Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Mamo_Mai- czy Twój Wojciech obchodzi dzis imieninki? Jesli tak to wszystkiego najlepszego dla małego kawalera!
Co u Was dziewczyny?"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Przepraszam, że się wtrącę, ale co do dzieci to Agniegnieszka ma rację - trzeba wszytko wytłumaczyć.
Ja straciłam Synka w 26tc (niewydolność szyjki, przedwczesny poród). Mój Synuś żył 2 dni.
W rodzinie wszyscy wiedzieli, że spodziewam się dzidziusia i syn kuzynki zawsze przytulał się do mojego brzucha bo wiedział, że tam jest jego kuzyn.
Po tych wszystkich przykrych wydarzeniach nikt z nas nie pomyślał nawet żeby z Dawidkiem o tym porozmawiać. Zresztą on sam jakby też się troszkę wycofał (może dlatego, że i brzuch pomału znikał).
Minęło kilka miesięcy, kiedy przychodzi do mnie czteroletni Dawidek i pyta: "kiedy w końcu będziesz miała to dziecko bo ja czekam i czekam i nic".
Kochać Cię było łatwo, zapomnieć niemożliwe...
Mateuszek 26tc [*]
Maleństwo 6/9tc [*]
Michaś moja miłość -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyCześć dziewczyny miałam nadzieję, że już do Was nie dołączę (tylko w odwiedziny wpadnę), ale stało dzień inaczej ;( wczoraj dowiedziałam się, że moje dzieciątko nie żyje, serduszko przestało bić;( dziś jestem w szpitalu i wywołali mi poronienie , ale raczej obejdzie się bez zabiegu łyżeczkowania, bo pani doktor stwierdziła, że lepiej jak macica sama się oczyści niż jak oni będą ingerować mechanicznie. Tak mi ciężko serce mi wczoraj pękło i część duszy umarła razem z maluchem ;(
-
Hej dziewczyny macie racje nie okłamywaliśmy córki od początku Julka jest mądra dziewczynka wszystko wie powiedziałam praede że maluszek poszedł do nieba że to nie bya nikogo wina a już na pewno nie jej trzyma się lepiej od nas pociesza mnie mówi ze nie mam płakać że jeszcze dzidzius do nas przyjdzie jestem po zabiegu nie życze tego nikomu w czwartek rano dali mi tabletke poronna o 13 lekkie skurcze w piatek rano nic się jeszcze nie działo nie miałam rozwarcia dali 2 tabletke i zacza sie horror ból taki że wyskrobałam dziure wścianie masakra na szczeście był fajny lekarz i mimo małego rozwarcia zrobił zabieg poda oksytoczynę nie czułam już żadnego bólu spałam 20 min czuje pustkę ale zyć musze dalej pozegnałam sie z maluszkiem na sali zabiegowej i pozwoliłam mu odejść dzis puścili mnie do domu ale jutro musze jechac po zastrzyk z imunoglobioną bo mamy konfliktserologiczny i na 80 procent to właśnie jest wina mojego poronienia juz nie krwawie mam czekac do okresu i mamy zielone swiatło mamy 90% szans że namsie uda za 1 razem trzeba wierzyć .
Dziś dowiedziałam sie ze moja kolezanka była w piatek na usg mieszka za granica jej maluszek zyje ale nie ma szans ma wszytkie narzady rozrodcze na zewnatrz ma czekac do czwartku i jak sie potwierdzi to czeka ją zabieg to jest jakis horror obok w sali byy 3 kobiety wczoraj przywieźli do mnie na sale 25 latke tak jak ja 14 tydzień poroniła przy nas maluszek wypadł jej na wkładke ryczałam razem z nią
Musimy trzymać sie i jakos dawać rade innego wyjścia nie ma ale jest ciezko
Dzięki dziewczyny za wsparcię -
nick nieaktualny
-
Witam nowe dziewczyny, bardzo mi przykro z powodu straty Waszych maluszków.
Dorola mam do Ciebie pytanie bo też mam niewydolność. Czy planujesz starania i czy myślałam o taśmie TAC prezbrzusznej? Ja mam juz Tac.Meg0809 lubi tę wiadomość
Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
Starania kolejne planuje rozpocząć zaraz po pierwszej od zabiegu @. We wtorek mam wizytę kontrolną i mam nadzieję usłyszeć, że wszystko się dobrze goi..
Moja pierwsza ciąża od samego początku przebiegała idealnie - nic nie bolało, zero mdłości - tylko w ciąży chodzić Aż do tego feralnego dnia... W ciągu dnia, w pracy coś mi jakoś tak dziwnie było. Sama nie wiem już czy faktycznie coś czułam czy po prostu coś przeczuwałam. Ale po południu miałam wizytę kontrolną, na której miałam poprosić o zwolnienie. Lekarz jak mnie zbadał to złapał się za głowę... Był tak zdenerwowany, że nie był w stanie nic z siebie wykrztusić... Spojrzał tylko w kartę ciąży i zapytał gdzie mam wynik poprzedniego badania szyjki - a poprzednią wizytę z racji nieobecności mojego lekarza miałam w szpitalu w którym przyjęła mnie kobieta, która najpierw kazała na siebie czekać 3 godziny, później na mnie nakrzyczała, że zapłakana z gabinetu wyszłam i zrobiła mi tylko usg...
Dostałam natychmiastowe skierowanie do szpitala i to najlepiej we Wrocławiu bo jak mi gin powiedział "tylko tam dziecko będzie miało szansę..."
Do Wrocławia nie dojechałam, zaczęłam krwawić a najbliższy szpital był w Jeleniej Górze. Szybkie KTG, badanie stwierdzające odejście wód, rozwarcie 5cm i decyzja o cesarce.
Po wybudzeniu lekarz (mój obecny prowadzący) powiedział mi, że całe szczęście że do Wrocławia nie jechałam bo podczas porodu maluszek obrócił się w poprzek i że poród był na prawdę ciężki...
Po porodzie przeprowadzono na mnie mnóstwo badań - na wszelkie możliwe bakterie i się okazało, że nic kompletnie nie znaleźli. Po śmierci Mateuszka przeprowadzono sekcję zwłok aby wykluczyć jakiekolwiek wady genetyczne. Odbierając wyniki lekarz powiedział nam, że jedyne co może nam pozytywnego powiedzieć to to, że gdyby się urodził o czasie to byłby zdrowym maluszkiem. Po prostu zabrakło nam szczęścia...
Stwierdzono, że nie wytrzymała szyjka bo synek był jak na 26tc całkiem duży. Miesiąc po porodzie jak mnie gin badał, to stwierdził, że gdyby nie wiedział co się stało to w życiu by nie powiedział, że z moja szyjka jest coś nie tak...Że przy następnej ciąży założą mi profilaktycznie szew.
Niestety w tej ciąży tego nie doczekałam... Aczkolwiek to moje poronienie, tak mi się przynajmniej wydaje, że bardziej wynikło ze złego wyniku tsh (3,240).
Na najbliższej wizycie o wszystko wypytam i jak tylko coś więcej będę wiedziała to na pewno dam znać.
Kochać Cię było łatwo, zapomnieć niemożliwe...
Mateuszek 26tc [*]
Maleństwo 6/9tc [*]
Michaś moja miłość -
Dorola nie chcę Cię absolutnie straszyć, tylko po prostu wiem że niewydolność szyjki jest strasznie podstępną chorobą. Jestem w grupie dziewczyn na fb z niewydolnością i wiem niestety że wiele dziewczyn zaufało lekarzom, że Mcdonald wystaczy i potem niestety okazywało się ze niestety nie wystarczał... nie muszę Ci pisać jak to się kończyło I tak mi 3 bardzo dobrych lekarzy powiedziało, że zwykły mcdoland mi też wystarczy po starcie bliźniąt, a gdy pojechałam do prof. Krasomskiego do Łodzi (specjalista od niewydolności) powiedział, że nie ma szans z macdonaldem donosić ciąży w moim przypadku i dlatego zaufałam profesorowi i mam TAC.
Dlatego proszę Cię żebyś skonsultowała się jeszcze z profesorem Krasomskim w Łodzi lub w warszawie po prostu dla Twojego dobra.
Naprawdez całego serca Cię o to prosze abyś wiedziała że zrobiłaś wszystko....Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
Dziękuję Ankica.
Ja jestem z okolic Jeleniej Góry. I miałam wybór: szpital w Kowarach lub Jelenia. Wybrałam Jelenią i nie żałuję. Na prawdę wyjątkowy personel. Wszyscy szybko reagowali na wszystko co się działo. Dostałam osobna salę, co ktoś do mnie przychodzili to informowali o stanie zdrowia mojego synka, a kiedy zmarł, pozwolili mężowi zostać ze mną na noc mimo iż był to oddział ginekologiczny. Nawet mu łóżko szybko znaleźli...
Mimo wszystko wolałabym znaleźć się tam w zupełnie innych okolicznościach.
Po zabiegu umówiłam się z lekarzem, że następnym razem widzimy się w szpitalu podczas porodu:) Powiedział, że cesarki może mi robić co roku ale ten zabieg łyżeczkowania był pierwszy i ostatni.
Mam nadzieję niedługo znów zacząć starania...Kochać Cię było łatwo, zapomnieć niemożliwe...
Mateuszek 26tc [*]
Maleństwo 6/9tc [*]
Michaś moja miłość -
Hej mam pytanie powiezcie mi kiedy Wy dostałyscie pierwsza @ po zabiegu i jak długo krwawiłyscie po zabiegu ? bo ja juz po zabiegu wieczorem nie krwawiam tzn w piatek sobota tez byo czysto niedziela tez a dzis ból brzucha delikatny jak na okres zaczełam krwawic ale zupenie inna krwia niz ta po i przed zabiegiem
ogólnie czuję sie dobrze jak na taka sytuację raz się smieje za chwile płaczę fizycznie czuje się ok ale psychicznie czuje sie do dupy ale co zrobic musze zyc dalej razem z córeczką chcemy kupic duzego aniołka by był naszym aniołem stróżem byzmy zawsze mieli naszego maluszka przy sobie -
Cześć Dziewczyny. Pewnie mnie już nikt nie pamięta, bo ostatni raz byłam tutaj w styczniu, ale ja ciągle myślę o tym wyjątkowym wątku na forum. Współczuję straty nowym mamom, które tutaj trafiły. Światełka dla waszych Maluszków.
Ja poroniłam w 12 tyg., serduszko przestało bić w 9 tyg. Po 4 miesiącach zaszłam w ciążę i teraz jestem w 24 tyg. Będzie dziewczynka- Łucja. Chciałam Wam napisać jak zmieniały się moje odczucia przez te kolejne tygodnie, bo często piszecie o lęku przed staraniami i kolejną ciążą. Ta ciąża jest oczywiście zupełnie inna niż 2 pierwsze, pełna niepokoju a każda wizyta to ogromny stres. Obiecałam sobie, że nie będę szukać w internecie żadnych informacji o ciąży, dlatego przestałam odwiedzać i to forum. Pierwszy przełomowy moment to był 11/12 tydz. kiedy minął ten pamiętny dla mnie tydzień poronienia. Odstawiłam też wtedy metforminę. Niepokój stał się trochę mniejszy. Jednak ciągle liczyłam niemal każdy upływający dzień ciąży. Kolejny etap to był 16 tydz. kiedy zaczęłam czuć ruchy dziecka i zaczęłam nabierać takiej podświadomej pewności bycia w ciąży. Wcześniej broniłam się przed strachem o kolejną stratę udawaniem sama przed sobą, że nie mogę się za bardzo przyzwyczajać do ciąży. Nie chciałam rozmawiać z moim synkiem o tej ciąży, chciałam się schować z tym stanem przed wszystkimi. To był mój mechanizm obronny. Zresztą do tej pory, jak ktoś się rozczula nad tym jak to ślicznie, pięknie, że jestem w ciąży mam ochotę odpowiedzieć, że przecież jeszcze tyle czasu do porodu, wszystko przede mną, nic nie jest pewne. Od kiedy czuję, że Łucja się rusza jest trochę inaczej. Jak mam czarne myśli i dostanę kopniaka to szybciej mi mijają. Jakby mi Łucja mówiła, mama nie martw się już.
Chciałam Wam jeszcze napisać, że smutek i żal zmniejszają się, ale jestem pewna, że zostaną we mnie do końca życia. Najgorszy okres mojej żałoby trwał przez 4 miesiące. Potem było trochę lepiej i zbiegło się to z wiadomością o ciąży. Nie ma już rozpaczy, ale ten smutek został. Często się łapię na tym, że nie uczestniczę w ogólnej radości na spotkaniach rodziny czy znajomych, tylko ich obserwuję. Po prostu siedzę i przyglądam się. Ten smutek jest gdzieś ciągle w moich myślach. Może z czasem i to się zmieni, tęsknię za taką szczerą radością, zatraceniu się w poczuciu szczęścia.
Będę do was częściej zaglądać i wszystkim Aniołkowym Mamusiom, które są w ciąży życzę spokojnych kolejnych mijających tygodni. A tym, które zdecydują się na starania powodzenia.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 kwietnia 2016, 23:53
Meg0809, kasiulkaa lubią tę wiadomość
Synek 12.09.2010 - mój kochany urwisek
Maluszek 12 tc [*] 23.07.2015
-
Lies pieknie to napisalas.
Ja również jestem po poronieniu,co prawda w 6tc,teraz jestem w 11tc i towarzyszy mi lęk i obawa. Jutro mam usg,ostatnio bylam w szpitalu z powodu plamienia i gdzieś z tyłu głowy siedzą te czarne myśli. Jednak musimy wierzyć że nam się uda,tylko wiara nam zostaje. Podobnie jak Ty biorę metformine i niedługo mam ją odstawić,oczywiście znowu się boję. Z jakiego powodu bralas metformine i w jakich dawkach?
Trzymam za Ciebie mocno kciukiLies lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyMacie rację każdy ból i każda strata zostaje w Nas i nigdy tego nie zapomnimy, ale nie możemy się poddawać jeśli chcemy zostać mamą to trzeba walczyć z przeciwnościami losu. Ja po pierwszej stracie zablokowałam się na 2 lata i nie mogłam zajść w ciążę. Jak udało mi się w końcu zajść to znów dostałam po dupie. Ale wbiłam sobie do głowy że trzeba zrobić badania poszukać przyczyny i działać. Nie chce rozpaczać bo znów będzie blokada w głowie a to niepotrzebne. Życzę Wam i sobie spokoju i osiągnięcia tego największego szczęścia.
-
hej dziewczyny dziś mija tydzień jak sie dowiedziałam o moim maluszku że serduszko nie bije a ból nadal jest taki sam jak ne większy jeszcze w szpitalu miałam nadzieje ze może lekarka się pomyliła że może zdarzył sie cud i moje szczęście żyję - niestety cudu nie bo za to ból cierpienie łzy rozpacz żal złość dlaczego to znowu ja . pierwszego maluszka straciliśmy w 6tc i ból był tak samo duży jak teraz . Nadal płacze w ukryciu by już nie dołować córki ona tez to przezywa po swojemu . Teraz zaczynam mysleć o pozwoleniu na kolejne starania czekam z utesknieniem jak nigdy na @ po zabiegu przesta,łąm krwawic delikatnie tylko plamie kolejna wizyta 17 maja na dzień przed 4 urodzinami mojej córki i 2 dni po naszej 6 rocznicy slubu ale chcemy zacząć starania jak tylko bedziemy mogli i wierze że jak teraz dostaąłm zastrzyk to bedzie wszytko Ok musi byc dobrze
-
Witajcie
Na ovu jestem od niedawna dopiero zaczynam z wykresem itp.
Jest siodmy miesiąc po stracie naszego maleństwa i postanowilismy sie starac ponownie w sumie to dzialam od lutego ale jakos marnie to idzie
ja hashimoto moj m.przciwciala w nasieniu
pierwsza ciążę stracilam bardzo wczesnie w 35dc ciaza biochemiczna raczej przez tarczyce z 2,7 skoczyla do 5,7 to był kwiecien zeszlego roku pani doktor kazala jeden cykl odpuscic i zaczac w maju zeby tsh sie unormowalo spadlo do 1 zwiekszyli dawke leku i tsh mialam 0,3 i w maju zaszlam w 16tyg mialam plamienia ktore tlumaczyli luteina przyjmowana dopochwowo w 18tyg trafilam do szpitala stwierdzili lozysko przodujace i infekcje podali mi jaki antybiotyk i olali sprawe lezalam tam osiem dni bez powtorzenia badan wypuscili mnie w poniedzialek zrobili usg i abadali szyjke niby wszystko ok tylko jak to lekarz stwierdził ''o pociekło'' ale mogłam wyjsc do domu w środe dostalam takich skurczy ze myslalam ze rodze ale to niby tez normalne przy lozysku przodujacym.w czwartek pojecham do swojej pani doktor zrobila usg i to był szok całkowite bezwodzie w 19tyg.ciazy musialam natychmiast zglosic sie do szpitala wiadomo juz nie tego w ktorym lezalam wiec trafilam ponownie do szpitala w czwartek mialam zakazenie wewnatrz maciczne CRP na wysokim poziomie co dwie godziny antybiotyki rozkurczowo juz nie chcieli podawac bo czekali az poronie niestety kiedy juz mialam ropne wydzieliny musieli wywolac poronienie w ten sposob dnia 19 wrzesnia urodzilam naturalnie(a wiec nie było zadnego łożyska przodującego) corke Alicje nie miala szans na przezycie;(
I w ten sposob dolaczam do Was dziewczyny i modle sie za wszystkie oby nam sie udalo;)