Przy nadziei - historie o zajściu w ciążę po długim staraniu
-
WIADOMOŚĆ
-
Zachęcam do wpisów Mamy, którym udało się zajść w ciążę po dłuższym staraniu (ja przyjęłam min. 1 rok). Pomóżcie nam wierzyć, dziewczyny...
JusWik, Laura, sylwiaśta159, Rutelka, renate, Dotek, Livka, Przytulasek lubią tę wiadomość
Tuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia. -
w ciąże udało mi się zajść w 31 cyklu. Najpierw rok starania tak po prostu. Po roku zaczęłam się niepokoić, więc wybrałam się do lekarza. Po badaniu stwierdził, że wszystko jest ok, nie widzi powodu dla którego miałoby się nie udać. W międzyczasie zrobiliśmy również badania nasienia, które wyszły dobrze. Na staraniach i comiesięcznych wizytach na usg zleciał kolejny rok. Zmieniłam ginekologa i już na pierwszym badaniu okazało się, że mam mnóstwo pęcherzy na jajnikach. Dziwnym trafem poprzedni ginekolog niczego nie widział... Nigdy nie dostałam od niego wydruku z usg, więc nie mam dowodów, że po prostu mnie olał. Nowy ginekolog okazał się profesjonalistą. Zaczęłam brać Clostylgebyt potem dołączył do tego Pregnyl i po pół roku udało się. Cykl, w którym zaszłam miał być ostatnim stymulowanym. Straciliśmy już nadzieje, byłam bliska załamania nerwowego i na szczęście się udało. Nie traćcie nadziei, skoro mnie się udało każdej może się udać.
Ania_84, JusWik, Cigaretta, zonaboba, Pchelkaa, Laura, Lady Maruda, sylwiaśta159, Rutelka, Arizona_R, Amelia San, werni, KMK, Olinka85, Tulipanka, Tulipanka, renate, Ania-nowa, Helenka_mała, Niunka87, mk85, DarlAa, Gosiar1988, Niaha lubią tę wiadomość
-
Może pomogę
Staraliśmy się 4 lata. Diagnoza: endometrioza, czynnik anatomiczny-poskręcane jajowody, brak owulacji. Udało się naturalnie zaraz po ślubie- aż nie mogliśmy uwierzyć, niestety nasze szczęście trwało 7tygoni... Potem kolejne lata starań, cykli,leków, stymulacji. Nic. Kolejne wiadomości od rodziny i znajomych o ciążach spowodowały u mnie totalną depresję i kryzys w małżeństwie. Poszłam na terapię. Kupiliśmy psa i pomogło- wszystkie uczucia przelaliśmy na niunię. Podjęliśmy decyzję o in vitro. Prywatnie- nie udało się. Po roku załapaliśmy się na rządowy. W między czasie dużo zmian nas zastało, zmiana pracy i wyprowadzka do innego kraju, latanie na zastrzyki do PL i wizyty. Zarodek bardzo słaby, słabszy niż w zeszłym roku- zero nadziei. Po 14 dniach beta pozytywna, za następne kilka wizyta i bijące serduszko. Dziś 31tc. Nasz cud trwa.I choć obaw jest mnóstwo, do tej pory nie wierzę w to,że się udało, to jednak uważam,że głowa robi swoje. Moja teoria jest taka:udało się,bo o tym nie myślałam, miałam nowe życie za granicą, stres i tym się zajęłam,pracowałam normalnie i uważam,że to przyczyniło się do sukcesu.Jak widać zarodek też nie musi być rewelacyjny. Jak coś komuś jest pisane, to będzie. Prędzej czy później, choć cierpliwości brak. Życzę Wam pozytywnego finału! Warto czekać!Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 maja 2015, 09:42
Ania_84, Laura, JusWik, Cigaretta, zonaboba, Lady Maruda, sylwiaśta159, przyszła mama 2, Rutelka, Amelia San, werni, renieczka, Olinka85, Ania-nowa lubią tę wiadomość
Nasze szczęście LEON -53cm i 3680g -21.07.2015
-
My staraliśmy się 11 miesięcy. Było wiele nerwów i płaczu. W między czasie dwa razy poroniłam. Beta za każdym razem źle przyrastała. Po drugim poronieniu straciłam nadzieję... Zrobiłam badania, okazało się że mam za wysoką prolaktynę, miałam iść do endokrynologa ją zbić jednak nie dotarłam, bo w dzień wizyty o 4 rano zobaczyłam dwie kreski. A dziś zaczęłam 7 tydzień ciąży. Beta pięknie przyrastała, a kilka dni temu zobaczyłam zarodek na USG. Nie traćcie nadziei!
Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 maja 2015, 10:08
JusWik, Laura, przyszła mama 2, Rutelka, Amelia San, werni, Olinka85, alicjaaaa, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
My staraliśmy się w sumie 24 cykle. Pierwsze cykle rzeczywiście na luzie, bez żadnego spinania się. Kolejne z mierzeniem temperatury, seksem w owulacje. Po 12 cyklu trafiliśmy do Kliniki Leczenia Niepłodności. Zaczęłam 13 cykl, pierwszy stymulowany Aromekiem, potem zastrzyk na pęknięcie i co? Udało się? Ale nasze szczęście nie trwało za długo. O ciąży dowiedziałam się 28 lipca, 7 sierpnia, lekarz już niczego nie widział. To był najgorszy czas w Naszym życiu. Potem kolejne cykle stymulowane i nic. Po 5 cyklach zmieniłam lekarza. Ten nowy od razu nakazał HSG, bo po tej pierwszej ciąży beta HCG spadała mi 3 miesiące z poziomu 107!! Podejrzewał niedrożność jajowodów. Jednak po badaniu okazało się, że jest ok! Więc nowy cykl z Clostibegytem, jeden, drugi i nic... Ponowne badanie AMH. Spory spadek po stymulacjach. W czerwcu 2014 miałam 1,33 w lutym 2015 0,8 także lekarz zadecydował o IUI. Pierwsza w lutym na niepękniętych (były 4), druga w marcu na niepękniętych (były 3), w marcu na pęknietych (były 2). My będąc już załamani na maksa, umówiliśmy się na rozmowę kwalifikacyjną na ivf. A 4 dni przed wizytą miałam planowany termin @ i kiedy nie przyszła wielkie było moje zdziwienie. Udało nam się!
JusWik, zonaboba, Laura, sylwiaśta159, Rutelka, Amelia San, werni, kierzynka, Olinka85, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
Cześć dziewczyny .
Jestem sierpnióweczką, za 3 miesiące narodzi się nasz długo wyczekiwany Synek
Nasza historia.
15 lat temu ciąża pozamaciczna w tym utrata jednego jajowodu, później starania i nic.
Wyjazd za granicę, pobyt kilka lat. W zeszłym roku starania w klinice, HSG na szczęście jajowód drożny, mąż badania plemników wyniki super, hormony w normie.I Trzy nieudane inseminacje.
Wróciliśmy do polski, odpuściliśmy całkowicie i oboje podjęliśmy pracę.
Po 9 miesiącach od badania HSG i nieudanych inseminacjach ujrzeliśmy dwie kreski te wymarzone od 15 lat .
Udało się i to całkiem naturalnie!
Cuda się zdarzają! Trzymam kciuki za Was Wszystkie starające się i życzę Wam cierpliwości! Wierzę że każdej z Was się uda!
JusWik, justa1234, Kamila8k, Cigaretta, zonaboba, Bluberry, jesslin87, sylwiaśta159, przyszła mama 2, Rutelka, Amelia San, werni, coffee, renieczka, KMK, Summerka, Mona_M, Olinka85, alicjaaaa, Nanatasza, pragnaca dzidziusia, Ania-nowa, Pianistka, Helenka_mała, oloowa2709, Mar7tini, Zagadka919 lubią tę wiadomość
-
U mnie starania dokładnie 3 lata. Najpierw na luzie, ale jak po roku nic się nie działo to zaczęliśmy się diagnozować. Początkowo wyszły drobiazgi - niedoczynność tarczycy, lekko podwyższona prolaktyna plus insulinooporność. Dostałam leki, ale nic to nie dało. W międzyczasie przeszliśmy się do kliniki leczenia niepłodności, ale tam diagnoza, że w sumie nie widzą problemu.
Żaden z lekarzy nie zlecił mi monitoringu, więc zmieniłam lekarza ,po raz kolejny, i poszłam sama prywatnie. Tam kilka cykli monitorowanych, powtórka hormonów, lekka korekta leków. Owulacja cały czas bezproblemowa - pęcherzyki rosły na obu jajnikach, same pękały. Ale ciąży nadal brak.
Lekarz polecił sprawdzenie drożności (HSG) - zrobiłam w państwowym szpitalu, z lekkim znieczuleniem i uważam, że był to zabieg mało nieprzyjemny, w przeciwieństwie do tego co czego się naczytałam wcześniej. Wynik - jeden jajowód drożny, przepuścił kontrast, drugi się wypełnił, ale kontrastu nie przepuścił.
Kolejne cykle starań (bo po HSG podobno łatwiej) ale znowu nic.
Dalej lekarz polecił laparoskopię diagnostyczną, żeby zobaczyć na żywo czy tam na pewno wszystko ok. Na początku grudnia poszłam do szpitala, laparo to był dosłownie pikuś, czułam się super, 24h od zabiegu poszłam na pieszo do domu.
Starania zaczęliśmy natychmiast, bo niestety wynik był mało zachęcający - ogniska endometriozy w zatoce Douglasa - za to jajowody oba drożne, pomimo wyniku HSG. Lekarz powiedział mi prosto w oczy, że mamy 6 miesięcy na starania, jak się nie uda to mamy szukać innej metody, bo nic więcej mi nie zrobią. Pomimo 3 lat starań to dopiero wtedy dostałam prawdziwego napięcia i myślenia. Natychmiast zabraliśmy się za działanie, pomimo że byłam jednak po operacji, więc i nastój nie sprzyjał. Seks był dwa razy, typowo "na poczęcie", bo lekarz kazał; nawet bez mojego orgazmu, bo miałam umysł zajęty myśleniem, że zegar tyka. Po laparoskopii okresu już nie dostałam - 23 grudnia po raz pierwszy w życiu zobaczyłam II kreski na teście. Teraz jest już prawie 27 tydzień oczekiwania na naszą córeczkę.
Osobiście teorii o "wyluzowaniu" nienawidziłam i nienawidzę, to takie ukryte oskarżenie, że się samemu jest sobie winnym. Jak widać jestem doskonałym potwierdzeniem, że dzieci nie robi się "niemyśleniem" - czasem jest to po prostu jakiś nieodkryty czynnik, który blokuje, jak się go zneutralizuje to zaskoczy. U mnie okazała się tym endometrioza - której dosłownie nikt nie podejrzewał, bo nie miałam żadnych wskaźników - okres skąpy, mało bolesny. Jednak okazało się, że starczyło wyeliminować ogniska i za kilka dni już byłam w ciąży.
Pamiętam, że przed zajściem mnie takie historie jak tutaj nie pocieszały - bo czułam, że wszystkim się udaje, nawet z problemami - tylko nie mi. Jak się jednak okazuję, naprawdę większości par w końcu się uda, nawet tym z pesymistycznym podejściem jak ja. Po prostu czasem na ten cud trzeba poczekać dłużej. Wiem, że to trudne, ale nie warto się poddawać! Powodzenia wszystkim staraczkom!
Cigaretta, zonaboba, hipisiątko, Laura, Konwalia, sylwiaśta159, przyszła mama 2, Asiak, Rutelka, Amelia San, werni, coffee, Olinka85, Juicy, Smurfetka, Ania-nowa, Helenka_mała, Salome lubią tę wiadomość
-
Dziękuję Wam dziewczyny, mam nadzieję, że Wasze historie pomogą innym starającym się. Zachęcam do dalszych wpisów, każda historia jest niepowtarzalna...
justa1234, Laura, sylwiaśta159, Ikulinka29 lubią tę wiadomość
Tuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia. -
Witajcie moja historia to 8dlugich lat. Lata cierpienia,łez,rozczarowań,kłótni i masę innych strasznych uczuć
Zaczęłam chodzić do lekarza od kajfasza do Judasza,każdy wymyslal coś innego ale rzaden nigdy mi nie dał odpowiedzi czemu nie mogę zajść najgorsze jak niewiesz co ci jest i walczysz na oślep i tak było w naszym przypadku! Nasienie było super,miał sprawdzane jajowody trzykrotnie!! I każdy lekarz do tej pory niewie czy one są drozne! Byłam stymulownana przez osiem cykli,pęcherzyki rosły, pekaly i było ciałko żółte ale ciąży brak a mój ostatni gin przez dwa lata mi muwil że ja to zostanę matka polką naturalnie -mylił się i ja to już dawno wiedziałam że bez ivf się nie obędzie ale chciałam podświadomie wierzyć w jego słowa.po tych cyklach stymulowanych poszliśmy do kliniki niepłodności żeby dostać się do programu no ale zażądali trzech inseminacji!! Udało nam się zrobić jedną na nfz co było największą porażka w moim życiu i wtedy Powiedziałam sobie ze te inseminacje w naszym przypadku są beznadziejnym rozwiązaniem, uderzylismy do kolejnej kliniki która już dawno znałam i jeździliśmy tam na badania ale wcześniej już nie mieli piemiedzy na program i nam odmuwili ale w styczniu 2014r był kolejny nabór i od razu się zakwalifikowalismy i nikt nie wymagał żadnych inseminacji!! Udało nam się za pierwszym razem ivf nasze maleństwo siedzi grzecznie w brzuszku i w listopadzie się wykluje uważam że warto walczyć za wszelką cenę nie poddawajcie się walczcie z całychCigaretta, zonaboba, Laura, sylwiaśta159, Rutelka, Amelia San, werni, renieczka, Olinka85, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Witam Was Dziewczyny
Otoz My staralismy sie prawie 3 dlugie jakze dla mnie lata.. Dziecko planowane, jak najbardziej wymarzone i chciane,a tutaj nic i nic i nic...Najgorsze bylo to,ze pracowalam w sklepie po czesci dzieciecym i na codzien musialam doradzac swiezym mamom i ogladac ich cudowne Maluszki. Niejednokrotnie przechodzilam chwile zalamania,ze te wszystkie badania..ze to nic nie da. Czesto mialam dola z tego powodu bo tu Bratowa zaszla w ciaze, tu kolezanka, tu nastepna. Ja jedna ciagle stalam w miejscu. Nie potrafilam nie okazac jak mi przykro,ze Nam nic ciagle nie wychodzi. Zaczelam wszystko uzupelniac wlasnie na tym portalu, mierzyc,kupilam nawet testy owulacyjne. Meczylam Meza w dni plodne az w koncu ile mozna bylo tak z "zegarkiem" w reku? Mam niedoczynnosc tarczycy to byla jedna z rzeczy,ktora mi "przeszkadzala" w zajsciu. Jak juz w koncu mialam zielone swiatlo od lekarza to nic sie nie udalo,a tsh z powrotem do gory.. Lekarza mialam z innej czesci Polski (tam gdzie mieszkal moj Maz),wiec na wizycie bylam co pol roku.. Byl to endokrynolog,ale typowy lekarz z powolania.
Pod koniec tamtego roku przeszlam na diete u dietetyczki. Smiala sie,ze niejedna u niej nie mogla zajsc z pacjentek,a po czasie przychodzily z wiesciami. Tak, wiec przeszlam na diete bezglutenowa,ktora pomogla mi przyswajac leki na tarczyce i obnizyla tsh. Po czasie znowu badania tym razem na hormony. Wszystkie byly ok,ale naszlo mnie zrobic tez na prolaktyne (wczesniej na badaniach wynik byl ok,ale cos mnie naszlo,ze moze jednak zrobie?)i zrobilam. Wtedy tez mielismy z moim zbadac mu nasienie, jednak wszystko z gory nam to jakby odradzalo. |Bylismy juz na miejscu zapytac o cene itp to nie bylo gdzie go oddac w odpowiednich warunkach. Pozniej jak juz dostalismy sie na mieszkanie to w drodze powrotnej siadlo nam auto,a w 20 minut trzeba bylo dostarczyc material do badania.. Pierwszy raz w zyciu widzialam Meza tak wkurzonego i zdesperowanego. Niestety czas minal dalismy sobie siana. Nastepnie przyszly wyniki badan i o dziwo mialam podwyzszona prolaktyne znacznie kiedy niewiele wczesniej byla ok. Lekarz kazal brac CASTANGUSA przez 3 miesiace,a ginekolog polecil witaminy dla kobiety i mezczyzny starajacych sie o dziecko (tu tez dziwna historia, jedno pudelko wzielismy,a pozniej jak chcielismy kupic to nigdzie nie bylo.. albo 3 razy drozsze tez taki znak z gory,ze juz moze jestem w ciazy?). Nie uwierzycie wrocilismy z urlopu do domu i pobytow u lekarzy, bralam pol miesiaca castangusa i te vit przy tej diecie i zaszlam... Wstrzymywalam sie z testem bo myslalam,ze przez tego casta cykl sie wydluzyl az tu zrobilam i szok.. Polecialam odrazu na krew hcg 200 cos i lzy szczescia.. Pozniej trafilam na lekarza u nas dupka,ktory mi wmawial,ze nie jestem w ciazy (bo nie poszlam do niego prywatnie),nie chcial zobaczyc wynikow nic to byla masakra..
Jednak uwierzcie trzeba robic duzo badan. Chwytac sie takich sposobow,ktore moga wydac sie blache. U mnie dieta spowodowala,ze tsh dzieki temu spadlo i moglam sie starac bo przyswajal sie idealnie lek, castangus to wgl byl dla mnie cud bo nawet calego opakowania nie zdazylam wziasc i te vitaminy tez pewnie cos sie przyczynily.
Takze Dziewczyny,nie poddawajcie sie jestem zywym przykladem,ze walka duzo daje !Laura, Rutelka, Amelia San, Olinka85, Ania-nowa lubią tę wiadomość
Jestes juz z nami -
To i ja napiszę Ku pokrzepieniu serc
Staraliśmy się prawie 2 lata - 22 miesiące. Pierwszy raz poszłam z tym "problemem" do ginekologa po około 9 miesiącach z kompletem badań - hormony, nasienie itp - diagnoza jesteśmy zdrowi, młodzi (26, 27 lat), uda się na pewno. Wtedy też "zapisałam" się na OF i zaczęłam mierzyć temperaturę. Wszystko było dobrze, cykle regularne, owulacyjne tylko ciąży brak. I tak czas mijał. W końcu latem, po 1.5 roku starań poszłam do ginekolog z poradni leczenia niepłodności i ona orzekła, że badania mamy w porządku i teraz zostaje jeszcze do zrobienia HSG. Pod koniec września miałam HSG, podczas którego udrożniono mi lewy jajowód (prawy drożny) i zalecono starać się mocno bo teraz się powinno udać. Dodatkowo od tego cyklu z HSG zaczęłam brać Duphaston bo 7 dpo miałam niski progesteron (chociaż brak objawów) ale pomyślałam - nie zaszkodzi a może pomoże. Coś mi się wydaje, że mój ginekolog też tak pomyślał Cykl z hsg - bez starań. Pierwszy cykl po hsg nieudany. No i w drugim - cud Dwie kreski Czy pomogło hsg i Duphaston? Pewnie tak. Chociaż mi się wydaje, że pomogło też nastawienie. W końcu do mnie dotarło, że nie mam na to wpływu, że uda się - jak nie teraz to innym razem, że kiedy nadejdzie odpowiednia pora to zostaniemy rodzicami. Pogodziłam się z tym. Kiedy nadeszła @, od której liczę czas trwania ciąży, pamiętam jak dziś, miałam super humor, poszłam do drogerii i kupiłam czerwoną szminkę. Zaczęłam myśleć o innych rzeczach - planowałam podróże, zbliżało się Boże Narodzenie. I udało się, wtedy kiedy nie liczyłam na to i wtedy kiedy postanowiłam, że mam w domu ostatni test ciążowy, więcej nie kupuję i zrobię go wtedy, kiedy naprawdę będę miała szansę zobaczyć 2 kreski. I tak się stało 9.12 zobaczyłam dwie kreseczki a teraz wielkimi krokami zbliża się termin porodu naszej córeczki Teraz już wiem, że przyszła do nas w najlepszym momencie i warto było tyle czekać
Pozdrawiam wszystkie staraczki i życzę Wam tego samego - cuduLaura, zonaboba, sylwiaśta159, Rutelka, Amelia San, Olinka85, alicjaaaa, Ania-nowa, Helenka_mała lubią tę wiadomość
-
To i ja wam w skrócie opowiem nasza historie...
Zaczęło się wszystko pięknie i super podjęliśmy z mężem decyzje o dziecku i nawet się nie spodziewaliśmy i udało nam się w pierwszym cyklu...
Cieszyliśmy się bardzo ale jednak Bóg/Los chciał inaczej bo zabrał nam do siebie naszego synka Michałka ....
Po dwóch miesiącach podjęliśmy kolejne próby ale u mnie zaczęły się cykle nie regularne i to bardzo ... tak próbowaliśmy do jakieś pół roku... Nie dostawałam miesiączki testy wychodziły negatywnie więc pojechałam do lekarza a tam pani doktor nam mówi że to na pewno będzie ciąża... Wiec znowu radość ogromna... Po dwóch tygodniach przyjeżdżam na kontrole a tam nam pani doktor mówi że niestety ciąża się nie rozwinęła a za to pojawiła się na prawym jajniku ogromna torbiel 5,5cmm/6,5cmm... Płacz smutek i wszystkie inne emocje...
Zaczęliśmy z mężem rozmyślać o adopcji bo miałam dosyć tych porażek tego rozczarowania z przyjściem każdej miesiączki...
Zmieniłam lekarza, który stwierdził u mnie zespół policystycznych jajników... załamałam się do tego ta torbiel nie chciała się wchłonąć ....
Lekarz kazał zacząć mi pic nowy specyfik " inofolik"
Zastosowałam się do jego rad i powiedział mi że jak do stycznia nie uda zajść mi się w ciąże to w lutym idę do szpitala na obserwacje cyklu i wszystkie badania...
W grudniu dokładnie w wigilie miałam dostać miesiączkę, więc zrobiłam kolejny test żeby sprawdzić czy może w końcu się udało lecz niestety zobaczyłam standardowo jedną kreskę...
W styczniu dalej nie dostawałam miesiączki więc postanowiłam że kupie sobie herbatę z malwy na wywołanie miesiączki ale coś mnie pod kusiło żeby jeszcze rano zrobić test i sprawdzić czy na pewno mogę wypić tą herbatkę i rano nagle patrze DWIE kreski !!!! zaczęłam płakać i to bardzo bo nie wiedziałam w końcu od kiedy w między czasie był sylwester więc wiadomo że się wypiło trochę alkoholu. W poniedziałek zaraz byłam u mojego lekarza ale na usg nie było nic widać więc miałam robić hcg co drugi dzień .
Wyniki wychodziły ładnie. Po dwóch tygodniach byłam na kolejnej wizycie pęcherzyk było widać ale lekarz nie robił nadziei bo miał dziwny kształt itp . Więc czekaliśmy kolejne dwa tygodnie i na kolejnej wizycie zobaczyliśmy to małe piękne serduszko...
Strach i obawa są do dzisiaj przed każdą wizytą czy jest wszytko w porządku z moim największym cudem w moim brzuszku ale wiem że musi być dobrze i musi sie w końcu u dać
A w moim brzuszku mieszka znowu wspaniały chłopczyk mój kochany syn
Ma przyjść na świat 17 września i codziennie modle się do moich aniołków o zdrowie i życie dla mojego maleństwa
Nie poddawajcie się dziewczyny, a w naj mnie oczekiwanym czasie wtedy kiedy nie będziecie w ogóle liczyć na te dwie kreski wtedy one się pojawią, bo czym bardziej ja myślałam że mi nie wychodzi i czym bardziej liczyłam dni (próbowałam liczyć) tym bardziej nie wychodziło a sam seks z mężem przestawał być przyjemny tylko taki mechaniczny...
Trzymam za was bardzo mocno kciuki kochane
Laura, Rutelka, Amelia San, Olinka85, Ania-nowa lubią tę wiadomość
-
Moje starania trwały 14 miesięcy, czyli o wiele mniej niż u poprzedniczek. Ale dla każdej starającej się każdy kolejny nieudany miesiąc jest szpilą w serce. Zaraz po ślubie wiadomo chcemy mieć dziecko, myślałam że uda się od razu ( bo czemu nie. ) Po trzech miesiącach nieudanych, i po zapoznaniu się z ovufriend poleciałam zrobić wszystkie podstawowe wyniki z krwi które poleciły mi dziewczyny i do ginekologa. Wyniki w sumie w normie lekko podwyższona prolaktyna i TSH. Dostałam euthyrox i po miesiącu już wszystko było idealnie ale dalej nic. Znowu ginekolog - dostałam inofolic znowu nic. Badania nasienia męża wszystko w pożądku ale kupiliśmy jeszcze mega drogi profertil na zapas żeby jeszcze bardziej poprawić nasienie. Rzuciłam nawet pracę by zając się domem i nie stresować. Znowu parę miesięcy i dalej nic po tabletkach nasienie się pogorszyło. Monitoring owulacji pokazuje że wszystko w porządku pęcherzyk mały bo ok 14 mm w 17 dc ale pęka i ginekolog mówi że ciąża jak najbardziej powinna być, ale jak nie było tak nie ma. Minął rok, zaczął się spłacz czułam się niegodna swojego męża że nie mogę dać mu dziecka. Ale wiedziałam że choćbym miała obejść wszystkich lekarzy na ziemi zrobię wszystko by doczekać dziecka. Następnie trafiłam do endokrynologa kazał zrobić krzywą cukrową i znowu wszystko w normie. Więc zlecił zrobić krzywą cukrową i insulinową i wyszło hiperinsulinizm. Dostałam metformax i słowa endokrynologa "za dwa miesiące przyjdzie pani w ciąży". Czy uwierzyłam? Oczywiście że nie! Byłam już tak podłamana że odpuściłam, ginekolog powiedział ze po wakacjach będę mieć laparoskopem hsg itd.itp. Przestałam mierzyć temperaturę odpuściłam całkowicie starania nawet nie kochaliśmy się specjalnie w dni płodne. Już mieliśmy bukować wycieczkę na wakacje ale coś mnie ruszyło i poszłam zrobić test a tu 2 grube kreski dokładnie 2 miesiące po tym jak wykrakał mi endokrynolog.
Nie wiem Czy to przez odpuszczenie starań czy przez ten metformać ale udało się.
Co mogę powiedzieć dalej starającym się dziewczynom- Badajmy się dziewczyny wczęśniej niż po roku czasu, bo może jeden mały czynnik wpływać na to że jeszcze groszek się nie pojawił ale z drugiej wszystko na spokojnie bez nakręcania się bo każda ale dosłownie KAżDA doczeka się swojego cudu.zonaboba, Laura, sylwiaśta159, Rutelka, Amelia San, Olinka85, Ania-nowa, Helenka_mała lubią tę wiadomość
[/url] -
Chętnie podzielę się moją historią.
Początek starań 08.2012. Pierwsza ciąża pozamaciczna 12.2012 - koszmar. Nie wiedziałam w ogóle, że coś takiego jest możliwe. Miałam laparoskopie i jajowód udało się uratować.
Druga 09.2013 biochemiczna - jakoś zniosłam, trzecia 07.2014 obumarcie w 8tc - najgorsza. Załamałam się. Dochodziłam do siebie pół roku. Nie mogłam się z tym pogodzić. Było mi wstyd, płakałam praktycznie codziennie.
Najgorsze było to, że u mnie wszystkie wyniki badań były wzorowe. Kariotypy prawidłowe. Żaden lekarz nie znalazł przyczyny. W końcu w styczniu 2015 badaliśmy nasienie męża i wyszło dość kiepsko, morfologia 10%. Daliśmy spokój, umówiliśmy się na konsultacje w tej sprawie. Mój lekarz mówił, że nie jest źle i mam się tym nie przejmować ale to była jedyna rzecz jakiej mogłam się uchwycić.. Dalej czułam się okropnie zdołowana. Do tego stopnia, że zwolniłam się z pracy. Stwierdziłam, że muszę coś zmienić, skupić na czymś innym bo się wykańczam i może przez stres w pracy ostatnia ciąża tak się skończyła. Otworzyłam swoją firmę, odżyłam, rozkręciłam się.
Któregoś dnia mąż wyjechał służbowo na dwa dni. A ja nie znoszę być sama, więc żeby czas szybciej leciał sprzątałam łazienkę i znalazłam niewykorzystany test ciążowy. "A sikne sobie i go wywale, będzie z głowy" pomyślałam. Tak też zrobiłam.. i co? Na teście od razu pokazały się dwie różowe kreski. Zaczęłam się śmiać, że test przeterminowany, ale sprawdziłam i data jest ok. No to mówię, pewnie to test na menopauze albo coś innego i źle kupiłam bo wszystko po niemiecku napisane (test z rossmana) ale szukam w słowniku i jak byk ciążowy. No dobra, pojechałam do rossmana kupiłam jeszcze jeden i rano zrobiłam. Kreska trochę jaśniejsza ale jest. Poleciałam na betę - 47. Nie ma się co cieszyć. Ale po kilku dniach beta 241, znowu po kilku 900 a później 10tys. No i tak dotarło do mnie, że jakiś cudem się udało. Ale jak, skoro nie kochaliśmy się w owulacje??? No i cud.. pierwszy raz od 2 lat owu przesuneła się o kilka dni wcześniej. Zupełnie nie spodziewaliśmy się takiego cudu.
Do tej pory jestem ostrożna z entuzjazmem, ale czuję już ruchy mojego malucha i nie da się do niego nie przywiązać.
Także dziewczyny, nigdy nie rezygnujcie. Zawsze walczcie i nie załamujcie się. Każda z nas doczeka się swojego dzieciątka, po prostu musimy czasami okazać więcej cierpliwości.. Życzę wszystkim powodzenia i dużo siły, również dla Waszych partnerów bo im też nie jest lekkoPchelkaa, justa1234, zonaboba, Laura, Konwalia, Rutelka, Amelia San, coffee, Olinka85, Ania-nowa, oczekująca :), Helenka_mała, Ewa z rajskiego drzewa lubią tę wiadomość
-
Dziewczyny, Wasze historie są wzruszające. Czytam je i z każdą kolejną coraz bardziej chce mi się płakać, cieszę się Waszym szczęściem. Dajecie nadzieję innym kobietom. To coś wspaniałego. Przeszłyście długą, ciężką drogę i nie jednokrotnie przechodziłyście załamanie, ale jednak każda historia kończy się happy endem I niech już tak zostanie życzę każdej z Was szczęśliwego rozwiązania
Laura, justa1234, apaczka, Amelia San, Czarna_88, Izzy, Marta1290 lubią tę wiadomość
-
Mnie też się chce płakać, jak Was czytam...Ale cieszę się, że piszecie i dziękuję za to:) Nadzieja rośnie...
justa1234, Laura, apaczka, Czarna_88, Izzy, Rutelka lubią tę wiadomość
Tuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia.