Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Niebieskaa wrote:Dziewczyny...te ktore wiedza i sa bardziej doswiadczone w tematach ciazy... czy trzymanie laptopa na brzuchu/niedaleko brzucha szkodzi? kurcze...zazwyczaj trzymam laptopa wlasnie na brzuchu podczas lezenia...
samo trzymanie laptopa nie szkodzi, ale laptop jest ciepły - staraj się jednak nie podgrzewać dziecka bez potrzeby (z tego samego powodu w ciąży niekorzystne jest niezbijanie temperatury czy zażywanie gorących kąpieli - podwyższanie temperatury czy to miejscowo, czy ogólnie ma działanie mutagenne)Niebieskaa lubi tę wiadomość
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Elaria doskonale Cię rozumiem jeśli chodzi o pracę. Też pracuje w szkole i nie jest to niestety praca moich marzeń - mnie akurat wszystko obrzydzili rodzice, którzy potrafili wydzwaniać do mnie z żalami na dyrekcję jak byłam np. na L4, czy urlopie! Czuję się osaczona przez nich. Albo rodzice, którzy myślą, że zrobię z ich dziecka z niepełnosprawnością intelektualną geniusza mimo, że medycyna nawet tego nie potrafi
Moje serce do pracy w szkole zabili rodzice, oczywiście nie wszyscy rodzice są poj**ni, miałam też fajnych lecz niestety Ci pierwsi byli górą.
Teraz dostałam propozycję prowadzenia terapi indywidualnej, jako możliwość dorobienia - 1 godzina tygodniowo, ale dosłownie przez obrzydzenie do mentalności RODZICÓW nie podjemę się nawet tego, mimo,że dodatkowa kasa zawsze by sie przydała.
Jedno jest pewne - w szkole do emerytury nie zamierzam pracować.
Niedawno moja znajoma przekwalifikowała się z nauczycielki 1-3 na behapowca i powiedziała mi, że 30 dni pracy na stanowisku behpowca nie przyniosło jej takiego stresu jak jeden dzień pracy w szkole (jako nauczyciel pracowała 5lat).Elaria, Magdzia88, gama lubią tę wiadomość
-
Elaria wrote:A mi dla odmiany zrobilo sie smutno. Oczywiscie ciesze sie z tylu pomyslnych wiadomosci i pieknych suwaczkow, a jednoczesnie czuje sie, jak z innej bajki. Rozsadek podpowiada, ze nie powinnam narzekac, ze sa tu dziewczyny po ciezszych przejsciach niz ja. Ale czlowiek to jest takie zwierze, ze najpierw odnosi sie do tego, co sam przezyl. Pojutrze wracam do pracy, bedzie ciezko, atmosfera koszmarna. Marze o ciazy! A nawet prawdopodobnie nie jajeczkuje, wiec... marzenia scietej glowy. Chyba jestem w lutealnej i robie sobie jakies chore nadzieje, jak co cykl od maja. Pewnie znow dupa blada. Praca nauczyciela, ktora wybralam z powolania staje sie udreka za grosze. Jak mam isc do dzieci, kiedy nienawidze tego miejsca, tego co z nim ostatnio robia. Mam zero checi i zapalu. Bede sie bujac od poniedzialku do piatku. Marzac o... wiecie same.
Ehh, dokładnie czuję to samo co Ty Elaria...
Proszę nie zrozumcie mnie źle dziewczyny, cieszę się z Waszych ciąż, uważam, że zasłużyłyście na nie jak mało kto (choć to czy zasłużyłyśmy czy nie to akurat życie ma w głębokim poważaniu) , ale ostatnio tylko przeglądam wątek raz czy dwa dziennie i nie mam ochoty się odzywać....Przeważają już u nas tematy ciążowe, które mnie niestety nie dotyczą i trochę czuję się wyobcowana. Jeszcze parę miesięcy temu wątek był raczej staraniowy, teraz ciążowy. Będę oczywiście do Was zaglądać i co jakiś czas się udzielać, ale nie odnajduję już tutaj tych emocji co kiedyś. Ogromnie za Was trzymam kciuki i mam nadzieję, że tym razem już nic nie stanie na Waszej drodze do szczęścia:) Kibicuję Wam mocno, ale chyba muszę odnaleźć siebie gdzie indziej, bo zamiast się częściej uśmiechać to chodzę zdołowana, że zostałam w mniejszości ze starego składu i nikt nie stara się dłużej ode mnie od poronienia i generalnie jestem do kitu. Przepraszam Was za te negatywne emocje, one absolutnie nie są skierowane do Was personalnie, proszę nie odbierajcie tego w ten sposób. Ściskam Was mocno:) :* -
Niebieskaa wrote:Dziewczyny...te ktore wiedza i sa bardziej doswiadczone w tematach ciazy... czy trzymanie laptopa na brzuchu/niedaleko brzucha szkodzi? kurcze...zazwyczaj trzymam laptopa wlasnie na brzuchu podczas lezenia...
To że ciepło to raz, a dwa jeśli korzystasz z wifi to poniekąd też jest oddziaływanie ... haha no i właśnie, wszędzie te faleale fakt jest faktem, że jak tylko nie korzystam z wifi to odłączam od prądu.
Marysia ur. 21.04.2017
Aniołek 7t5d [*]
-
nick nieaktualnyM@linka wrote:Elaria doskonale Cię rozumiem jeśli chodzi o pracę. Też pracuje w szkole i nie jest to niestety praca moich marzeń - mnie akurat wszystko obrzydzili rodzice, którzy potrafili wydzwaniać do mnie z żalami na dyrekcję jak byłam np. na L4, czy urlopie! Czuję się osaczona przez nich. Albo rodzice, którzy myślą, że zrobię z ich dziecka z niepełnosprawnością intelektualną geniusza mimo, że medycyna nawet tego nie potrafi
Moje serce do pracy w szkole zabili rodzice, oczywiście nie wszyscy rodzice są poj**ni, miałam też fajnych lecz niestety Ci pierwsi byli górą.
Teraz dostałam propozycję prowadzenia terapi indywidualnej, jako możliwość dorobienia - 1 godzina tygodniowo, ale dosłownie przez obrzydzenie do mentalności RODZICÓW nie podjemę się nawet tego, mimo,że dodatkowa kasa zawsze by sie przydała.
Jedno jest pewne - w szkole do emerytury nie zamierzam pracować.
Niedawno moja znajoma przekwalifikowała się z nauczycielki 1-3 na behapowca i powiedziała mi, że 30 dni pracy na stanowisku behpowca nie przyniosło jej takiego stresu jak jeden dzień pracy w szkole (jako nauczyciel pracowała 5lat).M@linka lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Skrzacie faktycznie wątek zrobił sie bardziej "ciążowy"... sama zastanawiam sie nad tym by go póki co "opuścić, bo teoretycznie temat starań mnie obecnie nie dotyczy, wiec poniekąd czuje sie jak zaśmiecacz wątku. Może spróbuje przenieść sie na watek typowo ciążowy
tak sobie myślę
-
nick nieaktualnyskrzat1988 wrote:Ehh, dokładnie czuję to samo co Ty Elaria...
Proszę nie zrozumcie mnie źle dziewczyny, cieszę się z Waszych ciąż, uważam, że zasłużyłyście na nie jak mało kto (choć to czy zasłużyłyśmy czy nie to akurat życie ma w głębokim poważaniu) , ale ostatnio tylko przeglądam wątek raz czy dwa dziennie i nie mam ochoty się odzywać....Przeważają już u nas tematy ciążowe, które mnie niestety nie dotyczą i trochę czuję się wyobcowana. Jeszcze parę miesięcy temu wątek był raczej staraniowy, teraz ciążowy. Będę oczywiście do Was zaglądać i co jakiś czas się udzielać, ale nie odnajduję już tutaj tych emocji co kiedyś. Ogromnie za Was trzymam kciuki i mam nadzieję, że tym razem już nic nie stanie na Waszej drodze do szczęścia:) Kibicuję Wam mocno, ale chyba muszę odnaleźć siebie gdzie indziej, bo zamiast się częściej uśmiechać to chodzę zdołowana, że zostałam w mniejszości ze starego składu i nikt nie stara się dłużej ode mnie od poronienia i generalnie jestem do kitu. Przepraszam Was za te negatywne emocje, one absolutnie nie są skierowane do Was personalnie, proszę nie odbierajcie tego w ten sposób. Ściskam Was mocno:) :* -
nick nieaktualny_Abby_ wrote:Rozumiem. I wiesz z moich obserwacji wynika ze wszystkie wątki w których są i strączkowych i ciężarne po jakimś czasie siadają. Dlatego dziewczyny się przenoszą na fiolet. I to jest naturalne. Tu nas łączy poronienie i strata ale każdy szuka ludzi którzy są w podobnej sytuacji do naszej.
od dziś staraczki są strączki
sy__la, Szczęśliwa Mamusia lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
M@linko, odniosę sie do Twojego posta odnośnie pracy nauczyciela. Nie jestem nauczycielem, ale pochodzę z rodziny nauczycieli (tato na uniwerku, mama w podstawówce, siostra zahaczyła o wszystkie stopnie) i dokładnie wiem o czym mówisz. Mama poszła na wcześniejsza emeryturę, bo juz nie dawała rady i teraz widzę jak odżyła i uspokoiła sie. A siostra zrobiła cos, co dalej budzi moj wielki podziw i mysle sobie: wszystko można zmienić! Otóż siostra zostawiła wszystko i jako samotna matka z nastoletnia córka wyjechała do Norwegii po tym jak sama znalazła sobie prace nauczyciela. I tez odżyła:). Ktoś powie, ze było jej łatwo, bo ma siostrę w No, ale to nieprawda, bo ona mieszka w innej części Norwegii i ja w niczym jej nie pomogłam, oprócz tego, ze ja nakręcalam na wyjazd z Pl. Oczywiscie nie każdy ma wyjechać za granice, bo ma to tez sporo minusów, ale ona jest świetnym przykładem na to, ze można zrobić udana rewolucje w swoim życiu zawodowym. Mam tez znajoma, która opowiedziała mi kolezance nauczycielce, która miała juz dosyć tej pracy i zajęła sie robieniem szablonów dla sklepów na allegro, ryzykownie, ale teraz nie nadąża z zamówieniami:)
M@linka lubi tę wiadomość
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
skrzat1988 wrote:Ehh, dokładnie czuję to samo co Ty Elaria...
Proszę nie zrozumcie mnie źle dziewczyny, cieszę się z Waszych ciąż, uważam, że zasłużyłyście na nie jak mało kto (choć to czy zasłużyłyśmy czy nie to akurat życie ma w głębokim poważaniu) , ale ostatnio tylko przeglądam wątek raz czy dwa dziennie i nie mam ochoty się odzywać....Przeważają już u nas tematy ciążowe, które mnie niestety nie dotyczą i trochę czuję się wyobcowana. Jeszcze parę miesięcy temu wątek był raczej staraniowy, teraz ciążowy. Będę oczywiście do Was zaglądać i co jakiś czas się udzielać, ale nie odnajduję już tutaj tych emocji co kiedyś. Ogromnie za Was trzymam kciuki i mam nadzieję, że tym razem już nic nie stanie na Waszej drodze do szczęścia:) Kibicuję Wam mocno, ale chyba muszę odnaleźć siebie gdzie indziej, bo zamiast się częściej uśmiechać to chodzę zdołowana, że zostałam w mniejszości ze starego składu i nikt nie stara się dłużej ode mnie od poronienia i generalnie jestem do kitu. Przepraszam Was za te negatywne emocje, one absolutnie nie są skierowane do Was personalnie, proszę nie odbierajcie tego w ten sposób. Ściskam Was mocno:) :*
Skrzaciku, Elario - pamiętajcie, że jesteście też staraniowym wzorem dla innych staraczek. Nawet pisząc o Waszych smutkach i żalach - sprawiacie, że człowiek czuje się normalnie - bo odnajduje Waszych opisach to, co sam czuje. Wyobraźcie sobie jak wiele może od Was dowiedzieć się dziewcze, które dopiero zaczyna tutaj pisać, właśnie poroniła i rozpaczliwie szuka chociaż iskierki nadziei i zrozumienia, że wszystko, co teraz czuje jest tak bardzo ludzkie i powszechne. Po to jest ten wątek
Ponadto dziewczyny które już wystarały się o ciążę, starają się teraz o jej utrzymanie, czy jak już nasze Mamusie - starają się o jak najlepsze zdrowie swoich Maluszków. Na fioletowym forum pewnie też piszą, ale tutaj odnajdują się zawsze dobrze, bo staraniowego wroga już poznały i po części oswoiły i na pewno również pomaga im to, że co jakiś czas którejś z nas się udaje. A emocji ciążowych jest tyle, że dobrze, że dziewczyny się tu nimi dzielą. My zostajemy wtedy z boku z naszą stagnacją ale to, że jest nam źle też znajduje tutaj odbiorców i wsparcie.
Chociaż Skrzacie faktycznie jesteś chyba najdłużej starającą się tutaj wątkowiczką, to nigdy nie wiadomo czy za rok lub dwa któraś z nas nie będzie w takiej samej sytuacji. Może wtedy Ty będziesz już miała dzieciątko i będziesz czyimś światełkiem w tunelu?
Nie wiem czy chociaż trochę Cię to pocieszy, ale mój M też ostatnio wspomniał, że ciągle myślę o dziecku i przez to on ma wrażenie, że już nic mnie nie cieszy i jest wobec tego bezsilny.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 sierpnia 2016, 18:19
Evita, Nadzieja1988!, annak lubią tę wiadomość
-
_Abby_ wrote:Ikarzyca Jezusie jaki Ty cykl miałaś dlugasny! Dobrze ze się skończył bo to dla zdrowia psychicznego nie może być nic miłego
No... wywoływany - bo bez wywołania nie wiem kiedy by się skończył. Także Elaria - przybijam Ci cyklową piątkęElaria lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Podpisuję się rękami i nogami pod tym co napisałaś Ikarzyca
Skrzacie rozumiem doskonale Twoje emocje i jestem pewna że żadna nasza ciężarówka nie ma Ci za złe. Wszystkie przechodzimy przez taki moment - ja sama niedawno byłam tam gdzie Ty.. Przeszłam przez depresję, napady płaczu, marazm energetyczny, zero chęci życiowej, wściekłość i zazdrość do kobiet w ciąży nawet w najbliższej rodzinie, kłopoty w małżeństwie związane z moją obsesją na punkcie macierzyństwa etc etc długo by wymieniać... Te uczucia zmieniły się bardzo niedawno, może jakieś 2 tygodnie temu poczułam, że to się zmieniło. Poczułam czułość do kobiet w ciąży, nawet tych napotkanych na ulicy bo nigdy nie wiemy jaką historię skrywa czyjaś obca twarz, może przeszła więcej niż ja? Zaczęłam też prawdziwie się cieszyć z naszych forumowych ciąż ale naprawdę uwierz mi ta zmiana zaszła bardzo niedawno. Wcześniej odpisywałam komuś na forum, że gratuluję i się cieszę ale w sercu czułam smutek, zazdrość i wstyd za swoje emocje.
Poza tym, jeszcze trochę starych staraczek tu jest - na przykład ja... Jest też Jagna i jej optymizm, waleczna Arletka , analityczno-matematyczna Roma, Elaria ze swoim ciętym poczuciem humoru i wiele innych kobiet - wszystkich Was kochane nie wymienię.. I tak jak Ikarzyca napisała - my stare weteranki też jesteśmy tu potrzebne żeby wspierać nowe kobiety, które tu trafiają. Do dziś pamiętam jak pierwszy raz do Was napisałam, kompletnie pijana, zaryczana, zasmarkana i czekałam, czy któraś z Was odpisze, żeby się ze mną przywitać... Nawet nie wiesz, jakie to było dla mnie ważne..
Jednym słowem Skrzacie nie uciekaj od nas!Ikarzyca, promyczek 39, sy__la, Elaria, Arleta, AgataR lubią tę wiadomość
Evita
4 straty
immunologia+ nieprawidłowy kariotyp
-
Ja myślę, że kobiety po stracie w ogóle jakoś lepiej się rozumieją, niemniej jednak przychodzi taki moment, że te dłuuuugie wątki dyskusyjne robią się bardziej ciążowe - to z jednej strony dobrze, bo oznacza, że nikt nie walczy o dziecko całe życie i że dla każdej z nas prędzej czy później przychodzi to szczęście. Ale z drugiej strony są dziewczyny, które walczą długo. Są też takie jak my - nowe, które straciły dzieci niedawno. Ten wspólny mianownik, jakim jest poronienie, przestaje mieć aż takie znaczenie, gdy robi się tak różnorodnie. Z drugiej strony słodkopierdzące wątki dla "zafasolkowanych" (co za idiotyczne słowo) są całkiem zamknięte dla dziewczyn, które już trochę przeszły w życiu - dyskusje na temat gromadzenia wyprawki od dwóch kresek na teście może być trudne do wytrzymania, badanie kojarzy się tylko ze stresem a nie z ekscytującą zabawą w podglądanie bobofruta. Z trzeciej strony wątki dotyczące tylko poronienia i zachodzenia w ciążę są męczące w drugą stronę, bo na okręgło jojczy się o poronieniu i zachodzeniu w ciąże i może być to męczące dla kobiety, która nie jest tuż po stracie i nie potrzebuje ani nie oczekuje oceanu łez i potoku histerii każdego dnia. Myślę, że matki po stracie - takie jak my - są w pewnym sensie "osierocone", a nie ma na to właściwego określenia. Kobieta po stracie męża jest wdową, dziecko po stracie rodzica jest sierotą. A matka po stracie dziecka kim jest? Dla takich jak my nigdzie nie ma miejsca, trzeba w końcu opowiedzieć się po którejś stronie - zajść w ciąże, zdecydować się na adopcję... nie wiem. Gdyby to jeszcze zależało jakoś od nas. Matki po stracie są zawsze samotne nawet w tłumie innych kobiet, nawet w tłumie kobiet im podobnych.
Na forum gazetowym też musiałyśmy się rozdzcielić, bo to dla dziewczyn po stracie było nie do zniesienia, jak jedna za drugą zachodziła w ciążę.
Ja nie mam z tym dużego problemu, ale ja jestem na starcie starań, mam inną nadzieję.Szczęśliwa Mamusia, Elaria, Nadzieja1988!, AgataR, sunset06, Asia87 lubią tę wiadomość
Córeczka, Synek, 2 Aniołki. W trakcie starań... -
Skrzacie, mialam sporo podobnych odczuc co Ty. Maj byl dla mnie najgorszym miesiacem (poza miesiacami, kiedy ronilam)..plakalam prawie kazdego dnia, nie potrafilam odezwac sie do ciezarnych kolezanek, kazdy dzien w pracy to byla orka, zamykalam sie w gabinecie i plakalam..a za chwile musialam sie pozbierac i spotykac ludzi, ktorzy mnie potrzebowali. Fakt, ze staralam sie kilka miesiecy i nie wiem co to znaczy starac sie ponad rok, ale domyslam sie, ze jest to bardzo obciazajace doswiadczenie. I tez mialam uklucie zazdrosci czy smutku kiedy np. M@linka napisala, ze znowu jest w ciazy, ale od razu czulam z czym ona sie mierzy i ze jej strach i ogrom napiecia na pewno nie jest mniejszy od mojego. Po prostu kazda z nas byla na innym etapie..ale kazdy etap wiaze sie ze swoimi wyzwaniami (czytaj: Martynka po porodzie). Ale chyba jednak ja nie doszlam az do tak trudnego momentu w jakim Ty teraz jestes, bo z radoscia czytalam posty o kolejnych sukcesach dziewczyn. Tfu...teraz nieskladnie napisalam. Nie mowie, ze te posty wzbudzaja w Tobie tylko trudne emocje... Po prostu czytanie np. o zmaganiach ciazowych Inesski, albo problemach z robieniem zastrzykow u Martynki..bylo odlegle, a jednoczesnie dawalo dzika nadzieje, ze ja tez znajde sie w takim momencie. A jak szlam na pierwsze usg to doslownie przed oczami przewijaly mi sie avatary Martynki, M@linki itd. ktore tez musialy usiasc na tym fotelu i czekac na "wyrok" lekarza. I daleko mi bylo do optymizmu Jagny, ale jednak czerpalam sporo sily z postow dziewczyn. A niestety prawda jest taka, ze nikt nie wie na jakim etapie znajdzie sie za chwile kazda z nas, bo nie raz sie przekonalysmy, ze zdarzaja sie cuda, ale i zycie daje nam tez brutalnie w twarz...Trzymam kciuki mocno za Ciebie i inne staraczki-straczki:)!
Vertigo, podpisuje sie pod tym co napisalas o "slodkopierdzacych watkach dla zafasolkowanych". Nie okreslilabym tak watku kwietniowek, bo sporo kobiet jest tam po stratach i powoli odnajduje sie w tym gronie, jednak czuje, ze bardziej identyfikuje sie z tym watkiem...wszak...ja nie potrafie gadac bez przerwy o mdlosciach, potrzebnych badaniach, wielkosciach pecherzykow itd. Az tak mnie to nie interesuje:) Czuje, ze pomimo wszystko chce dalej nalezec do tego watku.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 sierpnia 2016, 18:29
Szczęśliwa Mamusia, Nadzieja1988!, M@linka lubią tę wiadomość
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017