Gorące mamuśki 🤰❤️
-
WIADOMOŚĆ
-
Lalia, czytam Twój wpis 5 raz i naprawdę, nie wiem co odpisać 😞 Wydaje mi się, że Ty kompletnie nie rozumiesz tych mechanizmów, tego dlaczego w tym wszystkim często jest potrzebna terapia (to o czym Emdar ostatnio pisała). I nawet nie wiem jak Ci to wytłumaczyć, bo ostatnio już chyba napisałam wszystko, a jednak nadal myślisz, że to wystarczy sobie powiedzieć ze tak jest zdrowo i to da się zrobić. Kurcze, chciałabym żeby tak to działało, byłoby mi dużo łatwiej 😪
A wszystkim "podjadaczkom" polecam ten profil. Mi ostatnio dużo dał, choćby żeby zrozumieć, że to może być problem i ciągle katowanie się wyrzutami sumienia do niczego ni3 prowadzi
Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 kwietnia 2022, 23:12
-
Dziewczyny mnie też się wydaje, że przynajmniej ta kolekcja wiosenna w Hm ma fajniejsze printy dla chłopców 😊 c&a też jest ok, Aniu zdarzają się tam też body na napy, ale fakt więcej jest na zakładki
A przypomnijcie mi jaki polecacie inhalator? Chyba jeszcze ją jedyna nie kupiłam 🤔Annia lubi tę wiadomość
12.2020 dziewczynka ❤️ po 6cs
11.2024 staramy się o rodzeństwo -
Ounai wrote:Lalia, czytam Twój wpis 5 raz i naprawdę, nie wiem co odpisać 😞 Wydaje mi się, że Ty kompletnie nie rozumiesz tych mechanizmów, tego dlaczego w tym wszystkim często jest potrzebna terapia (to o czym Emdar ostatnio pisała). I nawet nie wiem jak Ci to wytłumaczyć, bo ostatnio już chyba napisałam wszystko, a jednak nadal myślisz, że to wystarczy sobie powiedzieć ze tak jest zdrowo i to da się zrobić. Kurcze, chciałabym żeby tak to działało, byłoby mi dużo łatwiej 😪
A wszystkim "podjadaczkom" polecam ten profil. Mi ostatnio dużo dał, choćby żeby zrozumieć, że to może być problem i ciągle katowanie się wyrzutami sumienia do niczego ni3 prowadzi
Ounai, ale ja nie napisałam że masz przestać podjadać, albo że masz wprowadzić wszystko na raz. Szczerze powiedziawszy, to napisałam przeciwieństwo tego wszystkiego: żadnego liczenia kcal, żadnej diety, żadnych narzuconych zmian że zero słodyczy czy fastfoodow.
Akurat o zaburzeniach odżywiania trochę wiem 😉
Oczywiście, że terapia jest ważna, bo musisz przede wszystkim przestać bać się jedzenia, przestać je traktować jak swojego wroga, przestać mieć wyrzuty sumienia jak coś zjesz. Ważne jest uświadomienie sobie, że jedzenie jest naszym sprzymierzeńcem, że zapewnia nam zdrowie ale też może być przy tym przyjemnością. I tu myślę, że terapia jest meega wspierająca, o ile nawet nie konieczna.
Mój poprzedni post dotyczył tego żeby wprowadzać MINI MINI zmiany, które na pierwszy rzut będą np wspólnie spędzonym czasie, a skutkiem drugorzędnym zdrowsze jedzenie. Może nie jesteś tego świadoma, ale bardzo często pisałaś że zamawiacie jedzenie i najczęściej wspominałaś że to kebab/pizza/chińczyk, często też piszesz że kupujecie dużo gotowców i przetworzonego jedzenia, ja miałam na myśli to, że może zamiast zamawiać, to po prostu zróbcie np domową pizzę, w Biedrze jest już nawet gotowe ciasto z rewelacyjnym składem, możecie podzielić i zrobić cztery dla każdego jedną, Tymek będzie miał frajdę że robi sam, że może tam położyć co chce. Dzięki temu będziecie mieć rodzinny czas, myślę że naprawdę fajny i przyjemny, pyszny posiłek, a gdzieś tam na końcu będzie fakt, że to zdrowsze niż zamawiane.
To samo miałam na myśli z domowym ciastem: mając w domu batony, czekoladę i paczkę ciastek na pewno się po nie sięga, ale mając oprócz nich domowe ciasto, nawet zwykły biszkopt z jabłkami, dużo chętniej się po nie sięgnie. I tu to samo, też Tymek może dużo zrobić: wsypywać i odmierzać składniki, kroić jabłka itd. I znowu razem spędzicie fajny czas, zaspokoicie potrzebę zjedzenia słodkiego, a gdzieś tam w tle okaże się że jednak wybraliście zdrowszy zamiennik.
O takie zmiany mi chodziło: jem, bo to jest przyjemne i ważne dla mojego zdrowia. Chudnięcie niech zejdzie na dalszy plan, niech będzie skutkiem ubocznym, a nie nadrzędnym celem.
I czy mi się to łatwo pisze? Absolutnie nie, bo doskonale rozumiem co to znaczy podjadać, zajadać stresy czy nie jeść cały dzień żeby wieczorem nadrobić wszystko dwukrotnie. A później patrzeć na siebie w lustrze albo na cyferki na wadze ze łzami w oczach.
Teraz kompletnie nie jesteś gotowa na dietę, na odchudzanie i myślę że kolejna próba byłaby wręcz niebezpieczna bo tylko pogłębiłaby Twoje problemy.
Ale te drobne kroczki w zmianie codziennych mają niewiele wspólnego z zrzucaniem kilogramów, tylko z dbaniem o zdrowie, wyrabianiem nawyków u dzieci, spędzaniem razem czasu itd.
Pisałam że każdy musi znaleźć swoją drogą. Nikt nie mówi że to ma się wydarzyć z dnia na dzień, a efekty w ciągu tygodnia. Maleńkie zmiany, ledwo odczuwalne. Ale takie które zadbają o całą Waszą rodzinę.Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 kwietnia 2022, 08:45
Ladyo, dmg111 lubią tę wiadomość
-
https://en.wikipedia.org/wiki/Binge_eating_disorder
O tym się mniej mówi.
Ja jakbym miała córeczkę to na luzie będę ją ubierać w te wszystkie róże i błyskotki. Moja koleżanka ma bliźniaczki i tak jak niektóre z Was pisały nie chciała je ubierać na różowo itp. Teraz mają 3,5 roku i same wybierają TYLKO różowe ubranka, błyskotki, falbanki, cekiny.Za to Mikołaj uwielbia chodzić po parkingu przed blokiem i oglądać samochody, przygląda się kołom, rejestracjom, klamkom, rurom wydechowym.
DMG, szybkiego powrotu do zdrowia. Jesteś już w domu?Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 kwietnia 2022, 10:09
KarolinaMaria, Ounai, Suszarka, Clover, emdar lubią tę wiadomość
Mikołaj 💗 07.09.2020
Adam 💗28.05.2023 -
W piątek byłam na jodze, żeby odrobić moje wejście z odwołanych zajęć (wiecie Grażynki, wejście nie może się zmarnować
). Przez godzinkę pdzybierałyśmy jakieś dziwne pozy, pfff, luzik, nawet się nie spociłam. Jakie było moje zdziwienie jak w sobotę i do dzisiaj boli mnie niemal każdy mięsień. 🤣
dmg111, Lalia, Ewa88 , Ounai, Iryska, Suszarka, Enigvaa, Wik89, Clover, emdar lubią tę wiadomość
Mikołaj 💗 07.09.2020
Adam 💗28.05.2023 -
Zgadzam się w 100% Zulu. To my teraz budujemy nawyki żywieniowe naszych dzieci. 1000 pierwszych dni życia jest niezwykle ważne. Nie tylko to jak jedzą ale i co jedzą. Prawidłowa dieta ale tez nawyki żywieniowe które wprowadzamy teraz zaprocentują w przyszłości
Ja tez rozumiem to o czym piszecie, jest mi okropnie trudno schudnąć, mam niedoczynnosc tarczycy, hashimoto i utrata chociażby jednego kilograma to dla mnie wysiłek chyba dziesieciokrotny. Czasami mialam wrażenie ze tyje od samego powietrza. Ale się zawzielam, postawiłam sobie jasny cel i bez presji idę do przodu. Zdrowe odżywianie i dużo ruchu rozpoczęłam 7 lipca 2021. Od tego czasu konsekwentnie, małymi krokami idę do przodu. Jesteśmy bardzo towarzyscy wiec nie raz wpadnie jakaś pizza, imprezka itp. Ale stosuje zasadę 80% zdrowego odżywiani, 20% okazjonalnego imprezowania. Dzięki temu nie rzucam się na jedzenie bo nie mam przed oczami „muszę jeść zdrowo”, wiem ze dozwolone sa wyjątki
Tydzień temu moja waga wreszcie pokazała wagę prawidłowa w stosunki do mojego wzrostu itp. Nie mam już nadwagi, ale nadal pracuje żyje zdrowo. Wieczorem staje w kuchni, do pudełek robię sobie obiad na 2 dni (więcej by mi się znudziło), robię coś na śniadanie na 2 dni np pieczona owsianka, pieczony nalesnik. Na drugie śniadanie jem np serek wiejski z borówkami, na podwieczorek np gruszkę a na kolacje zwykle kanapki. To nie jest wymyślne jedzenie, wymagające dużo czasu. Piekąc owiane dla siebie rano dziele porcje pomiędzy mnie i Mele. Ja już się przyzwyczaiłam do tego stylu życia, weszło mi to w nawyk i naprawdę to polubiłam.
dmg111, Zulugula lubią tę wiadomość
-
Ounai ale j nie zauważyłam żeby któraś dziewczyna tutaj się Ciebie czepiała czy Ci „dowalala”. Wręcz przeciwnie, każda z nas pisała w jakiś sposób rady, bo chciała Ci pomoc. Jak chociażby moja rada żebyś poszła na terapie. Ta rada nie znaczyła „idź na terapie bo jesteś gruba głupia i cię nie lubie” tylko „idź na terapie bo terapeuta to jest odpowiednia osoba do leczenia zaburzeń odżywiania i depresji”. A Ty w odpowiedzi naskoczyłas na mnie ze myśle ze wolisz odkurzacz od terapii. Podobnie było z Motylkiem. Namawialiśmy ja, z Tobą na czele na terapie, bo to czasami jedyny sposób aby sobie pomoc. Jak widać skuteczny, bo poszli z Z. po pomoc i z tego co Motyl pisze jest już dużo lepiej (co nie znaczy ze super, przecież terapia to proces). To nie jest dobry pomysł, żeby w każdej wypowiedzi podejrzewać ze ktoś chce Ci wbić szpilę.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 kwietnia 2022, 12:10
Lalia, dmg111, Gela093 lubią tę wiadomość
-
Zulugula wrote:Ja tylko dorzucę jak to właśnie my teraz, w tej chwili, mamy realną sprawczość nad tym jaką relację z jedzeniem będą miały nasze dzieci w przyszłości.
Czy naprawdę warto dawac dziecku jakies jedzenie "w nagrodę ", rozpraszać telewizją podczas jedzenia, zmuszać lub gonic żeby zjadło, i wiele innych. Pochylmy się nad tym.Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 kwietnia 2022, 12:19
Ladyo, dmg111, Nowastaraczka, Zulugula, veritaa, Clover, emdar lubią tę wiadomość
'90
06.05.2020 r. II 🦄
13.01.2021 r. godz. 11.00 Matylda 3280 g, 51 cm -
Ounai, nie wiem co napisać, wirtualny wielki przytulaniec. Jesteś niesamowicie silną kobietą, która wiele przeszła, ale głęboko wierzę, że z odpowiednią pomocą uda Ci się osiągnąć przede wszystkim równowagę wewnętrzną. A reszta? Reszta to później, to nie na teraz, to dopiero wtedy jak poczujesz się "dobrze" w środku i będziesz miała na to siłę. Bo wiem, że teraz twoja siła idzie na "przetrwanie" dnia i na więcej nie starcza.
dmg111 lubi tę wiadomość
Mikołaj 💗 07.09.2020
Adam 💗28.05.2023 -
Dziewczyny, żeby cokolwiek w swoim życiu zmienić - czy to wprowadzić mini zmiany nawyków żywieniowych, czy odejść od toksycznego partnera, czy powalczyć o zmianę kwalifikacji - trzeba mieć zasoby. I ja rozumeim, że ktoś tych zasobów może nie mieć.
W ciąży z Igą przytyłam 25kg, a wliczając początkowy spadek wagi - prawie 30. Nagle z dziewczyny noszącej rozmiar 36 przemienilam sie w taką, której trudno było się zmieścić w spodnie w rozmiarze 40. Oczywiście że się z tym czułam źle. I ktoś może powiedzieć "trzeba było mniej jeść i się nie obżerać, to waga po porodzie szybko by spadła". Tylko że mnie dopadł baby blues na maxa, a może nawet jakaś depresja poporodowa. Tygodniami płakałam i nie mogłam dojść ze sobą do ładu. Kochałam dziecko i jednocześnie nienawidziłam siebie tak bardzo. Miałam problemy z kp, i zewsząd słyszałam "musisz jeść jak chcesz mieć pokarm, zwłaszcza że masz fatalne wyniki". A czy jadłam mało czy dużo efekt był ten sam. Iga na mnie wisiała bez przerwy, nie dała się odłożyć. Chodziła spać na noc tak pozno, że nieraz jadłam kolację o 1 w nocy, bo kiedy nie spała to nie chciałam tracic ani chwili i zmuszałam nas obie do kp. Wsparcia w otoczeniu miałam malutko. Zmierzam do tego, że już kilka razy w życiu znacząco schudłam, i po porodzie ostatecznie też się udało. Ale dopiero w momencie, kiedy moja psychika zaczęła funkcjonować normalnie. Wtedy dopiero znalazłam motywację do małych, a potem bardziej restrykcyjnych kroków. Nawet ciężko mi to wyjaśnić, bo mam wrażenie że patrząc z boku to może się wydawać głupie. To co jednym przychodzi praktycznie bez wysiłku, albo z minimalnym, dla innych jest szczytem nie do osiągnięcia.
Wiecie, ja byłam grubym dzieckiem. Moja Iga się urodziła duża, lekarze sugerują że mogłam mieć nierozpoznaną cukrzycę. Biorąc pod uwagę całą historię porodu i połogu - jest to całkiem możliwe, chociaż może taka po prostu jej uroda. Mało istotne. Całe dzieciństwo słyszałam "grubas", "gruba beka", "przestań żreć", moja mama podczas wizyt u pediatry nieraz słyszała "proszę odchudzić dziecko"... I serce mi pęka, jak ktoś mówi, że "Iga wygląda jakby sobie lubiła podjeść", "jest duuuuuża", w ciąży usłyszałam od kogoś z rodziny"mały masz ten brzuch, zwłaszcza jak na tak duże dziecko". Wiem, że większość ludzi nie ma niczego złego na myśli. Ale biorąc pod uwagę moje doświadczenia, robię wszystko żeby moją córkę uchronić przed tym co ja przeszłam. A i tak słyszę z pozoru niewinne komentarze, które jednak sprawiają mi przykrość, mimo że dla osoby która je wygłasza to mogą być tylko słowa. Wybieram dla niej produkty z dobrym składem, jak ma zjeść choćby słodycz bez cukru to zastanawiam się nad tym cztery razy. Kroplówek z Kinder czekolady jej nie podłączam, ale cóż - wygląda jak wygląda - dla mnie jest idealna, mimo że nosi rozmiar 92 i buty 23, a wygląda jak dwulatka.
Zabijcie mnie, ale ostatnio sporo czytałam o laktacji po CC. Wszelkie komentarze na forach, zwłaszcza osławionym blogu Hafiji: "wystarczy chcieć", "mleko jest w głowie", "jak ktoś chce to będzie karmił", "za nami 45 lat drogi mlecznej bez wysiłku" są dla mnie jak strzał w twarz. Zawsze się mimowolnie wtedy zastanawiam co jest ze mną nie tak, chociaż temat mam w miarę przepracowany. Z odchudzaniem jest dokładnie tak samo. Czasem nie wystarczy 'tylko chcieć'. Od żadnej z Was nigdy nie usłyszałam złego słowa, negatywnego komentarza, mogę śmiało powiedzieć że to jedyne miejsce gdzie dostaję i dostawałam ogrom wsparcia w tym temacie.
Mojej mamie się nigdy nie przyznam że jak zobaczyłam dwie kreski w sierpniu to się popłakałam, że znów będę musiała karmić. Mimo że mamy dobre relacje - ona by tego nie zrozumiala. Dla niej to coś naturalnego. Podobnie dla mojej siostry, która dwoje karmiła bez problemu. Prawie nikt nie wie o tym że mam wykupione tabsy na zatrzymanie laktacji. Boję się niezrozumienia, ostracyzmu. Tym bardziej się cieszę, że tutaj mogę pół - anonimowo być szczera na 100000%.
Nasze historie i doświadczenia są różne, i to najlepszy powód aby nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Jak była akcja z Moti to powiedziałam, że nikt z nas nie wie do końca z czym dana osoba się mierzy, bo mamy różne sytuacje życiowe. Podtrzymuję to w 100%.
Edit: tak czytam tego posta mojego i zbytnio nie ma on ładu i składu, mam nadzieję że ogólny sens jednak będzie czytelny 🙈Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 kwietnia 2022, 12:59
Iga ❤️ 7.01.2021
Jagoda ❤️ 7.04.2022 -
Ja napiszę, jak ja to widzę od strony "technicznej", co już czasem miałam ochotę napisać w takich sytuacjach i w sumie nie wiem, czemu nie zrobiłam tego wcześniej. Myślę, że w tym przypadku tak jak i w poprzednich, kiedy były jakieś różnice zdań nikt nie miał nic złego na myśli - mam wrażenie, że te "akcje" zawsze wynikają z chęci pomocy. I bardzo fajnie, że dzielimy się tutaj swoimi doświadczeniami i chcemy sobie pomagać, tylko nie zawsze wynika z tego coś dobrego. Nie zawsze coś, co wydaje się nam słuszne w danej sytuacji, sprawdzi się też u tej drugiej osoby. Każdy ma inny sposób działania, inne zasoby (tak jak Suszarka pisała) i ogólnie często jest jeszcze dużo spraw towarzyszących, które z pozoru mogą nie mieć na coś wpływu, a tak naprawdę nas blokują.
Ja mam taki typ osobowości, że ciągle coś analizuję i jakoś tak zawsze kiedy ktoś jest aktualnie "na widelcu" to stawiam się na miejscu tej osoby - tzn. rozpatruję to w taki sposób, jakby te wszystkie słowa były mówione do mnie. I nawet jeśli to jest błahy dla innych temat lub uważają, że nie powiedziały nic złego albo że ktoś się obraża jak w przedszkolu, to ja nie jestem zdziwiona żadną reakcją, o cokolwiek by nie chodziło. Nie wiem, może wynika to z tego, że jestem osobą wysokowrażliwą, może jeszcze z czegoś innego. Dlatego staram się być ostrożna w swoich wypowiedziach, choć pewnie i tak czasem się zdarzy, że kogoś niechcący urażę - jeśli tak się zdarza, to staram się zrozumieć tę osobę, nawet jeśli uważam, że nie powiedziałam/napisałam nic złego - bo rozumiem, że ona mogła odebrać to inaczej. Uważam, że każdy ma prawo do posiadania swojej wrażliwości i wskutek tego wypowiedź, którą jedna osoba całkowicie by olała, dla drugiej może być jak plaskacz w twarz. No ale z drugiej strony, skoro nigdy nie wiemy, czym możemy kogoś urazić, to w teorii najlepiej byłoby nie pisać nic albo rozmawiać tylko na tematy neutralne - a to też żadne rozwiązanie. Więc idealnie byłoby w sytuacjach konfliktowych spokojnie wyjaśnić, dlaczego ktoś się z kimś nie zgadza - i tyle. Tylko często emocje są na tyle silne, że po prostu tak się nie da. Ja nieraz słyszałam (nie tutaj), że mnie wszystko uraża, że "co ja taka wrażliwa", że obrażam się o byle g**no. I fakt, czasem zdaję sobie sprawę, że robię z igły widły, ale nie tak łatwo jest to zmienić niestety.
Myślę, że tak naprawdę tutaj nikt nikogo nie atakuje i nie najeżdża, a przynajmniej nie z premedytacją (chociaż rozumiem też, że każda osoba, której taka sytuacja dotyczy tak właśnie się czuje i ja pewnie czułabym się tak samo). I jestem wręcz przekonana, że naprawdę nikt nie ma w sobie jakichś złych zamiarów, chęci dowalenia komuś. Z żadną z Was nie znam się osobiście, ale trochę Was poznałam wirtualnie i nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek tutaj był taką osobą. Przecież nie jesteśmy dla siebie wrogami, każda z nas z jakiegoś powodu tutaj jest. Ja osobiście spotkałam się z ogromem życzliwości i pomocą w różnych sytuacjach, a te bardziej przykre sprawy (było ich malutko) staram się puszczać w niepamięć.
Pamiętajmy, że my tutaj możemy tylko napisać co mamy na myśli, ale nigdy nie równa się to z rozmową na żywo, gdzie dochodzą jeszcze te wszystkie komunikaty niewerbalne, jak również to, że rozmowa jest możliwością dialogu "na bieżąco", a nie jak tutaj - wymianą wypowiedzi bez możliwości wtrącenia czegoś przez drugą osobę w trakcie wypowiedzi pierwszej. Wczoraj była u mnie moja bliska koleżanka i przeprowadziłyśmy długą rozmowę na temat jej wieloletnich problemów z zajściem w ciążę, znam ją na tyle, że widziałam że czuje ogromną ulgę że o tym porozmawiałyśmy, ale pewnie gdybym to wszystko, co jej wczoraj powiedziałam napisała jej na messengerze w jednej wypowiedzi, to pewnie jej reakcją byłoby "co ona w ogóle chrzani"... Tak samo tutaj - myślę, że z powodu tego, że możemy tu zamieszczać tylko "suche wypowiedzi" nie zawsze udaje nam się do końca przekazać dokładnie to, co mamy w głowie.
Ounai - wierzę w to, że żadna z dziewczyn nie miała nic złego na myśli i poświęciły czas żeby napisać te wszystkie rzeczy dlatego, że pomyślały, że potrzebujesz pomocy czy też jakiegoś bodźca do działania. Ale rozumiem Twoją reakcję, bo naprawdę czasem kilka niefortunnych słów może być zapalnikiem, zwłaszcza, kiedy człowiek czuje się całkowicie niezrozumiany. Żadna z nas nie ma pojęcia z czym tak naprawdę się teraz mierzysz, bo wiesz o tym tylko Ty. Wierzę, że masz w sobie tyle siły, żeby zawalczyć o siebie - nie mówię tu o diecie czy odchudzaniu, ale o tym, żeby zrobić wszystko, żebyś po prostu poczuła się dobrze i żebyś mogła z czystym sercem powiedzieć, że jesteś szczęśliwa, tak naprawdę. Mam nadzieję, że trafisz na świetnego terapeutę, który pomoże Ci ułożyć wszystko tak, jak chcesz i chociaż częściowo pozbyć się Twoich "wewnętrznych demonów". Ściskam Cię mocno!Iryska, Suszarka, veritaa, Zulugula, dmg111, KarolinaMaria, Nowastaraczka, emdar lubią tę wiadomość
-
Suszarka ja napisalam ze moj syn to chuchro przy Idzie. Przepraszam. Naprawde nie mialam nic zlego na mysli.
Sama walcze z waga. Idzie raz lepiej raz gorzej ale do przodu. Paradoksalnie powrot do pracy bardzo mi pomogl bo jem w koncu regularnie i w spokoju a nie wkladam byle co do gęby pomiedzy przewijaniem pieluch, uspokajaniem starszej corki. Widze ze u mnie mialo to kolosalne znaczenie.
Tez wieczorem ogarniam pudelka do pracy dla siebie i męża, czasami mi sje straszzzznie nie chce ale jedziemy do przodu
W kwestii tego ze my ksztaltujemy nawyki naszych dzieci to prawda. Mozecie wierzyc czy nie ale moja corka ma 3,5 roku i nigdy nie jadla czekolady, nie lubi. Naprawde nigdy tez nie chowalismy przed nia słodyczy. Nie wiem z czego to wynika. W przedszkolu jak sa urodziny jest jedynym dzieckiem ktore nie zje kinder jajka, czekolady, cukierkow, zelek. Paniom sie takir dziecko jeszcze nie trafilo. Po pierwszych urodzinach bylam zbulwersowana kiedy uslyszalam od corki ze Pani jej na sile!!!! Wpychala cukierka do buzi. Porozmawialam z Pania. Powiedzialam ze corka slodyczy po prostu nie lubi i jesli nie chce to proszę jej nie dawac.... Teraz na zdjeciach z urodzinek dzieciaki jedza np muffinki a moja corka siedzi z jablkiem 🙈dmg111 lubi tę wiadomość
Corka wrzesien 2018 18 cykl staran
Poronienie listopad 2019 7tc
Synek styczeń 2021