Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Cześć Dziewczyny,
Nie pisałam kilka dni, bo miałam gorszy czas w tym tygodniu. Ale dziś chyba zrobiłam jakiś krok na przód.
Nie wiem, jak jest u Was z noszeniem żałoby, u mnie to wyszło jakoś samo. Zarzekałam się, że nie będę nosić żałoby, a już na pewno nie po dziecku. Tym bardziej, że ksiądz zapewniał mnie, że dziecko ochrzczone poszło prosto do nieba, nawet na pogrzebie księża mieli białe ornaty (nie fioletowe). Na początku ubierałam się normalnie, ale od dłuższego czasu jakoś dziwnie wychodzi, że dobrze czuję się w czarnym. A najlepiej w czarnych jeansach ciążowych, nie wiem, czy bardziej dlatego, że są czarne, czy dlatego, że nosiła je razem ze mną Nela...
W każdym razie wybrałam się dziś na zakupy, z których nic nie wyszło, bo nic mi się nie podobało. Poskarżyłam się mężowi, a ten po pracy zabrał mnie jeszcze do centrum handlowego i pomógł wybrać musztardową tunikę i morelową narzutkę. Jeśli tylko zacznę nosić te ciuchy, to będzie dobrze. Z jednej strony w czerni czuję się bezpiecznie i spokojnie, ale nie chcę, by starsza córka wiecznie widziała mnie smutną i w żałobie...Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
Nieśmiała Twój podpis mówi wszystko. Bardzo mi przykro, że i Ciebie to spotkało i to dwukrotnie. Ściskam Cie bardzo mocno. Jak będziesz chciała pisz do nas o tym co się stało, co czujesz, co Cie spotyka, złości, dołuje. Podczytujesz nas, więc wiesz ile wsparcia można tu otrzymać, a z czasem dać innym. Pisz, bo to naprawdę pomaga... :-*
Agniegnieszka...ja też myślałam, że nie będę nosiła żałoby, ale źle się czułam w kolorowych ubraniach i tak samo wyszło, że przez pierwsze miesiące nosiłam czerń. Od jakiegoś czasu dodaję kolory. Jeszcze nie wróciłam do dawnej garderoby, ale czy do niej wrócę? Czas pokaże...
Spokojnej nocy kochane aniołkowe mamusie
moje serduszko kochane, mój syneczek [*] 7 maja 2015 r. (30 tc) -
agniegnieszka wrote:Cześć Dziewczyny,
Nie pisałam kilka dni, bo miałam gorszy czas w tym tygodniu. Ale dziś chyba zrobiłam jakiś krok na przód.
Nie wiem, jak jest u Was z noszeniem żałoby, u mnie to wyszło jakoś samo. Zarzekałam się, że nie będę nosić żałoby, a już na pewno nie po dziecku. Tym bardziej, że ksiądz zapewniał mnie, że dziecko ochrzczone poszło prosto do nieba, nawet na pogrzebie księża mieli białe ornaty (nie fioletowe). Na początku ubierałam się normalnie, ale od dłuższego czasu jakoś dziwnie wychodzi, że dobrze czuję się w czarnym. A najlepiej w czarnych jeansach ciążowych, nie wiem, czy bardziej dlatego, że są czarne, czy dlatego, że nosiła je razem ze mną Nela...
W każdym razie wybrałam się dziś na zakupy, z których nic nie wyszło, bo nic mi się nie podobało. Poskarżyłam się mężowi, a ten po pracy zabrał mnie jeszcze do centrum handlowego i pomógł wybrać musztardową tunikę i morelową narzutkę. Jeśli tylko zacznę nosić te ciuchy, to będzie dobrze. Z jednej strony w czerni czuję się bezpiecznie i spokojnie, ale nie chcę, by starsza córka wiecznie widziała mnie smutną i w żałobie...
Doskonale Cię rozumiem. Jedyne, co mogę Ci poradzić, to po prostu ubieraj się tak, jak Ci jest dobrze, postaraj się o tym nie myśleć. Ja na początku miałam silną potrzebę chodzenia w ciemnych rzeczach, ale z czasem po prostu przestałam się tym przejmować - to w końcu tylko ciuchy, tak sobie powtarzałam.
A propos ciuchów, po śmierci Krzysia musieliśmy iść do sklepu, bo nie miałam żadnej czarnej sukienki na pogrzeb. Okropne doświadczenie. Nigdy już nie ubiorę tej sukienki, najchętniej spaliłabym ją na stosie.
A dla Krzysia jedyne ciuszki, jakie kupiłam, to te do trumienki. Nigdy nie zapomnę pani ze sklepu, która pytała, czy szukamy ciuszków na chrzciny, a może dla tego dzieciątka, które mam jeszcze w brzuszku? (to było przecież raptem tydzień po cc, jeszcze miałam zaznaczony brzuch). Nie miałam siły z siebie wydusić ani słowa, dobrze, że mój mąż powiedział, po co przyszliśmy.
Po czym, kiedy wybrałam to, co mi się podobało, usłyszałam od pani, że 'wie pani, ta marynareczka jest bardzo droga!'. I co w związku z tym? Szkoda ją wkładać do trumienki? Niesamowite, jak ludzie nie mają taktu. -
230515 to naprawdę niesamowite jak ludzie nie umieją się zachować! Jak takiej babie w ogóle takie słowa mogły przejść przez gardło?! Niestety, kolejny raz przekonuję się jak nasze życie i postrzeganie pewnych rzeczy różni się od innych ludzi
Agniegnieszka, mam podobne doświadczenia za sobą - nieudane zakupy, brak chęci, nic się podoba itd. I też, tak jak pisały dziewczyny, jakoś samo mi wychodzi, że nie ubieram kolorowych ubrań. Specjalnie się nad tym nie zastanawiam, ale faktycznie najlepiej czuję się w ciemnych - czarny, szary, granatowy.
A na pogrzebie Zosi byłam ubrana na biało-czarno. Też myślę, że nigdy więcej tych ubrań nie założę. I ksiądz też był ubrany na biało.
Nieśmiała - światełko dla twoich Skarbów [*][*]
Pisz do nas, przyjmujemy Cię z otwartymi ramionami (jak zwykle dodam, że lepiej żeby żadnej z nas tu nie było, ale na to już nie mamy wpływu. Możemy więc tylko czerpać siłę ze swoich doświadczeń).Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
antoninina wrote:230515 to naprawdę niesamowite jak ludzie nie umieją się zachować! Jak takiej babie w ogóle takie słowa mogły przejść przez gardło?! Niestety, kolejny raz przekonuję się jak nasze życie i postrzeganie pewnych rzeczy różni się od innych ludzi
Agniegnieszka, mam podobne doświadczenia za sobą - nieudane zakupy, brak chęci, nic się podoba itd. I też, tak jak pisały dziewczyny, jakoś samo mi wychodzi, że nie ubieram kolorowych ubrań. Specjalnie się nad tym nie zastanawiam, ale faktycznie najlepiej czuję się w ciemnych - czarny, szary, granatowy.
A na pogrzebie Zosi byłam ubrana na biało-czarno. Też myślę, że nigdy więcej tych ubrań nie założę. I ksiądz też był ubrany na biało.
Nieśmiała - światełko dla twoich Skarbów [*][*]
Pisz do nas, przyjmujemy Cię z otwartymi ramionami (jak zwykle dodam, że lepiej żeby żadnej z nas tu nie było, ale na to już nie mamy wpływu. Możemy więc tylko czerpać siłę ze swoich doświadczeń).
Mnie też dziwi zachowanie wielu ludzi. Zachowanie babsztyla z zakładu pogrzebowego też pozostawało wiele do życzenia. Jak daliśmy jej zdjęcie naszego Krzysia, to zapytała, czy on na tym zdjęciu jeszcze żył i stwierdziła: 'ale on wygląda normalnie'. A jak miał wyglądać? Miał tylko chore serce, spodziewała się czego? Dwóch głów? Jakoś nie miałam szczęścia do ludzi w tych trudnych chwilach. Dobrze, że mam kochającego męża i rodzinę, bo nie dałabym rady.
A propos chodzenia po sklepach - widać każda z nas przez to przechodzi - mi też nic się nie podobało, w ogóle nie chciałam wychodzić do sklepów, bo po co? Teraz jest już lepiej. Na wszystko przychodzi czas.
Ja miałam też taki problem, że utraciłam zdolność komunikacji z obcymi ludźmi - zawsze byłam dość kontaktowa, a po tym wszystkim co nas spotkalo zaczęłam się zachowywać, jakbym bała się ludzi, czasem nie mogłam się odezwać, nie mogłam się skupić na rozmowie. Teraz to przechodzi, ale było to dość przerażające uczucie.
Dziewczyny, żadnej z nas nie powinno tu być - tak byłoby najcudowniej, ale niestety, życie nas tak doświadczyło i nie możemy tego zmienić - dlatego cieszę się, że to forum istnieje i ze człowiek nie czuje się z tym wszystkim taki osamotniony... -
Jejku, Dziewczyny, skąd do jasnej cholery biorą się tacy ludzie????!!!! Nawet nie sądziłam, że można trafić na takich debili. Chyba każdego dnia będę dziękować Bogu za wszystkich, których postawił na mojej drodze w tych trudnych chwilach.
Pani z zakładu pogrzebowego była nadzwyczaj miła i wyrozumiała, bardzo dużo nam wyjaśniła i podpowiedziała, bo pierwszy raz załatwialiśmy takie sprawy. Na koniec zapytała jaki napis umieścić na wiązance i pękłam, popłakałam się i nie byłam w stanie nic wymyślić, powiedziałam, że później jej podam. Pożegnała nas, wyszliśmy i mąż jeszcze wrócił o coś dopytać i okazało się, że ona po naszym wyjściu sama się rozpłakała...
Również nie zdążyłam nic kupić Neli, nawet w hospicjum nam doradzano, żeby się nie spieszyć i za szybko nic nie kupować. Z ubrankiem do trumny miałam duży problem, bo Nela miała 43 cm. Nie chciałam jej chować w za dużych ubraniach albo w becie, w sklepach z ubrankami dla wcześniaków były tylko bodziaki i śpioszki, a ja szukałam sukieneczki. W rozmowie z koleżanką skarżyłam się, że chyba będę szukać sukienek dla lalek i ona przypomniała sobie, ze kupowała kiedyś ręcznie szyte ubranka bardzo dobrej jakości dla lalki babyborn swojej córce. Odnalazła tę kobietę i skontaktowała mnie z nią. Wybrałam u niej sukienkę z czapeczką, majteczkami i skarpetkami. Uszyła mi to wszystko w jeden dzień i nawet nie chciała wziąć pieniędzy, sama z siebie coś tam zapłaciłam, ale nawet nie chciała mi wycenić swojej pracy.
Pamiętam jak po chrzcie Neli poskarżyłam się księdzu, że byłam w połowie odmawiania Nowenny Pompejańskiej i nie zdążyłam jej skończyć, bo poród mi ją niejako przerwał. A on mi odpowiedział, że jak Pompejańską odmawiałam, to Bóg mnie samej nie zostawi i Matka Boża nas przez to wszystko przeprowadzi. Widać miał rację, bo na naszej trudnej drodze spotkaliśmy samych aniołów.
Szkoda że nie każda mama w takich trudnych chwilach ma tyle szczęścia, co ja . To bardzo smutne i nóż się w kieszeni otwiera, kiedy czytam Wasze historie. Naprawdę jest mi przykro, że Was to spotkało... Tulę.Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
230515 wrote:Mnie też dziwi zachowanie wielu ludzi. Zachowanie babsztyla z zakładu pogrzebowego też pozostawało wiele do życzenia. Jak daliśmy jej zdjęcie naszego Krzysia, to zapytała, czy on na tym zdjęciu jeszcze żył i stwierdziła: 'ale on wygląda normalnie'. A jak miał wyglądać? Miał tylko chore serce, spodziewała się czego? Dwóch głów? Jakoś nie miałam szczęścia do ludzi w tych trudnych chwilach. Dobrze, że mam kochającego męża i rodzinę, bo nie dałabym rady.
230515 - nie mam słów, po prostu zostawię to zachowanie bez komentarza
Inicjatywa Szlachetnej Paczki jest bardzo fajna. W tym roku też bierzemy udział - znajomi wybrali potrzebującą rodzinę, a my się przyłączyliśmy. Jest to starsza, samotna osoba, nie ma dzieci, więc rzeczy, które zgromadziliśmy dla Zosi się tutaj nie przydadzą. Czasem myślę o tym, żeby część z nich oddać np. do szpitala czy jakiegoś innego miejsca dla potrzebujących maluszków, ale na razie jeszcze nie umiem się zdecydować i się z nimi rozstać Kkkaaarrr - podziwiam Cię, piękny gest :*kkkaaarrr lubi tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
Dziewczyny to prawda ludziom brak zupełnie taktu.
Ja dziś miałam ciężko, najpierw w kościele w kazaniu ksiadz wspomniał ze czas odejścia jest rozny, mówił że w tym roku pożegnaliśmy najstarszą parafianke a w sierpniu narodzone bliźnięta:( poczułam się okropnie.
Potem na cmentarzu synek stwierdził że chce być astronautą że spotkać się z babelkami a na koniec w domu stwierdził że chce "umarnąć" żeby spotkać bąbelki:(
Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 grudnia 2015, 16:01
Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
Mamo4aniołków, faktycznie ciężki dzień Twój Synek na pewno tęskni za rodzeństwem i dlatego tak mówi
MamoMikołajka - dzisiaj pewnie wyjątkowo Ci ciężko myślę od rana o Mikołajku, Tobie i Waszej małej Kropusi ściskam mocno! :*Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
Antonininko bardzo dziękujemy za pamięć :* Faktycznie ciężko mi bardziej niz zwykle. W zaszadzie już wczoraj się zaczął ten mega dół. Ale Angelina mi dziś powiedziała, żebym była dzielna i radosna w prezencie dla Mikołajka i tego się staram trzymać.
U mnie dziś mały przełom - odważyłam się spotkać z najmłodszym członkiem naszej rodziny 5 miesiecznym Błażejkiem. Wcześniej nie miałam na to siły. Dziś nosilam go na rekach i nie powiem serce mi pekalo, ale zawsze to jakis krok w przód, prawda?
Antonina rzeczy, które były dla Zosi przydadzą się dla jej rodzeństwa w przyszłości. Ja nic nie oddałam chociaż jak widzicie miałam komu, ale nie wyobrazalam sobie, ze zobacze Blazejka w ciuszkach Mikolajka albo z Jego zabawkami. Nie byłabym w stanie tego znieść. Troche egoistyczne, ale trudno.
Niesmiala witam Cie bardzo serdecznie.
(*)(*)(*) dla Marysi i Mikołajka.
Bardzo mi przykro, że też tu jesteś.
Jak bedziesz miała ochote cos napisac to jestesmy tu dla Ciebie.
Dziewczyny dla Wszystkich naszych Aniolkow z okazji mokolajek kolorowe swiatelka do Nieba (*)(*)(*)(*)(*)Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 grudnia 2015, 18:50
-
Witajcie,
Jestem tu nowa. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie.
Od poronienia minęło już 6 miesięcy, a ja nadal nie mogę dojść do siebie. Myślę o psychologu.
Wśród bliskich rodzą się dzieci. U nas się nie narodzi. Moje maleństwo powinno przyjść na świat 21 grudnia. Boję się tego czasu.
Od kilku miesięcy czuję się bezwartościowa, gorsza od innych.
Codziennie dziękuję Bogu za cudownego męża. Bez niego nie wiem jakby to wszystko si skończyło.
Jesteśmy po 2 cyklu starań po poronieniu. A ja nie wierzę, że się uda. Boję się przyszłości.
Może Wy macie jakiś sposób na to, żeby ten czas jakoś przetrwać?
Przestać się martwić, cierpliwie czekać? Myśleć pozytywnie?
Jak żyć dalej?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 grudnia 2015, 19:27
Tęsknimy 29.05.2015
10 tc.
-
Noooo MamoMikołajka jestem pod wrażeniem bardzo jesteś dzielna, że zajęłaś się Błażejkiem, brawo
Angelina dobrze podpowiedziała
I dziękuję za ten zdrowy egoizm - masz rację, zostawię to dla przyszłego rodzeństwa... oddam tylko takie art. higieniczne, które mają datę ważności.
Miniaturka31, witam Cię Kochana. Po raz kolejny mi przykro, że do tego smutnego grona dołącza kolejna mama
Nie podam Ci gotowego sposobu jak sobie poradzić z życiem po śmierci ukochanego, upragnionego Maleństwa. Każda z nas ma jakiś swój sposób, który na nią działa i próbuje codziennie z niego korzystać. Oparcie w cudownym Mężu to wielki skarb. Ja też takiego mam i teraz kiedy nie mam siły żeby wstać z łóżka, czy w ogóle zebrać się do życia, robię to właśnie dla Niego - razem ze mną wiele przeszedł i nie chcę dokładać mu kolejnych zmartwień (a przynajmniej się staram). Chodzę też regularnie do psychologa, te rozmowy baaaardzo mi pomagają. Jeśli tylko masz możliwość skorzystać z takiej pomocy to idź, nie zastanawiaj się nawet minuty.
I nigdy nie czuj się gorsza od innych kobiet - w końcu to Ty masz w niebie własnego Anioła
"Starsze" Aniołkowe Mamusie mówią, że kiedyś w końcu wychodzi słońce, choć dziura w sercu zostaje na zawsze.. Więc wierzę w to, czekam na te dni i Tobie też tego życzę.
Światełko dla Twojego Maluszka [*]miniaturka31, Kamila ;) lubią tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
Dziękuję.
Wiem, że Was spotykały gorsze tragedie. Bardzo współczuję i ściskam.
Po starcie zaczęłam leczyć się na tarczycę. O jej podwyższonym poziomie dowiedziałam się po poronieniu. W ciąży nikt tego nie sprawdził;(
Jestem teraz bardziej świadoma. Zmieniłam pracę na lepszą. Uczę się żyć na nowo. Niestety przychodzą takie dni jak teraz, kiedy łzy same napływają do oczu. Chciałabym zasnąć i obudzić się kiedy będę już w kolejnej ciąży.
Ból i cierpienie wracają.
Spróbuje z tym psychologiem.
Pozdrawiam Was gorąco.Tęsknimy 29.05.2015
10 tc.
-
To forum jest niesamowite-myślałam że coś może ze mną nie tak skoro ciągle chciałam się ubierać na czarno. A tutaj piszecie że też tak mialyscie. Od jakiegoś miesaca jest już bardziej kolorowo.
Miniaturka również Cię witam, forum to wielka pomoc. Ńa tym etapie na którym teraz jestem moge napisać że niestety proces żałoby musi trwać. Tyle wiem. Nie ma dnia żebym nie myślała o tym co się stało, żeby te wspomnenia nie wracały. Mi w pewien sposob pomaga modlitwa (wspomniana tutaj Nowenna Pompejanska), pomaga poukladac w głowie myśli, które mi nieustannie towarzyszą. Czsto zadaje sobie też pytania o emocje które czuje- ich wypowiedzenie mi pomaga. I staram się przestać mawiać sobie, że na coś nie zasługuje- ale to bardzo trudne.Synek 12.09.2010 - mój kochany urwisek
Maluszek 12 tc [*] 23.07.2015
-
Też teraz więcej się modlę. Chyba spróbuje z nowenną pompejańską. Nie wiem czy będę taka skrupulatna. Ale modlitwa różańcowa mnie uspokaja.
Moje humory raz są lepsze, raz gorsze. Wszystko wraca jak boomerang.
Chciałabym się uspokoić, bo wiem że to źle wpływa na zajście w ciążę. Od przyszłego cyklu też startuję z bromergonem. Bo prolaktyna lekko powyżej normy.
Musi być dobrze!Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 grudnia 2015, 23:57
Tęsknimy 29.05.2015
10 tc.
-
Miniaturka, witam Cię w naszym gronie widzę, że straciłyśmy nasze maleństwa w tym samym miesiącu myślę, że już do końca życia będą takie momenty, że tęsknota za naszymi aniołkami będzie wywoływała falę łez- straciłyśmy nasze skarby -to chyba nieuniknione, ale wierzę, że nasze aniołki są szczęśliwe, my za nimi tęsknimy, ale one są cały czas z nami i uczestniczą w każdym naszym dniu. Staram się nie zasmucać synka, wiadomo nie zawsze wychodzi, ale chcę tak żyć, żeby synek był ze mnie dumny i uśmiechnięty jak na mnie patrzy
Ja teraz też więcej się modlę. Może będziesz zainteresowana -w każdy drugi piątek miesiąca jest Msza Św w Łagiewnikach dla rodziców, którzy stracili swoje dzieci. Jest księga online, gdzie można dzieciaczki wpisać, a na kolejnej Mszy wszyscy się modlą w intencji rodzin utraconych dzieci. Msza jest transmitowana online, więc można w niej uczestniczyć z każdego miejsca. Trzymam kciuki za Twoje starania!moje serduszko kochane, mój syneczek [*] 7 maja 2015 r. (30 tc) -
Miniaturka, witam Cię, przykro mi, że straciłaś swojego maluszka. Chciałam Ci napisać, że nie ma większych i mniejszych tragedii. Myślę, że każda z nas, choć nasze historie się między sobą różnią, podobnie przeżywa stratę dziecka. Mnie spotkało to szczęście, że poznałam moją córeczkę i nie ma co się licytować, co jest gorsze, a co lepsze. Każdy dostał taki krzyż, jaki jest w stanie udźwignąć. Przesyłam światełka dla dla Twojego Aniołka i wszystkich naszych forumowych Świętych Dzieciaczków [*][*][*][*][*]
Wczoraj byliśmy z mężem i córeczką u Neli na cmentarzu, zawieźliśmy jej malutką choineczkę z mikołajkiem. Myślałam, że dla mojej trzylatki cała historia już się zakończyła i pozostała tylko wspomnieniem w abstrakcyjnej sferze, jedynie z tradycją odwiedzania grobu. A ona na cmentarzu zaczęła nas męczyć pytaniami, kiedy zobaczy Kornelkę i zaczęła wyrażać obawy, że ona jej już nigdy nie pozna. Bardzo mnie zaskoczyła, bo widać ona wciąż przeżywa fakt, że nie zdążyła zobaczyć siostry...
Wczoraj też dostałam od męża prezent, który jest formą jego podziękowania za urodzenie Neli, wybrałam sobie pierścionek do obrączki, by jako pamiątka po córeczce był zawsze ze mną. Powiem Wam, że fajnie mieć tak wciąż przy sobie coś, co mi o niej przypomina, czuję się spokojniejsza .
Co do Nowenny Pompejańskiej, to jutro jest święto Niepokalanego Poczęcia NMP i chciałam właśnie jutro rozpocząć kolejną nowennę (mam nadzieję, że tym razem dotrwam do końca). Jeśli któraś z Was ma ochotę modlić się równolegle we własnej intencji, zapraszam . Pracuję jeszcze nad sformułowaniem intencji, chciałam się modlić o szczęśliwą ciążę. I tak sobie myślę, że ciąża z Nelą była przecież szczęśliwa (choć trudna), ale jednak bardzo bym nie chciała drugi raz takiej ciąży przeżywać. Chciałabym by ta ciąża była szczęśliwsza od poprzednich, by zaczęła się w dobrym czasie, gdy ja, moje ciało i moja rodzina będziemy na to gotowi, by była zdrowa i donoszona. Nie chciałabym kolejnego dziecka oglądać i głaskać przez szybę inkubatora...Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
Witajcie dziewczyny, "stare i nowe". Ściskam Was wszystkie. Chciałam troche nadrobić
Kotka nie mamy, bo oboje z mężem nie przepadamy za kotami-szczególnie jak urosną.
Po śmierci Lenki, to mąż z moim tata załatwiali wszystko, bo ja fizycznie po cesarce nie bardzo się czułam na jeżdżenie tramwajami i szukanie wszystkiego, nie jesteśmy z Krakowa, więc trochę by to zeszło, a po drugie mój mąż powiedział, że się wszystkim zajmie, oczywiście napewno tez mu psycha siadała, ale jak ja to mówię wziął to na klatę. Absolutnie nie pozwolił mi angażować się w załatwianie tych pierwszych i ostatnich spraw. Powiedział, że ja już wystarczająco się wycierpiałam i zrobiłam, dałam życie jego córce, nosiłam ją w brzuchu, cierpiałam podczas ciąży i porodu itd itp no i, że teraz to do niego należy reszta. A ja dałam mu tą "wolność wyborów", bo to było dla niego bardzo ważne, wybrał trumienkę, kocyk, podusię i ubranka. Przy całej tej sytuacji może to dziwnie zabrzmi, ale on był tak strasznie dumny że może to zrobić, to było troche jak taka terapia dla niego, sam niósłtrumienkę na cmentarz, nie pozwolił sobie pomóc, po prostu to było wszystko co mógł zrobić dla swojej ukochanej córci, która zresztą była do niego strasznie podobna. No ale co też chciałam powiedzieć, naszą Lenkę musieli niemalże wyowijać tymi ciuchami i dobrze że mąż kupił kocyk to ją tak ładnie "zapakowali". Miała zaledwie 29cm, a najmniejsze ubranka jakie M znalazł były na 46cm. Nie mieliśmy czasu na zamawianie czegoś przez internet więc brał co było najmniejsze, także moge powiedzieć, że ludzie z prosektorium spisali się na medal, nawet czapę tak zaszyli, że wyglądała jak szyta na miarę.
I jeśli chodzi o ludzi, których spotkaliśmy na swojej drodze, to nie mogę narzekać, bo zrobili kawał dobrej roboty, szczególnie Pani Doktor ze szpitala, która pozwoliła nam zostać z Małą do końca, do 2 w nocy, co normalnie nie ma racji bytu, a później tak po prostu, po ludzku razem z nami się wzruszyła jak wychodziliśmy ze szpitala.
Jasne, znajomi nieraz coś palnęli, ale tym się nie przejmuje, bo tłumaczę sobie, że nie robią tego w złej woli i jeśli takie akcje są wynikiem tego, że nigdy ich nie spotkało to co nas, to oby więcej, bo nie życzę tego nikomu. Po pierwszej stracie bardziej przeżywałam i denerwowałam się jak ktoś nas pocieszał słynnym "młodzi jesteście, będziecie jeszcze mieli dzieci", ale teraz podchodzę do tego zupełnie inaczej. W naszym społeczeństwie, śmierć dziecka jest tematem tabu, więc trudno się dziwić, że ludzie nie wiedzą jak się zachować.
Dużo sił dziewczyny!Nasze słoneczko Marcelinka 6.05.2016
~~~~~~
Lenka(25tc) ur. 31.05.2014, zm. 5.06.2014
Czuję, że synuś-Miłoszek(10tc), 4.10.2013r.
Aniołki nasze, dziękujemy, że mogliśmy się Wami cieszyć choć przez chwilę...Kochamy Was