W oczekiwaniu na poronienie
-
WIADOMOŚĆ
-
boo123 wrote:Dzięki fabcia za dokładny opis, tego potrzebowałam. Bo zupełnie nie wiem czego się spodziewać.
Lumi pocieszasz mnie że ból taki jak przy miesiączce. Oby taki pozostał 🙂 niedługo już będziesz mieć to za sobą🙂
Teraz wiem że jeśli nie ma akcji serca to raczej jej już nie będzie i napewno bym 2 tyg nie chodziła z martwym dzieckiem. Fakt że po zapaleniu nie ma śladu ale trauma została i moja noga tam więcej nie stanie chodź to najlepszy i największy szpital na całe województwo.11.03.2020 prawie 10 tyg 😭 -
fabcia wrote:W żadnym wypadku nie chciałam cię straszyć. Poprostu ja nie wiedziałam o poronieniu nic. Myślałam że dostanę tabletki i wyjdę wieczorem do domu. A w domu wszystko się oczyści potem kontrol. A rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Dodatkowo moja koleżanka z pokoju mówiła że leży tu 10 dni i były dwie panie po zabiegu i one zniósły to jeszcze gorzej niz ja.
Teraz wiem że jeśli nie ma akcji serca to raczej jej już nie będzie i napewno bym 2 tyg nie chodziła z martwym dzieckiem. Fakt że po zapaleniu nie ma śladu ale trauma została i moja noga tam więcej nie stanie chodź to najlepszy i największy szpital na całe województwo.
Spoko spoko, nie wystrszylas mnie.
Dokładnie tego się boje, że pójdę do szpitala i będą mnie tam trzymać w nieskończoność.
U mnie zarodka nie ma, jest puste jajo, lekarz twierdził że nie grozi mi zakazenie. Jedynie na psychikę mi to działa, że nadal mam to w środku. I co gorsze, to jajo rosnie, więc z każdym dniem będzie ciężej się tego pozbyć.
Weekend będzie decydujacy, może w poniedziałek się tam wybiorę. Ale planuje jeszcze zadzwonić jutro do szpitala i zapytać jak oni traktują takie przypadki. Może się czegoś dowiem.fabcia lubi tę wiadomość
2 lata starań o 👦
08.2016 synek ♥️
Starania o rodzeństwo od 05.2018
05.2020 9tc 💔 -
akeake wrote:Hej Dziewczyny, czytanie tego wątku w ostatnich dniach mi pomogło, więc postanowiłam się podzielić moją historią... Ale będzie długa, przepraszam. 11 lat temu poroniłam w 13 tygodniu, ciąża zagrożona, późna zrobione pierwsze usg wykazalo już tylko dwa puste jaja które i tak przenosiłam kilka tygodni, krwotok, trauma ze szpitala, błaganie w środku nocy o zabieg bo bóle krzyżowe nie dawały oddychać, a łózko miałam całe we krwi. Potem 11 lat starań z różnymi przerwami i innymi problemami zdrowotnymi. W tymw ostatnim czasie ostre zapalenie trzustki i problemy z drogami żółciowymi pod koniec 2019 i przymusowe zabezpieczanie bo czekał mnie zabieg i w ciąży być nie mogłam. Chciałam też zmienić ginekologa, pomyśleć w końcu o jakiś badaniach, no ale nastała epidemia i wszystko zostało jak było. W marcu miałam zabieg, odstawiliśmy zabezpieczenia, i tu pyk, niespodzianka akurat w tym cyklu zaszłam. Test robiony popołudniu był pozytywny, 35 dc, beta dwa dni później 25, cos mała jak na 6 tydzień, zrobiłam też progesteron który też wyszedł tylko 6... Od razu panika i obdzwanianie lekarzy, żaden nie chciał przyjąć, poradnie nie prowadza zapisów nawet na prywatne wizyty, lekarze zajmują się tylko pacjentkami w ciąży a na moje "ale też jestem w ciązy??!!" dostałam tylko suche "ale w ciąży zaawansowanej". Udało mi się cudem skontaktować z lekarzem, którego znalazłam w poleceniach z mojego miasta na znanylekarz, a właściwie napisałam mu już resztkami sił po tych telefonach smsa, nie licząc na reakcję. O dziwo oddzwonił zaraz, uspokoił, kazał iść na betę po weekendzie sprawdzić czy rośnie i zadzwonić wtedy wieczorem ustalimy co dalej. W poniedziałek (pierwszy dzień 7 tygodnia) beta nie zostawiła złudzeń- tylko 2... progesteron spadł do 3, tego dnia dostałam brązowych plamień, testy sikane już dzień wcześniej nie wychodziły. Po konsultacji z lekarzem ustaliłam że mam czekać na krwawienie i przyjśc na kontrolne usg za 2-3 tygodnie, chyba że coś się będzie działo niepokojącego. I wtedy znalazłam Wasz wątek...i czekałam, na szczęście niedługo, bo następnego dnia zaczęłam krwawić, dziś 3 dzień krwawienia, wydaje mi się słabnie, ogólnie czuję się dobrze, brzuch pobolewa sporadycznie, nie mam jakiś wielkich skrzepów itd.. Nie wiem czy to dobrze, zobaczymy na kontrolnym usg, czy się oczyściło. Mam trochę podwyższoną temperaturę, jestem osłabiona, ale to tez od płaczu i strasznego doła. Jak się krwawienie szybciej skończy to pójdę od razu na kontrolę czy nic nie zostało, chociaż spodziewałam się że będzie więcej, mocniej ale w sumie nie miałam ciązy potwierdzonej usg i nie wiem czy nie mialam później owulacji i była to mniejsza ciąża...
Trzymajcie się dziewczyny Wiem, że czekanie jest straszne
Mi lekarz mówił że jeśli pojawi się temperatura większą niż 37 to pędem na izbe przyjęć to zakażenie się wdaje czy zapalenie. Ja w szpitalu miałam temp mierzona 3 x dziennie.11.03.2020 prawie 10 tyg 😭 -
boo123 wrote:Spoko spoko, nie wystrszylas mnie.
Dokładnie tego się boje, że pójdę do szpitala i będą mnie tam trzymać w nieskończoność.
U mnie zarodka nie ma, jest puste jajo, lekarz twierdził że nie grozi mi zakazenie. Jedynie na psychikę mi to działa, że nadal mam to w środku. I co gorsze, to jajo rosnie, więc z każdym dniem będzie ciężej się tego pozbyć.
Weekend będzie decydujacy, może w poniedziałek się tam wybiorę. Ale planuje jeszcze zadzwonić jutro do szpitala i zapytać jak oni traktują takie przypadki. Może się czegoś dowiem.11.03.2020 prawie 10 tyg 😭 -
fabcia wrote:A skąd jesteś??
Mi lekarz mówił że jeśli pojawi się temperatura większą niż 37 to pędem na izbe przyjęć to zakażenie się wdaje czy zapalenie. Ja w szpitalu miałam temp mierzona 3 x dziennie.
Na szczęście 37 nie mam, takie 36,7-8 max, ale dzięki za radę, będę mierzyć regularnie, mi lekarz powiedział że ok 38 jest groźna temp. Ale teraz będę kontrolować bardziej. Jestem z okolic Łodzi. -
akeake wrote:Na szczęście 37 nie mam, takie 36,7-8 max, ale dzięki za radę, będę mierzyć regularnie, mi lekarz powiedział że ok 38 jest groźna temp. Ale teraz będę kontrolować bardziej. Jestem z okolic Łodzi.11.03.2020 prawie 10 tyg 😭
-
akeake wrote:Mam nadzieję że nie urośnie To się teraz zaczęłam jeszcze bardziej stresować. A wiesz może jakie objawy jeszcze mogą być niepokojące?11.03.2020 prawie 10 tyg 😭
-
akeake wrote:Hej Dziewczyny, czytanie tego wątku w ostatnich dniach mi pomogło, więc postanowiłam się podzielić moją historią... Ale będzie długa, przepraszam. 11 lat temu poroniłam w 13 tygodniu, ciąża zagrożona, późna zrobione pierwsze usg wykazalo już tylko dwa puste jaja które i tak przenosiłam kilka tygodni, krwotok, trauma ze szpitala, błaganie w środku nocy o zabieg bo bóle krzyżowe nie dawały oddychać, a łózko miałam całe we krwi. Potem 11 lat starań z różnymi przerwami i innymi problemami zdrowotnymi. W tymw ostatnim czasie ostre zapalenie trzustki i problemy z drogami żółciowymi pod koniec 2019 i przymusowe zabezpieczanie bo czekał mnie zabieg i w ciąży być nie mogłam. Chciałam też zmienić ginekologa, pomyśleć w końcu o jakiś badaniach, no ale nastała epidemia i wszystko zostało jak było. W marcu miałam zabieg, odstawiliśmy zabezpieczenia, i tu pyk, niespodzianka akurat w tym cyklu zaszłam. Test robiony popołudniu był pozytywny, 35 dc, beta dwa dni później 25, cos mała jak na 6 tydzień, zrobiłam też progesteron który też wyszedł tylko 6... Od razu panika i obdzwanianie lekarzy, żaden nie chciał przyjąć, poradnie nie prowadza zapisów nawet na prywatne wizyty, lekarze zajmują się tylko pacjentkami w ciąży a na moje "ale też jestem w ciązy??!!" dostałam tylko suche "ale w ciąży zaawansowanej". Udało mi się cudem skontaktować z lekarzem, którego znalazłam w poleceniach z mojego miasta na znanylekarz, a właściwie napisałam mu już resztkami sił po tych telefonach smsa, nie licząc na reakcję. O dziwo oddzwonił zaraz, uspokoił, kazał iść na betę po weekendzie sprawdzić czy rośnie i zadzwonić wtedy wieczorem ustalimy co dalej. W poniedziałek (pierwszy dzień 7 tygodnia) beta nie zostawiła złudzeń- tylko 2... progesteron spadł do 3, tego dnia dostałam brązowych plamień, testy sikane już dzień wcześniej nie wychodziły. Po konsultacji z lekarzem ustaliłam że mam czekać na krwawienie i przyjśc na kontrolne usg za 2-3 tygodnie, chyba że coś się będzie działo niepokojącego. I wtedy znalazłam Wasz wątek...i czekałam, na szczęście niedługo, bo następnego dnia zaczęłam krwawić, dziś 3 dzień krwawienia, wydaje mi się słabnie, ogólnie czuję się dobrze, brzuch pobolewa sporadycznie, nie mam jakiś wielkich skrzepów itd.. Nie wiem czy to dobrze, zobaczymy na kontrolnym usg, czy się oczyściło. Mam trochę podwyższoną temperaturę, jestem osłabiona, ale to tez od płaczu i strasznego doła. Jak się krwawienie szybciej skończy to pójdę od razu na kontrolę czy nic nie zostało, chociaż spodziewałam się że będzie więcej, mocniej ale w sumie nie miałam ciązy potwierdzonej usg i nie wiem czy nie mialam później owulacji i była to mniejsza ciąża...
Trzymajcie się dziewczyny Wiem, że czekanie jest straszne
Przykro mi że masz tyle przejść za sobą 😢 wierzę, że w końcu Ci się uda dotrzeć do celu i urodzić zdrowe, piękne bobo.
Ta druga ciąża to ewidentny biochem wg mnie. Z tego co dziewczyny na różnych wątkach pisały to przy biochemię jest w zasadzie normalna miesiączka.
Ale skontrolować zawsze warto, czy wszystko się oczyściło.
Wiem że to trudne, ale trzeba zostawić za sobą co złe i starać się walczyc dalej o marzenia. Wczoraj mój lekarz mi dał do myślenia, mówiąc że oczywiscie, mogę siąść i płakać, załamać ręce, obrazić się na cały świat, bo mam pełne prawo do tego, w takich okolicznościach. Ale czy mi to pomoże?
Popłakałam dwa dni, pozwoliłam sobie na żałobę, teraz idę do przodu z dobrym nastawieniem.
Niech tylko to ze mnie wyjdzie, bo boje się bólu bardzo. To jedyna rzecz która mnie przeraża.2 lata starań o 👦
08.2016 synek ♥️
Starania o rodzeństwo od 05.2018
05.2020 9tc 💔 -
boo123 wrote:Lumi pocieszasz mnie że ból taki jak przy miesiączce. Oby taki pozostał 🙂 niedługo już będziesz mieć to za sobą🙂
Wieczorem, po drugiej dawce arthrotecu, zaczęło się u mnie krwawienie i jest dość obfite. Brzuch bolał mnie trochę mocniej niż przy miesiączce, ale było to do wytrzymania (dostawałam też środki przeciwbólowe), na pewno nie było to nic porównywalnego ze skurczami porodowymi Tak że naprawdę do przeżycia. Uprzedzono mnie też, że będą skrzepy, i że mam je (przepraszam za opis, ale może komuś się to przyda) wkładać do pojemniczka, żeby mogły być zbadane (hist-pat). I to jest jak dla mnie najbardziej przykra część tej procedury U mnie jest tylko puste jajo płodowe, nie ma zarodka, tak że nie jest to dla mnie aż tak bardzo stresujące. Ale wierzę, że jeżeli u kogoś był zarodek, to mógłby nie chcieć tego przechodzić...
Skrzepy pojawiły się tylko raz, a potem już tylko krwawienie, dlatego nie wiem, czy to puste jajo zostało wydalone... Dowiem się tego, kiedy zrobią mi USG.boo123 lubi tę wiadomość
09.2017 synek
09.2019 [*] córeczka 40 tc
04.2020 puste jajo płodowe
02.2021 tęczowy synek -
Lumi86 wrote:Wieczorem, po drugiej dawce arthrotecu, zaczęło się u mnie krwawienie i jest dość obfite. Brzuch bolał mnie trochę mocniej niż przy miesiączce, ale było to do wytrzymania (dostawałam też środki przeciwbólowe), na pewno nie było to nic porównywalnego ze skurczami porodowymi Tak że naprawdę do przeżycia. Uprzedzono mnie też, że będą skrzepy, i że mam je (przepraszam za opis, ale może komuś się to przyda) wkładać do pojemniczka, żeby mogły być zbadane (hist-pat). I to jest jak dla mnie najbardziej przykra część tej procedury U mnie jest tylko puste jajo płodowe, nie ma zarodka, tak że nie jest to dla mnie aż tak bardzo stresujące. Ale wierzę, że jeżeli u kogoś był zarodek, to mógłby nie chcieć tego przechodzić...
Skrzepy pojawiły się tylko raz, a potem już tylko krwawienie, dlatego nie wiem, czy to puste jajo zostało wydalone... Dowiem się tego, kiedy zrobią mi USG.11.03.2020 prawie 10 tyg 😭 -
Hej kochane, to i ja opiszę moją historię (może komuś się przyda). W marcu 2019 stwierdzono u mnie puste jajo płodowe (przełom 9/10tc).Nie chcialam czekać aż samo zacznie się poronienie, i zdecydowałam że idę do szpitala. Przyjęli mnie rano(koło 9:00),koło 14:00 zaaplikowali mi pierwszą dawkę Cytotecu, koło 20:00 zaczęły się jakieś bóle(taki początek @)i delikatne krwawienie, kolo 22:00 jeszcze raz Cytotec, i koło północy zaczęłam mocno krwawić, no i bolało już naprawdę mocno. Dostałam leki przeciwbólowe (za cholerę nie pamiętam jakie). Noc praktycznie nieprzespana, zasnęłam koło 4:00-5:00. Obudziła mnie lekarka koło 7:00,i zabrała na usg. Okazało się już jest czysto, i jajo się wydaliło(przepraszam za zwrot, no ale w zasadzie jak to inaczej opisać). Tego samego dnia po południu wyszłam do domu. Krwawilam jeszcze okolo tygodnia, ale czułam się naprawdę ok. W szpitalu miałam naprawdę mega opiekę, dostałam salę jedynkę, ogólnie - jak na cały kontekst sytuacji - naprawdę spoko.
To chyba jest tak kochane, że naprawdę każdy organizm zupełnie inaczej reaguje na leki, i na niektóre kobiety nie działa farmakologia i niestety konieczne jest łyżeczkowanie (bardzo się bałam i nie chciałam, bo szybko chciałam zajsc w ciążę). Trzymam mocno kciuki za wszystkie z Was, które przez to przechodzą, i życzę dużo siły ❤️.
Aha, w kolejną ciążę zaszłam w pierwszym cyklu po poronieniu. Ciąża w zasadzie fizjologiczna, i 11 miesięcy po poronieniu, tuliłam w ramionach synka. Nie jest to oczywiście żadną regułą, i wiem że to że mi się udało nie oznacza, że każdej uda się od razu, ale jest to możliwe i każdej z Was życzę tego z całego serca. Dodam tylko że mam 38 lat, i to moje pierwsze dziecko, więc statystyka niestety nie była po mojej stronie...boo123 lubi tę wiadomość
42 lata
08.03.2019 puste jajo płodowe💔
17.02.2020 Julek 💙 -
Lumi, daj znac po usg. Mam nadzieje, ze dzis wrocisz do domu.
Boo, jak sie czujesz?
It ain't about how hard you can hit. It's about how hard you can get hit and keep getting forward. That's how the winning is done".
Córeczka 2016
Córeczka 2021
Leczenie:
metformina, letrox, clexane 0,4, acard, metypred, metyle, dopegyt
06.2019, 03.2020
Ja: Hashimoto (TSH 0,3)
owulacja jest - monitoring ok
sono hsg (grudzień 2019) - ok
MTHFR_1298A>C w układzie homozygotycznym nieprawidłowym
wit D3 ok
homocysteina ok
graniczna insulinooporność ==> dieta + metformina
zespół antyfosfolipidowe - ujemne
ANA 1 ujemne
On: teratozoospermia (02.2020), słaba morfologia, reszta ok
Suple: androvit, wit c 1500, cynk, selen, folian, d3, l-karnityna -
U mnie niestety złe wieści, pomimo krwawienia jajo niestety się nie wydostało i będę mieć łyżeczkowanie
Przeżyje to, ale boję się wpływu łyżeczkowania na kolejne ciąże.09.2017 synek
09.2019 [*] córeczka 40 tc
04.2020 puste jajo płodowe
02.2021 tęczowy synek -
Hej, biedna Lumi 😔 Ale powikłania po łyżeczkowaniu są dość rzadkie, będzie dobrze, zobaczysz. Powiedz mi taką rzecz, bo nie wiem co spakować. Po szpitalu chodzisz w piżamie czy jakieś zwykle ciuchy?
Ja daję sobie czas do poniedzialku. Jak nic nie ruszy przez weekend to rano się zgłaszam na izbę.
Chce na majówkę mieć to z głowy.
Jestem okropnie zła. Najpierw siedziałam w domu bo muszę dbać o siebie bo w ciąży jestem, teraz siedzę w domu bo w każdej chwili może mnie złapać. Mam dość tego zamknięcia i czekania.2 lata starań o 👦
08.2016 synek ♥️
Starania o rodzeństwo od 05.2018
05.2020 9tc 💔 -
Lumi łyżeczkowanie to nie jest jakiś straszny zabieg, wokół niego urosło masę czarnych historii niestety.
Miałam łyżeczkowanie dwa razy, za kazdym razem było ok, doszłam do siebie szybko. Żadne zrosty nie zostały uwidocznione.
Jeśli chodzi o łyżeczkowanie to największy problem jest związany z szyjką, nie z wyściółką macicy. Tutaj bardziej chodzi by na siłę szyjki nie rozewrzeć i nie uszkodzić. Tabletki między innymi ją zmiękczają, powodują skurcze i ona jest już lekko rozwarta.
Teraz lekarze są już wyczuleni, używają nowego sprzętu, mają doświadczenie, więc powikłania po łyżeczkowaniu to jest strasznie nieczęsta rzecz.
Podziwiam Was, że czekacie/czekałyście tyle czasu . Nie dałabym rady, moja trauma po takim czekaniu byłaby większa. -
Dzięki za pocieszenie dziewczyny.
Lekarze też tak mówią - że po tabletkach szyjka była już rozwarta, a tkanki oddzieliły się od macicy. Więc zabieg nie powinien być zbyt inwazyjny.
Z tym że ja już miałam łyżeczkowanie kilka razy. Po pierwszym porodzie, po drugim porodzie i jeszcze dwa tygodnie po drugim porodzie... Dlatego się tak tym martwię...
Samo łyżeczkowanie nie jest straszne. Dostaje się najpierw jakiś środek, po którym robi się lżej na sercu i wszystko trochę obojętnieje. A potem usypiają, ale szczerze mówiąc, po fakcie nawet nie pamiętam, jak mnie usypiali. Jestem już po i odpoczywam...
Na oddziale jestem cały czas w koszuli nocnej, bo to jednak wygodniej położyć się na łóżku na podkładzie czy coś. I tak jestem sama w sali, a do tego pod kołdrą... Więc jest ok.boo123, joanien1104 lubią tę wiadomość
09.2017 synek
09.2019 [*] córeczka 40 tc
04.2020 puste jajo płodowe
02.2021 tęczowy synek -
boo123 wrote:Przykro mi że masz tyle przejść za sobą 😢 wierzę, że w końcu Ci się uda dotrzeć do celu i urodzić zdrowe, piękne bobo.
Ta druga ciąża to ewidentny biochem wg mnie. Z tego co dziewczyny na różnych wątkach pisały to przy biochemię jest w zasadzie normalna miesiączka.
Ale skontrolować zawsze warto, czy wszystko się oczyściło.
Wiem że to trudne, ale trzeba zostawić za sobą co złe i starać się walczyc dalej o marzenia. Wczoraj mój lekarz mi dał do myślenia, mówiąc że oczywiscie, mogę siąść i płakać, załamać ręce, obrazić się na cały świat, bo mam pełne prawo do tego, w takich okolicznościach. Ale czy mi to pomoże?
Popłakałam dwa dni, pozwoliłam sobie na żałobę, teraz idę do przodu z dobrym nastawieniem.
Niech tylko to ze mnie wyjdzie, bo boje się bólu bardzo. To jedyna rzecz która mnie przeraża.
Dzięki za wsparcie Poczytałam wątek o biochemicznej i w sumie pasuje. Najbardziej się boję że za mało krwawię i się wszystko nie oczyści a nie wiem jak to poznać że jest za mało jednego dnia miałam jakieś takie większe skrzepy, ale nie wiem czy to było to. Ogólnie czuje się fizycznie nieźle, dużo gorzej było przy pierwszej stracie bo to była wyższa ciąża, dwa puste jaja, zaczęłam ronić w domu, bóle krzyżowe, mega skurcze, więc to teraz to po prostu jak miesiączka. Może dla spokoju po weekendzie pojadę na USG do szpitala chociaż nie wiem czy by mnie przyjęli tak bez skierowania i niczego. Trzymaj się!boo123 lubi tę wiadomość
-
Zabieg miałam o 11, o 15 wypuścili mnie do domu. Jestem rozżalona że nie udało się farmakologicznie. W dodatku sugerowali mi, że to rzadko się udaje tak że chyba lekarze, z którymi się wcześniej konsultowałam, robili mi złudne nadzieje.09.2017 synek
09.2019 [*] córeczka 40 tc
04.2020 puste jajo płodowe
02.2021 tęczowy synek