Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Jagna 75 wrote:Ponoc plyn dosc dlugo sie utrzymuje ale z doswiadczenia tego nie wiem.Moze pęcherzyk sie poprostu zapadł,byl bez komórki...ale inne jajka są ładne wiec jesli ovu ma byc to juz tez niedlugo.Roma pazdziernik to jest nasz miesiàc,cykl jeszcze trwa kochana
Płyn w zatoce może być do 24 godzin a może być do miesiączki, nie ma żadnej reguły. Czasem w ogóle go nie ma, to nie jest dowód przebytej owulacji. Tak naprawdę jedynym dowodem owulacji jest ciąża niestety. Nawet pęknięty pęcherzyk nie jest jednoznaczny z owulacją, bo wcale nie musiało tam być oocytu.Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Wiedziałam że to zbyt piękne żeby było prawdziwe. Cały czas czuję podbrzusze, promienieje do krzyża. Nie wiem co jest grane. A powiedzcie mi - progesteron osiąga maksimum ok 7 dpo. Ale jakbym zrobiła jutro (bo idę upuścić krwi) to zakładając że owu mogła być w sobotę i jutro byłby 3 dpo to wyszedłby już coś podwyższony?25.05.2010 Aniołek 9 tc
03.10.2011 - Synuś, mój mały - wielki cud
17.04.2015 - Aniołek 8 tc
03.01.2016 - Aniołek 8 tc
29.04.2016 - Aniołek 9 tc
25.07.2018 - Córcia
Cuda się zdarzają, czasem nawet dwa razy -
roma wrote:Wiedziałam że to zbyt piękne żeby było prawdziwe. Cały czas czuję podbrzusze, promienieje do krzyża. Nie wiem co jest grane. A powiedzcie mi - progesteron osiąga maksimum ok 7 dpo. Ale jakbym zrobiła jutro (bo idę upuścić krwi) to zakładając że owu mogła być w sobotę i jutro byłby 3 dpo to wyszedłby już coś podwyższony?
Olej ten progesteron. Co Ci da ta wiedza? Lepiej zrobić usg za kilka dni.Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Dorola moja szyjka z 3,5 cm w 1,5 tygodnia rozjechala się podobnie jak twoja i tu nie ma zasady. Też miałam posiew i wszystko było ok. W szpitalu dolezalam 2 tyg jeszcze ale przy próbie zeszycie ratunkowego miałam już pecherz w pochwie i nic nie mogli zrobić. Po tygodniu od tej próby pomimo leżenia bez ruchu ( nawet do WC nie wstawałam) odeszły mi wody i następnego dnia urodziłam.
Gdy jechałam do gina miało być połowkowe a skończyło się na karetce
25.11.2013 [*] 8tc zaśniad częściowy
23.11.2014 [*] 9tc puste jajo płodowe
31.10.2015 [*] Ula 22tc niewydolność szyjki
19.11.2017 nasz największy skarb Norbert -
Elaria wrote:Roma, a da się coś zrobić z tymi twoimi długimi cyklami? Czym są spowodowane, wiesz?
Moje też zawsze były długie, ponad 30 dni, do 40+, ale sądzę, że to przez otyłość i IO.
Jagna tak się cieszę, że już jesteś po transferze! Wspaniała wiadomość! Długo to trwało? Jak oni podają te blastule? Pipetką? Robią jakieś "wgłębienie" w śluzówce macicy, czy tak po prostu umieszczają je wewnątrz? Sorry, za szczegółowe pytania, ale zawsze byłam ciekawska.
No i dzięki za wklejenie zdjęcia swoich maluszków. Niewiele osób może pochwalić się zdjęciami z tak wczesnego dzieciństwa
Czasem robią taki zabieg dodatkowy jakby kieszonke w macicy-scratching czyli celowe uszkodzenie błony sluzowej,ma to pomóc w lepszym zagniezdzeniu zarodka,zalecany pacjentkom z problemem implantacji jak i z duzą rezerwą jajnikową.
transfer mniej wiecej wygląda jak na tym filmiku
https://www.youtube.com/watch?v=NAyYNImS0QkWiadomość wyedytowana przez autora: 24 października 2016, 22:57
Antoś IVF,Julisia natural
-
Ainade wrote:Ja jak zwykle na chwilkę wpadam
Dziś szybka ale jakże owocna wizyta u gin. Wpadłam po receptę a wyszłam ze zdjęciem usg mojego SYNKA tak tak będę miała drugiego synusia ❤❤Antoś IVF,Julisia natural
-
vertigo wrote:Jagna ale sobie wyhodowałaś ładne bachorki
skrzat1988 lubi tę wiadomość
Antoś IVF,Julisia natural
-
vertigo wrote:Płyn w zatoce może być do 24 godzin a może być do miesiączki, nie ma żadnej reguły. Czasem w ogóle go nie ma, to nie jest dowód przebytej owulacji. Tak naprawdę jedynym dowodem owulacji jest ciąża niestety. Nawet pęknięty pęcherzyk nie jest jednoznaczny z owulacją, bo wcale nie musiało tam być oocytu.Antoś IVF,Julisia natural
-
nick nieaktualnyJagna, dziękuję za link! Bardzo pouczające.
roma, pytam być może zupełnie bez sensu, a czy można jakoś skrócić te cykle, doprowadzić do porządku, wyleczyć pco, bo ja wiem... metforminą? Powtórzę, jestem laikiem, pewnie już to omawiałaś z ginem. Po prostu nie wiem, czy da się coś z tym zrobić, czy po prostu polować na jajo. -
nick nieaktualny
-
Elaria wrote:Jagienko, a Twoje jajeczka były zapładniane przez inseminację (zalanie ich nasieniem), czy docelowo zapładniane wybranymi plemnikami przez igiełkę? Bo teraz oglądam dalej filmiki na YT i widzę, że są dwa rozwiązania.
Metody są trzy zapładniania IVF clasyczne,ICSI,IMSIWiadomość wyedytowana przez autora: 25 października 2016, 00:06
Antoś IVF,Julisia natural
-
Elaria wrote:Jagna, dziękuję za link! Bardzo pouczające.
roma, pytam być może zupełnie bez sensu, a czy można jakoś skrócić te cykle, doprowadzić do porządku, wyleczyć pco, bo ja wiem... metforminą? Powtórzę, jestem laikiem, pewnie już to omawiałaś z ginem. Po prostu nie wiem, czy da się coś z tym zrobić, czy po prostu polować na jajo.Antoś IVF,Julisia natural
-
Dzień dobry, Dziewczyny,
Wczoraj miałam szalony dzień (powrót do rzeczywistości po dwóch tygodniach życia we śnie) i byłam z Wami tylko z doskoku.
Teraz, o świcie, siedzę sobie w pociągu do Wrocławia i mam wreszcie czas, żeby odpowiedzieć na pytania, które wczoraj tu padły pod moim adresem.
Elaria wrote:Aniuk, a tak z innej beczki, bo mnie to właśnie dopiero teraz zaczęło nurtować, jak nie chcesz, to nie odpowiadaj, bo pytania z natury wścibskich. Jak funkcjonujesz, jako... macocha? Masz kontakt z dziećmi męża, czy raczej jesteś "tą złą"? To na pewno nie są proste sprawy, zwłaszcza im młodsze te dzieci, dlatego pytam.
Elaria,
Pytanie absolutnie nie jest intymne, czy osobiste i z chęcią odpowiem.
Moje relacje z dziećmi męża są rewelacyjne. Ale muszę podkreślić 2 rzeczy: po pierwsze – to są już dorosłe dzieci (najmłodsze ma 20 lat, najstarsze 30), a po drugie – trochę nam zajęło, aby tak to wszystko poukładać.
Z najstarszą córką od razu było dobrze, ponieważ ona ma inną mamę niż dwójka młodszych dzieci (jesteśmy typową rodziną patchworkową). Z młodszymi trwało to trochę dłużej, pomimo, że my związaliśmy się ze sobą, kiedy mój mąż nie był już z pierwszą żoną (ich mamą). Dzieci jednak tego nie rozumiały (wcale się nie dziwię). Z ich perspektywy ja byłam kobietą, która zabrała im tatę. Poza tym, dostawały regularny negatywny komunikat na temat swojego ojca, swoich dziadków i mnie. To było 9 lat temu, więc w ich ówczesnym wieku chłonęły takie informacje jak gąbkę.
Generalnie, myślę, że mogłabym napisać podręcznik „Jak zbudować dobre relacje z dziećmi męża/żony”ponieważ myślę, że pokierowaliśmy tym przez te lata i ułożyliśmy to po mistrzowsku. Wielka w tym zasługa mojego męża, który umiał połączyć potrzeby nas wszystkich tak, że nigdy nikt nie czuł się poszkodowany lub pozbawiony czegoś.
Mieliśmy od początku kilka zasad:
- zero zmuszania dzieci do kontaktu i relacji ze mną (teściowa zawsze nas namawiała, żeby na siłę brać dzieci na wspólne spotkania czy wakacje– nigdy tego nie zrobiliśmy)
- zero udawania, że ja będę drugą mamusią (czyli bez zwierzanek, przytulanek, niuniania, etc.)
- nigdy nie powiedzieć nawet jednego złego słowa na ich mamę
- pozwolić im wybrać moment, kiedy uznają, że są gotowe na kontakt ze mną
- rozumieć, że mogą mnie nienawidzić, mają do tego prawo
Mój mąż (nie wiem jak on to zrobił) przez te wszystkie lata nie stworzył ani jednej sytuacji, w której powiedziałby mi, że czegoś ze mną nie zrobi / czegoś mi nie da, bo dzieci i odwrotnie – nigdy niczego im niczego nie odmówił, bo Anka. Przez 6-7 lat jeździł z dziećmi sam na wakacje, beze mnie, sam się z nimi spotykał. Wiedzieli, że ojciec jest dla nich, że ja w ten czas nie ingeruję.
I to chyba była ta metoda.
Córka (dziecko środkowe) zaczęła przekonywać się do mnie po tym, jak rzucił ją ukochany chłopak, jakieś 4 lata temu. Myślę, że wtedy poczuła smak dorosłego życia i zrozumiała, że nie jest ono takie czarno-białe. Poza tym, wówczas jej głównym powiernikiem i przyjacielem był tata, co automatycznie zbliżyło ją do mnie. Dzięki temu stałyśmy się przyjaciółkami, bo teraz mnie zwierza się z problemów sercowych
Syn ze 2 lata temu – po prostu tak jakoś naturalnie zaczął mnie akceptować.
I nawet po tym, jak już dzieci przekonały się do mnie w pełni, i tak jeszcze przez jakiś czas nie jeździłam z nimi wszystkimi na wakacje i nie wpychałam się na ich spotkania. Wiedziałam, że trzeba dać im wspólną przestrzeń i powietrze. Na wspólne wakacje pojechaliśmy dopiero rok temu: my, wszystkie dzieciaki i ich przyległościByło super! I powiedzieli, że to ich najlepsze wakacje w życiu.
* * *
Przepraszam za ten przydługi wywód. Nie chcę też nadmiernie mędrkować, ale może kilka moich porad i doświadczeń komuś się kiedyś przyda.M@linka, Elaria, Natikka123 lubią tę wiadomość
-
Aniu kocham Twoje wywody najbardziej. Ale po tym wywodzie znowu widzę Cie grubiutka i z kociakiem:)) Pozdrów ode mnie Wrocław❤️ Aż mnie serce zakłulo z zazdrości, ze tam jedziesz. Mam nadzieje, ze masz duzo spokoju w sobie.
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Kolejny mój wywód (dziś od rana bawię się w literatkę
) będzie dotyczył spraw związanych z pracą i tym, jak pracodawcy traktują kobiety w ciąży i kobiety w potencjalnej ciąży.
Po opowieści Kammy o jej przejściach z szefem któraś z Was (przepraszam, nie pamiętam która, chyba Roma) napisała, że nie może uwierzyć, że takie historie się jeszcze dzieją. Niestety, z bólem serca muszę potwierdzić i obawiam się, że może to być większość. Ja sama doświadczyłam podobnie ohydnej sytuacji.
Bardzo szybko po zajściu w pierwszą ciążę powiedziałam o tym w pracy, bo wylądowałam na zwolnieniu. Moja szefowa (kobieta!) przyjęła to niezwykle entuzjastycznie i przy okazji oznajmiła mi, że sama jest w ciąży. Niestety moja ciąża nie przetrwała (jej ciąża, czwarte dziecko, ma dzisiaj 1,5 roku). Kiedy wróciłam do pracy po poronieniu (ona oczywiście wiedziała o stracie), oznajmiła mi, że w firmie zajdą pewne zmiany. Mój dział, którego jestem szefem, zostanie połączony z innym działem, którego szefem jest pewien koleś. Na czele połączonego działu stanie on. Szefowa powiedziała wówczas również, że wie, że ten koleś sobie nie radzi i jest słaby, że fatalnie zarządza zespołem i nie ma wyników, podczas kiedy mi idzie świetnie. Ale tak będzie lepiej. Poza tym (cytuję) „wiem co jest teraz dla Ciebie najważniejsze, będziesz mogła się na tym skupić”. Zdębiałam.
To był poniedziałek. W środę spotkałam się z nią ponownie i poprosiłam ją o zmianę decyzji. Powiedziałam, że nie mogę współpracować z tym kolesiem, bo jest beznadziejny, poza tym nie mogę zaakceptować tego, że moje sprawy prywatne wpłynęły na te decyzje. Tak nie może być. Przedstawiłam jeszcze kilka innych bardzo racjonalnych argumentów i moją propozycję planu działania. Ona powiedziała, że decyzji nie zmieni. Wtedy położyłam wypowiedzenie na stole.
Oskarżyła mnie o kierowanie się emocjami, dumą i ambicją. Powiedziałam jej, że to nie emocje. Pracuję kilkanaście lat i od dawna mam wypracowane pewne wartości. Dawno powiedziałam sobie, że jeśli ktoś w jakiejś pracy te wartości naruszy, to ja w takim miejscu nie będę mogła pracować. Tak się stało, dlatego odchodzę.
Dużo mnie to kosztowało, ale wiedziałam, że nie mogę pozostać w miejscu, gdzie się łamie podstawową wartość, jaką jest równość ludzi. W głowie mi się nie mieściło, że stałam się ofiarą dyskryminacji. I to robi kobieta kobiecie. Kobieta w ciąży kobiecie po poronieniu. Prezes firmy dyrektorowi z zarządu. Człowiek człowiekowi.
Powiem Wam, że była to bardzo smutna lekcja o życiu.
Z firmy odeszłam, zdania nie zmieniłam. Założyłam swoją.
Tamten koleś pogrążył i swój, i mój dział, wszystko się rozpieprzyło. A ja zaszłam w rokującą ciążę dopiero 1,5 roku po tamtych wydarzeniach, więc mogłam w międzyczasie jeszcze sporo dobrego zdziałać dla firmy, ale pani szefowa odchodząc na macierzyński wolała zabezpieczyć się na okoliczność mojej ciąży.
Życie. -
O nieee! A ja myślałam, że nikt nie wstanie tak wcześnie jak ja!
Hehe, nie no, wiem, M@linka i Niebieskaa, ćwiczycie wczesne wstawanie już na okoliczność dzieciaczków
Niebieskaa wrote:Aniu kocham Twoje wywody najbardziej. Ale po tym wywodzie znowu widzę Cie grubiutka i z kociakiem:)) Pozdrów ode mnie Wrocław❤️ Aż mnie serce zakłulo z zazdrości, ze tam jedziesz. Mam nadzieje, ze masz duzo spokoju w sobie.
Niebieskaa,
Mój kolejny wywód poranny miał być odpowiedzią na wczorajsze pytanie Twoje i Skrzata o moje samopoczucie (tak, wiem! dzisiaj z rana pojechałam autobiograficznie i egocentrycznie), ale najpierw muszę się odnieść do mnie grubiutkiej: otóż to określenie już coraz mniej mija się z prawdą. Patrzę w dół i przede mną widnieje całkiem spory bębenek! Już ciężko ukryć, że ktoś tam siedzi. A co do kociaka, to ja chętnieee! Bo koty to moja wielka miłość.
Moje samopoczucie (dziękuję, że pytacie!) jest całkiem niezłe. Mój mąż tak mnie w piątek nakręcił na wiarę, że dobry FISH = dobry pełny wynik = zdrowe dziecko, że zapomniałam, że jeszcze czekam na jakieś wyniki. Zaczęłam po prostu normalnie żyć. I to chyba dobrze. Bo cokolwiek się wydarzy, i tak się na to nie przygotuję, a przynajmniej to czekanie jakoś mi mija.
Od wczoraj znalazłam sobie nowy problem (bo przecież dawno się niczym nie martwiłam) - czy na pewno nic złego się tam nie wydarzyło po tej amniopunkcji. Czy z Aurorą wszystko w porządku... Miałam iść na wizytę 4 listopada, ale nie wiem, czy dotrwam. Chętnie poszłabym na jakiś podgląd wcześniej. Ale mąż mnie studzi. On ma taką wiarę w to dziecię, że uważa, że nic go nie ruszy. Przynajmniej on...
Wynik ostateczny powinnam mieć najwcześniej we wtorek za tydzień, ale to jest 1.11, więc pewnie będzie w środę lub czwartek. Czekam. Czekam. Nowe (właściwe) imię też już czekachociaż muszę powiedzieć, że rozstanie z Aurorą będzie straszliwie trudne (mądra Vertigo ostrzegała...
).
M@linka, Niebieskaa lubią tę wiadomość
-
Ja też już wstałam.
wczoraj to był ciężki dzień fizycznie i psychicznie dla mnie, ale poszłam na długi spacer i wszystko sobie poukładałam, ten cykl wiem, że niestety pójdzie na marne, bo widzę, czuje, więc podchodzę wyjątkowo spokojnie jak na mnie, że się nie udało. Jakiś spokój, pogodzenie, no nie wiem jak to opisać jest we mnie. Czas chyba leczy rany...
Co do pracy, po długim weekendzie jestem umówiona z wujkiem ( zapomniałam, że jest lekarzem tak a pro po) i działamy ze zwolnieniem,
jakoś to będzie, musi...
życzę Wam miłego dnia
edit: mam tak niskie temperatury, a żre ten duphaston...
do tego wczoraj tak mnie bolały jajniki a macica pulsowała, że myślałam, że zejdę, nigdy nie bolało mnie aż tak mocno...Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 października 2016, 07:21
05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
No dobra, po tym jak już opisałam połowę swojej biografii + wydarzenia obecne, wreszcie odniosę się do Waszych spraw:
Bardzo się cieszę, że zrobiła nam się tutaj taka ferma jajbo to są świetne rokowania jeśli chodzi potencjalne zazielenienie się strony.
Roma,
Tylko u Ciebie niewiadoma... Ale ta niewiadoma to nie jest taka niewiadoma przekreślająca sprawę, tylko gmatwająca ją. Może jednak coś z tego będzie.
Jak napisałaś o swoich problemach, to od razu pomyślałam o tym co Elaria - o metforminie i innych sposobach walki z PCO. Są w grze? Może dałoby się choć trochę ujarzmić te cykle.
Monika1357,
Ja nie miałam takiego problemu, jak Ty, więc nie pomogę.
Czy pisząc o przeroście błony masz na myśli endometrium? Bo ja miałam taką sytuację, że 5 tygodniu po farmakologicznym wywołaniu poronienia nadal nie miałam @, poszłam do gin, ona zajrzała do środka i powiedziała, że (przepraszam za opis!) endo tak się rozrosło, że prawie wyszło na zewnątrzW ogóle się nie złuszczało. Musiałam iść na łyżeczkowanie. Ale to chyba zupełnie inny przypadek.
Dawaj znać, jak się to potoczy u Ciebie.
Podpisuję się pod pytaniem Asi - gdzie jest Laila?!
Ainade,
Gratuluję dobrych wieści i syna!
No i dzisiaj E-wizyty!
E jak Elmo i E jak Elaria.
Dziewczyny, trzymam kciuki i czekamy na wiadomości.
Elmo, Ty już chyba za 2 godzinki?
Elaria, jeszcze cały dzień.
Ale czekamy i przeżywamy z Wami! -
Kammamarra trzymam kciuki. Też miałam w zyciu kilkukrotnie takie pracownicze zonki - skąd tacy ludzie biorą się na świecie - w pale sie nie mieści. Ppamietaj nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszło i nie cackaj sie z pracodawca-teraz myśl o sobie.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 października 2016, 07:24