Rozszerzenie diety idzie nam raz lepiej raz gorzej. Dzisiaj była 2 próba podania jajka (pasta z awokado) kompletnie nieudana🙄 bo Marysia miała dzień na "nie". Przy pierwszym podaniu takiej pasty trochę zjadła, ale za to po 5h chlustała dalej niż widziała 😢 nie wiem czy przypadek, czy bj 🤔 zatem na razie ja zjadłam jajko 🤷♀️ zobaczymy czy jej jutro coś wyskoczy. Oby nie 🙏
A mimo to mój mąż codziennie robi mi rano kanapki na śniadanie i kolację, herbatkę ze słodem, kawę z herbatnikami (sam znalazł takie bmk i bjk) kiedyś pod wieczór po jakimś ochrzanie weszłam do salonu po uśpieniu Marysi, a tu czeka na mnie białe wino (alko fee) i wegańskie lody.... I tak mogę wymieniać, bo przecież poza tym to mój mąż dba o starcie kurzu, codziennie zamiata i myje podłogę, robi zakupy (dba bym zawsze miała produkty bjk i bmk), no normalnie....nie wiem skąd on się wziął 🤗💗
A ja czuję że robię się coraz bardziej podobna do mojej mamy i to mnie przeraża, bo ona całe życie krytykowała i nadal krytykuje mojego tatę nieraz mieszając go z błotem. I czuję, że po porodzie włączył mi się mechanizm, że mogę wszystko mówić i sobie "ulżyć" kosztem męża... a przecież wiem że nie mogę, że nie zasłużył. Charakterem totalnie do siebie nie pasujemy, bo on jest spokojny, powolny, flegmatyczny aż do bólu, poza skalą i mam wrażenie, że każdego by wytrącił z równowagi, a ja choleryk do kwadratu i szlag mnie trafia jak on powoli działa, ale jesteśmy już razem ponad 10 lat i zasadniczo jest idealnie ☺️
Kiedyś mi tylko powiedział, że jeśli będę go krytykować to Marysia nie będzie miała w nim autorytetu i go nie będzie szanować.... taaaak, znam to z własnego podwórka....Staram się panować nad sobą i chyba w odróżnieniu od mojej mamy często przychodzę do męża i przepraszam za swój wybuch, ale to już post factum.
A przecież doskonale wiem że słowa ranią bardziej niż pięść, że nie da się ich odwołać, a mimo to...i nikt mi nie powie, że to nie prawda czym skorupka....i takie tam. Jestem doskonalszą kopią własnej matki i to jest straszne 😶
No i mąż uświadomił mi przyczynę mojego stresu. Jutro jedziemy do moich rodziców. Oni dopiero co wrócili dziś znad morza i boję się że przywieźli to koronowe świństwo. Prawda jest jednak taka, że bardziej mnie stresuje fakt spotkania z rodzicami i perspektywa 2 tygodni z nimi.🤪🤪🤪
To nienormalne stresować się spotkaniem z rodzicami. Ale co ja poradzę że czuję nerwową atmosferę i brak chęci. Prawda jest taka, że chcę by Marysia poznała swoją prababcię, w przeciwny razie chyba nie jechała do rodziców. To jest chyba straszne i nienormalne że zamiast się cieszyć, żołądek mi się ściska....
Marysia zaczyna się coraz bardziej interesować otaczającym światem. Robi się asertywna 😂 do tego zaczyna pokrzykiwać i to najpiękniejsza muzyka dla naszych uszu ☺️
Niby cieszą się z Marysi, ale zastanawiam się czy aby nie porwaliśmy sie z motyką na słońce. Czy nie wykończmy siebie i ich.
Nie wiem jak to określić, bo pozornie wszystko jest ok, ale mam jakieś podskórne przeczucie że wtargneliśmy w ich świat i nie mają spokoju.
Trzeba być ciszej jak Marysia śpi
Nie ogląda się non stop TVPInfo bo Marysia nie ogląda telewizji
Trzeba zrobić miejsce na matę piankową w salonie i dbać o czystość podłogi
Zużywamy wodę, której brakuje
No i wisienka na torcie - nie jem wszystkiego co oni, bo ma dietę...
No więc nie jem - surowych ogórków (to muszę jeszcze przetestować), bmk (czyli tłumaczę rodzicom - NIC co jest mlekopochodne), czerwonego mięsa, kakao i orzechów. Unikam jajek. PIĘĆ składników (nie licząc bj ale to wg pediatry mogę tylko Marysia nie może)...
Tłukłam tą listę (jakże długą) od kilku dni. Ma nas wita i mówi, że obiad specjalnie dla mnie...tiaaaa zupa zabielana śmietaną i pierogi wszystkie polane masłem.😶😶😶😶😶 Zjadłam bo byłam b. głodna, nie było alternatywy. Od wczoraj Marysia robi strzelające zielone kupki. No więc bmk mówiły stanowcze NIE!!!
Mąż pojechał z moim bratem na zakupy do Kauflanda i zrobił mi wege zakupy❤️
Dziś na sniadaniu - (przypominam, nie mogę jeść 5 składników!) - a pieczywo ze słonecznikiem możesz?, a pasztet możesz?, a dżem możesz? A herbatę możesz? A na obiad specjalnie gotuję ci ryż do rosołu (mąż wczoraj mówił że makarony normalnie jem!). Złośliwość? Demencja? Rodzice zachowują się jakbym im strasznie życie utrudniła ta dietą, chociaż wszystko sobie sami kupiliśmy, zasadniczo jem wszystko co oni z wyjątkami i podkreślamy z mężem że sobie sami poradzimy, więc nie wydaje mi się żeby to był problem. No ale czuję takie zirytowanie po ich stronie. A przed nami 2 tygodnie... Nie uciekniemy bo mamy już bilety na Pendolino promocyjnie kupione i bylibyśmy stratni przy wymianie, no ale zobaczymy co czas pokaże.
Aha, Marynia świetnie zniosła podróż pociągiem. Przedział był ten dedykowany dla rodzin i cały nasz. Ponad godzinę spała z cycem w buzi s resztę ładnie się bawiła. Zero marudzenia. Dopiero jak wsiedliśmy do samochodu to zaczęła się awanturować. Zatem Maria nie lubi samochodów. Mąż to wykorzystał i już coś mówi o wyprawie do jego rodziców pociągiem.
Pffff, wszystko mnie denerwuje. Jakie to głupie i w sumie smutne, że przyjazd do domu rodziców jest okraszony negatywnymi wibracjami 😒
To nic, że od kilku dni wszystko jest "mama". Źle - "mama", dobrze "mama", smaczna zabawka "mamama" i niekoniecznie oznacza to konkretnie mnie 🤷♀️
Ale jak w środku nocy przewijałam Marysię i musiałam ją rozbudzić (💩) i usłyszałam półprzytomne "mama" zawierające wielki żal i skargę do świata za pobudkę, to myślałam że się rozpłynę🤗❤️ i poczułam normalnie fizyczny ból, że w tym konkretnym momencie nie mogę córci wziąć w ramiona i uściskać, bo zwyczajnie ma 💣 w pieluszce 😖
Marynia bawi się na czworaka (ale jeszcze nie raczkuje), prawie sama siada (jest na dobrej drodze), a posadzona (tylko kilka razy bo wiem że nie wolno) sama siedzi stabilnie przez chwilę. Gaworzy mamababamamamababa, ale to mamama już coraz częściej do mnie😊 no i tylko mi okazuje takie emocje jak przytulanie i prawie całowanie (no, ślinienie 😁).
Jest cudowna 🤗❤️
@Niepogodzona, racja dystans i dobre nastawienie to podstawa dobrego samopoczucia. Ćwiczę nieustannie od kilkunastu dni...
Jesteśmy tu od 2 tygodni. Pojutrze wyjeżdżamy, jutro wysyłamy już siedzisko wózka kurierem do domu, a moi rodzice dopiero dziś zabrali Marysię na krótki spacer.... zostawiając nas z prababcią na herbatce...to by było na tyle jeśli oczekiwałam, że ktoś odciąży nas na tyle byśmy z mężem spędzili sam na sam chociaż chwilkę na krótki numerek 😶🤨
Za to wiem, że wychowuje dziecko na cygankę i wszystko co jej dolega i będzie dolegać to moja wina, a od bananów nabawi się bakterii lamb...cośtam.
A i wiem, że szkodzą jej truskawki 😭😭😭 Tata kupił mi sorbet truskawkowy z Grycana (vege) i wczoraj wieczorem się skusiłam. Wcześniej jadłam tylko jogurty truskawkowe i nic nie było, a tu od 3 w nocy przez cały dzień Marysia robi kupkę za kupką. Prawie dam śluz strzelający 😱😕 no wie truskawkom mówimy NIE😭😭😭 Jeszcze podejrzane jest mleko sojowe, bo też z braku laku ostatnio piję, ale raczej truskaweczki 🤷♀️
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 sierpnia 2020, 17:49
@Wiki, @Niepogodzona dzięki za trafne spostrzeżenia, absolutnie się zgadzam. Też uważam że dziadkowie to nie instytucja opiekuńczo-finansowa i że chyba faktycznie potrzebują czasu, a odległość jaka nas dzieli nie sprzyja 🤷♀️
Może faktycznie nie powinnam mieć żadnych oczekiwań co do relacji moich rodziców z wnuczką, ale one wynikały chyba też z tego że ja się kilka razy pytałam czy chcą z byśmy na tak długo przyjeżdżali a w odpowiedzi słyszałam, że tak, że oni będą codziennie chodzić na spacery, że nie mogą się doczekać by Marysię karmić, kąpać itp. Rzeczywistość to zweryfikowała🤷♀️
Może też mieli inną wizję tego wspólnego czasu i Marynia musi podrosnąć. W każdym razie, ostatnie dwa dni nagle nie odstępowali jej na krok, a wsadzając nas do Pendolino pierwszy raz widziałam jak płakali ze wzruszenia że odjeżdżamy. Już zapowiedzieli swoją wizytę na październik 😁
Jeszcze mała dygresja. Ja jednych dziadków miałam w tej samej wsi, a drugich 200 km dalej. Do tego moja mama nie przepadała za teściami i nastawiała mnie i brata przeciwko nim, a tata nie miał parcia na spotkania bo się za bardzo różnili politycznie 🤦 i w konsekwencji widywałam ich 2-3 razy do roku. Nim zmądrzałam do tego by nawiązać bliższe relacje z dziadkami z miasta to dziadziuś zmarł nagłe, ale z babcią widuję się częściej niż moi rodzice. Nie chcę by moja córka wychowała się bez dziadków, a w dzisiejszych czasach jednak Skype czy FB bardzo to ułatwiają, ale nie zastępują.
(A, no Marysia ma jeszcze drugich dziadków, jakieś 170 km od nas, ale tam jest nienajlepiej, bo króluje alkohol, a o kontaktach dłuższych niż 1 dzień, czy rozmowach wideo nie ma mowy)
Lekko nie ma, ale grunt że w ogóle ci dziadkowie są 😌
Summa summarum cieszę się jednak że już wróciliśmy. Może głupota ale poruszanie się po M3 jest mniej wyczerpujące niż po 3 kondygnacyjnym domu 🙃 W końcu po 2 tyg. nawet zdołałam już obejrzeć z mężem tv jak Marysia zasnęła! U rodziców było to niewykonalne 😑
Musimy tylko kupić do nas taka samą mate jak zamówiłam do rodziców, bo Marysia się w niej zakochała🤣
Dzisiaj był czwarty neurolog. Nowa pani dr. która miała nam tylko doradzić w sprawie szczepień.
Wyszłam z wizyty pierwszy raz zmartwiona 😕
Nagle okazało się że Marysia jest drobna, fakt, prawdopodobnie po mnie nie będzie wielka bo ja też drobna, fakt, ale to nie jest wytłumaczenie wszystkiego...
- dlaczego nikt nie zlecił jej serii badań by sprawdzić skąd ta hipotrofia,
- dlaczego bez szczegółowych badań (tu spora lista) przy takiej niskiej masie urodzeniowej dopuszczono ją do szczepień (!!!)
- dlaczego po NOPie nie skierowano nad do poradni poszczepiennej? (A co to takiego?)
- był okulista? Tak dr. H. (Polecany guru okulistyki z CZD oczywiście prywatnie, prawie dr Haus) ale jak to badał bez atropiny? Dam pani namiary na sensowną lekarkę, dziecko musi mieć zbadany wzrok bo jak były jakieś wirusy, cytom. toksop. czy coś tam jeszcze to już mogły zrobić zmiany (w CZD. powiedzieli nam że z wywiadu nie wynika by młoda wymagała okulisty, a takie małe dzieci to tylko prywatni lekarze badają.🤦 Na szczęście za 2 tyg. mamy okulistę w szpitalu dziecięcym)
- dziecko ma dziurkę w okolicy krzyżowo-lędźwiowej i trzeba koniecznie USG (wiele razy lekarze tam zerkali i nikt nic nie mówił że coś źle🤔)
-macie młodego czy starego pediatrę? Młodego. Aha, no bo wyniki moczy córka ma nie najlepsze, proszę zwrócić na to uwagę (WTF przecież pediatra mówiła że ok)
- główkę ma za małą (p.dr mi też zmierzyła i stwierdziła że ja też mam małą 😶) i w ogóle dziecko za małe,
- " chyba pani widzi że coś jest nie tak"...no tak ku$&#-#+_ widzę i dlatego biegam od Annasza do Kajfasza a wszyscy mówią, że jest ok.🤦
No to się doigrałam iw końcu usłyszałam, że trzeba parę rzeczy posprawdzać.🤷♀️
Ale tak ogólnie to Marysia poza swoją posturą rozwija się prawidłowo. Dzisiaj nawet sama chwilę siadła 🍾💪a u pani dr pięknie sobie gadała mamamama i puściła głośnego bączka 🤣 no i często się uśmiecha, jest radosna i na pewno da sobie radę w życiu 🤗😊
Tylko my mamy torche zjadz psychiczny.
No co jest ku#+#-_+ z tymi lakarzami? Jakaś banda niedouków, którzy zwalają odpowiedzialność za leczenie na innych. Pediatra na specjalistów, specjaliści na pediatrów, a tak w ogóle to jak diagnoza będzie zbyt późna to będzie wina rodziców - zaniedbanie. Jprdl. Trzeba było studiować medycynę 🤦🤦🤦
Mając 8mc i 4 dni usiadła samodzielnie💪 Wcześniej nie sadzałam jej na siłę, sama ogarnęła na sucho to, co już dawno robiła w wanience. Oczywiście mój tata twierdzi, że sama usiadła już u nich w domu, no to się śmiejemy z mężem, że chodzić, mówić i liczyć też zacznie u dziadków 🙈🤣
Niespełna tydzień później Marysia zakończyła etap pełzania po podłodze przechodząc na raczkowanie 😁 Rączki już na wyproście, ale nóżki czasami za sobą ciągnie jeszcze albo je układa jak żabka. Kontakty mamy już pozatykane, teraz jeszcze narożniki mebli i będzie prawie bezpiecznie. Prawie, bo przecież dzieć zawsze coś może wymyślić.
Mając 8mc2tyg. Marysia odkryła, że jak się o mnie wesprze to nóżki ją podniosą i widzi więcej. Nie, no jeszcze nie stoi sama, a my jej nie namawiamy jakiś szczególnie na to, ale frajdę jej sprawia jak ją trzymam i sobie podskakuje albo stoi oparta o oparcie kanapy.
Jakoś tak się fizycznie szybko rozwija teraz ❤️
A i lubi mówić tatatatat-ta-tatatat. Mamamama zeszło na dalszy plan i włącza się tylko jak Maly Człowiek chce spać, jeść, albo jest ogólnie nieszczęśliwy na przewijaku, no bo pozycja leżąca jest pase, ale ciężko inaczej zmienić pampersa 🤷♀️
Mąż wrócił z pracy zdalnej do pracy stacjonarnej. Na szczęście tylko na 3 dni, a dwa ma telepracę. Jak szedł pierwszy raz we wtorek, to w pon. wieczorem był przybity i obejrzał wszystkie zdjęcia Maryni, po czym przyszedł do mnie mówiąc, że czuje się jakby mu dziecko odbierali. Rozczulił mnie ❤️ Ale to zrozumiałe, bo dotąd spędzał z nami całe dnie z wyjątkami. Widać że się z Marysią kochają, bo ona aż piszczy na głos taty, jak rozmawiamy na głośniki przez telefon.
Moje onko sprawy ruszyły. Wyznaczono mi termin badania Pec ct, ale odmówiłam, bo to się wiąże z rozłąka z Marysią na 24h. Będę promieniować i nie mogę się zbliżać do dzieci i kobiet w ciąży. Na razie tego nie widzę, by Małą na tyle zostawiać, a poza tym musiałabym wynająć jakoś hotel na dobę po badaniu. No i co by Marysia w tym czasie jadła? Nie mam odciągniętego pokarmu bo moje cycki są laktatorodporne, a mm podawać...sama nie wiem 😶
Byliśmy u okulisty na NFZ. Zrobiono Marysi badanie dna oka i pani dr powiedziała, że możemy zapomnieć że mamy okulistycznego wcześniaka, bo wszystko jest ok 😊
A, i @Wiki, my mamy akurat szczęście do szpitala, gdzie się Marysia urodziła, bo tam z automatu zapisali ją na oddział rehabilitacyjny i mamy raz na kilka tygodni spotkania z panią fizjoterapeutką, ale to tylko kontrolnie, bo ona nie ma na szczęście do Marysi zastrzeżeń. Ale jeździmy bo wydaje mi się że dobrze, że ktoś na nią spojrzy fachowym okiem. Zresztą ostatnio jak tylko powiedziałam w luźnej rozmowie że Marynia na razie same papki zjada, to od razu nas umówiła z logopedą tak profilaktycznie. Chyba pierwszy raz mnie pozytywnie placówka NFZ zaskoczyła. W sumie fajnie, że nie tylko odbierają porody, ale dbają o dzieciaczki już po urodzeniu 😊
Acha, z nowości to jeszcze to, że Marysia jeździ już wózkiem przodem do kierunku jazdy. Mi trochę smutno bo jej nie widzę, ale przynajmniej nie płacze w wózku 🤭 Poza tym obniżyliśmy dziś na maksa łóżeczko.
Mam taką świadomość że jakiś etap niemowlęcy za nami 🙃
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 września 2020, 07:27
Dziś tylko tyle, że mamy pierwszy mleczny ząbek 😍😁 Musiałam to odnotować 🤗😊❤️
Druga strona medalu -. czuję się przerażona, nieprzygotowana... Niby od wielu tygodni zapoznaję Marysię ze szczoteczką silikonową na palec, ale ona nie jest nią zachwycona, a dolnych dziąseł nie daje sobie umyć, bo je chowa pod językiem i stąd nagle dzisiaj zaskoczył nas ten ząbek podczas histerii u logopedy (oj działo się.. w sumie nadal nie wiem co, ale o tym innym razem).
Nie mam kupionej pasty, wróć, pasta z fluorem? ksylitolem? Woda? Zaczęłam czytać Internety i na każdej stronie co innego 🤦😱 Jutro muszę zgłębić temat.
Ja mam fatalne zęby 😶 i czuję wewnętrzną presję by dbać o śnieżnobiały uśmiech Marysi.
Jutro kardiolog, za tydzień neurolog i hematolog. Wpadliśmy w wir wizyt lekarskich. A już myślałam, że po ciąży zmniejszę kontakty ze służbą zdrowia. Akurat....
Pewnie dlatego, że Marysia dziś pierwszy raz zjadła ananasa i teraz sobie musi we śnie przeanalizować nowe smaki 🤣
Mam nadzieję, że nie odziedziczyła po mnie bolesności języka po zjedzeniu ananasa, bo mi prawie język krwawi jak tylko zjem kilka kawałków 🙈
Do tego zjada coraz więcej kawałkowego jedzonka i mąż jak sprząta wieczorem jej kącik to znajduje resztki w coraz to bardziej dziwnych miejscach 😆
Kardiolog - ok chociaż obręcz owalna (czy jakoś tak) otwarta ale ma czas się zamknąć do 2 roku życia. Kontrola za 10 mc
Hematolog - ok, na szczęście nie ma neuroptenii, ale ma brać 2 ml żelaza (po przeczytaniu ulotki podaję na razie 1 ml bo jakoś nie wydaje mi się by Młoda miała anemię i straszne niedobory żelaza (ferrytyna w normie) a zalecone 2 ml to 40 mg żelaza podczas gdy przy niedoborze żelaza może przyjmować 28-42mg, a przy suplementacji max 14mg). To Żelazo z Cebionem, plus accidum follicum i Wit. B6. Dużo jakoś tego, a niby wszystko ok. Dopiero dziś podałam pierwszą dawkę żelaza.
Neutolog - wkurzyła się że lek. poz nie dała nam skierowania do poradni poszczepiennej (wg. naszej lek. rodzinnej nie było takiej potrzeby) więc sama nam to skierowanie wystawiła psiocząc na lekarzy rodzinnych że na niczym się nie znają i ona musi za nich odwalać robotę, bo to lekarze rodzinni a nie pediatrzy i g. wiedzą. Nie zwracałam jakoś wcześniej uwagi na to że mamy w przychodni lekarzy rodzinnych a nie pediatrów. (Mój błąd? Szukać pediatry dla Marysi? Hmmm...). Zleciła nam jeszcze jedno EEG - jesteśmy już po, Marysia była super grzeczna i ładnie zasnęła. Czekamy na wynik. Jak to NFZ czyli ok miesiąca czekania 🤬
Poradnia poszczepienna - mąż poszedł sam bo w szpitalu stwierdzili że do tej wizyty obecność dziecka nie jest konieczna szczególnie przy Covidzie. No i uwaga - wg pani dr Marysi podano źle szczepionki🤬🤬🤬 Po pierwsze na taki mały organizm z niedowagą powinna mieć po jednym kłuciu, a nie np 2 szczepionki na jednej wizycie. Po drugie powinna dostać Prevenar a nie Synflorix i to Prevenar na NFZ. Wzięliśmy Synflorix nie dlatego że szkoda nam było kasy (lek. rodzinna mówiła wtedy że dla nas płatny) tylko dlatego że mąż podczas wizyty dopiero szukał info o szczepionkach i nie znalazł żadnych wskazujących na to że Prevenar jest zalecany bardziej dla maluszków. Lek rodzinna też mówiła że Synflorix jest ok - no k... nie jest ok , nie dla naszego dziecka i przez to w środku lockdown trafiłysmy do szpitala. Lekarka w poradni poszczepiennej powiedziała że fakt nie ma odgórnych zaleceń ale w środowisku szeroko się mówi że dla niskiej wagi urodzeniowej Prevenar jest lepszy, nie mówiąc już że też na NFZ. Powiedziała też, że jakby u nas w przychodni mieli jakieś wątpliwości to ona chętnie telefonicznie się z nimi skontaktuje. Dostaliśmy też rozpiskę co i jak Marysia ma dostać. Przepadła nam przez to wdzystko 3 dawka na polio, ale dr nas uspokoiła ze dwie są całkiem wystarczające.
Tyl ile podczas tych wizyt u specjalistów nasłuchałam się negatywów o lekarzach rodzinnych to codziennie dziękuję Bogu że Marysia jest zdrowym dzieckiem ❤️ bo jak tu ją bezpiecznie leczyć w razie W, szczególnie w dobie pandemii. Masakra.
PS. Marynia cudna jest❤️ Ma 7250g, 70 cm i 1 ząbek, drugi już się przebija. Staje przy czym tylko może, raczkuje na całego, zdejmuje sobie czapki z głowy na spacerze, zgubiła (skutecznie) pierwszy niechodek w lesie (mama zamówiła na Allegro nową parę 😏) i kocha gotowane ziemniaki (bez soli od course)❤️
Moje poczynania kulinarne...ech, dwie lewe ręce, ale grunt że dziecko jeszcze nie wybrzydza 😜
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2020, 10:21
Był dzień gdy mąż pojechał do pracy, a ja zostałam z Marysią która od 6 rano non stop płakała. Nic jej nie uspokajało. Zdenerwowana zadzwoniłam do lekarza. Po e-poradzie kazał przyjść do przychodni (to był wrzesień więc jeszcze wszystko jako tako działało). Lekarz nic nie stwierdził, ale powiedział bym podała Małej w razie W Paracetamol lub Ibuprofen w syropach. Miałam oba w domu. Paracetamol jest słabszy więc dawka 4ml, a Ibuprofen silniejszy więc dawka 1 lub 2 ml (już nie pamiętam). W każdym razie oczywiście chcąc podać Paracetamol, pomyliłam butelki i podałam Maryni Ibuprofen w dawc 4ml lekko przekraczając dawkę dobową. 😲😰😱 No więc panika i tel. do przychodni do robić. Na szczęście lekarz odebrał i powiedział że dziecka nie da się tak łatwo zepsuć, więc mam Małą obserwować, w razie czego jechać na SOR, ale powinno być ok.
Było ok. Ufff.
Po drodze zdarzyło mi się w zabawie zderzyć z Marysią głowami. Raz uderzyła główką o ramę naszego łóżka (drewniana). Przytrzasnęłam jej lekko stopkę drzwiami od łazienki, raz mało na nie nie nadepnęła....ech beznadziejna jestem a tylko krzyczę na męża by na dziecko uważał.
Mąż wziął Marysię na ręce jak pracowała przy laptopie. Gdy odszedł od niego zauważyłam że ma guzik od klawiatury w buzi. W ostatniej chwili bo by połknęła.
Ostatnio mąż spędził z Marysią 24h bo ja byłam na wygnaniu (osobna historia) i mimo że go ostrzegałam, że Marysia ma orkisz ekspandowany a ja mam orkisz ekspandowany z miodem by nie pomylił, to oczywiście w nerwach (Marynia strasznie płakała jak mnie nie było już dłużej) dał jej nieopatrznie ten mój z miodem. Później dzwonił do mnie spanikowany że dał dziecku miód (zakazany przez 1 rokiem życia) że mam nadzieję że córki nie zatruł. A ja 10 km od nich i nic nie mogę zrobić. Masakra. Na szczęście chyba tylko strach i mała się cukru najadła. Przynajmniej sobie uświadomiłam że miód to też silny alergen i na razie go odstawiłam ze swojej diety bo Marysia nadal ma problemy z cerą i skóra. Takie niewielkie, ale jednak coś jest na rzeczy. (Dermatolog za tydzień)
To wszystko było nic...
Dzisiaj Marysia mi spadła z łóżka. Naszego, wysokiego łóżka. Odległość od podłogi ponad pół metra 😱😰😭😭😭
Zawsze się zastanawialiśmy jak to jest że ludzie nie potrafią przypilnować dzieci i im spadają one z łóżek itp.🤔
Zawsze powtarzałam że nie wezmę dziecka że sobą do spania bo je zgniotę i może spaść....
No więc, od jakichś kilku tygodni jak Marynia budzi się koło 6 to biorę ja do nas do łóżka i sobie dosypia ze mną na cycu jeszcze z godzinę albo u więcej. Ja wróciłam do poduszki ciążowej (w literę C) i Marynia śpi w niej jak w kokonie obok mnie. Tyle że zamknięta część poduszki jest od strony taty (żeby ten nie zgniótł dziecka). Ale czasami przekładam Marysię na tego cyca od strony zewnętrznej łóżka, czyli otwarta część poduszki. I tak zrobiłam dzisiaj. Zawsze jay obejmuję, ale widocznie nie dzisiaj, a może przysnęłam, może ona się wyślizgnęła pod poduszką, nie wiem ...obudziło mnie takie głuche łupnięcie i patrzę - nie ma dziecka - dziecko twarzą do podłogi na dole.......
😭😭😰😰😰😰😰😭😭😭😭
Porwałam ją z tej podłogi i tulę, ale zaraz oddaję mężowi bo sama się cała trzęsę. Mała płacze, ja płaczę. Mąż ją uspokaja i tak na prawdę płakała chwilkę i się uśmiechnęła.
Spała w śpiworku i chyba ten śpiworek zamortyzował spadek na panele. Chociaż śpiworek Tog 0,5 więc cienizna. Nie wiem, chyba Anioł Stróż ja pilnował bo nosek nie boli, żadnego śladu nie ma. Szybko o wszystkim zapomniała. Ja nie😔
Tzęsę się nadal na samą myśl. Nie wiem jak mogło do tego dojść. Znaczy wiem. Jestem nieodpowiedzialna, rutyna że do tej pory nic się nie stało. Jestem załamana że do tego doszło, że jej niedopilnowałam. Boję się co jeszcze może się stać. Przy tym pomyleniu leków tak się nie denerwowałam, ale tu. No matka kretynka. Koniec z coosleeepingiem!
Mąż przeczytał wszelkie objawy przy wstrząsie mózgu, ale wychodzi na to że nic się nie stało. Jeszcze będziemy Małą obserwować, ale mam nadzieję że Matka Boża miała ją w swojej opiece jak ja zawiodłam.
Czuje się fatalnie, że mogłam zrobić przez nieuwagę krzywdę dziecku. I to głuche stuknięcie bezwładnego ciałka i podłogę. Koszmar. Chyba nigdy tego nie wybiję z głowy😔
Co prawda nie ma śladu po tym, ani żadnych objawów wstrząśnienia mózgu i płakała na prawdę króciutko, ale noż ku#_&-_&#@ jak mogłam być tak nierozstrzygnięta, nierozstropna, głupia...🤦🤦🤦🤦🤦
Pierwsze mikołajki. Daliśmy ciała, bo zamówienia że Smyka idzie już ponad tydzień i nie udało nam się kupić tunelu z Ikei (jakiś towar deficytowy pojawia się i znika zanim dojedziemy do Ikei🙈🤷♀️). Na szczęście Marynia jeszcze nie ogarnia Mikołaja i była przeszczęśliwa bawiąc się ozdobnym butem z czekoladowym Mikołajem w środku i bombką czekoladową w sreberku - bombkę po chwil rozgrzała w rączce i zgniotła, więc trzeba było jej ja zabrać, ale zabawa była przednia🤣 A no i mąż dostał ode mnie t-shirty, które od razu służyły do zabawy - "nie ma Marysi, gdzie jest Marysia?"🤣🤣🤷♀️ Dziecku tak niewiele trzeba do szczęścia 😊
Wybraliśmy dla Marysi żłobek - Klub Malucha. W naszej okolicy żłobków jak grzybów po deszczu, ale trochę poszliśmy po małej linii oporu, bo ten "nasz" jest w naszym bloku na parterze. Nawet wychodzić na dwór nie trzeba 😏 Oczywiście ma super opinie, a panie zrobiły na nas bardzo sympatyczne wrażenie. No i jest kameralny, mały, co w dobie pandemii też jest ważne. Planujemy Marysię posłać od marca. Ale zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. Boże, moje dzieci już zaraz zacznie pierwszy stopień edukacji 🙈
Jeheria, nawet nie miałam świadomości że skrzydłokwiat jest trujący. Mam w domu 3 doniczki ... muszę je bardziej zabezpieczyć w twoim razie 🤦
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 grudnia 2020, 11:28
Tyle rozczarowań, łez i nadziei, tyle czasu, czasu, czasu...
I jest Ona, Maria Gabriela, wielki Mały Cud w naszym życiu ❤️ Najlepszy dowód na to że nie można się poddawać!
Dziękuję Dziewczyny, że tu jesteście❤️ że się wzajemnie wspieramy, że zawsze można liczyć na wirtualne kciuki, buziaki i pozytywne wibracje, a nawet modlitwę😊
PS. Chyba najwyższy czas znowu zacząć pisać o staraniach... jak to mówią - z pustego to i Salomon nie naleje 🤷♀️🤨 Ale to już temat na nowy wpis😶
Idę spać, bo Mały Niedźwiedź czujnie śpi, a my się go boimy na palcach chodzimy🤫...co nic nie da bo i tak będzie milion pobudek na cyca 🤣❤️
(a może dziś tylko 2 pobudki będą 🙏)
Edit. Pobudek było sporo co najmniej co godzinę 🤷♀️ kocham, kocham, kocham ❤️🤱
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2020, 09:00
Pod koniec byłam wykończona bo ja to bardzo ale to bardzo chciałam spać, a Ona akurat nie 🤷♀️ Ostatnio Dzieć urządza nam rollercoaster i nigdy nie wiadomo kiedy zaśnie.
Najbardziej z tego rozbawiła mnie (o ironio, raczej był to śmiech histeryczny🤭😶) wczoraj myśl - no znowu seksu nie będzie 🙈🙈🙈 No nie możemy się jakoś zebrać do kupy, bo ja ciągle śpiąca i wykończona wieczorami. Biedny ten mój mąż 🤨🙄
Ze 3 razy zasypiała mi przy cycu, a jak tylko ją odkładałam do łóżeczka to oczy jak spodki😶 W końcu po 2h się poddałam i oddałam ją tacie.... zasnęła mu na rękach, a ja w ryk 😭 Czuję się jakbym zdradziła Marysię, bo się poddałam i ją oddałam mężowi. Wiem, nienormalna jestem 🙈 ale jakoś mi było strasznie smutno że nie zasnęła u mnie, a u niego🤷♀️🤨
Poza tym ja jednej z grup na FB trafiłam na historię kobiety, której 18mc córeczka zmarła, bo się zadławiła w nocy podczas snu. Nie wiem kiedy odważę się odłączyć z łóżeczka Marysi monitor oddechu 😶
Kolejny raz kładę się spać po północy (wczoraj zamawiałam jeszcze o tej porze prezenty bo ja zawsze z tym jestem w niedoczasie).
Jestem 🧟
Pamiętam, że napisałam m.in. - inną niż moja mama....
Tiaaa....
Takie tam świątecznie refleksje - nigdy, ale to nigdy nie piekłam z mamą pierników🙄😳
W ogóle rzadko wpuszczała mnie do kuchni i be względu na przybywanie lat to i tak zawsze czułam się tam jak intruz. Mama prawie wszystko co mogła to robiła w nocy jak już mnie do spania wysyłała🤷♀️Stąd też kucharka że mnie żadna 😔 Poza sernikiem z torebki to jeszcze żadnego (!) ciasta nie upiekłam. Ciastek też nie😕
Dygresja - teściowa gotuje może nie fatalnie, ale w zasadzie bez przypraw, bardzo proste potrawy, podstawowe składniki. Stąd też mąż mój nie ma wysublimowanego smaku i wszystko co zrobię mu smakuje, ale no ja wiem że dużo lat nauki jeszcze przede mną.
Teraz ja jestem mamą i już wiem, że za rok na święta Marysia będzie miała swój helper i chociażbym miała robić ciasteczka i pierniki 10x dłużej to będziemy robić je razem!
A skąd mi ten wpis przyszedł....
Co prawda na święta jedziemy do moich rodziców, więc "na gotowe", ale postanowiłam zadbać o moją córeczkę i przygotować jej pierniczki i muffinki bez bmk (jaja toleruje ufff), bez miodu i bez cukru 🙃 pierwszy raz w życiu użyłam swojej stolnicy i wałka 🙈
Muffinki wyszły trochę suche ale całkiem spoko da się je jeść (muszę je ubogacić owocami) a pierniki suche i w sumie twarde (jutro będzie próba innego przepisu).
Ale czuję się dumna, czuję się mamą na pełnym etacie i na prawdę to gotowanie dla Marysi mnie cieszy 😊 A i jako że ja też bez bmk to te wypieki lepsze czy gorsze ale też dla mnie 😄🤭😏
Mąż oczywiście mówi - pierniki jak pierniki, zresztą żadnych nie lubię🙈🤣
A Marysia...i tak aż się trzęsie na widok mięska i ziemniaczków, więc jej wiele do szczęścia nie trzeba🙃😏
- przecież Pani nie ma wskazań do CC! Neurolog powinien napisać o leczeniu... Jak to pani się nie leczy? To ja nie mam podstawę do CC...
- Jak to pani czuje ciepło/zimno. Przecież już panią znieczuliłem. No to powtórka i proszę się nie ruszać, a pani się cała trzęsie....
-Apogeum zamieszania o 13:16 ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ i od tego momentu już 365 dni to zamieszanie trwa, a świat stanął na głowie 🙃🙃🙃🙃
Powód zamieszania powinien właśnie budzić się z drzemki by na czas wyrobić się z obiadkiem, tortem i mszą na roczek, a tu cyk - niespodziewana niespodzianka zapowiadającą już zamieszanie, bo znowu trzeba będzie improwizować....Marysia dopiero zasnęła na drzemkę bo przecież Ona ma dziś roczek i może sobie drzemkować kiedy chce❤️
Zaczęłam pisać jak to mnie macierzyństwo zaskoczyło, jak byłam i nadal jestem nieprzygotowana na wiele rzeczy, ale jak zeszłam na temat siebie to stwierdziłam, że to nie czas na takie rozważania...
Dziś jest dzień Marysi. Dziś mogę dziękować Bogu i Matce Bożej że mam zdrowe, piękne i mądre dziecko.
Że zupełnie ominęły nas kolki, że do cioci fizjoterapeuty jeździmy tylko i wyłącznie by usłyszeć, że nie ma żadnych zastrzeżeń do jej rozwoju i nigdy ich nie było, że ma świetne wyniki badań wszelakich, że Marysia nie jest niejadkiem, że jej niewielkie problemy skórne to na prawdę nic w porównaniu z tym co spotyka inne dzieci, że alergie są znikome (albo żadne), że na roczek osiągnęła 8 kg i nosi spodnie r.80 wiec terapia hormonem wzrostu jej nie potrzebna, wreszcie że pomimo trudnego startu karmimy się cycem i na razie nie mamy ochoty z tego rezygnować, że nawet nie wiem co to nawał pokarmu, zapalenie piersi czy poranione brodawki, ostatnio tylko zrozumiałam co to znaczy nastawiać radio podczas kp 😊
O tak wiele prosiłam i tak wiele otrzymałam. Teraz modlę się tylko by była zdrowa i szczęśliwa i byśmy my jako rodzice sprostali misji jej wychowania. Bo to niezwykle dziecko jest ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 grudnia 2020, 22:22
Przez kolejne ponad 2 miesiące wstawałam co 3h regularnie walczyć z laktatorem i oczywiście oprócz tego karmić Marysię butelką. Później na szczęście laktator poszedł ad acta, a zostało samo karmienie i usypianie Marysi. Gdzieś do 8 mc były to w miarę regularnie pobudki co ok 3h. Myślałam że z czasem będzie lepiej....aha, teraz jestem wdzięczna jak w nocy uda mi się ciągiem przespać chociaż raz ponad 2h.
Ale nic to, najważniejsze że mam do kogo wstawać ❤️ Mój roczny Cud teraz śpi, mąż ogląda film, a ja grzecznie idę spać😊
Może jej nie smakuje awokado. Ja sama 1 zębem je jem a co mówić dziecko