Chodzi mi ostatnio po głowie, że niedługo miną trzy lata starań i trochę mnie to gasi.. Postanowiłam, że zrobię coś, żeby wyglądało to ładnie i nie było czymś strasznym.. Przecież to czas, który zbliża nas do celu.. Znalazłam coś takiego:
I jeszcze jedno, odliczam dni do laparoskopii, wiążę z nią wiele nadziei
Wczoraj impreza super.. Poza tym, że na końcu coś mnie zgasiło.. Nie wiem skąd przyszła myśl, że gdyby było dziecko to nie moglibyśmy tak szaleć i nie mogłam odegnać tej myśli.. Wydaje mi się, że G. zauważył, że coś jest nie tak, ale nie umiał zmienić mojego humoru.. Jak wróciliśmy w ukryciu puściłam łezkę.. Ale przeszło przynajmniej.. Problem jest tylko taki, że ostatnio mam głowę zaprzątniętą tym tematem.. Wczoraj tak rozmyślałam jadąc autem, że wjechałam na bardzo ruchliwą drogę w ogóle się nie rozglądając, na szczęście nic się nie stało.. Była noc i pusto na drodze.. Ale to nie był pierwszy raz, muszę się ogarnąć, żeby się źle dla mnie nie skończyło..
Z tematów bliższych starań to ciąża inesski nastawiła mnie, żeby jednak nie skazywać tego cyklu na zupełne starty.. U niej tez ponoć owulki nie było, a ciąża jest:) problem taki, że G. nie da się namówić na serducho.. Wczoraj wrócił w takim stanie, że zasnął w locie na poduszkę.. Ale nadzieja umiera ostatnia:)
Prawdopodobnie zakończy się dzisiaj pierwszy etap naszego remontu.. Będę mogła ogarnąć chociaż fragment domu i chociaż na tym fragmencie będzie jak u ludzi:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia 2016, 09:47
Ten cykl ewidentnie jest dziwny.. Testy owulacyjne 5 dni z rzędu wychodziły pozytywne.. I to bez żadnych wątpliwości.. Wyraźna krecha, ciemniejsza niż testowa.. Pewnie pęcherzyk gigant nie mógł się zdecydować czy pękać..
Dzisiejszy dzień super.. Taki zabiegany i intensywny, ale właśnie dlatego świetny.. Odwiedziłam dzisiaj z rodzicami wszystkie cmentarze, które zazwyczaj dzielimy na dwa, trzy dni, ale w tym roku nie było tyle czasu.. Pospacerowaliśmy z rodzicami po pięknym w parku.. Pewnie ostatnie dni tej prześlicznej jesieni.. Potem odwiedziłam babcie.. Moja babcia ma czasem takie przeczucia, które się spełniają.. I dzisiaj do mnie powiedziała, że poczuła, że już teraz będzie dobrze.. Zdziwiło mnie to, babcia nic nie wie na temat naszych starań, odpowiedziałam, ze przecież jest bardzo dobrze.. Ale wewnątrz się ucieszyłam.. Może faktycznie los się uśmiechnie.. Bóg da.. Czy jak kto woli:)
Ostatnie dni mega intensywne.. I dobrze! Wczoraj praca, spotkanie z przyjaciółką, joga i trening.. Tak, tak wróciłam na treningi i było super! Mam nowa koleżankę, lepszą niż ja, ale to dobrze, będzie podciągać poziom:) Dzisiaj praca, spotkanie z kolejną przyjaciółką, joga i załatwianie spraw z remontem.. Te akurat nie poszły za dobrze i jeszcze kilka dni załatwiania przede mną, ale powolutku do przodu.. Do tego jeżdżąc z miejsca na miejsce udało mi się zadzwonić do dziadków i nie pokłóciłam się z babcią!! Gratulacje dla mnie!! Lubie takie dni:)energia nadal mnie rozpiera rozdam komu trzeba:)
Nie wiem czy taka tutaj kolej rzeczy, czy tylko mnie to się zdarza, ale mogę czytać pamiętniki i nic.. A jak tylko dodam, któryś do ulubionych to maks 3 miesiące i robi się zielono:) bardzo mnie to cieszy, ale zarazem troszkę dołuje, jakbym tu utknęła.. Ale nie jestem smutna z tego powodu, każda ciąża to chwila mojej zadumy, ale zarazem ogromnej radości.. Czytam potem pamiętniki ciążowe i uczę się na przyszłość hihi:)
Moje starania, sama nie wiem gdzie, pęcherzyk ponoć nie pękł, ale każdy skok temperatury wywołuje u mnie delikatne palpitacje serca.. Byłam dzisiaj u dentysty, dał mi skierowanie na zdjęcie rtg, ale postanowiłam, że pójdę w trakcie @.. Tak dla własnego spokoju.. Lekarz powiedział mi tez, że ten mój ząb prawdopodobnie będzie trzeba usunąć na sali operacyjnej.. Na razie nie panikuję, trzy lata temu też tak mówili i w końcu okazało się, że nie usuwają bo mogą uszkodzić mi jakiś nerw.. Muszę zapytać profesora czy mogę teraz poddać się takiemu usuwaniu zęba.. I wymyśliłam, że najlepiej byłoby zaraz przed laparo.. Zobaczymy co on powie na ten mój pomysł
Dziś znów, mega intensywny dzień, miałam full energii, ale jakoś teraz wyparowała.. Zmykam spać
Jeszcze raz gratuluję zafasolowanym:)
Byłam wczoraj u dentysty.. Kolejka się przedłużyła, czekałam dosyć długo i sobie rozmyślałam.. Oczywiście o staraniach.. I wiecie co zauważyłam, że większość z Nas planuje kiedy ciąża byłaby najlepsza.. Bo tu praca, urodziny, imieniny, święta, miesiąc naszych urodzin.. Tez kiedyś tak miałam.. Teraz mam to gdzieś.. Kiedykolwiek będzie dobrze.. Byleby w końcu się udało.. Nie wiem czy to level wyżej, czy co.. Ja po prostu chciałabym być w ciąży.. Mam w dupie pracę, tam nigdy nie ma dobrego okresu... A wszystkie urodziny, imieniny, święta, rocznice, też nie są ważne są inne prezenty.. Tak bardzo myśli krążą wokół laparoskopii, że coś rozwiąże, że w końcu będą wiedzieć co mi jest, że może w końcu się uda..
Wczoraj był u Nas kolega i tak sobie chłopcy rozmawiali, a ja z boku.. I stwierdziłam, że nie mam o czym z nim rozmawiać, bo moje myśli krążą tylko wokół starań.. Muszę trochę postarać się żyć.. Bo mimo, że z zewnątrz zalatana, zajęta i wesoła to w środku mi nie idzie:(
Dziewczyny, dodam każdą, która o to poprosi.. Nie wiem tylko czy zadziała:)
Wczoraj i dzisiaj ogarniałam po remoncie.. Ogarnialiśmy z G... Bardzo mi pomógł.. Narzekał, ale pomagał Chociaż tydzień będzie porządek bo potem ciąg dalszy.. Wygląda na to, że do marca będzie u Nas bałagan.. Jak nie ma kasy to trzeba powolutku do przodu.. Za to jak skończymy to będzie mega satysfakcja:)
Plamię lub @ przyszła, ale nie może się rozkręcić.. Pewnie przez dupka, jutro biorę go ostatni dzień.. Boli brzuch, do zniesienia i kręgosłup, upierdliwe.. W sumie to chciałabym, żeby już była to o laparo będę spokojna, że następna @ nic nie pokrzyżuje.. Bo one łażą jak chcą a ja mam to wszystko ogarniać
Wczorajsze plamienie się rozkręciło, dlatego zaznaczam nowy cykl.. Dzisiaj powinnam wziąć ostatnią tabletkę dupka, ale jako, że zaczął się nowy cykl postanowiłam, że nie wezmę.. Nie wiem czy dobrze robię..
Wczoraj usłyszałam w pracy, że jestem inna niż dotąd.. Może przemęczona, może smutna, może nieobecna.. Niby wszystko w porządku, ale jednak widać, że coś się dzieje.. I tak sobie pomyślałam, że pewnie te starania i ciągłe bieganie za lekarzem tak na mnie wpływa.. Niby się staram, żeby w pracy nikt nic nie wiedział, niby staram się wyłączyć, ale najwidoczniej mi nie wychodzi.. Jeszcze mocniej postaram się żyć..
Dzisiaj wpadają znajomi, postanowiłam przygotować coś pysznego.. Szkoda tylko, że nie wyluzuję się w to święto bo przyniosłam sobie tyle papierów do zrobienia.. Praca, praca, praca:(
A co do planów na ten cykl to sama nie wiem bo profesor nie odbiera telefonów.. Moim zdaniem powinien przyjąć mnie w poniedziałek.. Jak w czwartek nadal nie będzie odbierał to zacznę się martwić
Moja temperatura jakoś dziwnie stała.. dzisiaj to nawet zwątpiłam czy termometr się nie zepsuł, ale zmierzyłam temperaturę później i była inna, czyli może jestem jakoś dziwnie stała:) Cały dzień spędziłam przewalając papiery z pracy o próbując to ogarnąć, oczywiście nie zrobiłam tego co planowałam, trudno.. G. siedział i męczył/bawił się z kotem.. W pewnym momencie zaczął go przytulać, całować i lulać.. Stwierdziłam, że jemu również bardzo brakuje dziecka.. I tak myśli zaczęły znów krążyć wokół starań.. Spojrzałam na kalendarz księżycowy.. Wypada, że powinno się udać teraz albo w marcu.. Nie nastawiam się.. Już tyle razy zawiódł
I plan na profesora też mam.. Jeżeli nie odbierze telefonu do piątku zadzwonię do starego gina, powiem o co chodzi, żeby chociaż monitoring zrobił.. To kochany i wspierający człowiek zatem pewnie nie odmówi, a i wesprze mentalnie:) Myślę, że profesor albo zrobił sobie długi weekend albo jest na jakiejś konferencji.. On często gdzieś wyjeżdża i się dokształca.. Gorzej jak dłużej nie będę mogła się do niego dodzwonić.. Ale nie przejmujmy się na zapas:)
Etuś, dziękuję za informacje o zębach.. Moja wizyta 17.. Ale już wiem, że nie będzie tak poważnie jak na początku myślałam.. Mam tam mega syf, ale ze względu na to, że blisko nerwów, które można uszkodzić, ósemkę zostawiamy w spokoju.. Dopóki kiedyś nie zacznie boleć..
Wracam do sterty papierów:(
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 listopada 2015, 19:51
Mega męczący dzień,wyszłam o 6 rano i dopiero teraz wróciłam.. Aż mnie głowa rozbolała.. Profesor nadal nie odbiera.. Chyba idę spać..
Pogrubienia czcionek po różowej też są, nie ma tu żadnej dyskryminacji Działa to tak: tekst do pogrubienia Nawiasy muszą być kwadratowe, a literka B - jak bold. Na tej samej zasadzie działą - czcionka pochyła (italics) oraz podkreślenie. Tylko trzeba pamiętać o 'zamknięciu' efektu czyli nawias + ukośnik + litera danego efektu np. [/b]. Jeśli chcesz czcionkę wyśrodkować - masz komendę
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2015, 19:06
Wczoraj znów w pracy calusienki dzień.. Wróciłam bardzo późno.. Umówieni znajomi już byli, ale nawet nie miała siły z nimi rozmawiać.. Dzisiaj miałam nadal pracować i walczyć z papierami, ale postanowiłam nie robić nic.. Siedzimy z G. na kanapie i leniuchujemy ciesząc się swoim towarzystwem:) jedyne produktywne rzeczy dzisiejszego dnia to małe zakupy i zaplanowanie naszego remontu.. Był Pan S. który to robi i omówiliśmy wiele rzeczy.. Cieszy mnie to bo brzmi już pięknie, mam nadzieję, że będzie wyglądało jeszcze lepiej.. Byłoby też dobrze gdyby cenowo wyszło dobrze, ale jak wiadomo zawsze może coś wyskoczyć, zatem nie nastawiam się.. Jutro pojedziemy do sklepu poszukać materiałów.. G. zwariuje:)
Głupia czytałam dzisiaj pamiętniki i w jednym była dość szczegółowo opisana laparoskopia.. Zaczęłam się bać
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2015, 19:05
Wiem, że kasika i moja mama mają rację.. Każdy laparo czy inne zabiegi przeżywa inaczej.. Muszę to przeżyć po swojemu i najlepiej jak najdłużej o tym nie myśleć
G. dzisiaj strzelił focha i się nie odzywa, to nowość, bo mistrzem w nie odzywaniu się jestem ja.. Zobaczymy kto dłużej wytrzyma.. Ja nawet nie jestem zła:)
W niedzielę pierwszy odezwał się G... Nie wiem o co miał tego focha, ale każde powiedziało swoje racje i foch zażegnany.. Pojechaliśmy na zakupy remontowe.. Wszystko wybrane, musimy tylko skonsultować z wykonawcą, bo niestety ładne nie znaczy dobre..
Wczoraj dzień na mega obrotach, praca, lekarz, praca, joga, trening.. Pojechałam do mojego lekarza, bo do profesora nadal nie mogłam się dodzwonić.. Zrobił monitoring, pęcherzyk 15mm, znów w prawym jajniku.. Powiedział mi też, żebym pojechała do gabinetu profesora, zapytać o co chodzi.. Kochany powiedział, że będzie dobrze i skasował tylko 30zł.. Uwielbiam go:) Posłuchałam i pojechałam do gabinetu profesora od razu (dlaczego głupia wcześniej na to nie wpadłam??).. Okazało się, że profesor przyjmuje, chciałam umówić się tylko na kolejna wizytę, ale chciał zobaczyć co i jak i tym sposobem miałam drugi monitoring jednego dnia... Czułam się jak świr który kocha chodzić do ginekologa, ale profesor to typ, któremu trudno jest odmówić lub coś zasugerować.. Co do jego nieobecności, to miał kilka dni wolnego, a potem intensywne dyżury w szpitalu, a jak operuje itd to ma wyłączony tel.. Panie w poczekalni powiedziały mi, żebym była jeszcze bardziej zdeterminowana i dzwoniła częściej.. Jeszcze częściej?? A ja już myślałam, że jestem natrętem.. Profesor postanowił ostatni cykl przed laparo stymulować.. Dał mi femcoś tam na wzrost pęcherzyka, mówił, że to LH.. Proszek do rozpuszczenia i podania zastrzyku w brzuch.. Trochę bałam się robić to sama, wróciłam do pielęgniarki i ona mi pomogła.. Ale już umiem (z obserwacji) i następnym razem będę umiała sama.. Kolejne zalecenie to 11dc ovitrelle, a 12dc sprawdzenie czy pęcherzyk pękł i przenikalność plemników.. Bo ostatnio to była bieda, ale liczę na to, że przez to, że pęcherzyk nie pękł i nie było śluzu płodnego.. Przenikalność 0% mimo używania żelu conecive plus.. Oby było lepiej.. Cudowne marzenie, zajść w ciążę i uniknąć laparo, ale czuję, że nici z tego i będę musiała na swojej skórze przekonać się jak to jest..
Dziękuję dziewczyny za słowa pociechy.. Wiele z Was przeżyło laparo, przeżyje i ja:)
Dzisiaj nadal zapracowany dzień.. Rano dentysta, mam do zrobienia dwie małe dziurki i uzupełnienie plomb które wypadły, ale nic się tam nie dzieje.. Dzisiaj Pani stwierdziła, że zrobi tylko czyszczenie kamienia bo ponoć mam mega zawalone zęby (a przecież dbam), efekt mega, tylko trochę bolą mnie dziąsła, ale do zniesienia.. Potem nawał pracy.. Tym razem papiery.. I już było blisko opieprzu za nic od góry, ale się ładnie wybroniłam.. Rano miałam plan pójścia dzisiaj na jogę, ale im bliżej wyjścia tym bardziej mi się nie chce.. Nie wiem co zrobię, oczy się kleją, pracy jeszcze dużo:( a trzeba jeszcze choć trochę sił zostawić na serduszko.. Nie lubię staraniowych serduszek, zaplanowanych.. Ale im więcej czytam pamiętników tym bardziej wiem, że starania nie są przyjemne i spontaniczne.. A odwrotnie, okropnie zaplanowane:(
Zgodnie z zaleceniami ovitrelle podany.. Stwierdziłam, że testów owulacyjnych nie robię, bo skoro profesor stymuluje mnie LH to i tak będą zaburzone/przekłamane.. Martwi mnie tylko śluz, kolejny cykl i płodnego nie widzę wcale, wpieprzam wiesiołka, siemię lniane i nic.. Wspomagamy się conecive plus.. Zobaczymy jaka jutro będzie przenikalność plemników.. Jak znów wszystkie moja macica zabije to się chyba popłaczę..
Tematy inne.. Padam, mam tyle pracy, że nie wyrabiam, nie ogarniam i nie wiem co jeszcze.. Zazwyczaj ze wszystkim się wyrabiałam, ale ostatnio jest inaczej.. Ze wszystkim jestem do tyłu:( zadzwoniłam dzisiaj do przyjaciółki, tak po prostu pożalić się, że mam dużo pracy, jest na macierzyńskim i chętnie rozmawia o czymś innym niż karmienie i pieluchy.. I nie mogła rozmawiać bo akurat spotkała się z całą naszą starą paczką.. I nagle tak strasznie zabrakło mi moich przyjaciółek.. Mieszkam daleko od domu rodzinnego i mam z nimi ograniczony kontakt.. A wiadomo telefon to nie to samo.. Dziewczyny, które znają mnie od dzieciaka, wiedzą o mnie wszystko.. A tu niby mamy znajomych, może nawet są naszymi przyjaciółmi, ale nie potrafię otworzyć się przed nimi tak, żeby powiedzieć im o wielu ważnych sprawach, również staraniach.. I poczułam taka pustkę.. Że czegoś mi brakuje.. I drugie co we mnie jest głupie.. Koleżanka na treningu, którą spotykam tylko tam, wie, że się staramy, a bliskim znajomym/przyjaciołom nie umiem powiedzieć..
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 listopada 2015, 17:22
Nie miałam okazji dowiedzieć się jaka jest przenikalność plemników bo mój G. zaniemógł.. W sumie pierwszy raz mu się to zdarzyło, wiec nie byłam zła czy coś.. Widzę, że coś się z nim dzieje.. Jest drażliwy, bywa opryskliwy, chociaż widzę, że nie chce i po chwili przeprasza.. Zamyka się w grze na telefonie.. No i jak zaniemógł to się złamał, że on już tak nie może, na zawołanie, na czas, że serduszka w płodne w ogóle nie są dla niego przyjemnością, bo czuje presje, że wie po co to robimy, tyle czasu i się nie udaje, że on potrzebuje pomocy, psycholog, seksuolog, cokolwiek.. Poprzytulaliśmy się, ja oczywiście się popłakałam, bo taka prawda, że on z jego wynikami i inna kobieta pewnie dawno już miałby dziecko, że moja wina.. I znów się przytulaliśmy.. Powiedziałam G., że rozumiem go, że podobne emocje targały mną rok temu, że dlatego znalazłam ovu, że dla mnie to rodzaj terapii.. Jeżeli będzie trzeba będziemy chodzić do psychologa..
Na szczęście pęcherzy nie pękł i wczoraj miał 24mm.. Pani doktor powiedziała, że pęknie wieczorem, maks rano.. Serducho było rano.. Zatem zrobiliśmy wszystko co się dało.. Czekamy.. Mam nadzieje tylko, że skurczybyk pękł.. Bardzo bym chciała, żeby się udało.. Zrobiłabym wszystko, żeby uniknąć laparoskopii.. Wiem głupia jestem, najpierw o nią zabiegam, a potem chcę unikać..
Tematy inne.. Praca.. Ostatnie dwa tygodnie czuję, że działam jak maszyna.. Prawie cały czas pracuję.. Codziennie wychodzę rano i wracam w nocy.. Plus jest tylko taki, że ostatnio jest tam całkiem miło.. Gnębienie pracowników chwilowo ucichło.. Zrobiłam kilka rzeczy dobrze i nie maja się do czego przyczepić.. Weekend niestety zapowiada się również pracowicie.. W sobotę nadrabiam papiery, w niedzielę odwiedzą mnie rodzice, a wieczorem zakupy remontowe.. Część druga remontu oficjalnie rozpoczęta:)
Do wczorajszego wpisu.. Wiem, że to nie jest moja wina, wiem, że niepłodność to problem pary i nikt, nikogo o nic nie obwinia.. Myślę, że ten problem, który Nas dotknął to nawet był naszemu związkowi potrzebny.. Jesteśmy silniejsi, więcej rozmawiamy, bardziej rozumiemy siebie i swoje emocje.. Do tego stopnia, że G. wie kiedy widok ciężarnej mnie zabolał i od razu przytula, bez słów.. Mam po prostu takie chwile, że jest mi bardzo smutno, że pojawia się żal.. Szczególnie boli to, kiedy widzę jak G. cierpi.. To są dla mnie najtrudniejsze chwile i wtedy przez moment obwiniam siebie.. Na szczęście G. zawsze obróci to w jakiś żart.. Np że woli poczekać na dziecko ze mną, niż mieć je z jakąś brzydulą, która urodziłaby brzydkie dziecko.. Przecież jestem najpiękniejsza i nasze dziecko będzie najpiękniejsze:) Czasem tłumaczę sobie, że długie oczekiwanie sprawi, że macierzyństwo będzie dla mnie jeszcze piękniejsze, że docenię je bardziej niż kobiety, którym od razu się udało.. Biedne i nieświadome swojego szczęścia.. Czasem mam tak, że muszę mieć winnego tego wszystkiego.. Najczęściej obwiniam lekarzy.. Zawsze miałam jakieś problemy.. Chodziłam do lekarza regularnie.. Nikt nie zrobił żadnych badań.. Raz jeden lekarz czymś się zaniepokoił, ale skonsultował i stwierdził, że mus się wydawało.. Z tego lekarskiego bełkotu, który pamiętam, myślę teraz, że zauważył macicę jednorożną, ale wolał to olać niż mnie poinformować.. Nie staraliśmy się, byłam młodziutka i nawet nie myślałam o zakładaniu rodziny.. Ale gdybym wiedziała poszłabym do lekarza wcześniej.. Bylibyśmy z badaniami może o kilkanaście miesięcy do przodu.. Pogodziłam się już z sytuacją, uronię czasem łzę, ale wiem, że trzeba czekać.. Będę czekać aż w końcu zostanę mamą.. Mam nadzieję, że moje załamanie minęło.. Teraz sięgnęło G.. Teraz on musi się zmierzyć z sytuacją.. Jak nic się nie zmieni pójdziemy do psychologa.. Wiem nawet gdzie są tacy specjaliści..
Chciałam zrobić sobie przyjemność i posprzątać taras z liści i roślin, które są do wyrzucenia.. Ale nici z tego bo pada.. A mokrych liści zamiatać nie będę bo i tak połowa przyklei się i będę musiała robić to jeszcze raz..
Zabieram się za papiery.. Może uwinę się i jak G. wróci z pracy będziemy mogli posiedzieć razem:)
Mój kochany G. raz lepiej raz gorzej.. W nd o jakąś pierdołę zaczęliśmy się kłócić.. Był mega opryskliwy, trzasnął drzwiami.. A ja głupia nie skumałam, że znów nerwy go trzęsą.. Na szczęście on wrócił, przeprosił za głupie teksty i powiedział, że on cały czas gnębi się myślami, że przez to taki jest.. Przytuliłam go i popłakałam się.. Takie okropne jest patrzeć jak ktoś bliski cierpi, a Ty nie możesz nic zrobić, w żaden sposób pomóc.. Powiedział,że czeka na moją laparo, że może się coś wyjaśni.. Ze mu ulży..
Ja z kolei mam mega zabiegane dni.. Nie mam czasu na nic.. Na myślenie też.. Dopiero w piątek odetchnę..
Jestem zabiegana, zabiegana i jeszcze raz zabiegana.. Może to dobrze bo nie zauważam żadnych objawów, nie mam czasu za bardzo się wsłuchiwać w organizm i nie doszukuję się czegoś czego nie ma.. Bolą mnie piersi, rzadko mam taki objaw, ale myslę, że nic to nie znaczy, już tak bywało, a maleństwa nadal nie ma zatem to olewam.. Postanowiłam, że 10dpo jeżeli tempka nie spadnie zrobię test bo idę na trening i nie chciałabym, żeby chłopaki mnie okopali jak będę mieć wątpliwości.. A jak spadnie to olewam i nawet nie marnuję testu, nie wierzę, że mogło się udać.. 36cs i niby nagle miałoby coś zagrać.. Wątpię.. Nastawiam się na laparo i tyle.. Poza tym nie martwcie się, ale moja aktywność na ovu raczej spadnie przez najbliższe dwa tygodnie.. Mója ładowarka od kompa umarła i musiałam oddać ją na reklamację, niestety może to trwać od 2 do 4 tygodni, zatem mam przymusowy odwyk.. Na telefonie zaznaczam tylko wykres, reszta funkcji jest zbyt upierdliwa na moim smart nie smart fonie.. Buziaki dziewczyny:*
Szlag mnie trafi.. @ dzisiaj przyszła, II faza cyklu trwała 10dni, poprzednia też była jakaś skrócona.. Zaczyna się pieprzyć również w tym.. gdzie moja piekna 13dniowa II faza cyklu...
I żeby nie było nie jestem zła, że się nie udało, czułam to, ale jestem zła co się dzieje z moim organizmem i dlaczego przestałam go rozumieć