Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
stronę poronienie.pl również szybko odkryłam
mi bardzo pomogło czytanie forum, (teraz też czytam i tu i tam )
oraz czytanie pamiętników, po prostu to mi pomagało przebrnąć przez ten koszmar, teraz też "pomagam " sobie w jakiś sposób czytając książki i Wasze posty
bo samemu ciężko, a z Wami lżej
basieneczka13 lubi tę wiadomość
czekamy na Henia
Bąbelek 13.10.2013 (14tc)
Maluszek 19.11.2014 (8tc) -
nick nieaktualnyJestem na tym forum nowa.....
z mezem staramy sie o dziecko 4 lata....
niestety w 2010 roku w maju moje dziecko umarlo w 12 tyg serduszko przestalo bic...najbardziej obwinialam siebie poniewaz nie sadzilam ze mi sie uda zajsc w ciaze w 2 cyklu staran a niestety moja praca byla w ten czas w promieniach rtg a ze cykle byly nieregularne nawet po 40 dni wiec sie pracowalo...kiedy dowiedzialam sie o ciazy 6 tydz moj maz mial wypadek nieprzytomny jakis koszmar moj maz z wypadku wyszedl a dziecko przestalo zyc !!! Myslalam ze umre ja obwiniajac sie ...potem rok staran i nic ...wkoncu leczenie clo duphaston inseminacje 3 i nic a tu nic ...i tak wkoncu w maju 2013 ciaza radosc zwolnienie lekarskie i poronienie w 9 tc ...od tamtej pory hipetprolaktynemia brak owu i bujanie sie !!!! A lata leca..Megi93 lubi tę wiadomość
-
witam wszystkie Aniołkowe Mamy.Postanowiłam się podzielić swoim cierpieniem.Cieżko żyć po stracie jednego dziecka a co dopiero po stracie calej trojki. Pierwszą ciąze straciłam prawie 3 lata temu w 12 tyg-lekarz powiedzial ze pewnie moje dziecko bylo za slabe by zyc... Rok póżniej w listopadzie lekarz ginekolog potwierdzila 4 tygodniową ciąże a dokladnie 2 tygodnie pozniej wyladowalam z krwawieniem na IP i tam ta sama p.Dr powiedziala mojemu mezowi ze moze mi sie wydawalo ze w ciazy jestem...obie straty przezylismy w bólu i nadziei ze wkoncu nam sie uda. Radosna nowine przekazala mi moja nowa pani Doktor we wrześniu 2013r wszystko było w porządku. Nasz Synek był okazem zdrowia i siły. wszyscy na niego czekali. Nadszedl ten straszny dzien 29.01 Malutki kopal jak zawsze potem poszedł spac i juz sie nie obudzil tak jak zawsze rano wiec szybko na Izbe Przyjec a tam mi mowia ze dziecko nie zyje....Swiat sie dla mnie skonczyl...poźniej porod, pogrzeb niunia i tak mija czas... badania nic nie wykazują a my bardzo chcemy miec dziecko. dziewczyny powiedzcie mi czy ktoras z was przechodziła badania genetyczne po porodzie martwym? chcialabym wiedziec na czym takie badania polegaja i jak dlugo czaka sie na wyniki. moj lekarz kazal nam odczekac pol roku zeby zaczac sie starac od poczatku.
Ps. Kochane teraz nasze aniolki nas bedą wspierac. dobrze ze mozemy pojsc na ich grobek i pobyc z nimimama3 aniołkow -
mama3 aniolków bardzo mi przykro Ja urodziłam martwą córeczkę w 20 tygodniu ciąży. Takie badania to badania kariotypów rodziców. Czeka się na nie zazwyczaj 4 miesiące. Pobierają np. krew
Ciąża to bardzo skomplikowany proces, i na każdym jej etapie coś może się wydarzyć niestety, i nie mamy na to żadnego wpływu, można dmuchać, chuchać, calą ciążę leżeć a i tak czasami nieoczekiwanie dochodzi do tak strasznej tragedii. Nie poddawajcie się, w końcu się uda!! Może udajcie się do poradni genetycznej i umówcie się z jakimś profesorem od genetyki, aby wam doradził co najlepiej zrobić, bo przecież wychodzi na to, że wszystko było w porządku.mama3 aniolków, moremi lubią tę wiadomość
-
Gwiazdeczko27
Umówilam sie z moja dr na 20 marca po skierowanie do zakladu genetyki gdzie z mamy sie poddac badaniom...tak bardzo sie boje. caly czas to poczucie ze to moja wina. ale znowu nic nie zrobilam. wszystkie wizyty u lekarza i badania na czas. nawet gdy zglosilam sie na ip z bolem brzucha w 16 tyg to patrzyli na mnie jak na jakas wariatke ale wolalam sprawdzic
czy faktycznie malenstwu nic nie jest. tak na nigo czekalismy...Dziekuje za odp Gwiazdeczko27mama3 aniołkow -
Życzę Ci bardzo dużo siły. Nie masz za co się obwiniać na siłę, bo nic złego nie zrobiłaś, tak jak sama powiedziałaś, dbałaś jak tylko mogłaś , żeby wszystko było dobrze. A czy robiłaś sobie badania np. hormonalne, albo na tarczycę? Może przyczyna nie tkwi w genach, w końcu przy tej ostatniej ciąży z dzieckiem było wszystko ok.
Światełko dla wszystkich Twoich aniołków. I jeszcze raz życzę Ci siły. W końcu się uda zobaczysz. Jak sama widzisz nie jesteś osamotniona, jest nas baaardzo dużo, niestety. Ja wychodzę z założenia, że musi istnieć jakaś równowaga, jak spotyka nas coś tak okropnego, w końcu spotka nas szczęście, a przy takiej tragedii wierze, że jak w końcu urodzi się zdrowe dziecko to szczęście i miłość do niego przychodzi z podwojoną siłą i więź jest jeszcze większa. -
tak z tarczyca wszystko ok...najbardziej boli to ze nie mam w swoim otoczeniu drugiej takiej matki ktora wiedzialaby co czuje. wszystkie moje znajome rodza zdrowe dzieci i mówią ze jestem mloda i napewno bede jeszcze miala dzieci. Mówią tak bo same nie przechodziły przez to wszystko.Oj poczekamy co powie ten genetyk. a Ty Gwiazdeczko poznalas przyczyne? Masz teraz dzieci? przepraszam ze pytam tak wprost ale zawsze to iskierka nadziej
karolka i nadzieja lubi tę wiadomość
mama3 aniołkow -
Ależ nie szkodzi. Już się pogodziłam , mimo że sprawa jest świeża. Nie nie mam dzieci, to było nasze pierwsze podejście , które się udało.. ale jak sama już wiesz nie do końca. Okazało się na badaniu połówkowym, że nasza córeczka ma duże problemy z obiema nerkami i , że są małe szanse aby przeżyła. Robiłam badania amniopunkcji i w trakcie czekania na nie dostałam delikatnego krwawienia, trafiłam do szpitala, zrobili USG i mała usnęła we mnie. Wywoływano poród farmakologicznie. Wyniki amniopunkcji niczego nie wykazały, badania do tej pory były rewelacyjne, badanie to pierwsze w 13 tygodniu tez było bardzo dobre. W poradni genetycznej profesor powiedział nam, że to był przypadek i okrutny pech. Nie znaleźli przyczyny. Mówili, że mogło coś się zadziać na samym początku przy podziale komórkowym, np. mogłam mieć jakąś infekcje o której nawet nie miałam pojęcia. Wiesz, nawet pod koniec ciąży czasami zdarza się tak, że po prostu serduszko dziecka przestaje bić mimo , iż wszystko do tej pory było w jak najlepszym porządku.
Smutne jest to, wręcz okropne, że nie możemy nic zrobić, że nie ma się wpływu na to. Wiadomo jak każda matka dały byśmy z pewnością obciąć sobie rękę, gdybyśmy wiedziały, że to ocali nasze dzieci...ale się nie da.
Ale dobrze, że tutaj trafiłaś, i jak sama widzisz jest nas wiele, więc musimy się wspierać tym bardziej, że przecież każda z nas wie jak to jest, ponieważ właśnie każda z nas musiała przez to przejść.
A czy ja mogę zapytać , czy ty już jesteś mamą czy nadal czekasz na upragnioną dzidzie? -
smutne te nasze historie
Twoja niunia była chora a mój nie.
Właśnie w tym problem ze wszystkie 3 podejścia zakończyły się nie tak jak chcieliśmy. Chociaż mojego synka nie ma na tym świecie to i tak mówię o sobie że jestem mamą aniołka.
Wiesz mój mąż mówi że teraz idziemy pod górkę ale przyjdzie taki dzień że i nam uda się wejść na szczyt a potem to już z górki będzie.
I tego sie trzymajmy
mama3 aniołkow -
Mamo3 aniołków, bardzo mi przykro z powodu Twojej straty. Bardzo dobrze Cię rozumiem i bardzo podziwiam za Twoją determinację i miłość do swoich dzieciątek. Takie osoby jak Ty dają mi siłę i wiarę, że warto próbować i nie poddawać się. Ja sama żyję tak pół na pół.
Co chciałam Ci napisać.
Ja bardzo bałam się zajść w ciążę. Mam siostrę z upośledzeniem, mój ojciec miał chorobę psychiczną, w rodzinie również mam kuzynostwo w pewien sposób obciążone. Poprosiłam o możliwość badań genetycznych. Wszystko wyszło w jak najlepszym porządku. Kazali tylko zbadać serce, też w normie. Nic szczególnego się nie działo. Zdecydowaliśmy się od razu po wynikach działać, udało się za pierwszym razem ..... i szczęście trwało krótko. Mój synek urodził się w domu, nie miałam jak go przekazać do badania (wymówili się, że takich małych płodów - Holandia, nie badają, ale były tez inne komplikacje, z powodu tego , że poroniłam w domu i w sumie cieszę się - inaczej by mi Go nie oddali, a tak wiem, że mam miejsce gdzie mogę z nim być, tak jak Ty ze swoimi Aniołkami). Położna po obejrzeniu ciałka, nie stwierdziła też nic szczególnego, wszystkiego było po równo . Mój partner (jeszcze) nie badał się, i pewnie nie dostanie tutaj skierowanie, bo on ma już zdrowe dziecko.
Zatem genetyka, tez niewiele wyjaśnia. Jednak gdy mi się uda ponownie , będę dociekliwa i uważniejsza .......przynajmniej tyle będę mogła zrobić.czekamy na Henia
Bąbelek 13.10.2013 (14tc)
Maluszek 19.11.2014 (8tc) -
zawsze wszyscy powtarzali mi że mam silną psychikę. Teraz jak lezałam w szpitalu powiedziałam mężowi że już nie bedziemy sie starac o dziecko, że ja już nie mam siły na to wszystko a on mocno mnie przytulił i do ucha powiedział "masz siłę kochanie, jesteś silniejsza niż Ci się wydaje" te jego słowa i wsparcie bardzo mi pomogły.
wiem że muszę mieć siłę i dla siebie i dla Niego... wkoncu nasz Kamilek pewnie by chciał miec rodzeństwo:)
przykro mi strumyczku, ze przechodzilas ten koszmar w domu. ja sama balam sie jak przebiegnie pobyt w szpitalu ale dostalam sale na ktorej nie bylo nikogo a na trakcie porodowym rodzilam na sali 1osobowej i polozne i lekarze jak nigdy bardzo mili. nie wiem czy zawsze tacy sa czy tylko w takich sytuacjach. \lekarze nawet psychologa sprowadzili ale coż na to wszystko psycholog?
nie odpowie nam mamom na jedno podstawowe pytanie DLACZEGO NAS TO SPOTKAŁO?!
mama3 aniołkow -
Mamo3aniołków, to dobrze że masz takiego wspaniałego męża, to bardzo ważne. Ja też mogłam się przekonać, że na swoim partnerze mogę bardzo polegać, cały czas mi wszystko tłumaczy i jest przy mnie.
I ja planowałam dać synkowi na imię Kamil.
Natomiast patrząc na to wszystko z perspektywy czasu , wydaje mi się że dobrze, że stało się to w domu. W sumie nie mogło być inaczej. Tutaj w Holandii jest zupełnie inaczej. 2,5 godziny przed poronieniem byłam na tutejszej "izbie przyjęć" , nic się nie działo, miałam tylko skurcze, jak na złość przestałam krwawić i wróciłam do domu. I poroniłam
a potem, ach , sama dobrze wieszczekamy na Henia
Bąbelek 13.10.2013 (14tc)
Maluszek 19.11.2014 (8tc) -
Kochane na jednym z portali społecznościowym natknęłam się na stronę Poświęconą naszym problemom i tam znalazłam taki list i pozwolę sobie go wam przesłać
Kochana Mamo" Wiem że mnie nie widzisz,nie słyszysz i nie możesz dotknąć...ale ja jestem..istnieje..w Twoim życiu,snach Twoich,Twoim sercu...Istnieje. Kiedy byłem tam na dole,w twoim cieplym brzuchu godzinami zastanawialem sie jak to będzie kiedy będę już przy Tobie,w tym miejscu o ktorym opowiadałaś mi gładząć sie po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś spać.Ja wsłuchany w twoje opowiesci i kojacy twoj głos chłonąłem każde słowo,każdą informacje a potem cichutko zeby cie nie obudzić kiedy wreszczie usypiałaś marzyłem. Wyobrażałem sobie to cudowne miejsce i ciebie jak wyglądasz.Patrzyłem na swoje dziwne nożki i rączki u których nie wiem czemu było dziesięć palcówi i zastanawiałem sie czy jestem do ciebie podobny...Chyba nie-myslalem-bo ty pewnie jestes piekna a ja taki dziwny,pomarszczony...no i po co mi dziesiec palcow -myślałem? A potem nagle wszystko sie jednego dnia zmieniło.Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i juz nie było opowieści.To nie może być prawda-mówiłaś-godzinami . Słuchałem teraz jak płaczesz,krzyczysz,prosisz i błagasz.A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cie barzdo pocieszyc więc wywracałem fikolki żebyś poczuła że ja tu jestem i cię kocham, ale wtedy ty plakałaś jescze bardziej.
A potem nadszedl ten straszny dzień.Zobaczyłem ze ktoś świeci mi po oczach,straszne światlo wpadalo w głąb ciebie, nie wiem skąd a ty powtarzałaś ze będzie dobrze,musi być.Ale płakałaś -słyszałem.Kiedy nagle wszystko zrobiło się czarne a mnie wciągnęło coś i pchało mocno zrobiło się cicho.Ktoś już trymał mnie na rękach ale to nie byłaś ty.A potem usnąłem i kiedy otworzylem oczy,wszystko wkoło mnie zalewał błekit w każdych odcieniach.Byłem ten sam-mały,pomarszczony i z dziesięcioma palcami u rąk.Ale ciebie nigdzie nie było.Obok mnie siedział rudy chłopczyk i uśmiechnął sie do mnie.Witaj-powiedział. Gdzie moja mama-zapytałem? I wtedy on opwiedział mi wszystko.Ze nie kazde dziecko trafia do swoich rodzicow,i ze nie niema zwiazku jak bardzo oni kochali i chcieli,ze teraz tu jest moje miejsce,posrod innych malych Aniolkow.Ze bedzie mi ciebie mamo brakowalo ale musimy oboje nauczyc sie zyc bez siebie.I musialem nauczyc sie tak zyc,Nie, nie bylo mi łatwo,plakałem tak jak ty wtedy i cierpialem tak jak ty wtedy.Ale jest mi tu naprawde dobrze.Mma wielu przyjaciol,wiele zabawy,wiele radosci.Ale nie szalejemy calymi dniami na łace,mamo.Pomagamy starszym ludziom przeprowadzic ich na spotkanie tu w niebie.Znajdujemy ich rodziny,mężow,żony,dzieci żeby mogli się z nimi spotkać.Możesz być ze mnie dumna,mamo.Jestem grzecznym Aniołkiem,naprawdę.No..czasem tylko robimy sobie psikusy i troszkę narozrabiamy kiedy skrzydełkami zachaczamy o klomby kwiatów,ale wiesz... jak się bawimy w berka to czasem nas ponosi...Kiedy tu się znalazłem mój przyjaciel wytłumaczył mi też że nie moge kontaktować sie z toba osobiście..czasem tylko pojawic sie w twoich snach ale nic więcej.Ostatno jednak zaczęłem robić sie powoli przezroczysty i skrzydełka mi nie działają jak kiedyś.Przyjaciel poptarzył,pokiwał smutno głową i zabrał mnie na ziemię.Usiedliśmu na białym krzyżu i naglę CIĘ zobaczyłem,Wiedziałem że to ty,poznałem twoj głos.Stałaś tam w deszczu i płakałaś powtarzając że tak bardzo cierpisz,że tak bardzo tęsknisz,ze nie chcesz już żyć....Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś zrobić,żeby Ci pomoc.Bo nie możesz tak dalej cierpieć,musisz żyć bo wobec ciebie jest jeszcze wiele planów które musisz zrobić.że są gdzieś dzieci którym musisz pomoc przejść przez zycie i otoczyć je miłością tak wielką jak tą która teraz powoduje twoj wielki ból.Więc piszę do ciebie mamo ten list,pierwszy i ostatni.Musisz wziąść się w garść,musisz się uśmiechać,zyć,dzielić się radościa z innymi.Ja cie bardzo mocno kocham i wiem ze to zmojego powodu płaczesz ale tak nie można..Każda twoja kolejna łza powoduje że moje skrzydełka znikają.Kiedy ty sie poddasz ja tez zniknę,Tu na górze istnieje dzieki tobie i twoim myslom o mnie.Ale tylko tym dobrym mysłą.Bo kiedy bedziesz cały czas tak strasznie rozpaczać to żał zaleje twoje srece,smutek przesłoni ci świat i bedziesz tylko myslała o tym co straciłas.Zapomnisz o mnie.Nie ,nie zaperzeczaj ze nigdy nie zapomnisz.Pamięć to zachowanie w sobie tych radosnych chwil a ciebie pogrąża smutek-on nie jest dobry.Każdy twoj usmiech to dla mnie radosna chwila.Dzięki tobie mogę zrobić jeszcze tyle dobrego.Zebys widziala tą radosć kiedy znajduję najbliższych ludziom którzy tu trafili...Z twojego szczescia czerpie swoja sile.Prosze mamo żyj dalej i zachowaj mnie w sercu i myslach.Bo nie długo poza smutkiem nie będzie już tam miejsca dla mnie... Kocham cie mamo..I nie jesteś sama-pamiętaj.I nie mów że mnie już nie ma! JESTEM..Zobaczysz mnie w oczach swoich dzieci,usłyszysz w radosnym ich śmiechu,poczujesz kiedy przytulać je bedziesz i kołysać do snu.Ja tam zawsze będę,zawsze przy tobie.Zawsze.Tylko proszę żyj mamo bo smutek powoduje że znikam...a wtedy nic już nie będzie..mnie już nie będzie,,,Kocham cie mamo.
Te słowa w pewien sposób przekonały mnie że mój Aniołek patrzy na nas i wspiera. A teraz może bawi się na jakiejś chmurce właśnie z dzieckiem którejś z Was.Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 marca 2014, 12:59
heartbroken, Marcysia86, dżona, strumyk, nojaniewiem, Nataszka2200, agnb6, magdzia26, baterfly, lotos33 lubią tę wiadomość
mama3 aniołkow