plemniczka, staraczka i tyśka
-
WIADOMOŚĆ
-
Jeśli mogę się wtrącić... Sylwia ja osobiście nie rozumiem Twojego podejścia do ślubu. Brzmi to tak: Chce impreze dla całej familii sam ślub jest nieważny. Taka trochę rozbieżność, bo albo komuś zależy na ślubie i na przysięganiu miłości przed Bogiem albo na imprezie dla rodziny. I teraz pytanie z czym i w jakim celu taka para idzie do ołtarza? Jakie fundamenty są tego związku? Nie lubię się wtrącać w czyjeś poglądy, bo szanuję wszystkie, ale jeśli macie brać ślub POD WARUNKIEM, ze będzie impreza, to może zostańcie przy tym cywilnym...
-
nick nieaktualnyHej Babeczki z rana
Od wczoraj cały czas myślę o Tobie Sylwuś i dalej jestem zdania, że ciężko Ci coś jednoznacznie doradzać, bo my znamy małą cząstkę tego jak u Was jest naprawdę! Małą malusieńką - a jako,że pisaną pod wpływem emocji to najłatwiej jest powiedzieć, to wina Twojego M i rzuć Go! Ja jestem daleka od tego, bo po 1 może jeszcze jestem z pokolenia, które słyszało dookoła, że jak coś się popsuje to się to naprawia a nie wyrzuca i kupuje nowe!To raz.
Dwa, że to co opisujesz (a wierz mi,że nie opisujesz jakoś z najdrobniejszymi szczegółami) możne wiele rzeczy oznaczać, podam przykład. Twój Mąż zdarza się,że sypia w drugim pokoju - opcja pierwsza - ta Edytka (albo inna Renatka) jest na boku i z Tobą spać nie chce, albo opcja druga - łóżko, w którym śpicie jest niewygodne i On jak rasowy egoista woli by Jemu było wygodnie, niż Żonie ma być przyjemnie,że ma Męża w pobliżu..inny przykład - poszedł na basen i poznał Babkę (swoją drogą to kto wie,jak Ona wygląda? Może to typowy babochłop i Twój Mąż traktuje Ją jak kumpla, z którym fajnie pościgać się?). Inny przykład - wraca z pracy zmęczony i nie chce kochać się a Ty tego chcesz (bo np owu za rogiem?) On nie chce - może to oznaczać co najmniej kilka powodów - naprawdę jest zmęczony (a jako rasowy egoista myśli tylko o sobie!), ma naprawdę Edytkę,czy Renatkę na boku, albo seks kojarzy Mu się tylko z płodzeniem dziecka, a może nie do końca jest na nie gotowy?
Inny przykład - brak ślubu kościelnego - znam mase osób, które najpierw (z powodu cięcia kosztów) biorą najpierw ślub cywilny a potem wiekami zwlekają z kościelnym...może to oznaczać,że uważają,że dopiero kościelny naprawdę wiąże (bo jednak rozwód w kościele nie istnieje a unieważnić ślub tak łatwo nie jest) ale może też oznaczać,że uważają, że po ślubie kościelnym trzeba wystawne wesele zrobić, a szkoda pieniędzy, albo może oznaczać coś zupełnie innego!! Przecież nie każdy jest naprawdę praktykującym katolikiem i nie każdemu na ślubie kościelnym zależy! Szczerze dla mnie to w ogóle hipokryzja brać ślub kościelny, gdy w ogóle nie przestrzega się przykazań kościelnych i nie żyje zgodnie z doktryną kościoła! Znam jedną parę, która w ogóle nie chodzi do kościoła - ba (koleżanka) otwarcie podważa prawdy wiary itd, nie poszczą w posty ścisłe itd ale ślub kościelny brała - bo chciała białą sukienkę założyć a wtedy uważała,że do cywilnego tak ładnie się nie ubierze!
Jaki wniosek z tego mojego wywodu? Nic nie jest czarne albo białe! Wszystko co piszesz Sylwia można tłumaczyć na co najmniej kilka sposobów! I my na pewno nie powinnyśmy tego oceniać, bo nie znamy nawet 1/100 prawdy!!
To raz!
Inna sprawa to Twoi Teście - jak wspomniałam to nie jest łatwy temat...WIERZ MI! Ale nie beznadziejna, drobnymi kroczkami można wywalczyć choć częściowe odcięcie pępowiny (hmmm, chociaż czy da się tylko trochę pępowinę odciąć?)...nie myśl o Nich, bo to do niczego nie prowadzi i w niczym Ci nie pomoże nastawianie się do Nich negatywnie...poza tym,to nie Oni są Twoim problemem, Twój Mąż jest Ich synem i zawsze będzie i jeśli są przyzwyczajeni do tego,że non stop u Nich przebywa to tego od Niego oczekują ale tu chodzi o to, by Twój Mąż zrozumiał,że teraz ma Żonę (ps. Twój staż jest niewielki i wiem ZNÓW NA WŁASNYM PRZYKŁADZIE, że po ślubie dopiero wychodzi jacy jesteśmy naprawdę i trochę trwa zanim się dotrzemy do siebie!!
Kolejna sprawa - nie wiemy (tylko Ty sama wiesz) jaka Ty jesteś w tym związku! Czy nie masz sobie nic do zarzucenia? Ja zawsze uważam, że wina zawsze leży po środku! Przecież zachowanie Twojego M może oznaczać wiele...począwszy od tego, że traktuje Cię olewająco (co sądzą dziewczyny, a od czego ja jestem daleka!),a kończąc na tym, że może Ty spowodowałaś taką sytuację? Np masz wiecznie muchy w nosie, wiecznie obrażona, wiecznie niezadowolona a jedyny temat do rozmów to płodzenie dziecka...Ja nie wiem (co będę powtarzać do znudzenia!!) jak tam u Was jest i wiem, że ja spróbowałabym ratować swój związek!
Zaczęłabym od przyjrzenia się sprawie z boku- czy jesteś w porządku, czy jesteś Żoną, do której Mąż się spieszy z pracy, miłą, radosną, partnerką we wszystkim (choć w tym momencie przyznam rację Oli - jeśli nie masz ochoty na basen to nie uważam,że powinnaś chodzić z Nim, bo On chodzi - ale moglibyście znaleźć zajęcia wspólne)...przez jakiś czas przestań narzekać (o ile to robisz?) i jak powyżej napisałam bądź miła, radosna itd - u mnie to bardzo dużo zmieniło ...ja często miałam muchy w nosie (bo wciąż miałam w pamięci ostatnie spięcie ze Starym) i tym bardziej obojętny był Stary,a wystarczyło,że zrobiłam obiad , który On lubi, przywitałam Go uśmiechem i buziakiem (a nie rojem much) i od razu inaczej reszta dnia mijała! Moja mama (za swoją Babcią ) zawsze mi mówiła - kobieta musi być jak aktorka...i choć to strasznie denerwujące (w czym zgadzam się z Olą!) to jednak często takie gierki kobiece skutkują!
Dalej uważam,że nieco wstrzymałabym się ze staraniami o dziecko - podocierajcie się trochę a wtedy pewnie zaskoczy za pierwszy razemI znów podam na własnym przykładzie - moja pierwsza ciąża (i wszystko co było po) było dalekie od ideału (pod względem relacji z Mężem) i wciąż powtarzałam sobie - NIGDY NIE ZGODZĘ SIĘ NA DRUGIE Z NIM DZIECKO (a dodam, że strasznie cierpiałam z tego powodu, bo podobnie jak Wy marzycie o pierwszym dziecku tak ja marzyłam o drugim dziecku) i gdyby nie to, że gdy ja zmieniłam nastawienie (zaczęłam dostrzegać również własne wady - co jest niestety podstawą w kwestii dogadania się!!) znów odkryłam, że dobrze nam z sobą i wtedy znów zaczęłam myśleć o drugim dziecku...oczywiście wciąż są spięcia (tego się nie uniknie przy dwóch takich charakterach jakie my mamy) ale inaczej już dochodzimy do porozumienia itd. Praca nad związkiem, to również praca nad sobą!
Tyle!!!
PS. Doczytałaś do końca Sylwia?!Fedra, Dodi, Gunia lubią tę wiadomość
-
BellaRosa wrote:Jeśli mogę się wtrącić... Sylwia ja osobiście nie rozumiem Twojego podejścia do ślubu. Brzmi to tak: Chce impreze dla całej familii sam ślub jest nieważny. Taka trochę rozbieżność, bo albo komuś zależy na ślubie i na przysięganiu miłości przed Bogiem albo na imprezie dla rodziny. I teraz pytanie z czym i w jakim celu taka para idzie do ołtarza? Jakie fundamenty są tego związku? Nie lubię się wtrącać w czyjeś poglądy, bo szanuję wszystkie, ale jeśli macie brać ślub POD WARUNKIEM, ze będzie impreza, to może zostańcie przy tym cywilnym...
to nie o to chodzi ale ja chce prawdziwy slub- czemu jesli sa pieniadze to nie mam zaprosic tych ktorych chce.... przeciez to jest najwazniejszy dzien i czemu nie moze byc tak jak my chcemy - tylko tak jak tesciowka? -
nick nieaktualnyA widzisz, ślub (i wesele) to kolejna sprawa, do której każdy podchodzi inaczej i dlatego trudno doradzać...dla mnie np bardzo to było ważne wydarzenie i sama mam duża rodzinę i z Nikogo zrezygnować nie mogłam i dlatego rozumiem Cię, ale z drugiej strony u mnie mój Mąż miał takie samo podejście jak ja, ale jest mnóstwo osób, którym na tym nie zależy...może Twój Mąż ma inne podejście, może potrzebuje najpierw zrobić porządek z mieszkaniem i dopiero...niestety wielokrotnie tak jest, że jak od razu nie zrobi się ślubu kościelnego i wesela to potem odkłada się to i odkłada...ale nie musi to oznaczać,że On nie chce tego ślubu, ma Ciebie dosyć i inne...
A ja na Twoim miejscu nie rozmawiałabym o tym z Teściową - TYLKO Z MĘŻEM!Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 kwietnia 2013, 10:21
-
Shagga dzieki jasne ze doczytalam. Wiem ze pewnie idealem nie jestem ale moj G jest strasznym balaganiarzem a ja pedantka i tu jest najwiekszy problem ze ciagle musze sprzatac a on nic - jestem zmeczony!!! ciagle naskakuje na niego ze nie potrafi posprzatac za soba( ja tu nie mowie o ogolnym sprzataniu tylko po sobie) czy to takie trunde umyc po sobie naczynia lub poscierac stol jak sie na nim jadlo , czy tez zmienic kotowi zwir bo jak wracam z pracy po 3 dniach to masakra jakas - smierdzi jak cholera. Nie raz go prosilam ale wiecie zawsze mamunia za niego robila i on nie umie nawet jajecznicy zrobic. Nie wkurzalo by was to? mieszkany razem od stycznia 2012 roku.Myslalam ze go naucze jak powrzeszcze ale jest na odwrot i nie wiem jak mam go nauczyc czystosci.... rozwalilo mnie jedno jego zdanie: po co mam sprzatac jak to nie nasze mieszkanie tylko wynajmujemy? ciekawa jestem jak wyremontujemy swoje to czy dbac wowczas bedzie....
-
Sylwia zacytuję Cię "to nie o to chodzi ale ja chcę mieć prawdziwy ślub". Co to jest prawdziwy ślub? Ty chcesz WESELE a nie ŚLUB! Wybacz, ze to napisze, ale jesteś już za stara żeby myśleć jak moja 7letnia córka, że ślub to kiecka królewny, diadem, welon po kostki, kareta z białymi końmi i niezliczona ilość gości, którzy za przeproszeniem w większości w nosie mają czy wasz związek będzie udany, czy się kochacie- grunt, ze się nażrą i napiją. To w jaki sposób piszesz o waszym związku, o tym co się w nim dzieje + sposób w jakim piszesz o ślubie jako wielkim show... Coś Ci zaproponuję. Wypisz sobie na kartce, tak z ręką na sercu dlaczego jesteś ze swoim mężem, dlaczego chcesz mieć z nim dziecko, co Ci to da i do czego potrzebny jest Ci tak naprawdę ślub kościelny. I przemyśl to 100 razy, bo unieważnienie ślubu to nie takie proste, a dziecko nie jest cudownym lekarstwem na kłótnie związku- wręcz przeciwnie. Jak nie ma porządnych fundamentów, to po narodzinach dziecka okazuje się, że jest gorzej niż mogło się wydawać
Effcia28, Dodi lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnysylwia1985 wrote:Shagga dzieki jasne ze doczytalam. Wiem ze pewnie idealem nie jestem ale moj G jest strasznym balaganiarzem a ja pedantka i tu jest najwiekszy problem ze ciagle musze sprzatac a on nic - jestem zmeczony!!! ciagle naskakuje na niego ze nie potrafi posprzatac za soba( ja tu nie mowie o ogolnym sprzataniu tylko po sobie) czy to takie trunde umyc po sobie naczynia lub poscierac stol jak sie na nim jadlo , czy tez zmienic kotowi zwir bo jak wracam z pracy po 3 dniach to masakra jakas - smierdzi jak cholera. Nie raz go prosilam ale wiecie zawsze mamunia za niego robila i on nie umie nawet jajecznicy zrobic. Nie wkurzalo by was to? mieszkany razem od stycznia 2012 roku.Myslalam ze go naucze jak powrzeszcze ale jest na odwrot i nie wiem jak mam go nauczyc czystosci.... rozwalilo mnie jedno jego zdanie: po co mam sprzatac jak to nie nasze mieszkanie tylko wynajmujemy? ciekawa jestem jak wyremontujemy swoje to czy dbac wowczas bedzie....
A myślisz, że we wszystkich związkach jest tak, że dobiera się pedant z pedantem i bałaganiarz z bałaganiarzem? Ale życzę Ci byś tylko takie problemy miała
I na koniec (bo muszę znikać zanim mnie zezwie Mąż, że dalej siedzę i nic nie robiędodam - mój M też wyszedł z domu w którym nic nie robił, miał mały pokój ale nigdy w nim nawet nie odkurzył (dywanika 1x2m!), nie pozmywał, nie ugotował! I co ? Dziś to robi!! Ale to była moja praca! To było moje ustalenie reguł! I tak samo ze wszystkim - mamy to na co się godzimy!! mały kroczkami - do przodu!
PS. Bella zupełnie się z Tobą nie zgodzę, dla Sylwii ważny jest ślub z wystawnym weselem? I ma do tego prawo i nie powinnyśmy Jej za to krytykować i to,czy jest za stara na marzenie o sukni itd? Ja sama wychodziłam za mąż mając 29 lat i byłam przeszczęśliwa mogąc ubrać cudną suknię! Jeśli komuś na tym nie zależy to Jego sprawa i ma do tego prawo, tak samo jak Sylwia ma prawo marzyć o wystawnym weselu i pięknej sukni! Inna sprawa,że może to nie jest teraz na to czas - Mąż chce by najpierw dorobili się pięknego mieszkania? To też nie jest zły pomysł...niestety często jest, że rozdzielając ślub na cywilny i kościelny na ten drugi przyjdzie poczekać...moi znajomi w 10stą rocznice ślubu (mając już 2 dzieci) brali ślub kościelny i robili wystawne wesele (a Młody była jeszcze starsza bo miała 30stkę!).Nie denerwuj się tym Sylwia, zastanów się nad tym co Ci pisałam i trzymam mocno kciuki...i pisz jak będziesz miała dalsze pytaniaGunia lubi tę wiadomość
-
hey kobietki nie wiem czy mi ,któraś pomoże ,ale zapytac się mogę więc pytanie moje jest takie ?!!!
Jak mam zaznaczyć Śluz przy tej Luteinie jak widzę ,że się rozpuszcza i weś tu zobacz czy jest wodnisty i tym podob chyba daję sobie luz z mierzeniem temp bo to nie ma sensu przy tych 4 tabletkach !!!! -
Ja uważam, że ślub kościelny jest ważny jeśli jest się osobą wierzącą, a z innego wątku na tym forum wiem, że jest i to bardzo. W obecnej sytuacji nie może przystąpić do Komunii św.
Wesele i goście to inna sprawa. Można zrobić małe wesele, ale jeśli chce się mieć większe i ma się na to kasę to czemu nie.
Tylko że do tanga trzeba dwojga. A wychodzi na to, ze Twój mąż na razie nie chcę "kościelniaka" więc na razie go nie będzie.Shagga_80 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnysylwia1985 wrote:aha i zawsze jak jade na 3 dni to musze mu obiadki zrobic i zostawic w lodowce. Raz sie wkurzylam i nie zrobilam to on ze przeze mnie musial do baru isc jadac bo mu nie zrobilam nic a ja na to : masz raczki !!!!
Ja też często robię Mężowi (zwykle spagetti w ilości maxi) jak jadę np (z różnych powodów) do Mamy na parę dni
Ale ja sobie nie krzywduję , bo lubię się troszczyć o Niego a i On sama nauczył się dużo sam zrobić...ale wiem z doświadczenia,że łatwiej facetowi iść na gotowe do baru
Już mnie tu nie ma -
nick nieaktualnyKaja wrote:hey kobietki nie wiem czy mi ,któraś pomoże ,ale zapytac się mogę więc pytanie moje jest takie ?!!!
Jak mam zaznaczyć Śluz przy tej Luteinie jak widzę ,że się rozpuszcza i weś tu zobacz czy jest wodnisty i tym podob chyba daję sobie luz z mierzeniem temp bo to nie ma sensu przy tych 4 tabletkach !!!!
Jezuuuuuu, nie pójdęA moje małżeństwo wisi na włosku
Kajuś, ja sugerowałam się co tu pisali :
https://ovufriend.pl/baza-wiedzy/pytania-i-odpowiedzi/obserwacja-sluzu-szyjkowego/jakie-sa-rodzaje-sluzu-i-jak-je-rozpoznac,34.html
A wodnisty zaznaczałam jak naprawdę był wodnisty -
Shagga_80 wrote:sylwia1985 wrote:aha i zawsze jak jade na 3 dni to musze mu obiadki zrobic i zostawic w lodowce. Raz sie wkurzylam i nie zrobilam to on ze przeze mnie musial do baru isc jadac bo mu nie zrobilam nic a ja na to : masz raczki !!!!
Ja też często robię Mężowi (zwykle spagetti w ilości maxi) jak jadę np (z różnych powodów) do Mamy na parę dni
Ale ja sobie nie krzywduję , bo lubię się troszczyć o Niego a i On sama nauczył się dużo sam zrobić...ale wiem z doświadczenia,że łatwiej facetowi iść na gotowe do baru
Już mnie tu nie ma
Mam jak Shagga, jak wyjeżdżam to też mojemu spagetti robię albo pierogi. Fakt, że sam by sobie zrobił bo lubi coś czasem upichcić, ale trochę zamrożonych pierogów też się przyda. -
Shagga trochę nie do końca mnie zrozumiałaś. jasne, że do ślubu w łachmanach bym nie poszła, tylko na ta okazję szyłam kiecę jaka mi się podobała. Jasne, ze fajnie jest mieć wesele- sama miałam. Jednak chodzi o wydźwięk wypowiedzi Sylwii, że bez hucznego wesela to nie ślub- o to chodzi. Oraz o to, ze ślub wiąże tylko i wyłącznie z wielkim weselem, bo bez tego ani rusz. A może zamiast zastanowić się nad tym jak zorganizowac huczne wesele to trzeba pomyśleć najpierw o tym co się dzieje w naszym związku?
-
Shagga_80 wrote:sylwia1985 wrote:Shagga dzieki jasne ze doczytalam. Wiem ze pewnie idealem nie jestem ale moj G jest strasznym balaganiarzem a ja pedantka i tu jest najwiekszy problem ze ciagle musze sprzatac a on nic - jestem zmeczony!!! ciagle naskakuje na niego ze nie potrafi posprzatac za soba( ja tu nie mowie o ogolnym sprzataniu tylko po sobie) czy to takie trunde umyc po sobie naczynia lub poscierac stol jak sie na nim jadlo , czy tez zmienic kotowi zwir bo jak wracam z pracy po 3 dniach to masakra jakas - smierdzi jak cholera. Nie raz go prosilam ale wiecie zawsze mamunia za niego robila i on nie umie nawet jajecznicy zrobic. Nie wkurzalo by was to? mieszkany razem od stycznia 2012 roku.Myslalam ze go naucze jak powrzeszcze ale jest na odwrot i nie wiem jak mam go nauczyc czystosci.... rozwalilo mnie jedno jego zdanie: po co mam sprzatac jak to nie nasze mieszkanie tylko wynajmujemy? ciekawa jestem jak wyremontujemy swoje to czy dbac wowczas bedzie....
A myślisz, że we wszystkich związkach jest tak, że dobiera się pedant z pedantem i bałaganiarz z bałaganiarzem? Ale życzę Ci byś tylko takie problemy miała
I na koniec (bo muszę znikać zanim mnie zezwie Mąż, że dalej siedzę i nic nie robiędodam - mój M też wyszedł z domu w którym nic nie robił, miał mały pokój ale nigdy w nim nawet nie odkurzył (dywanika 1x2m!), nie pozmywał, nie ugotował! I co ? Dziś to robi!! Ale to była moja praca! To było moje ustalenie reguł! I tak samo ze wszystkim - mamy to na co się godzimy!! mały kroczkami - do przodu!
PS. Bella zupełnie się z Tobą nie zgodzę, dla Sylwii ważny jest ślub z wystawnym weselem? I ma do tego prawo i nie powinnyśmy Jej za to krytykować i to,czy jest za stara na marzenie o sukni itd? Ja sama wychodziłam za mąż mając 29 lat i byłam przeszczęśliwa mogąc ubrać cudną suknię! Jeśli komuś na tym nie zależy to Jego sprawa i ma do tego prawo, tak samo jak Sylwia ma prawo marzyć o wystawnym weselu i pięknej sukni! Inna sprawa,że może to nie jest teraz na to czas - Mąż chce by najpierw dorobili się pięknego mieszkania? To też nie jest zły pomysł...niestety często jest, że rozdzielając ślub na cywilny i kościelny na ten drugi przyjdzie poczekać...moi znajomi w 10stą rocznice ślubu (mając już 2 dzieci) brali ślub kościelny i robili wystawne wesele (a Młody była jeszcze starsza bo miała 30stkę!).Nie denerwuj się tym Sylwia, zastanów się nad tym co Ci pisałam i trzymam mocno kciuki...i pisz jak będziesz miała dalsze pytania
O żesz Shagga babo! Ja też brałam ślub w wieku 30!
Ale ja jasno postawiłam wtedy sprawę - albo kościelny albo wcale. Dla mnie cywilny to tylko papier (nie obrażać mi tu się te po cywilnym) a najważniejsza była przysięga przed Bogiem. No i po 1,5 roku mieszkania razem prawie że przed wyborem swojego postawiłam - wóz albo przewóz.
Wesele małe zrobiliśmy bo sami za nie płaciliśmy. U nas w miarę małe rodziny, więc większości dalszych krewnych nie zapraszaliśmy. Najbliżsi i najlepsi przyjaciele. I tak nam wyszło 80 osób...
Przyznam, ze się spłukaliśmy. No i że to była impreza dla gości a nie dla nas... Ja tam się średnio bawiłam, raczej gości bawiłam
Już się pytam znajomych kto kolejny, bo ja chcę się na weselu czyimś w końcu pobawić i najeśćhihi
-
BellaRosa wrote:Sylwia zacytuję Cię "to nie o to chodzi ale ja chcę mieć prawdziwy ślub". Co to jest prawdziwy ślub? Ty chcesz WESELE a nie ŚLUB! Wybacz, ze to napisze, ale jesteś już za stara żeby myśleć jak moja 7letnia córka, że ślub to kiecka królewny, diadem, welon po kostki, kareta z białymi końmi i niezliczona ilość gości, którzy za przeproszeniem w większości w nosie mają czy wasz związek będzie udany, czy się kochacie- grunt, ze się nażrą i napiją. To w jaki sposób piszesz o waszym związku, o tym co się w nim dzieje + sposób w jakim piszesz o ślubie jako wielkim show... Coś Ci zaproponuję. Wypisz sobie na kartce, tak z ręką na sercu dlaczego jesteś ze swoim mężem, dlaczego chcesz mieć z nim dziecko, co Ci to da i do czego potrzebny jest Ci tak naprawdę ślub kościelny. I przemyśl to 100 razy, bo unieważnienie ślubu to nie takie proste, a dziecko nie jest cudownym lekarstwem na kłótnie związku- wręcz przeciwnie. Jak nie ma porządnych fundamentów, to po narodzinach dziecka okazuje się, że jest gorzej niż mogło się wydawać
Bella, chyba przesadzasz mówiąc o spędzeniu dnia ślubu z rodziną i w taki sposób w jaki się marzyło jak o mrzonkach 7-latki. A to już w ogóle przegięcie: "niezliczona ilość gości, którzy za przeproszeniem w większości w nosie mają czy wasz związek będzie udany, czy się kochacie- grunt, ze się nażrą i napiją".
Ja też uważałam, że jeśli robić wesele, to takie, na którym będą wszyscy, których wtedy chciałabym widzieć. I mam wrażenie, że moje wesele zadziałało bardzo integrująco, co czuć do teraz i ani przez chwilę nie miałam myśli, że chodziło o "żarcie". Mam nadzieję, że nie piszesz na swoim przykładzie, bo to po prostu przykre.
Swoją drogą synonimem małżeństwa powinien być kompromis, więc jeśli mój mąż uważa, że nie stać nas na salę dla 100 osób, to robimy ognisko na 100 osób, wszystko da się dogadać. Jeśli oczywiście mąż dyskutuje na takie tematy ze mną a nie ze swoją mamą.Shagga_80, Gunia lubią tę wiadomość
-
Zgadzam się z Olą. Ja bym może i wesele dla 200 osób wydała, ale finansowo nas nie było na to stać. Także realistycznie na 80 było. Suknie itp też ekstra frajda - rany, wyglądałam bosko
Jak już przy ślubach jesteśmy - nie wiecie gdzie można sprzedać suknię ślubną? Wisi mi moja w szafie i nie mam miejsca na ubraniaNie wiem co z nią zrobić, przecież już nie założę? Jak się wziąć za sprzedaż? Może znacie kogoś kto właśnie szuka kiecy?
Ola_czeka lubi tę wiadomość