Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Niespełniona- bardzo mi przykro, że i Ty dołączyłaś do Aniołkowych Mam...
Każda z nas stara się potem żyć dalej, bo niestety trzeba. Jednym jest łatwiej a innym trudniej wrócić do normalności. To prawda, że takie obchodzenie się z nami jak z jajkiem, to nie pomaga. U nas mało osób wiedziało ale te, które wiedzą, to nie podejmują raczej tematu. Wyjątkiem jest teściowa, która do szału mnie doprowadza wciąż pytając, jak się czuję, czy myślimy już o nowym dziecku, że czas ucieka itp. Albo mówi, że ona jak widzi małe dzieci albo kobiety w ciąży to jest jej przykro.. Tak, mi też jest przykro, zwłaszcza że idą Święta, które miały być ostatnimi w dwójkę i miały być oczekiwaniem na nasze maleństwo, które miało się urodzić w styczniu.. Gardło mi się ściska tez, gdy widzę kobiety w ciąży albo te małe słodkie ubranka świąteczne, ale staram się sobie wyobrażać, że może na następne Święta będziemy szczęśliwie w trójkę. Nie potrzeba mi teściowej pociągającej nosem za każdym razem, gdy ze mną rozmawia i tego jej spojrzenia...
Tęsknię za moim synkiem i żadne następne dziecko mi go nie zastąpi. Ale chcę patrzeć w przyszłość i otrząsnąć się z tego smutku..Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 listopada 2014, 18:59
Evans lubi tę wiadomość
Aniołek [*] 5tc - 15/08/2012
Aniołek [*] 9tc - 22/10/2013 (pusty pęcherzyk)
Aniołek Karolek [*] 21tc - 11/09/2014 -
Dzięki dziewczyny.
Co do szukania przyczyn, to u mnie udało się znaleźć chlamydię, ale lekarz powiedział, że to nie to. Innych poszlak nie mam a badań zrobiłam sporo. Wiem jedno, jeśli nawet jeszcze będę miała dzieci, to zawsze będzie nas o jedną osobę za mało.
agnb6 ja też bardzo boję się świąt a zwłaszcza kolęd. Termin miałam właśnie na grudzień... Miało być tak pięknie a tu co:(((((. Moja rodzina też zachowuje się dziwnie. Mama ilekroć z nią rozmawiam, mówi mi o tragediach, jakich inni doświadczają (podobno większych od mojej). Teściowa podczas pierwszej wizyty po stracie spytała mnie czy obwiniam się o to, że korzystałam z komputera i wifi w ciąży i pokazała mi książkę jakiegoś szarlatana o tym, że USG szkodzi dzieciom nienarodzonym. W dzień kiedy wyszłam ze szpitala wujek chciał, żebym pojechała pocieszać mamę, bo ona bardzo się o mnie martwi.
I ja z nimi mam spędzić najtrudniejsze w życiu święta?
Mam do Was pytanie. Jak sobie radzicie ze strachem o kolejną ciążę? Jak kolejnego dziecka nie obciążać tym, co się stało?Niespelniona -
Witam was kochane. To przykre ze to grono nadal się powiększa wciąż nie zadaje sobie Bogu pytanie po co ci tyle maleńkich aniołków?? ale odp nadal brak..u nas będą 2 świata Bożego Narodzenia bez mojej dziewczynki bez mojej ukochanej córeczki ;( bardzo za nią tęsknię mija 1,5 roku żyję normalnie ale codziennie myślę o Anastazji nie ma dnia bym nie wspominała jej.. Jednak wspomnienia nie wywołują juz łez.. Czasem jestem bezsilna czasem siadam i płacze bo to normalne.. Mimo że jestem w drugiej ciąży jutro 33 tc to jest cholernie ciężko! Boje się bardzo każdy dzień jest cięższy od poprzedniego.. Tak wiem to już tak niedaleko.. Ale do narodzin córki było jeszcze bliżej zabraklo tylko 6 dni! 6 cholernych dni!! Jak ja mam dać radę te ostatnie tyg? Rozwiązanie w 37 tc ale jak do tego czasu dać radę??Pamiętamy o Tobie Aniołku 20.07.2013 39tc(*)
-
Klaudia, kojarzę Cię z forum na Kafeterii. Pewnie pamiętasz, że bardzo wiele aniołkowych mam pisało tam, że kolejna ich ciąża zakończyła się szczęśliwie. Moja lekarka powiedziała mi, że zna wiele takich przypadków jak nasze (obumarcie później ciąży bez znanej przyczyny medycznej) ale nie zna żadnego, by tej samej kobiecie przytrafiło się to 2 razy. Doskonale Cię rozumiem i wiem, że też się będę bardzo bała, ale taki nasz już los. Może jakaś medytacja albo techniki relaksacyjne pomogłyby Ci? Jeśli jesteś wierząca, to może modlitwa? Kochana, jestem z Tobą i mocno trzymam kciuki. Bądź dobrej myśli. Wiesz, czy będziesz miała cesarkę czy sn?
A swoją drogą, czemu to forum z Kafeterii znikło?Niespelniona -
Niespelniona.. Modle się codziennie.. A mam do wyboru cc lub siłami natury..ja osobiście wolę sn.. Anastazje tez rodziłam sn i oksytocyna szybko na mnie działa wiem jak będzie i porodu się nie boję..i zależy od badań niestety prawie od początku mam słabe wyniki moczu a to jakieś bakterie a to za dużo leukocytow itp jeśli się nie poprawi to niestety cc. Właśnie tez zastanawiam się co się stało ze tamte forum znikło ;( szkoda bo to dobre miejsce dla świeżych mam po stracie mi osobiście ono pomogło.. Byłam pod nickiem mama_Anastazji a ty?? Jak u was starania?Pamiętamy o Tobie Aniołku 20.07.2013 39tc(*)
-
Droga Klaudio
Czytam twoją historię i płaczę. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego (nawet nie mam dziecka) i nie chcę takiego czegoś przeżyć. I aż mi głupio gdy od roku oglądam moje negatywne testy i jestem smutna, zła i wszystko na raz. Trzymaj się, a ja będę pamiętała o Tobie w modlitwie.
Klaudiaa wrote:Witam Was dziewczyny:) Chcialabym sie przypaczyc do Was i mam nadzieje, ze moze wspolnie znajdziemy ukojenie dla kazdej z nas. Na poczatku opowiem Wam swoja historie choc pewnie niektore z Was juz ja znaja.
O nasz corke nie staralismy sie dlugo. W sierpniu 2012 zamieszkalismy razem a w pazdzierniku juz bylam w ciazy. Wszystko przebiegalo wzorowo. Zadnych plamien w ciazy. Wszystko bylo pieknie az do 3.06.2013r. Poczulam silne bole i wrazenie,ze nosze dziecko miedzy nogami. Pojechalam do szpitala i tam sulyszalam: wody plodowe pani nie odeszly, skurczy pani nie ma prosze spokojnie wrocic do domu i leze. Tak tez zrobilam. Na drugi dzien rano nie moglam juz wytrzymac z bolu. Mialam wrazenie, ze cos mnie od srodka rozrywa, mala skakala jak na trampolinie. Wsiadlam w auto i szybko do szpitala. Tam uslyszalam: zaczyna sie akcja porodowa. Lekarka uspokajala mnie, ze w 36 tygodniu ciazy rodza sie juz zdrowe dzieki, ktore przezywaja. Troche sie uspokoilam. Mialam cc (polozenie posladkowe). Jednak gdy urodzila sie Julka wszystko sie zmienilo. Malutka sie dusila i miala niska wage urodzeniawa. Mierzyla 47cm i wazyla 1860g. Do dzis nikt nie wie jaka byla tego przyczyna. Bylam na badaniach prenatalnych i tam tez uslyszalam, ze wszystko jest w jak najlepszym porzadku. Od razu malutka zabrali do centrum zdrowia dziecka na intentywna terapie do inkubatora. Okazalo sie, ze ma wrodzone zapalenie pluc. Zastosowali u niej poltora tygodniowa kuracja antybiotykowa. Malutka powoli dochodzila do zdrowa. Z dnia na dzien byla coraz silniejsza i szybko przybierala na wadze. Tak sie cieszylismy, ze wszystko idzie ku dobremu. Po 1,5tyg zostala przeniesiona na oddzial patoologii noworodka do lozeczka gdzie po 3 dniach uslyszalam od lakarki prowadzacej: moze pani isc z corka na pokoj matka-dziecko. Zostana tam panie na obserwacji do czwartu-piatku i bedziecie mogli wrocic do domu. Siedzialam i plakalam ze szczescia. Wtedy po raz pierwszy bylam ze swoja coreczka sam na sam. Po raz pierwszy moglam ja wyciagnac i wziasc na rece. Przytulic. Odliczalam minuty, godziny do powrotu do domu. Wszystko bylo idealnie. Mala jadla juz sama z butelki (zanikl mi pokarm a wczesniej karmiona byla przez sade). Sielanka trwala 4 dni...Julcia dostala wysokiej goraczki, biegunke, nie przyjmowala pokarmu. Setki badan, multum diagnoz az wkoncu uslyszalam: pani corka ma martwicze zapalenie jelit? Czulam sie jakby mi ktos w pysk szczelil. Jak to? Skad to sie wzielo?! Setki pytan i brak odpowiedzi. Lekarza pocieszali, uspokajali, ze wszystko bedie dobrze, ze takie rzeczy sie zdarzaja...owszem ale czemu mi?! Jednak nadzieja byla do samego konca. Cala noc siedzialam na korytarzy pod sala mojej corki, kiedy tylko mnie wpuscili to przy inkubatorze znow na intensywnej terapi i powtarzalam ciagle: kobieto nie poddawaj sie, nie zostawiaj mnie samej. Byly to najgorsze godziny mojego zycia. I wtedy po raz pierwszy zobaczyla co to jest walka o zyci. Malutkiej nagle przestalo bic serduszko. Zostalam wyrzucona z sali i tylko slyszalam biganine, zamieszkanie, reanimacje. Poskutkowalo. Uwierzylam w to, ze jest silna. Niestety na drugi dzien nad ranem sytuacja sie powtorzyla. Reanimacja zawiodla. Moja kruszynka zmarla o 5.40 nad ranem. Miala dokladnie 3 tygodnie. Uczucia: placz,smutek, rozpacz i obwinianie calego swiata. Przez chwile pomyslala,ze tez chce umrzec, ze ona mnie tam potrzebuje. Co gorsze uslyszalam, ze to przez zaniedbanie lekarzy. Gdyby byla opeeracja mala by moze dzis zyla a tak co mi pozostalo? Bol, kilka zdjec i filmikow i malenki grobek nad krotym placze co dzien. Bol nadal jest taki sam. Nie ma slow, czynow,ktore potrafia przynies ukojenie... -
Niespełniona- pytałaś, jak sobie radzimy ze strachem o kolejną ciążę?
No właśnie, trudne to, bo mój mąż mi powiedział, że jak myśli tylko o następnym dziecku, to ze strachu czuje paraliż. Tak się boi, że znowu coś może pójść nie tak
Ja tez bardzo, bardzo się boję.. Nie wiem nawet, jak się zabrać za starania, bo już wtedy będę myśleć tylko o tym, czy tym razem się uda i czy wszystko będzie dobrze.. a ciążę to nawet nie wiem, jak sobie wyobrazić- te wszystkie usg i te dłuuugie 40 tyg!
nie wiem, jak sobie z tym poradzićAniołek [*] 5tc - 15/08/2012
Aniołek [*] 9tc - 22/10/2013 (pusty pęcherzyk)
Aniołek Karolek [*] 21tc - 11/09/2014 -
Kochane strachu o kolejną ciąże nie da się ominąć.Właśnie 6 dzień spędzam w szpitalu na obserwacji.Dobrze, że mój lekarz prowadzący rozumie moje obawy i sam zaproponował tą obserwację na te najgorsze najbliższe dni. Jedyne co mnie cieszy to to że nasz synek rozwija się prawidłowo mimo tego stresu o każą kolejną godzinę jego życia. Oby tak dalej.
Ściskam wszystkie mamusie i trzymam kciuki Za Was
-
Witajcie, postanowilan do Was napisac mimo ze moja historia jest nieco inna. Urodzulam synka w 41 tc, zdrowego i silnego, wszystko bylo dobrze...do czasu... Gdy mial 16 dni nagle przestal oddychac. doslownie w sekundzie stracil oddech i przelewal sie przez rece. Karetka przyjechala w ciagu paru minut, ja w tym czasie go reanimowalam... niestety- juz nie odzyskal przytomnosci, zmarl. Prawdopodobna przyczyna byla smierc lozeczkowa. Do dzis widze jego ostatnie spojrzenie w moje oczy, odszedl na moich rekach. W kolejna ciaze zaszlam po 3 m-cach, byl wielki strach, wiele lez. A dzis moja kochana Oliwka ma juz prawie pol roku. Strach byl ogromny tym bardziej ze mialam ta sama date porodu. Ale dzieki lekarzom, wielu badaniom, dzis wiem ze jest zdrowa. Ale pamieci o Adasiu nic nie zmieni, boli tak samo jak poltorej roku temu...
mama3aniolkow lubi tę wiadomość
-
Karolina, przytulam Cię. Myślę, że spotkało Cię coś jeszcze gorszego niż mnie. Bardzo, bardzo Ci współczuję. Wspaniale, że masz już córeczkę przy sobie. Dziękujemy, że nam o tym napisałaś.
Klaudia, ja pisałam na Kafeterii jako mama_Gucia. Nie wiem jakbym się podniosła, gdyby nie to forum - jedyne miejsce, gdzie czułam się rozumiana a nie jak totalna kosmitka - wy dziewczyny wiecie co to znaczy.
Ja poczekam ze staraniami - podobno pół roku to dobry odstęp. Minęły dopiero 2 miesiące. To za wcześnie dla mnie. Jak kochaliśmy się po raz pierwszy po stracie, mimo, że chciałam i było mi dobrze, strasznie się rozpłakałam i długo się nie mogłam uspokoić. Nie wiem skąd dokładnie te łzy, ale wiem, że jeszcze u mnie długa droga do radosnego i beztroskiego seksu. Do takiego życia też. Miałyście podobnie? Jak sobie z tym radzić?
Ostatnio miałam sen, który może być przełomem. Śniła mi się druga ciąża, w którą zaszłam będąc jeszcze w tej pierwszej. Lekarz powiedział w tym śnie, że tak się zdarza... Po raz pierwszy śniłam o moim martwym dziecku. Dotychczas w snach nadal byłam w ciąży, albo mój synek był na świecie. Przebudzenie było zawsze bardzo bolesne. Tym razem obudziłam się z dziwnym uczuciem i to chyba była nadzieja.mama3aniolkow lubi tę wiadomość
Niespelniona -
nick nieaktualny
-
Ja to bym chciała zasnąć i obudzić się może w lutym..
Boję się straszliwie Świąt, łzy mi napływają przy każdej światecznej reklamie w tv i teraz do tego te ozdoby w sklepach i na ulicach
Boję się tez stycznia- miałam termin na styczeń. Nie potrafię nie myśleć, że już bym miała duży brzuch i końcówkę ciążyAniołek [*] 5tc - 15/08/2012
Aniołek [*] 9tc - 22/10/2013 (pusty pęcherzyk)
Aniołek Karolek [*] 21tc - 11/09/2014 -
nick nieaktualnywitam was
Ja też jestem mamą Aniołka, urodziłam córeczkę 23.10.2014 w 40 tygodniu ciąży, 1 dzień po terminie. Chociaż nie minęło dużo czasu wydaje mi się że pogodziłam się z jej odejściem. Maja miała zespół Downa i wadę serduszka, lekarze mówią ze to był powód jej śmierci, ja się z nimi zgadzam, nie szukam innych przyczyn bo to i tak mi jej nie zwróci bardzo ją kocham i tęsknie za jej kopniakami z mężem bardzo chcemy mieć kolejne dziecko i planujemy postarać się o rodzeństwo dla naszej dziewczynki już niedługo -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnydziękuję Skabarko
nie jest łatwo ale już nie płaczę, mam dla kogo być silna. Mój mąż też bardzo to przeżył. Pojechaliśmy ponad 100 km od domu do Łodzi na poród, a okazało się że serduszko Mai już nie pracuje, nawet nie zauważyłam kiedy przestała mnie kopać i ruszać się w brzuchu to jest najgorsze, nie zauważyłam, że coś jest nie tak -
nick nieaktualnyMama_Mai - wiesz co? ja jak byłam w pierwszej ciąży to strasznie ją przechodziłam i okropnie mi się ten okres wspomina - do 12tc miałam plamienia i non stop na podtrzymaniu byłam. Ciążę prowadziłam prywatnie, bo znalazłam drogiego szarlatana który podjął się ratowania mojej ciąży i mimo że kosztowało mnie to majątek (wizyty co 2 tyg każda minimum 200zł to łatwo przeliczyć, a usg i później ktg oczywiście płatne dodatkowo), po 12tc zaczęły się skurcze, więc nadal na podtrzymaniu i na lekach przeciwskurczowych i tak do samego końca W 25tc skontaktowałam się z położną - wydałam kolejne pieniądze na prywatną opiekę, żeby tylko dodatkowo ktoś nad nami czuwał. I to ona mnie uczuliła, żebym pod koniec ciąży zwracała uwagę na ruchy dziecka! Gdyby nie ona to w życiu bym na to nie wpadła, bo np lekarz nic mi na ten temat nie mówił. Także nie miej do siebie pretensji, bo skąd mogłaś wiedzieć. Przecież maluch w 40tc ma już malutko miejsca i w zasadzie nie ma już kopniaków, co najwyżej rozpychanie się, a i to coraz rzadziej im bliżej do rozwiązania
Co do porodu to ja jechałam 80km, bo w miejscowym szpitalu za żadne skarby świata nie chciałam rodzić.
Mi się udało uratować ciążę, ale tylko dzięki tonom leków i olbrzymiej wiedzy lekarza. A dzięki położnej która była ze mną od początku akcji porodowej ja i Michaś żyjemy, bo to ona zauważyła nieprawidłowości i ona doprowadziła że zrobiono mi cc - podczas zabiegu okazało się że mam zwężone drogi rodne i gdybym rodziła naturalnie to Michał by się udusił a ja bym się wykrwawiła. I nie żałuję wydanej kasy (mimo, że było nam wtedy bardzo ciężko, z jednej pensji tyle kasy wykładać). Jak zwykle okazało się, że jednak prywatna opieka zdrowotna odbiega od tej nfz smutne -
Mama Mai- bardzo mi przykro! Jaki to musi być ból, móc doczekać do końca ciąży a nie móc przytulić swojego żywego maleństwa..
Pamiętaj, że nie było w tym Twojej winy. Nie wiedziałaś, że trzeba na to zwracać uwagę, poza tym sami lekarze powiedzieli, ze to była wda serduszka.
Przytulam!Aniołek [*] 5tc - 15/08/2012
Aniołek [*] 9tc - 22/10/2013 (pusty pęcherzyk)
Aniołek Karolek [*] 21tc - 11/09/2014