Przy nadziei - historie o zajściu w ciążę po długim staraniu
-
WIADOMOŚĆ
-
witam my staralismy sie z mezem 2 lata z pomoca lekarska. Najpierw obserwacje , monitoringi 2 razy w tygodniu, clostilbegyt+ tabletki na poprawe endometrium , badania hormonalne w szpitalu oraz droznosc jajowodow , badania nasienia , przyjmowianie roznych suplementow na poprawe plodnosci i kiedy nie poskutkowalo nic zapisani bylismy z mezem do kliniki leczenia nieplodnosci naszym ratunkiem byla inseminacja a potem juz in vitro- zapisani bylismy na polowe lutego wiec odpuscilam styczen bo juz nie moglam sie doczekac wizyty a zreszta serduchowanlismy no moze z 3 razy w tym mcu - na poczatku lutego zaczelam sie zle czuc ale zawsze tak bylo przed @ i myslalam za kazdym razem ze ciaze ale nie wiec i tym razem myslalm ze zbliza sie@ ale w pracy jakos tak inaczej sie czulam
powiedzialam sobie ze jesli 13 nie dostane @ to zrobie test bo moj maz na wtedy urodziny i rano zrobilam ale zapomnialam o nim bo szykowalam sie do pracy ale przed wyjsciem przypomnialam i poszlam zobaczyc z mysla ze pewnie jedna krecha a tu niespodzianka DWIE - myslalam ze pomylka wiec po pracy szybko na bete no i potwierdzilam CIAZA nie moglam w to uwiezyc i nie moge do dzis choc ciaza ciezka bo na cukrzycy i insulinie i diecie porod koszmar bo vacuum ale mam swojego wypragnionego maluszka ktory daje niezle popalicAmelia San, Tulipanka, Konwalia, justa1234, sylwiaśta159, przyszła mama 2, Olinka85, Rutelka, Nanatasza, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
Tutaj za pozwoleniem kopiuję historię innej koleżanki, która zaszła w ciążę:
"Mi podczas laparoskopii ponakluwali jajniki. Mialam zarosniete jakas blona od zewnatrz i bez zabiegu na pewno mimo gonalu itp w ciaze bym nie zaszla.
Po dwoch miesiacach bylam w ciazy. Jajniki podjely normalna, niefarmakologiczną pracę.
Zimą bez wspomagania kolejna ciąża. Hormony prawidlowe. Bez leczenia niczym. Wczesniejsze cykle z pomocą CLO - pecherzyki mi przerastały.
Ogólnie - żałuję, że tak długo odwlekałam decyzję o laparce".Laura, Rutelka, Ania-nowa lubią tę wiadomość
Tuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia. -
Witam.
Od jakiś 6 lat czułam bardzo silny instynkt macierzyński,ale o dziecko zaczęłam starać się tak naprawdę 4 lata temu. Na poczatku tak bardzo bezstresowo, co ma być to bedzie. wiedziałam już wtedy dokładnie, że mam problemy ze sprawami kobiecymi ale lekarz nigdy nie postawił żadnej diagnozy. Próbował metoda prób i bledow. Po ok roku zaczęłam poważnie się martwic. Postanowiłam zmienić lekarza. I tak się zaczelo. Od jednego do drugiego, żaden nie potrafił zdiagnozować co mi jest , ale każdy jakieś swoje pomysły rzucal. Co jeden to lepsze. Aż w końcu trafiłam z polecenia do kliniki niepłodności i tam lekarz po serii badań stwierdził że to syndrom policystycznych jajnikow. Próbował unormowac wszystko, nic nie dawalo. My się zalamalismy I postanowiliśmy zrobić sobie przerwę tak żeby lekarz miał czas na znalezienie rozwiazania. W międzyczasie miałam tez laparoskopie. W sumie ok 2 lat temu lekarz powiedział ze jak zdecydujemy się starać znowu to będzie to droga hormonalna a ostatecznie in vitro. nie chcialam tego strasznie bo widziałam jak dziewczyny się męczą z ta cała procedura, która i tak w wikszosci przypadków które ja znałam nie przynosiły rezultatow. Między nami byli już bardzo zle. Postanowiliśmy zmienić wszystko I przenieść się do innego kraju. I tu na początku powiedziałam ze mam dość wszelkich lekarzy. Od mojego gina z polski dostałam tylko leki żeby sytuacja się nie pogarszala i to wszystko. Ale ktoś polecił mi medycynę naturalna. Pomyślałam że sprobuje. To przynajmniej nie chemia. Po 3 miesiącach stosowania mogłam na spokojnie odstawić leki. Odstawiłam tez niestety męża. Nie przetrwalismy bo on był już zmęczony i nie chciał więcej się starac. Dla niego wystarczalimy my dwoje. nie przestałam jednak mojej kuracji medycyna naturalna. Szybko też poznałam cudownego i opiekuńczego faceta który wiedział o mojej sytuacji od poczatku. I praktycznie po 3 miesiącach sypialnia bez zabezpieczeń zaszłam w ciaze. Bez in vitro, ba nawet bez zadnych lekow. Teraz to już 36 tydz i dosłownie chwile przed rozwiazaniem. Naprawdę warto czekac. To wszystko jest zapisane w naszym przeznaczeniuWiadomość wyedytowana przez autora: 4 czerwca 2015, 05:45
Laura, Konwalia, Tulipanka, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
To jeszcze inna relacja:
"Udało się są dwie kreski i pierwsza beta 151 !!! Na początku miałam tarczyce ok 4,2 i 30 prolaktyna po eutthyroxie spadło tsh do 1,2 a prolaktyna do 12 i dalej nie było efektów. Po wizycie u endokrynologa że mam hiperinsulinizm i podrzenie pco-s (na usg-też było widać) więc dostałam Metformax. No i druga sprawa, odpuściłam całkowicie jadłam tabletki i witaminy ale przestałam myśleć przestałam mierzyć temperaturę obserwować się i kochać się na zawołanie zajęłam się działką planowaniem wakacji. I gdy już mieliśmy z mężem w następnym tygodniu zaklepywać wakacje, maż pojechał do pracy a ja poszłam do sklepu po chleb i wpadł mi w oko test, był środek dnia sikłam a tu 2 kreski.
Przepraszam że tak się rozpisałam ale skoro mi się udało to i wam się uda. Ja byłam czasem w skrajnych nastrojach i potrafiłam zwinąć się w przysłowiową kulkę i płakać dwa dni ale uszy do góry, robić badania wcinać tabletki i odpuścić i każda z was doczeka tych 2 kresek. Trzymam za was kochane kciuki i wiem że każda z was doczeka KAŻDA "Olinka85, Kocia, Płatek szkarłatny, Ania-nowa lubią tę wiadomość
Tuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia. -
nick nieaktualnyA ja się starałam o malucha ok 10 lat. No bo z byłym mężem też starania były.I z obecnym mężem jakieś 5 lat i w końcu się udało.
Warto walczyć dziewczyny.
Cykl w którym się udało był bez starań w domu pełno gości. Mąż miał urodziny więc oddałam mu się tak na szybkiego bo czasu nie było na romantyzm
1 sierpnia dostałam umowę na czas nieokreślony w pracy A od 13 ciąża mi się liczyła
gdy we wrześniu testy wyszły pozytywne płakałam jak dziecko i nie wierzyłam. Byłam tak nerwowa przez pierwsze miesiące ciąży że myślałam że mojego M to zabije tak mi hormony szalały.
No i w maju przyszedł na świat nasz synek wyczekiwany tyle czasu.
Nie poddawać się dziewczyny walczy puki jest odrobina nadziei i szansy że może się udać.
Trzymam kciuki za wszystkieOlinka85, Mona_M, KMK, Izzy, Tulipanka, Rutelka, freya, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
O tym, że chcielibyśmy, żeby było nas więcej pomyśleliśmy z Mężem pierwszy raz w połowie 2011 roku. Na początku na luzie - później zaczęłam się trochę martwić, tym bardziej, że nie wszystko wydawało się być w porządku z moimi cyklami. Po roku trafiłam do nowego lekarza, który okazał się być kompletnym idiotą - cykle rozjechały się powyżej 100 dni, on to olewał, karmił mnie bajeczkami, w które niestety wierzyłam, na koniec zarządził kurację tabletkami anty, która zamiast pomóc popsuła wszystko jeszcze bardziej.
"Dość" powiedziałam we wrześniu 2013. Przeniosłam się do nowego lekarza - tym razem do prawdziwego Anioła. W ciągu pierwszej wizyty zrobił dla mnie więcej niż cała reszta lekarzy, z którymi miałam do czynienia w ciągu wcześniejszych 10 lat. Trafiłam do szpitala na badania, wkrótce miałam wyniki i diagnozę - PCOS, hiperprolaktynemia, insulinooporność i kilka pomniejszych problemów hormonalnych.
Od końca października tego samego roku zaczęłam brać metforminę i bromergon. To, że pod koniec listopada zobaczyłam na teście ciążowym dwie kreski było zaskoczeniem dla wszystkich - nawet dla mojego lekarza. Niestety pocieszyliśmy się bardzo krótko - już w Andrzejki trafiłam do szpitala z plamieniami, kilka dni później poroniłam. Niestety to był dopiero początek - kontrolna beta tydzień później wykazała znaczny przyrost, zbyt mały jednak na to, żeby przypuszczać, że wszystko jest w porządku. Wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem ciąży pozamacicznej - podano mi metotreksat, drugi raz tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, przez co przez kolejne pół roku nie wolno mi było zajść w ciążę.
W czerwcu 2014 rozpoczęliśmy starania od nowa - wszystko wydawało się być w porządku, ale niestety nie było - pęcherzyki rosły, ale albo się wchłaniały albo przerastały. O mojej psychicznej kondycji nawet nie ma co pisać, bo cała pierwsza połowa roku 2014 to czarna dziura, później nie było dużo lepiej.
Jesienią zeszłego roku dorobiłam się dorodnej, ośmiocentymetrowej torbieli i zapadła decyzja o laparoskopii połączonej z HSG. Bałam się okropnie, że do tego mojego zestawu dolegliwości dołączy jeszcze np. niedrożność jajowodów - szczęśliwie do czasu zabiegu torbiel się wchłonęła a laparoskopia (już czysto diagnostyczna) wykazała, że w środku wszystko wygląda jak trzeba a jajowody są drożne. W listopadzie rozpoczęłam 6-miesięczną kurację clostilbegytem. Cykle były piękne, pęcherzyki rosły i pękały tylko nie było żadnych efektów. W przedostatnim cyklu załamałam się - byłam już pewna, że nic z tego nie będzie. Zaczęliśmy się zastanawiać nad in vitro, przeglądałam już cenniki, kalkulowałam, planowałam.
W ostatnim cyklu z clo po owulacji miałam wszystko w nosie - zaliczyłam mocno alkoholową imprezę, nie odmawiałam sobie wina wieczorami. O ironio okres wypadał idealnie w moje urodziny... pomyślałam, że nie chcę, żeby rutynowy test zepsuł mi je na dobre i zrobiłam go dzień wcześniej. Dwie mocne kreseczki pokazały się właściwie od razu - ja i tak nie wierzyłam. Urodzinowa beta rozwiała wątpliwości - 477,4 - siedziałam, patrzyłam na wynik i płakałam ze szczęścia.
12.06 zobaczyłam na USG najpiękniejszy jeden centymetr na świecie - moje Dzieciątko, które będzie naszym prezentem na 5 rocznicę ślubu, bo tuż, tuż przed nią wypada termin porodu. Czasem bardzo się boję, ale wierzę, że tym razem musi być dobrze. I będzie.KMK, Konwalia, Tulipanka, Rutelka, justa1234, Cigaretta, freya, Kocia, kr0pka, Ania-nowa lubią tę wiadomość
grudzień 2013 - śpij mój Aniołku... :*
-
nick nieaktualny
-
To moze i ja opisze nasza historie..
Zaczęlo się w sumie od tego kiedy miałam 16 lat i problemy hormonalne. Trafiłam na jakiegoś debila a nie lekarza który leczyl objawowo a nie przyczynę.. Po wizytach w szpitalu w końcu stwierdzili ze prawdopodobnie nigdy nie będę miec dzieci.placz i rozpacz juz w takim wieku dowiedzieć sie czegos takiego...
Kiedy spotkałam mojego M, obecnie męża, powiedziałam mu jak sytuacja wygląda.. Jakos to przyjal, bo nie zdawał sobie sprawy chyba ze mowie prawdę i kiedys na prawdę zechce dzicka...
Lata leciały.. Zaczęliśmy w końcu starać się o dziecko.. Miałam 23 lata wiec mowie ze im starszym się jest tym gorzej... Mijaly miesiące i nic.. Po jakiś 7 nieudanych miesiącach mowie dość. Idziemy do lekarza.. Trafiliśmy na lekarza losowo bazując po opiniach w Internecie.. Monitoring cyklu przez kilka miesięcy,kolejnych miesięcy starań..z miesiąca na miesiac test negatywny, a juz bylam na skraju załamania...
Przepisywal różne badania, tsh, hormony wszystkie, marker jajnika podwożony... Mój na badanie nasienia.. Obniżone ale w normie.. Zaczął zdrowo się odzywiac, nie przegrzewać jąder, nie brac leków itd.. Ja to samo..
Lekarz dawał mi różne leki, juz nie pamiętam jakie, ale zapewne te co dziewczyna powyżej.... Zastrzyki w brzuch, w pośladki i nic..lekarz mówił kiedy mamy wspolzyc a kiedy nie... Chociaz nie miało się nie raz sily, myślenie bylo na produkcje nastawione nie na seks i przyjemności...nogi do góry i leżenie przez jakis czas żeby plemniki splynely dalej..pozycje które zwiększają penetrację itd..
Miesiące leciały..
Na monitoringu cyklu wychodzilo ze mam bezowulacyjne cykle, jak juz byla owulacja to pęcherzyk nie pekal, jak peknal to i tak ciąży nie bylo...
W końcu dal lekarz skierowanie do szpitala na laparoskopie z podejrzeniem endometriozy i bezplodnosci... No nic..umowilam sie na wizytę ..bo prywatnie zabieg 5tys. Nie stać nas.. Pomyślałam kolejne miesiące, ale może w końcu do przodu cos ruszy..,
W ostatnim cyklu przed wizyta zaczął bardzo mnie bolec brzuch kiedy wróciłam z pracy.nie mogłam,dojść do domu...musialam sie położyć.. Patrzę na datę a to dzien w ktorym lekarz kazał zrobić test.. No cóż czolgam się do łazienki, robię test i jedna kreska...chociaz zdążyłam się przyzwyczaić to i tak zalamana..placz...
Następnego i kolejnego dnia znów mega bol brzucha.. Pojeechal do apteki, a tajemnicy przed moim zrobiłam test.. Miał mnie juz dość.. Za każdym testem bylam coraz bardziej nie do zniesienia...na teście jakas druga marna kreska. Pokazuje mu czy to nie urojenie.mowi ze tez widzi cos.. No cóż następnego dnia idę na betę.. Wynik pozytywny.. radość mega, ale jadę do gin bo brzuch nie przestaje... Ciaza potwierdzona, chociaz do póki nie zobaczylamm serca w dobrym miejscu na usg ciągle balam się o ciaze pozamaciczna...
Ciaza jest ale z nią pojawił się torbiel na 6 cm! .. Eh. Leki, zero seksu, leżenie, l4.. Dopiero co się dowiedziałam o ciąży, nie wiadomo jak się skończy a juz w pracy trzeba powiedziec...
DIewczyny nie zalamujcie się..wiem co to znaczy comiesieczna walka ze sobą..patrzenie na testy, na dzieci.. Odpowiadanie na pytania czemu jeszcze dzieci nie mamy itd..
Dodam ze dodatkowo przybijalo mnie gdy robiłam test i wychodził negatyw. Nie tylko chodzilo o to ze nie jestem w ciąży..u mnie wiazalo się to tez z tym ze wiedziałam ze czeka mnie meka z okresem.. Bol, omdlenia, wymioty, biegunka, drgawki, czlowiek wycięty z zycia na kilka godzin..
Mnie udalo się w ostatniej chwili metodami nieinwazyjnymi
Teraz rośniemy i wiem ze ciąża to nie choroba alr tyle rzeczy co mi się przydarzyło przez pierwsze 3 miesiące to nigdy nie miałam.. Torbiel, rwa kulszowa, nerki, ciśnienie, grzybica,bole, choroby itd...
Zajść w ciaze to jedno ale donosić to drugie..trzymam za was kciuki a wy trzymajcie za nasze szczęśliwe rozwiązanieTulipanka, Konwalia, Cigaretta, Rutelka, freya, Kocia, kr0pka, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
czesc dziewczyny
My z mezem staralismy sie 2 lata. Mam od kilkanustu lat problem z tarczyca niedoczynnosc, wiec na poczatku myslal ze to jest powod ze nie wychodzi. Jak unormowalam tarczyce okazalo sie ze poziom prolaktyny jest wysoki, a na koncu ginekolog stwierdzil ze mam endometrioze. w 2013 roku zabieg usuniecia torbieli na 8 cm i leczenie visanne. w marcu 2014 torbiel znowu sie pojawila i kolejne leczenie visanne i zastanawianie sie caly czas czy sie uda. w pazdzierniku 2014 bylam umowiona na sprawdzanie droznosci jajowodow i jakie zaskoczenie kiedy tydzien przed wizyta u ginekologa zobaczylam 2 kreski. dzis mam sliczna coreczke. Wierzcie ze wam tez sie uda.Rutelka, Tulipanka, godaweri, Ania-nowa lubią tę wiadomość
aneks -
nick nieaktualnyTo i ją opisze moja historje
W wieku 18 lat zanikl mi okres wiem ze to glupie ale do piero po ok roku poszlam do pierwszego lepszego ginekologa ponieważ wstydzilam się i balam ten ginekolog nie dał mi żadnych tabletek tylko kazał czekać na okres czekała 3 miesiace kiedy okresu nie było poszlam do drugiego ginekologa był to już starszy ginekolog ok 60 lat najpierw zbadał mie ręcznie bo w moim miasteczku nie ma możliwości u ginekologa zrobić USG cyklu ani narządów rodnych kobiety stwierdził po ręcznym badaniu że jajniki i macica są w porządku i przepisał mi clo i luteine podjezykowo aby pobudzic jajniki do pracy i wywolac okres po tej terapi dostalam okres ginekolog powiedzial ze to dobry znak i przepisal mi chormonalna terapię zastępcza cycloprogynova nie wiem czy dobrze napisała nazwę aby wogule pojawił się okres i leczylam się chormonalna terapia rok w ciągu tego roku były pruby czy okres dostane jak odstawie tabletki ale niestety wtedy okres się nie pojawjal.W ciągu następnego roku leczylam się też chormonalna terapia zastepcza ii wtedy podczas jednej z prub odstawienia leczenia okres powrócił w postaci lekkiego plemienia byłam bardzo szczesliwa.W ciągu następnego pół roku okres powrócił na dobre ale nadal chodziła do mojego ginekologa regularnie.Miałam już wtedy 20 na karku gdy zaczęła myśleć z moim chłopakiem o dziecku poszłam wtedy do mojego ginekologa powiedzialam że chce starać się o dziecko przepisał mi wtedy clo i luteine i zaczęliśmy się starać staralismy się z pomocą clo i luteiny o dziecko 3 lata ale ciąży nie było postanowilam przestać na rok po konsultacji z partnerem i ginekologiem brać tabletki i starać się be ich brania ponieważ będą one działać w moim organizmie przez iles cykli po odstawieniu i wtedy stał się cud po pul roku od odstawienia clo zaszlam w ciążę.Poplakalismy się z moim partnerem że szczęścia mój ginekolog zlecił bete i potwierdziło się że jestem w ciąży ciążę przeszła książkowe bez żadnych objawów i dziś jestem szczesliwa mam mojej córeczki.A i jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu za ten cud że mam moja coreczke mojemu partnerowi za to że mie wspierał i walczył że mną o dziecko i mojemu ginekologiem że tak pokierował moim leczeniem że dzięki niemu zaszlam w ciążę i za jego opiekę podczas ciąży.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 lipca 2015, 16:51
Tulipanka, Ania-nowa lubią tę wiadomość