Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Mikuśka, miłego wypoczynku i sił, o których piszesz!
Myślę, że dziewczyny właśnie zbierają siły na swoje dalsze starania, plany.
Ja mam tak, że jakoś ciągnie mnie do tego forum, bo osobiście nie znam kobiety, która doświadczyła podobnej straty, a tu jesteście Wy, tu poza moim facetem, mam poczucie największego zrozumienia. A z drugiej strony nienawidzę tego forum i często dodatkowo mnie dołuje lub mam świadomość, że to ja dodatkowo dołuję innych.
Myślę, że siedzimy wszystkie w swoich domach/pracach i staramy się jakoś żyć.
Uświadomiłam sobie, że jak zmarła Malwinka to była końcówka zimy, potem była wiosna, lato, teraz jesień. Już przez trzy pory roku chodzę na cmentarz. Wkrótce znowu zima. Ogólnie jakoś się żyje, ale kogoś bardzo brakuje...
Na ogół sobie radzę, ale zdarzają mi się sytuacje, że nagle zaczynam płakać, np. oglądając film. Wczoraj w centrum miasta patrzyłam na idących w pośpiechu ludzi i też zebrało mi się na płacz, ledwo się opanowałam.
Pozdrawiam Was wszystkie! dydone, jak się czujesz? Przepraszam, ale straciłam rachubę, które jeszcze dziewczyny czekają właśnie na swój cud, napiszcie proszę, dajcie trochę nadziei.Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 października 2018, 12:51
03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Pogodzilam się z sytuacją (chyba). Jestem na diecie cukrzycowej, codziennie mierze tętno i czekam na Amnio. Nic więcej zrobić nie mogę. Przy moim tęczowym synu tez ciążę traktowałam z dystansem. Wierzcie mi że się da, na chłodno bez żadnych emocji. Tak porażka boli mniej
Krzyś [*] 38tc 13.01.2015 - maleńka duszyczka a brakuje tak wiele... -
I ja się melduję. Musiałam zająć głowę, zrobiłam malutkie malowanie. Bo zaczynam fiksowac. Miałam termin na 4.10 w ubiegłym roku...
Mamo Malwinki, jakbym czytała o sobie.
Mikuśka, miłego wypoczynku -
Dziewczyny smutno witam się z Wami...
Dokładnie tydzień temu urodzilam moją martwą Kruszynkę. Był to 33 tydzień.
Od ok. miesiąca czułam słabsze ruchy. Zgłaszałam to lekarzowi, to mówił, że to po prostu spokojne dziecko lub jest ułożone tak, że kopie mnie po kręgosłupie. Jeszcze dwa tygodnie przed porodem byłam u lekarza, było tętno, prosiłam o ktg, lecz według położnej nie było takiej potrzeby. Zaufałam im, w końcu to oni mają wiedzę.
Żałuję, że nie zgłosiłam się do szpitala, może wtedy moja Paulinka by żyła. Nigdy nie zapomnę tego jaka była cieplutka, gdy położyli mi ją na brzuchu.
Staram się żyć normalnie, bo mam jeszcze 2,5-letnią córkę Milenkę, chociaż jest ciężko. Mam w sobie ogromny żal. -
Malinka125 ogromne wyrazy współczucia, nie możesz się obiwniac -napewno zrobiłaś wszystko co mogłaś. Chciałabym napisać że życie wróci do normalności ale nie mogę tego napisać ...czas poprostu troszkę ukoi ból ... U mnie minęło 3 miesiące a tamte chwile minuta po minucie mam przed oczami cały czas. Czasem jest lepiej mam siłę żeby walczyć o lepsze jutro czasem niestety nie potrafię wstać z łóżka.
Masz prawo przeżywać żałobę jak tylko będziesz chciała nie przejmuj się ludźmi....pamiętaj że masz dla kogo żyć..3 maj się :* -
Malinka ogromnie ci wspolczuje. Dobrze wiem jak sie teraz czujesz i gdbys potrzebowala wsparcia pisz, my tutaj jestesmy dla ciebie. I nie obwiniaj sie bo zrobilas wszystko co moglas. Kazda z nas zaufala profesjonalista bo przeciez innego wyboru nie bylo. Trzymaj sie jakos, przytulam.
-
Dziewczyny bardzo Wam wszystkim współczuję...
Ja też nie dawno doświadczyłam tego strasznego przeżycia, jakim jest urodzenie martwego dziecka. Cała ciąża przebiegała prawidłowo, bez żadnych komplikacji, po prostu, jak to lekarze oceniali - ciąża wzorowa... 18 września położyłam się spać spokojnie, bo czułam ruchy synka co dawało mi pewność, że wszystko jest w porządku. W nocy obudziłam się i poszłam do toalety, nic nie wskazywało na to, że dzieje się coś złego. Ale... kiedy wróciłam do sypialni i chciałam się położyć z powrotem do łóżka to nagle poczułam straszny ból brzucha, nie wiedziałam co się dzieje.. Wstałam i zaczęłam chodzić w ta i z powrotem po sypialni (myśląc, że to może jakieś skurcze przepowiadające, bo w końcu to już 31 tc i które za chwilę się uspokoją...) Kiedy po 15 minutach ból nie ustępował i stawał się coraz silniejszy, obudziłam męża. Wystraszeni całą sytuacją, szybko się ubraliśmy i pojechaliśmy do szpitala. Lekarz, który nas przyjął chciał sprawdzić tętno, ale nie mógł go znaleźć.. Już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak, ale w głębi duszy modliłam się, żeby tylko małemu nic nie było, że przecież dzieci urodzone w 31 tc mają już duże szanse na przeżycie. Lekarz od razu zabrał mnie na usg, a tam okazało się, że... doszło do całkowitego oddzielenia się łożyska...Nasz synek już niestety nie żył... Nie potrafię opisać tego co wtedy czuliśmy Lekarz zlecił natychmiastowe wykonanie cesarskiego cięcia, ponieważ mały był ułożony miednicowo to po pierwsze, a po drugie oddzielenie się łożyska zagrażało także mojemu życiu (o czym dowiedziałam się już po operacji cc)... Po porodzie położna przyniosła nam naszego Aniołka, żebyśmy się z nim pożegnali... Nie mogę pogodzić się z myślą, że nasz mały Skarbek tak szybko od nas odszedł był już takim ślicznym chłopcem... Pozostał tylko smutek i żal... Niestety lekarze nie potrafią powiedzieć dlaczego tak się stało. Ponoć takie przepadki zdarzają się bardzo rzadko i lekarze nie wiedzą dlaczego tak się dzieje, tym bardziej, że nic nie wskazywało na taki przebieg sytuacji... Tak, jak pisałam na początku - ciąża idealna... Tak trudno pogodzić się z myślą, że nigdy nie będziemy mogli przytulić naszego synka i powiedzieć mu, jak bardzo go kochamy:( Zamiast kołyski, wybieramy dla niego nagrobek Trudno się z tym wszystkim pogodzićSynek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
Witajcie dziewczyny, tak bardzo mi przykro... każdą wiadomość o śmierci kolejnego dziecka bardzo przeżywam, a dzisiaj dwie nowe mamy...
Malinka, nie obwiniaj się, to nic nie da. To oczywiste że ufamy lekarzom, to oni się znają na ciąży, a nie my...
Lorinka, moja ciąża też była wzorowa do czasu, dzieci zdrowe, plany, marzenia, a tu d....
W jednej chwili zawalił się świat.
Bądźcie tutaj, piszcie, tu otrzymacie ogromne wsparcie. Bo nikt Was tak nie zrozumie jak matki takie jak wy.... -
Iorinka przyjmij moje wyrazy wspolczucia. Ja stracilam mojego synka 3 miesiace temu, byl to 30 tydzien. Wiem jak ci ciezko! Rozumiem twoj bol i gdbys potrzebowala wsparcia to pisz. Nikt cie tak nie zrozumie jak my tutaj, matki ktore stracily swoje malenstwa. Trzymaj sie jakos, wiem ze jest ciezko ale dasz rade.
-
Lorinka bardzo mocno Cię przytulam.
Niestety nie da się z tym pogodzić do końca życia (co mnie przeraża) będziemy żyły z ta pustka i bezsilnością...ja czuję się nawet tak jak jakaś małpa w zoo wszyscy na mnie patrzą, oceniają ...a ja poprostu chciałabym zapomnieć o tym co się stało...ale nie da się tego zrobić -
Lorinka i Malinka przyjmijcie moje wyrazy głębokiego współczucia, najgorsze co w życiu może spotkać matkę to śmierć dziecka, i nie ma tu ani leku ani wytlumaczenia żeby całkowicie ukoic ból tylko czas może trochę go złagodzić.
ja dawno się nie odzywalam powoli staje na nogi rzucilam się w pracę nawet nadgodziny we wrześniu trzaslam jest dobrze praca pomogła,choć forma słaba bolały nogi i plecy ale na własne życzenie przenioslam sie zza biurka żeby się ruszać nie siedzieć, co tydzień wizyta u Pani psycholog w tym tygodniu doszłam do wniosku że muszę zamknąć ten etap mojego życia i żyć poprostu oszczędzając sobie wszystkiego co może mnie boleć nie odliczam dat nie obchodzę świat bo już w Boga nie wierzę nie patrzę też na dzieci dziś po raz pierwszy od śmierci syna weszłam do jego pokoju, uruchomiłam wszystkie mechanizmy obronne to też myślę że mój wrodzony racjonalizm i pragmatyzm wziął górę i idę do przodu madrzejsza bardziej doświadczona ale to wszystko nie zmienia faktu że mój pierwszy syn zostanie na zawsze w moim sercu do końca moich dni. -
Lorinka,Malinka, ogromne wyrazy współczucia:(( Strasznie mi przykro, ze spotkala Was ta tragedia:(Natalka 09.12.'15 ♥️
Klaudusia 20 tc, (*) 08.01.'18
Michaś 18 tc, (*) 09.08.'18
Kornelka i Emilka ~1k2o~ 💕 02.12.'19
..............................................
Hashimoto, trombofilia (białko S- 55%, MTHFR C677T homo, PAI 1 homo); ANA2 1:2560; niewydolność cieśniowo-szyjkowa-> TAC od X.'18 -
Trudno sobie z tym wszystkim poradzić. Ja jednego dnia mam myśli, że wszystko sie jakoś uloży, a następnego wydaje mi się, że już nic nigdy nie będzie dobrze... W weekendy, kiedy mąż jest w domu to bardzo mi pomaga jego obecność i wspracie, ale jak przychodzi poniedziałek i jedzie do pracy, to jest mi bardzo ciężko Niestety jest to już moja druga ciąża, która zakończyła się niepowodzeniem Pierwszą straciłąm w tamtym roku w styczniu w 6tc, ale o tym, że serduszko przestało bić w 6tc dowiedziałam się dopiero w 9tc...
Bardzo mi smutno, że jest nas aż tyleWiadomość wyedytowana przez autora: 7 października 2018, 11:28
aliciaaa lubi tę wiadomość
Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
Dziewczyny, a czy któraś z Was miała cesarskie cięcie i mogłaby napisać, jak długo dochodziłyście do siebie fizycznie? Chciałabym, jak najszybciej wrócić do pracy, żeby nie siedzieć ciągle sama w domu i się tylko dołować... Zawsze to lepiej wyjść do ludzi, porozmawiać, zająć choć trochę czymś myśli.Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba
-
Ja miałam cc. U mnie początki były ciężkie z uwagi na zakażenie. Przez ok 2-3 tyg bolało mnie nawet kiedy jechałam samochodem. Zgodnie z zaleceniami lekarza przez rok ( chociaż uważam że to PRZESADA)oszczedzalam się, przez pół roku nawet bardzo, starałam się chociażby nie dźwigać zakupów. Jak się za dużo narobiłam to odczuwałsm trochę ból, ciągnięcia i dyskomfort. U mnie powrót do sprawności trwał trochę dłużej z uwagi na to że byłam unieruchomiona pod koniec ciąży. Mam znajome, które bardzo szybko doszły do siebie...