Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Każdy kopniak od życia sprawia że stajemy się silniejsze bo ból który przeżywamy po czasie idzie w siły jesteśmy twardsze , a każda z nas doświadczyła już bólu co nie miara ja też pragnęłam tego dziecka a raczej dzieci z poprzedniej ciąży robiłam wszystko by donosić jednak los chciał inaczej ... kocham swoje dzieci te które żyją i te które odeszły do dziś nie mogę sobie z tym poradzić każda noc wyciska mi łzy z oczu bo wciąż o nich myślę .Bardzo się ciesze że tu trafiłam bo wiem że nie jestem sama przykre jest to że dotknęło to i was kochane mamusie . Życzę każdej z Was upragnionych kreseczek i szczęśliwie donoszonych maluszków
Vanilia lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnySylika.. Kochana przykro że i Ty tu trafilas.. Lepiej jest. Czasem pogadać z inna aniolkowa mama z takiej sytuacji bo tylko ona rozumie ból.. Tak samo ma puste ramiona.. I zaplakane oczy.. Zadajaca te samo pytanie DLACZEGO?? Szkoda że dziewczyny tu nie piszą.. Bo ta co przeżyła porod martwego dziecka bądź dziecko po urodzeniu umiera bardziej rozumie niż mama po poronieniu.. Jednakże przytulam was aniolkowe mamusie;*
-
Witam wszystkich serdecznie. Bardzo mi przykro i współczuje wam tego co was w życiu spotkało. Ja również urodziłam martwego synka w 16 tyg ciąży. Staramy sie teraz o kolejną ciąze. Na razie nie ma efektów. Mam nadzieję, że w ten weekend będzie ten dzień, i zacznę odliczać czas porodu Pozdrawiam
Ewuńka lubi tę wiadomość
Martaa -
Hej dziewczyny. Współczuję wszystkim i doskonale rozumiem sama urodziłam w 23 tc moje kochane dziewczynki Wiktorię i Oliwię. Ból straszny tysiące pytań co mogłam zrobić żeby tego uniknąć a najgorsze że byłam w szpitalu na patologii i mówiłam że coś jest nie tak a nikt mnie nawet nie zbadał jak już mnie bardzo bolało to łaskawie zrobili badanie a tu rozwarcie przeszło dwa i pęcherz płodowy masakra. Zaczęła się walka niestety przegrałam Teraz czuję ogromna pustkę w sobie i brak spełnienia desperacko pragnę drugiej ciąży ale nigdy nie zapomnę moich dziewczynek.
pozdrawiam i trzymam za wszystkie kciuki żebyśmy doświadczyły spełnionego macierzyństwa -
Witam Was Dziewczyny.
Niestety dołączam do Was.
2 miesiące temu w 40 tygodniu ciąży urodziłam Córeczkę.
U mnie przyczyna śmierci jest znana - co jeszcze bardziej nie pozwala się pogodzić ze stratą.
3 dni przed przewidywanym terminem porodu byłam na badaniu USG i zostałam zapewniona, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dwa dni później byłam na KTG, czułam się dziwnie, nie czułam ruchów, co mnie bardzo zaniepokoiło. Jakże byłam szczęśliwa, kiedy usłyszałam bijące serduszko (to był przewidywany termin porodu). Po badaniu powiedziałam położnej, że nie czuję ruchów i czy to, że usłyszałam bijące serduszko oznacza, że nie powinnam się martwić. A ona powiedziała mi, że to jest naturalne tuż przed porodem, że Dzidzia nie ma miejsca (a ja jej głupia uwierzyłam...) Poszłam z wydrukiem do lekarza (który był zamknięty w dyżurce od środka ) Popatrzył, powiedział, że już pojawiają się delikatne skurcze, przybił pieczątkę i poszedł! Nawet nie zdążyłam mu powiedzieć do widzenia. Ale zobaczyłam, że KTG jest reaktywne - tak napisał i wróciliśmy do domu...
Następnego dnia pojechałam do porodu, bo odeszły mi wody.
Niestety, położna nie znalazła już tętna. ;(
Przyszedł lekarz, zrobił USG i powiedział: "Brak akcji serca".
Następnego dnia musiałam urodzić sn. To było straszne.
Córeczka urodziła się owinięta pępowiną TRZYKROTNIE! To było przyczyną śmierci. Chodziłam prywatnie do niby dobrego lekarza, co posiada naprawdę dobry sprzęt. Jak mógł nie zauważyć trzykrotnego okręcenia pępowiny?
A KTG na którym byłam w dniu przewidywanego terminu porodu wykazywało zaburzenia i lekarz nie miał prawa w ogóle wypuścić mnie do domu z takim wynikiem...
Nie uwierzę już nigdy żadnemu lekarzowi. Naprawdę można było uniknąć śmierci mojej Córeczki. 3 teoretycznie kompetentne osoby zbagatelizowały wszystkie oznaki nagłego zagrożenia ciąży...Aniołkowa mama 2013 -
Aniołkowa mama aż mi łzy poleciały jak to czytałam nie mogę sobie tego nawet wyobrazić co czułaś tak niewiele Ci brakowało to bycia najszczesliwsza kobietą na świecie a tak zbagatelizowali cała sprawe lekarz i położna, którzy nie powinni zajmować takich stanowisk aż sie cos robi jak sie takie coś słyszy Bardzo mi przykro z tego co Cie spotkało i wiem po sobie że zadne słowa pocieszenia teraz dla Ciebie nic nie znaczą ale postaraj sie jakoś życ choc pewnie teraz to bedzie trudne jestem z Tobą całym sercem
Jackie lubi tę wiadomość
-
Aniołkowa mama- spotkało mnie dokładnie to samo, super opieka, usg, ktg ok, a potem wróciłam do domu z pustymi rękami. Bardzo Ci współczuję, jeszcze los się do nas uśmiechnie, nie załamuj się, ja wciąż walczę i dlatego tu jestem.Agunia 2004
Ewa 2007(40tc) (*)
maluszek 2011(7tc) (*) maluszki 2013(9tc) (*)
niespodzianka 29.11.2015 - czekamy -
Dziękuję Dziewczyny.
To takie trudne.
To nie tak miało być.
Walczę teraz ze służbą zdrowia, ale co mi to da. Do Córeczki i tak mogę tylko chodzić na cmentarz. To takie przykre. Ale może chociaż zaczną się zastanawiać nad tym co robią. Może dzięki temu pośrednio uratuje to życie innego Dziecka, przecież każde zasługuje na to, by żyć.
Do tego wszystkiego ten lekarz pełni najważniejszą rolę na tym oddziale - taki ktoś. To jest okropne. I ta bezsilność. Chcę go pociągnąć do odpowiedzialności karnej, ale to potrwa lata. Prędzej doczeka się emerytury, niż usłyszy wyrok. I co najgorsze, nadal będzie pracował. Mam nadzieję, że zmieni swoje nastawienie do pacjentek chociaż. Takie przybijanie w ciemno pieczątek - nie jest normalne. Może udać się 99 razy, ale za tym setnym może doprowadzić do tragedii. Wiem, że to był błąd. Jestem w 100% pewna, bo wynik badania konsultowałam ze specjalistami.
Mam nadzieję, że będzie mi dane zostać jeszcze raz mamą. Tak bardzo bym chciała, a jednocześnie tak się boję, że nigdy się nie uda.
Drugi raz bym tego nie zniosła. ;(
jn007 -jak Ty dajesz radę?
Mogę zapytać o przyczynę śmierci Ewy?
Dobrze, że masz Agniesię.
Trzymaj się.
Pozdrawiam.Aniołkowa mama 2013 -
Aniołkowa mamo bardzo mi przykro, moją koleżankę spotkało coś bardzo podobnego, źle się czuła w ostatnich tygodniach ciąży jeździła do szpitala i za każdym razem ją odsyłali, aż do tego ostatniego razu, gdy okazało się, że tętna brak, ona nie miała tyle siły żeby walczyć ze szpitalem, ale za to znalazła siłę, żeby spróbować zostać jeszcze mamą mimo ogromnego strachu, ma teraz dwóch małych zdrowych chłopców 1 rok i 3 latam, wspieram
-
U Ewy wszystko wyglądało ok, lekarz prowadzący i od usg mówili, że wszystko w porządku, ale ja wewnętrznie się strasznie denerwowałam i miałam przeczucie, że coś nie gra. Dzień przed terminem porodu przestałam czuć ruchy, ale nie chciałam panikować - możne śpi? Następnego dnia rano pojechałam do szpitala, ale już wewnętrznie wiedziałam, że to koniec- czułam to intuicyjnie. Urodziłam sn- to normalne, takie są procedury, bo wtedy można szybciej starać się o kolejne dziecko.
Ewa była owinięta pępowina wokół szyi 2 lub 3 razy, wokół nogi i ręki. Jestem przekonana, że lekarz to widział na usg, bo w tej ciąży usg trwało bardzo długo i widziałam, że się przyglądał, dlatego zawsze pytałam czy coś widzi niepokojącego. Potem doczytałam, że podobno lekarze mogą nie mówić o pępowinie, bo wiele dzieci rodzi się mimo owinięcia zdrowych.
Jak sobie radzę? Początek był ciężki, swoje wypłakałam,przeżyłam żałobę, rozmawiałam z ludźmi- mnie to pomaga, dobre są też fora. Nie chcę się sądzić z lekarzami, bo szkoda mi pieniędzy i nerwów, a dziecka i tak nie odzyskam.
O kolejną ciążę zaczęłam się starać 3 cykle po porodzie, ale jak dotąd bez efektów, co widać w podpisie. Mam " męski problem " a do tego miesiąc temu dowiedziałam się, że mam hashimoto.
Bardzo mocno Cię ściskam, nie poddawaj się i nie bój, musi się w końcu udać, będzie dobrze. Ja też mam obawy, ale mimo to walczę dalej, dla siebie, męża, Agnieszki, która marzy o rodzeństwie od wielu lat.Nie sądzę, że taka sytuacja mogłaby się powtórzyć, więc głowa do góry!Agunia 2004
Ewa 2007(40tc) (*)
maluszek 2011(7tc) (*) maluszki 2013(9tc) (*)
niespodzianka 29.11.2015 - czekamy -
jnOO7 i weź tu powiedz, że my kobiety nie mamy intuicji...
Przez cały okres ciąży przez myśl mi nie przeszło, że może stać się coś tak strasznego. W rodzinie wszystkie dzieci rodziły się zdrowe, nie było nigdy żadnych poronień, wyniki miałam dobre. A jednak od właśnie tego dnia, kiedy byłam w szpitalu czułam się w ogóle jak nie ja. Ale co - kobieta, która jest w ciąży, a już szczególnie pierwszy raz, uwielbia panikować więc najlepiej olać to co mówi zamiast sprawdzić...
A lekarz przeszedł samego siebie. Popełnił przy tym błąd diagnostyczny, pisząc KTG reaktywne, bo na pewno reaktywne nie było. Już teraz wiem co powinien zrobić widząc taki wynik, wtedy się na tym w ogóle nie znałam i polegałam na lekarzu i położnej. W końcu to nie ja kończyłam studia medyczne.
Niby to normalne, że rodzi się sn, ale to w jaki sposób przekazują taką informację. Jak mi powiedzieli, że mam urodzić sn to najpierw powiedziałam, że nie dam rady (nie chodziło o ból fizyczny, a psychikę) i pytałam o możliwość cc. Lekarz był obruszony i spytał dlaczego miałabym mieć cc, skoro mam warunki, by urodzić sn. Bo mam warunki! ZA chwilę drugi przyszedł z "pomocą" i powiedział, że to bezpieczniejsze dla mojego zdrowia, a także jeśli chodzi o ewentualne przyszłe ciąże. Zgodziłam się. I co? Po porodzie dostałam takiego krwotoku, że straciłam czasowo przytomność - byłam na granicy życia i śmierci. Naprawdę mało brakowało, a i mnie by nie było. Tak więc mam wątpliwości czy to rzeczywiście chodzi o zdrowie kobiety... A robione są cesarki na życzenie za pieniądze...
Ja nie mam zamiaru wydać ani złotówki, nie wystąpiłam z powództwa cywilnego o odszkodowanie, tylko zgłosiliśmy sprawę do Prokuratury.
Czuję taką potrzebę i wiem, że muszę doprowadzić tę sprawę do końca.
Ja też rozmawiam z ludźmi i właśnie zaglądam na fora. Żaden psycholog nie pomoże tak, jak druga Aniołkowa mama.
A powiedz mi kiedy rozpoczął Ci się pierwszy cykl po porodzie?
Bo u mnie minęło już 9 tygodni, a tu ani widu, ani słychu.
A już bym chciała wiedzieć, że wszystko wraca do normy.
Hashimoto - pamiętam jak obawiałam się o wyniki poziomu TSH, bo co jakiś czas mnie ktoś pyta czy nie mam problemów z tarczycą, kiedyś nawet jeden lekarz. Ale było w normie. Może to odgrywa u Ciebie dużą rolę? Może jak unormuje się gospodarkę hormonalną to już będzie dobrze.
Trzymam za Ciebie kciuki.
Właśnie jednego nie rozumiem. Dlaczego lekarze nie mówią o owinięciu?! To jest nienormalne, przecież tak wiele się ryzykuje. Fakt. Wiele dzieci rodzi się owiniętych pępowiną, ale dużo też umiera z powodu jej zaciśnięcia!!! Może pod względem statystycznym nie jest to problemem. Ale jest tragedią dla rodzin, które tracą Dzieciątko. Tego się nie bierze pod uwagę. Powinni chociaż informować, uczulać, żeby kobieta obserwowała ruchy. A kiedy jest ciąża donoszona to kierować do szpitala. Nie mówię, że od razu cc, ale chociaż kontrola KTG! A w razie pojawienia się zaburzeń cc. Dziwne to wszystko jest: "uda się albo się nie uda" - tak do tego podchodzą. Straszne. n0Aniołkowa mama 2013 -
Szpilka, dziękuję. Czy Dzieciątko Twojej koleżanki również było owinięte pępowiną? A jak koleżanka dawała sobie radę w kolejnych ciążach? Rodziła sn?
Obawiam się, że teraz będę bardzo roszczeniową pacjentką. Szczerze współczuję lekarzowi, który na mnie trafi...
Ja też bardzo chcę zostać mamą, tak bym chciała tulić w ramionach taką małą Kruszynkę...
Za pierwszym razem udało mi się zajść w ciążę już w drugim cyklu odkąd zaczęliśmy się starać. Czuję, że teraz nie będzie to takie łatwe.
A po jakim czasie od tamtego wydarzenia zaszła w ciążę?
Pozdrawiam Was Dziewczyny i dziękuję za odzew.Aniołkowa mama 2013 -
Aniołkowa mama- u Ciebie są podstawy, żeby zawiadomić prokuraturę, u mnie nie- ktg było ok, nic nie wskazywało, że coś się dzieje. Mam za to nagrania wszystkich usg- nie zdjęcia tylko dvd i mogłabym iść do innych fachowców na konsultacje, ale nie chcę, bo jak już wspomniałam dziecka, mi to nie zwróci.
Po porodzie pierwszą @ miałam po 6 tygodniach, ale za to kolejną po 2,5 miesiąca! Pewnie powrót do równowagi zajmuje ok pół roku, niestety.
Bardzo współczuje, że u Ciebie poród był takim traumatycznym doświadczeniem, ja miałam cudowne warunki i bardzo wyrozumiały personel, było mi łatwiej przez to przejść.
Jesteśmy mądrzejsze o doświadczenie i zapewne w kolejnej ciąży ostrożniejsze. Ja teraz nie mam zamiaru lekceważyć żadnych niepokojących objawów.
Na pewno następnym razem wszystko będzie dobrze- nie trać nadziei!!!
Co do moich problemów- u mnie to przede wszystkim wyzwaniem jest zajście w ciążę, na drugim miejscu donoszenie, zobaczymy co będzie, hashimoto dopiero zaczęłam leczyć, nie wiedziałam, że mam problem, do tego czekam na wyniki męża i swoje amh. Ale nowy rok, nowe nadzieje, może będzie lepszy!
Aniołkowa, jak Cię coś gryzie, to śmiało pisz, jeśli będę mogła to chętnie pomogę, wysłucham, może coś doradzęAgunia 2004
Ewa 2007(40tc) (*)
maluszek 2011(7tc) (*) maluszki 2013(9tc) (*)
niespodzianka 29.11.2015 - czekamy -
nick nieaktualnyO Boze!! Czemu nas to spotyka?? Moja Anastazja odeszla 6 dni przed terminem.. Nie ma przyczyny.. Ale mi sie wydaje ze to byla pepowina.. Bo sekcja wykazala ze dziecko zdrowe bylo..badania histopatologiczne tez dobre a dziecka brak..puste ramiona.. Ja przechodzilam ciezko pierwsze 4 miesiace.. Zamykalam sie w domu jakby w kokonie..uciekalam od ludzi..nie umialam spojrzec im w oczy czulam sie gorsza..czulam pogarde..smutek.. Ja porod mialam tez sn ale opieke cudowna..byl ze mna moj lekarz prowadzacy..plakal ze mna..rozmawial.. A co do oktesu.. Mialam po 6 tyg..i mam regularne
-
Ja próbuję być silna, ale to nie jest proste.
Nie chce mi si wstać z łóżka, nawet ziemniaków obrać na obiad.
Zawsze uwielbiałam pichcić, a teraz nawet nie chce mi się wody na herbatę zagotować. Cały czas myślę. Po nocach spać nie mogę, a jak już zasnę (ostatnio o 8 rano, a położyłam się o 1...) to śnią mi się lekarze...
Tak wiele mogli zrobić.
Ja postanowiłam wrócić do pracy i to już za niespełna 2 tygodnie pierwszy dzień.
Muszę zacząć jakoś funkcjonować, bo inaczej zwariuję. Nie wiem czy to dobry krok - okaże się. Mam nadzieję, że podołam. Może przy okazji hormony się ustabilizują i przyjdzie wreszcie @.
Cieszę się, że tutaj trafiłam.
Dzięki Dziewczyny.
A teraz zmykam - kąpiel, a potem M obiecał mi masaż.
Trzymajcie się.Aniołkowa mama 2013 -
Aniołkowa mama 2013 wrote:Szpilka, dziękuję. Czy Dzieciątko Twojej koleżanki również było owinięte pępowiną? A jak koleżanka dawała sobie radę w kolejnych ciążach? Rodziła sn?
Obawiam się, że teraz będę bardzo roszczeniową pacjentką. Szczerze współczuję lekarzowi, który na mnie trafi...
Ja też bardzo chcę zostać mamą, tak bym chciała tulić w ramionach taką małą Kruszynkę...
Za pierwszym razem udało mi się zajść w ciążę już w drugim cyklu odkąd zaczęliśmy się starać. Czuję, że teraz nie będzie to takie łatwe.
A po jakim czasie od tamtego wydarzenia zaszła w ciążę?
Pozdrawiam Was Dziewczyny i dziękuję za odzew.
pozdrawiam i wspieram -
Aniołkowa mamo, jakże dobrze znam Twoje aktualne emocje, to uczucie pustki i beznadziei, brak wiary, że jeszcze się uśmiechnę, wściekłość na los i wszystko dookoła... Nie ma słów, które by mogły pocieszyć. najgorsze, gdy ludzie mówią "trzymaj się" - czego się trzymać skoro cały świat się zawalił? Na dokładkę u Ciebie pozostaje kwestia winy lekarza - prawdopodobnie, gdyby przyłożył się do badania, nie potraktował Cię rutynowo, Twoja córeczka by żyła. To strasznie boli.
Ja straciłam córeczkę w 40tc w lutym 2013r. Czułam skurcze, pojechałam do szpitala, a tam lekarz oznajmił z przykrością, że nie ma akcji serduszka.. Prawdopodobnie pępowina pierwsza weszła w kanał rodny i została zaciśnięta główką, przez co przestała tętnić i malutka się udusiła.. Była zdrowa, silna, po prostu przegrała z losem...
Też rodziłam naturalnie, miałam dobrą opiekę, choć okoliczności były tragiczne.
Nie będę próbowała Cię pocieszać, bo nic nie zdejmie Ci z pleców tego bólu, niestety. Powiem tylko, że z czasem można nauczyć się z nim żyć, oswoić go. Powoli odbudowuję życie na niedawnym pogorzelisku. Mam ogromne wsparcie męża. Na dobitkę pół roku po traumatycznym porodzie poroniłam kolejną ciążę. Teraz znowu spodziewam się dziecka - mam nadzieję, że tym razem się uda od początku do końca... W tej ciąży póki co niewiele jest radości i spontaniczności, za to mnóstwo lęków i obaw. Ale dam sobie z tym radę, byle tylko doczekać się tego maleńkiego żywego cudu w ramionach...
Kochana, trzymam kciuki za Twój powrót do formy - zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Abyś znalazła w sobie siły, by walczyć o macierzyństwo. Ściskam:* -
mala_mi, jest dokładnie tak jak piszesz. Ta wszechogarniająca pustka...
Tak. Wygląda na to, że po prostu nie spojrzał na akcję serduszka. Chyba, że jest tak skrajnie niedouczony... A ja mu chyba przeszkodziłam. Nie wiem w czym: spaniu? A może oglądaniu TV? Przecież zamknięty w dyżurce porodu nie odbierał. Od początku ciąży mówiłam: byle tylko nie trafić do szpitala w długi listopadowy weekend...
Na szczęście ja też mam wspaniałego Męża, całą rodzinkę. Bez nich to bym za siebie nie ręczyła. Pomagają mi przejść przez to wszystko, sami również bardzo przeżywają. Przecież też czekali na ukochaną wnuczkę, siostrzenicę...
Mam nadzieję, że za około 7 miesięcy będziesz tuliła zdrowe Dzieciątko w ramionach.
Życzę Ci tego z całego serca. *
A jak u mnie się nie pojawi @ do końca stycznia to chyba pójdę do lekarza po coś na wywołanie (martwię się, bo przecież po bromergonie płodność powinna wrócić szybko). Mam nadzieję, że mi nic nie schrzanili...
Aniołkowa mama 2013 -
Najbardziej się boję końcówki ciąży:/ Chyba tym razem postaram się o cc, podobno taka historia jak nasze jest do niej wskazaniem.
Co do @, to jeszcze się nie martw na zapas. U mnie pojawiła się dopiero po równo 10 tygodniach od porodu, a uwierz, że niecierpliwie jej oczekiwałam. Po drugiej nieudanej ciąży i zabiegu też na @ musiałam czekać dwa razy dłużej niż standardowo, bo aż 8 tygodni. Może Ty też nieco dłużej wracasz do równowagi. Najważniejsze, by wszystko dobrze się zagoiło, abyś mogła zacząć starania.
Nataszka2200 lubi tę wiadomość