Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
MamaMikołajka wrote:Psychiatra do ktorej chodze mowi ze to normalne, ze faceci inaczej przezywaja a dodatkowo staraja sie byc silni dla nas. Ona mowi ze jak facet oglada mecz to mysli o meczu, jak je obiad to mysli o obiedzie a jak prowadzi auto to skupia sie na drodze. A matka ma inaczej - ogladamy film myslimy o Dzieciatku, czytamy ksiazke myslimy o Dzieciatku, rozmawiamy z kolezanka myslimy o Dzieciatku.
littletwig lubi tę wiadomość
-
Nie będę oszukiwać - boję się jak diabli, ale chciałabym mieć to już za sobą...
Nie dość, że mam problemy, żeby zajść w ciążę, to jeszcze takie przygodySłabość jest siłą w nas...
Starania od 2014
2014-2015 6 cykli stymulowanych (w tym 2 inseminacje)
2015-2019 4 procedury in vitro (w tym 11 transferów)
2020-2023 5 transferów po porodzie
2024 5ta procedura in vitro 1 transfer
5 ❄️ czeka
Łącznie 17 transferów
23.10.2015 puste jajo płodowe 2BB
31.12.2018 ciąża biochemiczna 4AA
08.08.2022 ciąża biochemiczna 3AB
10.2019 Synek (4BA) ❤️
Never give up
13.11.2024 transfer 4BA
10 dpt beta 84,8
12 dpt beta 122,0
14 dpt beta 294,5
17 dpt beta 1247,0
22 dpt beta 5900,0 GS 10,8mm YS 2,9mm -
U mnie też przyjaźnie się zweryfikowały. Dwie przyjaciółki stały mi się jeszcze bliższe, a jedną koleżankę, po której bym się naprawdę nie spodziewała, zyskałam. Jednak większość znajomych ucieła z nami kontakt, a jak się odzywają mówią głupoty typu "a nam w wakacje zdechł pies"- nie mogłam uwierzyć jak to usłyszałam- była to odpowiedz ludzi którzy mają dziecko na wiadomość o śmierci naszego synka, albo udają, że nic sie nie stało. Mnie zasmuciła moja (była już) przyjaciółka, z która znam się od 16 lat. Jak po ponad miesiącu po stracie synka postanowiłam do niej zadzwonić żeby jej powiedzieć co się stało, co z nami teraz itd (wcześniej tylko sms wymieniłyśmy) to usłyszałam "Kasia, nie interesuje mnie to co sie stało". Prawie mi telefon z ręki wypadł... W sumie dobrze, że była szczera niż miałaby udawać zainteresowanie, ale ciężko mi teraz nazywać ja moją przyjaciółką.
Niestety kto tego nie przeżył ten nie wie co czujemy i chyba nawet najbardziej oddane przyjaciółki nie rozumieją nas do końca.moje serduszko kochane, mój syneczek [*] 7 maja 2015 r. (30 tc) -
Asiula - trzymaj się mocno :* Może łatwo mi to mówić, nie wiem, ale nie poddawaj się, liczę, że każdej z Nas tutaj będzie dane zostać szczęśliwymi mamami
Ja jednego dnia usłyszałam, że serduszko nie bije, następnego dnia kazali mi się zgłosić na zabieg, mieli jeszcze zrobić usg w celu potwierdzenia. Nie pisałam o tym nigdzie, powiedziałam tylko mamie, w nocy miałam wtedy straszny jak dla mnie sen, że w szpitalu rano robił mi ktoś usg, ale żaden z lekarzy tam pracujących i ten ktoś mówi mi, że serduszko bije...Czemu mi się to śniło ? Pogodziłam się już wtedy ze strata, wiedziałam, że to nieuniknione bo doktor robiła usg długo i ja też nie widziałam pikającej plamki...Walczyłam tylko z sobą żeby nie rozpłakać się na środku korytarza, zwłaszcza, jak przyjęli mnie na oddział i pielęgniarka która była w szpitalu jak leżałam z plamieniem, zapytała się co się stało, że znowu jestem...Badania, czekanie, obudziłam się i byłam w szoku, że już po.
Dużo wsparcia miałam w najbliższych, w mężu i mojej mamie, starali się dla mnie jak mogli, popłakiwałam wieczorami i w nocy, nie chciałam żeby córka widziała mnie smutną, bo zaraz się pyta co się dzieje (ma niecałe 5 lat).
Miałam już dwie @ po zabiegu, raczej normalne, lekarz dał zielone światło. Wznowiliśmy starania, ale boje się - boje się, że sytuacja znowu się powtórzy, a raczej tego, że nawet jak będzie dobrze (w co teraz mocno wierzę) to nie będę umiała cieszyć się ciążą
Córkę mam z ciąży niemal idealnej, poza jednodniowym epizodem delikatnego krwawienia w 11tc. Czemu teraz nam się nie udało ?
Jestem zła na lekarzy, nie wierzę, że nie widzieli powodu plamienia (plamiłam od 7tc czerwoną krwią, z maleńkimi skrzepami czasem, na początku serduszko biło, ale z końcem 9tc wg OM przestało, nic mnie nie bolało, tylko to cholerne plamienie które mimo Luteiny wcale się nie zmieniało, więc jestem pewna, że to nie wina progesteronu).
Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 października 2015, 16:06
12.12.2017 - jestem Izabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Ja pewnie będę musiała odczekać trochę... tym bardziej, że podchodzimy do in vitro...Słabość jest siłą w nas...
Starania od 2014
2014-2015 6 cykli stymulowanych (w tym 2 inseminacje)
2015-2019 4 procedury in vitro (w tym 11 transferów)
2020-2023 5 transferów po porodzie
2024 5ta procedura in vitro 1 transfer
5 ❄️ czeka
Łącznie 17 transferów
23.10.2015 puste jajo płodowe 2BB
31.12.2018 ciąża biochemiczna 4AA
08.08.2022 ciąża biochemiczna 3AB
10.2019 Synek (4BA) ❤️
Never give up
13.11.2024 transfer 4BA
10 dpt beta 84,8
12 dpt beta 122,0
14 dpt beta 294,5
17 dpt beta 1247,0
22 dpt beta 5900,0 GS 10,8mm YS 2,9mm -
nick nieaktualnyKochane Aniołkowe Mamy współczuje Wam bardzo mocno
życze abyscie znalazły ukojenie w bólu
ja sobie powtarzam,ze nasze Aniołki w Niebie modla sie, opiekuja sie nami ich rodzicami i na pewno chca aby nasz ból i tesknota za Nimi przerodziła sie w siłe i moc do dalszego zycia.
Nie jest to łatwe ale z mysla o Dzieciach trzeba tak mi sie wydaje zawalczyc!!! u jednej z nas potrwa to krótko a niektórych dlugo, trzeba dac sobie czas na załobe,ból,smutek.
A ludzie? tak jak piszecie poznaje sie ich własnie w takich sytuacjach.
Moja rodzina w ogóle nie rozmawia ze mna o moich dzieciach z mezem tylko rozmawiamy.
Nie mamy grobu dla Nich ale mamy slicznego Aniołka na grobie kochanych dziadków mojego meza wiec tam chodzimy i rozmawiamy z naszymi Maluchami!!
Zycze Wam wiele sił kochane
Asiula86 kochana wspieram dzisiaj bardzo mocnokasiulkaa, agnieszka1290 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyWidze, ze został poruszony temat znajomosci..zgadzam sie z Wami..przyjaznie znacznie sie uszczuplily:/
Moja dobra znajoma spotkała sie ze mną praktycznie dwa dni po smierci synka..Maluch zmarł w nocy 25.06 a ja tego samego dnia (2 doba po CC) wyszłam ze szpitala..Ilonka oficjalnie wprost na samo dzien dobry powiedziała mi ze boi sie tego spotkania ze mna..ale nie mogła postapic inaczej i najwyzej bedzie ze mna siedziec i patrzec przed siebie i płakac, albo słuchac tego co chce powiedziec. I na prawde jestem jej za to bardzo wdzieczna
Był tez przypadek, gdy gdybym mogła udusic na odległosc przez sms to bym to zrobiła..znajoma (wydawało mi sie ze dobra znajoma) z dwa miesiace po pogrzebie Smyka napisała mi wiadomosc cos w stylu "wybaczcie ze mnie i Macka nie pyło na pogrzebie ale ja nie wiedziałam ze takiemu dziecku robi sie pogrzeb"....!!!....rece mi opadły...przeczytałam ta wiadomosc mojemu..zabrał mi telefon i odpisał "nie robi sie pogrzebów..takie dzieci wyrzuca sie na smietnik, przysypuje ziemią i wraca do domu"...juz wiecej sie nie odezwała -
Asiula86 wrote:Nie będę oszukiwać - boję się jak diabli, ale chciałabym mieć to już za sobą...
Nie dość, że mam problemy, żeby zajść w ciążę, to jeszcze takie przygody
Asiula jeżeli chodzi o ból fizyczny to się nie martw dadzą Ci znieczulenie i obudzisz się już w sali. A co do bólu psychicznego to niestety ja cierpiałam bardzo i tego tylko się bałam. Przed zabiegiem było jakoś inaczej a pózniej po taka okropna pustka i ryczałam.... Ja leżałam kilka dni jeszcze na oddziale bo dawali mi tabletki poronne które i tak nie zadziałały:-( słysząc jak robią ktg innym mamusiom to myślałam , że wyjdę z siebie...
-
Ja też myślałam , że straciłam przyjaciółki z którymi znam się od malutkiego
Pierwsza napisałam sms ,, zapytałam co słychać ?? i dlaczego się nie odzywają?,,
Odpisały , że nie wiedziały jak się mają zachować, że bały się ...
Ale przynajmniej szczerze się dowiedziałam o co chodzi...
Ale mama i siostry strasznie się zawiodłam na nich!!!! nigdy im tego nie wybaczę...
Po stracie bardzo potrzebowałam bliskich , chciałam zwyczajnie się przytulić , nie musiałyśmy rozmawiać tylko posiedzieć w ciszy...
Wiecie co usłyszałam od mamy????
Nie przyjadę do Ciebie bo nie mam czym przyjechać , ale jak Ty się czujesz??oczywiście nic jej nie odpowiedziałam bo tak ryczałam , że słowa nie mogłam powiedzieć do słuchawki! Dzwoniła jeszcze kilka razy , ale ja nie mogłam rozmawiać przez telefon.
Po kilku dniach wkurzyłam się i powiedziałam jej , że jak bym umarła pewnie na pogrzeb byś nie przyjechała bo nie miała byś czym.
A prawda jest taka , że siostry mają prawo jazdy, samochody i do mnie mają ok 10km ... -
antoninina wrote:Witam Was Dziewczyny i witam kolejne Aniołkowe Mamy, chociaż wolałabym Was nigdy nie poznać. Ciężko mi nawet zapamiętać wszystkie nowe osoby z imienia, które się tu ciągle pojawiają, sama przecież jestem tu od niedawna. Masz rację MamoMikołajka jest nas zdecydowanie za dużo ale z drugiej strony tylko Wy dajecie taką siłę
Kiedy czytam kolejne wpisy jest mi bardzo przykro z powodu każdego Maluszka i jego Rodziców którzy będą musieli żyć z blizną w sercu.
Dziewczyny, które straciły ciążę z powodu przedwczesnego odklejenia łożyska, powiedzcie proszę, jak lekarze to tłumaczyli? Bo u mnie w szpitalu ciągle tylko, że nie da się tego przewidzieć, że to przebiega bezobjawowo (szczerze znienawidziłam to słowo). Jedynym znakiem jest plamienie, którego u mnie nie było, tylko od razu megakrwotok. Pytałam o badania, które można byłoby robić w ciąży aby jakoś to łożysko sprawdzać, krew, cokolwiek, jakieś rokowania na kolejne ciąże, ale tylko rozkładali ręce. Musiałabym leżeć ciągle pod USG i obserwować. Co do ryzyka w kolejnej ciąży jedem mówił, że wzrasta, drugi, że maleje. Powiedzcie proszę jak było u Was, podzielimy się doświadczeniami tu albo na priv - z góry dziękuję
Mój mąż ma tak samo - więc chyba u nich to normalne. Nigdy w nich nie wątpcie, w ich uczucia. Oni też cierpią tylko po prostu inaczej.
Przytulam was do mojego pękniętego serca... spokojnego popołudnia
Antonina u mnie doszło do przedwczesnego oddzielenia łożyska w 38 tc. Tak samo jak u Ciebie, silny krwotok, żadnego bólu. Kiedy przyjechałam do szpitala pytali czy w ciąży miałam podwyższone ciśnienie, czy uprawiałam seks albo robiłam coś innego niż zwykle. Niestety nic takiego nie miało miejsca. Po starcie Jasia byłam chyba u 6 ginekologów. Połowa mi wmawiała, że takie coś sie zdarza i nie wiadomo dlaczego tak się dzieje, druga połowa wysłała mnie na badania. Jednym z badań było badanie w kierunku trombofili. I jak sie okazało mam mutacje MTHFR 677C>T i 1298A>C. Czyli mój organizm nie przyswaja kwasu foliowego i mam podwyższone ryzyko zakrzepowo-zatorowe. Ponad 30% społeczeństwa posiada te mutacje ale nie wszyscy o tym wiedza. Moja ginekolog powiedziala, że ta mutacja mogła być powodem oddzielenia łożyska ale nie koniecznie. Teraz przyjmuję codziennie 2mg Metafoliny, co 3 dzień 5mg Folicu+50mg P-5-P (aktywna forma B6)+1mg metylokobalminy. Jeśli kiedyś będę w ciąży to mam przyjmować heparynę w zastrzykach w brzuch. Ciąża ma być rozwiązana najpóźniej w 38 tc.Jasinek 38tc, *24.11.2014 +28.11.2014
Malutka Kropeczka c.p. 21.09.2015 (*)
Tęczowa Oleńka ❤️ 30.10.2016
-
Od kilku dni mam takie okropne myśli, że moje dzieci są zakopane w ziemi, w trumience, a ja nie mogę sobie przypomnieć jak wyglądały. Czy któraś z Was myslala w ten sposób? Przepraszam za moje pytanie, gdy dla męża to powiedziałam mocno mnie przytulil, więcej nie mam komu powiedzieć a tak mnie one męczą. Więc postanowiłam napisać do Was.Nikt nigdy mnie nie zrozumie...
-
Mamo4Aniolkow ja czesto mysle o tym czy np Mikołajkowi nie jest zimno. Albo jak sie sciemnia to zastanawiam sie czy sie nie boi ciemnosci... bardzo czeste mam takie mysli... przez kilka pierwszych miesiecy mialam chec odkopac trumienke i Go przytulic... niestety ja nie wiem jak moj Synek wygladal... widzialam tylko jego glowke z tylu... nie pokazali nam Go w szpitalu... a ja w tym calym szoku nie walczylam o to, zeby Go zobaczyc... nigdy sobie tego nie wybacze...
Mamo4Aniołkow przytulam Cie mocno...
Zycze Ci aby Ci sie przyśniły Twoje Skarby, żebyś mogła je zobaczyć... -
nick nieaktualnyJa mojego Maluszka nie widziałam na zywo..nie bylo jak..serduszko zanikało a ja leżałam na tym cholernym stole nie mogą się ruszyć..czulam tylko szarpania..i glos anastezjologa, który tłumaczył mi co się dzieje..gdzie zabierają Szymonka..dwie godziny później na sygnale lecieli z nim do innego szpitala..bo w tamtym najlepszy sprzęt..bo tam maja szanse go unormować..sprzet podarowany przez Wielka Orkiestre..moze gdyby lezal w tym samym szpitalu następnego dnia lecialabym do niego i siedziala przy nim..ale cos w środku mówili mi "zgadzaj sie na wszystko co mu pomoże..wyjdziesz najszybciej jak to będzie tylko możliwe i będziesz jechac do niego"..
Gdy wyszłam ze szpitala Maluch juz nie zyl..jego cialko lezalo gdzies w szpitalu ale ja nie mogłam tam iść..pani ordynator starala sie nam załatwić wejście..ale nie bylo juz takiej opcji..
Mam zdjęcie Szymonka..u zoltej czapeczce, niebieskim kaftaniku i zólto niebieskich spioszkach z usmiechajaca sie żabka..wyglada jakby spal..waleczny grymas na twarzy..ale taki spokojny waleczny grymas..i tylko świadomość ze zdjęcie zrobione jak juz lezal w trumience... -
ja synka w trumience nie widziałam...ale mam jego zdjęcie jak tam leży...boje się patrzeć na to zdj...nieprzezylabym widoku własnego dziecka w trumnie...wolalam zapamietac go że szpitala...owinietego w kolorową pieluszki...
-
nick nieaktualny
-
Jejku a ja myślałam że ze mną coś nie tak się dzieje. Mamo Mikolajka jak jeszcze nie było pomniczka też miałam takie myśli żeby odkopać i zobaczyć przytulić chociaż na chwilę - głupio mi było o tym nawet Wam napisać .
Dziękuję Wam kochane.Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
Ja też czasami jak pomyśle, że syneczek leży sam 6 metrów pod ziemią, w małej białej trumience to aż mi się słabo robi, ale jakoś wtedy przychodzi myśl, żeby się nie zadręczać i wyobrażam sobie, że jest szczęśliwy w miejscu gdzie nie ma bólu, zła, gdzie nic mu nie grozi, ma rodzinę wokół siebie, jest tam wszechogarniająca miłość, no i on nas widzi i jest z nami zawsze kiedy tego chce -wtedy od razu robi mi się cieplej na sercu. To jest dla mnie jedyna pociecha...
Ja synka mogłam i chciałam przytulić po porodzie. Żałuje, że nie miałam więcej czasu na to i że nie pomyślałam o odbitce stópek, ale jak wspominam go zawiniętego w niebieską pieluszkę....był taki śliczny i taki duży...taki mój mały mąż....
życzę wszystkim mamom miłego dnia...moje serduszko kochane, mój syneczek [*] 7 maja 2015 r. (30 tc)