METODA NAPROTECHNOLOGI
-
WIADOMOŚĆ
-
Polska nie będzie finansować in vitro czyli metody zapłodnienia pozaustrojowego. W zamian, dla par borykających się z chorobą niepłodności, rząd przygotuje narodowy program prokreacyjny, oparty na rozwiązaniach naprotechnologii. Na czym polega ta metoda i czy jest skuteczna? U kogo ma szanse powodzenia?
Prawie 4 tysiące dzieci z programu
Zgodnie z zapowiedzią Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła finansowanie „Programu – Leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego na lata 2013 – 2016” zakończy się 30 czerwca. Obecnie w Programie uczestniczy ponad 17 tys. par. Według danych podanych na rządowej stronie invitro.gov.pl do dnia 7 grudnia dzięki refundacji urodziło się 3841 dzieci. Liczba ta stale rośnie, bo wiele par jest jeszcze w trakcie stymulacji hormonalnej lub oczekuje narodzin dziecka.
W trakcie rządowego programu uregulowano przepisy związane z in vitro - m.in. zasady ochrony zarodka i komórek rozrodczych zastosowanych w leczeniu niepłodności i sposoby leczenia niepłodności. Wcześniej mimo tego, że procedury in vitro były w Polsce przeprowadzane na zasadach komercyjnych, kwestie formalno-etyczne nie podlegały oficjalnym regulacjom.
Naturalnie, jak najmniej ingerencji z zewnątrz
Minister zdrowia kończąc finansowanie in vitro zapowiedział, że rząd planuje wprowadzenie narodowego programu prokreacyjnego, opartego na rozwiązaniach naprotechnologii. Na czym dokładnie polega leczenie niepłodności według naprotechnologii?
NaProTechnologia (skrót od słów Natural Procreative Technology - Technologia Naturalnego Rozrodu) to opracowana ponad 30 lat temu metoda diagnozowania i leczenia niepłodności. Polega na prowadzeniu dokładnych obserwacji kobiecego organizmu (śluzu szyjkowego, temperatury, samopoczucia) i ustaleniu na podstawie tzw. modelu płodności Creightona indywidualnych wytycznych dla danej pary. Wytyczne te mogą obejmować leczenie farmakologiczne lub operacyjne, z wyjątkiem technik wspomaganego rozrodu, których naprotechnolodzy nie uznają.
Skuteczność naprotechnologii jest trudna do oszacowania ze względu na małą ilość danych statystycznych i opracowań naukowych. Może być pomocna we wstępnej diagnostyce niepłodności. Nie stanowi rozwiązania w większości poważnych przypadków.
Naprotechnologia nie zadziała, kiedy liczy się czas
- Naprotechnologia jest metodą nieskuteczną w przypadku obniżonych parametrów nasienia, trwałego uszkodzenia jajowodów, nieodwracalnych zmian spowodowanych endomeriozą czy problemów genetycznych - wyjaśnia dr Jakub Wyroba ginekolog-położnik zajmujący się leczeniem niepłodności w Centrum Medycznym Macierzyństwo.
Naprotechnologia nie jest też najlepszym wyborem dla par, u których liczy się czas. Płodność zdrowej kobiety do 35 roku życia utrzymuje się na poziomie 75%, z wiekiem drastycznie spada - u kobiety w wieku 40-45 nawet do 5-10%. Z każdym rokiem kobieta posiada coraz mniej komórek jajowych będących zdolnych do zapłodnienia, a na skutek chorób ich liczba może spaść poniżej ogólnych statystyk również u młodych kobiet. Naprotechnologia zakłada ok. 24 miesiące mające na celu naukę obserwowania cykli owulacyjnych, diagnostykę, leczenie przyczynowe oraz dalsze obserwowanie cykli. Zdarza się, że dwa lata poświęcone na obserwacje owulacji są kluczowe dla możliwości uzyskania ciąży.
- Problem w tym, że 24 miesiące w życiu kobiety to na tyle długo, że w tym czasie może ona stracić szansę na posiadanie biologicznego potomstwa, bo wyczerpie się tzw. rezerwa jajnikowa - dodaje dr Wyroba.
Leczenie pod okiem instruktorów
Naprotechnologia nie ma potwierdzonej skuteczności od strony medycznej. Ani międzynarodowe organizacje, takie jak ESHRE czy ASRM, ani Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz Polskie Towarzystwo Ginekologiczne nie rekomendują tej metody.
Para decydująca się na skorzystanie z technik naprotechnologii trafi pod opiekę tzw. instruktorów, czyli osób, które nie posiadają wykształcenia medycznego. Lekarzy zajmujących się naprotechnologią jest niewielu – w Polsce mniej niż 30, a są województwa, w których nie przyjmuje żaden lekarz zajmujący się tą techniką.
Dla porównania para trafiająca do kliniki zajmującej się leczeniem niepłodności jest diagnozowana przez zespół specjalistów m.in. ginekologa-położnika, androloga, endokrynologa i embriologa. Badania wspomaga zespół laborantów, pielęgniarek, położnych, a także psycholog. Zarówno placówki medyczne, jak i specjaliści, którzy w nich pracują podlegają kontrolom ministerialnym i międzynarodowym.
Dla kogo in vitro?
Zgodnie z informacjami zawartymi m.in. na rządowej stronie, celem „Programu – Leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego na lata 2013 – 2016” zapłodnienie metodą in vitro ma zastosowanie w sytuacji, gdy wyczerpano lub jeśli nie istnieją inne możliwości leczenia niepłodności. In vitro zaczyna się tam, gdzie kończy się naprotechnologia.
Pary przystępujące do programu mają zatem za sobą długie starania o dziecko i zostały dokładnie zdiagnozowane.
- Błędem jest myślenie, że pacjenci, którzy trafiają do kliniki leczenia niepłodności są od razu kierowani na procedurę in vitro. W wielu przypadkach wystarczą badania i proste leczenie, aby para doczekała się upragnionego dziecka. Kluczowa jest jednak diagnostyka pary, a nie tylko skupienie się na kobiecie i obserwacji cyklu. Według statystyk procent przyczyn niepłodności męskiej i żeńskiej jest bowiem bardzo podobny – twierdzi dr Jakub Wyroba.
Dla kogo naprotechnologia
Technika sprawdzi się u młodych par starających się o dziecko, u których nie występują poważne uszkodzenia układu rozrodczego, a nasienie mężczyzny spełnia normy pozwalające na naturalne zapłodnienie.
Często zdarza się, że pary mające problem z poczęciem dziecka dzięki obserwacji cyklu owulacyjnego, zmianie nawyków żywieniowych, wprowadzeniu technik relaksacyjnych czy zwiększeniu aktywności fizycznej po kilku lub kilkunastu miesiącach wreszcie widzą upragnione dwie kreski na teście ciążowym. Kluczowe jest bowiem poznanie swojego organizmu i sygnałów, które wysyła. Nie należy jednak zapominać, że spory procent wśród niepłodnych stanowią te pary, u których konieczna jest interwencja medyczna, bo bez niej nie mają one szans na biologiczne potomstwo. -
nick nieaktualny
-
ktosik wrote:W napro dzień peak to ostatni dzien sluzu który ma co najmniej jedna z tych cech: K L 10
Chyba, że została wprowadzona zmiana. U mnie np. w wielu cyklach brany był pod uwagę ostatni dzień z K, a reszta po nim dostawała żółte znaczki. Tak było bardziej adekwatnie.ktosik lubi tę wiadomość
-
A czemu nagle ten dziwny post tęczowej autorki tu wpadł z datą 15.01? Skądś przeniesiony?
Nie jest prawdą, że napro nic nie robi przy obniżonych parametrach nasienia. Z artykułu wynika, że u nas nie mogłaby nic zrobić, bo parametry nasienia męża były beznadziejne A jednak był i pomysł, i diagnoza, i dziecko też jest.
-
nick nieaktualnyto pewnie dlatego że ja zgłosiłam że temat naprotechnologii już jest na ovufr, więc pewnie dlatego przenieśli ten post tutaj. pisałam jakiś czas temu o tym. wkurza mnie że ludzie tak to uogólniają, że napro to tylko obserwacje i patrzenie w kalendarzyk. tylko ci którzy nie znają tej metody "od środka" tak mówią ;/
może źle zrobiłam że to zgłosiłam bo tylko "zaśmieciłam" wątek.
przepraszamWiadomość wyedytowana przez autora: 24 stycznia 2016, 21:37
-
u mnie kolejny dzień 10 C/K, ale jest dopiero 9 dc - ciekawe Aha - ni jak to jest jak jest taki jakby z paskami -0 częśc śluzu K a częśc C, to dobrze interpretuję C/K? Jem wiesiołek i piję gujazyl No ale nie licze na nic, rozmawiamy o wakacjach, mąż chce za granice jechac, wiem, że w ciaży jak jakimś cudem się uda, to się będę bała jechać daleko, po tylu stratach... No ale nie chcę starań przerywać, choć nie wiem czy przed samym lipcem się to tak nie skończy...
-
ewelina, ja taka glupote zrobilam- jechalismy do tajlandii w podroz poslubna i glupia zamiast odstawic piguly i na relaksie splodzic potomka,to ja bralam je az do powrotu i tera zaluje, bo wtedy bylam wypoczeta, zrelaksowana, niezestresowana i moglo sie udac... takze nie zwazaj na wyjazdy, nie rezygnuj z zycia, bo to nie ma sensu
Niczkka lubi tę wiadomość
-
annabeau wrote:Witam,
czy ktoś ma lub miał styczność w leczeniu napro z doktorem Gratkowskim?
Ja nie miałam z nim do czynienia, ale jeśli chodzi Ci o wizyty w Poznaniu w Prolife Clinik weź pod uwagę, z tego co mi wiadomo, on przyjmuje tylko jeden raz w miesiącu, ale była polecany przez moja instruktorkę.starania od 2005r.; 6 IUI; 3 IVF
od IX.2014 naprotechnologia
lata lecą -
ewelinka2210 wrote:u mnie kolejny dzień 10 C/K, ale jest dopiero 9 dc - ciekawe Aha - ni jak to jest jak jest taki jakby z paskami -0 częśc śluzu K a częśc C, to dobrze interpretuję C/K? Jem wiesiołek i piję gujazyl No ale nie licze na nic, rozmawiamy o wakacjach, mąż chce za granice jechac, wiem, że w ciaży jak jakimś cudem się uda, to się będę bała jechać daleko, po tylu stratach... No ale nie chcę starań przerywać, choć nie wiem czy przed samym lipcem się to tak nie skończy...
z tego co mi wiadomo, w ciąży nie zaleca się latania samolotem, z tego co doświadczyłam, korzystaj z życia, nie oglądaj się na to, co może będzie /jak dzidzia się pojawi to wtedy zastanowisz się co zrobisz/,Też tak patrzyłam ale odpuściłam, jak ja bym tak patrzyła to na wakacje bym nie wyjechała przez 11 lat a i tak ciąży nie ma.
a u mnie? rok pozbywania się stanów zapalnych, nadżerka, polip usunięty, dieta bezmleczn ai bezglutenowa nic nie dała, co chwilę jakiś antybiotyk i nic,naprodoktorek widzę że zaczyna rozkładać ręce, zastanawia się nad jakimiś ziółkami, podsunęłam jej zioła Ojca Klimuszki nr 1 i zdecydowała że mam je pić.
Czy któraś uporała się z ciągłymi stanami zapalnymi, albo wykonywała test http://www.fooddetective.pl/co myślicie o wiarygodności?Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 stycznia 2016, 11:26
starania od 2005r.; 6 IUI; 3 IVF
od IX.2014 naprotechnologia
lata lecą -
No mamy jechać samochodem, ale dość daleko.
amryta, olencja no wiem o czym mówicie, my w zeszłym roku ju tak o wakacjach myśleliśmy, że może się uda i co wtedy, ale nad Polskie morze jechaliśmy. No teraz będzie u nas 2,5 roku starań przez wakacje i też wiem, że nie ma co rezygnować, ale wiecie - siedzi takie coś w głowie, a co będzie jak zajdę? No wiem, że mam o tym nie myslec i planowac, bo tak to można ze wszystkiego zrezygnowac. Ja ma tak te z ćwiczneiami, bo chce trochę schudnąc, ale boję się czy nie zaszkodzą np. siłowe, i tak juz dwa lata się bujam - ani ciąży, ani wymarzonego wyglądu Trzeba się wziąść za siebie, bo te ciągłe mysli, że może sobie zaszkodze w niczym nie pomagają -ale wiecie jak to jest - chyba to czasem silniejsze. -
ewelinka2210 wrote:No mamy jechać samochodem, ale dość daleko.
amryta, olencja no wiem o czym mówicie, my w zeszłym roku ju tak o wakacjach myśleliśmy, że może się uda i co wtedy, ale nad Polskie morze jechaliśmy. No teraz będzie u nas 2,5 roku starań przez wakacje i też wiem, że nie ma co rezygnować, ale wiecie - siedzi takie coś w głowie, a co będzie jak zajdę? No wiem, że mam o tym nie myslec i planowac, bo tak to można ze wszystkiego zrezygnowac. Ja ma tak te z ćwiczneiami, bo chce trochę schudnąc, ale boję się czy nie zaszkodzą np. siłowe, i tak juz dwa lata się bujam - ani ciąży, ani wymarzonego wyglądu Trzeba się wziąść za siebie, bo te ciągłe mysli, że może sobie zaszkodze w niczym nie pomagają -ale wiecie jak to jest - chyba to czasem silniejsze.
Wiem i doskonale Cię rozumiem, każda z nas musi przejść pewną drogę aby potem się tak "mądrować jak Ja". Życzę powodzenia, a pragnienie dziecka jast takie duże.
Ja już myślałam, że troszkę się uporałam z tym wszystkim, aż wczoraj dostałam od Cioci- zakonnicy z Jerozolimy małego Jezuska- figurke, która była w Betlejem no i pekłam, ledwo na urodzinach powstrzymywałam się od płaczu.starania od 2005r.; 6 IUI; 3 IVF
od IX.2014 naprotechnologia
lata lecą