Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Skrzaciku,
Kochana... Wylałam w swoim życiu nieraz te wszystkie łzy, które teraz płyną z Twoich oczu. Rozumiem je. Znam ich smak.
Masz prawo się załamać i czuć bezsilność, tak jak my wszystkie.
Jest nas tu wiele walczących od lat. U mnie za 10 dni miną dokładnie 3 lata walki. No tak, udało mi się w tym czasie zajść w ciążę więcej razy niż Tobie. Ale efektu wciąż nie ma... I dopóki go nie zobaczę na własne oczy i nie przytulę, jesteśmy na tym samym etapie.
Jeżeli jesteś zmęczona i wyczerpana tym wszystkim, to może faktycznie powinnaś zrobić sobie przerwę od starań, leków i walki. Jeśli będziesz potrafiła odciąć się od tego tak naprawdę.
Ale tak całościowo, nie poddawaj się.
Proszę. A nawet nalegam.
A wiesz dlaczego? Bo masz jeszcze mnóstwo niewykorzystanych dróg. Bo choć mija kilka lat starań, to pod pewnymi względami, jesteś dopiero na początku tej drogi.
Lekarz powiedział, że jeśli samo nic nie zaskoczy, to od października podejdziecie temat od innej strony. Daj szansę tym innym sposobom!
Jeszcze nie wykorzystałaś wszystkich opcji. Jeszcze nie wykorzystałaś większości opcji. Wszystko jest możliwe!
Pamiętasz jak rozmawiałyśmy na spotkaniu na żywo? Powiedziałam wtedy, że ja czuję się w miarę "bezpiecznie" w tych staraniach, dopóki mam jeszcze jakąś drogę przed sobą, jakieś inne rozwiązanie, plan B. Mówiłam to wtedy w kontekście lekarza medycyny chińskiej. Że kiedy inne opcje nie skutkowały, mówiłam sobie, że mam w zanadrzu ciągle jeszcze to. I poczucie tego planu B jakoś mnie uspokajało. Wpadłabym w totalną rozpacz tylko wtedy, gdyby nie było już żadnego planu, bo wszystkie zawiodły.
Ty masz ten plan B. A także C i D. Kto wie, może i więcej.
Wiem, że brakuje Ci sił. Może musisz odpocząć. Ale nie możesz się poddać całkowicie.
Nie wiem skąd, ale wiem, że Ci się uda.AgataR, Asia87, Szczęśliwa Mamusia lubią tę wiadomość
-
I jeszcze jedno...
(przepraszam za tak długie wywody)
Skrzaciku, Ruda, Ikarzyca i wszystkie Dziewczyny, które myślą podobnie,
Nigdy nie myślcie, że coś jest "Waszą winą", albo, że "przez Was" mąż nie ma dzieci. Po pierwsze - tu nie ma żadnej winy! Czy jeśli ktoś choruje na zespół jelita drażliwego, endometriozę, zapalenie ucha, to mówimy, że to jego wina? Nie.
Choroba to niczyja wina. To pech.
I nas ten pech dopadł - w problemach z płodnością, w naszych mutacjach, przegrodach, innych cholerstwach, które utrudniają posiadanie dzieci.
Tu nie ma żadnej winy...?
Niepłodność to problem PARY. Nie kobiety, czy mężczyzny.
Mąż jest mężem. Nie żeni się dla reprodukcji, tylko dla żony.
To jest wspólny problem i wspólna droga do przejścia.
Pomyślcie o mnie. Mój mąż ma trójkę dzieci. Wspaniałych. U nas jest absolutnie, w 100% wiadomo, że trudności wynikają z moich problemów zdrowotnych. Nigdy nie czuję się wina. Czuję się pechowcem, ofiarą i... b-o-h-a-t-e-r-k-ą (!), bo to ja łażę po lekarzach, bo ja się szprycuję lekami, ja wstrzykuję sobie Clexane, ja leżałam w szpitalu, kiedy moje dziecko żegnało się ze mną kilka razy.
Gdzie tu jest miejsce na poczucie winy.
Walczymy jak lwice. Za to należy się medal.Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 sierpnia 2016, 11:09
Ikarzyca, promyczek 39, Szczęśliwa Mamusia, kiti, emerald_m, Niebieskaa, Evita, cookiemonster, sylvuś lubią tę wiadomość
-
Annak nic dodać nic ująć, pięknie to wszystko napisałaś. Musze sobie to oprawić w ramki jak ja poczuje chwile zwątpienia.
Skrzacie ściskam. Szkoda,że mam do Was tak daleko, spotkanie z takimi mądrymi babkami to musi być cośSynuś, największe szczęście :*
Córcie ur. 28.02.18r.
04.2016 [*] 10tc 09,11.2016 cb
-
nick nieaktualny
-
_Abby_ wrote:Widzialyscie się w realu? Ale czad
gdzie?
Już kiedyś tu o tym pisałyśmy
W Warszawie. Jeszcze z Niebieskaą, która akurat była tu u lekarza.Ikarzyca lubi tę wiadomość
-
Annak to wszystko takie mądre co piszesz, wszystkie Twoje argumenty są genialne i masz rację w 100%. Mam jeszcze dużo metod do wypróbowania i może i nawet całkiem sporo czasu, żeby je wszystkie odhaczyć, bo jestem jeszcze przed 30tką. Dziękuję Ci za te wszystkie słowa, ale niestety dziś żaden racjonalizm się mnie nie trzyma. Czasami chyba są takie dni i po prostu musimy sobie na nie pozwolić. Dziś czuję się najbardziej nieszczęśliwą i pokrzywdzoną osobą na świecie (choć wiem, że są ludzie, którzy mają milion pięćset więcej powodów do płaczu niż ja;)). Czuję, że nie mam siły i ten czas, który minął bardzo mnie przybija. Gdybym może wykorzystała go efektywniej, nie miałabym takiego poczucia bezradności. Ale chciałam naturalnie, chciałam normalnie, tak jak 85% innych kobiet na świecie, chciałam dać sobie szansę. I tak trudno pogodzić się z tym, że tej szansy już nie ma, że trzeba zawierzyć się medycynie i iść torem dla pechowców jak to nas trafnie nazwałaś, pechowców i bohaterów. Choć dziś bohaterką się nie czuję. Z jednej strony chciałabym odpocząć i odpuścić, z pół roku nie starać się, ale z drugiej podjęłam leczenie, jest jakiś tam plan. Całkiem rozsądny - więc może szkoda czasu i lepiej działać?
Ika no ja niestety nie czuję się ciążowoDziś mam pierwszy dzień spodziewanej @, jeszcze nie przyszła, ale to kwestia godzin, najpóźniej pewnie dostanę ją jutro. Wiem, że to sono HSG może pomóc, tylko, że ja się czuję jak taki worek mąki, który przerzuca się z gabinetu do zabiegowego i z zabiegowego do sypialni. Chodzę i robię to co "powinnam" zrobić, żeby leczyć się z niepłodności, ale moja głowa stanęła w miejscu i absolutnie nie wierzy w powodzenie tych działań. Zamknęłam się na cud chyba;)
ruda mój mąż też już nie chce słuchać moich lamentów, że nie możemy mieć dzieci, chce się z tego wyłączyć, bo mówi, że to dla niego już za dużo. Że po 3 latach ma już dość, bo czuje się bezradny i nie potrafi mi pomóc w sensie psychicznym. Mówi, że jego to przerosło:( Wspiera mnie w leczeniu, łyka tabletki, które mu daję, mówi, że nie możemy się poddawać, ale nie mogę się już przy nim rozklejać. Dlatego staram się omijać ten temat w miarę możliwości i wylewam się tylko Wam tutaj.
Abby tak widziałyśmy się z Annak na żywo, bo mieszkamy w tym samym mieście:) To były fantastyczne spotkania, pełne zrozumienia i wsparcia:) Tak nie mogę sobie porozmawiać nawet z najlepszą przyjaciółkąDlatego baaardzo się cieszę, że trafiłam na to forum i poznaję takie cudowne osoby!
Szczęśliwa Mamusia lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
_Abby_ wrote:To następnym razem też chcę
tez jestem z Wawy
Suuuuper!
Trzeba zrobić większy zlot!
Zlot różowych ovu czarownic
W końcu my tu takie rzeczy musimy czasem wyczarować, że spokojnie pasuje nam ta nazwaIkarzyca, skrzat1988, _Abby_, Szczęśliwa Mamusia lubią tę wiadomość
-
skrzat1988 wrote:Z jednej strony chciałabym odpocząć i odpuścić, z pół roku nie starać się, ale z drugiej podjęłam leczenie, jest jakiś tam plan. Całkiem rozsądny - więc może szkoda czasu i lepiej działać?
Szczerze?
Moim zdaniem - działać
Dziś jest czarny dzień i trudno się dziwić.
Ale jak już małpicho przyjdzie (jeśli (!!!) przyjdzie!), to jednak zacznie się nowy cykl. To czekanie i niepewność jest najgorsze. Jeśli @ się pojawi, to już jakoś to będzie.
Dzisiaj odpuść wszystko. Popłacz sobie. Nie przejmuj się niczym.
Zobacz, czy na pewno @ przyjdzie... (dopóki jej nie ma, jest nadzieja!) a potem zobaczysz co dalej.
Nie dziwię się, że pękasz, kochana. Ja miałam to samo bodajże przedwczoraj, kiedy (przepraszam) lało się ze mnie jak z wiadra. Trzeba w takiej chwili popłakać.
I możesz tutaj z nami. Bo każda z nas rozumie te łzy. -
Czesc dziewczyny, jakis czas temu u was pisalam a teraz czytam was z ukrycia. Kibicuje mocno waszym fasolkom zeby ładnie rosły a plamienia poszły w zaoomnienie.
Skrzaciku jak czytam o twoim smutku i rozpaczy to jakbym czytała o sobie 2 lata temu... ciagle chodzenie po lekarzach, leki i nic nic nic... placz jak przychodzzila @. M mial nie najlepsze wyniki nasienia i lekarz proponowal nam IUI ale m pracowal za granica ja w polsce konczylam studia, wszystko było nie tak. Siostra m namawiala nas na in vitro ze nie ma na co czekac a lata leca, ale nie bylismy jeszcze gotowi na ten krok. W grudniu 2014 m mial sie umowic na wizyte i powtorzyc badania ale okazalo sie ze nie ma terminow i odpuscilismy wtedy na dobre. Jeszcze ze zdrowiem mojej mamy bylo coraz gorzej. Tak przelecialy swieta. M musial wrocic do pracy a ja na studia. A 17 stycznia szok @nie przyszla, szybko test i sa dwie kreski. M nie mogl uwierzyc jak mu wyslslam zdj az lzy mu polecialy. Dzisiaj nasz maly cud niedługo konczy roczek
Takze dziewczyny nie poddawajcie sie :*Ikarzyca, annak, promyczek 39, Szczęśliwa Mamusia lubią tę wiadomość
-
Niebieskaa wrote:Wiecie co... Dało mi to do myślenia jak napisalyscie, żebym uwierzyła w maluszka i takie mam teraz postanowienie. Będę afirmować, otaczać okruszka pozytywnymi myślami i postaram sie ze wszystkich sił nie dokładać mu niepotrzebnego stresu. Nie jest to łatwe, ale musze uwierzyć... A tak cieżko za 3. razem.
Aniu... A jak sie czujesz poza strachem towarzyszącym krwawieniu? Czujesz jakies objawy ciążowe? Czy krwawienie idzie w parze ze skurczami i bólem brzucha? Rozumiem, ze nie idziesz na usg gdzieś we Francji tylko juz 30.08. Zapamiętałam datę, zeby na pewno sprawdzać forum. Nawet nie wiesz jak bardzo życzę Ci tego cudu. Będąc na weselu, odwiedziłam grób mojej ukochanej babci, ja tez prosiłam o sile dla naszych dzieciatek...
Niebieskaa,
Uważam, że to doskonałe podejście!
Moja pani lekarz od medycyny chińskiej właśnie to mi zaleciła. Żeby afirmować siebie, swoje ciało i odpowiednie jego części. A potem to samo robić z dzieckiem w brzuchu.
No i... robiłam to do pewnego momentu, a potem przestałam. Nagle wydawało mi się, że utraciłam tę łączność... No i teraz jestem zła na siebie
Jeśli chodzi o mnie, to od dwóch dni jest lepiej. Krwawienie (tfu tfu) jest zdecydowanie mniejsze. Czasem mam leciutki ból brzucha, ale nic poza tym. A, dziś rano miałam takie 4 skurcze, że aż się przeraziłam. Chyba poraz pierwszy poczułam, co to skurcz (nie licząc koszmaru po podawniu w szpitalu tabletek na poronienie). Ale zaraz minęło. I poza tym, nic.
Nie mam jednak też żadnych objawów ciążowych. Cisza... Trochę mnie muli czasami, ale to chyba bardziej po lekach, bo jakoś tak się zawsze zbiega w czasie.
USG będę miała 30.08, ale już w Polsce.
Dziękuję Ci, kochana, za troskę
A czy Ty pokusisz się teraz o suwaczek, czy nie?Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 sierpnia 2016, 13:07
Niebieskaa, Szczęśliwa Mamusia lubią tę wiadomość
-
skrzat1988 wrote:K.... mać.
Jedna kreska.
Znowu.
Mam to gdzieś. Poddaje się, serio. Czy jest tu ktoś kto dłużej się stara ode mnie? Chyba nie, prawda? Mam dość. Może nie jest mi pisane mieć dzieci.
Tak mi przykro:((( czekałam na wiadomosc od Ciebie. Proszę nie trać nadziei:( ja tez mysle tak jak M@linka, moze cos sie dzieje u męża... Nie wierze w to ani tyci, ze nie będziecie mieć dzieci, będziecie! Tylko nie wiem jaki jest klucz do sukcesu. Kochana... ja starałam sie 4 cykle i sama traciłam nadzieje, wiec doskonale rozumiem Twoja frustracje. Jesteś piekna, młoda i zdrowa.. jakiś element tylko nie gra..
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
I jeszcze cos... Podpisuje sie rekami i nogami pod tym co napisała annak. Pieknie to ujęłaś, Aniu!!
ZAKAZ myślenia, ze te wszystkie niepowodzenia to nasza wina!!!
Bo jak któraś tak pomyśli to przylece z Norwegii i spiore dupsko, dosłownie!!!
Także taki dosadny przekaz ode mnie:) chciałam więcej napisać, ale mam w tej chwili utrudniony dostęp do pisania.Ikarzyca lubi tę wiadomość
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
nick nieaktualny
-
M@linka jak ja się cieszę,że u Ciebie wszystko w końcu jest na dobrej drodze ale myśl co chcesz,ja i tak czuję,że to za sprawą encortonu i to była najlepsza decyzja w tamtym,trudnym momencie,żeby zacząć go brać!
Jak zobaczyłam to piekne foto Twojego groszka to przypomniała mi się moja ciąża,bo miałam i mam(zachowane) w prawie identycznej pozie.bardzo Ci kibicuję,teraz to juz zleci szybciutko.
A dla mnie ciąża to czas narazie odległy,min pazdziernik,bo wtedy będa wyniki z II serii szczepień i zobaczymy wtedy,chyba że znowu nic nie drgnie to ewentualnie uprę się już na same leki bo może mój organizm już całkiem jakiś spierdzielony jest
A i wczoraj byłam u Ludwina,zrostów nie ma ale przegroda na 15mm no i znowu dylemat,niby nieduża i na tym etapie ciąż raczej nie była ona przyczyną poronień ale Ludwin każe usunąć,jak sie zdecyduję zabeg mogę mieć juz we wtorek i po 2-3 godz. do domu!starać bym sie mogła za 2 miesiące,niby wszystko takie optymistyczne ale niewiem co mam z tym zrobić czy napewno rzeczywiście jest potrzeba takiej ingerencji.ehh masakra normalnieM@linka lubi tę wiadomość
-
a Niebieska cały czas mam Cię w myslach i AnnęK też,musicie uwierzyć,że może byc dobrze!
Skrzaciku ja jednak na Twoim miejscu szukałabym jakiegoś dobrego lekarza od niepłodności,nie możesz się zadręczać,niech Oni coś działają bo takie ich zadanie a Ty będziesz wtedy inaczej do tego podchodzić bo Cię to odciąży psychicznie.trzeba działać i tyle,widzisz po mnie,jest ciężko i pod górkę ale jak trzeba to trzeba i tyleNiebieskaa lubi tę wiadomość