Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Starając się - ogólne Przy nadziei - historie o zajściu w ciążę po długim staraniu
Odpowiedz

Przy nadziei - historie o zajściu w ciążę po długim staraniu

Oceń ten wątek:
  • Tulipanka Autorytet
    Postów: 490 365

    Wysłany: 23 listopada 2015, 09:45

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Zbliżają się święta, więc jeśli któraś starała się dłuższy czas o dzidziusia, to proszę o wpisy :) My ciągle walczymy i kolejne święta marzymy o 2 kreskach pod choinkę...

    Tuli
    Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
    Córcia ur 11.2019
    PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia.
  • XXsylwiaXX Nowa
    Postów: 5 5

    Wysłany: 3 lutego 2016, 09:14

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Moja historia z happy-endem
    wiek: 32 lata
    czas starania: prawie 3 lata
    diagnoza: niepłodność idiopatyczna (niewyjaśnionego pochodzenia)
    pierwszy rok starań: bez stresu i napinki
    drugi rok starań: rozpoczęcie monitoringu cyklów, po kolei badania (AMH ok. drożność jajowodów ok. nasienie męża ok. TSH trochę ponad normę, włączono tabletki na tarczycę i było ok)
    trzeci rok starań: 3 nieudane inseminacje (w sumie było pięć prób, ale przy dwóch owulacja pojawiła się szybciej niż przewidziano)
    w między czasie konsultacje u innego lekarza, do którego też trafiłam kiedy po nieudanych inseminacjach powiedziano, że tylko in-vitro nam zostało. Dodam, że i moja Pani Doktor, z którą zaczęliśmy monitoringi cyklów jak i Pan Doktor pracują w klinice leczenia niepłodności w Katowicach.
    Zapisałam się w miedzy czasie na konsultacje do trzeciej Pani Doktor (w innej przychodni), bo cały czas miałam poczucie, że czegoś nie zbadaliśmy. Niestety poprzedni lekarze uważali, pomimo moich pytań, że zrobiliśmy i zbadaliśmy wszystko i tylko in-vitro. Dla jasności, ja nie mam nic przeciwko in-vitro, ale uważałam, że skoro jesteśmy zdrowi i nie wychodzi naturalnie to i in-vitro nie pomoże.
    Trzecia Pani Doktor zdziwiła się, że nie zrobiono nam badania bakteriologicznego i zleciła badanie w kierunku chlamydii, ureaplazmy i jeszcze czegoś (nie pamiętam). I bingo, okazało się, że jestem nosicielką ureaplazmy. Po wyleczeniu (tabletki brałam i ja i mąż) udało się w pierwszym (!) cyklu.
    Specjalnie nie wymieniam nazwisk lekarzy (mogę podać na priv) bo wielu osobom pomogli. Ja mam tylko do nich żal, że pomimo moich pytań nie zlecili podstawowego badania. Straciliśmy masę nerwów, czasu no i pieniędzy, a sprawę załatwiło badanie za 50 zł.

    Życzę Wam asertywności, której mi zabrakło i własnych historii z happy-endem:)

    pragnaca dzidziusia, Rutelka, Lianna, Ania-nowa, Gucik lubią tę wiadomość

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 14 lutego 2016, 15:29

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Zawsze z radością wracałam na ten wątek, żeby poczytać trochę historii, które podniosą mnie na duchu. No i dziś, wracam znów, ale podnieść na duchu inne dziewczyny, bo nam się w końcu udało. :D :D :D

    Staraliśmy się prawie 2 lata. Udało się w 24 cyklu starań.

    W między czasie zrobiłam mnóstwo badań, odwiedziłam kilku lekarzy. Moje i męża badania wychodziły wzorowo. Jedynie co, to okazało się, że mam mutację genu MTHFR (+), przez co, teraz w ciąży muszę brać codziennie zastrzyki z Clexane 0,4 i Acard.
    W sierpniu 2015 trafiliśmy do Poradni Leczenie Niepłodności na pl. Starynkiewicza w Warszawie. W listopadzie i grudniu zrobili nam nieudaną IUI. Straciłam nadzieję. Zaczęłam się obserwować metodą Creightona i zamierzałam 4.02.16 iść na pierwsze spotkanie z instruktorem naprotechnologii, a potem do lekarza naprotechnologa, żeby mnie porządnie zdiagnozował. Zapisaliśmy się również na koniec lutego (muszę odwołać wizytę) na pierwszą wizytę w sprawie IVF do Novum w Warszawie.

    W szczęśliwym cyklu (styczniowym) zaczęłam pić zioła o. Sroki. Chodziliśmy na monitoringi, żeby podejść do 3IUI. Niestety na monitoringach okazało się, że nie ma pęcherzyków, a endometrium tylko 5mm, więc 3IUI przeniesiono na cykl lutowy. I właśnie w takim beznadziejnym cyklu, udało się nam NATURALNIE. :)

    Dla mnie to ewidentnie CUD. W ogóle się tego nie spodziewałam w tym beznadziejnym cyklu. A jednak jestem w ciąży!!! To już 6 tydzień, na usg widziałam 1mm zarodka w pęcherzyku płodowym. W środę idę na kolejną wizytę do gin. Trochę się boję, co będzie dalej, ale nie mam na to wpływu, muszę czekać.

    Dziewczyny, da się. Nawet jeśli wydaje się, że się nie da. U mnie naprawdę nadziei nie miałam NIC, a NIC. Po 2 latach udało się naturalnie. :D
    Powodzenia.

    ktosiowa, Smurfetka, Lianna, Ania-nowa, XXsylwiaXX, Tulipanka, Gucik lubią tę wiadomość

  • Kocia Autorytet
    Postów: 294 138

    Wysłany: 24 maja 2016, 15:08

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kiedy rok temu powstał ten wątek, czytałam wszystkie historie i marzyłam, żeby też tu móc napisać. Stało się, więc piszę na pocieszenie dla tych, którzy wciąż czekają. Staraliśmy się z mężem o dziecko dwa lata. Z naszej strony robiliśmy wszystko - uprawialiśmy seks :) Używaliśmy także żelu conceive, brałam wiesiołek, mierzyłam temperaturę, robiłam testy owu, jadłam witaminy, kwas omega 3, piłam zioła o. Sroki, modliłam się, błagałam, płakałam, tęskniłam (ale jak...) a nawet robiłam świecę po seksie :))) (nie śmiejcie się, mogłam stać na głowie i śpiewać hymn jakby to miało pomóc). Co miesiąc miałam nową nadzieję. Do tego przeszliśmy badania, hormony, owulacja, hsg oraz badanie nasienia - wszystko w normie.
    Po dwóch latach nadszedł pewien wczesnojesienny wieczór, kiedy przy winie i pysznej kolacji pierwszy raz pojawiła się myśl, że jestem w ciąży... Na teście z rana, który leżał w łazience zobaczyłam cień cienia drugiej kreski. Mąż postanowił się nie ekscytować zbyt wcześnie. Tak czy inaczej dolał mi winka, a ja niechcący strąciłam kieliszek ze stołu i już więcej nic nie wypiłam, powiedziałam, że może to jakiś znak i może to ostatnia taka kolacja przy winie przez najbliższych 9 miesięcy? Następnego dnia rano powtórzyłam test, wyszła leciutka linia pod światło, a w pracy kupiłam kolejny i wyszła całkiem wyraźna. Tak sobie siedziałam i ryczałam ze szczęścia, wyciągałam go co chwila z torebki i patrzyłam czy ta kreska aby na pewno tam jest. A dzisiaj jestem najszczęśliwszą MAMĄ! <3

    czego i Wam życzę :*

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 maja 2016, 15:10

    Brave, nieskonczonosc, Tulipanka, Płatek szkarłatny, Kjopa3, Ikulinka29, Dominisia883, oloowa2709, Nuch, Gucik lubią tę wiadomość

    3jgxrjjgjcihyty1.png

    l22nkrhm8r0lnbnn.png
  • novemberbaby Debiutantka
    Postów: 6 0

    Wysłany: 24 maja 2016, 19:53

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Gratulacje, takie historie naprawdę dają mi nadzieję i podnoszą na duchu! Piszcie Dziewczyny a jAK będę mogła dołączyć w końcu, chętnie napiszę;)

  • Oreore Przyjaciółka
    Postów: 153 24

    Wysłany: 24 maja 2016, 20:14

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kocia jaka piękna historia! Życzę wam dużo zdrówka

    07.02.2016 - Aniołek ciążą pozamaciczna 6 tydz.
    18.04.2016 -sonohsg - prawy jajowód uszkodzony, lewy udrożniony
    *problem męski morfologia 0%, defragmentacja 79%
    30.08.2017 - zaczynamy przygodę z in vitro (GRAVIDA)
    05.2018 - przenosiny do nOvum Warszawa
  • nieskonczonosc Znajoma
    Postów: 21 3

    Wysłany: 26 maja 2016, 00:12

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kocia wrote:
    Kiedy rok temu powstał ten wątek, czytałam wszystkie historie i marzyłam, żeby też tu móc napisać. Stało się, więc piszę na pocieszenie dla tych, którzy wciąż czekają. Staraliśmy się z mężem o dziecko dwa lata. Z naszej strony robiliśmy wszystko - uprawialiśmy seks :) Używaliśmy także żelu conceive, brałam wiesiołek, mierzyłam temperaturę, robiłam testy owu, jadłam witaminy, kwas omega 3, piłam zioła o. Sroki, modliłam się, błagałam, płakałam, tęskniłam (ale jak...) a nawet robiłam świecę po seksie :))) (nie śmiejcie się, mogłam stać na głowie i śpiewać hymn jakby to miało pomóc). Co miesiąc miałam nową nadzieję. Do tego przeszliśmy badania, hormony, owulacja, hsg oraz badanie nasienia - wszystko w normie.
    Po dwóch latach nadszedł pewien wczesnojesienny wieczór, kiedy przy winie i pysznej kolacji pierwszy raz pojawiła się myśl, że jestem w ciąży... Na teście z rana, który leżał w łazience zobaczyłam cień cienia drugiej kreski. Mąż postanowił się nie ekscytować zbyt wcześnie. Tak czy inaczej dolał mi winka, a ja niechcący strąciłam kieliszek ze stołu i już więcej nic nie wypiłam, powiedziałam, że może to jakiś znak i może to ostatnia taka kolacja przy winie przez najbliższych 9 miesięcy? Następnego dnia rano powtórzyłam test, wyszła leciutka linia pod światło, a w pracy kupiłam kolejny i wyszła całkiem wyraźna. Tak sobie siedziałam i ryczałam ze szczęścia, wyciągałam go co chwila z torebki i patrzyłam czy ta kreska aby na pewno tam jest. A dzisiaj jestem najszczęśliwszą MAMĄ! <3

    czego i Wam życzę :*
    Kocia ja tez czytam i marze, aby i mnie spotkalo to szczescie. Mam nadzieje, ze za rok i ja bede mogla sie udzielic w tym watku:-) Gratulacje mamusiu:-)

    18.08.15 Aniolek[*]
  • Tulipanka Autorytet
    Postów: 490 365

    Wysłany: 3 czerwca 2016, 13:52

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    DZiękuję Mamusiom za wpisy :) Dziękuję, że pamiętałyście o tym wątku - myślę, że dużo osób po zajściu w ciążę przestaje wchodzić na "stare" fora. W sumie to dobrze i każdej tego życzę, ale jeśli pamiętacie o wpisach "ku pokrzepieniu serc", to bardzo Wam za to dziękuję.

    To moje ulubione forum - 80% wpisów to info o ciążach!

    Gucik lubi tę wiadomość

    Tuli
    Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
    Córcia ur 11.2019
    PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia.
  • Płatek szkarłatny Autorytet
    Postów: 1563 439

    Wysłany: 4 czerwca 2016, 18:14

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kocia wrote:
    Kiedy rok temu powstał ten wątek, czytałam wszystkie historie i marzyłam, żeby też tu móc napisać. Stało się, więc piszę na pocieszenie dla tych, którzy wciąż czekają. Staraliśmy się z mężem o dziecko dwa lata. Z naszej strony robiliśmy wszystko - uprawialiśmy seks :) Używaliśmy także żelu conceive, brałam wiesiołek, mierzyłam temperaturę, robiłam testy owu, jadłam witaminy, kwas omega 3, piłam zioła o. Sroki, modliłam się, błagałam, płakałam, tęskniłam (ale jak...) a nawet robiłam świecę po seksie :))) (nie śmiejcie się, mogłam stać na głowie i śpiewać hymn jakby to miało pomóc). Co miesiąc miałam nową nadzieję. Do tego przeszliśmy badania, hormony, owulacja, hsg oraz badanie nasienia - wszystko w normie.
    Po dwóch latach nadszedł pewien wczesnojesienny wieczór, kiedy przy winie i pysznej kolacji pierwszy raz pojawiła się myśl, że jestem w ciąży... Na teście z rana, który leżał w łazience zobaczyłam cień cienia drugiej kreski. Mąż postanowił się nie ekscytować zbyt wcześnie. Tak czy inaczej dolał mi winka, a ja niechcący strąciłam kieliszek ze stołu i już więcej nic nie wypiłam, powiedziałam, że może to jakiś znak i może to ostatnia taka kolacja przy winie przez najbliższych 9 miesięcy? Następnego dnia rano powtórzyłam test, wyszła leciutka linia pod światło, a w pracy kupiłam kolejny i wyszła całkiem wyraźna. Tak sobie siedziałam i ryczałam ze szczęścia, wyciągałam go co chwila z torebki i patrzyłam czy ta kreska aby na pewno tam jest. A dzisiaj jestem najszczęśliwszą MAMĄ! <3

    czego i Wam życzę :*
    U mnie dwa lata mija właśnie w tym cyklu. Tak bym chciała, żeby dla mnie też był szczęśliwy.

  • Kjopa3 Autorytet
    Postów: 2759 2776

    Wysłany: 15 sierpnia 2016, 23:09

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Też czytałam te piękne historie i obiecałam sobie, że jak się uda to napiszę.

    Mamy już synka który urodził się w 2009r. Decyzję o drugim dziecku podjęliśmy w 2015r. Oczywiście pewna byłam,że uda się od razu. Uznałam więc,że zaczniemy w październiku żeby oboje dzieci było z lipca. Zdziwienie było spore gdy się nie udało.
    W 5-tym cyklu udało się. Dla mnie jeszcze większa radość bo okazało się że termin wypada dzień przed moimi 30-tymi urodzinami. Byłoby super bo pierwsze dziecko urodziło się 4 dni po urodzinach taty. Niestety w 10-tym tyg. poroniłam samoistnie. Nabawiłam się dużej anemii i wolałam odczekać 3 cykle aż wszystko się trochę unormuje. Zrobiłam też badania tarczycy i dostałam Euthyrox.
    Oczywiście naczytałam się że po poronieniu łatwiej zajść w ciążę. Niestety nie u mnie. Byłam u kilku lekarzy. Każdy powtarzał,że mamy dziecko i zajdę w końcu w ciążę. Kazali przychodzić po roku od poronienia. Co? Kolejne miesiące!!
    W końcu wysłałam narzeczonego na badania. Wyszła w nich agregacja plemników (zlepianie się). Androlog powiedział, że wyniki są niezłe a do tego były przygody przy oddawaniu nasienia i badanie nie jet wiarygodne. Dostał wit.C, wit.E, tran, L-karnitynę. Po 3 miesiącach w wynikach nie było agregacji. Był już czerwiec.
    W lux medzie trafiłam na super lekarkę która dała mi na 3 cykle Duphaston. Jeśli się nie uda to klinika leczenia niepłodności. Byłam już zrezygnowana. 26 lipca byłam na kontroli u lekarki z wynikami cytologi. Zbadała mnie i mówi "a weź kobieto zgwałć dziś tego swojego chłopa na stole kuchennym" :-D. No trzeba było się zastosować ;-) Wg. OF owulacja była dwa dni później a wg. mnie dzień później. Po owulacji zaczęłam brać Dupka i 11dpo test pokazał cień. Poszłam na betę o 13 a beta wynosiła 69,47 po 48h 202,2. Mam nadzieję, że tym razem będzie wszystko dobrze.
    Co pomogło?
    Może poprawiło się nasienie po witaminach?
    Może drugi cykl z Dupkiem który przyspieszył mi owulację?
    Może też trochę moja dieta?
    Mam nadzieję, że dałam i Wam nadzieję, że się uda :-)

    Edit: To 19cykl od początku starań a 14 po poronieniu :-)

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 sierpnia 2016, 23:09

    Jagah, Rutelka lubią tę wiadomość

    f2wlx1hpc3bq5aq6.png
    19 cykl starań-od 10.2014r.-14 cpp <3
    06.07.2009r - synuś
    04.2015r- 10tc [*]
  • vanessa Autorytet
    Postów: 3207 1968

    Wysłany: 16 sierpnia 2016, 13:32

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja wklejam swoja historię którą opisałam na innym wątku. Staraliśmy się 7 lat.

    Ostrzegam że może byc dłuuuuuuuugo ale postaram sie krótko :) (znając życie i mnie będzie długo :P )
    Zaczne od tego że miałam podobne doświadczenia jak ŻonaAnia. Mam na myśli przeszkody duchowe. Oczywiście medyczne także. Kto mnie pamięta mniej więcej wie. A kto mnie nie kojarzy to w skrócie: niedrożność jajowodu (udrożnione podczas histeroskopii), wysoka prl po obciążęniu, która w moim przypadku blokowała owulację (bromergon pomógł), potem doszło cieniutkie endometrium.
    W międzyczasie miałam stymulowane cykle i dodatkowo nie chciały mi pekać pęcherzyki nawet po 3 amp pregnylu. Dostałam dodatkowe leki na pekanie i cos ruszyło ale endometrium było kiepskie. Ostatni rok na który tak bardzo liczyłam przebiegł marnie. Albo pecherzyk mi nie pekł albo pękł ale endometrium żadne bo ok 4 mm albo całkowicie zanikł mi śluz kiedy udało mi sie podleczyc endometrium. Ciągle było coś nie tak. W zeszłym roku m.in. odmówiłam 3 Nowenny Pompejańskie ale ciągle były jakies problemy mimo modlitwy. Jakieś pół roku przestałam prosic Boga o dar dziecka. Nie miałam już sił na modlitwę. Na lekarzy juz też nie mogłam liczyć bo ostatni już nie wiedział co ze mną zrobić i/albo juz miał dość mojego nietypowego przypadku. Na początku wiele pomógł chociażby z udrożnieniem jajowody. Na innych juz nie mogłam liczyć. nie mieli mi nic do zaoferowania tylko in vitro a my tego NIGDY nie bralismy pod uwagę mimo diagnoz że inaczej nie mamy szans. Dodam że nasze starania trwały juz prawie 7 lat. Kto starał sie dłużej niż my stwierdzi ze to nie dużo i ma rację. Ostatnie pół roku sama próbowałam sibie leczyć z pomoca internetu i nabytej wiedzy w ciągu tych lat. nie chwaląc się uporałam sie z przeszkodami nad którymi lekarze rozłożyli rece. NP. poprawiłam sobie endometrium do 8,5 mm. Uporałam sie z plamieniami i doszłam do tego co zrobić żeby pęcherzyki wreszcie pękały po pregnylu. To może na razie tyle ze strony medycznej.
    Jak już wspomniałam przestałam prosic Boga o Cud. Stwierdziłam że jakby chciał to by dał a skoro nie chce to nie bedę naciskać. O swoim stanie psychicznym nie będę pisać w szczegółach. Było bardzo ŹLE ze mną...
    Nie raz w poprzednich latach byłam na Mszy o uzdowienie i uwolnienie. W kwietniu tego roku dowiedziałam sie że też ma być taka Msza. Nie miałam ochoty na żadna modlitwę w intencji poczęcia ale często nasuwała mi sie scena z Pisma Św. jak apostołowie nie mogli złowić żadnej ryby a Pan Jezus polecił im zarzucić im jeszcze raz sieci w miejscu gdzie nic nie złowili. Powiedziałam Jezusowi że pójdziemy z mężem na ta Mszę i będzie to ostatnia forma modlitwy w tej intencji, że będzie to "ostatnie zarzucenie sieci". Czułam że Jezus chce żebym poszła tak jak chciał żeby apostołowie zarzucili sieć. dodatkowo w tych dniach miałam mieć owulacje więc miałam cichą nadzieje. Bylismy na tej Mszy którą prowadził ks. Reczek była z nim takze siostra zakonna, która (nie wiem jak to fachowo ująć) miała natchnienia od Ducha Św. i przemawiała podczas modlitwy do osób które tam były. Czekałam aż powie coś do mnie i czułam że jak do mnie nic nie powie to bedzie masakra... i w pewnej chwili usłyszałam jak Siostra powiedziała że "Jest tutaj osoba która nie może mieć dziecka" potem coś jeszce powiedziała ale nie pamiętam co być może byo to cos w stylu żebym sie nie martwiła... nie pamiętam... a na końcu powiedziała "Maryja niesie Ci dzieciątko" potem zaczęła mówic do innych osób. Poczułam sie bardzo dziwnie jakby ulgę. Wlało to w moje serce ogrom nadziei mimo że nie wierzyła że ja moge być w ciąży. Niestety ta nadzieja nie trwała długo jakiś tydzień. Potem stwierdziłam że było tam duzo osób i nie koniecznie to było do mnie. Potem 9 maja pojawił sie okres więc wiedziałam wszystko było jasne. Jak wczesniej wspomniałam ciągle szło coś nie tak więc postanowiliśmy z mężem że jeżeli w tym nowy cyklu znowu coś nie pójdzie jak powinno rezygnujemy przynajmniej na jakiś czas. Zaczęłam brać leki m.in. na stymulację. Poszłam jak zwykle ok 10 dc na USG i okazało sie że nic nie urosło tylko jakis marny pecherzyk 9 mm kiedy zawsze w tym dniu miałam już pęcherzyk ok 19-20 mm i brałam pregnyl. Potem poszłam za 4 dni sprawdzić czy cos ruszyło ale pecherzyk nadal był taki marny. Śluz sie pojawił ale na owulacje nie było szans. Lekarz powiedział że w tym cyklu już nic nie urośnie. Podziękowałam mu za wszystko bo mimo że sie u niego nie leczyłam tylko chodziłam na usg mogłam liczyć na recepty refundowane od niego w dodatku na leki które na 100% bardzo duzo by mnie kosztowały. Sam stwierdził że skoro nie zaszłam w ciągu tylu lat to nie mam szans na naturalna ciążę. Było juz wszystko jasne że dajemy sobie przerwę. Odstawiłam wszystkie leki prócz bromergonu, którego nawet juz nie brałam regularnie. Ku mojemu zdziwieniu tydzień po tym jak byłam na tym drugim usg pojawił mi sie znowu sluz płodny akurat było to święto Bożego Ciała i był kilka dni. Podejrzewałam że może pecherzyk jednak później ale urósł. Nie miałam ochoty iść tego spr na usg. Po za tym było to dziwne bo nigdy nie miałam owulacji tak późno no ale róznie bywa. Wiedziałam juz że @ dostane za 2 tyg od tego sluzu z drugiej serii że tak to ujmę. No i @ sie już nie pojawiła i obecnie jestem w 8 tc :) Ta siostra jednak pod natchnieniem Ducha Św. skierowała te słowa do mnie. Jak wspomniałam odmówiłam w zeszłym roku 3 Nowenny Pompejańskie ostatnią na przełomie września/października. Teraz wiem że te modlitwy miały ogromna moc mimo że zaczęłam wątpić. Nie bez znaczenia były słowa że to właśnie Maryja niosła mi dzieciątko którego teraz serduszko bije pod moim sercem :)
    Modle sie kochane za was abyście i Wy tego doswiadczyły. Pamiętajcie Moc Boża nie ma ograniczeń a słowa lekarzy że nie mamy szans są nic nie warte w ogromie Miłosięrdzia i Wszechmocy Bożej. Czasem trzeba dłużej lub krócej poczekać. To zależy od Boga kiedy on zechce powołać nasze dzieci do życia. To On jest Dawca Życia i ostatnie zdanie należy do niego.

    strawberry, Rutelka, Elinn, tercia, Dakota, Dominisia883, sunrose lubią tę wiadomość

    7 lat walki o Ciebie Kruszynko...

    201701271765.png

    (*) Aniołek Madzia 7 tc luty 2020 - w moim sercu pozostaniesz na zawsze
  • strawberry Autorytet
    Postów: 516 1093

    Wysłany: 18 sierpnia 2016, 12:10

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    .

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 września 2018, 21:00

    vanessa lubi tę wiadomość

    „Cierpliwy do czasu dozna przykrości,
    ale później radość dla niego zakwitnie.” Syr 1,23
  • Tulipanka Autorytet
    Postów: 490 365

    Wysłany: 29 września 2016, 13:06

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    DZiewczynki, może się któraś dopisze jak odświeżę wątek?

    Tuli
    Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
    Córcia ur 11.2019
    PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia.
  • Pianistka Autorytet
    Postów: 6780 2545

    Wysłany: 29 września 2016, 13:13

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    a to ja :)
    staraliśmy się o nasze szczęście 3 lata, udało się w 36 cyklu :)
    pół roku po ślubie rozpoczęliśmy starania - 1 cs i bach! ciąża! niestety w 6 tc stracona. Co usłyszałam od lekarza? że tak bywa, zdarza się... bo "matka natura wie".. przyjęłam to, choć łatwo nie było, potem kolejne starania i kolejne 3 stracone ciąże na podobnym etapie. po 1 ciąży wyprowadziliśmy się z Polski, tu gdzie mieszkam nikt problemu nie widział, bo przed 13 tygodniem ciąży to nie dziecko, o to nie warto walczyć :(
    poleciałam do Polski na badania - jest diagnoza : endometrioza. dostałam tabletki visanne, miałam je brać aż zdecyduję się przylecieć na laparo, udrażnianie jajowodów i kilka badań... brałam visanne a termin w klinice i bilety wykupiłam na czerwiec. w kwietniu tabletki się skończyły a ja mając w perspektywie klinikę za 2 miesiące, rzuciłam się w wir pracy, wina wypiłam tyle, ile przez całe życie nie zdołałam... totalnie oleliśmy temat i żyliśmy "wyjazdem".
    w dzień mamy, 26 maja zobaczyłam II kreski... :)
    po prostu...

    teraz staramy się o drugie szczęście, ze względu na trudności z pierwszą ciążą, lekarz zalecił by nie czekać i próbować póki organizm jest na trybie "mama" :)

    Tulipanka, kr0pka, Kjopa3 lubią tę wiadomość

    zrz6f71x2ep3qd02.png

    relgjw4z62i31eb7.png
  • malaczarna07 Autorytet
    Postów: 381 388

    Wysłany: 29 września 2016, 13:30

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    a ja starałam się o ciążę 14 miesięcy, mam PCOS, insulinoodporność i niedoczynność tarczycy, poza tym długie lata brałam tabletki antykoncepcyjne z powodu baaardzo bolesnych miesiączek. po ich pierwszym odstawieniu moje cykle zaczęły wariować, trwać po 70 dni albo i dłużej. zrobiłam badania hormonalne, testosteron 3 razy za wysoki, estradiol za niski itp itd, fsh i lh rozjechane kompletnie. wróciłam do tabletek, potem po odstawieniu jakoś tak z niczego było lepiej, zaczęłam pić inofem i cykle się uregulowały do 29 dni, testosteron spadł, owulacja jakaś tam niby była ale słaba, zaczęłam brać CLO. owulacje były 3 miesiące, potem lekarka przepisała mi estradiol na grusze endometrium, i owulacje się skończyły na 4 albo 5 miesięcy, załamałam się, moja gin proponowała mi już wizytę w klinice leczenia niepłodności. zrobiłam sobie hsg - jajowody drożne i zmieniłam lekarza. ten od razu kazał odstawić estrofem i owulacje wróciły. tamta ginekolog zablokowała mi nimi owulacje, zadziałały jak tabletki anty. nowy gin przepisał mi aromek, owulacja wciąż była średnia więc dostawałam też zastrzyki - fostimon (chyba 3) i piękna owulacja z obu jajników, no ale się nie udało. w kolejnym cyklu było super, bez zastrzyków, sam aromek, znowu dwa pęcherzyki i ciąża. wystarczyło zmienić lekarza i po dwóch miesiącach byłam w ciąży. więc ja polecam pić inofem i brać aromka, mi bardzo pomógł i jeden i drugi.

    Tulipanka, kr0pka, Gucik lubią tę wiadomość

    Dominik :)
    16udqqmz4ckx0a7e.png
  • avera27 Przyjaciółka
    Postów: 145 32

    Wysłany: 29 września 2016, 13:31

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    pewnie moja historia nie będzie.. typowa?
    ślub w czerwcu 2014 roku, starania już w noc poślubną/przed ślubem też tylko od czasu stosowaliśmy antykoncepcje/, po wakacjach poszłam na badania, diagnoza - hashi, niedoczynność, owulacja za późno, albo wcale. Rok później poszłam na 3 dni na badanie do szpitala a tam wyszła b. wysoka prolaktyna, dostałam na nią leki, ale nie zaczęłam brać. Mąż jak się okazało bardzo fatalne wyniki badań, nawet nie na inseminacje, ewen. in vitro jeśli badania genetyczne plemnika wyszłyby pozytywnie. Przez staranie i przy okazji powstające inne problemy, nie wyszło nam - we wrześniu przestaliśmy ze sobą być, po 7 latach związku. Teraz jestem w ciąży, po 1 seksie z inna osobą, we wczesnej ciąży i nie planowanej. Nie wiem właściwie po co wam opisuje moją historię, nie proponuje nikomu wymiany chłopaka, raczej chyba dla przestrogi, zeby któreś z was staranie i ciśnienie na ciążę nie wykończyło związku/małżeństwa.

    Tulipanka, kr0pka, Gucik lubią tę wiadomość

    avera27


    Będzie córeczka - 1.06.2017 r. - Liwia
  • Tulipanka Autorytet
    Postów: 490 365

    Wysłany: 29 września 2016, 13:38

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    DZiękuje Dziewczyny, każda historia jest ważna. Ile na tym forum padło już pytań, czy z Hashi można zajść w ciążę, albo z insulinoopornością...Jak widać można :)

    Tuli
    Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
    Córcia ur 11.2019
    PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia.
  • Pianistka Autorytet
    Postów: 6780 2545

    Wysłany: 29 września 2016, 13:38

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    avera27 wrote:
    pewnie moja historia nie będzie.. typowa?
    ślub w czerwcu 2014 roku, starania już w noc poślubną/przed ślubem też tylko od czasu stosowaliśmy antykoncepcje/, po wakacjach poszłam na badania, diagnoza - hashi, niedoczynność, owulacja za późno, albo wcale. Rok później poszłam na 3 dni na badanie do szpitala a tam wyszła b. wysoka prolaktyna, dostałam na nią leki, ale nie zaczęłam brać. Mąż jak się okazało bardzo fatalne wyniki badań, nawet nie na inseminacje, ewen. in vitro jeśli badania genetyczne plemnika wyszłyby pozytywnie. Przez staranie i przy okazji powstające inne problemy, nie wyszło nam - we wrześniu przestaliśmy ze sobą być, po 7 latach związku. Teraz jestem w ciąży, po 1 seksie z inna osobą, we wczesnej ciąży i nie planowanej. Nie wiem właściwie po co wam opisuje moją historię, nie proponuje nikomu wymiany chłopaka, raczej chyba dla przestrogi, zeby któreś z was staranie i ciśnienie na ciążę nie wykończyło związku/małżeństwa.

    słyszałam o przypadkach par, znam jedną osobiście, kiedy te konkretne 2 osoby NIE MOGŁY mieć ze sobą dzieci. nie jestem genetykiem, nie powiem dokładnie dlaczego ale coś tam im nie grało... po rozwodzie, ta moja znajoma zaszła w ciąże po pierwszym razie z nowym partnerem, a jej były mąż wkrótce doczekał się potomka z inną kobietą.

    zrz6f71x2ep3qd02.png

    relgjw4z62i31eb7.png
  • malaczarna07 Autorytet
    Postów: 381 388

    Wysłany: 29 września 2016, 14:52

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    to ja może jeszcze ku pokrzepieniu serc opowiem historię mojej koleżanki, starała się wiele miesięcy, wszystkie wyniki miała super, owulacja idealna i wciąż nic się nie udawało... w końcu kolejny lekarz (mój obecny) zalecił jej zrobienie drożności jajowodów, wynik fatalny - oba jajowody niedrożne. lekarz powiedział, że w takim wypadku na ciążę nie mają żadnych szans. o invitro nie myśleli, zaczęli rozglądać się za ośrodkiem adopcyjnym i jakimś CUDEM, czego do tej pory nawet lekarz nie rozumiał zaszła w ciążę, widocznie niedługo po tym badaniu drożności coś się musiało udrożnić i się udało :) jak tylko zaszła to od razu dostała L4 bo pomimo, że całą ciążę przechodziła bezproblemowo to według lekarzy w ogóle nie powinna być w ciąży.

    a co do mnie i do insulinoodporności - zapomniałam napisać, że brałam jeszcze metformax ale nie wydaje mi się, żeby mi pomógł, bynajmniej zaszłam w ciążę gdzieś po pół roku jego brania. dietę o niskim indeksie sobie włączyłam ale wciąż nic się nie udawało, w trakcie jej jak zrobiłam badania to wcale się nie poprawiły więc dałam sobie spokój, wcinałam czekolady, makarony biały, chlebuś i zaszłam :)

    kr0pka, Tulipanka lubią tę wiadomość

    Dominik :)
    16udqqmz4ckx0a7e.png
  • milagro Autorytet
    Postów: 537 515

    Wysłany: 29 września 2016, 15:03

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Piszę swoją historię, aby pokazać, że nigdy nie można przestać walczyć o swoje szczęście. Uwaga- dłuuuga historia :D
    Staraliśmy się o ciąże 5 lat. Zaraz po ślubie rozpoczeliśmy starania, kiedy po roku nie wychodziło wybrałam sie po pomoc do ginekologa. Okazało się, że nie mam owulacji. Zaczełam stymulacje 1,2, 6 w koncu straciłam rachube ile ich było i nic - nie byłam w ciązy. Trzeba jechac dalej- lekarz rozkłada rece. Kolejny rok, kolejna pani ginekolog. Okazało się, ze mąz ma kiepskie wyniki nasienia a u mnie zdiagnozowano podwyższoną prolakyne, pco i wrogość śluzu. Po kolejnych kilku stymulacjach zapadła decyzja o iui. I tak podeszliśmy do 5 iui i dalej nic. Pani ginekolog odsyła nas do kliniki in vitro. Troche sie zastanawialismy, ale ostatecznie wzielismy pozyczke i się zdecydowaliśmy. Lekarz w klinice patrząc na nasza historię leczenia (5iui) odrazu zleca icsi. Okropnie przeszłam stymulacje i po punkcj okazalo sie ze są tylko dwie komorki, z ktorych powstały dwa zarodki. Niestety zaden z nich z nami nie został. Nie mielismy juz funduszy na kolejna procedure wiec podeszlismy do programu rządowego w innej odległej klinice. Niestety i tu się nie udało. Nie wiedzielismy co dalej... Nie chciałam juz kolejnej procedury bo zle je znosiłam, a lekarze wprost mowili ze na naturalne poczecie nie ma szans. Zaczełam myslec o adopcji i modlic sie, zeby Bog pomogł nam sie pogodzic z naszym losem. W miedzyczasie niechetnie pojechalismy do lekarza naprotechnologa- juz nic nie mielismy do stracenia i tak bylismy nastawieni na adopcje. Lekarz przejrzał wyniki i zlecil duzo innych badan. Okazało się, ze na domiar złego mam endometrioze, a przyczyną zlych wynkow meza są zylaki powrozka. Ale co najbardziej mnie zszokowalo nie miałam wrogosci sluzu ( wiec te 5iui i 2icsi nie było potrzebne ?) Przeszłam na dietę ( bo okazało sie, ze moj organizm nie toleruje mleka, glutenu i jajek), dostałam leki, a mąż suplementy na poprawe jakości nasienia. W trzecim cyklu zaszłam w ciąże, niestety biochemiczną. Mimo wszystko to była dla nas nadzieja, ze mozemy miec naturalnie dzieci. Po kolejnych 3 miesiacach znowu zaszłam w ciąże i obecnie jestem w 17 tygodniu. Nasza radość jest przeogromna.
    Warto walczyc, niewazne jaką drogę wybierzecie,ale walczcie do konca do poki starczy wam sił.

    Pianistka, kr0pka, Tulipanka, Kjopa3 lubią tę wiadomość

    Tosiu czekamy na Ciebie :)
    hchys65g0858ajku.png
    30 tc - 1430g 34tc- 2182g
‹‹ 2 3 4 5 6 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

10 ważnych rzeczy dotyczących Twoich piersi, które warto wiedzieć

Piersi - symbol kobiecości, płodności i namiętności. Mężczyźni je uwielbiają, a kobiety często zbyt surowo je oceniają. Przeczytaj jak dbać o piersi, co wynaleźli ostatnio polscy naukowcy, jakie objawy powinny Cię zaniepokoić i w jaki sposób piersi mogą wesprzeć Twoje starania o ciążę.   

CZYTAJ WIĘCEJ

Koronawirus a problemy z płodnością - o emocjach w obliczu pandemii

Pandemia koronawirusa szczególnie mocno uderza w pary starające się o dziecko lub zmagające się z niepłodnością. Jak radzić sobie z emocjami w tym trudnym czasie? Na czym skupić swoją energię i uwagę? Jak obecny czas może przysłużyć się płodności? Czy z obecnej sytuacji można wyciągnąć dobrą lekcję? O tym wszystkim opowiada doświadczona psycholog, każdego dnia wspierająca pary w drodze do rodzicielstwa - Justyna Kuczmierowska. 

CZYTAJ WIĘCEJ

Ciążooporna - historia kobiety, która pragnie zostać Mamą ♡

Emilia mówi o sobie, że jest ciążooporna. Jej walka o bycie Mamą trwa już kilka lat, więc sama zaczęła nazywać siebie dinozaurem ciążooporności. Przeczytaj prawdziwą historię kobiety starającej się o dziecko. Kobiety, która pomimo wielu trudnych doświadczeń nie poddaje się i nie traci nadziei. 

CZYTAJ WIĘCEJ