Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Witajcie
Bardzo dawno mnie tutaj nie było i całkowicie jestem w Plecy
coco ty już 23 tc super leci ten czas :* Niebieska 13 szczęśliwa mamusia 12 kurcze super :*
Ja niestety mam ciągłe problemy trzy razy kwrwienia jeden pobyt w szpitalu już za mną teraz całkowity nakaz leżenia więc domyślam się że będę zaglądała częściej;)
Mój maluszek na razie ok rozwija się prawidłowo. Ale ta ciąża do spokojnych należeć nie należy i na pewno nie będzie ;(Niebieskaa, M@linka, Szczęśliwa Mamusia lubią tę wiadomość
23.03.2010 Synuś Mój Skarb
31.03.2016 (*)aniołek(*) {12tc}
-
Wlasnie Coco, mam dokladnie tak samo jak pisze vertigo. Jak sie upre zeby przez chwile pomyslec, po co byly mi poronienia. To mam dwie odpowiedzi, moze 3.
Po 1. przekonalam sie, ze jestem silna i nawet jak jestem na swoim emocjonalnym dnie to wiem, ze wstane i bede walczyc dalej. Pamietam jak w lutym lecialam 3 razy do Polski, bylam przerazona kosztami, zmeczeniem, stresem i czy aby na pewno trafie na badanie jajnikow miedzy 3 a 5 dniem cyklu. Pamietam jak siedzialam dlugo w saunie, zeby tylko przyszedl okres i zebym trafila w te konkretne dni z wizyta w Pl.
Po 2. poznalam Was i naprawde dla mnie to wspierajace doswiadczenie poznac tyle niezlomnych kobiet.
Po 3. i to jest najwazniejsze...boje sie kazdego dnia, ale ciesze sie tak niezmiernie z kazdego dnia z Chrupkiem, ze to jest nie do opisania. Czuje, ze mam niesamowita energie (chociaz jestem oslabiona przez wymioty) i czuje sie mocna jako ja, jako zona mojego meza, jako przyszla mama Okruszka.
Ja do tej pory bylam totalnie nastawiona na siebie: podroze, samorealizacja, praca, sporty...a bycie mama moglo czekac, bo przeciez jestem mloda i zdrowa i jak wyznacze sobie miesiac, w ktorym zajde w ciaze to wlasnie tak bedzie. Pierwsze poronienie mnie od razu otrzezwilo i zmienilo mocno moja perspektywe. Czuje do szpiku kosci jakim darem jest ciaza i jakim darem bedzie dzieciatko.
P.S. Az Wam potem wysle fotke ozdobionej naklejkami teczki do karty ciazy, wynikow badan itd. Naprawde cieszylam sie, ze wreszcie moge miec taka teczke. Po drugie wyznaczam sobie rozne nagrody i to tez mnie cieszy i bawi. Np. za to usg bedzie poducha rogal, za usg w 18 tyg bedzie tipi do pokoju Okruszka. Za kolejne usg w Pl bedzie juz moze jakis ciuszek dla Maluszka itd.Kazda mala pierdolka mnie cieszy...do rodzicow pisze mnostwo maili, wysylam im fotki brzucha, rozmawiam na skypie o imionach dla dzieci itd. Mam im nagrac tetno i wyslac mailem. I pomimo tego, ze moze byc roznie, to tak samo moze mnie auto jutro przejechac...a ja po prostu chce sie tym cieszyc, caly rok byl mocno depresyjny, teraz czas na inne przezywanie.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 września 2016, 14:41
annak, Szczęśliwa Mamusia, M@linka, sy__la lubią tę wiadomość
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Ainade wrote:Witajcie
Bardzo dawno mnie tutaj nie było i całkowicie jestem w Plecy
coco ty już 23 tc super leci ten czas :* Niebieska 13 szczęśliwa mamusia 12 kurcze super :*
Ja niestety mam ciągłe problemy trzy razy kwrwienia jeden pobyt w szpitalu już za mną teraz całkowity nakaz leżenia więc domyślam się że będę zaglądała częściej;)
Mój maluszek na razie ok rozwija się prawidłowo. Ale ta ciąża do spokojnych należeć nie należy i na pewno nie będzie ;(
Ainade, cudownie, ze sie odezwalas. Zycze Ci duzo sily! Maluszek rozwija sie prawidlowo i tylko tego sie trzymaj, od lezenia jeszcze nikt nie umarl:D
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Ainade,
Klapa powinnaś dostać za tę ciszę!
Już Cię tu parę razy wywoływałyśmy. Na kwietniówkach też milczałaś i trochę się martwiłam...
Ale dobrze, że wszystko dobrze. Co prawda, z przygodami, ale do przodu. Jak mus, to mus, trzeba leżeć. Ale ma to swoje dobre strony. Wypoczniesz sobie przed wielką burzą, która nastąpi za pół roku z kawałkiem. -
I jeszcze nawiążę do tego, co napisała Niebieskaa.
Mam bardzo, bardzo podobne odczucia.
Łączy się we mnie jakaś dziwna mieszanka (jeszcze nie wybuchowa). Z jednej strony ogromny lęk, cały czas strach, że coś pójdzie źle i nie wyjdzie, obawy przed każdą wizytą, czarnowidztwo (jestem w tym mistrzem świata, czasem nawet 2 godziny po spotkaniu z lekarzem). Ale z drugiej strony, mam wrażenie, że nigdy nie byłam szczęśliwsza niż teraz. Mimo tych obaw i lęków. One są gdzieś na wierzchu, na powierzchni. A w środku, tak najgłębiej we mnie, jest nieskończone szczęście i jakaś siła. Taka, że gdyby ktoś mi kazał dla dobra dziecka... nie wiem, przenieść góry, przekopać jakiś kamieniołom, albo zabić jakiego wroga na drodze, to bym to zrobiła bez wahania.
Bardzo dziwne jest to połączenie. Wydawałoby się, że dwóch skrajności. Ale sumarycznie chyba daje siłę, mimo tych wszystkich trudności.
* * *
Coco,
Straty zabrały nam bezpowrotnie taką czystą i beztroską radość z ciąży. Pamiętam, jak sobie to uświadomiłam po pierwszym poronieniu. Było mi okropnie smutno z tego powodu. Uważałam, że to bardzo nie fair, że już nigdy nie odczuję tej euforii, którą miałam za pierwszym razem.
Ale myślę, że na końcu będzie tak, jak pisze Vertigo (przepiękne, absolutnie przepiękne słowa!). Wszystko to dobre co się wydarzy, dla nas będzie miało co najmniej podwójną wartość. -
Niebieska dziękuję Ci za "pytanie" co mi dały te poronienia?
Od razu przychodzi mi na myśl taka odpowiedz na nie:
1. Przewartościowałam swoje życie. Praca, kariera przestała być dla mnie ważna. Tak z dnia na dzień. Praca to tylko praca. Rodzina jest najważniejsza, Groszek jest najważniejszy.
2. Poznałam wiele wspaniałych kobiet, które są niesamowicie silne i walczą nie poddając się. Dziekuję Wam.
3. Zobaczyłam jak bardzo mogę liczyć na mojego Męża, mimo że idealnie nie było to nigdy nie zapomnę jak płakał kiedy ja brałam leki pod język na wywołanie poronienia, jak starał się mnie wspierać.
4. Oprócz Męża dowiedziałam się że moje najbliższe przyjaciółki są prawdziwymi przyjaciółkami - wspierającymi w tych najgorszych chwilach.
5. Zdiagnozowałam u siebie insulinooporność i mutację => więc wiem że muszę o siebie dbać - przez całe życie - dieta + aktywność fizyczna.
Pewnie jak bym pomyślała dłużej to znalazłabym jeszcze mnóstwo innych powodów.
annak, Niebieskaa, Szczęśliwa Mamusia, M@linka, Evita lubią tę wiadomość
Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
Ale niesamowity temat wywołałyście.
No to i ja się zastanowię...
Co mi dało poronienie?
1. Po raz pierwszy w życiu pozwoliłam sobie na totalną słabość, załamanie, nieudawanie przed światem, że jestem silna, na powiedzenie moim bliskim, że nie daję rady i na łzy bez końca.
2. Dzięki temu, co powyżej - paradoksalnie - wyleczyłam się z depresji. Pozwolenie sobie na absolutną słabość było tą ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam, aby depresja mnie opuściła. Pamiętam, że wtedy powiedziałam do mojego dziecka: "musiałeś odejść, po to, żeby moja głowa się wyleczyła i osiągnęła spokój".
3. Poznałam Was. I trafiłam do niesamowitej wspólnoty i grupy osób, wśród których czuję się sobą, nie boję się, nie muszę stroszyć piórek. To jest cudowne.
4. Zrozumiałam, że są rzeczy ważne i ważniejsze.
5. Zdiagnozowałam u siebie trochę chorób, a to dla mnie ważne także dla samej siebie, bez względu na ciążę.
6. Zrozumiałam, co znaczy strata ciąży. Kiedyś nie wiedziałam, że można rozpaczać po stracie kilkutygodniowego dziecka, którego jeszcze się nie widziało. Nie wiedziałam, że można rozpaczać po utracie marzeń. Teraz wiem.
7. Dotarło do mnie, jak bardzo chcę mieć dziecko.
8. Nauczyłam się szukać i dostrzegać sens w trudnych, smutnych i niechcianych przeżyciach.
9. Zrozumiałam, czym jest bezgraniczna i absolutna miłość.Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 września 2016, 14:56
Niebieskaa, Coconue, Szczęśliwa Mamusia, M@linka, Evita lubią tę wiadomość
-
Az sie wzruszylam jak to przeczytalam, Coco. Piekne rzeczy odkrylas, albo wyrazniej zobaczylas. Ja jestem daleka od myslenia: kazde zle doswiadczenie jest po cos...czasem trudno mi zobaczyc jakis wiekszy sens np. ciezkich chorob. Pamietam, ze kiedys na treningu interpersonalnym poznalam dziewczyne, ktora nagle zachorowala na bialaczke. I ona z takim spokojem w glosie mowila, ze kazdego dnia mysli jaki jest glebszy sens tej choroby. Ze np. zobaczyla jak wazna jest dla niej rodzina, jak bardzo zaniedbala ogolnie swoje zdrowie itd. Pamietam ze mialam ochote popukac sie w czolo i powiedziec: co ty gadasz dziewczyno...Oczywiscie nie wnikam w to, czy to byla jej obrona przed przezywaniem choroby czy naprawde czula spokoj i rownowage...Ale wlasnie jak sprobuje pomyslec tak o poronieniach to wlasnie nagle widze, ze jest w tym tez cos "dobrego"...
Coco! dopisuje to o przyjaciolkach do swojej listy. Jedna moja przyjaciolka jest wtajemniczona w leczenie i wszystkie sprawy i zaskoczylam sie jak bardzo jest empatyczna, wrazliwa i co dla mnie niezwykle przyjemne: urodzila drugie dziecko w czasie moich najtrudniejszych dni, a udalo mi sie to z nia przegadac i potrafilam od prawie samego poczatku cieszyc sie jej stanem i jej synkiem.
To sie znowu rozpisalam, prawie jak annak:)
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Niebieska
to ja miałam dokładnie tak samo z moją jedną przyjaciółką... która była w tym czasie w ciąży. Dzięki jej ciąży (była na L4) paradoksalnie zawsze była dla mnie osiągalna. Rano o 7:00 dzwoniłam do niej, jadąc do pracy i rycząc jej do telefonu.
Mam też przyjaciółkę po obustronnej mastektomii- ma 2 dzieci.... i ona pokazała mi jak może wyglądać życie bez spiny - niesamowita kobieta.Niebieskaa lubi tę wiadomość
Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
A wiecie co...
W czasie gdy ja zaszłam i zaraz potem straciłam drugą ciążę, moja najlepsza przyjaciółka dowiedziała się, że przeszła wcześniejszą menopauzę. Moja rówieśniczka. Miała wtedy niecałe 36 lat. I nigdy nie będzie mogła mieć dzieci...
To znaczy teoretycznie tak, z zaadoptowanej komórki albo zarodka, albo z adopcji, ale tak całkiem swoich (genetycznie) nigdy...
Wtedy sobie pomyślałam, jak ja mam dobrze. Bo tracę kolejną ciążę, ale wciąż mogę walczyć i mieć nadzieję.
Ot taki punkt odniesienia. -
nick nieaktualnyAinade Kochana Jak cudownie że jesteś , już zaczęłam się martwić , u nas słońce już 13 tc :*:*:* .
Coconue Kochana Ja też Cię rozumiem , ja cały czas jestem strzępkiem nerwów , cały czas się boję , wiem że mam w was wsparcie siostry to siostry powiedzieć swoje powiedzą itp , ja ciągle się boję , ciągle mam ten strach uspokoję się jak znów usłyszę serduszko i zobaczę nasze cudo :*:*:*.
Jak tak piszecie o poronieniu mi to dużo też dało takich przemyśleń , po pierwsze zaczęłam bardzej doceniać to co jest , cieszyć się każdą chwilą itp , poznałam wiele tu dziewczyn które mnie przyjęły , wspierały i do dziś tak jest i każda z was tak na prawdę , jest dla mnie bohaterką , każda z was daje mi siły aby walczyć z tym wszytkim , co w mojej duszy jest, dajecie mi tyle kochane nadzieji :*:*:*:*:*. Dziękuję że was wam :*:*:*:*:*:*.M@linka, Ainade lubią tę wiadomość
-
Ja mam tak samo jak Annak z wyjątkiem:
1. znalezienia chorób, bo ich nie szukałam (zakładam, że jak poszukam, to jeszcze znajdę)
2. Dla tych dziewczyn co jeszcze nie mają dzieci po poronieniu - zapach mojego nowonarodzonego dziecka, jego ciepłe ciałko na moich piersiach, usteczka szukające cycka... nie da się tego z niczym porównać - ta moc jaką ma kobieta, która rodzi swoje dziecko - niewiarygodne to jest dla mnie. Tak jak Wam kiedyś pisałam, mogłabym się tym zająć zawodowoNiebieskaa, M@linka, Szczęśliwa Mamusia, Evita lubią tę wiadomość
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
nick nieaktualnyCzy mi coś poronienie dało? Zajęłam sie poważniej swoim zdrowiem. Poznałam was.
Tyle pozytywów. Negatywów jest więcej. Przede wszystkim poczulam się stara i poczułam, ile czasu zmarnowałam miedzy 1 a 2 ciążą. Poza tym straciłam spokój ducha. Zaczęłam zamartwiać się o zdrowie córki, np. wkręcać sobie bialaczkę, jak przychodziła z siniakami z podwórka. Zaczęłam bać się, że mąż zginie w wypadku po drodze do/z pracy. Itd itp. Poronienie to najgorsze co mnie w życiu spotkało. Czuję, że skoro straciłam jedno dziecko, to wsztstko co najgorsze może mnie w życiu spotkać. To bardzo paraliżujące uczucie. -
ja mam takie głupie, podobne przemyślenia jak Elaria
i sobie z kolei wkręcam prędką śmierć na raka... chłonniaka albo czerniaka....
i że poronie jeszcze raz.... i że dopiero co najgorsze przede mną....
gdzieś tam tli się we mnie nadzieja że tak nie będzie .. ale obawy są...
FabianCyprian
Tymuś