Prowadzi Pani projekt "Chcę mieć dziecko", zajmuje się Pani tzw. coachingiem płodności – pojęciem wciąż bardzo mało znanym - czy może Pani krótko opowiedzieć czym jest coaching płodności?
Coaching to nowoczesna forma pracy pomocna w określeniu zasobów, mocnych i słabych stron danej osoby pomagających jej w dojściu do określonego, wcześniej celu. Stosowany jest w biznesie ale również coraz częściej w życiu przez ludzi, którzy chcą dokonać zmian w swoim funkcjonowaniu.
Coaching płodności jest jednym z kierunków coachingu. Jego celem jest praca z parą lub tylko z jedną osobą z pary leczącej niepłodność. W praktyce na coaching płodności zgłaszają się kobiety. Coaching płodności to forma psychicznego wsparcia pomocna w czasie czekania na dziecko. Wiadomo, że psychika, samopoczucie, poziom stresu i lęku przed niepowodzeniem leczenia mają bardzo duży wpływ na działanie organizmu (jak radzić sobie ze stresem podczas starań o dziecko?). Chodzi o to, żeby kobieta starająca się zajść w ciążę umiała opanować ten stres, nauczyła się reagować w trudnych dla niej społecznie sytuacjach, na przykład kiedy w rodzinie lub wśród znajomych rodzi się dziecko. Czasem potrzebna jest praca nad poprawą relacji małżeńskiej a czasem nad tym, żeby mimo trudności w realizacji jej największego marzenia jakim jest zajście w ciążę nie traciła pogody ducha, nie popadała w stany depresyjne przy kolejnych niepowodzeniach.
W czasie sesji pracujemy z klientką aby tak pokierowała swoimi emocjami i myślami żeby zwiększyć swoją szansę na zajście w ciążę.
Jakie są korzyści dla kobiety, która rozpoczęła starania o dziecko, a one nie idą po jej myśli, z uczestniczenia w coachingu płodności? Czy po takich sesjach kobiety szybciej zachodzą w ciążę?
Korzyści z uczestnictwa w coachingu płodności są duże i wszechstronne. To jest praca nad rozwojem osobistym, uporządkowaniem pewnych przekonań życiowych, z których nie wszystkie są wspierające. Na przykład przekonanie że nie jest się w pełni kobietą, skoro nie można począć dziecka. To nauka stosowania technik relaksacyjnych pomocnych w radzeniu sobie z trudnymi stresującymi emocjami. To praca nad zrozumieniem partnera, który inaczej podchodzi do leczenia niepłodności. To w końcu praca nad umiejętnością opanowywania emocji, radzenia sobie z uczuciami takimi jak złość, gniew, lęk, frustracja, poczucie winy - niepłodność od strony psychologiczej. Każda z moich klientek sama decyduje, który aspekt niepłodności najbardziej jej dokucza i przede wszystkim skupiamy się nad tym, aby go zmienić.
W czasie sesji coachingowych pracujemy również nad zwiększeniem poczucia własnej wartości i pewności siebie.
Ponieważ jest to coaching płodności – nie może w nim zabraknąć elementów związanych ściśle z byciem płodną (oczywiście jeśli kobieta jest w stanie zajść w ciążę z medycznego punktu widzenia). Kobiety rysują swoją płodność, wizualizują proces rośnięcia jajeczka i zapłodnienia, słuchają specjalnie nagranych dla nich relaksacji na temat płodności.
Trudno jest mi odpowiedzieć na drugą część pytania. Nie zawsze uczestnictwo w coachingu płodności przyspiesza zajście w ciążę, ale zawsze pomaga przetrwać czas oczekiwania, poprawia codzienne funkcjonowanie kobiety w wielu obszarach jej życia, zmniejsza poziom lęku i frustracji przed przyszłością. Pracowałam kiedyś z klientką która miała za sobą kilka nieudanych zabiegów in vitro, szykowała się do kolejnego, ale bardzo bała się niepowodzenia, kolejnego rozczarowania. W tym przypadku nasza praca trwała około 3 miesięcy i skupiała się głównie na umiejętnościach zapanowania nad stresem, emocjami i wizualizacją sukcesu. I był to jej pierwszy udany zabieg. Dziś jest już mamą ślicznego synka. Uważam, że mam w tym swój udział.
Dlaczego wg Pani emocje są tak ważne podczas starania o dziecko? Czy emocje mogą opóźnić zajście w ciążę?
Emocje są niezmiernie ważne w każdej dziedzinie naszego życia. W czasie starań o dziecko również. Kiedy przeżywamy jakieś uczucia, nasz organizm na nie fizycznie reaguje na przykład wydziela inne hormony (kortyzol w wyniku stresu, endorfiny kiedy przeżywamy radość), napina lub rozluźnia mięśnie. Emocje współgrają z ciałem, można to zaobserwować bardzo dokładnie na sobie przypominając sobie jak się czerwienimy w przypadku zawstydzenia lub złości, kiedy płaczemy ze smutku albo czujemy „motyle w brzuchu” w czasie przeżywania zakochania, ekscytacji czymś przyjemnym. Nasze ciało reaguje fizycznie na przeżywane emocje. Jeśli organizm jest w stanie ciągłego stresu, i musi sobie z nim radzić, to energię skupi na podtrzymywaniu podstawowych funkcji życiowych. A płodność w tym momencie do nich nie należy. Ustawiczne napięcie i doświadczanie nieprzyjemnych emocji powoduje również napięcie mięśni, a te wtedy również nie pracują normalnie (kilka sposób na radzenie sobie z stresem podczas starań). Warto uświadomić sobie jak się czujemy, kiedy na przykład ze strachu „ściska” nam się żołądek – czujemy się źle, nie chce nam się jeść. Wiemy, że z powodu napięcia nerwowego żołądek nie pracuje prawidłowo. Wyobrażam sobie, że podobnego „uścisku” mogą doświadczać narządy odpowiedzialne za płodność – i też wtedy nie pracują prawidłowo. I w takim rozumieniu mogą opóźniać zajście w ciążę.
Jakie negatywne emocje dostrzega Pani u kobiet które doświadczają przedłużających się starań o dziecko? Jak sobie z nimi radzić? Czy może Pani wskazać jakieś konkretne techniki radzenia sobie z tymi uczuciami?
Najpierw chciałabym zaznaczyć, że według mnie nie ma emocji negatywnych. Uważam, że każda emocja jest dobra, każda o czymś informuje: że jest źle, że sobie z czymś nie radzę, że coś należy zmienić albo że właśnie w danej sytuacji jestem zadowolona, dumna z siebie, spełniona. Dzięki takiemu podejściu odzyskujemy wpływ na nasze emocje, bo nie czujemy się na nie „skazani” a jedynie poinformowani, że coś w naszym życiu warto byłoby zmienić.
Z moich obserwacji wynika, że najczęściej doświadczanymi emocjami u kobiet starających się długo o dziecko są złość, gniew, lęk, frustracja, wstyd i poczucie winy. A ponieważ powodują one uczucie życiowego dyskomfortu warto jest pracować nad tym, aby się ich pozbyć a przynajmniej ograniczyć ich wpływ na codzienne życie. Jak to zrobić? Techniki są proste i dostępne dla każdego w zasięgu ręki. Problemem jest to, że chcielibyśmy pozbyć się nieprzyjemnego uczucia „na pstryk”, szybko i najlepiej jednorazowo na zawsze. A tak się nie da. Potrzebna jest ciągła praca.
Dobrze jest wyrobić w sobie nawyk regularnego „oczyszczania się” z emocji, które utrudniają życie. Techniki są naprawdę proste: regularne ćwiczenia fizyczne, taniec, spacery – chodzi o to, żeby rozgrzać mięśnie. Wyzbywanie się nieprzyjemnych emocji naprawdę jest w zasięgu ręki każdej osoby starającej się o dziecko i nie potrzeba w tym celu nic prócz regularności stosowania.
Bardzo dobrą techniką jest spokojne, świadome oddychanie. Powolne wciąganie powietrza przez nos, przytrzymanie, wydech przez usta, bezdech i znowu powolny wdech, przytrzymanie, wydech... Warto wypracować sobie własne tempo oddychania (ja na przykład liczę do 4 przy każdej czynności).
Inną techniką poprawiającą stan emocjonalny jest skupienie się na myśleniu o czymś przyjemnym. Ponieważ w momencie, kiedy kobieta ma poczucie, że „znowu wszystko jest przeciwko niej” trudno jest przypomnieć sobie dobre momenty w życiu – warto spisać je sobie na kartce i mieć w zasięgu ręki. Wtedy w przypadku złego nastroju wystarczy taką kartkę przeczytać a myśli automatycznie zaczynają krążyć również tych przyjemnych spraw poprawiając nastrój.
Kolejna technika to zmiana sytuacji, fizycznej przestrzeni. Warto wyjść z domu, inaczej się ubrać, coś przemeblować (choćby przełożyć skarpetki z dolnej szuflady do środkowej).
Z niechcianymi uczuciami można sobie również poradzić śmiejąc się! Warto mieć przygotowaną na czas smutku dobrą komedię filmową lub książkę, a nawet serię dowcipów i po prostu się śmiać.
I na koniec należy jeszcze pamiętać, że do przeżywania wszystkich uczuć ma się prawo. I czasami smutek dobrze jest po prostu wypłakać. A zaraz potem sięgnąć po któryś z wyżej wymienionych sposobów na poprawę nastroju.
I jeszcze mieć świadomość, że te nieprzyjemne uczucia będą się pojawiały, zaakceptować ich obecność w życiu ale bez nadmiernego skupiania się na nich.
Spotkała się Pani z wieloma parami mającymi problemy z poczęciem dziecka. Jaka jest według Pani różnica pomiędzy podejściem do niepłodności kobiety a podejściem mężczyzny? Czy zazwyczaj obydwoje w równym stopniu angażują się w starania o ciążę?
Różnice są. Wynikają one z odmiennych sposobów reagowania na stres, radzenia sobie z emocjami i przekonań na swój temat.
Kobieta podchodzi do starań o dziecko bardzo emocjonalnie, niecierpliwie, szybko zaczyna zastanawiać się gdzie leży jej wina. Mężczyźni podchodzą do sprawy „zadaniowo”, szukają rozwiązań, konkretnych sposobów leczenia. Dają sobie więcej czasu na efekt.
Z moich obserwacji wynika że mężczyźni angażują się w starania o ciążę, choć robią to inaczej niż kobiety. Z przyczyn naturalnych to kobieta ma więcej do zrobienia (jak na przykład obserwacja swojego ciała, pomiary temperatury, monitoring cyklu na usg). Mężczyzna sprawdzi się w sytuacji, kiedy trzeba zawieźć swoją kobietę do lekarza, przytrzymać za rękę, wykupić jej receptę, przytulić kiedy płacze – po prostu zrobić konkretną rzecz.
Myślę że mężczyźni mają coraz większą świadomość, że płodność to nie tylko sprawa kobiety ale związku. Bardziej otwarcie podchodzą do konieczności wykonania własnych badań, zmiany stylu życia: ograniczenia lub nawet zaniechania stosowania używek takich jak alkohol czy papierosy. To ich sposób na angażowanie się w starania o dziecko.
Niepłodność to bardzo złożony temat, może wyrządzić sporo krzywdy. Czy niepłodność może zniszczyć relacje w związku? Jeśli tak, to jak tego uniknąć?
Tak. Niepłodność może zniszczyć relację. Może ją także wzmocnić, kiedy oboje zaangażują się w leczenie, będą dla siebie bezpiecznym wsparciem, będą czuli się współodpowiedzialni za starania, będą rozumieli swoje różne potrzeby i inne sposoby reagowania na stres towarzyszący leczeniu.
Czas czekania na dziecko, zwłaszcza kiedy trwa już długo powoduje wzrost napięcia i drażliwości zwłaszcza u kobiety, ale i mężczyzna który chce być ojcem przeżywa tę sytuację. Dla kobiety starania stają się najważniejsza sprawą w życiu, dla niego równorzędną z innymi co może prowadzić do konfliktów, wymówek. Ponieważ kobieta zaczyna żyć w stanie ciągłego stresu częściej jest rozdrażniona, czasem szuka nawet specjalnie okazji do kłótni i wymówek żeby rozładować napięcie. Mężczyzna stara się, co robi to co może ( na przykład podszedł na badania, kupił swojej kobiecie na poprawę nastroju kwiaty, obejrzał z nią film z gatunku jakiego nie lubi) – i uważa, że te konkretne zabiegi z jego strony powinny pomóc. Gubi się kiedy nie wie dlaczego to nie działa i kobieta nadal jest smutna. A ona często uważa, że mężczyzna „powinien” wiedzieć co jej jest, jak jej jeszcze pomóc – ale o tym nie mówi. I pojawiają się niedomówienia, konflikty, pretensje...
Bardzo ważną sprawą jest również podejście do seksu - jak zachować namiętność i spontaniczność? Dla mężczyzny starania o dziecko to jedno, a seks to drugie. Dla kobiety zaczyna się walka o dni płodne, wyliczanie jedynie dobrych momentów na zbliżenie, pilnowanie ich i abstynencja seksualna zraz po nich (z różnych powodów: w celu dbania o jakość nasienia męża, żeby miał dobre plemniki w następnym cyklu i z powodu własnego libido – a ono kończy się bardzo często wraz z dniami płodnymi). Brakuje w relacji seksualnej spontaniczności i regularności przez co mężczyzna czuje się wykorzystywany przez kobietę do celów zapłodnienia. Może mieć poczucie że nie liczy się dla niej jako kochanek ale „dawca spermy”. Na tym tle także może dochodzić do nieporozumień, wzajemnego oddalania się od siebie.
Ponieważ starania o dziecko mogą trwać nawet kilka lat warto zadbać o to żeby nie zagubić w międzyczasie siebie nawzajem, swojej relacji, miłości dzięki której mężczyzna i kobieta są razem. Warto rozmawiać, być ze sobą, poznawać cały czas swoje potrzeby, akceptować odmienne sposoby radzenia sobie z emocjami, stresem, cieszyć się seksem.
O związek, jak o wszystko na czym nam zależy trzeba dbać, poświęcać mu czas.
Dobrym sposobem jest codzienne mówienie sobie kilku dobrych rzeczy na swój temat, docenianie tego co dla siebie robicie. Ważne są rozmowy o swoich potrzebach. Bo jeśli są oczekiwania, że druga strona ma coś dla nas zrobić, to musi o tym wiedzieć. Jeśli kobiecie zależy na wspólnych wizytach u lekarzy albo na większym zainteresowaniu pomiarami temperatury to niech to powie wprost. A jeśli mężczyzna potrzebuje czasem pomilczeć a ma wrażenie, że kobieta tego nie rozumie, niech powie. Bez rozmów o tym, czego się od siebie oczekuje ciężko spełnić te oczekiwania. A to utrudnia funkcjonowanie związku. A przecież warto dbać o relację, macie w tym trudnym czasie starań o dziecko siebie nawzajem.
Czy jest jasna odpowiedź na pytanie: W jakim stopniu my kobiety powinniśmy angażować mężczyznę w „walkę” o ciążę? Jedni mówią, że w 100% przecież to nasze wspólne dziecko, obydwoje chcemy zajść w ciążę w równym stopniu. Drudzy są przekonani, że nie we wszystkim musimy uczestniczyć wspólnie, że w niektóre obszary, na przykład w obserwację swojej płodności (mierzenie temperatury, obserwację cyklu), kobieta wcale nie musi tak bardzo angażować mężczyznę.
Uważam, że nie ma dobrej, jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
To zależy moim zdaniem od danej pary. Angażowanie się w starania o ciążę mogą co innego oznaczać dla obu stron. Para musi rozmawiać, poznać swoje wzajemne oczekiwania i potrzeby. Ustalić to po prostu. Ważne jest przy tym słuchanie się nawzajem, swoich potrzeb i oczekiwań. Bo przecież ludzie są różni. Są mężczyźni którzy razem z kobietą śledzą wykresy temperatury, chodzą razem na wszystkie lekarskie wizyty, przeżywają kolejną pojawiającą się miesiączkę. Ale są i tacy, którzy nie widzą sensu w analizowaniu wykresów i pilnowaniu dni płodnych. I to wcale nie musi oznaczać że nie są zaangażowani w starania. Są, tylko inaczej. Znowu wracamy do tego jak ważna jest rozmowa i wzajemne poznanie swoich potrzeb, ustalenie wspólnego kierunku z poszanowaniem zdania drugiej osoby. W czasie coachingu płodności pomagam klientkom rozpoznać ich przekonania związane z tym, jak widzą rolę swojego mężczyzny w czasie starań o wspólne dziecko, jak się czują z zachowaniami partnera, czy mają podstawy do obaw, że jemu nie zależy skoro nie wie, kiedy są „te dni” dobre na poczęcie. A może mężczyzna w inny sposób okazuje swoje zaangażowanie? Warto o tym rozmawiać i akceptować odmienne reakcje i potrzeby.
Wiem, że pracuje Pani nad książką, która będzie dedykowana dla par starających się o dziecko. Co znajdziemy w Pani książce?
Tak. W tej chwili trwają ostatnie poprawki.
Jest to książka – poradnik coachingowy dla osób, które chcą mieć dziecko. Skierowana głównie do kobiet, ale mężczyźni również znajdą w niej coś dla siebie. Zawarłam w niej najistotniejsze moim zdaniem kroki które należy przepracować aby czekanie na dziecko było łatwiejsze, aby doceniać teraźniejszość mimo obaw o przyszłość. Książka zawiera opisy przypadków i konkretne ćwiczenia, techniki i strategie których stosowanie poprawia codzienne funkcjonowanie i zwiększa szanse na zajście w ciążę. A przynajmniej na udane życie tu i teraz.
Opisuję w niej sposoby radzenia sobie z emocjami, lękiem, stresem. Omawiam dlaczego tak ważny jest w czasie czekania na dziecko relaks i odprężenie. I oczywiście są wskazówki jak dbać o relacje o życiu: te z otoczeniem, z mężem ale i z samą sobą. Bo chcąc dać życie trzeba moim zdaniem lubić siebie, doceniać siebie, być dla siebie kimś ważnym. A duża część ludzi ma z tym problem. Dlatego przy opisywaniu wielu kierunków działania zwiększających szanse na ciążę warto pamiętać, że dbanie o siebie, swoje potrzeby, emocje jest jednym z nich. Najważniejszym.
Jeśli miałaby przekazać Pani 5 najważniejszych rad w jaki sposób zwiększyć swoje szanse na ciążę, co to by było?
Pierwsza sprawa to poznanie swojego organizmu, funkcjonowania ciała i dobra diagnoza lekarska określająca przyczyny trudności zajścia w ciążę.
Po drugie zwiększyć szansę na ciążę może szeroko rozumiany styl życia - jak możesz poprawić swoją płodność? Mam na uwadze zdrowe odżywianie sprzyjające płodności, rezygnację z używek, wysypianie się. To również aktywność fizyczna, uprawianie sportu, wizyty na basenie ale również po prostu codzienne spacery, taniec. W stylu życia ważne jest także znalezienie balansu między pracą zawodową a życiem osobistym, chodzi o to żeby się nie przemęczać, nie stresować nadmiernie pracą, umieć czerpać satysfakcję z życia również poza sprawami zawodowymi. Również zadbanie o kontakty z rodziną, przyjaciółmi. Spędzanie czasu w gronie znajomych, nie izolowanie się od ludzi (a często ma to miejsce).
Trzeci punkt – dbanie o siebie. Nabycie umiejętności zadbania o swoje emocje, nie poddawanie się im bezwiednie. Zmiana myśli i przekonań na takie, które będą wspierały płodność i pomagały już teraz żyć przyjemnie, twórczo, konstruktywnie. Kobiety często myślą tak: „Będę szczęśliwa jak urodzę dziecko” - a ja pracuję z nimi nad takim widzeniem siebie i swojej sytuacji: „Jestem szczęśliwa i czekam na dziecko”.
Czwarta wskazówka to po prostu zadbanie o jakość relacji w związku. Rozmowy wspólne sprawy, umawianie się na wspólne randki, ciągle odkrywanie przyjemności i miłości w sobie nawzajem. Jesteście razem i to jest waszą siłą.
Po piąte: wizualizacje płodności. Wyobrażanie sobie perfekcyjnie funkcjonującego w tym obszarze organizmu – takie „przyciąganie dobrych myśli”, wysyłanie w świat informacji o swojej potrzebie macierzyństwa. W książce „Alchemik” Paula Coelho jest takie zdanie: „Jeśli czegoś bardzo pragniesz wszechświat będzie ci sprzyjał” i tego warto się trzymać!
Na koniec trochę bardziej osobiste pytanie - wiem, że sama doświadczyła Pani problemu niepłodności co w Pani przypadku dodało Pani siły i pomogło przetrać ten długi okres starań o ciążę?
Przez 6 lat „walczyłam” o dziecko. Pamiętam dokładnie towarzyszący mi cały wachlarz złych nastrojów, łez, załamań. Poczucie niezrozumienia i osamotnienia. Zazdrość o ciąże wokół mnie. Z drugiej strony przez te lata kupowałam małe ubranka i to uwiarygadniało mi sens czekania. Bo przecież kiedyś mój maluszek będzie je nosił. I tak się stało! Jedną parę malutkich skarpetek mam do dziś. Nosiły je wszystkie moje dzieci. Zaczęłam zmieniać też swój stosunek do kobiet w ciąży. Uznałam, że skoro ja też chcę mieć dziecko powinnam im gratulować i cieszyć się a nie zazdrościć. Nie od razu zadziałało, ale odruch uśmiechania się na widok ciążowego brzuszka mam do teraz!
Ale najważniejsza rzecz, która pomogła to... rozmowy. W pewnym momencie swojego leczenia trafiłam na osobę, która umiała słuchać. W zasadzie wystarczyło, że w czasie kilku spotkań wyrzuciłam z siebie lęki, obawy, frustrację i złość. To pozwoliło uporządkować emocje, ustalić priorytety, zacząć doceniać życie tu i teraz. A po jakimś czasie okazało się, że jestem w ciąży.
Czego wszystkim czytającym ten wywiad życzę.