Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Dla mnie również ciąże i porody zakończone szczęśliwym urodzeniem zdrowego dziecka u dziewczyn,które przeszły to co ja, od początku były czymś co dawało nadzieję, że można się jakoś podnieść, zebrać siły i zawalczyć o przyszłość. Marzyłam, że za ileś tam miesięcy również znajdę w sobie taką siłę, a póki co muszę jakoś przetrwać, swoje wycierpieć i doczekać do tego momentu. Nie działają na mnie ciąże innych osób, wręcz powodują ukłucie w sercu, co innego ciąża osoby tak samo okrutnie doświadczonej. Stanowimy jednak jakąś wyjątkową (wiem jak to brzmi) grupę, oderwaną od większości, którzy szczęśliwie nie doświadczyli tak dramatycznych przeżyć.
Oglądam właśnie serial Sharp objects i tam jest wątek śmierci nastoletniej córki. Ta córka zmarła już wiele lat temu, miała rodzeństwo, matka urodziła potem jeszcze jedno dziecko. Prawda jest taka, że ta kobieta tak do końca nie podniosła się po tym już nigdy. Dotarło do mnie, że trzeba się liczyć z takim scenariuszem. Ta rana w sercu i ból są już na zawsze, już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Mi też nie jest przykro czytać tutaj na tym forum, że kolejnej osobie udało się zostać szczęśliwą mamą. To daje mi taką nadzieję i poczucie, że mi się też uda. Ja myślę jak na razie, że tego miejsca w sercu, które było przeznaczone dla mojego syna już nikt nigdy nie wypełni. Zawszę będę o nim pamiętała.Mama Aniołka Szymonka 33tc ur. 9.08.2018 zm.12.08.2018(*) i ziemskiej Juleczki ur.25.06.2015
-
Aniu, nasze serca już zawsze będą bolące,rozbite, nasze rodziny niekompletne... ja wiem że dla mnie dziecko przywróci chęć do życia, da powod zeby rano wstać, marzę o tym żeby kiedyś powiedzieć że mimo wszystko jestem szczęśliwa...Wiem też że pomimo tego że bardzo chłopców kocham, to starczy też tej miłości dla kolejnego, a jak mi się uda, to będę miała troje dzieci, tak jak teraz mam dwoje...
-
nick nieaktualnyIgle, dokładnie myślę tak samo. Jeśli będzie mi dane mieć jeszcze jedno dziecko, to wtedy będę się uważać za mamę 2 dzieci, tak jak teraz myślę o sobie jak o matce 1 córeczki.
Osobiście nie zakładam nawet, że ten ból kiedyś minie, może zmieni się w mniej dotkliwy, ale nie minie, nigdy nie zapomnimy o naszych dzieciach. -
To jest prawda, że niestety do niektorych prawd trzeba dojść samemu, średnio z pomocą lekarską...
Historie "naszych" Dziewczyn ze szczesliwym zakończeniem cieszą mnie ogromnie, uważam, ze kazdy zasługuje na szczęście, zwlaszcza po takich przeżyciach. Ja tez uważam, ze mam trójkę dzieci, choć tylko jedno przy sobie. Czasem tylko jak mówię o tym przyszlym to nie wiem, czy odnosić sie jak do drugiego, czy czwartego. I powiem Wam, ze jak strasznie bolał mnie widok kobiet w ciąży i noworodkow, gdzie odwracalam wzrok na ich widok, to ostatnio się przelamalam. Zaprosilam na sesję zdjęciową rodziców z jednym noworodkiem, później fotografowalam drugie i trzecie maleństwo. Chcialam to robic od dluzszego czasu, zrobilam szkolenie, ale zycie te plany pokrzyzowalo. A jak trzymam te maleństwa to nie czuje jakiegoś smutku, żalu, tylko uśmiecham się do nich, cieszę się że są i że będą miały taką piękną zrobioną przeze mnie pamiatkę. I żyje nadzieją, że mojemu dziecku które gdzies tam na mnie czeka też niebawem zrobię takie zdjęcia.
Poza tym chcialam mieć coś przy sobie, co bedzie przypominalo mi o dzieciach. Szukalam bransoletek, kolczykow, lancuszkow. Ale to sie ściąga, zgubi,zniszczy... Na sobotę jestem zapisana na zrobienie tatuazu. I tym akcentem chce zamknąć ten parszywy rok.Natalka 09.12.'15 ♥️
Klaudusia 20 tc, (*) 08.01.'18
Michaś 18 tc, (*) 09.08.'18
Kornelka i Emilka ~1k2o~ 💕 02.12.'19
..............................................
Hashimoto, trombofilia (białko S- 55%, MTHFR C677T homo, PAI 1 homo); ANA2 1:2560; niewydolność cieśniowo-szyjkowa-> TAC od X.'18 -
Czesc dziewczyny,
Kiedys pisalam tu czesto, pozniej moje zycie tak sie pozmienialo ze nie mialam juz czasu, pozniej juz nie moglam sie zalogowac.
Jestem mama 3 coreczek. Jedna odeszla odemnie dokladnie 4 lata temu w 35 tygodniu ciazy. Byl to dla mnie bardzo trudny czas, chociaz jak sie okazalo byl to czas trudny i dla mojego meza choc wtedy myslalam ze to tylko ja jestem pograzona w zalu.
Ostatnio pisalyscie o tekstach ktore uslyszalyscie po porodach. To ja dodam od siebie ze w wigilie, dzien po pogrzebie mojej malej uslyszalam od tesciowej ze MAM NADAL DUZY BRZUCH !! Tak wlasnie to bylo.... powiem Wam ze z perspektywy czasu na prawde ten bol sie zaciera, nie ma dnie zebym nie myslala o tym co sie wydarzylo ale czasami mam wrazenie ze to sie nie wydarzylo mi tylko komus innemu bo jak to mozliwe ze po takiej tragedii oddycham i zyje. Ale zyje, oddycham i moge powiedziec uczciwie ze jestem szczesliwa.
Rowno pol roku po smierci Lilianki zaszlam w ciaze, ciaze blizniacza. I dzisiaj po domu biegaja mi 3 letnie lobuziary.
Ciaza byla ciezka, prowadzona u innego lekarza, cala w strach, odliczaniu do konca. Ale udalo sie
I wszystkim Wam tego zycze z okazji nadchodzacych swiat. Zycze Wam zebyscie za jakis czas powiedzialy ze w koncu jestescie szczesliwe !!baterfly lubi tę wiadomość
-
Markiza pięknie to napisałaś. Że po takiej tragedii z biegiem czasu można znowu być szczęśliwą kobietą. Co do tatuażu też chciałam sobie zrobić. Nawet miałam wzór ale jakoś stchórzyłam
. Boję się tego bólu. Ale może za jakiś czas się odważe. Na razie chce zamówić sobie aniołkową bransoletkę z datą urodzenia i imieniem syna. To będzie dla mnie taki talizman i mam nadzieję, że przyniesie mi szczęście.
Mama Aniołka Szymonka 33tc ur. 9.08.2018 zm.12.08.2018(*) i ziemskiej Juleczki ur.25.06.2015 -
Ania bólu od tatuażu nie masz się co bać, tylko nic w porównaniu z tym co przeszłyśmy, to tylko ból fizyczny, a naprawdę nie jest źle.. Ja kilka lat temu sobie wytatuowałam słowo "hope" na zebrach, i nawet wtedy nie pomyślałam jak będzie mi bliskie.. Nadzieja, że będę szczęśliwa, nadzieja ze będę mama, nadzieja na lepsze jutro..Antoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :*
-
Wiem, ze wasze rany sa jeszcze swieze i wydaje Wam sie ze droga do szczescia jest jeszcze dluga.
Ale czas ciagle leci...i to szybko. Bedziecie szczesliwe szybciej niz Wam sie wydaje, tylko musiciie same tego chciec, nie poddawac sie, musicie byc dzielne. Cale zycie przed Wami, sprobujcie wrocic do normalnosci, sprobujcie usmiechnac sie i cieszyc sie z malych rzeczy. -
nick nieaktualnyZ tym czasem to jest różnie. Z jednej strony leci za szybko i przeraża mnie że szybciej doczekam menopauzy niż możliwości objęcia mojego żywego dziecka a czasami pragnę już końca świata. Jednak po 3 latach życie wydaje się być coraz mniej znośne.na święta zafundowałam sobie wizytę u psychiatry. Broniłam się długo ale chyba już czas
-
hey
Markiza dziękujemy za wpis takich nam potrzeba
zawsze będziemy wracać myślami do tych dramatycznych chwil
wiecie mi też sie wydaje ze to co miało miejsce to nie mi sie przydarzyło ze to nie ja stałam nad białą trumienką
ale trzeba walczyć o siebie o swoje rodziny o swoje życie mamy je tylko jedno
McBeal bardzo dobrze ze poszłaś po pomoc ja osobiście korzystałam w pewnym etapie swojego zycia i nie żałują wręcz jestem z siebie dumna ze nie bałam sie skorzystać z pomocy bo nie wiem jakby to wszytsko sie skończyło gdyby nie psycholog i psychiatra -
Markiza to wspaniałe; że pomimo nieszczęścia jakie nas spotkało można na nowo być szczęśliwą kobietą. McBeal zobaczysz, że taka pomoc pomoże Ci uporać się z pewnymi sprawami i zrozumieć pewne rzeczy. Ja też długo zastanawiałam się czy skorzystać z psychologa i nie żałuję. Co do tatuażu to po nowym roku chyba się zdecyduję. To będzie taki nowy start. Mam nadzieję że nowy rok będzie bardziej szczęśliwy dla każdej z nas. Nowy Rok to nowy start, nowe marzenia, plany. Musi być dobrze i tego się trzymajmyMama Aniołka Szymonka 33tc ur. 9.08.2018 zm.12.08.2018(*) i ziemskiej Juleczki ur.25.06.2015
-
Cześć Dziewczyny, dawno nie pisałam, ale czytam na bieżąco Wasze wpisy.
Markiza Twój post daje wiele nadziei. Wierzę, że każda z Nas będzie mogła kiedyś napisać to samo co Ty - że w końcu jest szczęśliwa.
Jeśli o mnie chodzi to w tym roku świąt mogłoby w ogóle nie być! Kiedy ubraliśmy z mężem choinkę to wyłam, jak bóbr... Na Wigilię jedziemy do moich rodziców, choć kompletnie nie mam na to ochoty. Nie czuję żadnej magii świąt, wręcz na samą myśl o nich chce mi się ryczeć, krzyczeć i nie wiem co jeszcze. Wszystko mnie wkurza i irytuje. Pewnie ma na to wpływ także fakt, że jakoś na dniach powinnam dostać @. Ostatnio mam jakiś gorszy czas. Mam wrażenie, że wszystko jest do d*py! Pisałyście tutaj o reakcjach na wieść o tym, że ktoś jest w ciąży lub urodził dziecko. W tej kwestii nie wiem dlaczego tak jest, ale mnie takie informacje pojawiające się tutaj dają nadzieję i poprawiają nawet na chwilę humor i naprawdę potrafię się cieszyć, że kolejnej kobiecie dotkniętej stratą dziecka udało się urodzić żywe i zdrowe maleństwo. Ale wręcz przeciwnie reaguję na takie wiadomości w "bliskim" otoczeniu. Za każdym razem czuję takie ukłucie zazdrości, którego nie potrafię nawet opisać. Nie mogę pojąć dlaczego Nam tutaj się przydarzyły takie tragedie, a inni bez problemu zachodzą w ciążę i rodzą nawet nie jedno, ale dwójkę, czy trójkę dzieci bez żadnych "problemów". To nie jest tak, że komuś tego życzę, bo wiem jak jest ciężko sobie z tym poradzić i nie życzę nikomu aby musiał przez to przechodzić! Ale nie mogę wyzbyć się tej "zazdrości" tego żalu o to, że to nie ja urodziłam żywego synka, którego teraz powinnam tulić w ramionachNie chce mi się "uczestniczyć" w świętach, udawać, że wszystko jest dobrze, przybierać udawany uśmiech... Ostatnio w sklepie obserwowałam ludzi, którzy wybierali prezenty, zabawki, ciuszki dla swoich dzieci, a my z mężem smętnie szliśmy w alejkę ze zniczami i aniołkami, żeby wybrac piękny znicz dla Naszego Synka na święta, bo nic więcej nie możemy mu dać! Tak cholernie ciężko jest pogodzić się z tym co Nas spotkało...
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 grudnia 2018, 14:07
Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
Ja byłam dziś u psychologa. Od razu powiedziałam o in vitro- ale ta pani "tylko "pracuje dla caritas i absolutnie mnie nie oceniała z tego względu. Jeszcze nic z tego nie wyniosłam, ale się wygadalam. Trochę chaotycznie, bo się stresowalam. Najważniejsze że zostałam zrozumiana- kobieta parę lat temu sama straciła dwuletnie dziecko. Za dwa tygodnie umówiłam się na kolejną wizytę, prowadzi też grupę wsparcia i zastanowię się czy nie iść tam. Chociaż trochę poplakalam, to myślę że dobrze zrobiłam tam idąc. Obawiałam się że wyjdę roztzęsiona i zła, a tak trochę lepiej mi się na duchu zrobiło, że kogoś jeszcze obchodzą moje dzieci... pierwszy raz opowiedzialam swoją historię od A do z, oprócz was oczywiście.