Bezplemnikowcy - TESE/mTESE
-
WIADOMOŚĆ
-
Joaszo, bardzo mi przykro
2015 r. - Rozpoczęcie starań, oligozoospermia ekstremalna - Novum, od 2019 Macierzyństwo,
17.12.2019 r. ICSI, punkcja
16.01.2020 r. Crio Blastusia 3.1.1.
6 dpt - bhcg 16,2
25 dpt jest ♥️
Mamy jeszcze❄️❄️❄️ 3.1.2., 4.1.1., 4.2.3. -
Ania super wiesci!gratulacje!!ale ten czas szybko zlevial!najwazniejsze ze synek zdrowy jak ja bym juz chciala by byla koncowka sierpnia☺☺
Joaszo b.mi przykro....
Stardurst z ciaza ok ale ja nadal wciaz mysle i mysle i czytam.powinni mi neta odlaczyc serio.dodatkowo siedze teraz w domu na zwolnieniu co dodatkowo poteguje moje schizy..
Usg mam 21.02 ale oczywiscoe zapisalam sie na dodatkowe wczesniejsze na 14.02 bo nie wytrzymam chyba te 2 tyg jeszcze..
A jak Twoje samopoczucie?3mam kciuki za Ciebie i meza!
Ami a co u Ciebie?oby ten rok okazal sie dla Nas wszystkich pomyslny!
Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 lutego 2017, 22:15
-
Joaszo wrote:Dziewczyny, nie znaleziono plemników. Nawet nie wiem co czuję... chyba jakąś pustkę i psychiczny ból.
Emma 32 wrote:Ami a co u Ciebie?
stardust wrote:Ami - Wy już w tym cyklu podchodzicie? Rozumiem, że mtese i punkcja mają być równocześnie?
Stardust trzymam kciuki za nowe podejście!:* Które to Wasze ivf?
Ważne, że macie plemniki w ejakulacie, naprawdę to duży plus. Mimo, że pojedyńcze.
Aniu moje gratulacje. Niech Antoś rośnie zdrowy!Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 lutego 2017, 19:04
Jesteśmy rodzicami cudownego synka
Wracamy i walczymy dalej... -
Lu84 wrote:Witajcie Dziewczyny!
Czytam Was od czasu do czasu i za wszystkie trzymam mocno kciuki!:*
Podzieliłam się wcześniej moją historią. Mąż ma azoospermię. Miał najpierw zabieg usunięcia żylaków, a następnie biopsję m-TESE u dr Wolskiego. Niestety nie znaleziono plemników (ani w badaniu doraźnym, ani w badaniu histopatologicznym). Nie konsultowaliśmy jeszcze wyniku osobiście z dr Wolskim - mamy to w planach.
Czy wiecie może, czy możliwa jest druga biopsja m-TESE? Czy ma sens? Mąż ma jedynie podwyższone FSH - reszta wyników w normie. 2 lata temu byłam w ciąży biochemicznej - badania krwi wykazały podwyższoną wartość beta HCG. I to nie daje mi spokoju. Bo jednak ciąża była. Chyba ze laboratorium się pomyliło.. -
Babyboom wrote:LU a jaki był wynik histopatologiczny? Były ślady spermatogenezy? To chyba od tego głównie zależy czy jest sens powtarzać m Tese
Babyboom, nie widzieliśmy na oczy wyników i nie wiemy czy zachowana jest spermatogeneza. Planujemy je odebrać osobiście. Z tego co mężowi przekazano telefonicznie, nic nie da się już zrobić. Jednak chciałabym spotkać się jeszcze osobiście z dr Wolskim i usłyszeć od niego ostateczną diagnozę. Może jednak jest cień szansy..
Złożyliśmy już dokumenty do ośrodka adopcyjnego. Rozważamy jeszcze nasienie dawcy - mąż nie ma z tym problemu, ja z kolei nie jestem do tego rozwiązania przekonana. Jednak ta myśl wciąż we mnie jest - kto wie, może się zdecyduję.
Joaszo, bardzo mi przykro. Wiem co czujesz, bo przechodziłam przez to samo całkiem niedawno. Trzymaj się:*
Za Was wszystkie trzymam mocno kciuki! A Tobie Ania_84 serdecznie gratuluję i życzę zdrówka! -
nick nieaktualnyU nas z kolei ja chciałabym AID a mąż nie bardzo. Powiem Wam szczerze że myślałam że będzie gorzej. Płakałam niewiele. Albo to jeszcze nie dotarło do mnie albo byłam już na to gotowa. Chciałabym żeby mąż wyraził zgodę na dawcę ale póki co lawet nie idzie pogadać z nim.
-
JotKa my na pierwszą wizytę mieliśmy hormony (fsh, lh, testosteron całkowity, estriadol i prolaktynę). Dodatkowo mieliśmy dokumentację z operacji wnętrostwa męża, którą miał robioną w dzieciństwie. Na wizycie dr zlecił usg, markery nowotworowe oraz genetykę (kariotyp, cftr i azf). Kolejna wizyta była już z wynikami tych badań.
Joaszo to jest świeża informacja i każdy to przeżywa na swój sposób. aczkolwiek rozumiem Cię, bo ja jestem taka, że muszę mieć plan B i my jeszcze przed mTese rozmawialiśmy o dawcy. Tylko u nas tak jak u Babyboom i Lu84, że mąż jestem bardziej przekonany niż jaWiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego 2017, 12:21
Jesteśmy rodzicami cudownego synka
Wracamy i walczymy dalej... -
JotKa wrote:Dziewczyny, dopiero zaczynamy walkę z azoospermia. pozbieralismy sie i czas zaczynac. wybieramy się na pierwszą wizytę do androloga. proszę podpowiedzcie jakie badania zrobić przed wizytą żeby nie jechać z pustymi rękami. czego lekarz oczekuje
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego 2017, 12:45
-
nick nieaktualnyDziewczyny przede wszystkim dziękuję że jesteście tej sytuacji nie zrozumie nikt kto się w niej nie znalazł. Zatem nie mogę z nikim w moim otoczeniu o tym porozmawiać bo wiem że kiwają głową że rozumieją, ale nie są w stanie tego zrozumieć... Zatem z góry przepraszam za nudne monologi ale tylko Wam mogę się wygadać bo wiem że zrozumiecie co czuje
To prawda, to świeża sprawa. Od czwartku nie rozmawiałam z mężem o innych opcjach. Gdy powiedział mi jaki jest wynik zapytałam go "co dalej"? z nadzieją że może sam podejmie rozmowę o dawcy, ale on raczej się zezłościł i odparł "nie wiem co dalej, skąd mam wiedzieć?" był zły że już każe mu myśleć o tym co dalej. Powiedział że dziwi go moja reakcja (nie rozpłakałam się), bo myślał że gorzej zareaguje.
Rozmawialiśmy o nasieniu dawcy i adopcji przed biopsją i wtedy był temu przeciwny, wydaje mi się że cały czas wierzył że znajdą plemniki. Ale wiedział że są inne opcje na rodzicielstwo.
Wiem że on musi się oswoić z tym po swojemu, więc powiedziałam mu że jak będzie gotowy na rozmowę ze mną to ma przyjść porozmawiać. Mam tylko nadzieję że nie zajmie mu to kilku lat, bo czas leci a moje marzenie nie mija.
Mamy psa, czekoladowego labradora. Mój mąż obdarzył to zwierzę ogromnym uczuciem i troską, czasem mam wrażenie że większym niż mnie. Ostatnio nawet przyjaciel mu przygadał, że kupił psa i traktuje jak dziecko, a czemu niby miałby problem obdarzyć miłością dziecko, które mówiłoby do niego tato i go kochało. Naprawdę nie wiem jak zacząć z nim rozmowę, czy nie za wcześnie. Do końca lutego dam mu spokój, później muszę z nim porozmawiać bo inaczej sama się zamęczę. Jestem taka jak Ami że muszę mieć plan B. Jak go nie mam to wariuję. A przez jego milczenie nie wiem na czym stoję.
Jak pomyślę że NIGDY nie będziemy mogli mieć własnego dziecka, że mąż nie będzie mógł się doszukiwać swoich cech u dziecka to robi mi się przykro i płaczę, przecież dziecko powinno być owocem miłości dwojga ludzi dziś czuję się tak jakby wszystkie siły ze mnie uszły. Od czwartku do dziś niewiele płakałam, mieliśmy gości i musiałam się trzymać. Dawałam przy nich radę, myślałam że będzie dużo gorzej. Chyba dopiero teraz gdy już siedzę sama do mnie to dociera, gdy już nie muszę myśleć o gościach, obiadach itp.
Teraz powiem Wam szczerze że żyję nadzieją na to że on zgodzi się na dawcę, jeśli będzie inaczej to mój świat się rozsypie. I nie wiem czy wtedy też moje małżeństwo również się nie rozpadnie.
Chciałam od życia tylko tyle: dobra praca, mąż, rodzina. Chciałam prowadzić prawe życie. Dlaczego nie mogę tego mieć? Czy za wiele oczekiwałam. Od pięciu lat marzę o dziecku. Chyba przestałam już wierzyć w boga...
Dziewczyny macie duże szczęście że Wami mężowie są przychylni AID, bo to już tylko do Was należy wybór. Gdyby mój mąż był gotowy już byśmy umawiali się na wizytę do lekarza.
Ami nie wiem czy spermatogeneza została zachowana, mąż rozmawiał z lekarzem, podobno lekarz powiedział mężowi że nic już nie może zrobić i życzy mu powodzenia.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego 2017, 16:37
-
Joaszo, Twój monolog nie jest nudny i nie przepraszaj. Po to tutaj jesteśmy, by się nawzajem wspierać.
To co nam się przydarzyło jest niesamowicie trudne i zgadzam się z tym, że kto tego nie przeżył - nigdy nie zrozumie co czujemy. Ja osobiście czuję się tak, jakby ktoś umarł, jakby minęło coś bezpowrotnie. Czuję wielki smutek, żal i bezsilność. Czuję też złość, że akurat nam musiało się to przytrafić (a przecież mamy warunki, by wychowywać dziecko - mamy wszystko, co potrzebne).
Co do nasienia dawcy, decyzja też nie jest łatwa. Gdyby było inaczej, nikt z nas, ani z naszych mężów by się nad tym nie zastanawiał - decyzja byłaby oczywista. A tak, każdy patrzy na to inaczej.
Jak już pisałam - myśl o dawcy mam wciąż w głowie, ale intuicyjnie nie zgadzam się na te rozwiązanie. Bo co powiem dziecku, gdy będzie dorosłe? Jak mu to wytłumaczę? Ale z drugiej strony, gdybyśmy mieli dziecko z nasienia dawcy, to również dajemy mu życie. Gdyby nie nasza decyzja, tego istnienia nie byłoby na świecie. Ciężka decyzja... -
nick nieaktualnyLu rozumiem że każdy na to patrzy inaczej i każdy ma do tego prawo. Dla mnie to też nie jest tak łatwe jak mogłoby się wydawać. Z trudem uświadamiam sobie fakt że nie mamy szans na NASZE dziecko, ta myśl bardzo boli.
Poza tym myślę że gdybym teraz nie zaczęła myśleć o AID to było by dla mnie poddanie się, a wtedy nie mam po co żyć.
Jednak są dwa powody które pchają mnie w to rozwiązanie.
Pierwszym powodem jest to że siostra mojej bratowej ma maleństwo z nasienia dawcy. Osobiście nie przepadam za tą kobietą, taka "pańcia" co wszystko wie najlepiej. w skrócie: ma ona żonatego faceta, który nie zgodził się zrobić jej dziecka ale pomoże jej wychowywać dziecko z AID. Popieprzony układ jak oni wszyscy, ale dziecko jest cudowne. No i bądź co bądź spełniła w ten sposób swoją potrzebę bycia matką. Myślę że jeśli mój mąż nie zgodzi się na dawcę ja będę z jeszcze większym trudem patrzeć na to maleństwo i szczęście jej matki.
Drugi powód to moja praca. Pracuję w placówce opiekuńczo wychowawczej. Kiedyś dziwiłam się gdy współpracownicy mówili otwarcie że nigdy nie adoptowaliby dziecka. A teraz im dłużej w tym siedzę i pracuję z dziećmi z placówki oraz napotykam ich rodziców, nabieram takiego samego zdania. Nie bedę się tu rozwijać dlaczego, żeby Wam nie mieszać w głowie.
Dlatego też najpierw chciałabym próbować AID.
No i przy AID wiadomo że nie musielibyśmy nikomu nic mówić, czy to nasze dziecko czy też nie. A wiadomo że w przypadku adopcji nie unikniemy pytań, a nie chciałabym aby mojego męża to zadręczało.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego 2017, 19:48
-
Joaszo pisz- tak jak napisała Lu-po to tu jesteśmy :* Mam dokładnie te same przemyślenia- chyba nie mam nic do dodania. Nam też jest ciężko,bo niby mieliśmy plemniki, ale tak mało,ze starczyło na jedno isci. I jak były te plemniki i nawet ta ciąża biochemiczna to ciężko powiedzieć "stop". Cudownie było zobaczyć 2 kreski na teście i pozytywną betę i o dziwo u nas była wysoka.
Tylko widzę,ze każdy traktuje nas przypadek jako bardzo ciężki i androlog i ginekolog i nawet embriolog. Oni nam chyba dużej szansy nie dają, nawet się nie pytałam o dokladne liczby,bo wolę nie wiedzieć. Mąż w rozsypce. Czuje się jakbym próbowała zawrócić rzekę...Oczywiście mamy plan B czyli dawce,ale ja momentami boję się ze nawet z dawcą nie wyjdzie. Adopcja na tym etapie jest póki co dla mnie niewyobrażalna, aczkolwiek nie mówię "nigdy",bo życie nauczyło mnie pokory...
Nienawidzę tej azoospermiiWiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego 2017, 22:06
Jesteśmy rodzicami cudownego synka
Wracamy i walczymy dalej... -
nick nieaktualnyAmi rozumiem Cię i gdybym była w Twojej sytuacji z pewnością próbowałabym ponownie. Póki jest choć światełko nadziei to trzeba walczyć, może tym razem uda się znaleźć więcej plemników i wszystko pójdzie po waszej myśli. Będę za Was trzymać kciuki do samego końca
Mnie natomiast przeraża i paraliżuje bezsilność. Odkładaliśmy pieniądze na dom. Chcieliśmy je wykorzystać na in vitro. A teraz? co z tego że mamy dużo pieniędzy jak nie mamy plemników do in vitro? gdyby tylko były, robilibyśmy zabieg po zabiegu byle mieć nasze dziecko. A teraz? po co nam duży dom z ogródkiem skoro mamy nie mieć dzieci? dla naszej dwójki wystarczy nasze 75metrowe mieszkanie.
Dziś cały dzień płaczę, jakaś reklama w której był niemowlak wywołała we mnie atak płaczu. Gdy tylko uświadomię sobie prawdę od razu mam łzy w oczach. Mąż na pewno też to przeżywa, ale zupełnie tego po nim nie widać. Jutro idę do pracy, zastanawiałam się czy nie wziąć urlopu na żądanie, ale chyba wolę tam iść bo będę musiała się trzymać, a w domu będę leżeć i ryczeć.
Również nie odrzucam zupełnie adopcji, ale chciałabym najpierw spróbować z nasieniem dawcy.Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego 2017, 22:26
-
Joaszo oni- nasi mężowie- inaczej to przeżywają. Przez te 1,5roku to mąż mnie pocieszal,a nie ja jego,a przecież on ma azoospermie a ja teoretycznie jestem zdrowa. Dopiero teraz pokazuje swoje emocje i widzę w jakiej jest rozsypce i to ze nie pokazywał tego na zewnątrz nie oznacza,ze nie cierpiał. Myślę,ze Twój ma podobnie. My też mamy pusty pokój dla dziecka, na pracę nie możemy narzekać,jakoś nam idzie,tylko ten bolesny brak dziecka
Joaszo koniecznie dowiedzcie się,czy na pewno w pobranej tkance nie było zachowanej spermatogenezy..Jesteśmy rodzicami cudownego synka
Wracamy i walczymy dalej... -
nick nieaktualnyhej. Ami muszę sama zadzwonić do lekarza i dopytać, może jutro mi się uda. Mój mąż niestety nie uzewnętrznia się wcale, no chyba że czasem się złości czy krzyczy. Jak wczoraj zobaczył że płakałam, to najpierw zareagował krzykiem:"o co Ci znowu chodzi, czego ty znowu płaczesz?" po czym chyba załapał po chwili jak mu odparłam "no domyśl się". Z kolei wieczorem gdy spostrzegł że ciągnę nosem zapytał już łagodnie "czy jestem chora czy po protu smutna". Trochę boli mnie to że w takich sytuacjach nie próbuje mnie przytulić czy pocieszyć. Wiem też że i on potrzebuje tego wsparcia ode mnie. Powiedziałam mu ostatnio że będę tego potrzebowała teraz. Natomiast u niego nie widzę żadnego załamania, tak jakby się poddał czy pogodził z tym że nie będzie dzieci i już
Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 lutego 2017, 11:38