Przy nadziei - historie o zajściu w ciążę po długim staraniu
-
WIADOMOŚĆ
-
Kiedy zakładałam ten wątek, marzyłam, aby kiedyś dodać swój wpis. I przyszedł taki moment.
Staraliśmy się równe 3 lata. Najpierw na spokojnie, choć mąż mi zarzucał, że tak naprawdę nigdy nie było na spokojnie, że od samego początku miałam "parcie na ciążę". I chyba miał rację. Potem było oczywiście gorzej, bo wszystkie badania wychodziły ok, a o dziecku mogłam sobie tylko marzyć. Chodziłam po lekarzach, robiłam badania (w sumie potem wyszło, że parę rzeczy mogło trochę przeszkadzać). Dziś wiem, ze muszę uważać na słodycze do końca życia. Nawet w czasie tych starań nauczyłam się ich nie jeść. Było kilka diet - przeróżnych. Zjadłam mnóstwo suplementów, przeszłam też próby leczenia...
Wkleję po części wpis z mojego pamiętnika, bo najbardziej chyba opisuje to, jakim cudem się udało:
"3 lata starań, 3 lata na zmianę nadzieja i jej brak, łzy, rezygnacja i strach. Strach, że nigdy się nie uda. A co w tym wszystkim najtrudniejsze - to samotność. Osamotnienie w bólu, w tęsknocie, w obawach, w pustce...
Dlaczego udało się w naszym przypadku?
Mogłabym tutaj wymienić szereg czynników natury biologicznej, proces leczenia itp. Ale ja wiem, że to nie dzięki medycynie jestem w ciąży (medycynę zostawiam na drugim planie - choć na pewno miała znaczenie).
Niepłodność to była droga zaufania Bogu. Kiedy w końcu, po długim czasie, uwierzyłam, że Bóg mnie kocha i dla Niego naprawdę ma znaczenie to, czego pragnę, jak bardzo pragnę zostać mamą, wtedy właśnie wydarzył się ten nasz Cud. Z ufnością, ale także z pokorą prosiłam Ojca w Niebie (którym jest Ojcem doskonałym), aby spojrzał na ból mojego serca i dał mi zostać mamą. Nie wiedziałam jak będzie, ale uwierzyłam, że nie jestem sama. Że ktoś te moje łzy dokładnie policzył i tylko czekał na mój ruch...
I co z tego, że od zawsze byłam wierząca i modląca się. Wiara to droga, a ja w tak oczywistej sprawie miałam zamknięte oczy.
Wszystkim - wierzącym i niewierzącym - życzę takiego szczęścia i radości. Nie da się tego z niczym porównać".
Karoluś81, palusia171, Dakota, sallvie, Auricomka, Dominisia883, spioch2, oloowa2709, Lena 40, Pomarańczowa, Selina lubią tę wiadomość
Tuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia. -
Hej Dziewczyny,to ja również opiszę swoją historię starania o drugie dziecko.Z pierwszym poczęciem nie mieliśmy większych problemów udało się po 6 miesiącach.Wystarczylo,że mąż wyregulował sobie tarczycę (choruje na nadczynność).Jak młody skończył 3 lata zaczęliśmy myśleć o rodzeństwie dla niego. Po roku nieudanych pròb poszłam do gina i zrobiłam badania hormonów.Wyniki wyszły Ok,a monitoring potwierdzał owulację.Wysłałam męża na badanie nasienia.Wyniki,które odebrał mnie załamały.Ciężka oligospermia,morfologia 1%,do tego ilość plemników poniżej pół miliona.Zaczęły się wizyty u androloga,kazał zmienić dietę ograniczyć alkohol i brać fertilman.Po pół rocznej kuracji morfologia skoczyła do 3% a ilość plemników zwiększyła się do 2 mln.Nadal kiepsko,nie mieliśmy nawet szans na inseminacje.Próbowalam odpuścić ale nie umiałam.Zaczęłam szukać informacji o leczeniu lekami i najlepszych andrologach w Polsce.Namówiłam męża na leczenie w Warszawie.Trafił do dobrego specjalisty,A ja w końcu odzyskałam nadzieję,że może uda się bez kosztownego in vitro.Po pół rocznej kuracji Agapurinem i clo wyniki poprawiły się jeśli chodzi o ilość nasienia 20 mln plemników,niestety morfologia nadal pozostała na poziomie 3%.Lekarz kazał się przez cały czas leczenia nadal starać.W tym czasie bardzo siadała mi psychika gdybym nie miała już syna to pewnie całkowicie zalamałabym się.Pomagała mi modlitwa do Matki Boskiej i Nowenna Pompejska.Nigdy nie byłam za bardzo wierząca,ale wtedy czułam,że taka medytacja duchowa mi pomoże.Zakupiłam nawet nowy różowy różaniec i modliłam się o zdrową córkę.Ostatnuą wizytę u lekarza mąż miał w marcu.Wtedy lekarz powiedział że może zapisać kurację jeszcze tylko na 2 miesiące,a później przygotuję nas do inseminacji chociaż szanse przy takiej morfologii są niewielkie.Zbliżały się Święta Wielkanocne,miałam w tych dniach owulację więc działaliśmy.Wtedy to były pierwsze dni kiedy trochę odpuścilismy i ten sex był taki jak dawniej.10 mają mąż miał kolejną wizytę u lekarza,ale dzień wcześniej test pokazał mi 2 kreski.W międzyczasie odebralismy jeszcze wyniki badań nasienia,które praktycznie się już nie poprawiły.Do dziś nie wiem jakim cudem zaszłam w ciążę.Obecnie jestem w 31 tygodniu ciąży,a mała dziewczynka rozrabia w moim brzuchu:)))Dziewczyny,sama starając się o dziecko czytałam podobne historie i nadal czerpałam z nich chociaż niewielki płomyk nadziei.Jedno jest pewne trzeba walczyć i stosować nawet śmieszne dla innych sposoby aby spełniać marzenia.Trzymam kciuki za wszystkie pary starające się
Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 listopada 2017, 12:15
Helenka_mała lubi tę wiadomość
-
Czesc
Jestem tu nowa i to jest moj pierwszy post.
Postanowilam, ze najpierw napisze moja historie aby dac nadzieje innym starajacym sie para.
Zaczelo sie od poronienia w 13 tygodniu okazalo sie ze serduszko przestalo bic duzo wczesniej w ta ciaze zaszlam latwo bylo to w 2009 roku jednak po poronieniu komplikacje sie zaczely, okazalo sie ze mam PCOS i brak owulacji, przez ponad 5 lat probowalismy zajsc w ciaze ale nic nie pomagalo, leki , laparoskopia, lekarze powiedzieli ze szanse na zajscie nawet po in vitro sa bardzo slabe. ale nigdy sie nie poddalam. Pragnienie dziecka bylo dla mnie najwazniejsze. Po ponad 5 latach bez lekow pare dni po slubie zrobilam test ktory wyszedl pozytywnie, byl to poczatek najpieknieszych dni w mojim zyciu. Teraz moje Szczescie moje Cudo ma ponad dwa latka. staramy sie o drugie i mam nadzieje ze tez sie uda.
powodzenia mam nadzieje ze i Wam sie udaSzczesliwa mama 2015
staramy sie o drugie -
Hej dziewczyny. To i ja opiszę szczęśliwe zakończenie długich starań o maleństwo.
Dla kogoś "z zewnątrz" wydawałoby się, że zajście w ciążę, w moim przypadku będzie niczym pstryknięcie palcem, młoda, pełna zdrowia...
A jednak.
W 2013 roku przeszłam operację usunięcia torbieli z jajowodu, torbiel już gniła i atakowała tym samym jajowód, który koniec końców udało się uratować, ale nie był już taki super, jak ten drugi. Nikt o tym głośno nie mówił, bo nie był to przyjemny temat, ale każdy wiedział, w tym ja sama, że dzidziusia mogę nie doczekać.
Od 16 roku życia ginekolog jest moim najczęściej odwiedzanym lekarzem, chodzę do niego PRZYNAJMNIEJ raz na pół roku, ale i bywa tak, że jestem dwa-trzy razy w miesiącu.
Historia właściwa..
Wszystko zaczęło się w 2014 roku kiedy poznałam mojego obecnego narzeczonego. Szybko wiedziałam, że to właśnie ON i że to z nim pragnę założyć rodzinę, miałam 17 lat, on 18 ale wiedziałam, że nie ma na co czekać. Dałam sobie pół roku "chybił trafił" po miesiącu znajomości zaczęliśmy się starać, nie do końca świadomie ale jednak starać bo jak nazwać inaczej świadomy brak antykoncepcji?
Minęło pół roku i nic. Wtedy powiedziałam mojemu narzeczonemu, że chcę dziecko jakkolwiek to zabrzmi ( rocznikiem miałam już 18 lat ) on chciał tego samego. Więc zaczęliśmy bardziej świadome starania. Chodziłam po ginekologach ale słyszałam tą samą gadkę "jajowody czyste, macica piękna, jest pani młoda" ...
Miałam nieregularne cykle, do tego wszystko wskazywało na to że bezowulacyjne, ani śluzu, ani nic...
Po dwóch latach a 25 cyklach nadszedł TEN cykl w 12 dniu cyklu zalało mnie śluzem płodnym, działaliśmy jak zawsze ale cudu się nie spodziewałam.
Potem jednak coś mi mówiło, że może jednak, nie dlatego, że co miesiąc tak sobie wmawiałam, tym razem jakoś dziwnie bolały mnie sutki, piersi stały się pełniejsze, a na nich siateczka żył.
Okres w teorii spóźniał się 5 dzień, postanowiłam zrobić kolejny test ciążowy, myślałam, że kolejny negatyw.
Dziś mój test ciążowy ma ponad 7 miesięcy i codziennie patrząc na nią jestem pewna że cuda się zdarzająKornelia - 2017r. (37+2) - 25cs
Seweryn - 2019r. (37+0) - 1cs
Aniołek 5 tydzień - 18.03.2021 - 2cs
_______________
Niedoczynność tarczycy.
Prawdopodobnie niewydolność łożyska.
2013r. operacja usunięcia torbieli lewego jajowodu. -
Anna_1985 nawet nie wiesz jaka nadzieję mi dałaś u mojego M też liczba plemników bardzo poniżej normy bo około 2mln i 2% prawidłowych ah teraz dałaś mi jeszcze większego kopa żeby się nie poddawać dziękujęKiepskie nasienie
IO
Mutacje mthfr hetero
4 lata starań
2018 IUI 😥
06.2020 IVF biochemiczna 😥
Próbujemy dalej naturalnie ♥️
Klinika Medart Poznań 🤞🍀 -
Witam Was
Dziewczyny, czy jest tu ktoś, komu się udało z jednym niedrożnym jajowodem, drugi udrożniony pod ciśnieniem podczas laparoskopii, macica dwurożna z przegrodą częściową, Hashimoto i niedoczynnością tarczycy?
Będę wdzięczna za odrobinę nadziei... Staramy się ok 1,5 roku. -
Dominisia883 wrote:Anna_1985 nawet nie wiesz jaka nadzieję mi dałaś u mojego M też liczba plemników bardzo poniżej normy bo około 2mln i 2% prawidłowych ah teraz dałaś mi jeszcze większego kopa żeby się nie poddawać dziękuję
Cieszę się, że mój wpis dodał Ci siły do walki. Trzymam mocno kciuki, aby Wam również wkrótce się udało -
OD ponad 2 lat przerzucałam to forum miliony razy w poszukiwaniu chociaż odrobiny nadziei, nowych pomysłów, możliwości, by chociaż odrobinę poczuć się wśród "swoich" wśród ludzi, którzy mają ten sam cel, te same rozterki i marzenia. Dzisiaj to ja chciałabym Was podbudować swoją historią. Byście miały siłę wierzyć, że te nasze walki nie idą na marne, że się udaje...
Zaczęło się we wrześniu 2015 roku, w pracy problemy, jesteśmy rok po ślubie w nowym mieszkaniu idealny moment... Ja pewna siebie bo przecież miesiączki jak w zegarku owulacje czuję i w głowie ten plan, że na wigilię zrobimy sobie i rodzinie prezent. Wigilia minęła i dalej nic. Jedyne co zaczęło wzbudzać moje obawy to obfite miesiączki ze skrzepami, więc w styczniu byłam już u lekarza, akurat był to moment owulacji więc tylko zostałam upewniona w tym, że wszystko jest ok a miesiączki w opinii lekarza... no cóż może taka moja uroda? Nie należę do ludzi cierpliwych... W kwietniu wiec zrobiłam podstawowe badania hormonalne na własną rękę pewna, że tu kryje się problem, mam 29 lat i trądzik dalej nie minął więc szukanie problemu w tym miejscu wydawało mi się zasadne. Wyniki TSH podwyższone, prolaktyna także. Diagnoza: niedoczynność tarczycy i hiperprolaktynemia. Byłam pewna, że to koniec tej historii unormuję hormony, miesiączki staną się mniej obfite miesiąc dwa będę w ciąży. W między czasie ponowiłam usg u innego lekarza, również zostałam upewniona w tym, że wszystko jest świetnie macica tylko czeka na zarodek. Na pewno problem tkwi w partnerze. Zrobiliśmy badania. Nasienie rzeczywiście mogłoby być lepsze, ale mimo wszystko nie było tak źle. Męża więc zaczęłam faszerować suplementami. Po 3 miesiącach powtórka - duża poprawa, moje badania również w normie, miesiączki jak były obfite tak były, ale już pewna, że taka moja uroda nawet przestałam o tym mówić do momentu wizyty u kolejnego ginekologa. Był grudzień 2016 podczas usg moja obecna doktor zapytała czy ktoś mi powiedział o tym polipie w macicy? Że co? Jaki polip? Mam 2 usg z przeciągu kilku miesięcy więc skąd on by się wziął? Kluczowe pytanie doktor...A nie ma Pani obfitych bolesnych miesiączek? Z tym polipem to w życiu Pani w ciążę nie zajdzie, to naturalna wkładka antykoncepcyjna. Okazało się, że polip był widoczny już na poprzednim usg co więcej lekarz go zmierzył! nie mówiąc o tym słowa i nie dokonując żadnego wpisu w opisie badania! No cóż... zagryzłam zęby... trudno... ważne, że już wiem w czym problem. Po 3 miesiącach byłam po histeroskopii. Polip 1,5 cm usunięty, macica bez wad. Tylko czekać na dzieciątko... Kolejne miesiące i nic... Psychika w rozsypce... Zaczęłam pić kwas foliowy z inozytolem codziennie jedną szaszetkę (wcześniej piłam 2/3 razy w tygodniu) tak by wspomóc jajniki. Kolejne monitoringi, mój organizm zaczął szaleć... W jednym cyklu miałam 4 owulacje, z niektórych pęcherzyków zaczęły robić się torbiele endometrialne! Dramat, znów zawalił mi się świat, co jeśli będę musiała je usunąć być może razem z jajnikami? Jak to możliwe ze mając tyle owulacji dalej nie jestem w ciąży? Zaprzestałam picia tego tak często, zostałam przy suplementacji 2/3 razy w tygodniu, powoli wszystko wróciło do normy, torbie trochę się zmniejszyły. Następny krok HSG. Jako dziecko miałam usunięty wyrostek robaczkowy, który był rozlany więc jest trop... na pewno są jakieś zrosty... We wrześniu 2017 HSG wykazało niedrożność lewego jajowodu, lekarz stwierdził, że prawy prawdopodobnie, również był niedrożny, że konstrast go "przepchnął". Dał nam pół roku na starania jeśli nic z tego nie wyjdzie to in vitro... Podczas badania nie powiedział nic więcej. Wyszłam ze szpitala pełna nadziei... kolejny raz, ale nie trwało to długo. Na wypisie ze szpitala doczytałam (niestety dopiero po powrocie do domu) zapis "podejrzenie gruczolaka szyjki macicy". Wujek google podpowiedział mi jedynie RAKA! PŁACZ! PANIKA! KONIEC WSZYSTKIEGO! do wizyty u swojego lekarza, która miałam kolejnego dnia przeżyłam gehennę. Czy to się niegdy nie skończy? Co jeszcze? Jak to możliwe? Kilka miesięcy wcześniej histeroskopia, badania hisopatologiczne wyszły przecież prawidłowo, cytologia ok skąd więc u mnie takie historie? Ale skoro napisał to bardzo dobry lekarz, podpisał się pod tym ordynator jednego z najlepszych oddziałów ginekologicznych w Polsce, a radiolog jest profesorem hab. To coś musi w tym być. Moja doktor zrobiła wielkie oczy na te rewelacje, skonsultowała się z jeszcze jednym ginekologiem. Nikt z nich nie słyszał o czymś takim. Gruczolak szyjki macicy nie istnieje w ginekologi! A już na pewno nie da się tego wykryć w badaniu HSG. Jest owszem, ale gruczolako-rak a to zupełnie co innego! Kolejnego dnia pojechałam wyjaśnić sytuację do szpitala niestety nie udało mi się spotkać z tym lekarzem. Pani w sekretariacie jedynie udzieliła mi informacji, że mam sobie to wyłyżeczkować! Podobno po konsultacji z jakimś lekarzem. Nikt natosmiat nie był mi w stanie powiedzieć na jakiej podstawie, ktoś to stwierdził, w dokumentach nie było nic więcej z wyjątkiem tego o ja mam w wypisie. Zrezygnowałam więc. Poszłam na konsultację do kolejnego ginekologa, który również stwierdził, że nic takiego nie istnieje a moja szyjka jest w najlepszym porządku. Miałam już na prawdę dość, byłam kompletnie zrezygnowana. Powiedziałam sobie trudno może to nie dla mnie to macierzyństwo. Zmieniłam pracę, zapisałam się do szkoły językowej zaczęłam robić wszystko by odrobinę zapomnieć co oczywiście nie było możliwe z jednym wyjątkiem. Wiedziałam, że przy owulacji z lewego jajnika nie ma większych szans, więc nawet nie brałam pod uwagę tych cykli. Pod koniec listopada moja endokrynolog mi powiedziała, żebym już nie czekała, że badania trwają więc może szkoda czasu trzeba się za to in vitro wziąć, więc się zapisałam do kliniki.I wtedy to się stało! W 3 cyklu po HSG, po owulacji z lewego jajnika, tym po stronie niedrożnego jajowodu zaszłam w ciążę! Dziś mija 11 tydz. Trochę boję się cieszyć! Mam w sobie na prawdę dużo strachu, braku zaufania do lekarzy. Ale łzy same się cisną do oczu bo mimo tego wszystkiego, tej trudnej drogi tych prób wytrzymałości, prób dla związku już wiem, że było warto walczyć. I tego Wam, życzę! Byście były silne, wytrwałe i mimo wszystko ciągle tliła się w was iskierka nadziei.Magda - mbc, oloowa2709, Matka30+, Tulipanka, MonikaeS, Chmurka21 lubią tę wiadomość
-
❤️❤️❤️
Starania od 7.2017
PCOS
Cykle bezowulacyjne
Hashimoto
Insulinooporność
8.2018 Cykl z clo
(zła reakcja- przerost błony śluzowej macicy) - 11.2018- łyżeczkowanie.
4.2019- zmiana lekarza.
Aromek 1x1 6 cykli.
4 razy owulacja potwierdzona.
10.2019- sono- HSG - Jajowody obustronnie drożne.
Obecnie Clo 1x1 + Aromek 1x1 + Ovitrelle
12.2019- zaplanowana inseminacja.
01.2020- Pozytywny test
23.12.2021- pozytywny test ciążowy❤️ -
Z ostatnich Świąt Bożego Narodzenia wróciłam z płaczem. Rodzina partnera przy świątecznym stole bezczelnie zadawała pytania kiedy u nas jakieś dziecko.... Kiedy? A my stawaliśmy na głowie od 4 lat żeby w końcu było... Pierwszy rok... Na luzie. Fajny seks. Zabawa i ta nutka ekscytacji czy udało się czy nie. Później przestało być wesoło. Zaczęliśmy się zastanawiać co jest nie tak że się nie udaje. Kolejny rok to rok to kompletu podstawowych badan moich i partnera nasienia. Niby ok. Zrobiona drożność jajowodów(zrost w kanale szyjki) i stymulacje wszystkimi możliwymi lekami po kolei. Clostylbegyt. Potem lametta. Potem bemfola w brzuch. Każde z ovitrelle. Nic... Jajeczka rosły w jednym cyklu drugi zawsze to samo... Torbiel i przerwa. Później dostaliśmy się na na NFZ na kompleksową diagnostykę niepłodności. U mnie pai 1, ana dodatnie, a poza tym ok. Partner miał raz słabsze nasienie ale wróciło do normy. Kolejny rok nic....wyslano nas do kliniki na inseminacje... Może to pomoże... Pierwszy cykl jejczko nie chciało współpracować. Potem... Pandemia. Klinika zamknięta. Załamka bo znowu czekanie... Partner zmienił pracę. Ja zmieniłam stanowisko. Nie było czasu na kolejne wizyty. Kiedy się ogarnęlismy wróciliśmy do kliniki. Jeden cykl stracony. Jajko pękło niekontrolowanie. Później udało się. W końcu inseminacja. Z nadzieją patrzyliśmy w przyszłość. Niestety... To był już koniec listopada. Potem te nieszczęsne święta. A na koniec stycznia... Miałam dostać okres. Zawsze przed samym okresem dostawałam plamienia i piersi przestawały boleć. Tym razem plamień brak a piersi dalej napięte. Dziwnie... Od niechcenia w samo południe zrobiłam test rzucając go na półke w łazience. Umylam ręce... Obracam się... Wymarzone nigdy nie wiedziane 2 cudne kreseczki. Dziś 27 tydzień ciąży. Pod sercem noszę synusia. Ciąże znoszę cudownie. A my nadal nie wierzymy ze właśnie spełnia się nasze największe marzenie. Nadzieja umiera ostatnia... Życzę wszystkim starającym się takich pozytywnych zaskoczeń.
MałaMi*, Gravity, Ivanka93, Edith 19, Dominika96, Ola111 lubią tę wiadomość
-
Podbijam wątek!
Czy któraś z Was chciałaby się podzielić szczęśliwą historią po co najmniej dwuletnich staraniach?Edith 19, Ola111 lubią tę wiadomość
2020-2022: 3 procedury -> 2 transfery -> 0 ciąż
16.12.2022 - Reprofit • AZ • cykl naturalny z ovitrelle • transfer zarodka po PGT (encorton, equoral, accofil, neoparin, acard, cyclogest, atosiban) - klapa
6.03.2023 - Reprofit • AZ • cykl naturalny z ovitrelle • przebadany zarodek (intralipid, immunoglobuliny - Bioven, clexane, aspirin cardio, utrogestan, estrofem, atosiban)
🍀7dpt - beta 67,67, prog 28,80
🍀9dpt - beta 196,70, prog 32,30
🍀14dpt - beta 1931, prog 43,40
🍀24dpt - beta 33812, prog 32,20, CRL 4,3mm i ♥️
🍀30dpt - CRL 8,6mm
🍀8+2 - CRL 1,72cm
🍀9+1 - CRL 2,71cm
🍀16.05 prenatalne - wszystko ideolo
🍀3.07 19+5 połówkowe 👍
-
Salome wrote:Podbijam wątek!
Czy któraś z Was chciałaby się podzielić szczęśliwą historią po co najmniej dwuletnich staraniach?
Ja nie byłam na ovu od 2 lat... W sierpniu minie 3 lata jak staramy się o drugie dziecko. Mamy synka, 5 lat. W pierwsza ciążę zaszłam w 1 cyklu starań. -
Hej, zaciekawił mnie wątek, więc napiszę Wam moją historię. Mamy dziecko "niespodziankę" z młodości . Od razu chcieliśmy rodzeństwo, ale po CC lekarz mówił, że najlepiej rok się wstrzymać. No więc się wstrzymaliśmy i zaczęliśmy starania- zaskoczyło po pół roku, jednak ciąża się nie utrzymała (od początku źle się rozwijała). W międzyczasie przyjęliśmy dziecko w rodzinę zastępczą i próbowaliśmy dalej. Lata mijały, ale nic nam nie wychodziło. Jeśli jesteście na tym wątku, to nie muszę opisywać rozpaczy i rozgoryczenia, które z każdym rokiem uszczuplały nadzieję. Muszę Wam jednak przyznać, że jestem weteranką nadziei i mimo czekania na cud blisko 7 lat i różnych myśli po drodze, zawsze na dnie serca tliła mi się nadzieja, że się doczekam. Trudno było czekać, same wiecie. Nie raz wyłam przed Bogiem z rozpaczy, nie rozumiejąc po co mi to pragnienie skoro lata mijają a tu nic. Ale wierzyłam, że skoro pragnienie jest dane, to będzie też jego wypełnienie . Zaufałam Bogu i zaczęłam robić to do czego czułam, że mnie wzywa. Zawalczyłam o dostanie się na studia doktoranckie (wcześniej myślałam, że to za wysokie progi na moje nogi😅 ale czułam, że mam to zrobić). Więc zmieniłam pracę, postawiłam wszystko na jedną kartę i dostałam się na doktorat. Koleżanka poleciła mi lekarza, do którego poszłam bo rozregulował mi się okres (o kilka dni się przesuwał co cykl). Lekarz uznał, że to nic niezwykłego, ale 7 lat starań to dużo i umówił się ze mną, że przepisze mi leki i jak przez 4msc się nie uda, to nie będzie mi zabierał czasu i pieniędzy. Uczciwie to postawił, więc spróbowałam i za pierwszym razem się udało! Prawie 7 lat, a tu wystarczyło wdrożyć leki (w tym zastrzyki z heparyny) i za pierwszym razem zaskoczyło 😅. Teraz mamy 19tc i spełnia się nasze marzenie o córeczce 🥰🙆. Czasem mam wrażenie, że to jakieś abstrakcyjne, ale dzieje się naprawdę 😁. I dziś widzę, że to czekanie miało sens, że ukształtowało mnie. Pozwoliło też zrobić wiele dobra, bo tę niespełnioną miłość przekierowałam na pracę zawodową i bardzo angażowałam się w pomoc krzywdzonym dzieciom i rodzinom. Wiem, że kiedy się czeka to nie widać końca i znam ten mrok i samotność. Kiedy wszyscy rodzą dzieci (albo robią wszystko żeby ich nie urodzić.. ) a Ty stoisz w miejscu i nie rozumiesz czemu życie tak drwi, jest bardzo ciężko. Ale warto zaufać Bogu/ życiu, że plan na nas jest trudny ale szyty na naszą miarę. Pozdrawiam Was gorąco i życzę doczekania się swojego cudu ❤️.
Gwiazdeczka 93, Kasiak89, Ola111 lubią tę wiadomość
-
Chętnie podzielę się z wami moją historią zajścia w ciążę za pomoca metody invitro i z ogromną pomocą Matki Bożej. Wraz z mężem próbowaliśmy ponad rok zajść w ciążę, niestety bez skutku. Po konsultacji z moim lekarzem dostałam skierowanie do centrum macierzyństwa, aby tam spróbować znaleźć przyczynę naszych bezowocnych starań. I tu zaczyna się nasza podróż emocjonalna. Okazało się, że moje jajowody są totalnie zablokowane, i że w sposób naturalny nie zajdę w ciąże. Mimo, że ta informacja była ogromnie ciężka do zniesienia, wkońcu dowiedzieliśmy się, dlaczego się nam nie udało do tej pory zajść w ciążę. W między czasie postanowiłam poprosić Maryję o pomoc i zaczęłam odmawiać nowennę do Maryi Pompejskiej. Nowenna pompejańska zwana jest nowenną nie do odparcia ze względu na to, iż Matka Boża dała obietnicę, że każdy, kto odmówi przez 54 dni różaniec modląc się o konkretną łaskę, ten ją otrzyma. Te modlitwy składają się z dwóch części, części blagalnej, którą odmawia się 27 dni, i część dziękczynej, którą odmawia się przez kolejne 27 dni. Każdego dnia odmawia się różaniec, tajemnicę radosną, bolesną i chwalebną. Modlitwy te są dość długie, dlatego zazwyczaj rozplanowywałam je sobie na cały dzien, w przerwie w pracy, w drodze powrotnej, w każdej wolnej chwili. Część błagalną zakończyłam dokladnie 24 grudnia, czyli w dniu narodzin Chrystusa. Od momentu rozpoczęcia modlitwy pompejskiej nastąpiło znaczne przyspieszenie całej procedury w centrum macierzyństwa. Najpierw powiedziano nam, że mój mąż musi wykonać dodatkowe badania, które spowolniłyby cały proces rozpoczęcia zajścia w ciążę. Po kilku dniach rozpoczęcia modlitwy pompejskiej zadzwoniłam do gabinetu, gdzie nagle zaoferowano nam przesłanie kosztorysu, dzięki któremu mogliśmy rozpocząć cały proces. Od tego momentu wszystko poszło swoim biegiem. W marcu byłam już w ciąży. 12 tydzień kończy się dokładnie w drugim tygodniu maja. To jest ten tydzień, w którym 8. maja jest swięto Maryi Pompejskiej, a 13. maja swięto Maryi Fatimsiej. Mam nadzieję, że moja historia doda otuchy tym, którzy również starają się zajść w ciążę. Dla Boga nie ma nic nic możliwego. Z pomocą Maryi spełniliśmy największe marzenia naszego życia.
-
Hej, jest nas tutaj sporo 🙂.
Zmagam się z tzw. niepłodnością wtórną. Udało się donosić ciążę i urodzić kochaną córeczkę, ale starania o rodzeństwo nie były łatwo. Trwały u nas równo trzy lata.
Zdiagnozowano w międzyczasie m.in. PCOS i insulinooporność. Stosowanie metforminy w połączeniu z inozytolem skutkowało tym, że zachodziłam w ciążę, ale je roniłam. Mam za sobą ciąże biochemiczne, pozamaciczną oraz jedną zakończoną w 7 tygodniu. Pojawiły się kolejne diagnozy - dodatnie ANA, stwierdzono także mutacje MTHFR oraz PAI. Cykle wydłużały się i zaczęłam mieć problemy z niskim progesteronem w drugiej fazie. Starania oraz straty potęgowaly poczucie stresu. Lekarz zdecydował o wprowadzeniu progesteronu od 2 dnia od potwierdzonej owulacji oraz acardu. Wyjechaliśmy, zrelaksowaliśmy się i... Nowy rok przywitaliśmy z dwiema kreskami. Szybko dołożono heparynę.
Ciąża nie jest łatwa, zmagam się w niej z różnymi problemami. Codziennie dziękuję za kolejny dzień z córeczką - wchodzę w 25 tydzień i nie mogę doczekać się września ❤️🍀💪🏻.
Dziewczyny, wierzę, że każdej z nas uda się osiągnąć upragniony cel powiększenia rodziny ❤️.