Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania piszę, bo czuję, że zwariuję
Dodaj do ulubionych
‹‹ 7 8 9 10 11 ››

2 grudnia 2015, 22:22

2dc
Jest mi bardzo przykro, że ludzie, którzy mają dzieci decydują za tych, którzy ich mieć nie mogą.. Strefa marzeń zabrana razem z rządowym in vitro.. Przykro mi i trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny.. W tym momencie nie mam sił na nic więcej..

2 grudnia 2015, 22:23

I tym oto akcentem zaczęłam 9 stronę:(

7 grudnia 2015, 14:25

7dc
Jestem skupiona na pracy i obowiązkach.. Chciałabym, żeby wsystko było dopiete na ostatni guzik.. Już za tydzień o tej porze powinnam być po zabiegu.. Cały czas moje mysli krążą tylko wokół tego tematu.. Nic się nie dzieje.. Spokój, cisza:)

8 grudnia 2015, 07:19

Jeśli marzysz o bliźniętach, czas działa na Twoją korzyść. Im kobieta starsza, tym szansa na ciążę mnogą wzrasta.

CAły czas się zastanawiam czy przedwczesną menopauzę to też obowiązuje..

9 grudnia 2015, 21:01

9dc
Wizyta u lekarza.. Laparoskopia w poniedziałek.. W nd rano do szpitala, z kompletem badań, jutro polecę zrobić.. Trochę jestem zła, że te badania muszę sama zrobić, wiadomo grudzien, święta każda kasa jest potrzebna, powinni mi zobić te badabnia na nfz w szpitalu, a nie tak.. Spędzamy sobie miły wieczór z G., bo następne to będzie trudno.. Przez L4 zostałam zawalona robotą.. Termin do pt:(

12 grudnia 2015, 16:26

12dc
Nie wiem jak ja to zrobiłam, ale w pracy zrobiłam wszystko, fakt, że w czwartek i piatek byłam tam od 7 do 21 ale mam:) dzisiaj się pakuję, a jutro jadę do szpitala.. Nastawienie dobre, starchu brak, co ma być to będzie, oby diagnoza była dobra.. Gorzej G., patrzy na mnie cielęcymi oczami, nic nie mówi, ale wiem, że się o mnie boi:(

16 grudnia 2015, 12:46

16dc 2 dni po laparoskopii
Laparoskopia nie była straszna, po obudzeniu bolało mnie jak w trakcie silnej miesiączki i z godziny na godzinę jest lepiej.. Nadal mnie trochę zgina i ciągnie, ale nie jest źle.. Gorsze jest to, że po narkozie wymiotowałam cały dzień i do dzisiaj jest mi cały czas niedobrze, cały czas mi coś lata po żołądku, jem niewiele i bardzo lekko.. Nie wiem czy to od intubacji czy od wymiotów, ale mam tak podrażnione gardło, że cały czas się ksztuszę, kaszlę, drapie mnie tam itp Trochę bolą mnie też ramiona, obojczyki i barki.. Ponoć normalne po narkozie..
Wynik, niestety nie jest za dobry.. Potwierdzono u mnie brak lewego jajnika i jajowodu, macicę jednorożną, prawy jajnik słabiutki, jajowód owinięty wokół niego, poplątany, nie da się go udrożnić czyli na naturalne zapłodnienie nie ma szans.. Usunięto mi zrosty macicy z jelitami, przekuto torbiel na jajniku.. I tu kolejna rzecz, która mnie martwi.. Mówili, że to pęchgerzyk, a teraz piszą, że torbiel czy to znaczy, że już nie jajeczkuję???? A tego mojego mięśniaka czy endometriozę nazwano na wypisie silnie rozpulchnioną cieśnią macicy.. Nie wiem co to znaczy.. Profesor powiedział mamie, że mam szanse tylko invitro.. Mamy do niego iść 23 grudnia.. Tak bardzo się boję, że moje AMH zabierze nam taką możliwość, że już nie mam jajeczek, że nigdy nie będę nosić dziecka.. Trzymam się nawet dzielnie, popłakuję sobie czasem, ale sama siebie podziwiam, że nie jest az tak źle.. Boję się wizyty, pójdę tam jak po wyrok.. A najgorsze pieniądze.. Niby mamy skąd pożyczyć, ale czuję ogromną niesprawiedliwość, że to co mam to wada rozwojowa, taka się urodziłam, a nasz rząd zabrał refundację na invitro.. Będziemy musieli sie zapożyczyć na kilka lat, a płacę te pieprzone składki co miesiąc i nie mogę z nich korzystać..
Kolejny żal, który wyrywa się ze mnie to gratulacje dla lekarzy, którzy widzieli u mnie zawsze dwa jajniki.. Mam normalnie ochote obsmarować ich na każdym forum, żeby już nikt do nich nie chodził, ale po co, co mi to da, jajnika mi nie zwróci.. Żal, że chodziłam regularnie do lekarza, regularnbie wszystko sprawdzałam i nikt nic nie zauważył.. Usłyszałam parę razy, że jestem stworzona do rodzenia dzieci.. Nigdy nie brałam tabletek antykoncepcyjnych, bo bałam się, że rozwalą mi gospodarkę hormonalną organizmu i nie będę mogła być w ciąży.. Od dziewczynki o tym myslałam i dbałam o to.. Od zabiegu nie modlę się w swojej intencji, modlę się za wszystkich dookoła, ale za siebie nie potrafię, nie potrafię pogodzić się z tym co mnie spotyka.. Mam nadzieję, że uda się zawalczyć o invitro.. Jeżeli nawet na to jest za późno, nie wiem co zrobię.. Nie wyobrażam sobie takiego życia.. Nie chciałabym byc w tych kilku procentach, które nigdy nie doczekają się potomstwa.. Po co żyć, pracować, budować dom, kupować samochód.. Komu to zostawić.. Mam nadzieję, że 23grudnia tchnie mnie nową siłą.. Że profesor powie, że są jeszcze opcje..
Przepraszam jeżeli ten mój wpis jest chaotyczny, ale ja obecnie też jestem w takim stanie..

17 grudnia 2015, 12:05

17dc
G. albo udaje albo trzyma się bardzo dobrze.. Jest pełen nadziei, że jednak chociaż kilka jaeczek mi zostało.. Możemy się zadłużyć na invitro.. Jemu to nie przeszkadza.. Jeżeli udałoby się to spłacanie będzie przyjemnością.. Kiedyś marzyłam o dużej rodzinie i na dodatek kilkoro dzieci w rodzinie zastępczej.. Nie mamy takiego duzego domu, żeby te marzenia spełnić, ale G. mówi, że mam się o nic nie martwić, dla niego adpocja to nie problem.. Mam się trzymać i nie wyprzedzać głupimi myslami obecnych wydarzeń.. Kupił mi małego psa, który skutecznie odciąga mysli do rzeczywistości.. Maluszek nie umie jeszcze załatwiać się na dworze, więc powolutku go uczę, leżę, obserwuję, sprzatam, wyprowadzam, a w międzyczasie próbuję ubrać choinkę i trochę tu ogarnąć na święta..
Boję się 23 grudnia jak ognia, że usłyszę tam coś złego.. Zastanawiam się czy zrobić jeszcze raz AMH.. Zastanawiam się bo badanie jest drogie.. Z jednej strony chciałabym zobaczyć jak wygląda obecnie, z drugiej nie chce być mądrzejsza niż profesor.. Ale tez zastanawia mnie czy nie oszczędzi mi to jednej wizyty, bo pewnie i tak zleci to badanie.. A poza tym gdzieś kiedyś słyszałam, że zabiegi na jajnikach obniżają czasowo ten wynik i nie wiem czy moja laparo na to wpłynie.. I znów rozmyślam.. he he bo psiak zasnął:)

21 grudnia 2015, 21:45

21dc
Poza tym, że jestem jakoś dziwnie rozchwiana emocjonalnie i wszystko jest w stanie doprowadzić mnie do łez nic się nie dzieje.. Funcjonuję sobie powolutku w domu, pranie, trochę sprzatania, choinka dokończona:) prawie wszystkie zakupy świateczne załatwione.. Jutro dokończę i zapakuję resztę:)
Czytając dzisiaj pamiętniki, zwłaszcza te ciężarne i rozpakowane, naszła mnie myśl zupełnie z innej beczki.. Płaczę czasem nad tym co mnie spotkało, nad niesprawiedliwością tego świata itd a w ogóle nie pomyślałam o moich rodzicach.. Wiadomo, że każdy rodzic przezywa ból dziecka, to, że nie może spełnić swoich marzeń, że chce dla dziecka jak najlepiej.. Taka pętelka ja się martwię, oni się martwią..

22 grudnia 2015, 16:47

22dc
Jestem bardzo płaczliwa, co chwila lecą mi łzy i wszytsko sprowadza się do jednej myśli.. Mam nadzieje, że to objaw zbliżającej się @ a nie dowód na to, że się łamię/poddaję

29 grudnia 2015, 10:11

29dc
Zacznę od wizyty przedświątecznej.. Zostaje nam tylko in vitro, na rządowe nie mamy co liczyć bo mam tak złe wyniki, że mnie nie zakwalifikują:( Powiedział, że mamy się zastanowić czy takie rozwiązanie jest dla nas.. Mam nastawić się również, że z moim AMH wynik stymulacji może być bardzo niewielki albo żaden.. zapisał nam mnóstwo badań, był bardzo miły i cierpliwy jak na mojego biegającego profesora.. Na G. wywarł dobre wrażenie:) Stwierdziliśmy, że będziemy się starać.. Musimy tylko pożyczyć pieniądze bo nie mamy tyle.. Ten rok, gdzie się wszystko psuło i miliony wizyt i badań wykończyły wszystkie nasze oszczędności.. Powiedzieliśmy wszystkim najbliższym o naszych prawie 3 latach starań i o obecnej diagnozie.. I tu zaskoczenie, od osób od których usłyszałam miliony dokuszliwości na temat mojej ciąży, usłyszałam przeprosiny.. A myslałam, że to osoby, które nie przyznają się do błędów.. Przynajmniej zawsze tak było..

Święta super, od dawna nie były tak udane, tak wesołe.. Udało się posadzić przy stole u babci wszystie dzieci i prawie wszystkie wnuki z prawnuczętami.. Było pełno ludzi i mnóstwo smiechu.. Czułam się przez moment tak jakbym znów była małą dziewczynką:)

Mój cykl dziwak.. 14dc nakłóto podczas laparo torbiel (pęcherzyk?).. Potem długo długo nic.. 23dc jajniki czyste.. A ovu zaznacza niepewną owulkę.. I tak jest zawsze.. Mój organizm ma skok temperatury nawet jak pęcherzyk nie pęknie, mam skok temperatury nawet jak lekarz nie widzi [ęcherzyka, cykl bezowulacyjny.. Zastanawiam się czasem czy to możliwe żeby organizm tak się przyzwyczaił do rytmu, że temperatura rośnie mimo, że nie powinna.. Dziwadło ze mnie i tyle:)

Lecę pracować:)

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 grudnia 2015, 10:11

29 grudnia 2015, 10:28

Porada
'Błogosławieni Ci, którzy wierzą, że skoro Bóg coś zaplanował, On sam będzie prowadził tę historię do najpiękniejszego zakończenia'. Abp Józef Kupny

Skopiowane od sosenki.. Będę do tego wracać.. Może niedługo uda mi się pomodlić:(

1 stycznia 2016, 09:38

Życzę Wszystkim wszystkiego najlepszego, żeby ten rok przyniósł wiele radości i spokoju, jak mówi moja mama oby nie był gorszy niż poprzedni:) Życzę spełnienia marzeń, chociaż jedno bardzo ważne znam.. Staraczkom jak najszybszej, nudnej ciąży.. Ciężarnym nudy i spokoju w dwupaku oraz rozpakowanym dzieci, które śpią w nocy i smieją się w dzień:) Zdrowia dla wszystkich:)

Z tematów imprezowych dawno nie mieliśmy takiej imprezy, żebyśmy z G. od wejścia do wyjścia chociaż przez minutę nie wkurzali się wzajemnie.. A wczoraj się udało::) Impreza bez szału, ale źle też nie było::)

6 stycznia 2016, 18:31

1dc
Poprzedni z laparo po środku ślimaczył się strasznie.. Ten był wyczekiwany.. Pierwszy od kilku lat wyczekiwany nowy cykl:) W piątek zrobię badania, zadzwonie do lekarza, które badania mamy zrobić i że decydujemy się na invitro.. Połowe kasy już pożyczyliśmy.. Druga połowa się kombinuje, ale wiem, że będziemy je mieli, propozycje pożyczenia posypały się, trzeba tylko pomyśleć jakoś logicznie jak to potem oddawać.. Nawet nie spodziewałam się, że w momencie tak ważnej potrzeby tyle osób same wyjdzie z inicjatywą pożyczenia.. A wie tylko najbliższa rodzina i dwoje najbliższych przyjaciół.. Jak to się mówi zrzuta narodowa.. Szkoda, że w moim przypadku czas jest taki ważny wolałabym sama uzbierać niż się zapożyczać, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.. Ivf niesie z sobą tyle nadzei, ale zarazem tyle obaw.. Najbardziej boję się tego głupiego AMH, że mój organizm nawet nie zareaguje na stymulację, niby profesor mówił, że to mało prawdopodobne, żeby wcale, że wymusimy ze mnie chociaż kilka komórek, ale i tak sie boję.. Jestem ciekawa kiedy wszystko ruszy.. W lutym jak będziemy mieli zestaw badań?? Trzymajcie kciuki jest tyle miejsc gdzie może się nie udać..

Kolejna sprawa, w pracy kilka osób mnie opieprzyło, że za wcześnie wróciłam do pracy po zabiegu, że niby tragicznie wyglądam.. Nie wiem, czuję się dobrze i nic mnie nie ciągnie.. Ale coś w tym może być, że mam osłabiony organizm, bo dzisiaj miałam katar zabarwiony krwią dlatego apteka gemini została zaatakowana i kupiłam wszystkie suplementy, które mi się pokończyły i jak tylko przyjdą uzupełniam od nowa;)

I nie wiem czy to dobrze czy źle, ale ostatnio rzadko zaglądam na ovu, po prostu mnie nie ciągnie.. Kiedyś to była dla mnie terapia czytać trudne historie dziewcząt i zobaczyć po długim okresie walki zielony finał.. Ale teraz mnie po prostu nie ciągnie.. Moze dlatego, że większość różowych zrobiła się fioletowa i nie mogę się wypowiadać na tematy ciążowe bo nie mam o nich zielonego pojęcia, a może po prostu pierwszy moment zauroczenia stroną minął i już tak będzie.. A może po prostu u mnie nudy, nie mam co pisać to nie zaglądam do innych.. Sama nie wiem.. Jakoś samo tak wyszło..

Idziemy dzisiaj do Kościoła.. Próbuję iść od świąt i tak jakoś zajść nie mogę.. Boję się, że nie wytrzymam i wyjdę z płaczem.. Dzisiaj już postanowione.. Idziemy, a co będzie to będzie, czas spróbować się pomodlić:)

10 stycznia 2016, 11:45

5dc
Do lekarza nie mogłam sę dodzwonić, a jak się dodzwoniłam to powiedział, że jest za granicą i mam zadzwonić następnego dnia, czyli w dniu badań.. Przecież nie zadzwonię do Niego o 6 rano.. Zrobiliśmy tylko te badania, których nie mielismy.. W poniedziałek zadzwonię czy mam powtarzać clamydię i coś tam jeszcze.. Lepiej żeby nie bo już teraz wydaiśmy 424zł! Oczywiście z moim szczęściem do Pań kasjerek w labolatorium znów coś pomyliła.. I była bardzo nie miła.. To szczyt, żeby pacjent lepiej wiedział co ona ma nabić na kasie niż kasjerka i jak ma zrobic korektę faktury, bo źle nabiła badania.. Wyobraźcie sobie, że powiedziała mi co za różnica czy ona nabiła mi TSH czy FSH, hormon to hormon.. Głupia baba.. Byłam tak zła (ale miła, nie krzyczałam:)), że G. tylko mnie uspokajał, cwaniak bo nie spieszy się do pracy, a druga kasjerka podeszła zrobić za nią te korekty bo tamta w życiu by tego nie ogarnęła.. Ja rozumiem, że można się pomylić i nie byłabym nawet zła, tylko zwróciłabym jej uwagę na błąd, ale niech będzie miła, a nie, że krzyczy na mnie że hormon to hormon i o co mi chodzi.. Ale byłabym wściekła, gdybyśmy zrobili te badania i dopiero przy odbiorze zauważyłabym, że trzy badania są inne, nikt by mi nie zwrócił i trzebaby wydać kolejną kasę.. Na szczęście część badań, którą już odebrałam jest dobra.. Nie mamy kiły ani HIV.. Moje FSH jest za wysokie, ale to jest związane z tą cholerną menopauzą a AMH jest troszeczkę wyższe niż ostatnio.. 0,22:) Cieszę się, bo to znaczy, że chociaz kilka jajeczek tam jeszcze zostało:) nie wiem, czy to przez tą moją kurację antystarzeniową wprowadzoną w lipcu, ale wmawiam sobie, że tak.. Kasa nie została wyrzucona w błoto:)
Po odebraniu wyników byłam tak szczęśliwa, że chodziłam i podśpiewywałam sobie, nie mogłam utrzymać emocji na wodzy, kilka osób zapytało co mi tak wesoło, powiedziałam, że tak sobie:) małe kłamstewko, ale baaaaaaaaaardzo się cieszę, bałam się, że AMH wyjdzie zero i że na ivf spełznie na niczym:(

Kurde ostatnie dwa dni bolał mnie ząb, dziąsło, coś w okolicach tej głupiej ósemki, której nie chcą usunąć.. Dzisiaj już nie boli, ale zastanawiam się czy nie powinnam iść do tego chirurga stomatologa jeszcze raz, nie chciałabym żeby po ivf zaczęło boleć jeszcze mocniej.. Jak jeszcze raz to się zdarzy, pójdę do lekarza:)

W Kościele tylko raz naszły mi łzy do oczu, udało się pomodlić, skromnie wracam do normalności, przyspieszona kolenda pomogła mi trochę w tym, ale to długa historia:)

Czeka mnie ciężki tydzień w pracy, oby do przodu, później będzie z górki:)

11 stycznia 2016, 21:29

6dc
Nienawidze takich dni, kiedy wszystko po kolei mnie wkurza.. I nienawidzę jak jest jakis termin, ktoś się z niego nie wywiązuje, a ja potem latam jak głupia, żeby to nadrobić.. Szkoda tylko, że ja też mam termin i żeby z niego się wywiązać pewnie zawale noc! :(

12 stycznia 2016, 21:18

7dc
Nie umiem ani tego wszystkiego chrzanić ani olać, ale wzięłam się ostro do pracy i nie było tragicznie.. Nawet troche pospałam:) Dzisiaj jeszce dokończyłam, spokojniej.. Siedzę teraz zawalona papierami i staram się to jakoś ogarnąć:) Jutro pracowity dzień, prawie cały dzień będę w pracy..

Dodzwoniłam się w końcu do profesora, mamy jeszcze antygen Hbs zrobić i ja jednak muszę clamydię powtórzyć.. Czyli kolejna stówka do puli na badania.. I mam przyjść na wizyte jak będziemy mieli komplet czyli pewnie za tydzień:)

16 stycznia 2016, 08:08

11dc
Szalony tydzień w pracy zakończony.. Mamy teraz z G. tydzień urlopu, nic nie robimy, leniuchujemy:) pojedziemy na dzień babci i dziadka, może spotkamy się ze znajomymi, Pan od remontu ma go w końcu skończyć.. Już nie pamiętam jak to jest mieć zupełny porządek w domu..
Mam nadzieję też, że clamydia mojego G. będzie do odbioru to jeszcze na wizytę skoczymy i może dowiemy się jakiś szczegółów.. Żeby tylko nie było jak z moim badaniem, że będziemy miesiąc czekać.. Chciałabym, żeby już w lutym wszystko ruszyło:)
A co do tego cyklu to nie wiem co sie tam dzieje, bo nie byłam u profesora, ale szykuje się piekna owulacja, może nawet dzisiaj, śluz jest, szyjka pięknie wysoko i mięciutka, oby tylko pęcherzyk pękł, bez żadnych wspomagaczy.. Bo torbieli nie przeżyje, dobra, przeżyje, ale się wkurze:)
Zabieram moje stwory i jadę odwiedzić rodziców:)

24 stycznia 2016, 18:20

19dc (według ovu 6dpo)
Wiadomo, że muszę być dziwnym przypadkiem, program zaznaczył mi owulację piękną ciągłą krechą, temperatura faktycznie wyższa, a na usg pęcherzyk i znów obawa, żeby nie zrobiła się torbiel..

Jak zawsze musi być u Nas na wariackich papierach i wszystko jakoś tak nie normalnie.. A może po prostu to nasza norma:) G. ma wolne i pojechaliśmy złożyć dziadkom życzenia, mieliśmy zostać do niedzieli.. Dzwonię w czwartek do profesora, bo miałam umówić się na wizytę na następny tydzień, a on mi mówi, że jego nie będzie.. Ale jak usłyszał, że chcemy ivf to przyjął mnie w sobotę.. I życzenia złożone dziadkom i powrót do domu, odebrałam jeszcze kilka wyników i do lekarza.. Zapisał mi elonva (chyba tak to się pisze), bo niby mocniejsze, a na moje niskie AMH to trzeba końskiej dawki.. W 2dc mam zrobić progesteron i jak odbiorę wynik to mam do niego zadzwonić i zdecyduje co robimy, w 3dc podaję sobie zastrzyk.. Tego leku jest jeden ogromny plus, daje sobie jedna dawkę, która działa 7dni.. Bałam się zastrzyków kilka dni z rzędu i sinego brzucha.. Zapytałam jeszcze raz o zwolnienie lekarskie bo ostatnio tak mi odpowiedział, że zrozumiałam, że zaraz po punkcji mam leżeć, a muszę powiedzieć coś w pracy.. I trochę na mnie naskoczył, że w Polsce to wszystkie bierzemy L4, a za granicą wszystkie chodzą do pracy do ostatnich dni.. Ciąża to nie choroba i takie tam.. Jak powiedziałam, że ja wole do pracy, bo nie chce myśleć, ale mam prace fizyczną, to trochę zmienił front i powiedział, że może kilka dni.. I nadal nic nie wiem.. A w pracy mogę oszukiwać i tylko tam być, ale wolałabym, żeby się określił.. Leżeć czy mogę chodzić..

Jeżeli mój organizm będzie tak miły to od 1 lutego zaczynamy.
Moje obawy:
Takie prozaiczne co mam powiedzieć w pracy, moja jest taką plotkarą, że najchętniej nie mówiłabym nic, ale lobię ta pracę i wiem, że jak nic nie powiem, nie zaufam jej to wcześniej lub później mnie zwolni, zwalnia wszystkich, którzy się jej nie tłumaczą, wniosek trzeba jej powiedzieć.. Chciałabym jak najmniej, ale ta baba działa na mnie tak, że co chce to ze mnie wyciągnie.. Plan - powiem jej we wtorek, że szykuje mi się kolejne L4, a co z tego wyjdzie to zobaczymy..

Boję się, że z moich jajników nie da się nic wykrzesać.. Że wydamy tyle kasy.. Pożyczonej w większej części i nic z tego nie wyjdzie.. Jestem pozytywnie nastawiona i wierzę, że się uda, ale jednak ta myśl wraca.. Moje cholerne niskie AMH!

Boje się tego oczekiwania po transferze, dostanę na głowę, jeżeli faktycznie będę musiała leżeć.. Ja mam ADHD i nie wyobrażam sobie jak ja je posadzę.. Ale mam na to plan.. Uszykowane 2 książki i w razie czego koleżankę, która ma ich miliony i chętnie pożyczy:)Mam nadzieje, że to pomoże ADHD utrzymać w ryzach:)

I wiadomo, ze boję się, że zrobię test i zobaczę to co zawsze.. Biel, która bije po oczach.. Boje się bo jestem pozytywnie nastawiona, a im bardziej wierze tym boleśniej boli upadek:(

Czytałam, że macica jednorożna jest powodem poronień, bardzo boje się, że się uda i nie utrzymam ciąży.. Kolejna myśl, która od siebie odpycham, ale gdzieś z tyłu głowy siedzi.. profesor powiedział mi, że mam nie martwić się na zapas i on uważa, że jak ktoś ma poronić to poroni, on zrobi wszystko co w jego mocy, a ja mam nie myśleć na zapas:)

Moje nadzieje:
Mam bardzo dobre przeczucia, ze się uda.. Mój G. mówi na mnie czasem czarownica bo wiele moich przeczuć się sprawdzało.. Nic mu nie mówię, bo nie chce zapeszyć, ale wierzę w powodzenie:)taka radosna i pozytywnie nastawiona to chyba nie byłam nigdy:)

25 stycznia 2016, 16:58

20dc
Spotkałam moją w pracy.. Byłyśmy same i powiedziałam jej, że znów mnie nie będzie, że nie wiem jak długo, że mam niewiele czasu, żeby być w ciąży.. Przejęła się bardzo i chwile szczerze porozmawiałyśmy.. Wiem, że to dobra kobieta, ale często pierduśnica i mam nadzieje, ze nie będzie rozsiewała dalej plotek.. Ostatnio było całkiem dobrze.. Powiedziała mi jedną ważną rzecz, że muszę cieszyć się życiem, że ono pisze takie scenariusze jakie chce, a my musimy je przyjmować inaczej zwariuje.. Że ludzie bezdzietni też mogą być szczęśliwi.. Albo myśleć nad adopcją.. Ona trzyma kciuki, pracą mam się nie przejmować i brać wolne kiedy uważam i ile jest mi potrzebne..

Zauważyłam u siebie jeszcze jedna rzecz, dotąd bardzo niewiele osób wiedziało, że się staramy, że jest coś nie tak.. Wiem, że to nie jest powód do wstydu, ale uważałam, że chwalić też się nie ma czym, a ostatnio zaczęłam mieć to gdzieś.. Jeżeli ktoś pyta to odpowiadam szczerze, że jest problem.. Kolejna granica przełamana..

Wiecie co dzisiaj widziałam, młodą matkę z dzieckiem w głębokim wózku, z tatusiem i kolegą.. Wszyscy palili papierosy, na przystanku, że aż chmura się przy tym wózku zrobiła, mamuśka nawet nie pomyślała, żeby się odsunęli od wózka.. Szlag mnie trafia, kiedy widzę kobiety, które w moim mniemaniu nie dbają o dzieci, kobiety, które nie dbają o ciążę.. I nigdy nie zrozumiem tej niesprawiedliwości świata dlaczego one mają, a te które chcą i dbałby nie mogą.. Pogodziłam się z faktem, że tak jest i świata nie zmienię, ale za każdym razem ukłucie niesprawiedliwości pojawia się u mnie i cały dzień odbija się czkawką..
‹‹ 7 8 9 10 11 ››