Podsumowujac cala ta historie:
Start staran 2016, rok bezowocnych prob, 2018 stracona ciaza po CLO, 2019 pierwsze in vitro nieudane, kriotransfer udany i poronienie ciazy blizniaczej.
Jak nie zwariowac w tym kolowrotku. A dzis wracam do punktu startu czyli wszystko zaczynamy od nowa, a nawet nie bo musimy 3 miesiace/cykle odczekac.
Nowy rok staran, nowa strona w pamietniku
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 sierpnia 2019, 10:44
Wydaje mi sie, ze teraz trzymam sie lepiej mimo ze ciąża byla 17tygodniowa, byc moze to dzieki temu ze mam urlop i wracam do pracy dopiero w polowie września. Mam czas na regeneracje psychiczna.
Nie chce byc zle zrozumiana..nie chodzi mi o to ze kazde kolejne poronienie bedzie coraz latwiejsze. Każda porażka i strata jest okryta cierpieniem i smutkiem. Mam tylko nadzieje ze moj limit na wytrzymalosc zostal juz wyczerpany.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 sierpnia 2019, 13:55
Gdy juz przyjdzie to zarejestruje sie do kliniki, musze sie dowiedziec jakie badania musze powtorzyc do transferu.
Przyszla @ rowno miesiac od zabiegu. Wyglada na to, że bedzie mocna czyli taka jak zwykle. Brzuch nawet nie boli mnie jakos specjalnie.
Musze obliczyc orientacyjny czas owulacji i zapisze sie do kliniki, tak aby dwie sroki za jeden ogon zlapac: spr owulke oraz omowic badania i kolejny transfer.
Wczoraj snilo mi sie ze mielismy dziecko, trzymalam je na rekach. Mialo tylko tydzien zycia, po czym mialo umrzec. Dostalam dola.
Cieknie jak z kranu, poszlabym chetnie na rower ale nie chce miec zalanych spodni.
Zdaje sobie sprawe jak czesto na cos czekam. Czekalam na okres, teraz czekam az miną trzy cykle, to juz bedzie koniec października, potem bede czekac na transfer w listopadzie, nastepnie na bete w grudniu..
W ten o to sposob ciagle na cos czekajac marnuje pol roku. Szesc miesiecy, ktore moglabym poswiecic na beztroske zycie. Tak jednak nie bedzie, bo jako staraczka zadaniowiec kazdy ten punkt w czasie jest dla mnie teraz najbardziej istotny. I tak od trzech lat..
Umowilam sie na wizyte do kliniki w 11dc mam nadzieje, ze to odpowiedni czas. W normalnych warunkach w tym terminie wystepowala owulka. Jesli otrzymam zielone swiatlo to w kolejnym cyklu robie potrzebne badania tak aby moc juz startowac z transferem.
Planujemy wakacje, ale wcale nie chce mi sie nigdzie wyjezdzac. Nie mam ochoty,a z drugiej strony czuje ze powinnismy sie zrelaksowac. Wycieczka na własną reke co oznacza, ze moj malz bedzie latac powyzej lamperi. Wszystko sam musi ustalic, gdy tylko przedstawiam jakis pomysl jest on zastepowany innym. Strasznie mnie to denerwuje.
Ja nadal na urlopie macierzynskim, dzis pierwszy raz przeszlam sie po miescie w dluzsza trase. Na mojej drodze stawały starsze kobiety pilnujace dzieci lub samotnie bądź kobiety w ciazy i/lub z wózkami. Jeszcze miesiac temu bylam w tej szczesliwej grupie ciazowej. Bezstrosko chodzilam po ulicach chwalac sie swoim ladnym brzuchem. Dzis chcialam sie schowac przed tymi ludzmi. Bylo mi smutno.
Wczoraj zamowilismy nagrobek dla naszych Aniołków. Mam takie przeczucie, ze jezeli "zamkniemy" ten rozdzial to wiecej juz nie stracimy dziecka. Wiem troche to naiwne, ale jakos pomaga mi ta wiara ze to co najgorsze bedzie juz za nami.
Jestem w dołku, drugi raz nie moglam zasnac. Rozmyslalam o wakacjach. Postanowilam, że nie jade na urlop. To co wspolnie planowalismy to za duzo zalatwiania/kombinowania. Nie chce spedzic 10 dni w stresie i w ciaglym biegu. Glownym jednak powodem jest moj maz, ktory na takich wyjazdach jest czesto nie do wytrzymania. Narzuca swoja wole, nie ma nic na spontanie. Ostatnio ogolnie czuje, ze sie oddalamy od siebie. Niby jest normalnie, ale to tylko pozory.
Hormony chyba tez buzuja, bo zaczynam byc placzliwa.
Czuje sie jakby wisialy nade mna czarne chmury.
Wracam z kliniki, pierwsza wizyta po stracie. Doktorek zbadal, wszystko u mnie w normie, pecherzyki ladne.
Nie uwierzycie, w nastepnym cyklu podchodzimy do transferu!! Mam rozpisane leki, do powtorzenia milion badan juz dzis zrobilam wymazy, bo na nie dlugo sie czeka.
Badania z krwi zrobie juz bez pospiechu.
Nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy!
Jak to powiedzial lekarz trzeba sie pozbierac po traumie i dzialac dalej.
Zamierzalam dzisiaj zrobic badania z krwi..kolejka jednak byla tak duza, ze nie zdazylabym do kosmetyczki na henne brwi. Pierwszy raz specjalistka zajela sie moimi krzakami nad oczami.
Do laboratorium wybieram sie jutro. Cale multum badan pewnie wyjde lzejsza o ok 500zl. Za posiewy dalam 250zl. Kolejny transfer niestety wiaze sie z nastepnymi wydatkami .
Co do wakacji..malz wzial wolne z pracy i uparl sie ze chce gdzies wyjechac. Pogadalismy szczerze i postanowilismy zmienic plany..zdecydowalismy sie na podroz rowerem wzdluz wybrzeza Bałtyku. Oboje lubimy jezdzic jednosladem, przy tym piekne widoki i mozliwosc wypoczynku na plazy. W zwiazku z tym wyjazdem musze przyspieszyc badania, bo po powrocie przywita mnie piekna @ i dzialamy z lekami i transferem.
Dzis u mnie swieci slonce
Czesc dziewczyny! Wlasnie wracam pociagiem z naszej wyprawy rowerowej wzdluz Bałtyku. Dalismy rade! Przejechane 519km Swinoujscie->Gdańsk. Przez ten tydzien nie myslalam o ovu i ivf. Calkowity reset psychiczny.
W przyszlym tygodniu powinna pojawic sie @ i startujemy z transferem.
Wczoraj na fb kolezanka ze studiow ktora brala slub w tym samym dniu co ja wrzucila zdj swojej nowonarodzonej corki Hani. To imie nadalismy naszemu pierwszemu Aniolkowi. Nie wiem czy to wina tej samej daty slubu ale porownuje sie do niej i jestem daleko daleko za nia. Ona ma dwojke dzieci, piekny dom, wyjazdy do drogich hoteli wszystko jak obrazek z insta. A ja jade pociagiem 2 klasy w polarze i leginsach do M2 w malej miescinie.
Nic sie nie dzieje, cisza i spokoj. Czekam na @, powinna byc w tym tyg ale moze mi sie wszystko rozregulowalo i przyjdzie pozniej. Cierpliwie jej oczekuje.
W poniedzialek wracam do pracy, po 3,5 miesiacach przerwy. I pomyslec, ze w lipcu bylam jeszcze w ciazy, nieswiadomie szczesliwa.
Zrobily mi sie na twarzy przebarwienia, mam je juz od dluzszego czasu. Najgorsza plama to ta nad gorna warga-wyglada jak was. Smaruje sie filtrem, niestety juz sie tego nie pozbede..
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 września 2019, 13:34
Nie wiem jak mam liczyc ten cykl. Wczoraj mialam jednorazowe, ranne plamienie i caly dzien nic. Myslalam, ze dzisiaj rano mnie zaleje i bede to liczyc jako 1dc a tymczasem jakies lekkie brudzenie. Jest to wazne bo od 3 dc mam brac estrofem do transferu i teraz psikus.
Kupilam ciacho, zrobilam kawke i sie delektuje. Chyba wypucuje lodowke, bo prosi sie o to. W poniedzialek wracam do pracy, takze male porzadki sie przydadza .
Aaa no i wydalam dzisiaj lekką reką 400zl na badania hiv, rozyczki itd.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 września 2019, 10:42
Tak, wczoraj i przedwczoraj to byly znaki dymne. Dzis @ rozkrecila sie ostro w nocy. Leki zaczynam od poniedzialku . Wizyta w klinice przewidziana na 25.09.
Jestem podekscytowana tym transferem, ze cos sie dzieje, nie stoimy w miejscu.
Wczoraj wspominalam swoj brzuszek ciazowy i tesknie za nim. Chcialabym miec go spowrotem. Oczywiscie moglabym sobie zafundowac ciaze spozywcza ale przeciez nie o to chodzi .
Małpa juz sie skonczyla (?), to dziwne ze tak szybko, poniewaz zazwyczaj trwala 5 bitych dni. No ale zakladam ze to wszystko troszke rozregulowane. Od wczoraj biore estrofem+acard. Szykuje sie do transferu. Wyniki wszystkie poprzychodzily, sa ok. Takze najpewniej transfer bedzie 28.09 - sobota, tylko nie mam pewnosci czy w sob klinika jest czynna.
Poki co wizyte mam umowiona na 25.09 i wtedy sie dowiem kiedy dokladnie bedzie transfer. Blagam niech tym razem sie uda, uda do konca!!!
Po 3,5 miesiecznej przerwie wrocilam do pracy. Lekko sie stresowalam, ale na szczescie nikt mnie o nic nie pytal. W biurze bylam krotko, bo musialam zrobic badania w medycynie pracy, wiec wypilam kawe i zmylam sie do przychodni a potem do domu. Jutro przede mna calutki dzien w robocie, dobrze ze to piatek.
Moze dobrze ze wracam, rzuce sie w wir obowiazkow i ten czas bedzie jakos lagodniej mijal.. Transfer, oczekiwanie do testowania to istny koszmar oczekiwaniowy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 września 2019, 13:25
Siedze w poczekalni do laboratorium, jestem 10 w kolejce mimo ze przyszlam pol godziny przed otwarciem. Jutro wizyta w klinice, musze miec zrobiony swiezy progesteron.
Wrocilam do pracy, szybko wciagam sie w aktualnosci. Nie jest najgorzej. Nabralam sily i dystansu, ale na jak dlugo;)?
Edit: wynik progesteronu 0.24.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 września 2019, 17:09
Wracam z kliniki. Moj Doktor jest małomówny i irytuje mnie to. Placimy kupe pieniedzy, wiec oczekuje od wizyty "czegos wiecej".
Sprawdzil wyniki, zbadal mnie, rozpisal leki i wszystko to odbywalo sie w ciszy. Zero komentarza i ludzkiej empati. Wiem, że liczy sie wiedza lekarza a nie jego "towarzyskosc", ale jakos stracilam humor po tym spotkaniu. Czulam sie potraktowana jak na tasmie produkcyjnej-kolejna nic nieznaczaca pacjentka.
Oczywiscie jak zawsze musi byc cos nie tak, okazalo sie ze brakuje badan na kiłe. Najprawdopodobniej Panie w laboratorium pobraly za malo probek krwi. Musialam dorabiac je w klinice. Bede musiala isc do laboratorium narobic boruty.
Abstrachujac co ustalone:
01.10 - transfer
Od 26.09 - luteina i duphaston
No i tyle, nawet nie wiem jaka u mnie sytuacja z pecherzykami bo Doktorek nic nie powiedzial a ja nie dopytywalam.
Jestem zla.
We wtorek transfer. Do tego czasu biore leki:
3xduphaston
3xluteina dopochwowo
1xacard
3xestrofem
Po naszej wycieczce rowerowej czulam lekki dyskomfort w miejscu intymnym, delikatne pieczenie od czasu do czasu. Zrobilam wiec powtornie posiew stopnia czystosci pochwy o faktycznie stan sie pogorszyl. Wczesniej mialam poziom II a teraz II/III tzw stan posredni. Doktor napisal, ze transfer aktualny.
Kupilismy mojemu malzowi nowy rower, dzisiaj pogoda sprzyja bedziemy testowac .
Dzis odbyl sie nasz trzeci transfer. Nie stresowalam sie. Pomalu zaczynam sie czuc w tej klinice "jak u siebie", co akurat w tym przypadku nie brzmi najlepiej. Tak bardzo chcialabym juz tam nie musiec wracac...
Co nastąpiło:
1. Badanie progesteronu, wynik 13.8 ng/ml
2. Transfer naszej blaski 4ab
3. Koszt 1850zl
4. Leki ciag dalszy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 października 2019, 18:46
Wysylam pozytywna energie, bo wyobrazam sobie ile to was musi kosztowac emocjonalnie.
Trzymam mocno kciuki, aby kolejna strona była już na fiolecie!
Trzymam mocno kciuki, aby kolejna strona była już na fiolecie!
Oby ten był pozytywny ja jestem na 6 miesięcy wykluczona... Jak dobrze pójdzie to w styczniu powtórzenie cytologii i zobaczymy co dalej... 😓
Ja też obchodzę te okropne rocznice:/ u mnie 2,5 roku, a też w sierpniu rok na tabletach, zastrzykach i tych wszystkich "przyjemnościach". Będzie dobrze, musi być. trzymam kciuki, żeby ten rok był udany!
mi się wydaje że mi teraz to CLO nie działało. Rok temu tak, czułam to, zaszłam w ciążę no ale wiadomo, nic z tego. A teraz jakoś tak...obojętnie dla organizmu hcyba