Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnypromyczek 39 wrote:Abby czekam ..ale cos czuje ze nie obedzie sie bez szpitala i zabiegu ,bo nic sie nie dzieje
-
vertigo wrote:Dziękuję za ojojanie
właśnie to jest koszt motywowania wszystkich dookoła... motywowanie w robocie, motywowanie w domu (wymiękam już ze względu na nasze rodzinne choroby i konieczność motywowania wszystkich, jak wiem, że i tak gówno z tego), czasem motywowanie w internetach....
opadam z sił, boję się stracić czas który mam dla moich żyjących dzieci, bo pogrążę się w cierpieniuale to jest silniejsze ode mnie, to jest kompletnie niezależne ode mnie, mam z tego powodu ogromne poczucie winy i kompletnie sobie z tym nie radzę
ja chcę żyć, znowu, po prostu. Gdybym wiedziała, że znajdę się dzisiaj w tym punkcie, chyba nie zdecydowałabym się na ciążę
to mnie najbardziej boli
bo płacą za to moje dzieci - że teraz tracą matkę
książka super, zawsze myśląc o adopcji myślałam o niemowlaku. Dzisiaj wiem, że nie zdecydowałabym się na adopcję dziecka mniejszego niż 3-letnie.
Na pewno takie "trzymanie się" dla innych jest wykańczające, każdemu trzeba doradzić, pomóc, a w sobie przeżywa się wielki smutek. Ja nie potrafię tak długo pociągnąć i zwykle kończy się to wieczorem pełnym spazmatycznego płaczu i wyciągania wszystkich nieszczęść, które mnie w życiu spotkały na wierzch i to pomaga. Na jakiś miesiąc mam spokój;) A potem od nowa się zbiera ehh;)
promyczkuile jeszcze będziesz czekać? wyznaczyłaś sobie jakiś dzień, w którym jeśli nic nie ruszy zgłosisz się do szpitala? U mnie po 8 tabletkach cytotetku nawet nic nie drgnęło, nawet kropelki krwi, nic a nic. Szyjka wcale nie chciała puścić tak była mocno zamknięta i lekarz robił zabieg trochę na chama ją rozciągając...mam nadzieję, że nie zafundowali mi tym noszenia taśm na szyjce w ciąży.
Kurcze miała Ci dodać otuchy a wyszło średnio...przepraszam:* Bardzo trzymam kciuki, żeby u Ciebie wszystko przebiegło sprawnie, szybko i bezboleśnie:*Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 października 2016, 16:52
-
Hejka
Ja powoli wracam do spokojnego życia a raczej probuje z tym malym skrzatem rozrabiaka. Ostatnio maz malowal sciany i Zuzi sie spodobalo wiec postanowila w przy swoim lizku pomalowac pisakami
Mina meza na to cudo byla bezcenna
Niebieskaa, Evita lubią tę wiadomość
-
skrzat1988 wrote:Na pewno takie "trzymanie się" dla innych jest wykańczające, każdemu trzeba doradzić, pomóc, a w sobie przeżywa się wielki smutek. Ja nie potrafię tak długo pociągnąć i zwykle kończy się to wieczorem pełnym spazmatycznego płaczu i wyciągania wszystkich nieszczęść, które mnie w życiu spotkały na wierzch i to pomaga. Na jakiś miesiąc mam spokój;) A potem od nowa się zbiera ehh;)
promyczkuile jeszcze będziesz czekać? wyznaczyłaś sobie jakiś dzień, w którym jeśli nic nie ruszy zgłosisz się do szpitala? U mnie po 8 tabletkach cytotetku nawet nic nie drgnęło, nawet kropelki krwi, nic a nic. Szyjka wcale nie chciała puścić tak była mocno zamknięta i lekarz robił zabieg trochę na chama ją rozciągając...mam nadzieję, że nie zafundowali mi tym noszenia taśm na szyjce w ciąży.
Kurcze miała Ci dodać otuchy a wyszło średnio...przepraszam:* Bardzo trzymam kciuki, żeby u Ciebie wszystko przebiegło sprawnie, szybko i bezboleśnie:*
nie martw się, to nie są duże hegary, a szyjka zawsze po tym cytoteku jednak jest bardziej miękka, nawet jeśli się nie otworzy; przy miękkiej szyjce w ogóle się nawet nie hegaruje, tylko robi od razu łyżeczkowanie
i bez zabiegu można mieć niewydolność szyjki, to nie od tego zależyCóreczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
vertigo wrote:nie martw się, to nie są duże hegary, a szyjka zawsze po tym cytoteku jednak jest bardziej miękka, nawet jeśli się nie otworzy; przy miękkiej szyjce w ogóle się nawet nie hegaruje, tylko robi od razu łyżeczkowanie
i bez zabiegu można mieć niewydolność szyjki, to nie od tego zależy
dzięki za uświadomienie:) niby lekarka mi mówiła, że mam się nie przejmować, bo wszystko dobrze poszło, ale nic konkretniej mi nie wytłumaczyła, więc obawy i tak pozostały... czemu lekarze nie mogą wyjaśniać nam rzeczy w takim stylu jak Ty to robisz? ehh... -
skrzat1988 wrote:dzięki za uświadomienie:) niby lekarka mi mówiła, że mam się nie przejmować, bo wszystko dobrze poszło, ale nic konkretniej mi nie wytłumaczyła, więc obawy i tak pozostały... czemu lekarze nie mogą wyjaśniać nam rzeczy w takim stylu jak Ty to robisz? ehh...
bo nie mają czasu albo im się nie chcealternatywnie uważają, że pacjent i tak nie zrozumie - to ostatnie jest najgorszym z możliwych usprawiedliwień
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Vertigo, Gaduaaa, Abby, Skrzacie, Kamma, Promyczku!
Ojojuje Was trzykrotnie! przytulam i usmiecham sie szeroko! stan, o ktorym piszecie jest mi tak bliski i jest tak trudny:/
p.s. Skrzacie, fajnie, ze ostatnio duzo piszesz na forum
Evita, KammaMarra, promyczek 39, Gaduaaa, Justa87, skrzat1988 lubią tę wiadomość
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Niebieskaa wrote:
Jaki obrazek az mi sie milo zrobilo ❤❤❤❤❤❤Gaduaaa lubi tę wiadomość
05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
Witajcie dziewczyny, czytam Was w miarę na bieżąco ale piszecie tyle że szok..
Skrzacie zacznę od odniesienia się do Twojej rekrutacyjnej sytuacji - moim skromnym zdaniem wtopę zaliczyła rekruterka.. Co to w ogóle za pytanie czy widziałaś stronę internetową? Nie widziałaś i co z tego? A może Pani sama by coś z łaski swojej opowiedziała o firmie hmm? Niech Ciebie przekona, że to fajne miejsce pracy!! Co jej miałaś powiedzieć? 'Tak, widziałam stronę internetową, piękne kolory naprawdę a to rozmieszczenie tekstu - rewelacja!' No naprawdę, słabo mi.. Żenada więc chyba ponownie nie ma czego żałować, bo firma jakaś dziwna...
Vertigo nie zapadaj nam się tutaj... Wiem, że Ci smutno i seks na akord dobija Ciebie i męża, wiem, że życie w takiej presji jest straszne, ale... Może tak jak sama piszesz skup się na swoich maluszkach, tak jak kiedyś pisałaś to tak szybko mija i nie ma powrotu do tego czasu. Absolutnie nie chcę Ci wmówić że nie masz prawa być sfrustrowana tym, że nie możesz zajść w ciążę ale zastanawiam się, czy by Ci nie pomogło trochę jakbyś myślała w taki sposób,że dwójkę maluszków już masz więc najgorszy życiowy scenariusz Cię nie dotyczy. I skoro dwa razy się udało, to uda się po raz kolejny, przecież na świecie chodzą dwa dowody Waszej płodnościMam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi, ciężko ująć to w słowa, i proszę nie czuj się urażona bo nie taka jest moja intencja.
Elaria jak się czujesz? A nie chcesz iść powoli na L4? Masz taką wymagającą pracę, uważam że Ci się należy.Tym bardziej, że wspominałaś kilka razy, że masz dość.
Justa te badania to immunologia - część z nich miałam robioną ale to już totalny kosmos i niewiele z tych badań rozumiałam. To już 'wyższa medycyna' ale trop na pewno dobry.
Abby dzięki, że napisałaś, że będziesz świrować w trakcie starańJa sobie obiecałam, że już się nie będę próbować 'wyluzowywać', daję sobie 100% prawo do bycia niewyluzowaną
Evita
4 straty
immunologia+ nieprawidłowy kariotyp
-
nick nieaktualnyDziewczyny, tak dziś powiało jesiennym dołem, ale po to mamy to miejsce. Mi zwykle poprawia samopoczucie wyrzucenie wszystkiego z siebie.
Nie chcę silić się na miałkie pocieszenia, bo wiem, jak możecie się czuć, łatwo mówić "Na pewno zajdziecie w ciążę", jak się już w tej ciąży jest. Ale to prawda, każdej z was już się to udawało, więc uda się znów. A potem...to znów mamy stres, czy z ciążą wszystko ok. Pod tym względem samo zajście z doła nie leczy. Ale każda z nas czeka/czekała z niecierpliwością na te dwie kreski.
Vertigo, uważam podobnie, jak Evita. Masz już dwa skarby. I tu dodam ze swojego życia. Mi bardzo po poronieniu pomagała świadomość, że mam córkę. Wręcz zapałałam do niej większą (o ile to możliwe) miłością. Nawet ostatnio, kiedy żegnałam się z ciążą, myślałam o mojej córce i uznałam jej pojawienie się w naszym życiu za prawdziwy cud.
Promyczku, myślę o Tobie codziennie i chciałabym odjąć Tobie tych przeżyć. Mam nadzieję, że wszystko samo się oczyści i unikniesz szpitala.
Evita, czuję się dziwnie. Fizycznie rozmemłana (senność, mdłości, spadek koncentracji), a psychicznie w ciągłym strachu. Boję się iść na L4, bo boję się poronienia. Na ten moment chcę odczekać do końca 1 trymestru, zobaczyć jak wyjdą badania prenatalne i wtedy iść na zwolnienie. Ale boję się tego głośno z mężem mówić, a nawet tu pisać. Niby nie jestem przesądna, nie wierzę w żadne zapeszanie, ale sama sobie nie chcę rozdmuchiwać optymizmu. Tak jest dla mojej psychiki bezpieczniej.Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 października 2016, 19:17
-
Elaria,kochana jestes :* Rozumiem ze sie boisz ,ja tez sie balam od samego poczatku.
Ja wierze ze u Ciebe bedzie wszystko dobrze,i maluszek bedzie rosł,i juz postanowił ze przywita sie z Toba na wiosnę :}2017r-IVF-wrzesień-nieudane
2018r-naturalny Cud♥
-
skrzat1988 wrote:Jakie 3, już jest nas 5
Zaraz będzie 7 wspaniałych;)
Niestety dołaczam, bo już myślę, że się w tym cyklu nie udało mimo, że to 17 dc, a staram się sobie wmawiać, że mnie to nie obchodzi, że trudno, że kolejny cykl, bla, blaRatunku!
Mama
12.2015 - pjp 9 tc
06.2016 - </3 12 tc -
Elaria...pamietam jak jeszcze niedawno mialas dosyc pracy i marzylas o ciazy...i kroczysz juz ta wspaniala droga!!!
Wiecie co...ja to ze skrajnosci w skrajnosc...albo niedowierzam w poprawne usg i sie zamartwiam...albo szukam gadzetow dla dziecka. Dopadla mnie jakas dziwna energia i mam juz prawie cala liste rzeczy do pokoju, dla dziecka, do szpitala, dla mnie po porodzie. Maz dostal wytyczne, ze kupuje wozek i fotelik i troszke na to odklada, a ja ogarniam cala reszte. Wszystko wybrane: wozek, bujaczek, lozeczko, szumis srumis, niania elektryczna, koszula do szpitala, kubelek do kapania....boshsh...jakbym sie nacpala...uffff...pewnie jutro nawet nie spojrze na ta liste i tak przez kilka tygodni, Na pewno Chrupek dostanie tipi do pokoiku jak polowkowe bedzie pozytywne, a mama dostanie koszule do szpitala. Tak wyznaczam sobie rozne nagrody...
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
dzień dołowaty ale zajęty.. dopiero usiadłam i mogę Was poczytać..
dziękuje za ojojanie , od razu mi lepiej :*
też miałam podobne odczucia jak pisze Elaria leżąc w szpitalu i roniąc moje dzieciątko myślałam o tym żeby byc już w domu z moim dziećmi które są.. żyją..
a mi się humor wczoraj już skiepścił.. bo czekałam na szanownego i jego armatę z winem .. tak jak pisałam... a On co?
POSZEDŁ SPAĆ!!! no normalnie ryczałam chyba w samotności pół godziny...
rano wstał... i mówi "nie wiem co sie ze mną wczoraj stało ze znowu padłem... na prawdę chciałem.. przepraszam" a ja na to że od chcecnia jeszcze nikt w ciąże nie zaszedł..
pół dnia do duszy... no i szanowny dziś kończył o 13 , przyjechał do domu.. no i zbałamucił mnie... a obiecałam sobie że będzie kara do kolejnej owulacji...
dziś robiłam test owu no i jest bledszy.. więc jestem na pewno po piku.. obstawiam pik na 14 lub 15dc... mam nadzieję ze temp skoczy jutro lub pojutrze i sprawa bedzie załatwiona.. jesli nie to owu nie było...
nie wiem czy serduszek starczy.. nic więcej juz zrobić w tym cyklu nie moge...
i najgorsza jest ta niepewność czy ta owu była..FabianCyprian
Tymuś
-
witam dziewczyny,widze ze pogoda na was działa,jesienna mała depresja..
Umknęły mi dwa dni i miałam was troche do nadrobienia,fajnie ze nasze młode mamusie sie odzywają i takie fotki nam podają,to działa jak najlepszy plaster
Przez ostatnie dwa dni byłam myslami z moją przyjaciółką,kiedy wieczorem rozmawiałysmy przez internet ona nagle zaczeła rodzic to znaczy wody jej odeszły,tydzien przed umówioną cesarką.Trzy godziny potem(nad ranem) synek był juz na swiecie.Wieczorem lekarz przyszedł na sale i kazał jej wstawac(po cesarce),zdziwiona ze tak szybko a ze dobrze sie czuła wstała i poszła do łazienki i przespacerowała sie do sąsiedniej sali,wróciła i połozyła sie,wstac juz nie mogła brzuch zaczął bolec zrobił sie obrzęk i szybko na stół,okazało sie ze w srodku wszystko pusciło.Tak wiec operacja i dwa razy przetaczana krew była dodatkową atrakcją po prawie szczesliwym porodzie.Kurcze nie dosc ze prawie całą ciąze z przerwami była w szpitalu bo albo krwawienia albo cukrzyca albo kamienie w nerce dawały znac to jeszcze tak feralne zakonczenie,na szczescie z moim(przyrodnim)siostrzencem jest wszystko ok.
A dzis znów ja taki niespodziankowy dzien miałam bo urodzinkowy,tak wiec i wino od szefa dostałam i torta od przyjaciółki i kilka drobnych prezentów a w domu czekał piękny bukiet z rafaello(ulubione mojego męza)i laurka własnoręcznie narysowana długopisem na kartce z zeszytu w kratke dzieło męza,chyba to mnie najbardziej wzruszyło bo pierwszy raz wysilił sie cos od siebie naskrobac,literki ozdobione zawijasami i serduszek pare jak przedszkolak a ze na kratkowanej zwykłej kartce...urocze poprostu.
Pysia87, Evita lubią tę wiadomość
Antoś IVF,Julisia natural