się stało z tą jedną komoreczka, czy może tylko 5 było dojrzałych. Oczywiście nie zapytałam bo już tylko w głowie miałam że do piątku nic się nie dowiem 🙄 nie jestem cierpliwa, nic a nic. Zawsze wszystko chce już, na teraz. Może dlatego nie mam problemu z podejmowaniem decyzji w sytuacjach podbramkowych. Co innego jak mam czas na decyzję, wtedy analizuje wszystko 🤣
Małż niepokoi się bardzo, tym że mam encorton, w sumie dla mnie to chyba mała dawka 7.5 mg dziennie, to raczej dawka profilaktyczna. Ale mam styczność z taką liczba ludzi w pracy, że zakazał mi się z nimi witać 🤣 i ręce dezynfekowac co 15 min. Wymyślił że będzie spał w salonie, żeby mnie czymś nie zarazić 🤣🤣🤣
Chcę już piątek 🤨🧐🤨
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lipca 2020, 11:17
Zostalo kilkanaście godzin do informacji na temat naszych zarodków. Staram się trzymać i nie pokazywać jak bardzo się boję czy będzie co transferować 😣 myślę, że jakby po dzisiejszej weryfikacji zarodkow nic nie zostało, to zadzwoniliby do mnie z kliniki, żebym nie czekała do jutra??
Tak sobie tłumacze, jutro wytrzymać do 12.00 będzie bardzo ciężko. Nadal bolą mnie jajniki po punkcji, hmm może odrobinę mniej niż zaraz po punkcji ale bolą, szczególnie podczas aplikowania luteiny aplikatorem, jest miejsce do którego mogę włożyć aplikator a później boli. 🙄 Zastanawiam się oczywiście jak to będzie podczas transferu skoro wkładanie aplikatora boli.
Mam plan, że jeżeli transfer będzie w sobotę to pójdę rano zrobić dla siebie badanie progesteronu, TSH i bthcg (czy jeszcze ovitrell jest we krwi, bo dzisiaj zrobiłam Bobo test i pojawiła się bardzo delikatna kreseczka).
Mój brak cierpliwości spowoduje że bardzo szybko zacznę testować 😁 podziwiam dziewczyny które wytrzymuja do 14 dpt.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2020, 19:51
Nadal mamy 5 zarodków, dwa trochę słabsze ale jutro ostatecznie okaże się ile bedzie zamrożone. Transfer mam na 10.00, tzn na tą godzine mamy być w klinice ale jeszcze spotkanie z embriolgiem i później zabieram dwa nasze skarby do domu 😍 jak uda się i będę w ciąży to ja oszaleje z małżem, nic mi nie wolno, schylić się żeby wyrwać trawę z kamyków, szybko chodzić, napic się kawy, zjeść chipsa a już jak miałam ochotę na lody to wogóle był obrażony, że zjadłam. Do sklepu też nie wolno bo za dużo zarazków, klima w aucie nie ma mowy, spodnie?? Przecież będą uciskać brzuch 🤣Najlepiej żebym leżała, nie ruszała się, jadła warzywa i tylko zdrowe rzeczy i pila wodę 🤣🤣 chociaz nie powiem, dzisiaj z okazji imienin zabrał mnie na sushi, ale pod warunkiem że już ostatni raz. Wiem, że to wynika z troski ale nie wytrzymam 9 miesięcy nic nie robiąc 😉
Osoby, które wiedzą o ivf bardzo nam kibicują, dzisiaj oprócz życzeń dostałam mnóstwo zacisnietych kciuków za jutrzejszy dzień.
W końcu się to dzieje...😍😍
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lipca 2020, 18:32
Dzisiaj i jutro czas na odpoczynek. Pierwsza betę mam zlecona w 7 dpt, ale myślę że na test sikne nieco wcześniej 🤣
Dziękuję dziewczyny za kciuki i proszę żebyście ich jeszcze nie puszczaly. Ja też trzymam kciuki za każdą z Was. 😘
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lipca 2020, 16:26
Dwa dni po transferze, 3 doba, a czuję jakby minęła wieczność, chociaż z drugiej strony czas do testowania się ciągnie 🤣 brzuch boli okresowo, w nocy budzą mnie skurcze, ale biorę magnez i mam nadzieję że to trochę uspokoi te skurcze. Oczywiście internet przeczytany o zagnieżdżaniu blastocysty. Narazie czekam i staram się nie wsłuchiwać w mój organizm. Weekend spędzony głównie na leżakowaniu i małych spacerach. Małż przynosił mi każdy posiłek do łóżka 😍 ale dzisiaj trzeba było wrócic do pracy 😣 wstałam rano jak to określa małż ,,lewa nogą,, tak bez powodu wstałam wkurwiona 😁 nie chce mi się już chodzić do pracy, ale wiem że muszę pokończyć moje projekty i pewnie jak się uda, a nic nie będzie się działo to pójdę na L4 dopiero na początku września 😒 jak to napisałam to mi się humor jeszcze bardziek popsuł. Ale na pewno tym razem powiem od razu szefowibo ciąży, żeby nie był zdziwiony, że np mogę z dnia na dzień pójść na L4.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lipca 2020, 12:59
Czy pisałam wcześniej, że poczekam z testowaniem do piątku 🤔 jeżeli tak to oczywiście nie wytrzymałam, zrobiłam test popołudniu po powrocie z pracy, wypiciu o wysikaniu 3 l wody 🙈 oczywiście na początku jedna kreska, ale jak chciałam wyrzucić po kilkunastu minutach to okazało się że majaczy cień cienia. Oczywiście nie byłabym sobą jakbym nie zaczęła piszczeć i wołać małża ( prawie 40 letnia baba 🤣), który nie wiedząc co się dzieje wpadł z poślizgiem do łazienki. I pokazuje mu ten test o wypycham z łazienki żeby poszedł do światła dziennego i potwierdził czy jest cien cienia. I nawet on widzi 🙈🙈 oczywiście potem udawałam że mnie to nie rusza i jeszcze mówię że to może być błąd i sikaniec oszukanie. To mnie opieprzyl że po co robię testy a później mówię że to może pomyłka. Ja wiem że tak może być, ostatnio dużo się naczytałam p dziewczynach które miały 2 kreseczki a okazało się później że to był fake. No ale na tą chwilę mam dwie kreseczki ,💕😍 został mi jeden test a już za późno dzisiaj na betę więc pojechałam do apteki i kupiłam 5 testów 😁 Postaram się z beta wytrzymać do soboty o zrobić odrazu progesteron i TSH. Błagam niech jutro ta kreseczka bedzie bardziej wyraźna 🙏🙏🙏
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 lipca 2020, 19:06
Wstalam dzisiaj z nastawieniem bojowym, że jak znowu będę musiala na siłę wypatrywać drugiej kreseczki to jadę w tajemnicy przed malżem na betę. Ale kreseczka, mimo że dalej jasna pojawiła się praktycznie zaraz i jest widoczna nawet bez rozbrajania testu na czynniki pierwsze. Malż studzi mój zapał, mimo że widzi ciemniejące kreseczki i cieszy się bardzo to chce wynik bety. Ja z jednej strony cieszę się, wierzę że się udało ale zarówno sama sobie jak i malżowi powtarzam, że to dopiero początek, że jeszcze tyle przed nami: weryfikacje bety co dwa dni, oczekiwanie na serduszko, sprawdzenie przede wszystkim czy jest jeden kropek czy dwukropek😉 i tak będzie strach i stres przed każdą wizyta. Ale kolejny etap został zakończony, jutro i e kolejnych dniach okaże się na ile pozytywnie. Martwi mnie trochę dzisiejszy dzień w pracy, szczególnie to że nie będę mogła wziąć zastrzyku o stałej porze a pewnie dopiero 3 h później. Mam nadzieję że to nic nie zaburzy, resztę leków spakuje że sobą. Z chęcią już bym siedziała na L4. Wstrzymuje mnie świadomość, że pozytywnia beta to jeszcze nie ciąża dla lekarza i muszę czekać aż zostanie ,, oficjalnie założona karta ciąży. Ale już niedługo. 🙏🍀🍀
I koniec szczęścia 😭😭 w sobotę, w 7 dpt pojechałam na bthcg i było 19,15 miu/ml. I wiem że to na pewno nie było po ovitrell bo robiłam specjalnie w dniu transferu i beta była 4. Ten wynik mocno mnie zdziwił bo w tym dniu większość bet jest już ok 40-50, ale zrzuciłam to na późną implantację, chociaż w głębi serca widziałam, że raczej nic z tego 😟 jednak z nadzieją pojechałam dzisiaj zrobić kolejna betę i wynik mnie zalamal, jest 12,38 miu/ml. Wszyscy mi mówią żeby powtórzyć w środę bo podane byly dwa kropki , więc może oba się zagnieździly a później jeden obumarł i dlatego beta spadła ale może jeszcze odbije.... Nie wierzę w to niestety, może malutenka iskierka się tli i nie odstawiam leków, zresztą w klinice też kazaly nie odtawiac. Tylko że klinika może myśleć że pierwszy wynik był zafałszowany po ovitrell a ja wiem że tak nie było. 😟😟 Płakać narazie nie mogę, jestem w pracy ale wiem, że już pewnie nie będę płakała. To kolejna strata, i chyba się uodparnianiam. Wiem, że jest mnóstwo dziewczyn, które mają dużo gorsze doświadczenia i więcej strat za sobą. Jakiś plan już zaczynam sobie układać, i chyba podejdziemy do następnego transferu w następnym cyklu. Małż chce podać znowu dwa zarodki, ale dla mnie to nie na sensu. Zostały 3 a nie wiadomo czy kolejny transfer się uda i to są 3 szanse, przy podaniu 2 mamy tylko dwie szansę.
Wiem, że dzisiejszy wpis jest chaotyczny ale mam taką sieczkę w głowie jakiej dawno nie miałam.
Z chęcia rzuciłbym wszystko i wyjechała na tydzień.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 sierpnia 2020, 12:31
Beta dzisiaj 2,06. 😰 Odstawiam leki, czekam na @ i po @ wizyta w klinice. Na październik jestem zapisana na listę rezerwowa do dc Paśnika do Łodzi. I tak naprawdę nie wiem co robić, z jednej strony chciałabym podejść jak najszybciej do drugiego transferu, bo boje sie że za chwilę zamknął znowu klinik w związku z korona, a z drugiej jak się nie uda to stracę kolejny zarodek, a może przyczyna tkwi w immunologii i ile razy bym nie podchodzila to i tak beta spadnir po kilku dniach. Mam teraz takie przemyślenie, że jakbym zrobiła betę w 14 dpt to nawet bym nie wiedziała, że coś ruszyło. A już wcześniej pisałam że po IUI badałam betę dokładnie po 14 dniach bo tak chciala klinika, jakbym może zbadała wcześniej to już wtedy wyszłoby że beta rosnie a potem spada 😟 dzisiaj mam luz od wszystkich narzuconych sobie zakazow i nakazów, pije wino i zagryzam ciastkami czekoladowymi, zaraz wjadą chipsy na pewno nie bezglutenowowe 😁 nawet małż mnie nie upomina, że chyba nie powinnam tego jeść. On też to przeżywa ale na swój sposób, uważa że na pewno się uda i dobrze że mamy jeszcze 3 zarodki ( no właśnie a miało być zapłodnione tylko 3 komórki zgodnie z sugestia lekarza, dobrze że zaplodnilismy 6). Na pytanie co dalej robimy małż mi odpowiedział: a jak Ty chcesz?? Ale to nie jest kurwa jak ja chcę, bo to ma być nasza wspólna decyzja. Ale zdaje sobie sprawę,że on mimo szczerych chęci nie ma pojęcia o immuno, ciążach biochemicznych i innych rzeczach o których ja od pół roku czytam codziennie. Więc decyzję podejmę sama, ale to będzie ,,nasza,, decyzja.
🍷🍷🍷 Najlepszego
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 sierpnia 2020, 17:14
Po pozytywnym teście ciążowym odinstalowalam z tel apke do zapisywania cykli, bo cały czas pokazywała mi że zapomnialam zaznaczyć 1 dc. No więc dzisiaj zainstalowałam ją znowu 😒 myślałam, że psychicznie jest ok po tym co się stało, ale dzisiaj jak staliśmy w kościele do mojego małża podbiegło obce dziecko na oko 2 letnie z płaczem i wyciągnęło ręce żeby je podniósł, mój małż wziął na ręce to dziecko i oddał mamie a mi się oczy zaszklily. Akurat dzisiaj taka sytuacja a u mnie 1 dc, bolesny i mocny. Nie mam jakoś siły wrócić do reżimów jedzeniowych, niby staram się jeść bezglutenowowo ale wczoraj zjadłam ciasto, wypiłam piwo. Muszę się znowu zebrać do tej diety, jeżeli ma to pomóc w dążeniu do celu. Jutro zadzwonię do kliniki i umówie się na czwartek na wizytę, chociaz nie wiem czy to ma sens, będzie 5 dc a zazwyczaj miałam @ 7 dni i czy cokolwiek mi gin powie. Ale chce już wiedzieć na czym stoję, co robimy dalej. Czy ma jakiś plan, czy chce coś zmienić, zbadać.
Urlop znowu się przesuwa, może pójdę pod koniec września, ale już przestaje w to wierzyć 😒 dzisiaj dzień doła 😒
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 sierpnia 2020, 19:52
Źle przechodzę tą @, brzuch boli bardzo, skurcze mam okropne, i o ile tego się spodziewalam to nie spodziewałam się takiego bólu głowy. Od nocy z niedzieli na poniedziałek głowa boli mnie migrenowo, ból umiejscowil się w lewej skroni i oku, już bardzo dawno głowa mnie tak nie bolała i tak długo. Nie pomaga ibuprom, nawet wczoraj wziełam ketonal i tylko mnie przymulil, zasnęłam o 20.30. Dzisiaj od rana znowu ból,że ciężko się skupić w pracy a temperatura też nie sprzyja.
Rozmawialam z kilkoma koleżankami, które miały problem z zajściem w ciążę, niektóre po ivf, niektórym udało się naturalnie po wlewach z accofilu i wszystkie odradzają mi podejście do kolejnego transferu bez badań. I sama już nie wiem co robić, z jednej strony mamy 3 mrozaczki ale to nie jest jakaś super ilość, ale czekanie na kolejne wyniki, wizyty to znowu niewiadoma co do tego czy nie zamkną klinik, znowu musielibyśmy robić wszystkie badania a ja mam jakąś taka mała nadzieję że może tym razem zaskoczy bo niby transfery z mrozaczkow są bardziej skuteczne. Nie wiem, sama nie wiem co robić.🙄🙄
Telefon do kliniki pozwolił rozwiać wątpliwości co do tego czy robić w tym cyklu transfer. Mojej gin nie ma i wizytę mam teraz 20.08 a to będzie 12 dc więc z tego co wiem to już pozamiatane. Przynajmniej dowiem się czy rosnie jakiś pęcherzyk. W tym tygodniu zamówie chyba pakiet na kir dla mnie i hlac dla małża. I tak na wynik czeka się ok 2 tygodni, i może zrobię kilka badań.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2020, 19:38
Po wizycie, jeden jajnik się zregenerowal a drugi jeszcze nie do końca. Jest pęcherzyk 13 mm, kolejna wizyta 01.09, kriotransfer pewnie pod koniec września po kolejnym okresie, wszystko zależy od cyklu a u mnie to różnie z długością cyklu bywa. Z tego co zrozumiałam to na cyklu naturalnym, chociaż do końca nie wiem co to znaczy.Gin powiedziała, że byliśmy ,, pewniakami,, że się uda, kazała szukać przyczyn w immunologii, co ciekawe pytała jak się czułam po transferze, nie wiem czy tutaj to pisałam, ale wg mnie organizm ,, zachowywal,, się jakby chciał zwalczyć chorobę, strasznie się pocilam, dosłownie oblewały mnie poty (wtedy testy wychodziły pozytywne), powiedziałam to gin i ona mówiła że możliwe że organizm ,,walczył,, z zarodkiem. Dała mi namiar na immunologia, o którym już słyszałam i wiem ile czeka się do niego na wizyte. Dzwonilam więc do rejestracji z nastawieniem że pewnie wizyta, jak dobrze pójdzie to będzie be drugiej połowie września, a okazało się że ktoś właśnie zrezygnowal z wizyty i jadę w sobotę 😍 myślałam że będę już miała na wizytę wyniki kir swoje i hlac małża, ale dopiero we wtorek dotarły do labo i czeka się dwa tygodnie na wynik, miałam też zrobić kilka badań przed wizytą na własną rękę żeby już z czymś jechać, ale już nie zdążę. Może to i dobrze, immunolog sam zleci co trzeba zrobić. Żeby tylko zdązyc z wdrożeniem leczenia jak wyjdzie coś nie tak przed kolejnym transferem.
Jak pisałam wcześniej urlopu znowu teraz nie dostanę, więc małż wymyślił że pojedziemy że znajomymi w góry na 2-3 dni ( tyle może uda mi się wyprosić urlopu). Wszystko zaplanowali, a teraz okazało bsie że kolejna wizyta wypada dokładnie w drugim dniu wyjazdu 😁 naszym priorytetem jest bobas, więc małż obdzwonił wszystkich, że przyjedziemy popołudniu po wizycie, a ja właśnie dowiedziałam sie ze w tym dniu, muszę przyjść na popołudnie do pracy. 😁 I już popołudniu nie wyjedziemy. Ale będę jeszcze coś kombinować z zastępstwem, może się uda. Ale czasami mam wrażenie, że wszystko przeciwko mnie. Naprawdę, tak się wszystko układa żeby nie było za prosto, za łatwo.
Ale cieszę się że znowu coś będziemy działać w stronę zajścia w ciążę. Oby w końcu skutecznie. 🙏🙏
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2020, 14:51
Okazuje się że jednak nie zawsze wszystko jest przeciwko mnie ( ostatnie zdania wcześniejszego posta) 😉. Po wizycie u gin umówiłam się do immunologa, już na wizycie okazało się, że naprawdę miałam dużo szczęścia że w ciągu dwóch dni miałam wizytę. Doktor przyjmuje raz w miesiącu i nie ma określonych dni wizyt. Sama wizyta, mimo że opóźniona była według mnie ok. Doktor zrobił wywiad, zbadał mnie i przejrzał każda kartkę z segregatora z wynikami moimi i małża. Był zadowolony, że mamy kilka badań zrobionych i zlecił jeszcze w sumie 5, które i tak miałam w planie zrobić ( przeciwciala alloMLR i test mikrocytotoksycznosci, test cytotoksyczności komórek NK, przeciwciała przeciwko antygenom łożyska i przeciwplemnikowe. Dwa ostatnie zrobię w diagnostyce ( koszt ok 180 zł), a pozostałe dr kazał się umówić do gyncentrum. Dzisiaj umówiłam się na 22 października 😕 najpierw termin mnie zaskoczył ale później przeliczyłam że to będzie ok 11 tygodni po poronieniu a dr mówił że te pierwsze badania można zrobić 10 tygodni po poronieniu żeby były wiarygodne. Później czekanie ok 14 dni na wyniki z gyncentrum i dopiero wizyta u immunologa. Doktor odradził mi transfer bez wyników badań zleconych przez niego. Ale taka decyzję już sama podjęłam, że szkoda pieniędzy a przede wszystkim pakować w siebie znowu leki jakby miało się nie udać. A jak sytuacja powtórzyłaby się i znowu bylaby cb to na wykonanie zleconych badań znowu musiałabym czekać. Więc policzylam sobie że przy dużym szczęściu w postaci szybkiej wizyty z wynikami u immunologa i współpracy mojego organizmu transfer będzie pod koniec listopada. 3 miesiące czekania, nie tak to wszystko miało wyglądać 😟Kolejna wizyta u gin w 24 dniu cyklu, przynajmniej sprawdzi czy pęcherzyk pękł.
Narazie kolejna dobra informacja jest taka, że dostanę 3 dni urlopu w przyszłym tygodniu 😍 a na weekend jedziemy na Runmageddon 🙈 oby zeszły mi zakwasy po wczorajszej wycieczce w Bieszczady i żebym się nie rozchorowala, bo przemoczylo nas do ostatniej nitki. Pół trasy lało aż mi z nosa woda kapała. Ale było fajnie, lubię takie fizyczne zmęczenie, przynajmniej w tym mnie moje ciało słucha,że daje radę w różnych ekstremalnych sytuacjach 😉 jeszcze jakby zechcialo współpracować w stworzeniu małego człowieczka 🤩
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2020, 17:02
Mam już wyniki badań p/c p. antygenom łożyska i p. plemnikowe, są ujemne. Kir wyszedł bx, więc ponoć dobry i mam wszystkie te najważniejsze Kiry implantacyjne, oczywiście wynik do interpretacji dla lekarza. Ale dziewczyny na forum i Internety mówią że to nie tutaj jest problem. Wczoraj byłam u gin, zrobiła USG, jajniki już doszły do siebie, wypełniliśmy wszystkie dokumenty do crio ale powiedziałam gin że immunolog zlecił mi badania i dopiero po wynikach i wizycie u immuno mam zgłosić się przed owulacja w celu przygotowania się do crio. Gin powiedziała, że zastosuje się do zaleceń immuno i wszystko świetnie, tylko co jak tutaj nic nie wyjdzie?? Czego szukać dalej?? Wybieram się jeszcze do rodzinnego, po skierowanie na krzywe, chociaż narazie odkładam to w czasie. Więc jak chodzi o starania to znowu nic się nie będzie działo. Zostało mi kilka testów owulacyjnych i o dziwo teraz wyszły pięknie, byla mocna kreseczka w piątek popołudniu i wtedy było ❤️, chciałam w sobotę znowu małża zbałamucić ale bolała go głowa 😁🤣 więc odpuściłam, bo już nie chcę robić wszystkiego po ,,te dni,, ale oczywiście w głowie jest myśl, że może akurat się uda 🙄 ta nadzieja chyba nigdy się nie skończy.
Na weekendzie przebiegliśmy z małżem Runmageddon, było super, trasa dłuższa niż dwa lata temu, ale moja kondycja to porażka, ale w sumie odpuściłam treningi od stymulacji, później transfer, ciaza biochemiczna, oczekiwanie na @. Ale daliśmy radę, to nic że mam siniko krwiaki i wyglądam jakby mnie ktoś pobił ( gin ani słowem nie skomentowala podczas badania moje krwiaczki na udach i ogromne siniaki na kolanach 😅).
Od wczoraj wieczorem jesteśmy w zakopcu, niestety jutro już powrót. W pracy coraz więcej obowiązków, oczywiście bez dodatkowej kasy. Chyba czasami lepiej udawać że czegoś się nie potrafi i dają spokój, a jak zobaczą że dajesz radę to będą dorzucac kolejne rzeczy. 🙄 Urlop?? Chyba w tym roku już nawet nie będę planowala, ze może się uda się pójść w kolejnym miesiącu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 września 2020, 08:48
Chwilę nie pisałam, ale w sumie nie było o czym. Na urlopie dalej nie byłam i w najbliższym czasie nie pójdę. W pracy bez zmian, stres mnie zjada, praca śni mi się po nocach 😟 ale dzień za dniem jakoś leci.
Zaczęłam drugi cykl po nieudanym transferze, i o ile pierwszy po cb był bolesny, tak wczoraj ból był nie do opisania, ból brzucha i głowy, 4 tabletki nie pomogły, dzisiaj wstałam dalej z bólem głowy i brzucha więc w ruch poszły mocniejsze leki żeby przeżyć w pracy. Wczoraj leżałam zwinięta cały wieczór i z bólu oblewały mnie poty, ubrana byłam w dresy, leżałam pod kocem i kołdra a bylo mi strasznie zimno, czoło zimne ale z kroplami potu. Dziwne uczucie.🥶
W przyszłym tygodniu badania immuno w gyncentrum, teraz mam stresa czy nie odwołają z powodu korony. Tyle czekamy na te badania i już tak jest blisko kolejnego kroku, który przybliży nas do transferu, że chyba się załamie jak w ostatniej chwili odwołają. Ale nie pozostaje nic innego jak czekać.
Rzadziej tutaj zaglądam, na forum same nowe nicki i jak w każdym miesiącu są osoby którym się udało ale też takie które muszą walczyć dalej. Wrócę pewnie do udzielania się na forum jak będę miała pewność kiedy podchodźmy do transferu, jakoś łatwiej mi będzie to wszystko przeżywać. Chociaz jakoś opadly we mnie te emocje związane z in vitro. I chyba jakbym nie miała mrozakow, to zakończyłoby się to na jednej procedurze. Mam takie dni, że tracę nadzieję że kiedykolwiek się uda, w przyszłym tygodniu kończę 38 lat. Jak nie teraz to kiedy będę w ciąży??? Czas nie działa na moją korzyść 😰
Jeszcze 4 dni do badań immuno. Codziennie czytam o ilości zarażonych, obostrzeniach i czerwonych strefach. Oby tylko nie zamknęli klinik 🙏 pewnie jest to z mojej strony egoistyczne pragnienie w tych czasach, ale dla nas to kolejny ważny krok do celu: drugiego transferu. Trzymajcie kciuki, żebym mogła wrócić po mój zarodeczek jeszcze w tym roku, z konkretnym planem działania i diagnoza 🙏🙏
Udało mi zarejestrować do immunologa na 7 listopada 🥳🥳 na wyniki jutrzejszych badań immuno, z tego co udało mi się wyczytać czeka się ok 14 dni, więc ok 05-06 listopada powinny byc. 🙈 Jak narazie układa się to bardzo dobrze, aż się boję co będzie dalej. Już mam scenariusz w kalendarzu zaplanowany. Wizyta u immunologa zaplanowana na 7.11, w razie braku wyników przyjmuje jeszcze 17.11, ale też jestem zapisana do docenta do łodzi na 18.11. W przypadku jakby na wizycie ,, mój,, immunolog skierował mnie do docenta, to nie będę już musiala czekać tylko hyc od razu pojadę do Łodzi. Kolejny okres zapowiada się na 16.11, i to też byłoby idealnie bo już po wizytach u immunologa( o ile nie wyjdzie po drodze konieczność kolejnych badań). I patrząc dalej 😅 wizytę w klinice mogłabym zaplanować na ok 9 dc ( owulację miałam niby ok 17-18 dc), i przygotowywac się do transferu 😍 Pięknie to sobie ułożyłam 🙈🙈 później oczywiście pozytywna beta i piękna ciąża 😍😍 rozmarzylam się.
Jutro odhaczamy kolejny punkt na liście. Oczywiście próbowałam dodzwonić się do gyncentrum czy wizyta aktualna ale nikt nie odbiera 🙄 no nic, pojedziemy na pewno. Najwyżej bedziemy mieli wycieczkę do KRK z wizytą w Ikei. Nie wiem skąd u mnie ten dobry humor, chyba z tego że mam jutro 1 dzień urlopu.🙈😂
Edit: oddzwonili z gyncentrum potwierdzić jutrzejsze badania 🥳
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2020, 15:58
Czas do stymulacji i in vitro wlecze się niemiłosiernie a jak już w końcu nadchodzi czas to wizyta za wizytą i człowiek zanim się obejrzy to już 😳 trzymam kciuki!
🍀🍀🍀
jak juz ruszasz ze stymulacja to juz potem wszystko leci szybko. Mi Covid- 19 opznil transfer ale Tobie juz nie przeszkodzi teraz. Kciuki za piekne komorki.
Powodzenia!