Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Vertigo ja nie liczysz to po co to całe bzykanko... no właśnie po to drugie pół
a reszta to konieczny element produkcji...
No i teraz kciuk abyś już nie musiała się bzykac na zawołanie tylko z potrzebywiem jakie to męczące
Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 października 2016, 15:24
Aniołek (8t) marzec 2016
-
Elmo13 wrote:Aniu nie wi co tam u Ciebie wyszło w tych badaniach nie tak ale wlssni przeczytałam ze dziewczyną na majoeksch pisała że Lutek na i duphadton podnoszą poziom wolnej bhcg czy jakoś tak i zaburza to wynik testów a szczególnie jak ma się urodzić dziewczyna . Pewnie już czytałaś i tym gdzieś ale jakby co to kolejny dowód ze testy mogą się mylić
Elmo,
Dziękuję! Za wsparcie i za czujność
Rzeczywiście jest tak, jak piszesz, ale to dotyczy badania PAPPa. U mnie PAPPa wyszła super. Natomiast to, co wyszło źle, to badanie tzw. wolnego pozakomórkowego DNA, więc akurat niestety ten czynnik nie odgrywa tutaj roli. Ale generalnie zbieranie wszystkich przykładów, gdzie coś lub ktoś może się mylić, w moim położeniu bardzo pomaga.
Tak czy owak, nie przestaję wierzyć.
Dziękuję -
Elmo13 wrote:Vertigo ja nie liczysz to po co to całe bzykanko... no właśnie po to drugie pół
a reszta to konieczny element produkcji...
No i teraz kciuk abyś już nie musiała się bzykac na zawołanie tylko z potrzebywiem jakie to męczące
ja potrzebę to mam nagminną, tylko mój chłop nie ma, a namawianie, proszenie, błaganie, zachęcanie bez odpowiedzi jest dla mnie żenującetakże wieeeeelkie uffff...
a nie liczę na nic, bo ostatni seks był w piątek, nasienia prawie w ogóle, a pęknięcie tego pęcherzyka pewnie wczoraj jednak, bo jest jeszcze sporo płynu dookoła, także świeżo i szczerze wątpię, że te plemniki sztuk 2 dotrwały
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Aniu no tak chodzilo o pappa
ale ja też wierzę i to jest kolejny dowód ze pomyłki są i się zdarzają także tego .... będzie dobrze bo innej opcji nie ma
Vertigo wystarczy nawet jeden więc może akurat to ten wojownik który przetrwa i zdobędzie twoje jajko.... No nic poczekamy zobaczymy ale zdrowiej jest się za dużo nie nakręcić zawsze to wtedy miła niespodzianka a nie rozczarowanie
Może to właśnie jak w Jagny złote jakaj Ty masz jednego złotego wojownikaWiadomość wyedytowana przez autora: 17 października 2016, 15:40
Aniołek (8t) marzec 2016
-
vertigo wrote:ja potrzebę to mam nagminną, tylko mój chłop nie ma, a namawianie, proszenie, błaganie, zachęcanie bez odpowiedzi jest dla mnie żenujące
także wieeeeelkie uffff...
a nie liczę na nic, bo ostatni seks był w piątek, nasienia prawie w ogóle, a pęknięcie tego pęcherzyka pewnie wczoraj jednak, bo jest jeszcze sporo płynu dookoła, także świeżo i szczerze wątpię, że te plemniki sztuk 2 dotrwały
maaaatko jak ja nienawidzę takich analiz! to znaczy wiesz, nie mam nic do Ciebie:D w sensie, że ja też tak robię i mnie wykańcza takie analizowanie kiedy były te nasze "razy", a ile tego nasienia było, a ile mogło przeżyć, a może że już za często, a że za rzadko... a potem zwykle jedna wielka dupa z tego wychodzi:P a co się człowiek naliczy to już za samo staranie powinien dostać doktorat z matematyki;]
Aniu jutro masz to badanie? możesz zdradzić czy od rana czy po południu? będę z Tobą myślami, wspieram Cię wirtualnie najbardziej jak tylko można:) jutro mam rozmowę o pracę, wiem, że w ogóle nie ma porównania sytuacji, ale już łapię stresa;) Baaardzo nam obu życzę, żeby jutrzejszy dzień okazał się dla nas szczęśliwy:) -
skrzat1988 wrote:maaaatko jak ja nienawidzę takich analiz! to znaczy wiesz, nie mam nic do Ciebie:D w sensie, że ja też tak robię i mnie wykańcza takie analizowanie kiedy były te nasze "razy", a ile tego nasienia było, a ile mogło przeżyć, a może że już za często, a że za rzadko... a potem zwykle jedna wielka dupa z tego wychodzi:P a co się człowiek naliczy to już za samo staranie powinien dostać doktorat z matematyki;]
no, żebyś wiedziałaale ja nie znoszę się nakręcać, nie nakręcam się nigdy, wolę sobie powiedzieć, że to mało prawdopodobne niż rozczarować się potem boleśnie. A tak to sobie powiem, że przecież było to do przewidzenia i zacznę od nowa. Tak mi jest łatwiej stanąć na nogi jak mi się zaczyna lać po nogach, czaisz nie?
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Elmo13 wrote:Aniu no tak chodzilo o pappa
ale ja też wierzę i to jest kolejny dowód ze pomyłki są i się zdarzają także tego .... będzie dobrze bo innej opcji nie ma
Elmo,
Dokładnie tak samo myślę!
I każde takie słowa, jak Twoje, to dodatkowy budulec dla mojej wiary.
Skrzaciku,
Ja mam zabieg o 14:00.
A Ty o której masz rozmowę?!
Chętnie przekieruję swoją głowę na myślenie o Tobie i trzymanie za Ciebie kciuków! To musi być nasz dobry dzień!
Vertigo,
No to masz teraz przynajmniej ferie od tej matematyki. Może na 3 tygodnie, a może... na zawsze
Ja tam trzymam kciuki za tego jednego mocarza. Nie znasz dnia ni godziny.
* * *
Dziękuję Wam, Dziewczynki, za wsparcie -
vertigo wrote:no, żebyś wiedziała
ale ja nie znoszę się nakręcać, nie nakręcam się nigdy, wolę sobie powiedzieć, że to mało prawdopodobne niż rozczarować się potem boleśnie. A tak to sobie powiem, że przecież było to do przewidzenia i zacznę od nowa. Tak mi jest łatwiej stanąć na nogi jak mi się zaczyna lać po nogach, czaisz nie?
raczej, sama tak robię nieustannie...tylko, że i tak roczarowanie jakieś tam jest - chociaż przez pierwsze pół dnia okresu;)
chociaż ostatnio czytałam, że nie opłaca się być pesymistą, bo to, że od razu myślisz, że się nie udało to Cię dołuje, więc lepiej jest być radosnym i wierzyć, że się udało, bo tak to mamy 2 tygodnie szczęścia, a przygotowanie się na porażkę nie daje nam wymiernych efektów oprócz 2 tygodni płakania nad swoim losem...
pewnie i tak...
ale ja jakoś nie umiem w sobie tej "fałszywej" wiary w sukces wykrzesać
annak ja mam na 10o rany, cały dzień w stresach się zapowiada
ja za to będę myśleć o Tobie, moja rozmowa to pikuś w Twojej sprawie, więc może to mnie też odstresuje trochę
Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 października 2016, 16:07
-
skrzat1988 wrote:raczej, sama tak robię nieustannie...tylko, że i tak roczarowanie jakieś tam jest - chociaż przez pierwsze pół dnia okresu;)
chociaż ostatnio czytałam, że nie opłaca się być pesymistą, bo to, że od razu myślisz, że się nie udało to Cię dołuje, więc lepiej jest być radosnym i wierzyć, że się udało, bo tak to mamy 2 tygodnie szczęścia, a przygotowanie się na porażkę nie daje nam wymiernych efektów oprócz 2 tygodni płakania nad swoim losem...
pewnie i tak...
ale ja jakoś nie umiem w sobie tej "fałszywej" wiary w sukces wykrzesać
ja nie jestem pesymistą tylko realistą - zakładam, że mogło się udać ale mogło się też nie udaćzakładanie, że na pewno będzie dobrze i sranie szczęściem, a potem rozczarowanie to upadek z dużej wysokości
ale zakładanie, że nieeeee, na pewno nieeeee.... to ja miałam tylko wtedy, kiedy się zabezpieczałam. Tak więc teraz daję sobie prawo do nadziei, ale nie liczę zbytnio na sukces
nie żeby mnie to bardoz martwiło, przecież w końcu zajdę, jak zaszłam 4 razy
bez jaj
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
vertigo wrote:Laila - wszystko rozumiem
to trudne uczucia
pytasz czy Ci się wyłączy stres - nie, niestety i niestety również przeniesie się na Twoje żywe, urodzone dziecko i pozostanie z Tobą do końca życia
poronienie to jest taki gwałt na psychice, że nie da się potem żyć jakby to się nigdy nie stało
Trzymam za Ciebie kciuki, za Twój powrót do równowagi, zajdziesz w tę ciążę i urodzisz dziecko, obiecujęinaczej mi osobiście skopiesz dupę, zgoda?
tylko nie uciekaj od męża, ciesz się z tego, że on chce to z Tobą przeżywać i współdzielić, wykorzystaj to, przekłuj gówno w sukces, oprzyj się na nim - wyobraź sobie że masz tak jak ja, że temat nie istnieje, że nie ma czułości, że jest tylko wkurw na to, że znowu trzeba uprawiać na akord seks, że są nerwy, że nie ma dotyku, normalnej relacji
masz swój gorszy czas, ale spróbuj tam wpuścić męża - ja bym mojego wpuściła, gdyby tylko chciał zapukać
Moj stara sie mnie wspierac, nawet sam pilnuje plodnych dni. Czasem sama sie dziwie ze mowi mi ktory dzien cyklu jest jak ja nie wiem ktory. Niby mu zalezy ale nie do konca mnie rozumie.
Gratki za pecherzyk. Trzymam kciuki za dojrzaly piekny oocycik
aniołek 01.02.2016r -
laila_25 wrote:Wiesz co dobrze mowisz.. ciezko mi wpuscic meza do tych moich problemow i zamknietego swiatka cierpienia. Dlatego go przeganiam i wole siedziec sama,albo wygadac sie tutaj.
Moj stara sie mnie wspierac, nawet sam pilnuje plodnych dni. Czasem sama sie dziwie ze mowi mi ktory dzien cyklu jest jak ja nie wiem ktory. Niby mu zalezy ale nie do konca mnie rozumie.
Gratki za pecherzyk. Trzymam kciuki za dojrzaly piekny oocycik
no to pięknie, pozazdrościćciesz się z tego, większość par się od siebie odsuwa w takich sytuacjach, bo kobieta ma zwykle większe parcie niż mężczyzna, a są tacy, którzy nie znoszą takie uprzedmiotowienia i odwracają kota ogonem do pieca
u nas to jest tak na dwoje babka wróżyła, bo mój nie lubi wiedzieć, że trzeba, a jak mu mówię, to się blokuje i chuj z tego wychodzi, ale z drugiej strony mógłby się zaprzeć i kompletnie mi powiedzieć "nie" i rozmyślić się w działaniuwięc to moje podchodzenie do niego musi być bardzo wyważone
Gdyby się nie zgodził, na bank bym go zostawiła - nie może tak być żeby realizacja prostych w sumie marzeń o dużej rodzinie, gdzie oboje pracujemy i stać nas na dzieci, nie mogła dojść do skutku przez jego widzimisię i fanaberie i "nie, bo nie". Nie umiałabym z nim żyć wtedy, czułabym się skrzywdzona i oszukana (ja bardzo dużo zawodowo poświęciłam, żeby urodzić to trzecie dziecko, spełniłam wszystkie jego warunki, przegrałam swoja karierę, satysfakcję z pracy, ale to temat na dłuższe pisanie...). Dlatego dla mnie to, że się zgodził jest dobrą kartą. Muszę to teraz tylko dobrze rozegrać - i tego właśnie Laila Tobie zazdroszczę w jakimś sensie - że nie musisz tego rozgrywać, że to po prostu działa u Was, a nie działają rzeczy na które nie masz wpływu. I to jest trochę łatwiej zaakceptować. Nie porównuję Ciebie do siebie, bo wymiernie mam więcej. Ale w tej kwestii - jednej - to jest po prostu ogromny komfort i spokój. Bo to jest walka ramię w ramię, jesteście razem. A ja prowadzę jakąś partyzantkę. I mam wrażenie, że... to straszne... kocham się z wrogiemchciałabym choć jedno dziecko począć w ten sposób, w jaki Ty poczniesz swoje. A ja mam 3 ciąże z takiej walki, że już czasem brakowało mi sił na wszystko
Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 października 2016, 16:34
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
laila_25 wrote:Moj stara sie mnie wspierac, nawet sam pilnuje plodnych dni. Czasem sama sie dziwie ze mowi mi ktory dzien cyklu jest jak ja nie wiem ktory. Niby mu zalezy ale nie do konca mnie rozumie.
A ktory facet do konca zrozumie kobiete? Znacie takiego? Bo ja nie. Uwazam, ze mam najlepszego meza pod sloncem, ale on nie potrafi mnie do konca zrozumiec, faceci maja inny sposob patrzenia na wiele spraw, ich mozgi inaczej funkcjonuja niz nasze.
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
vertigo wrote:no to pięknie, pozazdrościć
ciesz się z tego, większość par się od siebie odsuwa w takich sytuacjach, bo kobieta ma zwykle większe parcie niż mężczyzna, a są tacy, którzy nie znoszą takie uprzedmiotowienia i odwracają kota ogonem do pieca
u nas to jest tak na dwoje babka wróżyła, bo mój nie lubi wiedzieć, że trzeba, a jak mu mówię, to się blokuje i chuj z tego wychodzi, ale z drugiej strony mógłby się zaprzeć i kompletnie mi powiedzieć "nie" i rozmyślić się w działaniuwięc to moje podchodzenie do niego musi być bardzo wyważone
Gdyby się nie zgodził, na bank bym go zostawiła - nie może tak być żeby realizacja prostych w sumie marzeń o dużej rodzinie, gdzie oboje pracujemy i stać nas na dzieci, nie mogła dojść do skutku przez jego widzimisię i fanaberie i "nie, bo nie". Nie umiałabym z nim żyć wtedy, czułabym się skrzywdzona i oszukana (ja bardzo dużo zawodowo poświęciłam, żeby urodzić to trzecie dziecko, spełniłam wszystkie jego warunki, przegrałam swoja karierę, satysfakcję z pracy, ale to temat na dłuższe pisanie...). Dlatego dla mnie to, że się zgodził jest dobrą kartą. Muszę to teraz tylko dobrze rozegrać - i tego właśnie Laila Tobie zazdroszczę w jakimś sensie - że nie musisz tego rozgrywać, że to po prostu działa u Was, a nie działają rzeczy na które nie masz wpływu. I to jest trochę łatwiej zaakceptować. Nie porównuję Ciebie do siebie, bo wymiernie mam więcej. Ale w tej kwestii - jednej - to jest po prostu ogromny komfort i spokój. Bo to jest walka ramię w ramię, jesteście razem. A ja prowadzę jakąś partyzantkę. I mam wrażenie, że... to straszne... kocham się z wrogiemchciałabym choć jedno dziecko począć w ten sposób, w jaki Ty poczniesz swoje. A ja mam 3 ciąże z takiej walki, że już czasem brakowało mi sił na wszystko
aniołek 01.02.2016r -
Dziewczyny takie pytanie mam do Was. Musze wrocic do mierzenia temperatury a ostatnio to robilam 2 lata temu i troche zapomnialam. Teraz wiem ze jestem tuz po @ czyli temp mam normalna. A w momencie jak jest skok to jest owulka? Mierzycie termometrem rteciowym czy elektronicznym?Każda twoja myśl jest czymś realnym - jest siłą.
Danielek 03.05.2015r.
Sebastianek 27.08.2017r. -
Monika1357 wrote:Dziewczyny takie pytanie mam do Was. Musze wrocic do mierzenia temperatury a ostatnio to robilam 2 lata temu i troche zapomnialam. Teraz wiem ze jestem tuz po @ czyli temp mam normalna. A w momencie jak jest skok to jest owulka? Mierzycie termometrem rteciowym czy elektronicznym?
skok jest po owulacji ale nie koniecznie od razu,.. może być dzień po, dwa dni po a nawet 3 dni po owulacji ... jest jakby potwierdzeniem że ona po prostu się odbyła i zaczął działać progesteron ... to w teoriiMonika1357 lubi tę wiadomość
FabianCyprian
Tymuś