Dziewczyny, potrzebuję waszej pomocy.
To jest mój wykres z tego miesiąca. Niestety dosyć późno zaczęłam mierzyć temperatury w tym cyklu, jednak z poprzednich mogę wam powiedzieć, że I faza cyklu wahała się mniej wiecej od 36,30 do 36,55. Druga faza jak widać dochodzi nawet do ponad 37. Tak było zawsze. Temperaturę mierzę zawsze rano zanim podniosę się z łóżka i robię to w pochwie termometrem Microlife
W tym cyklu po raz pierwszy postanowilam (z ciekawości) użyć testów owulacyjnych. 13dc wyszedł pozytywny... dokładniej rzecz biorąc to około 20 kreska obydwie kreski były równego koloru, a około 23 kreska kontrolna była nawet jaśniejsza od testowej. 14dc kreska testowa była już jaśniejsza od kontrolnej. Objawy dni płodnych miałam już 11dc. Dużo dosyć rozciągliwego śluzu, otwierająca się szyjka. Ale ja zawsze mam dużo śluzu. Bardzo łatwo go u mnie zaobserwować. Temeratura zaczęła mi powooooli rosnąć 14dc, aczkolwiek 36,58 nie mogę nazwać u siebie jeszcze skokiem. 15dc była nieco wyższa, bo 36,61...niestety 16dc nie mogłam jej zmierzyć z przyczyn technicznych, a 17dc widoczny jest juz duży skok - 36,8. U mnie często było tak, że temperatura rosła powoli, dlatego nigdy dokładnie nie wiedzialam kiedy mogła nastąpić owulacja. Zakładając, że druga faza cyklu ma 14 dni (czzego oczywiście pewna być nie mogę) to wychodziło mi (po skonczonych cyklach), że owulacja miała miejsce mniej wiecej na 2 dzień, gdy temperatura zaczynała rosnąć. Czyli w tym przypadku 14dc lub 15dc. Co o tym myślicie? Dodam tylko, że zamkniętą szyjkę wyczułam dopiero 15 lub 16 dc, a śluzu płodnego najwięcej było 11,12 i 13dc.