Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Mamo Malwinki dokładnie to samo sobie pomyślałam napewno chodzi Ci o ostatnie info ze świata... Ja jestem zła i rozgoryczona mnie ciaza nie przyszła łatwo gdybym od razu zaszła kiedy byłam gotowa i zaczęłam pragnąć doświadczyć macierzyństwa to moje dziecko miało by teraz 4 lata. Tyle zajęły mi starania udało się dopiero jak zmieniłam styl życia przeszłam dietę oczyscilam organizm i co najważniejsze zmieniłam pracę którą mnie totalnie wyssala nie wiem czemu ja czemu my. całą ciąże cieszyłam się jak głupia każdy dzień był dla mnie a potem zarzucalam sobie ze może za bardzo się cieszyłam choć miałam takie dziwne stany że nie wierzyłam do końca że mój syn się urodzi nie wiem To było tak nie realne ze aż niemożliwe teraz tak sobie myślę że może moja podświadomość coś mi podpowiadała ale byłam zachlysnieta szczęściem i ignorwowalam wszystkie złe myśli. Widzicie mozna różnie na to patrzeć ale faktem jest że poprostu wypadki chodzą po ludziach właśnie nasze życie pisze swój scenariusz...mam nadzieję na happy end ..
-
Wiecie co, od zawsze byłam panikarą, ale po tym co mnie spotkało mam wrażenie, że zaczęło przerażać mnie już po prostu wszystko... Boje się dostać @, boje się zbliżeń z mężem (kiedy będę już po połogu), choć czuje tak ogromna potrzebę tych zbliżeń w końcu od 8 miesięcy mieliśmy przerwę, boje się że źle mi się zrośnie ta rana w środku i będę miała problemy z zajściem w kolejną ciążę , boje się wszystkich świętych, tych wszystkich ludzi patrzących na nas nad grobem syna i szepczących sobie "nie wiadomo co"... Wiem, że może wydawać się to śmieszne, te moje wszystkie obawy, ale ja naprawdę mam wrażenie, że na każdym kroku może wydarzyc się "coś złego"...Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
Lorinka to nie jest śmieszne, to jest, jak to określiła moja Pani psycholog: "brak zaufania" do życia, losu nie wiem czego, ja szczególnie boję się o mojego męża i cały czas powtarzam mu, że ma uważać na siebie, też się boję różnych rzeczy i o tą blizne, a w szczególności o kolejną ciąże, bo po takim wstrząsie człowiek niczego już nie jest pewien, dlatego ja już nic nie planuję.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 października 2018, 20:58
-
hey dziewczyny
moja pierwsz ciąża to tez była pełna radości pamietam jak wyszłam od lekarza i zadzowniłam do mamy zadowolona byłam wtedy w 7 tyg opowiadam jej to i tamto a ona mówi dziecko ty sie nie ciesz jeszcze bo to wczesniej i takie tam ... jak ja sie na nia obraziłam jaka była oburzona jak ona mogła tak powiedziec!!! i całą ciąże byłam spokojna tzn nie myslałam ze cos zlego moze sie stać a jak sie stanie to przeciez nam pomogą - i ten okres był bardzo szcześliwy u nas
w drugiej ciazy czułam sie juz inaczej miałam jakis wew niepokój i pamietam jak byłam na wizycie lekarz mówi ze jest ok ale umiarkowany optymizm mamy zachowac i jakos jak on mi to powiedział to cos czułam ze bedzie nie tak i juz nie byłam taka szczesliwa i wesoła i bardziej sie obwiniam ze własnie nie myslałam pozytywnie ze nie dałam mu szansy najpierw krwiaki krwotoki potem podejrzenie downa byłam tak zmeczona tym wszystkim ze czasami miałam dosyć i chciałam aby to sie skonczyło a jak powiedzieli ze jest wszystko dobrze i zaczełam sie cieszyć pomalutku to wszystko prysło jak mydlana bańka i bardziej sie obwiniałam ze to przeze mnie przez to ze chciałam aby to sie skonczyło .... -
Moja ciąża też była pełna strachu, była radość ale u nas non stop coś.. Teraz zaczęliśmy starania ale narazie nic nie wychodzi.. Czasem bardzo chce, a przed okresem pojawia się taki strach że nie chce, a jak już dostaje okres to jestem zawiedziona.. Oo i zrozum kobietę. Chciałabym mieć kolejna ciążę beztroska, ale po takich przejściach to nierealne raczej..Antoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :*
-
Ja biorąc pod uwagę, że poroniłam pierwszą ciążę w 6 tyg, to w tej na początku też odczuwałam strach, ale jak już czułam ruchy to byłam spokojniejsza, z resztą uważałam tak, jak większość z Was, że im dalej tym mniejsze prawdopodobieństwo, że może wydarzyć się coś złego. Ale wiecie co, nie kupiliśmy z mężem ani jednej rzeczy dla dziecka przez całą ciążę, cały czas odkładaliśmy to na później. 3 dni przed porodem stwierdziliśmy, że trzeba się w koncu zabrać za kompletowanie wyprawki, pojechaliśmy na zakupy, ale na miejscu stwierdziliśmy, że to nam się nie podoba, a to było gdzieś tam w innym sklepie ładniejsze, no i w koncu znowu nic nie kupiliśmy.. i wiecie co, teraz tak sobie myślę, że to chyba Pan Bóg tak nad nami czuwał, że zwlekaliśmy z tym kupowaniem. Nie wyobrażam sobie powrotu ze szpitala i chowania tych wszystkich rzeczy.. Może człowiek gdzieś w podświadomości wiedzial, przeczuwał, że coś pójdzie nie tak.. nie wiem sama, ale chyba coś w tym jest.
Mikuśka, tak apropo mamy to ja teraz czuję nie wiem, jak to nazwać żal? do swojej mamy, nie zapomnę jej słów, jak byłam chyba w 4 miesiącu ciąży i przyjechał do nas kuzyn i gratulował mi ciąży, a ona wtedy powiedziała coś takiego "póki co to nie ma czego gratulować" , kuzyn aż zaniemówił, a ja wtedy byłam na nią zła i było mi tak cholernie przykro, ale po tym co się wydarzyło te słowa wróciły do mnie że zdwojoną siła. Bardzo mnie to boli i często o tym myślę. Jak wróciłam ze szpitala i mama tak nade mną skakała, żeby we wszystkim mi pomóc i płakała, że jest jej tak przykro z powodu tego co się stało, to miałam ochotę jej wykrzyczeć, że teraz wielce tak przeżywa, a wcześniej takie rzeczy wygadywala. Jakoś strasznie mi te słowa utkwiły w głowie i nie chcą wyjść.
Rozpisalam sie, ale przynajmniej mi trochę ulżyło...Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
Moja mamatez mi powiedziała jak kupowałam w 20 tyg rzeczy, żebym się wstrzymała bo to różnie może być.. Czasem myślę, że słowa maja moc.. Ja chowalam wszystko bez emocji, wiedziałam że muszę.. Nawet odbierałam wózek że sklepu jak już wyszłam że szpitala.. Czasem tak bardzo chce być w ciąży, najbardziej wtedy kiedy dowiaduje się o czyjejś ciąży, potem luzuje i tak w kółko.. Ale z jakiś przyczyn się nie udaje, może psychika i strach..Antoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :*
-
Ilona04, może rzeczywiście psychika odgrywa u Ciebie istotną rolę, jak nie najistotniejszą.. ale zdaje sobie sprawę, jak ciężko jest po tym co przeszłyśmy...
Ja teraz też mam takie myśli, że chciałabym już, natychmiast być w ciąży, a wiem że przez pół roku nie ma takiej możliwości i bardzo mnie to martwi...
Czasem mam już po prostu dość tego wszystkiego. Staram się myśleć pozytywnie, wmawiam sobie, że będzie dobrze, ale czy będzie na pewno? Jest tyle pytań bez odpowiedzi... Życie jest takie niesprawiedliwe...Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
nick nieaktualnyJa często sobie wyobrażam, że jestem znowu w ciąży. W głowie mam piękne obrazki, że znów mogę się głaskać po brzuchu i zaczepiać mojego malucha. I że znów jestem radosna i beztroska. I później sobie uświadamiam, że w mojej wyobraźni przywołuje poprzednią ciążę. Że do dziecka mówię jak do dziewczynki. Chyba po prostu chciałabym przeżyć to wszystko jeszcze raz, tylko z innym zakończeniem. I wtedy spadam na ziemię i wiem, że nie będzie drugiego podejścia. Że to co nas spotkało jest nieodwracalne i zostawiło olbrzymi ślad:( Bardzo chciałabym żeby kolejna ciąża była normalna, żebym mogła kolejnemu dziecku dać tyle samo radości i miłości co Ali. Nie stresować go niepotrzebnie, nie przerzucać lęków. Na ostatniej wizycie moja ginekolog powiedziała, że muszę wierzyć w to, że kolejna ciąża będzie normalna. Może takie pozytywne wizualizacje pomogą? Ale ciężko to sobie na razie wyobrazić
Co do wyprawki, to my mieliśmy wózek i fotelik od sąsiadki i trzymaliśmy to wszystko w garażu u teścia (dalej to tam stoi). Ciuszki dostałam od koleżanek, ale czekałam z przeglądaniem ich i praniem do czasu, aż będziemy mieć komódkę i łóżeczko. Mieliśmy robić zakupy dokładnie w ten weekend, w którym urodziłam Alę. Teraz sobie myślę, że dobrze się stało, że wszystko jeszcze było w rozsypce. Chociaż pamiętam jak dziś, że już powoli zaczęłam się stresować, że jeszcze tyle rzeczy mam do ogarnięcia przed przyjściem na świat maluszka.
Lorinka - ja na początku bardzo się bałam zostać sama w domu, wyjścia męża do pracy, pójścia do osiedlowego sklepu, reakcji ludzi. Może to jest głupie, ale do tej pory nie byłam jeszcze w warzywniaku, w którym przez całe wakacje robiłam zakupy z Alą. A teraz potwornie boję się powrotu do pracy w piątek. Chociaż rozum podpowiada mi, że to dobry pomysł. Że przecież mam bardzo życzliwy zespół, że nikt mi złego słowa nie powie. Że na te 8 godzin zajmę czymś głowę. Ale mimo wszystko strach jest ogromny.
Ilona - na pewno wam się uda, trzeba w to bardzo mocno wierzyć. Z resztą te wszystkie pochowane rzeczy muszą się kiedyś przydać -
No pewnie, że musza się przydać liczę na to że kiedyś się uda, chyba jeszcze nie mam. Jakiegoś parcia choć czasem mam wrażenie że się w tym zapętlam. Lubiłam mówienie do brzucha i zaczepianie młodego, albo jak siedziałam i jak mi nożke albo rączkę wykładał pod zebra, mimo że bolało każdej z nas się uda ja w to wierzę, tylko ten czas, to czekanie jest straszne
Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 października 2018, 14:29
Antoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :* -
Makakus, ja też tak miałam właśnie, że jak mąż wychodził do pracy, to nawet bałąm się zostać sama w sypialni, więc wstawałam razem z Nim o 6 i już się nie kładłam. A do teraz mam tak, że jak wychodzi to każe mu zostawiać otwarte drzwi od sypialni, bo boję się nie wiem czego?! Do pobliskich sklepów też nie mam jakoś odwagi pójść, także na razie mąż zajmuje się wszelkimi zakupami. Moje wyjścia z domu ograniczają się tylko i wyłącznie na cmentarz do synka i do lekarzy.
Wiecie co mnie nawet, jak na cmentarzu spotykam znajomych ludzi, którzy wiedzą co się stało przeraża to ich spojrzenie. Widzę, jak wręcz niektórzy uciekają, żeby przypadkiem nasze drogi się nie skrzyżowały, ale zdarzają się też tacy, którzy podchodzą i nie mówią nic tylko przytulają i odchodzą... Nie wiem co jest gorsze.Irytuje mnie i jedno i drugie zachowanie, bo ja już chyba sama nie wiem czego chce...
Gdziekolwiek się nie pojawię odnoszę wrażenie, że mam na czole napisane "moje dziecko urodziło się martwe". Wiem, że najgorzej zrobić pierwszy krok, jak już raz i drugi wyjdę do sklepu to dalej chyba jakoś pójdzie, ale ciężko mi sie na razie przemóc... Musi minąć jeszcze trochę czasu...
Wczoraj taka dalsza znajoma napisała mi smsa "i, jak tam masz już maleństwo?" Nawet nie potrafie opisać co wtedy poczułam Do teraz jej nie odp, bo niby co mam napisać? Nie chcę i nie czuję takiej potrzeby żeby wszystkim szczegółowo wyjaśniać co sie zdarzyło... A termin miałam na listopad więc pewnie jeszcze nie jedną taką wiadomość otrzymam... Zastanawiam się mocno nad tym, czy nie zmienić nr tel...
Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
Witaj Makakus, bardzo mi przykro.
Dziękuję dziewczyny za wsparcie. Chociaż nie pisałam, to na bieżąco czytam. I faktycznie, jakoś mój problem się rozwiazal- badania na markery nowotworowe wyszły dobrze, dzisiaj byłam u mojego gin ( tak wogole to wspaniały człowiek- zadzwoniłam do niego spanikowana, kazał zrobić badania i wysłać mu smsem i przyjechać do niego na dyżur do szpitala bo w gabinecie brak miejsc). I wiecie co? Torbiel pękła, został niewielki ślad! A w dodatku mogę w przyszłym tygodniu jechać do kliniki i podejść do transferu jeszcze w tym cyklu. Nie wiem czy to zrobię, ale dawno się tak nie cieszyłam jak z dzisiejszej wiadomości.
Ostatnio mnie naszło i dowiedziałam się gdzie w mieście w którym znajduje się szpital ( mam 30 km) jest pomnik dzieci utraconych. Dzisiaj go znalazłam- postawiłam kwiatka i znicz za moje maleństwo które straciłam w 5 tyg, za dziecko mojej przyjaciółki też z wczesnej ciąży. I za wszystkie dzieci z tego forum.
Znalazłam też grób dziewczynki którą leżała na jednej sali z moim synkiem...
Mam więc bardzo sentymentalny nastrój...
Co do wyprawki, ja jak się dowiedziałam że to chłopcy, to szalała z ubraniami.wna wózek nie byłam jeszcze zdecydowana, ale oglądałam tak samo jak łóżeczka i wszystkie inne rzeczy. Mi tylko raz wujek powiedział że mam jeszcze czas , jak się potem okazało nie chciał żebym zapeszala bo w mojej rodzinie były ciążę bliźniacze ( o czym nie wiedziałam) i wszystkie kończyły się źle (np ciotka i wujek- ich rodzeństwo nie przezylo).
A jakiś czas temu przypomniała mi się sytuacja przed transferem. Mianowicie przy podpisaniu dokumentów zauważyłem że tylko jeden zarodek jest przygotowany. Oburzylam się i powiedziałam że miały być dwa. Lekarz podzwonil i " załatwił", jednak powiedział do nas że ciąża wieloplodowa jest wysokiego ryzyka. Spojrzałam na niego, i pomyślałam coś w tym stylu że na pewno nic złego nas nie spotka jeżeli wogole się uda, będę dbać o siebie, mam dobrego lekarza.... wiedziałam że czasem się zdarza że umiera dziecko, gdzieś daleko, komuś nieznajomemu... -
nick nieaktualnyIgle, to bardzo dobra wiadomość Może to też jakiś znak?
Lorinka, mój mąż po porodzie dał znać naszym najbliższym znajomym żeby właśnie uniknąć takich smsów, pytań. Oczywiście i tak nie dotarł do wszystkich. Na poczatku właśnie mąż odpisywał z mojego telefonu. A później jakoś udało mi się raz odpisać, ale popłakałam się wtedy jak bóbr. -
igle dobre wieści !!!! wiedziałam ze tak bedzie
ja czekam na @
leki wykupione troche mnie to przeraz jak patrze na tą torbe leków -boje sie tej stymulacji i punkcji tzn jak to zniose wszystko ale decyzja podjeta
rozmawiałam ze znajomą która miała podobną historie do mojej i opowiadała ze tez tak jak ja mówiła ze tylko 1 in vitro jak nie wyjdzie to koniec - no i dopiero wyszło za 3 razem i ma 2 dzieci i mówi ze nie wolno sie poddawać ale nie wolno tez zapomniec o swoim zyciu mówiła ze zmienili podejscie z meżem -chodzili do psychologa , zaczeli życ tak bez spiny ze musi byc dziecko mowiła ze czesto wyjeżdzali często wychodzili do znajomych koncert kina spacery i ogródek kupili psa cały czas odciągali uwagę od tak jakby głównego tematu - ale cały czas tez próbowali podejscia no i sie udało -
Makakusu nas było tak ze ja do najbliższych sama napisałam
najgorsze było jak wróciłam do pracy i w jednym zakładzie nie wiedzieli ale dałam rade wyjasnic
mi jest ciezko jak spotykam kolezanke która lezała ze mna w szpitalu i miała ten sam termin porodu jak widze jej małą to sobie wyobrażam swojego Jędrusia ze byłby juz tak duzy -
Makakus, u nas Ci najbliżsi wiedzą, a w zasadzie wiedzą Ci, którzy uznaliśmy, że powinni wiedzieć. Ale ci dalsi są ciekawi więc zaczynają pytać właśnie w SMS, a ja nie mam ani siły ani ochoty się im tłumaczyć...
Mikuśka, myślę że takie oderwanie myśli od pragnienia maleństwa jest dobre, bo wtedy nasza psychika się chyba aż tak nie blokuje i łatwiej jest zajść w ciążę. Ja mam znajomych, którzy mieli takie "parcie" na dziecko, że jakieś 3/4 lata się starali, a jak odpuścili, bo byli już tak zrezygnowani, to nagle okazało się, ze znajoma jest w ciąży. Więc coś jest w tym, że jak się za bardzo chce to potem nie wychodzi.
U mnie "najgorsze" jest to, że najlepsza koleżanka jest też w ciąży, ma termin na miesiac po mnie... I mimo.ze naprawdę życzę im, jak najlepiej i cieszę się bardzo, że u nich jest wszystko w porządku, to nie potrafię się z nimi spotkać. Boje się, że jak zobaczę ja z brzuszkiem to zaleje się łzami. Po tej tragedii proponowała mi, że przyjedzie, ale ja nie chciałam. Nie wiem o czym miałabym z nią rozmawiać. Ona szczęśliwa czeka na dziecko, a ja załamana, swoje dziecko mam już na cmentarzu. Dlatego nie wyobrażam sobie o czym mogłybyśmy pogadać, nie chce jej dołować swoimi przeżyciami.
Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba