Dziewczyny z rocznika '82 starające się o pierwsze dziecko
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyolka30 wrote:Hej, żyje tu ktoś ??
u mnie tylko takie zmiany, że byliśmy w klinice leczenia niepłodności... oczywiście potwierdziło się wszystko o czym już wiedziałam, czyli że mam obniżona rezerwę jajnikową... przez to nie łapię się na program rządowy in vitro, więc po wakacjach będziemy podchodzić komercyjne (jedyne co mnie przeraża, to kasa, kasa, bardzo duża kasa)... czyli prawdopodobnie mamy 3 ostatnie szanse (cykle) na naturalną ciąże... pozostała tylko wiara w cud -
Trzeba wierzyć i sie nie poddawać.. Ja się zastanawiam jak mojego przekonać do badań.. Choc z drugiej strony staramy się 5 cykl..a 3 msc temu miał operacje pod narkoza ogólna ..brał ketonal i sporo antybiotyków.. wiec może przez to się nie udaje..
-
Możliwe, niby wszędzie mówią, że plemniki potrzebują 3 m-cy żeby być zwarte i gotowe więc antybiotyki mogły wszystko popsuć.. Ale skoro jest opcja darmowych badań to ja bym na twoim miejscu M namówiła Normalnie drogie te badania w cholerę, a roboty przy tym chłopy dużo nie mają.. Na pewno jest to przyjemniejsze niż rozkładanie nóg przed obcym facetem celem badania..
-
nick nieaktualnyJa tam nauczyłam się cierpliwości... z obserwacjami staramy się już 28 cykl, a lekarz w klinice wyliczył, że staramy się 2 lata i 2 miesiące, co daje w chwili bieżącej 31 cykl starań... przez ten czas zrobiłam tylko 2 testy ciążowe i to dlatego, że mnie tutaj dziewczyny namówiły...
Jeżeli chodzi o kasę na badania, to ja w tej kwestii zrobiłam się gruboskórna i nic mnie to już nie rusza... za wizytę z usg płaciłam 220 zł, obecnie (z rabatem) 150 zł... nie wspomnę o kosztach wizyt u profesora, gdzie sama wizyta 300 zł... bywały miesiące, że tysiąc brakło mi na badania i wizyty... a to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo wstępne wyliczenie kosztu in vitro to ok. 12 tysięcy złotych... Najbardziej boję się, że zabraknie nam pieniędzy, by toczyć tą nierówną walkę... Bo siły mam, życie mnie coraz mocniej hartuje -
olka30 wrote:Mój też ma badanie w czwartek Pani chciała mu dać termin na wtorek, ale niestety owulacja była przez weekend i musiał przesunąć
Teraz dostałam owulkę 13/14dc i jestem w szoku, bo ja tak nie miewam To chyba z nerwów, że nie zdążymy tak przedwcześnie mi pękło jajo hehehehe
U nas w grę wchodizł tylko czwartek, bo do kliniki mamy 100km, więc musiałam wykorzystac tend zien, w którym mąż i tam jeździ do tego miasta (jest tam co najmniej raz w tygodniu, czasem dwa), żeby nie jechał specjalnie, tylko załatwił przy okazji.
Zatem kciukasy za badania
Libra, no taka ta nasza rzeczywistość, kasa generuje nasze mozliwości..
Kurde majątek już wydałaś ;/Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 czerwca 2014, 10:03
olka30 lubi tę wiadomość
-
Cierpliwość cierpliwością, a nadzieja nadzieją.. Co bym nie robiła to nie potrafię zdusić w sobie nadziei dzięki czemu nie oszczędzam sobie rozczarowań.. A kasa to temat rzeka. Tyle, że ja też już jestem zahartowana, bo ogólnie mój organizm mnie nie rozpieszcza i nie tylko ginekologów odwiedzam, tak że umiem się targować i na badaniach (dają zniżki) i u lekarzy potrafię się wykłócać o swoje. Tylko czasem już brakuje sił i człowiek mógłby coś ugrać, a macha na to ręką.
-
nick nieaktualnyLucy wrote:Ja dzwoniłam go zapisać 2 czerwca, więc termin wybrałam na chybił trafił, nie wiedziałam wtedy jeszcze kiedy @ dostanę, a co mówiąc kiedy owulka
Teraz dostałam owulkę 13/14dc i jestem w szoku, bo ja tak nie miewam To chyba z nerwów, że nie zdążymy tak przedwcześnie mi pękło jajo hehehehe
U nas w grę wchodizł tylko czwartek, bo do kliniki mamy 100km, więc musiałam wykorzystac tend zien, w którym mąż i tam jeździ do tego miasta (jest tam co najmniej raz w tygodniu, czasem dwa), żeby nie jechał specjalnie, tylko załatwił przy okazji.
Zatem kciukasy za badania
Libra, no taka ta nasza rzeczywistość, kasa generuje nasze mozliwości..
Kurde majątek już wydałaś ;/
majątku jeszcze nie wydałam, bo na razie wydałam trochę ponad 5 tyś... największe wydatki przed nami:/ jeszcze jak się uda za pierwszym razem to kit z tą kasą... nawet jak wydam 50 tyś i się uda, to też kit z kasą... najbardziej boję się długu, rozczarowania, że gdybym miała więcej kasy, była lepiej usytuowana materialnie, to może za tym 6 in vitro by się udało... pozostaje grać w lottoolka30 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
no właśnie, jakby mój miał specjalnie jechać na badanie to by trochę zatracił się nam sens, bo musiałby wziąć wolne w pracy i jeszcze wydac na podróż.
Więc zapisując zaznaczyłam, że interesuje nas tlyko dzien, w którym będzie obok :)Jeździ robi aplikację tam, to trochę zerwie się z zająć na małe co nieco w pokoiku
Libra, no 5 tysi to sporo.
Koleżanka wydała 3 z hakiem na stymulacje i leki i już ma bejbi w brzuchu. ?Tylko ona załapała się na rządowy program. Inna z kolei załapała się na badania kliniczne, też zrobią za free. A do badań klinicznych ta rezerwa jajnikowa też przeszkadza?
-
Myślę Libra, że jakbym miała zliczyć ile już kasy wydałam to 5 tys. już dawno poszło, całe szczęście staram się to rozkładać na miesiące - badania, wizyty, itd.. Dzięki temu aż tak tego nie odczuwam, ale jak pojadę do kliniki to to się niestety zmieni..
-
nick nieaktualnyLucy wrote:no właśnie, jakby mój miał specjalnie jechać na badanie to by trochę zatracił się nam sens, bo musiałby wziąć wolne w pracy i jeszcze wydac na podróż.
Więc zapisując zaznaczyłam, że interesuje nas tlyko dzien, w którym będzie obok :)Jeździ robi aplikację tam, to trochę zerwie się z zająć na małe co nieco w pokoiku
Libra, no 5 tysi to sporo.
Koleżanka wydała 3 z hakiem na stymulacje i leki i już ma bejbi w brzuchu. ?Tylko ona załapała się na rządowy program. Inna z kolei załapała się na badania kliniczne, też zrobią za free. A do badań klinicznych ta rezerwa jajnikowa też przeszkadza?
nawet w karcie w klinice mam wpisaną niepłodność idiopatyczną (czyli niewiadomego pochodzenia), bo lekarz z kliniki powiedział, że kobiety młode z niskim amh zachodzą w ciąże... może rzadziej niż te o normalnej rezerwie, ale zachodzą w ciążę... Kwestia rozbija się o to, czy w pęcherzykach mam komórki, jakiej są jakości, jak długo będę jeszcze mieć owulację i jak długo jestem w stanie czekać... Czekać długo nie będę, bo wiadomo, że czas działa na niekorzyść... Bałabym się, że prześpię być może jeszcze ten najlepszy czas na in vitro i później nawet na to będzie już za późno
5 tyś to sporo, ale przy niskiej rezerwie moja znajoma miała stymulację za ok 6 tyś., bo są stosowane maksymalne dawki, by jajniki wypluły coś co będzie nadawało się do zapłodnienia -
nick nieaktualnyolka30 wrote:Myślę Libra, że jakbym miała zliczyć ile już kasy wydałam to 5 tys. już dawno poszło, całe szczęście staram się to rozkładać na miesiące - badania, wizyty, itd.. Dzięki temu aż tak tego nie odczuwam, ale jak pojadę do kliniki to to się niestety zmieni..
-
Libra ja też mam owulację samoistną (nie w każdym cyklu, ale w większości), a i tak dostałam CLO, bo podobno polepsza właśnie jakość pęcherzyków.. Ze słabych i tak nic nie będzie. Mimo brania CLO nigdy mi nie urosną więcej niż jeden, więc może warto by było żebyś spróbowała?? Do tego zastrzyk na pęknięcie, który zwiększa też wydolność ciałka żółtego i jakąś luteinę na progesteron i może akurat by się udało?? Dziwię się, że twój lekarz nic nie działa. Dodam, że też mam niby dobry progesteron, jak badałam, ale po laparoskopii wysępiłam od dr luteinę i biorę 1 cykl, bo doszłam do wniosku, że fazę lutealną mam przykrótką i może te 3 razy to nie były błędy testów tylko coś się działo, ale krótka faza przeszkodziła mimo dobrego progesteronu?? Nie wiem, zobaczę.
Lucy lubi tę wiadomość
-
Witajcie dziewczęta,
zaglądam do Was, ale nawet nie mam siły pisać o tych całych marnych staraniach. Dwie inseminacje nieudane, przy pierwszej nie pękł jeden pęcherzyk i zrobiła się torbiel, na szczęście wchłonęła się samoistnie. Przy drugiej IUI nie pękły dwa pęcherzyki i też zrobiły się torbiele, które niestety się nie wchłonęły i cały poprzedni cykl przyjmowałam tabletki antykoncepcyjne, teraz już podobno jest ok. Przez ostatni miesiąc nic nie mierzyłam, nic nie liczyłam, nic nie kalkulowałam - żyłam moim dawnym życiem i było mi cudownie...bardzo chciałabym wrócić do tego stanu, ale niestety przegrywam w walce z instynktem macierzyńskim.
Z usług poprzedniej kliniki zrezygnowałam, dwie niemrawo wykonane inseminacje to za dużo według mnie. Wczoraj byłam na wizycie w innej klinice. Dzisiaj mój 2dc, pod koniec tygodnia wyjeżdżam na krótki urlop, wracam, idę na usg i jeśli będę przed owulacją, to robię trzecią inseminację (na cyklu naturalnym, bez żadnych 'wspomagaczy', bo dotychczas wspomaganie nic dobrego mi nie przyniosło. Jeśli po antykoncepcji coś mi się tam rozregulowało, czy poprzesuwało, to zrobię iui dopiero pod koniec sierpnia. Planuję jeszcze dwie inseminacje w tej drugiej klinice, a jeśli nic z tego nie wyjdzie, to zaczynam temat 'in vitro'.
Ponadto robiłam badanie AMH, bo mój lekarz prowadzący z poprzedniej klinice nawet nie wspomniał słowem, że powinnam... wynik - 1,5.
Piszecie też o pieniądzach... szkoda gadać, ale wydałabym wszystko co mam, bylebym tylko miała to dziecko. -
Zgadzam się z tobą Lenuś.. Mi też ulżyło podczas oczekiwania na laparoskopię, wróciłam na chwilę do "dawnego życia", a teraz znów wszystko na nowo.. Nadzieja, rozczarowanie i tak w kółko. Też uważam, że pieniądze w pewnym momencie przestają być ważne, ważny jest cel. Modlę się tylko żeby nie zabrakło zanim cel się ziści.
-
nick nieaktualnyolka30 wrote:Libra ja też mam owulację samoistną (nie w każdym cyklu, ale w większości), a i tak dostałam CLO, bo podobno polepsza właśnie jakość pęcherzyków.. Ze słabych i tak nic nie będzie. Mimo brania CLO nigdy mi nie urosną więcej niż jeden, więc może warto by było żebyś spróbowała?? Do tego zastrzyk na pęknięcie, który zwiększa też wydolność ciałka żółtego i jakąś luteinę na progesteron i może akurat by się udało?? Dziwię się, że twój lekarz nic nie działa. Dodam, że też mam niby dobry progesteron, jak badałam, ale po laparoskopii wysępiłam od dr luteinę i biorę 1 cykl, bo doszłam do wniosku, że fazę lutealną mam przykrótką i może te 3 razy to nie były błędy testów tylko coś się działo, ale krótka faza przeszkodziła mimo dobrego progesteronu?? Nie wiem, zobaczę.
mój ginekolog powiedział, że u mnie nie ma problemu z owulacją... potwierdził też to lekarz z kliniki leczenia niepłodności... moim problemem może być brak komórek jajowych w pęcherzykach lub słaba jakość komórek jajowych uniemożliwiająca prawidłowe zapłodnienie. Jak jest to nikt nie wie, bo nie ma na to badanie (odpowiedź może być po punkcji do in vitro) a co gorsza nie ma na to żadnego leku, bo gdyby był, to z gabinetu wyszłabym z receptąWiadomość wyedytowana przez autora: 24 czerwca 2014, 12:56