Smutek i zwątpienie trwały chwilę, wyładowałam stres podczas godzinnych ćwiczeń na orbitreku. Nie poddam się, wiem, że się uda,będę w ciąży i urodzę upragnione maleństwo.
Miałam mieć wizytę u mojej gin 23.03, ale ponieważ @ przyszła wcześniej, to wizytę miałabym w połowie cyklu albo i później. Zadzwoniłam do gin, powiedziałam o co chodzi, więc kazała przyjechać w środę 16.03 na 18.45, to będzie 6dc, więc mam nadzieję, że zaczniemy sprawdzać o co chodzi i co można zrobić, a oprócz tego, to i tak wiem, że zajście w ciążę to często łut szczęścia i cud. Oprócz badań zdam się i na to,przestaję mierzyć temperatury i sprawdzać wykres, wyliczać dni, stawiam na spontan jeśli chodzi o seks.I wierzę, że będzie dobrze, nie tylko u mnie, ale u Was - Kasiu, Leno i u wszystkich, których podczytywałam pomiętniki, będzie dobrze.
- kiedy się ostatnio widziałyśmy pani Moniko?
- na koniec grudnia, już 4 miesiące próbuję zajść w ciążę i nie udaje się, teraz zaczynam 5 cykl...
- hm, 4 miesiace...to jeszcze malutko, szczególnie kiedy bardzo chce się być w ciąży, to tak to jest...
tutaj pokazałam wszystkie swoje badania tzn:morfologię z rozmazem, glukozę, progesteron bez brania luteiny i ten wysoki po luteinie, tsh, ft3, ft4, LH i resztę z hormonów, które sama porobiłam
- ma pani idealne wyniki, tutaj nie ma się do czego przyczepić, ale proszę więcej nie brać luteiny, bo niepotrzebnie podnosi pani progesteron, który bez niej jest naprawdę dobry, no ale zrobimy usg....no pani Moniko, bardzo ładnie wszystko wygląda, będzie owulacja, ładnie rosną dwa pęcherzyki
- no to o co chodzi, jak tak ładnie wszystko wygląda, a ja nie zachodzę???
- proszę przestać się tak wkręcać, zakaz mierzenia temperatur, zakaz wyliczeń, po prostu współżyć co 2 - 3 dzień, jeśli chcecie częściej to ok....
- ooo nie, częściej to nie chcemy...
- no to co 3 dni, proszę nie robić już żadnych badań, daję pani czas do końca lata, jak nie zajdzie pani, to proszę przyjechać we wrześniu
- jak to we wrześniu???przecież ja będę miała już 39 lat, nie mogę tak czekać....
- może pani czekać i spokojnie działać, bez nakręcania się, wiek naprawdę jest ok na kolejne dziecko, przecież pani nie leczy się na bezpłodność, tylko ma pani za bardzo to w głowie poukładane, że już teraz, naprawdę będzie dobrze, proszę tylko teraz brać Inofolic albo Inofem
- a ja jeszcze biorę....i tutaj wymieniłąm skłąd witamin, które biorę, na co pani doktor
- to ja zakazuję pani faszerować się tym wszystkim, proszę brać tylko to co teraz zaleciłam, odstawić wszystkie sztuczne witaminy, proszę zmienić myślenie, zająć się czymś co panią pochłonie, tak żeby zapomniała pani o tym wyliczaniu i zachodzeniu bo taka blokada w pani przypadku jest najgorsza.
No i tyle, jak zajdę mam przyjechać od razu, jak nie zajdę to we wrześniu...
Coooo we wrześniuuuu, łosz szlag by to, jak to tyle czekać????
Nie wkręcać się w zachodzenie????że niby jak będę miała być w ciąży to będę???
Że bez monitoringu, nie sprawdzimy czy pęcherzyki pękają, niczego nie będę brała, bo po co faszerować się chemią???? A jak nie zajdę do września...to tyle straconego czasu???
Ojjj jestem oporna na takie zmiany nastawienia z pesymizmu, szczególnie kiedy coś się nie udaje, na nagły mega optymizm...
Ale skoro tak, skoro jak będę miała być w ciąży to będę, ale nie teraz kiedy już chcę, nie teraz kiedy tak się nastawiam, sprawdzam...to może trzeba dać łepetynie na luz??? Przecież cóż mogę teraz zrobić jeszcze???może w moim przypadku potrzebny jest czas i luz???A ja się nakręcam jak durna, tyle razy czułam już objawy...i po jaką cholerę??a po taką, że nawbijałam sobie w ten durny łeb, że to już teraz...A to widocznie nie teraz, nie kiedy tylko o tym myślę
Mam dwa wyjścia:
1. spróbuję wyluzować, nie będę wyliczała dni na zachodzenie, tylko tak po prostu, żadnego mierzenia temperatur bo i po cholerę, przestawię myślenie na ćwiczenia - odchudzanie, idzie wiosna, więc będę dalej upiększałą ogród, będę nasadzała dużooo krzewów i drzewek ....i z wiarą i nadzieją, optymistycznie tak po cichutku będę czekała, liczyła, że do września się uda. Uda się na pewno, no bo dlaczego miałoby się nie udać???
albo
2. pójdę do tego lekarza, co zalecił mi luteinę, która tak podwindowała mi progesteron, który i tak nie przyczynił się do zaciążenia, będę sprawdzała, czy pękają pęcherzyki no i może coś mi da, na przystymulowanie itp.
Zdaję sobie sprawę z roli psychiki, zwłaszcza z blokady jaką można sobie zafundować negatywnym myśleniem lub dowalaniem się...wiem, że muszę wyluzować, wybiorę ten wariant, który podpowie mi serce i rozum...A wy dziewczyny co tym sądzicie, co byście mi doradziły?
Mąż oczywiście popiera panią gin, nie chce ze mną rozmawiać o moim pesymistycznym nastawieniu do zachodzenia, on ciągle powtarza, że się uda, kiedy ja odpuszczę, kiedy przestanę się tak wkręcąć, jak zaczęłam znowu mówić o tym, to się denerwuje. Koleżanki pozachodziły w kolejne ciąże, co dwa miesiące, dowiaduję się, że któraś jest w ciąży, nawet moja pani gin, jest w ciąży z drugim dzieckiem, a ma z 43 lata...więc pozostają mi zapiski w pamiętniku...i wybranie właściwego wariantu postępowania.
A na gardło mam zwolnienie do poniedziałku i do kontroli.Dziewczyny piszcie, co sądzicie. Dobranoc.
Zelmo - bardzo trafnie to jęłaś "myśl o ciąży, ale oprócz tego nie odpuszczaj życia" - o to właśnie chodzi
Noc miałam długą na przemyślenia, a teraz gdy zawiozłam dzieci do szkoły, mąż w pracy, mam czas tylko dla siebie - chociaż chwilkę, bo przecież samo w domu się nie zrobi, ale czas na przemyślenia jest, a z tych przemyśleń, takie oto plany i postanowienia:
1. Koniec mierzenia temp i zastanawiania się "który to dzień cyklu i czy to teraz lepiej się poprzytulać, czy może za dwa dni" - po prostu chcę korzystać z tych przyjemności, kiedy nam się będzie chciało ....noooo ale to nie tak "hop siup" - z pewnością będzie "nam się chciało w okolicy tych magicznych dni"
2. Idzie wiosna, więc czas zacząć prace ogrodowe, czyli zaraz po świętach jedziemy po krzewy i drzewka - działkę mam bardzo dużą, więc i miejsca na nowe nasadzanie sporo plus zamawiam korę, żeby dokończyć to, co zaczęłam jesienią
3. Słonko przyświeciło to i dojrzałam, że oprócz malowania salonu - bo od kominka usyfiony jest sufit, trzeba pomalować kuchnię z jadalnią - zresztą tutaj to mam jeszcze kilka pomysłów na zmiany, więc tak do końca lata zejdzie. Ech, w domu i koło domu to mam jeszcze sporo pomysłów, więc dobrze kilka chociaż zrealizować, zanim będę z brzuszkiem
4. Skoro mąż biega w półmaratonach i szykuje się do maratonu - ja nie będę siedziała i obżerała się orzeszkami i patrzyła jak mi dupsko rośnie, tylko czas zabrać się za większą dawkę ruchu, a wiosna jest do tych poczynań idealna
5. I tak jak napisała Rutelka - monitoring ewentualnie w okolicach lipca, bo jakbym polazła teraz i posłuchała czy pęcherzyki pękają, a raczej tak, bo byłam na pojedynczym usg w grudniu i marcu - to nic tam nie było takiego, co by wskazywało, że porobiły się z tych pęcherzyków torbiele czy inne cholerstwo ... to tylko bym się wkręcała i szybciutko miała objawy ciążowe
6. Żyć z wiarą i nadzieją, nie załamywać się i nakręcać, że teraz to pewnie i tak nie wyjdzie, nie uda się - tyle już kiedyś poczytałam o tym ,żeby nie wciskać sobie słowa "nie"- będzie, kiedyś się uda, tylko trzeba jeszcze troszkę czasu.
7. Przestanę co chwilę mówić mężowi o zachodzeniu, o tym, że coś robię właśnie po to, żeby zajść w ciążę
Tak, więc tyle z tych moich przemyśleń, zajęć i pracy jest sporo, nie brakuje mi zapełnienia luki w wolnych chwilach, a jak trzeba będzie to jeszcze dołożę
Dopisuję jeszcze do wpisu Elari bo teraz doczytałam - tak, to też czyli zdrowe odżywianie zamierzam wprowadzić po raz kolejny, ale jednak wprowadzę - warzywa, owoce, kiełki no i oczywiście nadal bez cukru, a przynajmniej dużoooo mniej, bo nie pisałam, ale sporo go odstawiłam i dosyć długo wytrwałam bez wafelków i ciasteczek i bardzo dobrze się z tym czułam, cukru do słodzenia nie używam od stycznia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 marca 2016, 09:41
Samopoczucie trochę jakieś kiepskie, nie wiem czy tak działa na mnie Inofem, a może w połączeniu z ziołami ojca Sroki daje jakieś takie dziwne samopoczucie?
Nie liczę dni, nie wiem który mam dzień cyklu, nie mierzę temperatury od tego cyklu w ogóle, nawet nie wiem czy miałam owulację w tym cyklu, nie zbyt się na tym skupiałam, ale i objawów jako takich bólowych nie miałam...Może to i lepiej, aczkolwiek nadzieję i pragnienie mam, ale staram się tak na tym nie skupiać. Najpierw były plany świąteczne, teraz już planuje prace wiosenne w ogrodzie i w domu.I czekam z wiarą i nadzieją, że do końca czerwca się uda.
Wszystkim dziewczynom, które zaglądają do mnie życzę wszelkiej pomyślności, wiary i nadziei, spełnienia tego wielkiego marzenia. Wszystkim mamusiom - dużo siły, cierpliwości i wszelkich łask Bożych by cieszyć się macierzyństwem, które już zaistniało, a tym dziewczynom, które czekają na spełnienie tego cudu - by spełnił się jak najszybciej, łask Bożych na spełnienie cudu macierzyństwa. Wesołego Alleluja!
W takich momentach, przychodzi mi do głowy tylko takie pytanie...myśl, nie wiem, czy do siebie, czy do Boga - "dlaczego tam, gdzie dziecko wcale nie jest cudem, nie jest tak bardzo wyczekiwanym spełnieniem marzenia, tylko jest balastem, ciężarem - wystarczy seks i bach, jest ciąża, a kiedy pragnie się dziecka, wyczekuje go - seks i miłość to za mało...musi być nadzieja, wiara, wyczekiwanie i zwątpienie, dlaczego??? Nikt mi wmówi, że między nastolatkami albo tam gdzie jest alkohol i patologia, gwałt, jest tak wielka miłość i pragnienie dziecka, że właśnie tam Ono się pojawia. Co jest grane, dlaczego tak jest???
Nie mierzyłam temperatury, nie robiłam testów owu, nie sprawdzałam dni, nie wyliczałam...zajęłam się innymi sprawami, nadal ćwiczę na orbitreku, od kilku dni rower i kijki, ale to widocznie za mała zmiana. A może jeszcze potrzeba czasu, tak jak mówiła moja gin, tylko jak długo? Ile jeszcze będzie tych dni z taką wiarą i nadzieją, a potem bach - dół, ból, złość...
Żeby przestać myśleć i łudzić się, że to implantacja (ech, śmieszna i głupiutka jestem)- idę popracować w ogródku, a potem kijki.
Spotkałyśmy się we trzy, ja i moje dwie ciężarne przyjaciółki.Siedziałam po środku, słuchałam ....i myślałam, że wyjdę, ucieknę, rozryczę się. To przykre uczucie, że mam takie myśli w towarzystwie przyjaciółek, ale gdy jedna z nich narzekała, że nie wie jak przetrzyma jeszcze dwa miesiące i jak okropnie się czuje bo jest gruba, ociężała, że wstawać nie może, a druga stwierdziła, że tak jak ona to tylko być w ciąży, że tak się świetnie czuje, wymieniały się swoimi dolegliwościami itp.....wtedy pomyślałam, że jednak jeszcze nie wyluzowałam, znowu przyszła ta myśl, że to ja byłam pierwsza w ciąży, jak byłoby gdybyśmy były we trzy w ciąży, gdybyśmy we trzy spotykały się z naszymi maluszkami. Poczułam się jak z innej planety, taka nieudolna...siedziałam cicho i udawałam, że się uśmiecham.
Szlag mnie trafia, że jednak nie potrafię wyluzować...dlaczego tak negatywnie wpływają na mnie ich ciąże, koniec z takimi dołującymi myślami, będę się cieszyła z ich szczęścia tak szczerze, a nie ukradkiem ocierała łzy, mi też się uda, też będę się cieszyła swoją ciążą, swoim maluszkiem i koniec smutków i dołów, teraz czekam na to, co najpiękniejsze, na spełnienie marzeń, bo przecież one się urzeczywistniają, tylko nie mogą tych pozytywnych myśli zakłócać jakiekolwiek smutki i negatywne myśli, więc koniec z nimi.Od teraz tylko uśmiech i pozytywne myślenie....i czerwone winko na poprawę humoru.
dlaczego tak czuję? - bo w 24 dc plamienie, poszłam w pracy do toalety, jak zobaczyłam na papierze krew, myślałam, że stamtąd nie wyjdę, chciało mi się wyć.Ile razy można zadawać sobie pytanie - dlaczego nie udaje mi się zajść w ciążę, gdzie tkwi problem, jaki błąd popełniam???Jeśli rozkręci mi się @, jeśli to znowu plamienie przed @ - to nie wiem, na co mam czekać?czekać aż ot tak się uda samo z siebie czy przycisnąć lekarza do konkretnego monitoringu żeby sprawdzić co się tak konkretnie dzieje?
W takich sytuacjach jestem słaba psychicznie, na chwilę tracę nadzieję, przez chwilę myślę, że straciłam już swój magiczny czas na zachodzenie w ciążę.Kiedy mijam na ulicy kobiety w ciąży, te z rodzin patologicznych, nie mogę patrzeć na ich brzuchy. Nie mogę też spokojnie patrzeć na brzuchy moich przyjaciółek.Wiem, to podłe i okropne, ale to dalej we mnie tkwi.Nie mogę słuchać spokojnie młodych koleżanek w pracy, dziś jedna powiedziała mi, że od września trzy zachodzą w ciążę, że jedna mogłaby już, ale chce jeszcze poszaleć w wakacje...a ja myślałam, że wybuchnę i w myśli miałam słowa"to nie takie hop siup, że ktoś chce we wrześniu i jest, że poszaleć w wakacje...Boże jak ja bym chciała nie poszaleć, tylko wsłuchiwać się w swoją ciążę".
Jutro po południu, jedziemy nad morze do rodziców, cieszę się bardzo, bardzo lubię tam przyjeżdżać...ale ostatnio jak byłam tam, to byłam w ciąży, więc pewnie te myśli znowu będą dowalały moją psychikę. Może następnym razem, jak tam pojedziemy, to będę w ciąży.
Przyczyny są być może u mnie dwie...pierwsza to blokada psychiczna, zbyt duże napięcie emocjonalne związane z pragnieniem, a druga - nie podobają mi się te moje plamienia przed @. W tym cyklu już w 24 dniu zaczęły się czerwono - brunatno - brązowe plamienia, nie przez cały dzień, ale tak po trochę, w 24 dc - czerwone, w 25 - wieczorem - brązowe, w 26 też po chodzeniu brązowe, a w 27 dc @.Samo krwawienie @, trwa u mnie bardzo krótko - 2-3 dni.Po za tym zoobserwowałam, że niby zaraz po owulacji, tak mnie więcej ok 20 dc, bardzo bolą mnie piersi, są bardzo wrażliwe, jest mi strasznie zimno, jestem zmęczona - trwa to 3-4 dni i zaczynają się plamienia, mimo, że w tym cyklu brałam luteinę podjęzykową 2x dziennie, nie wybrałam jej tak, jak miałam 10 dni, bo zaczęły się plamienia.
I teraz, albo przestanę zwracać uwagę na całe to pragnienie bycia w ciąży i będę sobie próbowała dalej na spontanie, tak jak zaleciła mi moja ginekolog do końca sierpnia, albo pójdę znowu na wizytę do gina w mojej miejscowości, który podejrzewa, że może za szybko spada mi progesteron i po obserwacjach tego cyklu, dowiem się czy opisane objawy są ok czy może coś tu jest na rzeczy.
Dziewczyny, czy któraś w Was miała plamienia przed @, mimo brania luteiny? Czy któraś w Was miała może z tym związane problemy z zajściem w ciążę, czy da się coś z tym zrobić?Bo jeśli to jest przyczyną trudności, to może czas i czekanie też nie są moim sprzymierzeńcem?
jedno co zrobię, to wybiorę się na wizytę do tego gina, który zalecił mi brać luteinę. Pójdę przed owulacją, to może posprawdza mi czy tak naprawdę cholera u mnie występuje, bo jak byłam u niego dwa razy, to już niby było po owulacji. Niech mi posprawdza cokolwiek, czy np pęcherzyki pękają, czy się z nimi w ogóle dzieje, no i jeszcze te plamienia - co to za cholerstwo, skąd one się wzięły.
No i tyle z dziwnych zmian w całym tym podejściu zachodzeniowym. We wtorek mam wizytę, więc kolejny wpis, jak dowiem się czegokolwiek, a 15 mam urodziny i mam to gdzieś, że będę o rok starsza, tylko ciekawa jestem jak długo utrzyma mi się nastrój typu - zaplanować to sobie mogę np malowanie domu na lipiec, a nie zajście w ciążę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 maja 2016, 19:24
Znowu wyobrażałam sobie, że skoro wreszcie dotrę do lekarza przed owulacją, to z pewnością zaproponuje mi, opisywany w pamiętnikach przez wiele dziewczyn monitoring, że coś wynajdzie, co trzeba będzie posprawdzać...
Gin zrobił usg i powiedział, że w prawym jajniku jest piękny dominujący pęcherzyk, że endometrium też ok - czyli, że w sumie tak, jak wcześniej, kiedy byłam w poprzednim cyklu u niego, a jeszcze wcześniej u mojej pani ginekolog - no a w ciążę jeszcze zajść nie mogę...
Mówię, że zauważyłam, że skracają mi się cykle, że mimo brania Luteiny, ostatnio trzy dni przed @ miałam plamienia, wcześniej też były dwa dni przed @, że po owulacji mam bardzo wrażliwe piersi, że jest mi dziwnie zimno, nawet kiedy w sumie wcale zimno nie jest..., więc stwierdził, że mogę mieć takie spadki progesteronu, chociaż wynik, który robiłam w styczniu (bez Luteiny) mieścił się w normie, aczkolwiek był troszkę niski - przy normach 5 - 27, miałam 12, a w marcu przy braniu Luteiny skoczył mi na 34, a mimo to, miałam plamienia. Powiedział, że mam się starać, mam od 16dc brać Luteinę 2x2 tabletki, gdyby mimo to ciąży nie było, to w następnym cyklu mam zwiększyć Luteinę 2x3 tabletki. Do lipca daje mi czas, a potem ewentualnie jakaś stymulacja, czego za bardzo nie chce u mnie stosować, bo generalnie owulację mam. Więcej usg w tym cyklu nie proponował, powiedział, że jest ok, mam się nie nakręcać.
Tak, więc: moja pani ginekolog, na wizycie w marcu, dała mi czas na zachodzenie w ciążę do września - mam wyluzować i nie skupiać się na zachodzeniu...
Doktor z mojego miasteczka - dał czas do lipca, zlecił branie Luteiny i wyluzować
Czy dała mi coś ta wizyta? nie wiem...wiem,że jest niby ok, że może to wina spadającego progesteronu i że może właśnie Luteina kiedyś go unormuje. Jeden i drugi lekarz dają czas i zalecają wyluzowanie.
A czy wyluzowałam? niby tak, bo nie liczę, nie sprawdzam, niby się nie nastawiam, bo wiem, że to nie ma sensu, na początku cyklu, kiedy pomyślałam sobie, że znowu trzeba się będzie starać, to wkurzałam się na myśl o seksie i pomyślałam, że teraz to nie będę dawała mężowi sygnałów, że jak się nam zachce, to coś będzie, ale tak tylko pomyślałam, a okazało się, że co innego czuję. Dziś mam 10dc, a już zdążyłam 2 razy w tym cyklu, powiedzieć zasypiającemu mężowi, że tak, to się dziecka nie doczekamy, że jak tak ma wyglądać to staranie, że to ja daję mu sygnały i zachęcam,a on coś tak sam z siebie nie bardzo, to pewnie przy tylu dniach abstynencji, ma same stare plemniki, które nie dają szansy przepchać się tym młodym i silnym, bo taki długi czas bez seksu, źle wpływa na plemniki:) tak powiedziałam, a on i tak zasnął, czym doprowadził mnie do szału, zabrałam pościel i poszłam na sofę do salonu z zamiarem, ze teraz to tak będę spała do końca miesiąca...ale po chwili leżenia wkurzyłam się, że co to do cholery, mąż ma spać na wygodnym łożu w sypialni a ja na sofie i wróciłam.No cyrk i komedia. Ciekawe czy tylko ja tak mam porąbane? A dziś jak sam się nie ocknie, że to już 10 dc to chyba zacznę, bo na cóż czekać do cholery??? Żeby te potrzeby damsko - męskie szły równo ze staraniami:) No i znowu myślę, że gdybym tak czekała,aż mężu zachce wtedy co ja, to nie koniecznie zdążyłby w te dni, no i taka strata czasu wkurzyłaby mnie jeszcze bardziej:) Nie wiem czy to luz, jak zwał tak zwał, ale jednak presja czasu jest, a pragnienie ciąży jeszcze większe, tyle tylko, ze dołączyło wkurzenie na seks:)No to tyle, zobaczymy jak to dzisiaj pójdzie...
Tsh 2,310
FT3 2,37 norma 2,00-4,40
Ft4 1,31 norma 0,93 - 1,70
więc jeśli Tsh ma być poniżej 2,5 no to jest, ale raczej najlepiej żeby było ok 1,5 - chyba pójdę po receptę na większy Euthyrox...Ft4 nie jest raczej w górnym zakresie, tylko w normie całkiem??? cholera czy to w tym jest problem?
Czekam do jutra na wynik bety, rano wyjeżdżamy w góry, więc sprawdzę wieczorem, ale jeśli do tego dziwnego czucia dołączy plamienie ...to szlag mnie trafi na maksa, wtedy dopiero będę zapieprzała po tych górach, a w nocy wyła w poduchę...a może jednak wyjdzie piękna beta, może już będzie dobrze, może w końcu się uda, może nie będę płakała z bólu tylko ze szczęścia ech kiedy to się stanie?ile jeszcze muszę zaliczyć upadków i powstań???
I również w tym cyklu nie zaszłam w ciążę, wstawili betę - jest powalająca, nieźle daje po gębie, solidnego kopa daje...znowu upadek, załamanie, zwątpienie.Nie potrafię już nawet napisać, że jutro znowu uwierzę, że kiedyś się uda...zwątpiłam i to bardzo, raczej nie ma we mnie wiary w to, żeby się udało. Czas mnie goni, jestem coraz starsza,a czasu na zajście w ciąże coraz mniej, coraz więcej żalu i zwątpienia...
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 maja 2016, 23:30
I nie bierzcie przykładu ze mnie,nie dowalajcie się,biegnąc przed@ na betę bo wynik<0,1 daje kopa,ale po psychice.
Wywalę dziś te negatywne emocje,wspinając się na Śnieżkę,a czy pomoże w uzyskaniu wiary,zobaczę.
Wszystkim obecnym i przyszłym mamusiom,dużo siły,wiary i pomyślności
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2016, 23:36
Ech, pomyślałam sobie podczas tej dzisiejszej wyprawy, że fajnie byłoby zajść w ciążę do końca roku, a póki co, jutro napiszę meila do mojego endokrynologa z mnóstwem pytań co do moich wyników i trudności z zajściem, ciekawe czy coś mi zaproponuje?do ginekolog nie pojadę wcześniej niż w sierpniu lub nawet we wrześniu, chyba, że zdarzy się CUD...
W tym cyklu, jest już 14 dc a ja nie czuję owulacji, nie żeby tak zupełnie nic, jakieś takie pokłuwanie w jajniku od 10dc, ale nie tak, jak zazwyczaj. Być może jest to cykl bezowulacyjny.
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2016, 18:32
Muszę się porządnie odstresować, co obecnie w mojej pracy jest niemożliwe + myśl o straconym cyklu, ale wobec tego wybieram się na rower, het przed siebie, gdzie mnie koła poniosą.W końcu przede mną dwa cykle letnio - wakacyjne.I chyba zakupię koszulkę podobną do Elarii, akurat na lato:)
Dziękuję Kochanie za Twoją wiarę, ja też wierzę, że w końcu nam się uda <3
Nika ja również wiem,że Ci się uda.Podzielam Twoje zdanie co do spontanu,ja też czuję w tym cyklu przesyt ingerencji i mam to wszystko po prostu gdzieś.Zupełnie nie planowałam takiego podejścia.Wiesz,że czekałam na powrót T i wszystko miało być idealnie zaplanowane i podporządkowane staraniom.Niestety mam na tą chwilę dość,pewnie wrócę jeszcze do stanu spiny ale na tą chwilę niestety jest brzydko mówiąc olewka.
nika77, napisałaś pod moim ostatnim wpisem, żeby się przebadać, nawet na własną rękę, wbrew uspokajaniu gina, żeby nie przeoczyć czegoś, bo ty się przebadałaś i drugi lekarz odkrył przyczynę. Przeczytałam twój pamiętnik od dechy do dechy i nie wiem, czy dobrze zrozumiałam - ta przyczyna poronienia to za niski progesteron?? Jeśli nie, to napisz, co było przyczyną Twoim zdaniem. Poza tym zauważyłam wspólne punkty naszej historii, chociażby strata czasu, rzadkie współżycie, który to stan ciągnął się latami (stres, zmęczenie, budowa domu) i zawód który wykonujesz, ja też jestem belfrem. W ogóle bardzo dużo nauczycielek tu się udziela. Czy im większy "mózgowiec" tym gorzej z ciążą?
nika77, dziękuję ci za wpis u mnie. Wydawać by się mogło, że mając 1 dziecko, nie mogę mieć problemów z krzepliwością. Ale zbadać nie zaszkodzi. Pamiętasz, jakie badania pod tym kątem wykonywałaś? Bo gdzieś mi się obiło o uszy, że im wcześniej pod poronienia się to zrobi, tym lepiej. Jutro idę na wyniki, więc może bym mogła za jednym zamachem i ten zespół fosfolipidowy.
Może faktycznie spontaniczność to dobre rozwiązanie Ja też w tym cyklu i innych postawie na spontanicznie Wyluzowanie się przede wszystkim :) trochę ciężko to zrobić ale da się:) dziękuje ci za Twoja wiarę ja też wierze że Ci się uda jak i innym staraczkom Osobnych starań:)