X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Poronienie Poród martwego dziecka
Odpowiedz

Poród martwego dziecka

Oceń ten wątek:
  • Milan Przyjaciółka
    Postów: 62 32

    Wysłany: 8 lutego 2022, 22:46

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Jak to jest że w domu z najbliższymi funkcjonuje normalnie. Rozmawiam , śmieje się. Omijam temat mojej córeczki bo nie jestem gotowa mówić o tym co się stało. Zdecydowałam się po skróconym macierzyńskim wrócić do pracy. Boję się tego bo zmieniłam się. Boję się gdy widzę więcej osób, Boję się jak widzę kogoś znajomego, Boję się że ktoś mógłby spytać o to co się stało. Moja reakcja płacz I kompletny brak słów. Mam wsparcie koleżanek z pracy I kierownictwa. Moja głowa robi swoje. Moje czarne myśli robia swoje. Nie ma minuty w której nie myślę o swoim maleństwie. Codziennie przeżywam od nowe słowa lekarza brak akcji serca, mój krzyk i płacz. Codziennie przerabiam poród, ból, łzy I ogromną rozpacz, gdy mała urodziła się i nie płakała. Jej widok idealnego małego ciałka. Codziennie mam ją przed oczami. Codziennie ją odwiedzam żeby nie była sama. Płaczę jak nikt nie widzi. Nie mogę spać w nocy bo ciągle o niej myślę. I zastanawiam się jak to możliwe że pomimo tego bólu który czuje, rozpaczy, niemego płaczu potrafię funkcjonować. Ktoś kto spojrzy z boku powiedziałby że zachowuje się normalnie, a to co ja czuję w środku jest nie do opisania...

  • KiniaKl Autorytet
    Postów: 313 123

    Wysłany: 9 lutego 2022, 05:50

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Milan bo tak jak piszesz faktycznie jest. Nikt nie będzie wiedział co w Nas siedzi, jeśli nie powiemy. Ujęłaś faktycznie wszystko co się dzieje w środku a jak jesteśmy odbierani na zewnątrz 😘

    Marysia 30.04.2010r. Nasze Szczęście❤

    💔Arturek 27.06.2021r. 37tc👼

    Adaś 13.07.2022r. 🌈
  • Mama Misia Przyjaciółka
    Postów: 105 47

    Wysłany: 9 lutego 2022, 16:40

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dzień dobry, długo zbierałam się by tutaj na pisać co kolwiek. Nadal mam wrażenie że chyba jeszcze nie jestem do końca gotowa. Pod koniec grudnia straciłam syna w 33 tygodniu ciąży... Straciłam i wiem że gdzieś musiałam popełnić błąd. Córka miała zapalenie migdałków, mąż wcześniej zapalenie zatok, a ja katar, kaszel i ból na gardła. Gdy córce (3 latka) lekarz stwierdził zapalenie migdałków mnie nie badając chciał skierować na badanie na covid (nie zgodziłam się przecież całe dnie siedziałam w domu, nigdzie nie wychodziłam a mąż od tygodnia był w domu), pytałam co mam zrobić w razie gdybym dostała gorączkę stwierdził że paracetamol i pozwolił wyjść. Przygotowywałam święta, wg nie czułam co się szykuje, w końcu w listopadzie byłam bardziej chora, o wiele gorzej się czułam. W Wigilię zjedliśmy wieczerzę, cieszyliśmy się z córką prezentami, nie wiele pamiętam z tego dnia, w sobotę dostałam w południe temperaturę 37.6. Zadzwoniłam do położnej, mówiła że spokojnie mogę brać paracetamol, a gdyby do następnego dnia nie przeszło mamy się udać do POZ do niedalekiej miejscowości. W ciągu doby tego dnia wzięłam 3 razy paracetamol, czułam ruchy, pamiętam je dokładnie, bo leżałam w łóżku z nadzieją że szybko wypoce to wszystko i będzie wszystko ok. Cały dzień spałam wstawałam tylko coś zjeść, nie wstawałam nawet gdy pojawiali się goście by mały był bezpieczny. Następnego dnia miałam tylko raz gorączkę 38.0 pojechaliśmy na POZ lekarz mnie nie przyjął, pod drzwiami informacja, że należy dzwonić. Zadzwoniłam, mówiłam że jesteśmy pod drzwiami, powiedziałam co się dzieje, że to 33 tydzień, lekarka nawet nie chciała ze mną rozmawiać, pielęgniarka kazała tylko leczyć się domowymi sposobami. Wróciliśmy do domu, nie pamiętam czy malutki się ruszał tak cholernie skupiłam się na tej temperaturze by jej się pozbyć że nie zwróciłam uwagi czy On się rusza. Moja mama twierdzi że mówiłam że mały kopie, ja nic nie pamiętam. Pamiętam że znowu się położyłam by nie mieć temperatury. Kolejnego dnia od rana dzwoniłam do przychodni by zarejestrować się do lekarza rodzinnego, ponieważ gdy dzwoniłam do swojej Pani ginekolog dostałam informację że nie ma jej i mogę dzwonić do lekarza który ją zastępuje, ale mam dzwonić po 15.00 bo obecnie ma dyżur w szpitalu i nie odbierze. Zarejestrowałam się do lekarza rodzinnego, teleporada. Wyjaśniłam co i jak Pani doktor prosiła bym przyjechała ( w trakcie teleporady radziła zrobić test na covid) pojechałam do niej z mężem po godzinie 14.00 cały czas sprawdzając głupia temperaturę a nie myśląc o ruchach malucha. Pojechałam Pani doktor proponowała test na covid bo nie jestem zaszczepiona a jak jest covid może dojść do odklejenia się macicy. Przeraziłam się ale mówiłam że przecież siedzę w domu skąd covid. Przepisała antybiotyk po uprzednim osłuchaniu puściła do domu. Cały dzień później nie mogłam się na niczym skupić zastanawiałam się nad tym czy dobrze zrobiłam że nie zgodziłam się na test (do dzisiaj się zastanawiam, bo może akurat może bym uratowała mojego Misia?), Temperatura nie wróciła a ja jak zwariowana tylko przeglądałam internet i zastanawiałam się czy nie powinnam jechać na testy. Zaczął pobolewac mnie brzuch, pojawiały się skurcze, raz na jakiś czas. Cała ciążę brałam aspargin bo skurcze się już wcześniej pojawiały dlatego nie zaniepokoiły mnie, myślałam że to ze stresu, albo może przepowiadające bo nie dawno o nich czytałam (przygotowywałam się przecież do porodu dużo czytałam, uczestniczyłam w kursach online bo pierwsza ciąża była CC na zimno ułożenie pośladkowe, marzyłam by teraz urodzić naturalnie). Nie reagowałam tylko myślałam o tym odklejeniu macicy czytałam, mąż mówi że wg nie było ze mną kontaktu już od soboty, dziwnie się zachowywałam - nie wiele pamiętam. Wieczorem zauważyłam że brzuch zmienił kolor był taki dziwny, ale pomyślałam że może od tego leżenia, po za tym mały był bardzo duży więc może od tego zaczyna zmieniać się jego kolor. Położyłam się spać w nocy skurcze były coraz mocniejsze, Pani ginekolog mówiła że mogę wziąć nospe gdyby skurcze były mocniejsze, wzięłam ale nie pomogło w nocy po prosiłam jednak męża by jechać na pogotowie. Pojechaliśmy weszliśmy do środka, test na covid negatywny, Pani położna stwierdziła że nie może znaleźć tetna i musimy przejść do Pani doktor na usg. Podczas badania widziałam serce, krew nie przepływała, serce nie biło, kompletnie nie rozumiałam dlaczego. Zabrano mnie na porodówkę, pojawiło się plamienie Pani doktor stwierdziła że będziemy rodzić bo są to skurcze porodowe. Pobrano mi krew, prosiłam by męża zawołano, mąż wierzył chyba tak jak ja że mały urodzi się i okaże się że jednak żyje. Po ok 2 godzinach ordynator stwierdził że drugi raz pobiorą mi wymaz na covid bo kaszle. Okazało się że jest pozytywny, to czy mąż może zostać przy porodzie zadecydował sanepid i zgodził się tylko dlatego bo już 2 h ze mną tam był. Ordynator stwierdził po wynikach krwi że jestem bardzo słaba, w związku z czym zalecał by cesarkę, mówimy że chcemy się pożegnać z małym jak stwierdza "teraz macie najlepszy moment by się z nim pożegnać, lepszego momentu już nie będzie", nie zgadzam się na cesarke, ponieważ wiem że ani ja ani mąż nie zobaczymy małego i się nie pożegnamy. Poród bardzo ciężki położna tłumaczy że to przez to że mały nie żyje, przy drugim parciu nacina krocze mały rodzi się i nie płacze a ja głupia cieszę się bo przecież się urodził, jest blisko, wg nie po czułam że on nie żyje. Położna pomimo braku zgody ordynatora pozwala nam dobrze się z nim potrzebnac jeśli można tak to określić. Ponad godzinę wypełnia dokumenty, wychodzi. Daje mężowi małego bo robi mi się strasznie zimno, robią mi łyżeczkowanie. Położna każe nam się pożegnać, zawija malucha w podkład poporodowy i wkłada go do worka. Mąż zasłonił mnie bym nie widziała tego momentu a ja dopiero po powrocie do domu zauważam że przecież go nie ubraliśmy i on taki nie ubrany marznie tam, nikt nie pomyślał że przecież trzeba go ubrać. Mąż zwraca uwagę położnej że strasznie dużo krwi wszędzie, ta jednak stwierdza że to naturalne. Chcą bym przesiadła się na wózek, tracę przytomność, czuję się strasznie słaba (położna twierdzi że tak się zdarza a ja myślę że po prostu szłam za synkiem do jego nowego domu, by tam nie był sam). Przyjazdzaja po mnie łóżkiem bo nie jestem w stanie siedzieć, dostałam kroplówkę na wzmocnienie, dano mi podkłady, kazano sobie wymieniać jednak nie byłam w stanie w nocy okazuje się że pękł trzon macicy i krwawienie jest bardzo duże. Podłączono mi krew, lekarz mówi o wycięciu macicy dla ratowania życia. Proszę by ktoś skontaktował się z mężem - nikt nie zadzwonił a ja nie byłam w stanie co chwila traciłam przytomność. Nad ranem ordynator na żywca zszywa mi macicę. Podają mi krew i osocze kilka dni po trzech dniach gdy już mam trochę więcej siły pionizuja mnie i informują o przeniesieniu - przenoszą na sale z dziewczyną która przechodzi termin porodu, ciągle ma podłączane ktg, trzy dni spędzam z nią (najgorszy był chyba nowy rok słysząc bicie serca obcego dziecka i ta świadomość że mojego Misia już nigdy serduszko nie zabije. Po trzech dniach dostaje myśli samobójcze tłumacze mężowi że muszę wyjść do domu bo nie dam rady dłużej. Rozmowa z ordynatorem i stwierdzenie że ma nadzieję że teraz już rozumiem że jednak warto by było się zaszczepić, rozumiem już dlaczego synek nie żyje... Ot moja historia później już tylko leki na wstrzymanie laktacji które dostaje za późno bo już z piersi leci mleko, leki które powodują że po powrocie do domu nie wiem gdzie jestem, we własnym domu czuję się jak w obcym miejscu, a własnej córki nie potrafię przytulić i się nią zająć. Tydzień po powrocie jadę zdjąć szwy, cała drogę do szpitala przed naszym samochodem jedzie karawan z białą trumienka, okazuje się że to po naszego Misia. Wierzę że to nasz synek daje nam znak że wszystko dobrze. Czułam sie tak jak bym to ja właśnie po niego jechała, tak jak by On dawał nam znać że jest cały czas blisko. Mija półtora miesiąca a ja nadal nie umiem sobie poradzić, byłam u psychologa ale nie umiem rozmawiać z obcą kobieta o tym wszystkim bo widzę że wcale nie umie ze mną rozmawiać... Nadal nie umiem sobie tego ułożyć chociaż udaje że jest ok dla córki i męza.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 lutego 2022, 16:52

  • KiniaKl Autorytet
    Postów: 313 123

    Wysłany: 9 lutego 2022, 16:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mama Misia matko gdzieś Ty rodziła. Co żeś na okropnych ludzi trafiła. Przecież to nie ludzkie jak Was potraktowano. Dlaczego dziecko do worka wsadzili. Przez to ze wyszedł Ci covid? Mogliby nie w Waszej obecności. Przecież powinni Synka ubrać i na spokojnie powinniście mieć czas się pożegnać. Jeszcze potem że byłaś z osobą która miała rodzić żywe dziecko. Przecież my po stratach powinnyśmy być w osobnych salach. I w moim przypadku tak było. Po prostu aż sie zdenerwowałam jak to przeczytałam. Nie dość że człowiek traumę przeżywa, to to jak szpital dołożył kolejnych cierpień. To mi się w głowie nie mieści, jak tak mogli. Naprawdę dużo siły Wam życzę, żebyś dała radę się pozbierać po tych przeżyciach. Trzymaj się mocno mocno. Jesteśmy z Tobą.

    Marysia 30.04.2010r. Nasze Szczęście❤

    💔Arturek 27.06.2021r. 37tc👼

    Adaś 13.07.2022r. 🌈
  • Milan Przyjaciółka
    Postów: 62 32

    Wysłany: 9 lutego 2022, 17:47

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mamo Misia nawet ja jestem przerażona jak czytam Twój wpis. U mnie chwilę temu minął miesiac od śmierci mojej księżniczki. Ja przed porodem i po porodzie leżałam w salach sama. Zawsze daleko od kobiet w ciąży chociaż i tak słyszałam ktg. Po porodzie praktycznie nie wychodziłam z pokoju. Leżałam I płakałam. To co opisujesz jest straszne. Wszystkie znamy ten ból po stracie dziecka. Współczuję Ci ogromnie.

  • Eliza27 Przyjaciółka
    Postów: 118 60

    Wysłany: 9 lutego 2022, 20:15

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mamo Misia bardzo mi przykro, że do nas trafiłaś 🙁 ale to co opisujesz jest nie do przeczytania bez większych emocji 🤬🤬🤬 jak oni Was potraktowali? Jak ordynator śmiał w ogóle z zarzucić tekstem, że powinnaś się zaszczepić?! Każde indywidualna sprawa, ja rodzilam w listopadzie to lekarz powiedział, że się nie zaszczepi a jak wejdzie przymus to prawie połowa lekarzy się zwolni 🙁 ale to ich sprawa czy się szczepią czy nie....covid srovid za przeproszeniem, co to k....a miało być? Dziecko do worka? Bez jaj...bym ich tam rozniosla!
    Płacz ile chcesz, pisz do nas, każda z nas ma taką samą pustkę w sercu💔

    Julcia 7.05.2012❤️
    Laurcia 7.04.2014 ❤️
    Wikunia 😇 4.11.2021,31tc💔
  • Mama Misia Przyjaciółka
    Postów: 105 47

    Wysłany: 9 lutego 2022, 21:12

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kochane, ja tam wg nie myślałam o tym co się wydarzyło i jak trzy dni na pół przytomna, później zaczęło do mnie docierać że mojego Misia nie ma, że trzeba go pochować i że wszystkie nasze plany i marzenia rozpłynęły się razem z naszym Aniołkiem. To co tam się wydarzyło dociera teraz gdy już odstawiłam leki. Przez to wszystko nawet pogrzeb dziecka pamiętam jak przez mgłę. Też tak macie? Tam nie rozumiałam czemu nie dali mi umrzeć i tylko o tym myślałam słysząc bicie serca tego dziecka. Nie wiem czy gdyby lekarz mnie nie wypisał mimo sprzeciwu ordynatora, który jeszcze chciał mnie tam przetrzymać to nie wiem czy bym nie wyskoczyła przez okno bo nie dość że zmarło moje największe marzenie, rozpadł mi się świat to jeszcze tylko raz dziennie ciepły posiłek herbata na rano i na wieczór a na sali zimno tak że pod trzema kocami leżałam i nie mogłam się rozgrzać (bo po ozonowaniu sala i okna wszędzie po otwierane) dziewczyna która ze mną leżała chodziła okna zamykać bo z zimna nie moglysmy obie wytrzymać) ani czajnika ani nic a pielęgniarki tylko zaglądały jak trzeba było jej zrobić ktg albo był obchód albo jedzenie trzeba było dać tak żywej duszy nie było widać. Mam nadzieję że nigdy już tam nie trafię. Po tym wszystkim tak jak Ty Milan nie potrafię wyjść z domu. Moi rodzice mieszkają jakieś 500 m od nas a ja z córką jadę autem i to tylko dlatego że są dni że nie potrafię się mała zająć. Tak jak bym jej nie zauważała, jak wpadam w ten stan to pakuje ją w auto i jadę by jej nie stała się krzywda. Przez to wszystko ja straciłam synka a moja córka mamę i brata. Czy wasze dzieci też tak to przeżywają? Mąż był ze mną dwa tygodnie w domu, kiedy ruszył do pracy kazał małej się mną zająć i jak zaczynam płakać i Ona słyszy przychodzi przytula mnie i głaska po głowie. Robię jej taką krzywdę, przecież to i jej zostanie w głowie. Zamiast ja jej tłumaczyć gdzie jej brat to ona mi pokazuje że jest u Bozi i ja powinnam się cieszyć tak jak ona. Dziewczyny ja tego nie ogarniam totalnie

  • Martyna09 Koleżanka
    Postów: 79 11

    Wysłany: 9 lutego 2022, 22:11

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mamo Misia strasznie mi przykro. Masz bardzo dzielną i mądrą córeczkę. Postaraj się być silna dla niej😘 okropna historia, aż mnie zmroziło jakie traktowanie w szpitalu. Może to dlatego że leżałaś w szpitalu covidowym?
    Ja w szpitalu spotkałam się z bardzo profesjonalnym i współczującym traktowaniem personelu. Lekarz który mnie operował odwiedzał mnie i się interesował moim stanem. Siostry i położne bardzo współczujące.
    A jak z Twoją macicą? Wywnioskowałam że udało się uratować? Mi niestety wycięli. Ja byłam w takim stanie, że od razu się na to zgodziłam. Tylko zapytałam czy nic nie da się zrobić. Usłyszałam że próbowali i nic nie da się zrobić. Doktor miał szkliste oczy jak z nim o tym później rozmawiałam.
    U mnie jest tak, że ja wszystko pamietam ale czułam się jakby to był jakiś sen albo film, że zaraz się obudzę albo cofnę czas.

  • Mama Misia Przyjaciółka
    Postów: 105 47

    Wysłany: 9 lutego 2022, 22:32

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Leżałam w szpitalu gdzie oddział ginekologiczny podzielono na cześć zwykła i covidową więc pielęgniarki, położne i lekarze na co dzień zajmowali się kobietami w ciąży. Pan ordynator to na prawdę bardzo dobry i profesjonalny lekarz, bo mimo tego że rokowania były bardzo małe udało mu się uratować moją macicę. Za to jestem mu bardzo wdzięczna, ale to chyba za tyle mogę mu podziękować. Prześwituje mi że jak mówił o tym że jest bardzo duże prawdopodobieństwo że będzie trzeba macicę wyciąć to wspomniałam że chcieliśmy mieć dużą rodzinę a teraz możemy tak dużo stracić i że jak tak ma być to niech nie robi nic. Wiem że długo walczył o tą moją macicę od znajomej pielęgniarki. Ja na oddziale mile wspominam jedynie kilka pielęgniarek i główna oddziałową która jak już nikt nie mógł nigdzie się wkloc przy pobieraniu krwi bo żyły tak jak by były puste nigdzie nie mogły pobrać krwi, zaczęły próbować pobierać z nóg ona przyszła przytuliła, przepraszała i masowała pamiętam że nikt nie mógł pobrać tej krwi a ona robiła to z taką miłością że ta krew od razu leciała.

  • Milan Przyjaciółka
    Postów: 62 32

    Wysłany: 9 lutego 2022, 23:39

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Leżę w łóżku i płacze. Kolejna okropna noc. Dziś znalazłam piosenkę. Jak jej słucham serce mi się rozpada. Nie wiem czy kiedyś będzie łatwiej... Piosenka ,, Bóg się Mamo nie pomylił." Moje jedyne marzenie żeby w końcu obudzić się z tego koszmaru.

  • Mama Misia Przyjaciółka
    Postów: 105 47

    Wysłany: 10 lutego 2022, 06:27

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Milan ja też najchętniej nie kładła bym się spać, za to jak się kładę nie ma dnia bym się nie rozsypywała na milion kawałków. Noc ma tą siłę że łatwo przychodzą wszystkie wspomnienia i to o czy marzyliśmy. Ja przesypiamy noce, ale za to nie mam siły wstawać, najchętniej przespała bym cały dzień. Moja córeczka na to nie pozwala, dla niej muszę wstać i chociaż trochę udawać że sobie z tym wszystkim radzę...

  • KiniaKl Autorytet
    Postów: 313 123

    Wysłany: 10 lutego 2022, 09:24

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mama Misia jak czytam to jesteś w strasznej rozsypce. Dużo dużo siły szukaj w sobie ile się da. Super ze odczuwasz że jak jest źle to zawozisz córeczkę do rodziców. Pięknie Twoje dziecko Ci tłumaczy i wspiera. Na tyle ile jej latka pozwalają. Ja mam już prawie12 latkę. Starałam się przy niej nie płakać, a jak mnie zauważała to przytulała. Ona na początku zdarzyło się że złapała takiego dołka. Powiem wam moment moje cierpienie odeszło na bok. Tak się wystraszyliśmy, że coś jej jeszcze może się stać. Jak sobie przypomnę to cierpnę. Najgorzej że człowiek mimo swojego cierpienia musi się zebrać w sobie, by jak najmniej cierpiały kolejne dzieci. Mi dużo siły dawał i daje mąż. Ale każdy potrzebuje swojego czasu, opieki innych itp. Dla każdego jego przeżycia inaczej będą się rozkładać w czasie. W nocy faktycznie wszystkie myśli wędrują. Nic nie ukoi tak naprawdę bólu, na wszystko czasu potrzeba, by łatwiej było to znosić. Trzymam kciuki za Ciebie z całego serduszka ♥

    Milan też słuchałam na początku dużo piosenek i płakałam. To mi było potrzebne.

    Ale to Nasze życie się wszystkim pozmieniało.

    Marysia 30.04.2010r. Nasze Szczęście❤

    💔Arturek 27.06.2021r. 37tc👼

    Adaś 13.07.2022r. 🌈
  • KaroKaro Autorytet
    Postów: 1052 1191

    Wysłany: 10 lutego 2022, 09:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mama Misia to jest niewyobrażalne jak Was potraktowano. Łzy się do oczu cisną 😢 te wszystkie uczucia o których piszesz dokładnie pamiętam, tak jakby to było wczoraj i nie napisze nic odkrywczego, ale potrzebujesz czasu żeby to przeżyć, żeby się wypłakać wykrzyczeć i spędzić w łóżku pod kołdrą tyle czasu ile bedziesz potrzebowała. Dobrze ze masz blisko rodziców, to jest bardzo ważne żeby miał się kto zająć córeczką kiedy będziesz w rozsypce. Ściskam Cie mocno i wierzę, że pomimo tych wszystkich traumatycznych przeżyć dasz sobie radę bo masz kochającą Cię rodzinę❤

    🩷05.2023 Córeczka 🌈👶❤️CC
    💔10.2021 24tc Synuś👼🩵 CC skrajny wcześniak
    🩷02.2019 Córeczka🌈👧❤ SN
    💔10.2017 10tc Aniołek👼❤️ poronienie zatrzymane
    Niedoczynność tarczycy
    Endometrioza
  • Mama Misia Przyjaciółka
    Postów: 105 47

    Wysłany: 10 lutego 2022, 10:12

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziękuję Wam za te słowa otuchy. Za to, że jest takie miejsce jak to ... Cały czas szukam odpowiedzi dlaczego nasz synek, co zrobiłam nie tak... Dzisiaj mija miesiąc od pochowy... Grobek po tych deszczach i wichurach się rozpływa tylko kwiaty trzymają go jeszcze ... Nie potrafię nawet iść na cmentarz bo się rozsypuje jak domek z kart jak tam się pojawiam. Tak bardzo chciałabym przytulić naszego synka, pocałować a nie mogę... Ciągle się zastanawiam jaki by był, czy tak jak siostra był by spioszkiem i trzeba by było Go budzić na jedzenie, czy jednak ja bym miała noce nie przespane bo by płakał w nocy ... To wszystko jest takie trudne

  • Milan Przyjaciółka
    Postów: 62 32

    Wysłany: 10 lutego 2022, 11:04

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    To prawda trudne to strasznie. Ja byłam w pierwszej ciąży i straciłam maleńką w 39tc. Codziennie myślę jakby wyglądała, zachowywała się, czy dużo by płakała, czy potrafiłabym się nią sama zająć, czy potrzebowałabym pomocy. Mam tyle pytań bez odpowiedzi. Chciałabym się nauczyć jak być mamą a było mi to dane tylko przez te 9mcy, a teraz jak mam żyć. Nie mogę patrzeć na małe dzieci, codziennie czuje taki ciężar w klatce i zastanawiam się czy moje maleństwo ma do mnie żal bo nie zauważyłam że coś jest nie tak. Zadręczam się w środku, chociaż na zewnątrz mogłoby się wydawać że całkiem dobrze sobie radzę.

  • Mama Misia Przyjaciółka
    Postów: 105 47

    Wysłany: 10 lutego 2022, 11:26

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Milan doskonale Cię rozumiem, czuję to samo. Mimo to że mam córeczkę wcale nie jest mi lżej. Widok mam z wózkami, kobiet w ciąży nie do zniesienia. Reklamy w telewizji z dziećmi są nie do udźwignięcia... Zostało nam tylko płakać bo na nasze pytania nigdy nie znajdzie się odpowiedź... Jak każda matka dbasz, chronisz a mimo to wszystko my je straciłyśmy, te maleńkie skarby... Milan a jak odnajdujesz się w pracy? Dajesz sobie radę? Jesteś w stanie się skupić na tym co musisz robić? Czy mimo wszystko głowa ucieka do małej?

  • Kingus Przyjaciółka
    Postów: 110 26

    Wysłany: 10 lutego 2022, 22:01

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mamo Misia, tak bardzo mi przykro że dołączyłas do naszego grona. Twoje przeżycia są strasznie traumatyczne. Widzę sporo podobieństw w naszych historiach. Urodziłam córeczkę w połowie grudnia, covid w tle i dziecko w domu w tym samym wieku. Rozumiem jakie uczucia tobą targają, sama mam podobnie. Też ciągle zadaje sobie pytanie dlaczego? Też szukam przyczyny, winy w sobie i we wszystkich dookoła. Teraz już trochę mniej. Wiem, że to niczego nie zmieni. Skupiłam się na tym co mam, i przede wszystkim na synku. Zdałam sobie sprawę, że koncentrując się na smutku krzywdzę Jego. Wierzę, że i Ty znajdziesz w sobie siłę i odzyskasz chęć do życia. Daj sobie czas i nie obwiniaj się, to w niczym nie pomoże. A jeśli będziesz miala potrzebę pisz tutaj. Dostaniesz od nas ciepłe słowo i wsparcie. Przytulam Cię ❤️

    17 czerwca 2015 - (*) Kacperek 30 TC
    Wrzesień 2016 - Aniołek 9 tc
    7 marca 2019 - Dawidek ❤️ 38 TC - mój Promyczek
    16 grudnia 2021 - (*) Martynka 26 tc
  • KiniaKl Autorytet
    Postów: 313 123

    Wysłany: 11 lutego 2022, 09:47

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja ostatnio spisalam sobie wszystkie tytuły które mi się gdzieś przewinęły. Jeszcze nie oglądałam wszystkiego i nie czytałam. Ale może któraś będzie chciała skorzystać.
    Książka:" Dziecko które odwróciło się na pięcie"/ "Przerwane oczekiwanie"/
    "Kołysanka"- tą sobie zakupiłam jeszcze jej nie przeczytałam,nie byłam gotowa, ale zaniedługo planuję.

    Filmy: "Niebo istnieje naprawdę"-piękny film na faktach dla całej rodziny/
    "Chata"tu dużo emocji, ale mi się spodobało pokazanie nieba itp. nawet dla osób które nie wierzą/
    "Przypływ wiary"/
    "Cuda z nieba"/
    "Ukryte piękno"/
    "Miłość i inne komplikacje"/
    "Od nowa(początku) -return to zero"/

    Mama Misia, Eliza27 lubią tę wiadomość

    Marysia 30.04.2010r. Nasze Szczęście❤

    💔Arturek 27.06.2021r. 37tc👼

    Adaś 13.07.2022r. 🌈
  • Mama Misia Przyjaciółka
    Postów: 105 47

    Wysłany: 11 lutego 2022, 10:49

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziewczyny, dzwoniła do mnie położna. Kontaktowałam się z nią dwa dni przed porodem, mówiłam co się dzieje, a ona dopiero dzisiaj dzwoni, bo w środę był mój termin porodu 😭 nie potrafię odebrać telefonu. Co miałabym jej niby powiedzieć? Że tak urodziłam i zapraszam ale nie do domu tylko na cmentarz? Nie daje rady z tym wszystkim 😭 tyle czasu się nie interesowała a teraz potrzebuje podpisów i nagle... Nie potrafię z nią rozmawiać

  • KiniaKl Autorytet
    Postów: 313 123

    Wysłany: 11 lutego 2022, 11:30

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Napisz jej smsa jak nie potrafisz porozmawiać. Powinna zrozumieć wtedy w jakiej jesteś sytuacji.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 11 lutego 2022, 11:31

    Marysia 30.04.2010r. Nasze Szczęście❤

    💔Arturek 27.06.2021r. 37tc👼

    Adaś 13.07.2022r. 🌈
‹‹ 495 496 497 498 499 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

Endometrioza - najnowsze odkrycia nauki i perspektywy leczenia

W miesiącu świadomości endometriozy, dzielimy się z Wami nowymi odkryciami, które stają się źródłem nadziei. Badania nad genami i mikrobiomem oferują potencjalne klucze do lepszych terapii. Zobacz, jak nauka prowadzi nas ku lepszemu zrozumieniu i leczeniu tej trudnej choroby.  

CZYTAJ WIĘCEJ

Ciąża bliźniacza – wszystko co musimy o niej wiedzieć

Ciąża bliźniacza to rodzaj ciąży wielopłodowej, podczas której w macicy kobiety rozwijają się jednocześnie dwa płody. Ciąże bliźniacze stanowią około 1,25% wszystkich ciąż, czyli średnio jeden na sto porodów kończy się przyjściem na świat nie jednego, a dwójki dzieci. Współcześnie coraz więcej ciąż to właśnie ciąże bliźniacze. Przeczytaj i dowiedz się m.in. jak powstaje ciąża bliźniacza, jakie są jej rodzaje i jakie może powodować ryzyka. 

CZYTAJ WIĘCEJ

Mikroelementy dające makro-poprawę męskiej płodności

Dowiedz się, które mikroelementy odgrywają kluczową rolę w kontekście męskiej płodności. Na co zwracać uwagę i których składników nie powinno zabraknąć w diecie przyszłego taty? 

CZYTAJ WIĘCEJ