test MAR IgG pozytywny
-
WIADOMOŚĆ
-
Moja teściowa jest dość specyficzną osobą, o swoich wnuczkach, poczetych naturalnie potrafi powiedzieć, że są głupie, że młodszą tylko lubi, albo nie była na chrzcinach u żadnej, bo w wierze ewangelickiej chrzczone były. Także, to, że nie akceptuje in vitro to jest jej problem - jak będzie mieć jakieś ale do naszego dziecka, to po prostu nie będzie go oglądać. Zresztą ona i tak nie ma w sobie genu babci, jest oschła, zimna i nastawiona na wykorzystywanie ludzi.
Teściowa to jest zło wcielone. Mąż jej powiedział, że nie będę w ciąży tam jeździć, bo nie mogę się denerwować -
nick nieaktualny
-
Dziewczyny, u mnie wzloty i upadki, czekam na wizytę żeby sprawdzić czy mimo delikatnego krwawienia i zapalenia oskrzeli wszystko u mnie jest ok...
Lili ja akurat rok temu też przeszłam kryzys męża... było mi przykro ale przeczekałam to i minęło kilka tygodni i mój mąż sam zaczął mówić o in vitro... czasami przy długich staraniach nawet facetom silnym jak dąb brakuje sił...
ewa81 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
asik13 wrote:Dziewczyny, u mnie wzloty i upadki, czekam na wizytę żeby sprawdzić czy mimo delikatnego krwawienia i zapalenia oskrzeli wszystko u mnie jest ok...
Lili ja akurat rok temu też przeszłam kryzys męża... było mi przykro ale przeczekałam to i minęło kilka tygodni i mój mąż sam zaczął mówić o in vitro... czasami przy długich staraniach nawet facetom silnym jak dąb brakuje sił...
trzymam kciuki i daj znać co z Maluszkiem Ja miałam też lekkie plamienie a dzieckiem wszystko ok, tylko ja cały czas biorę końskie dawki Lutinusa.
mam nadzieję, że u męża Lily to też tylko chwilowy kryzys i, że się na nas nie obraziła. -
Nie obraziłam Ja Was uwielbiam Nie wiem jakby dała sobie radę bez Was... Po prostu myślę, że to trochę inaczej wszystko wygląda
W każdym razie trzymajcie kciuki, jutro o 15:40 mamy wizytę u doc. Paśnika... Boję się jak cholera, do dziś byłam mega szczęśliwa, że tam jedziemy, a teraz ogarnia mnie strach, że to też nic nie da... Co ma być to będzie...
25cs -12.10.16 8t4dc >tęsknię< co dzień bardziej
-
Kciukam... oczywiście nikt z nas nie wie jak to u Was jest... każda z nas wyraziła tylko jakąś opinie, mocno zakotwiczoną w tym co same przeżywamy i przez pryzmat zachowań naszych mężów...
i tak na siłę nic nie można zrobić... przykre, że nie myślicie z mężem w ten sam sposób, ale jak wcześnej powiedziałam nie wiem dlaczego Twój mąż ma takie podejście... więc nawet nie potrafię nic doradzić.
U nas lecznie i niepłodność nie odbija się na małżeństwie, bo oboje myślimy tak samo i chcemy tego samaego, światopglądowo jesteśmy do siebie podobni...
Dla nas IVF nie było jakaś życiową decyzją tylko naturalnym krokiem w obliczu problemu. Prawdziwą decyzją jest właśnie adopcja, czy np dawstwo. I w tych przypadkach rozumiem czyjś wewnętrzny sprzeciw.
W przypadku IVF nie potrafię zrozumieć postawy na nie, no chyba że wynika ona z religii (chociaż tu też mi ciężko zrozumieć, no ale mogę sobie wyobrazić)
Mam nadzieje że nie zrobiłam CI przykrości tym co napisałam...
2020
2023 -
nick nieaktualny
-
Wizyta u doc Paśnika hmm szybka Ogólnie widać ogromną wiedzę u doktora - na moje mutacje zareagował jednoznacznie - kwas foliowy metylowany, ale żeby wdrożyć Acard mam zrobić badania na zespół antyfosfolipidowy, bo szkoda się truć. Na wyniki męża w sumie nic nie powiedział. Kazał zrobić morfologię i próby wątrobowe, jeśli będzie ok, to encorton 5mg i equoral, a na czczo ranigast - brać to przez 6 tygodni. Po tym zrobić znów morfologię i próby wątrobowe, po miesiącu od zaprzestania brania leków zrobić test MAR - jeśli nie spadnie, możemy powtórzyć kurację, wszystko zależy od morfologii i samopoczucia męża. Unikać kontaktu nawet z osobami z katarem... Jakakolwiek infekcja - przerywamy leczenie. Dostaliśmy adres mailowy do kontaktu w razie pytań albo interpretacji wyników, recepty na refundację. Pan doktor ma ogromną cierpliwość, odpowiadał na wszystkie moje pytania i komentarze. Teraz tylko badania, leki i czekamy na efekty...25cs -12.10.16 8t4dc >tęsknię< co dzień bardziej
-
Tak, jeśli chodzi o farmakologię, to ja jestem bardziej przeciwna niż on. Natomiast w sprawie in vitro, gadalismy ostatnio i zapytałam co by było, gdybym to ja miała np niedrożne jajowody i jedyną opcją było by in vitro? - Dla niego nie byłoby wtedy problemu... Jest tak jak myślałam - tu nie chodzi o sposób zapłodnienia, tu chodzi, o to, że on przez niepłodność nie czuje się pełnowartościowym mężczyzną.25cs -12.10.16 8t4dc >tęsknię< co dzień bardziej
-
mój mąż źle się czuł przy encortonie ale brał go ponad rok. i przez ten czas MAR rósł, mielismy 3 inseminacje. rozważaliśmy także inseminacje przepływową w Krakowie w klinice ludwin&ludwin - podobno też mają dobre wyniki. Mielismy jeszcze tego spróbować, ale w dzień pierwszej wizyty był pogrzeb mojego teścia i odwołaliśmy, podejmując jednoczesnie decyzje, że idziemy na in vitro.
czekają Was chyba długie rozmowy, on to może jeszcze bardziej przeżywać, bo udało się Wam raz zajść naturalnie. Trzymam kciuki za Was, za niego. Przecież nie musicie nikomu mówić, że to dziecko z in vitro i co było problemem. Ja mojego męża uważam nie tylko za pełnowartościowego faceta (nigdy zresztą inaczej o nim nie myślałam, niepłodność to zawsze był nasz problem, który trzeba rozwiązać, nigdy jego problem czy mój), ale przez to jak zachował się w obliczu niepłodności uważam, że jest mega facetem na którym zawsze mogę polegać. Przyznam się szczerze, że bałam się mu pierwszy raz powiedzieć, że musi zrobić badanie nasienia, że nie będzie chciał, że właśnie będzie czuł się urażony, a on od razu mi powiedział ok to gdzie i kiedy - byłam w szoku. Teraz sam się śmieje, że nasze dziecko jest z seksu grupowego w klinice nawet na adopcje był bardziej otwarty niż ja, cały czas mi powtarzał, że będzie dobrze i że będziemy mieć dziecko tylko jeszcze nie wiemy jak
Kochana, trzymam kciuki za Was - mam nadzieję, że Twój mąż dojrzeje do tej decyzji jeśli staniecie przed taką ewentualnością. Choć mam jeszcze większą nadzieję, że uda się i bez tego -
Wszystko narazie ok... Pęcherzyk jest tam gdzie powinien być... Widać zarodek... Teraz czekamy na serduszko...
Wczoraj znowu plamienie mnie trochę stresowało ale przypuszczalnie było to następstwo po wizycie... Wszystko jest tak bardzo ukrwione, że badanie lub USG mogło coś podrażnić...
morganaa a jak u Ciebie? Jak się czujesz?
morganaa lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
asik13 wrote:Wszystko narazie ok... Pęcherzyk jest tam gdzie powinien być... Widać zarodek... Teraz czekamy na serduszko...
Wczoraj znowu plamienie mnie trochę stresowało ale przypuszczalnie było to następstwo po wizycie... Wszystko jest tak bardzo ukrwione, że badanie lub USG mogło coś podrażnić...
morganaa a jak u Ciebie? Jak się czujesz?
Super trzymam kciuki ja też co jakiś czas ma lekkie, jednorazowe plamienie,ale przestałam już panikowac bo się zorientowalam, że pojawia sie tylko po wizycie w toalecie,jak mam większy wysiłek czy zaparciu pewnie peka jakieś naczynko.
A dostałaś coś na wspomaganie biorąc pod uwagę twoja historie?
U mnie ok,upały kiepsko znosze, jestem senna i mam większy apetyt, ale usłyszeć serduszko naszego maluszka bezcenne,ledwo łzy powstrzymałam a cycki rosną w kosmos ku uciesze mężaasik13 lubi tę wiadomość