Ciąża po łyżeczkowaniu
-
WIADOMOŚĆ
-
Zula36 super 👍 u mnie leci mało, ale brzuch mega boli lecę na nospie.
Dzisiaj dostałam wyniki histopatologiczne wszystko ok.
Najlepszy hit w wynikach ze szpitala histo opis,, preparat płodu- płci męskiej,, Natomiast w wynikach z testDNA określono płeć dziewczynka. -
Do testów miałam pobierana kosmówke w trakcie zabiegu.
W 12 tyg. Miałam badania prenatalne i doktor która robiła już wtedy też zasugerowała dziewczynkę na 90% więc nie wiem skąd ten wynik szpitalny. Wiem że różnie bywa i lekarz może się pomylić z płcią. Nie rozumiem tego.
U mnie w szpitalu wysyłają pocztą zapytaj może czy u was też nie będziesz musiała specjalnie jechać.
-
Hejka dziewczyby. Przeczytałam cały wątek i chociaż miałam nie pisać bo obiecałam sobie ze koniec forow to chciałabym do Was dołączyć...co do waszego starania się o okres po zabiegu to miałam identycznie jak Wy... Wszystko bolało mnie na @ a jej brak cykle miałam zawsze regularne co 28 dni. Okres przyszedł po ok 50 od zabiegu zabieg miałam pod koniec listopada. O tym że dzieciątko umarło dowiedziałam się na wizycie kontrolnej bo nic nie wskazywało na to że coś jest nie w porządku oprócz plamien na które dostałam luteine i przeszły... Byłam w 12 tygodniu a ciąża obumarla w 9...niestety zabieg miałam ciezki i nie oczyściłam się całkowicie... Więc wigilię spędziłam z tabletkami... Po których mało co się zmieniło ale później mialam już normalne obfite miesiaczki i się oczyściłam. Niestety miesiąc temu dostałam jakiejś infekcji i plamienia w środku cyklu dosyć obfitego... No i mój cykl z 28 zrobił się 37 dniowy.... Jestem pół roku od zabiegu a nadal nie mogę się pozbierać nie ma dnia żebym o tym nie myślała... Przechodzilam już chyba przez wszystkie fazy od totalnej zalamki po "biorę się w garść i działam"... Teraz chyba jestem na etapie rezygnacja i tęsknota... Ciągle sobie mówię że nie można się nakręcać ze to siedzi w głowie itp... Tylko jak wybić z głowy ze straciliśmy jedno dzieciątko i boimy się czy uda nam się zajsc w kolejna ciaze i ja utrzymać??? Teraz jestem na końcówce @ i będziemy się znowu starać wiex trzymajcie kciuki... Ja za Was też gorąco trzymam i ściskam mocno...ten bałagan w głowie jest chyba najgorszy
-
Mastkowska wrote:Hejka dziewczyby. Przeczytałam cały wątek i chociaż miałam nie pisać bo obiecałam sobie ze koniec forow to chciałabym do Was dołączyć...co do waszego starania się o okres po zabiegu to miałam identycznie jak Wy... Wszystko bolało mnie na @ a jej brak cykle miałam zawsze regularne co 28 dni. Okres przyszedł po ok 50 od zabiegu zabieg miałam pod koniec listopada. O tym że dzieciątko umarło dowiedziałam się na wizycie kontrolnej bo nic nie wskazywało na to że coś jest nie w porządku oprócz plamien na które dostałam luteine i przeszły... Byłam w 12 tygodniu a ciąża obumarla w 9...niestety zabieg miałam ciezki i nie oczyściłam się całkowicie... Więc wigilię spędziłam z tabletkami... Po których mało co się zmieniło ale później mialam już normalne obfite miesiaczki i się oczyściłam. Niestety miesiąc temu dostałam jakiejś infekcji i plamienia w środku cyklu dosyć obfitego... No i mój cykl z 28 zrobił się 37 dniowy.... Jestem pół roku od zabiegu a nadal nie mogę się pozbierać nie ma dnia żebym o tym nie myślała... Przechodzilam już chyba przez wszystkie fazy od totalnej zalamki po "biorę się w garść i działam"... Teraz chyba jestem na etapie rezygnacja i tęsknota... Ciągle sobie mówię że nie można się nakręcać ze to siedzi w głowie itp... Tylko jak wybić z głowy ze straciliśmy jedno dzieciątko i boimy się czy uda nam się zajsc w kolejna ciaze i ja utrzymać??? Teraz jestem na końcówce @ i będziemy się znowu starać wiex trzymajcie kciuki... Ja za Was też gorąco trzymam i ściskam mocno...ten bałagan w głowie jest chyba najgorszy
Cześć kochana. Współczuję przeżyć z oczyszczaniem. Ja dopiero po wydarzeniach w kwietniu uświadomiłam sobie ile nas jest mam po stracie dzieciątka. Myślałam, że jak już mi po hsg udało się zajść w ciążę to wszystko będzie super ze szczęśliwym zakończeniem a tu d..a blada. Niby mam koleżanki które poroniły ale to były bardzo wczesne tyg, wiem że cierpienie jest takie samo i nie ma znaczenia który to tydzień. Każda z nas jest inna i inaczej przeżywamy to doświadczenie, ale dopiero to uświadomilo mi ile nas jest.
Wszystkie fazy o których piszesz chyba są dopiero przedemna, ale nadzieją i światełko w tunelu póki co jest więc żyje tym.
Trzymam kciuki za Nas wszystkie i wszystkim nam życzę szczęśliwego zakończenia tych przykrych doświadczeń. -
Dzięki za wsparcie :* tak, to była moja 1 ciaza której rozwiązanie miało być dzień po moich 30 urodzinach... Ech... Przeraża mnie czasem ta ilość badań które mają dziewczyny w swoich opisach bo przyznam szczerze że jestem pod stala kontrola specjalisty i póki co mówił że po 1 stracie nie ma takiej konieczności chyba że starania będą nieowocne... Miałam tylko badania histopatol z których nic się nie dowiedziałam odnośnie przyczyny ale tłumaczono mi że to głównie aby wykluczyć zasniad...najgorzej że przed 1 ciąża czułam ze mam owulacje poczynajac od służy konczac na bólach jajników a teraz nic nie czuje...
-
Co do rozumienia przez innych to niestety racja jeśli chodzi o szpital akurat w moim przypadku spotkałam się z ogromną empatia gorzej było jak musiałam zrealizować receptę na środki poronne i farmaceuta patrzył na mnie jakbym chciała dokonać aborcji... I tłumaczył na całą aptekę że dziewczyny kupują to dla babci na stawy a tak naprawdę chcą usunąć ciaze... Jak powiedziałam mu ze niestety ciaze straciłam i mam powikłania to się na szczęście zamknął...
-
Mastkowska wrote:Co do rozumienia przez innych to niestety racja jeśli chodzi o szpital akurat w moim przypadku spotkałam się z ogromną empatia gorzej było jak musiałam zrealizować receptę na środki poronne i farmaceuta patrzył na mnie jakbym chciała dokonać aborcji... I tłumaczył na całą aptekę że dziewczyny kupują to dla babci na stawy a tak naprawdę chcą usunąć ciaze... Jak powiedziałam mu ze niestety ciaze straciłam i mam powikłania to się na szczęście zamknął...
Maskara co za brak wyczucia.
Mi o całym zdarzeniu najlepiej rozmawia się z moim mężem. Codziennie wieczorem jak już jesteśmy w sypialni to patrzymy w niebo na naszą mała gwiazdkę a jak jest pochmurno to się śmiejemy (jak mam lepszy dzień) że się chowa. Albo mój mąż jak chce mnie pocieszyć to mówi, że napewno nasza Gwiazdka siedzi teraz z inną i mówi do niej teraz Ty do nich pójdziesz zobaczysz jacy wariaci.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 maja 2020, 20:28
-
Masz rację wsparcie męża jest strasznie ważne... Zresztą nie możemy zapominać że dla nich to też jest bardzo ciezki czas jak i dla nas... Wierzę że nasze fasolki nad nami czuwają 😇 co do starań po poronieniu to pytałam o to wielu ginekologow (przez moje problemy z oczyszczaniem sie miałam dużo konsultacji zarówno w szpitalu jak i prywatnie) czy te 3 miesiące to jakaś magiczna liczba bo czytałam wszedzie o 3 miesiącach i mówili że to indywidualna sprawa... Dobrze jest pójść po miesiączce na kontrolę sprawdzić czy wszystko ok ale jeśli zajdziecie w ciążę to znak że wasz organizm już jest gotowy tak mi to tłumaczyli także dziewczyny trzymam za Was kciuki i będę śledzić jak się sprawy mają idzie lato, mamy cudownych facetów bo z tego co czytam Wy też macie w nich wsparcie więc może być tylko lepiej :*
-
Dziewczyny jak będziecie patrzyły w niebo to popatrzcie sobie na Gwiazdki i pomyślcie ze właśnie tam jest Wasza któraś z tych malutkich gwiazdeczek i ona też na Was patrzy. Ja w to wierzę. 🌌❤️
Zula36, Kitaja lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyCześć dziewczyny,
Ja też będąc w szpitalu i rozmyślając mówiłam, że nie wrócę na forum, ale czytając Wasze wpisy chce z Wami zostać.
Ja o ciąży obumarłe dowiedziałam się na badaniach prenatalnych. Jechałam zobaczyć nasze maleństwo, poznac płeć, zobaczyć jaki jest śliczny i zdrowy...
Dowiedziałam się ze nie żyje. Żal i rozpacz. Niezrozumienie. Nikt , żadna z nas na to nie zasługuje.
Byłam w 12 tygodniu ciąży. To już końcówka niepewnego pierwszego trymestru. Tak się cieszyliśmy że zostało zaledwie pół roku do najwspanialszego dnia w życiu
Miałam wywoływane poronienie, później czyszczenie , łyżeczkowanie macicy. Jestem 3 dni po zabiegu. Ciagle krwawię, ale jest to bardzo delikatnie. Jutro ostatni dzień brania antybiotyku.
Zleciliśmy badanie genetyczne płodu , dodatkowe badanie które mam nadzieje, powie nam dużo więcej.
Sami zaczęliśmy diagnostykę siebie. Dzis jesteśmy już po badaniu kariotypu oraz trombofilie.
Za 3 tygodnie mam jeszcze w planach kilka badań z krwi oraz wizyta kontrolna u ginekologa.
Czy Was tez tak bardzo bolą , bolały piersi?
Są twarde, nabrzmiałe, od wczoraj mam laktację. Budzę się z mokra bluzka na piersiach. Jak to u Was wyglada ? -
sandiklove wrote:Cześć dziewczyny,
Ja też będąc w szpitalu i rozmyślając mówiłam, że nie wrócę na forum, ale czytając Wasze wpisy chce z Wami zostać.
Ja o ciąży obumarłe dowiedziałam się na badaniach prenatalnych. Jechałam zobaczyć nasze maleństwo, poznac płeć, zobaczyć jaki jest śliczny i zdrowy...
Dowiedziałam się ze nie żyje. Żal i rozpacz. Niezrozumienie. Nikt , żadna z nas na to nie zasługuje.
Byłam w 12 tygodniu ciąży. To już końcówka niepewnego pierwszego trymestru. Tak się cieszyliśmy że zostało zaledwie pół roku do najwspanialszego dnia w życiu
Miałam wywoływane poronienie, później czyszczenie , łyżeczkowanie macicy. Jestem 3 dni po zabiegu. Ciagle krwawię, ale jest to bardzo delikatnie. Jutro ostatni dzień brania antybiotyku.
Zleciliśmy badanie genetyczne płodu , dodatkowe badanie które mam nadzieje, powie nam dużo więcej.
Sami zaczęliśmy diagnostykę siebie. Dzis jesteśmy już po badaniu kariotypu oraz trombofilie.
Za 3 tygodnie mam jeszcze w planach kilka badań z krwi oraz wizyta kontrolna u ginekologa.
Czy Was tez tak bardzo bolą , bolały piersi?
Są twarde, nabrzmiałe, od wczoraj mam laktację. Budzę się z mokra bluzka na piersiach. Jak to u Was wyglada ?
Kochana tule mocno ....Bardzo mi przykro 😢😢😢 Byłyśmy razem w wątku listopadowym .U mnie to samo tylko ,że ja ciągle czekam na samoistne poronienie ,a jak do poniedziałku się nie zacznie to szpital..... dni się ciągną ,a ja żyję że świadomości ,że cały czas mam dziecko w sobie..... Co do objawów to cały czas się utrzymują, piersi bolą ale mi powiedzieli,że do 3 tygoni po poronieniu mogą się utrzymywać....
Musimy wierzyć ,że będzie dobrze ! Musi być ! -
nick nieaktualnyBassia wrote:Kochana tule mocno ....Bardzo mi przykro 😢😢😢 Byłyśmy razem w wątku listopadowym .U mnie to samo tylko ,że ja ciągle czekam na samoistne poronienie ,a jak do poniedziałku się nie zacznie to szpital..... dni się ciągną ,a ja żyję że świadomości ,że cały czas mam dziecko w sobie..... Co do objawów to cały czas się utrzymują, piersi bolą ale mi powiedzieli,że do 3 tygoni po poronieniu mogą się utrzymywać....
Musimy wierzyć ,że będzie dobrze ! Musi być !
Tak, zgadza się w listopadzie mial być termin porodu. Łącze się Tobą kochana.
Ja ekspresowo znalazłam się w szpitalu , najpierw wywołane skurcze i rozwarcie, później łyżeczkowanie.
Już przy skurczach i krwawieniu, zobaczyłam moje malutkie kochanie, mój skarb ...
Nie mogę się z tym pogodzić... przecież i ja i mąż jesteśmy w 100% zdrowi, bardzo dobrze się odżywiamy, nie mamy żadnych problemow
Wierze w to, że kolejnym razem się uda , musi się udać !!!!
Czekam teraz z niecierpliwością na wizytę i zielone światło.