plemniczka, staraczka i tyśka
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyZabrał do szkoły niestety ;-( Więc Ruciu to nie tak do końca...lewy jajnik pracuje od czasu do czasu i prawie go PCOS nie wzięło...nie wiem dlaczego u mnie akurat jeden wygląda trochę gorzej...mniejsza...zawsze byłam ciekawym medycznym przypadkiem...
Także chodzi o to, że z lewego pęcherzyki pękają a na prawym korale są...znakiem tego, że co drugi miesiąc najprawdopodobniej była owulka- teraz to chyba jaśniej ujęłam...
Termometr Ricu mam bardzo dokładny...niestety mam microlife i rozbieżności w całym cyklu , bo mierzyłam codziennie dwoma a nawet trzema termometrami były ogromne...raz różnica 3 kresek raz 7 raz całego stopnia...względem mojego rtęciowego.
Jak mi wiadomo, to termometr rtęciowy jest najdokładniejszym jak dotąd z dostępnych dla zwykłego szaraczka termometrów.
Przez pierwszy cykl mierzyłam microlifem i wykres wyglądał tragicznie...
Po pierwsze, to dlatego, że może jestem dość głęboka i naprawdę ciężko go umiejscowić i ciasna jednocześnie(dobrze dla m. , kiepsko dla lekarza i dla mnie)
Och ile szczegółów...sorry...ale opisałam kłopot...
Mój rtęciowy termometr nie był tani, bo kosztował ponad 40 zł więc nie uważam, by był zły...pięknie rtęć zasuwa i widać wszystko dokładnie...w sumie dziś miałam 36,84 kreseczki ale zaznaczyłam w zaokrągleniu do góry...
Niestety jak już zaczęłam mierzyć tempkę o 7-mej miałyśmy zimę, dłużej spałam a teraz zwyczajnie nie mogę dospać...jak wstanę na siku i się uruchomię robiąc kawkę itd, to nie ma sensu mierzenie więc mierzę jak wstaję i dodaję kreseczki...
W następnym cyklu będzie inna godzina mierzenia.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnymuzarcia wrote:Jakoś przydołowałam, Libruś dziękuję za słowa otuchy...masz rację...i powiem Ci, że u nas zmartwienia na prawdę zaczną się w momencie gdy ciąża stanie się faktem. Wiem o tym i boję się ale czekać już nie ma na co.
ja się martwię cały czas i pewnie tak mi już zostanie...
teraz martwię się, że w ciążę zajść nie mogę...
jak zajdę, to będe się martwić, żeby nie poronić, żeby z dzieckiem było wszystko ok...
a jak urodzę, to będę się martwić o dzieciaczka - pewnie raz mniej a raz bardziej...
co do wyższego posta... ja też jestem - że się tak wyrażę - "ciasna"... zawsze ze mną problemy przy badaniu... a temperatury mam dosyć stabilne... więc sobie myślę, że gdzie indziej trzeba szukać przyczyny... albo poprosić gina o stymulację, by pobudzić jajnik do działania...
edit...
osobiście odradzam "dodawanie" kreseczek, bo dla mnie to jest tak trochę grubymi nićmi szyte... po prostu zaznaczałabym wskazania termometru i godzinę pomiaru... też trochę byłoby nie tak, ale myśle, że stał by sie obraz wykresu bardziej żetelny....
jak ja zastosowałam "dodawanie", to na moim wykresie takie szpice powstały, że matko!może u mnie jest wolniejszy przyrost tempki niż statystycznie zakładana średnia...
Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 maja 2013, 07:35
mauysia, Fedra, Dodi lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyMoże...właśnie zakończyłam pierwszą fazę ekspperymentu...
term. microlife 36,93
term.owulacyjny rtęciowy 37,22
term.zwykły rtęciowy, pałeczkowy 37,0także pomiędzy microlifem a moim owulkowym jest 0,29 różnicy...
Kolejna faza eksperymentu jutro.
Jedno jest pewne...sutki mnie pieką i bolą a to nie jest przyjemne...jakby mi ktoś papierem ściernym je potraktował...jej...kończę marudzenie...
Liberku to prawda, że jak jest maleństwo to też są zmartwienia ale każdy uśmiech maleństwa, to potwierdzenie tego, że warto było...
-
Witam Was wszystkie z rana
zbikowa - zobaczymy, czy jutro/pojutrze tempka się konkretnie ruszy. Oby tak
Liberko - też jestem za niemanipulowaniem temperaturami, bo ściśle przestrzegam Roetzera, ale oczywiście są inne metody, które to dopuszczają
Ja dziś później się melduję, bo byłam u pobrania krwi.Libra, Fedra, Dodi, zbikowa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnymuzarcia wrote:Może...właśnie zakończyłam pierwszą fazę ekspperymentu...
term. microlife 36,93
term.owulacyjny rtęciowy 37,22
term.zwykły rtęciowy, pałeczkowy 37,0także pomiędzy microlifem a moim owulkowym jest 0,29 różnicy...
Kolejna faza eksperymentu jutro.
Jedno jest pewne...sutki mnie pieką i bolą a to nie jest przyjemne...jakby mi ktoś papierem ściernym je potraktował...jej...kończę marudzenie...
Liberku to prawda, że jak jest maleństwo to też są zmartwienia ale każdy uśmiech maleństwa, to potwierdzenie tego, że warto było...
z tym pieczeniem piersi/sutków, to zaobreswowałam takie objawy u siebie jak się nakręcę bądź wkur... wkurzę -
nick nieaktualnymauysia wrote:Witam Was wszystkie z rana
zbikowa - zobaczymy, czy jutro/pojutrze tempka się konkretnie ruszy. Oby tak
Liberko - też jestem za niemanipulowaniem temperaturami, bo ściśle przestrzegam Roetzera, ale oczywiście są inne metody, które to dopuszczają
Ja dziś później się melduję, bo byłam u pobrania krwi.
miałam juz pisać, że nie ma Ciebie na "ovudyżurze"
okresowe badania związane z ciążą?
dokładnie Mauysiu... może się ktoś na mnie obrazi jak stwierdzę, że dla mnie takie "dodawanie" czy "odejmowanie" to bujda na resorach... a wykres robi się "statystyczny"Fedra lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyLuknijcie na pożegnanie na mój supr dynamiczny wykres...wolałam tamten...
Ale ja nie jestem wkurzona...no dobra znikam, pojawię się za 12 tygodni...no dobra za 8-9 tygodni...
Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 maja 2013, 08:04
Fedra lubi tę wiadomość
-
Muzarciu - ale masz jazdy z tymi sutkami, no! Ja tak nigdy nie miałam - no może poza masakrycznym bólem w początkach karmienia piersią - ale i tak współczuję
Libra - prawie każda kobitka się tak martwi o swoje przyszłe/narodzone już dziecko... Rodzice (a przynajmniej ich większość) to do końca życia nie przestaną się martwić o swoje dzieci, taka już niestety kolej rzeczy...
A tak na marginesie - Libruś, masz dziś drugi monitoring prawda? Czy coś mi się pochrzaniło?Shagga_80, Libra, Fedra, Dodi lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyMuzi kurde weź kilka głębokich wdechów, nigdzie nie idź, bo to znikanie i pojawianie się powoli przerasta moje nerwy, chyba hormony mi szaleją, nie zrozum mnie źle, ale to, ze wykres masz jaki masz nie oznacza, że trzeba ewakuować się na 12 tygodni!
Libruś a właśnie ty masz dzisiaj monitoring
Mayuś cześć i czołem. Już myślałam, że znowu awaria w pracyJa mam do ciebie pytanie. Bo z tego co kojarzę, to byłaś długo karmiącą matką polką
Powiedz mi jak zniosłaś ból, bo ja po miesiącu płakania wymiękłam. Krew mi się lała z sutków, nie dałam rady, a teraz chciałabym karmić jak najdłużej. Masz jakieś sprawdzone sposoby?
Widziałam gdzieś takie nakładki na sutkiShagga_80, Libra, Dodi lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyHej Dziewczynki
My po wczorajszym meeeeeeega spacerze poszliśmy spać UWAGA o 21! (Młody wtedy zasnął i Stary mówi,to co,idziemy też spać? I poszliśmy)...Ja budziłam się kilka razy w nocy, do WC ale też pewnie dlatego,że już byłam wyspana...Ale ostatecznie wstaliśmy o 9Młody spał 12 h!! Tak Go wczorajsze chodzenie po mieście zmęczyło
Muska, życzę udanego odpoczynku, choć mnie strasznie nie podobają się Wasze (to dotyczy się wszystkich Babeczek mających takie pomysły!) odejścia od nas...mnie np by to nie pomogło,bo pewnie i tak zaglądałabym a to mijałoby się z celem, zresztą można być na forum, a wykresu nie prowadzić bo wydaje mi się,że w tym cały problem leży,ale każda oczywiście jest inna i ja to szanuję, choć przyjmuję z bólem...przykro mi,gdy ktoś nas opuszcza
Zbikowa, ja myślę,że najbliższy dzień i kolejny dadzą odpowiedź,czy to była owulacja,czy nieJa mam taką nadzieję, więc wiesz...wykorzystajcie na wszelki wypadek jeszcze dzień czy dwa
No nic, teraz zmykam robić śniadanko ...będę za chwil paręRucia, mauysia, Libra, Fedra, Dodi, zbikowa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyMuzi :
Pieczenie brodawek sutkowych może być związane z ich podrażnieniem mechanicznym, narażeniem na niską temperaturę, czy rozpoczynającym się stanem zapalnym np. na tle infekcji bakteryjnej. W zależności od przyczyny leczenie może być różne. W aptece można bez recepty dostać jedynie krem na podrażnienia i do pielęgnacji brodawek.
Jeśli dodatkowo ból występuje również w podbrzuszu to tutaj można podejrzewać, że za objawy odpowiadają zaburzenia hormonalne. Zdarza się, że przed miesiączką występować mogą opisywane dolegliwości - w tym przypadku nie ma powodów do obaw.
Niektórzy polecają okłady z liści kapusty, które zostały schłodzone w lodówce. Jest to dosyć zabawna metoda, ale naprawdę pomocna. Myślę, że można spróbować, zaszkodzić nie zaszkodzi. Co do rumianku to również polecam okłady z tej rośliny.Libra lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnymauysia wrote:O rany, jeśli to podobny ból, to wyrazy współczucia
Pamiętam do dziś, jak musiałam chodzić po domu topless, bo każde muśnięcie powodowało, że zwijałam się z bólu (mam nadzieję, że tym razem tego uniknę!)
Ja gdy zdarzało się, że miałam popękane sutki (a chyba z raz czy dwa przez całe 15miesięczne karmienie bywało tak) to przestawałam na jakiś czas karmić tą piersią , która poraniona i traktowałam ją bepanthenem a odciągałam laktatorem i gdy nieco wygoiło się to znów podawałam Młodemu tę pierś...ja w ogóle bardzo mile wspominam te 15 miesięcy...i teraz też mam taki plan...no może nieco krócej,ale wyjdzie w praniu, bo pewnie ZNÓW się do tej bliskości tak przyzwyczaję,że nie będę spieszyła się z odstawianiem od piersi...i już mnie tu nie ma, idę do kuchni!mauysia, Rucia, Libra, Fedra, Dodi, zbikowa lubią tę wiadomość
-
Rucia wrote:Muzi kurde weź kilka głębokich wdechów, nigdzie nie idź, bo to znikanie i pojawianie się powoli przerasta moje nerwy, chyba hormony mi szaleją, nie zrozum mnie źle, ale to, ze wykres masz jaki masz nie oznacza, że trzeba ewakuować się na 12 tygodni!
Libruś a właśnie ty masz dzisiaj monitoring
Mayuś cześć i czołem. Już myślałam, że znowu awaria w pracyJa mam do ciebie pytanie. Bo z tego co kojarzę, to byłaś długo karmiącą matką polką
Powiedz mi jak zniosłaś ból, bo ja po miesiącu płakania wymiękłam. Krew mi się lała z sutków, nie dałam rady, a teraz chciałabym karmić jak najdłużej. Masz jakieś sprawdzone sposoby?
Widziałam gdzieś takie nakładki na sutki
Ruciu, ja miałam straszne jazdy chyba przez trzy pierwsze miechy... Łaziłam po dermatologach srologach, zapisywali mi maści najpierw bez recepty, potem na receptę, i dupa... W końcu zapisała mi jakiś a la antybiotyk (ale ponoć przy karmieniu można), bo w końcu wyszło, że to chyba była grzybica (objawy: świecąca i napięta skóra sutków, zaczerwienienie, bolesność przy każdym dotyku, a nawet podmuchu (!), a przy przysysaniu się dziecka ból, jakby ktoś mi megadługą szpilę wbijał, małe ranki na sutkach). Tuż przed braniem tego leku samo cudem zaczęło ustępować no i po trzech miesiącach z hakiem bóle minęły... Nie wiem, jak wytrzymałam ten czas... Chyba po prostu byłam zdesperowana, żeby karmić młodego piersią. No i opłaciło się w końcu.
A te nakładki to mogą być niebezpieczne, bo mogą zaburzyć odruch ssania u dziecka i potem może nie chcieć ssać z "gołego" sutka. Grunt, żeby od początku nauczyć malucha ssać dobrze, czyli dbać o to, żeby miał wywinięte usta "na rybę" - nawet własną ręką wywijać, a potem sam się nauczy.
Mój przypadek był akurat pechowy, więc się nim nie kieruj -
nick nieaktualnyChciałam urlop wziąć...hej! I to nie od wykresu zależy...już Ci hormony uspokajam pa.
Zauważyłam, że Ci na nerwy działam i może w sumie tak będzie i lepiej, nie chcę mieć na sumieniu jakiegoś nieszczęścia.
Szczerze , to potrzebowałam ugłaskania i uspokojenia...za rady dziękuję, bo cenne...trzy termometry wystarczą i wydawałoby się, że jak znamy się tyle czasu, to wiecie, że posiadam i microlife i rtęciowy owulacyjny...
i wiem, że pora mierzenia musi być stała...poza tym nie chcę Ruciu gwarancji, że jak będę mierzyć o stałej porze, to wykres się poprawi...nic takiego nie napisałam...
Czuję się jak debilka, że wyjechałam na forum ovu z takimi pytaniami i problemami...żałuję...po co się wynurzałam...Libra dziękuję słońce...co do tempek, to mi w ciągu godziny wzrasta około jednej do dwóch kreseczek, nie raz sprawdzałam...także w sumie mogę stosować tę metodę w godzinach od 4 do 8, bo później już przyrostów nie ma takich znaczących, tempka się stabilizuje.
To na tyle...miłego dnia.
-
nick nieaktualnyMayuś jeszcze w szpitalu dostałam maść, która miała mi pomóc, bo w 2 dobie po porodzie zaczęły się te bóle, ale nic ta maść nie dała. W domu było coraz gorzej, ściera w zęby, karmienie, płacz i wycie do sufitu.
Jeżeli będzie podobnie teraz, to pójdę za twoim przykładem i zgłoszę się do dermatologa -
Rucia wrote:Mayuś jeszcze w szpitalu dostałam maść, która miała mi pomóc, bo w 2 dobie po porodzie zaczęły się te bóle, ale nic ta maść nie dała. W domu było coraz gorzej, ściera w zęby, karmienie, płacz i wycie do sufitu.
Jeżeli będzie podobnie teraz, to pójdę za twoim przykładem i zgłoszę się do dermatologa
Ruciu, najlepiej do doradcy/konsultantki laktacyjnej. To kobitki ściśle wyspecjalizowane w tej dziedzinie, a dermatolog jest od "mydła i powidła" i tak podsumowując, to dermatolodzy akurat pomogli mi najmniej.
Na pewno są poradnie laktacyjne (państwowe lub prywatne) w Wawie. Jakby co, to wal tam jak w dym.