Jak szybko udalm sie zajść w ciąże po łyzeczkowaniu?
-
WIADOMOŚĆ
-
ja zabieg miałam o godz 12 . 22 kwietnia i praktycznie juz nic nie krwawiłam miałam mocniejsze plamienia teraz jestem w trakcie 1 @ po zabiegu i 2 dień to bya masakra ból taki jak po podaniu tabletki poronnej tyle że bez skurczy ale juz jest ok . Moja gin mówiła ze 1 usg po zabiegu powinno być dopiero po miesiączce by można było określic czyw szystko sie dobrze goi i jeśli tak bedzie to da zielone światło mam nadziejeze tak u nas bedzie 21 czarwca mam kontrole
-
nick nieaktualny
-
Elaria wrote:Jesteście płodną parą, M@linko.
od tego roku tak - wcześniej przez 1,5 roku zdarzyły się nam tylko dwie ciąże - ale teraz ładujemy w siebie dużo suplementów i być może to ich zasługa - mój maż miał 0% dobrych plemników i o słabej ruchliwośći i koncentracji mieszczącej się ledwie w normie.
-
Witam się z Wami. Kiedyś już tutaj pisałam bo jestem po 2 poronieniach i od zeszłego roku od czerwca staramy się i nic, czy któraś z Was miała bądź ma podobnie po poronieniach nie mogła zajść w ciążę. Miałam już wszystkie badania poza laparoskopia, namawiają mnie na nią ale boję się już tych wszystkich zabiegów. Jak to nie pomoże to lekarka mówi tylko o on vitro. Będę wdzięczna za wasze opinie. Pozdrawiam
-
nick nieaktualnyM@linka wrote:od tego roku tak - wcześniej przez 1,5 roku zdarzyły się nam tylko dwie ciąże - ale teraz ładujemy w siebie dużo suplementów i być może to ich zasługa - mój maż miał 0% dobrych plemników i o słabej ruchliwośći i koncentracji mieszczącej się ledwie w normie.
-
Czy dobre to nie wiem, ale napisze jakie brałam/biore:
suplementy: inofolic/inofem do owulacji, femibion/fertilcere/omega med (naprzemiennie, czyli co dziennie jeden z nich), witamina d3k2mk7 2000j.m (przed ciążą 3x1, w ciąży 1x1-miałam niedobór), kwas foliowy zwykły 0,4 (3x1, a w ciaży ginekolog wypisał mi receptę na 5mg i biorę 1x1)
leki: acard, encorton (od pierwszego dnia cyklu i teraz również), metformax, clexane (od pozytywnego testu), eutyrox25mg 1x1)
suplementy dla męża: profertil i prostimen (wg ulotki od paru miesięcy do zajścia w ciążę) - rewelacyjnie poprawiły parametry nasienia)
zero używek dla obojga, zdrowe odżywianie w miarę możliowści dla męża a ja dieta o niskiem ig dodatkowoWiadomość wyedytowana przez autora: 11 lipca 2016, 15:16
Sylka135, Foto_Anna lubią tę wiadomość
-
Cześć Dziewczyny,
to straszne, że tyle nas tutaj jest, ale plus tego wszystkiego taki, że możemy się wspierać.
Po 6cio miesięcznych staraniach w listopadzie ubiegłego roku ujrzałam upragnione 2 kreski i wszystko szło bardzo dobrze, kiedy nagle, w styczniu br., wyrok- ciąża obumarła w 12 tyg, dowiedziałam się o tym podczas badań prenatalnych. Najgorszy dzień w życiu Mój ginekolog powiedział mi, że obecnie jest jakaś plaga poronień- dziennie mają jakiś zabieg/ zabiegi łyżeczkowania
Na pewno pomógł mi powrót do pracy i skupienie się na innych rzeczach. Aczkolwiek im bliżej terminu porodu, który miałam mieć na koniec lipca oraz wysypu ciężarnych kobiet i nowinach o ciążach wśród bliskich, tym gorzej się czułam...
Chciałam się Was zapytać, czy poznaliście przyczynę poronienia. Ja na początku się nakręcałam bardzo na to, ale wszyscy mi to odradzali, bo to 1sza ciąża itp... I odkąd zaczęliśmy się z mężem starać na nowo (obecnie 4 cykl), to odpuściłam po części temat. Po części, bo jutro idę na badanie kilku mutacji (w ramach nfz, cas oczekiwania 4 m-ce...).Jestem również pod opieką endokrynologa ze względu na podwyższoną prolaktynę (ponad 534, a po obciążeniu wzrost 14krotny) oraz pomniejszoną (prawie dwukrotnie) tarczycę, co wykazało usg (a przeciwciała mam niskie, tsh 1,67 a ft4 16,7- ostatnio robione w ciąży). Endo powiedziała mi, że moja pomniejszona tarczyca mogła mieć wpływ na poronienie, np. nagły spadek ft 4... Ale tego nie wiem.... Jak tylko zajdę w ciąże kazała mi zbadać ft 4 i przyjść, bo prawdopodobnie włączy mi leki. Tak więc, polecam Wam takie usg jeśli nie zrobiłyście, bo zawsze myślałam, że wszystko mam w porządku z tarczycą, bo przecież wyniki były w normie...
Trzymajcie się Dziewczyny, dużo zdrowia, siły i nadziei, bo ona umiera ostatnia. Miłego dnia:) -
nick nieaktualnyHej dziewczyny. Czuję się nadal paskudnie poronilam blizniaki w 7tc. Mój mąż jest dla mnie okropny jedyne co go obchodzi to komputer i ps. Mamy juz jedno dziecko ale ja go kocham i mimo poronienia pragnę drugie. To zagmatwane co pisze, jestem bardzo rozbita. Jak długo po lyzeczkowaniu udalo wam zajść sie w ciążę? Bycie mama to cudowna sprawa nic mi lepiej nigdy nie wychodzilo❤
-
Witajcie dziewczyny... Tydzień temu, kiedy położyli mnie do szpitala, natrafiłam na to forum, konkretnie na ten wątek... I odkąd dowiedziałam się że z moją fasolką jest coś nie tak, czytam Was, i mogę szczerze powiedzieć, że dzięki Waszym wpisom jakoś się trzymam. Może po krótce opiszę swoją historię.
Mam za sobą jedną szczęśliwie zakończoną ciążę, z której mam kochaną córeczkę Michalinkę. W tym roku skończyła 4 latka. Była to typowa wpadka, miałam 19 lat gdy ją urodziłam, ale choć nieplanowana, pokochałam ją całym sercem od pierwszego badania USG! Już wtedy wiedziałam, że będzie dla mnie najważniejsza. Cała ciąża minęła mi bezproblemowo, całą ciążę pracowałam, nawet przez myśl mi nie przeszło że cokolwiek mogłoby pójść nie tak..! Oj ile ja bym dała żeby znów przeżywać taką beztroską ciążę... niestety wiem, że nie będzie mi to dane.
W październiku 2015 r, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Super! Z obecnym mężem staraliśmy się, udało się w 2 cs. (Z biologicznym ojcem córeczki rozstałam się). Niestety nasza radość nie trwała długo, ponieważ w 5 tc okazało się, iż jest to puste jajo płodowe. Rozczarowanie? Ogromne! Dlaczego ja?! To był koszmar. Cały pobyt w szpitalu, zabieg, ile ja łez wypłakałam... podobno w czasie zabiegu, gdy byłam nieprzytomna, cały czas leciały mi łzy. Po zabiegu fizycznie bardzo szybko doszłam do siebie, psychicznie wiadomo.. było gorzej. Stwierdziliśmy, że mieliśmy po prostu pecha, postanowiliśmy odczekać pół roku i znowu zacząć się starać. W tym czasie skupiliśmy się na organizowaniu naszego ślubu, zaczęliśmy budować dom, wróciłam do pracy.
Gdy moja psychika się w miarę ukoiła, postanowiliśmy znowu się postarać. Lekarz stwierdził że póki co jakiekolwiek badania są zbędne. Przebadał mnie ginekologicznie, zrobił USG i dał zielone światło. Zaszłam w 3 cyklu starań. Zmieniłam ginekologa.. Niestety, na wizycie kontrolnej w około 5-6 tc, Pani dr stwierdziła że musi położyć mnie do szpitala, ponieważ wg niej powinno być już serduszko, ale jeszcze go nie było. Ale był pęcherzyk, był zarodek! Mała fasoleczka! To nie było puste jajo płodowe i to mi dodało nadziei!
W szpitalu kazali mi się nie martwić, wszystko wyglądało ok, mówili że na pojawienie się serduszka jest jeszcze troszkę czasu. Zrobili betę hcg- zgadzała się z tym co widać było na USG- 6338. Byłam uspokojona, choć nie było jeszcze serduszka, całą sobą czułam tę ciażę i zaczęłam wierzyć, że będzie dobrze. No i niestety moja radość nie trwała długo... dwie doby po pierwszej becie, rano na badaniu USG, moja pani ginekolog (która poza tym że przyjmuje prywatnie, pracuje w szpitalu) powiedziała że ciąża widocznie urosła, że czekamy na wynik drugiej bety, aby zobaczyć czy jej przyrost jest prawidłowy.
Wynik drugiej bety uzyskałam po kilku godzinach- podczas gdy powinna się podwoić, moja beta spadła... wynosiła zaledwie 6255. Załamałam się. Ryczałam cały czas. Dopiero następnego dnia na porannym obchodzie przyszedł do mnie zastępca ordynatora który stwierdził sucho, że "Dla niego sprawa jest jasna, ale zrobią jeszcze jedno badanie beta, DLA MNIE". Powiedział też, że to normalne że ten "pseudozarodek się trochę jeszcze rozwija i rośnie, ale nic z tego nie będzie, bo beta nie przyrasta prawidłowo". Po kolejnych dwóch dobach wynik beta 6270. Podniósł się o 15 jednostek ale wg lekarzy to nie miało znaczenia. Miałam zadecydować co robimy. Po konsultacji z moją Panią ginekolog, zdecydowałam się na zabieg...
O godzinie 10 dostałam tabletki dopochwowo. Do 17 miałam lekkie skurcze, do wytrzymania. O 18 zaczęłam krwawić. Gdy zawołałam pielęgniarkę gdy "coś" ze mnie wyszło, zabrali mnie na zabieg. Tym razem było strasznie. Balam się, ponieważ nie mogłam zasnąć, pomimo tej krótkotrwałej narkozy... kręciło mi się w głowie ale nie mogłam zasnąć. Później obrazy jak przez mgłę. Wydaje mi się że w trakcie zabiegu byłam trochę świadoma bo czułam jak bardzo mnie boli, słyszałam jak przez mgłę że jęczę z bólu. Gdy miałam pierwszy zabieg po prostu zasnęłam i obudziłam się w pokoju. Koszmar...
Fizycznie czuję się gorzej. Psychicznie... same wiecie. Staram się uśmiechać, mam córeczkę, nie mogę być egoistką, nie chcę by się bała. Mój prawie tygodniowy pobyt w szpitalu i tak pewnie zrobił swoje. Płaczę gdy nikt nie widzi. Czytam jednak to forum i dziewczyny, dodajecie wiary. Za dwa tygodnie idę do swojej Pani ginekolog, chcę żeby pokierowała mnie które badania mam zrobić, ponieważ nie bardzo się orientuję jeszcze w temacie, i jeśli będzie wszystko dobrze, chciałabym zacząć się starać jak najszybciej, nie czekać długo, jak poprzednio. Czy się boję? Jasne... szkoda, że żadna kolejna ciąża nie będzie taka beztroska jak pierwsza. Ale myślę, że warto próbować!
Przepraszam, że tak się rozpisałam. Pozdrawiam Was wszystkie dziewczyny, mam nadzieję że to forum będzie poniekąd taką terapią dla mnie, wśród ludzi którzy mnie rozumieją, przeszli przez to co ja.
Ola.
-
Invis niestety wszystkie tu jestesmy z tego samego powodu. Przykro mi bardzo. Ja 6 wrzesnia mialam zabieg. Psychicznie przezylam bardzo, fizycznie jakos dalam rade.
Musimy myslec ze teraz juz bedzie lepiej.Każda twoja myśl jest czymś realnym - jest siłą.
Danielek 03.05.2015r.
Sebastianek 27.08.2017r. -
Dawno tu nikt nie pisał. Podbiję temat.
Miałam obumarłą ciążę i łyżeczkowanie w październiku 2015.
Od tamtej pory nie udało mi się zajść ponownie w ciążę.
Miałam w marcu laparoskopię i jestem w trakcie 2 cyklu po laparoskopii (20 cpp).
Nic mnie tak w życiu nie zaskoczyło jak fakt, iż mimo dobrych wyników moich i męża nie możemy powiększyć rodziny od 3 lat...............
-
Cześć. Dwa dni yemu miałam zabieg, to byla moja 4ciąża. Mamy zdrowego syna i trzy poronienia. To byl drugi zabieg.
Moze nie bede pisać o tym hak sie cZuje psychicznie...
Pobralismy próbkę do badan genetycznych mikromacierzami. Na wynik czekamy ok miesiąca... bardziej na wyrok... cokolwiek by wyszlo czeka nas albo kolejne badania albo zyc z wiedza, ze są jakies wady genetyczne... z tego co sie orientowalam jesli nie bedzie wadvto mozemy wznowic starania po 3miesiacach, jesli cos wyjdzie to zalecają pół roku... czy wznowimy starania nie wiem, jeszcze nie potrafię o tym myslec. Boje sie odebrac wyniki histopatologiczne ze szpitala no i te genetyczne...😇😁😇😇😁 -
Zgredek bardzo mi przykro ale powiem Ci,że ja 2 razy badałam zarodki genetycznie i wolałam żeby wyszła jakas przypadkowa wada która byłaby przyczyną obumarcia.U mnie jednak zarodki były zdrowe i powiedziałam sobie że nie spróbuję znowu bez poznania przyczyny niepowodzeń...Też mam 3 poronienia i jedno dziecko 9lat..
Trafiłam do Łodzi,wydałam sporo kasy ale nie załuję..u mnie wyszły przyczyny immunologiczne-odrzucanie ciązy przez organizm,komórki nk, trombofilia,do tego insulinooprność,ktora też ma bardzo duże znaczenie w donoszeniu ciąży..
Teraz jestem w 12tyg. i mam nadzieję że się uda...choć bardzo się boję.. -
A i jesli badania nic nie pokażą teraz to musisz szukać przyczyn i następna ciąża przymusowo na lekach bo to nie jest niestety przypadek że się tak dzieje..
-
Hej, dołączam i ja.
Zabieg łyżeczkowania wrzesień 2016 ( puste jajo płodowe ) i do tej pory nie mogę zajść w kolejną ciąże mimo, że starania podjeliśmy praktycznie od razu,bo po 1 miesiącu.
Zgredek12 przykro mi, ściskam i mam nadzieje, że będzie lepiej.
Arleta gratulacje i życzę spokojnej, nudnej ciąży
Ile czasu wam zajęły kolejne starania ?
-
Arleta, nie wiem co bym wolala ale z pewnością chce wiedziec dlaczego tak sie dzieje. Chyba nie zaczniemy starań bez znania przyczyny i dobranych lekow.
Niedawno zadzwonili, ze probka sie nadaje. Zrobilam przelew i czekamy ok miesiaca na wynik.😇😁😇😇😁 -
Cześć. W dzień dziecka otrzymalismy wyniki badań genetycznych. Okazalo sie, ze była wada Triolidia. Wada przypadkowa, rzadka, bez szans na przeżycie dziecka. Z jednej strony to doba wiadomosci, bo nie ma wady ani u mnie, ani u meza. Po prostu dzieciątko bylo chore.... raczej juz nas to (ta wada) nie spotka, co jednak nie tlumaczy trzech poronien...
W poniedziałek mam wizyte u gina... zobaczymy co tam sie dzieje w środku... chciałaby po kolejnej@( drugiej od zabiegu) myśleć o stsraniach ale nie ukrywam,bze w tym cyklu idziemy na żywioł. Co ma byc, to będzie...😇😁😇😇😁 -
Cześć. Ja miałam 2 łyżeczkowania. Jedno w styczniu 2010 w 11tyg. i w grudniu 2010 urodziłam zdrową córeczkę. 6 kwietnia 2017 niestety znowu miałam łyzeczkowanie i znowu w 11 tyg. Pierwsza miesiączka przyszła punktualnie i ginekolog dał mi zielone światło, bo wszystko na usg było OK i dziś teścik pozytywny wyszedł. Tak więc 2 razy szybko po zabiegu się udało. Oby teraz było dobrze.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 czerwca 2017, 14:31
Aniołki: 01.2010 11tc; 04.2017 11tc
Córcia 12.2010
-
Katowiczanka super gratulacje! ja chłone takie historie bo mi dają takiego kopa i nadzieje zdrowej ciąży życzePanie Boże chroń tą małą istotkę i pozwól nam ją kochać...synuś!
29.11.2017 mamy serduszko!
Córeńka 5 latka (2013)
Aniołek [*] hbd10 (w 7 przestało bić serduszko:() (11.05.2017)
hashimoto, podwyższona prl, homa-r 1,66-dietka