Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Evaa wrote:Lena moze to corcia dolegliwosci sa rozne ale normalne ze sie martwisz...gratuluje I spokojnej ciazy Ci zycze kochana I mysl tylko I wylacznie pozytywnie.
Evaa mój mąż tez czuje że to córka ja zawsze chciałam mieć chłopca, dziewczynkę i chłopczyka. Może coś w tym jestEvaa lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Witam Was kochane Mamusie
Długo mnie tu nie było, choć czytam Was regularnie.
Życzę Wam szczęśliwych Świąt! Doskonale rozumiem, że szczęście dla wielu z nas jest totalną abstrakcją, ale to w końcu Zmartwychwstanie Chrystusa pozwala nam żyć w świadomości, że nasze dzieci na nas czekająmikka, antoninina lubią tę wiadomość
Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
Witajcie kochane, przesyłam spóźnione życzenia, aby wiosenne słoneczko choć trochę wprowadziło w nasze życie lepszych dni...
Leno czekam z Tobą 6 kwietnia. Mocno Ci kibicujeWiadomość wyedytowana przez autora: 28 marca 2016, 22:06
lena89, Evaa, antoninina lubią tę wiadomość
Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
nick nieaktualnyAga, dziewczyny testują nieraz i w 10 dniu, ale ja nigdy nie robiłam tego wcześniej niż dwa tygodnie po objawach owulacji, bo w 100% nie mogę wiedzieć, kiedy była. Po prostu, po szczycie śluzu i kłuciu jajnika, jak nie było okresu przed dwa tygodnie to nabierałam podejrzeń i testowałam. Dwa razy był wynik pozytywny i były ciąże, a raz negatywny i na okres czekałam jeszcze dłuuugo - to były te moje nieregularne cykle.
-
Dziewczyny,
Mam nadzieję, że Wasze Święta były spokojne. Że nasze Aniołki patrzyły na nas z góry i dodawały nam siły.
Ja wróciłam do pracy, po roku i czterech miesiącach przerwy. Bałam się reakcji ludzi, widoku respiratorów, sprzętu... I powiem Wam, że nie żałuję, że byłam po utracie Krzysia na zwolnieniu. Dzięki temu miałam czas na to, żeby oswoić się najpierw z nową rzeczywistością po swojemu. Teraz mogę oswajać z nią innych.
Cieszę się, że wróciłam do pracy, bo zajmuję czymś myśli, znowu czuję się 'u siebie', jestem potrzebna.
Nie jest oczywiście kolorowo, zdarza się, że koleżanki pół dyżuru rozmawiają przy mnie o swoich małych dzieciach... Zabieram wtedy swoje cztery litery i idę zapalić. Nie mogę im mieć nic za złe, wiem, że one nie chcą źle... Ale czy ja naprawdę tak wiele wymagam? Opowiadanie o swoich małych urwisach, albo pokazywanie mi przed nosem zdjęć trzymiesięcznej wnuczki wydaje mi się nie na miejscu...
Cóż, nauczyłam się, że od ludzi nie należy zbyt wiele wymagać.
-
nick nieaktualny230515 wrote:
Ja wróciłam do pracy, po roku i czterech miesiącach przerwy..
Przepraszam, że zapytam, ale dlaczego ponad rok przerwy? Urlop... za przeproszeniem macierzyński czy jeszcze inne przyczyny?
230515, co do koleżanek i opowieści i zdjęć maluszków - życie toczy się dalej, nie każdy myśli, że rok to za mało by nie zadrażniać. Nie wierzę, że ktoś robi to celowo, by cię zranić.
Jest takie powiedzenie "W domu wisielca nie mówi się o sznurze" - coś w tym jest.
Ja wracam do pracy jutro, czeka tam na mnie koleżanka w ciąży, która ma termin porodu w tym samym czasie, co ja miałam. Czy mam kazać jej zejść mi z oczu? Mam nadzieję, że się nie będę rozklejać za każdym razem, jak zobaczę, ją i jej brzuszek. Ale cieszę się jej szczęściem.
-
Hmmm muszę się z kimś tym podzielić bo mam wrażenie, że zwariuję. Straciliśmy Kropka 20.02 6/7 tydzień. Poronienie samoistne. A dzisiaj znów dwie kreski na teście:) Myślałam, że zwariowałam ale mąż też je widzi. Koktajl emocji tylko zastanawiam się czy to możliwe?
Coconue lubi tę wiadomość
-
230515 podziwiam Cię za Twoją decyzję! Jesteś baardzo dzielna! Napisz czasem jak sobie radzisz w tej pracy, z otoczeniem itd., bo ja właśnie stoję przed podobną decyzją. Niedawno minął rok odkąd jestem na zwolnieniu. Powinnam w maju wrócić do pracy Jeszcze nie dawno mówiłam, że co ma być to będzie. Jeśli po powrocie od razu zastanę wymówienie to trudno. Ale teraz, im bliżej tego powrotu, to mam coraz większego stracha i stresa w tym momencie moje myśli krążą wokół "Co by tu zrobić, żeby nie musieć wracać". Sama jestem na siebie za to trochę zła, bo to wymigiwanie się od życia. Żałuję, że ta pewność i spokój mnie opuściły. Z takim luźnym nastawieniem było łatwiej. Dlatego tym bardziej 230515 jestem ciekawa co u Ciebie, jak Ci się kontakty w pracy poukładają.
Co do samych koleżanek/znajomych z pracy/otoczenia (nie mówię o najbliższych oczywiście) to też niestety mam poczucie, że nie można od nich wiele wymagać. Twierdzę, że przez nasze tragedie poznałyśmy życie i ludzi z najgorszej możliwej strony. I jestem pewna, że jest to NASZA tragedia. Po jakimś czasie, kiedy emocje opadają, sensacja mija i wszyscy wracają do swoich spraw to tylko my zostajemy z dziurą w sercu. Dlatego wiem, że nie ma co oczekiwać zbyt dużego wsparcia czy współczucia, a tym bardziej wyczucia od takich ludzi, bo oni zwyczajnie nie mają pojęcia co czujemy.
Wiecie, może to nie jest do końca ta skala problemu, ale przypomniało mi się jak kilka lat temu byłam na USG piersi i lekarz opieprzał mnie, że nie wykonuję regularnie samobadania. Zapytał mnie wtedy czy chcę przez moje zaniedbania zachorować kiedyś na raka, tzn. przegapić ten wczesny etap choroby. Byłam zbulwersowana jak on tak w ogóle może, ale on ciągnął dalej... Żebym pamiętała, że "rak to jest choroba samotności". Że zostaje się z nią sam na sam. Że, owszem, mąż, siostra, mama mogą mnie trzymać za rękę, ale to JA SAMA będę musiała czuć ten ból, brać chemię ze wszystkimi efektami ubocznymi, przejść operację i nikt tego nie zrobi ani ze mną ani za mnie.
I wiecie co, tak sobie teraz pomyślałam, że ze śmiercią Dziecka jest podobnie. Ktoś kto tego nie przeżył nie zrozumie jakie słowa, zachowania mogą nas ranić. Tak samo jak ktoś kto nie był ciężko chory nie zrozumie pacjenta, który po poważnych przejściach każdy - nawet najmniejszy ból - bierze za nawrót choroby i żyje w strachu.
Dlatego 230515 i wszystkie kochane Dziewczyny - jesteśmy mega dzielne i silne, że mimo tej palącej dziury w sercu każdego dnia mamy siłę, aby wstać i żyć. Po prostu żyć. Reszta niech robi i żyje jak chce. Ściskam mocno! :*
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
Elaria,
Tak długa przerwa bierze się stąd, że całą ciążę nie pracowałam, a po porodzie i po ośmiu tygodniach urlopu macierzyńskiego poszłam na zwolnienie lekarskie, na pół roku.
Nigdzie w swoim poście nie napisałam, że uważam, że moje koleżanki robią to wszystko specjalnie. Wręcz przeciwnie, ja wiem, że one nie chcą źle. Tylko co z tego? To ja muszę sobie jakoś z tym wszystkim radzić, nie one. Zdaję sobie sprawę z tego, że życie toczy się dalej, jednak odrobina taktu by nie zaszkodziła. Cóż, tacy są ludzie. Z pewnym rodzajem smutku zostajemy całkiem same.
Elaria, życzę Ci powodzenia, pewnie jesteś już w pracy. Będzie dobrze. Trzeba zagryźć zęby i działać.
Antoninina,
To nie jest tak, że wymigujesz się od życia. Być może jest Ci to potrzebne? Ja też zaraz po stracie zastanawiałam się, czy aby nie powinnam wrócić szybciej. Teraz już wiem, że to zwolnienie dobrze mi zrobiło. Ogarnęłam swoje myśli, odpoczęłam, oswoiłam strach. W końcu, po prawie 10 miesiącach od śmierci Krzysia czułam się gotowa, żeby wrócić. I jestem przekonana, że byłoby mi trudniej, gdybym nie miała wcześniej tego czasu dla siebie.
Mimo kilku nietrafionych tekstów cieszę się, że wróciłam. Znaczna większość kolegów i koleżanek potrafi się odnaleźć w moim towarzystwie i nie dokłada mi bólu, za co jestem im bardzo wdzięczna.
Antoninino, trzymam za Ciebie kciuii, gdybyś czegoś potrzebowała, pisz.
Trzymajcie się dziewczyny, całe życie przed nami.antoninina lubi tę wiadomość
-
Kochane a ja właśnie piszę z za biurka w pracy... Pracuję od dwóch miesięcy i wiem na pewno że żeby ktoś mi kazał wrócić do pracy w listopadzie gdy bałam się wychodzić z domu... po prostu zwolniłabym się chociaż lubię swoja pracę...
Każda z nas jest inna pomimo ogromnego bólu który nas łączy. Otoczenie poprostu nie wie jak się zachować i niestety nie możemy mieć im tego za złe bo nic nie można powiedzieć gdy umiera dziecko, nasze kochane, wyczekane dziecko.
U mnie minęło 7 miesięcy i mam wrażenie że jest znowu gorzej. Święta to był koszmar, nie potrafię śmiać się siedzieć przy stole i być szczęśliwa, poprostu tak nie potrafię Przeraża mnie fakt że moje dzieci są zakopane w ziemi, łudzę się nadal że to może jednak nieprawda
Mamo Mai, powiedz proszę szczerze czy ciążę z Wojtusiem przeszłaś na ile to możliwe w miarę spokojnie czy też to był tylko czas stresu??? Myślimy o staraniach ale tak bardzo się boje...
Powiedzcie kochane czy tez tak macie czy ze mna się dzieje cos złego? Bo czasem mam wrażenie że oszaleje...Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
nick nieaktualnyJeśli czujesz, że tracisz kontrolę, że oszalejesz to może warto wybrać się do psychologa?
Ja dziś przetrwałam dzień w pracy, kilka osób zapytało, jak się trzymam, to było miłe. Na koniec dnia porozmawiałam z ciężarną koleżanką (ładny brzuszek jej widać) i powiedziałam jej wprost, że serce mi się kraje, kiedy ją widzę. A ona mi na to, że właśnie martwiła się, jak ma ze mną postępować, jak się zachowywać. Powiedziałam, że ma ze mną gadać normalnie, że jej dobrze życzę, że choć nie uniknę myślenia i porównywania, że mogłabym być na tym samym etapie i największym zmartwieniem byłaby wymiana za ciasnych spodni, ale musimy się traktować normalnie, nie unikać tematu ciąży. Uściskałyśmy się i atmosfera się oczyściła, mam nadzieję. -
Dawno mnie tu nie było, aż trochę mi wstyd, ale nie będę ukrywać, że potrzebowałam trochę odpoczynku od smutnych historii, aby samemu nabrać sił na długie miesiące, które jeszcze przed nami.
U nas mam nadzieję, że wszystko w porządku, prawdę mówiąc mam dziś wieczorem wizytę, która musi to potwierdzić. Tak, musi, bo inaczej być nie może, takie nastawienie udało mi się osiągnąć i jestem z niego bardzo dumna!
Jestem bardzo ciekawa co u innych brzuchatych Aniołkowych Mam poznanych na tym wątku, przejrzałam ostatnick kilka stron i nie widziałam wieści od MamyMikołajka oraz Monikkk.
kehlana_miyu, o ciebie się nie martwię, bo często 'widujemy się' na fioletowych stronach
lena89, między naszymi maluszkami jest tylko dzień różnicy W imieniu wszystkich Październikówek, zapraszam również na fioletowe strony (chyba, że coś przeoczyłam, to bardzo przepraszam!)
Ściskam was wszystkie bardzo mocno, życzę wam dużo siły i nadziei, nasze Aniołki się o nas troszczą -
kkkaarrr- trzymam kciuki za dobre wiadomosci po wizycie
Wiecie co, dzis mialam znow kontrol, bo mialam podejrzane endometrium, okazalo się ze jest ok ( a ja nadal mam strach za skórą i pytanie czy na pewno ok i czy nic nie przeoczyl- no bo juz tyle sprzecznych diagnoz uslyszlam ze juz nic nie wiem..) i dr powiedzial: mozna się starac.. a mnie jakby piorun strzelil, ogarnęło mnie przerażenie, bo tak bardzo tego chcę a jednoczesnie tak bardzo mnie to przeraża i poki co nie potrafie przezwyciezyc strachu więc narazie staran nie będzie- zresztą musze posprawdzac hormony, muszę pojsc na kontrol do onkologa- czego strasznie sie boję no i chce pojsc tez na usg gin jeszcze do innego gin zeby inny"obcy' gin powiedzial czy wszystko ok.
ps. mamy, te które znów są w ciąży- jak wy to zrobilyscie, tzn. jak przezwyciężylyscie strach...?Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 marca 2016, 19:09
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
mikka wrote:ps. mamyte które znów są w ciąży- jak wy to zrobilyscie, tzn. jak przezyciężylyscie strach...?
mikka lubi tę wiadomość
-
Elaria bardzo ładnie postąpiłaś takie otwarte rozmowy najlepiej się sprawdzają.
Mamo4Aniołków - zmartwiłaś mnie tzn. cieszę się, że odnajdujesz się już w pracy, że chociaż to miejsce nie dokłada Ci problemów, ale Twój smutek :'( może faktycznie znalazłabyś chwilę na rozmowę z psychologiem? Oczywiście to jest normalne, że czujesz smutek, żal i tęsknisz za Dziećmi - każda z nas to czuje codziennie, ale mam wrażenie, że tak silne emocje, na tym etapie, powinny były się już uspokoić. Wiadomo, każda z nas jest inna i inaczej przeżywa żałobę - sama na pewno potrafisz stwierdzić, czy takie zachowanie to "prawdziwa Ty" czy coś Cię ściąga w dół. Zaakceptowanie śmierci naszych Dzieci jako faktu też wiele pomaga w powrocie do życia (chodzi mi o sam fakt śmierci - o to, że umarły i nikt ani nic już tego nie zmieni). Ściskam Cię bardzo mocno! I mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy. Jesteś taka dzielna, doszłaś już tak daleko! :* Twoje wszystkie Dzieciaczki są na pewno z Ciebie dumne
Kar, Mikka - 3mam kciuki za wizyty!
Elaria lubi tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017