Staraczki z Niemiec
-
WIADOMOŚĆ
-
Witaj Sylwia ja jestem z Ludwigshafen.
Krysia lubieee takie zestawy dzis rosol byl na drugie kopytka z mieskiem i sosem pieczarkowym jutro chyba gulasz zrobie
-
nick nieaktualnyKinga,
Na Twoim przykladzie potwierdza sie, ze wszystko moze sie zdazyc.
Jak mozesz to napisz co nie bylo u Was ok, ze nie chcialo sie udac?
Moj maz twierdzi, ze u mnie moze to byc tez psychika. Mam zbyt duze parcie na dziecko i dlatego tez jestem zablokowana.
-
nick nieaktualnyCześć Dziewczynki, ale sie rozpisalyscie wieczorkiem. Ja niestety mam taka fazę ze po 19 godzinie dla mnie świat przestaje istnieć, i zmykam do łóżka może w trakcie urlopu troche mi sie poprawi. Sylwia, ja gdy zaczęłam podejrzewać, ze coś jest nie tak zaczęłam męczyć mojego gina o skierowanie do jakiegoś specjalisty. Troche był niechętny, chciał byśmy jeszcze próbowali ale sie nie dałam i skierował mnie do gina endokrynologa który zajmuje sie leczeniem niepłodności. Z perspektywy czasu śmiać mi sie chce bo jako endokrynolog (mimo, ze ma naprawde dobre opnie w mieście) przez rok czasu nie umiał zaproponować mi metody leczenia, która byłaby skuteczna. Najpierw faszerował mnie clomifenem, zastrzykami na pęknięcie i progesteronem. Ja po tych hormonach jakoś wiosna tego roku strasznie zle zaczęłam sie czuć, psychicznie. No po prostu w depresje popadłam. Piec cykli miałam tak stymulowanych. Aha, no i ja dostawałam metformine 1 tabletkę 500 mg dziennie, gdyż stwierdzono u mnie PCOS. Gdy po roku czasu miałam już dość hormonów zaproponował inseminacje. Zanim podeszłam do inseminacji zaczęłam właśnie czytać o naprotechnologii. Słyszałam o tej metodzie już wcześniej. Zastanawiałam sie czy nie spróbować jej zanim nie podejdę do iui. Ale postanowiliśmy z mężem ze podejdziemy do trzech iui, jesli nie będzie efektu to skorzystamy z naprotechnologii. Los chciał jednak inaczej po pierwszej iui zaczęłam mieć watpliwości czy ten moj lekarz to dobry adres. Wróciłam do mojego wcześniejszego gina a on zaproponował KWZ. Poszłam tam z mężem, wizytę mieliśmy 3 września tego roku. Lekarz popatrzył na moje wyniki hormonów i moja historie leczenia i mowi, ze mam silne PCOS, maz ma super wyniki wiec zaczynamy od zera. Jego zdaniem wyniki mojego męża sa za dobre na iui, a na ivf mamy zawsze czas. Powiedział, ze my jesteśmy w stanie zajść naturalnie. Jedyne jego zalecenie było aby zwiekszyć dawkę metforminy z 1 raz 500 na 2 razy 850 mg. Za dwa tygodnie miałam przyjść na kontrole by sprawdzić czy i jak reaguje na metformine. Przyszłam 22 września a lekarz podczas usg stwierdził ze chyba niedawno miałam owulacje (a to był moj 58 dzień cyklu). Zlecił test ciążowy z krwi który potwierdził, ze jestem w ciazy.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 października 2015, 09:47
-
nick nieaktualnyCo do nastawienia i głowy. Ja sama zawsze twierdziłam, ze w te teorie nie wierze, ponieważ zanim zaczęliśmy biegać po lekarzach, to naprawde przez rok czasu uprawialiśmy seks z nastawieniem ze jaki sie uda to będzie ale nie musi być już teraz. I wtedy tez nie udało sie. Potem im dłużej lekarze i wizyty i monitoringi to zaczęłam mieć watpliwości. Naprawde zaczęłam wierzyć, ze może moj organizm nie jest gotowy na dziecko. Ja całe życie miałam wokół siebie dzieci, najpierw jako nastolatka dzieci moich sióstr i brata, po studiach wyjechałam do Niemiec jako opiekunka do dzieci wiec znowu czyjeś, nie moje. Po kilku latach sie od nich uwolnilam, wyprowadziłam sie ale wtedy np robiłam wieczorami babysittingi. No po prostu myślałam, ze jestem zmęczona dziećmi. Zreszta widzę jak moje nastawienie do dzieci sie zmieniło. Dawniej gdy widzialam noworodka to koniecznie chciałam wziąć go na ręce. Teraz nie czuje już takiej potrzeby, po prostu jakbym miała przesyt dzieci ale gdy teraz tak po prostu po zmianie dawki leku sie udało, stwierdzam ze moje przypuszczenia sie nie potwierdziły i to po prostu tylko i wyłącznie wina moich policystycznych jajników, ze sie nie udawało. KWZ zawsze sie bałam, bo ja chciałam wykorzystać wszystkie inne metody zanim spróbujemy ivf, a jakoś wychodziłam z założenia ze w KWZz zaproponują mi tylko ivf. Jakiez było moje zaskoczenie ze było wręcz odwrotnie. To lekarz endo chciał na mnie zbijać kasę, zaproponował iui a następnym krokiem miało być ivf, tutaj natomiast takie pozytywne zaskoczenie. Dlatego Sylwia, jesli nie do konca jesteś przekonana co do swojego lekarza, to wierz mi, warto próbować gdzieś indziej.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 października 2015, 07:58
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyroxa wrote:Pozdrawiam moje kochane dziewczynki z drogi do pl :*
-
roxa wrote:Pozdrawiam moje kochane dziewczynki z drogi do pl :*
Ps. Do tematu lekarzy to mam jak na razie tylko do D. Przejścia; / jakoś mało poważnie do nss podchodzą. No tylko do ksz wysyłają, no ale z tego co mówicie najlepsze rozwiązanie.
Ps.2 to u mnie moja przyjaciółka która znam od pampersa z małą córcia (moja chrzesnica ) jest u mnie jupiiiii
-
nick nieaktualnyAle fajnie Alinsien. Uwielbiam takie odwiedziny. Spędźcie miło czas. My wybieramy sie na zakupy, chciałam kupić obraz do sypialni i takie małe dywaniki koło łóżka. No i musimy rozglądnąć sie za nowym łóżkiem sypialnianym, bo to które mamy skrzypi wiec obraliśmy sobie za cel, ze zanim dzidziuś przyjdzie na świat, potrzebujemy kupić nowe łóżko
-
Sylwia. C wrote:Kinga,
Na Twoim przykladzie potwierdza sie, ze wszystko moze sie zdazyc.
Jak mozesz to napisz co nie bylo u Was ok, ze nie chcialo sie udac?
Moj maz twierdzi, ze u mnie moze to byc tez psychika. Mam zbyt duze parcie na dziecko i dlatego tez jestem zablokowana.
Po pierwszym spotkaniu (trwało ponad godzinę) dostałam listę badań z krwi do zrobienia, miałam zrobić monitoring cyklu, cysty, które miałam na jajnikach,miałam leczyć progesteronem (a gdyby nie ustapiły w planach była endoskopia lub normalana operacja i wtedy tez mialam mieć spr. narządy rodne podkątem endometriozy). Ponieważ do tej lekarki miałam 400 km, to dostałam listy w ktorych prosiła zwykłego ginekologa o zrobienie tych badań, no i tam miałam je robione. U napro zgodziłam się na terapię eksperymentalna low dose naltrexonem, do tego miałam brać kilka suplementów. W miedzy czasie okazało się, że mam prolaktynemię, i za wysokie tsh. Mazw miał zrobić badania nasienia. Naprolożka była na urlopie, więc gin. mi przepisała Lthyrox, zaczełam robić monitoring ( a i starania mielismy na razie odpuścić, bo było za duze ryzyko, że mogą być kłopoty w razie ciąży, no ale skoro przez tyle lat nic nie wyszło, to stwierdziśmy, że nie musimy "pościć")W między czasie i gin. poszła na urlop i na końcówkę monitoringu trafiłam do jej zastępcy, no i to była masakra. Jak zobaczył pco, to nic nie pomierzył, dał mi do zrozumienia, że o ciąży mogę zapomnieć bez interwencji chirurgicznej. Ogólnie był bardzo nietaktowny i dał mi odczuć, że niepotrzebnie mu d*** zawracam. Mega się wkurzyłam, bo robiłam monitoring, tylko po to by sprawdzić czy pecherzyki rosną, pękają i czy wytwarza sie ciałko žółte. Do domu wróciłam wkurzona, prawie z płaczem, bo kutafon zepsuł mi monitoring, a za kolejne miałam już płacić po 100€ za spotkanie, a mogło sie okazać, że trafię znow na jakiegoś palanta i znów pieniądze będa wyrzucone w błoto... No więc pocieszanie skonczyło się dużym przytulaniem, no i teraz jest kropek -
A dodam jeszcze, że okazało się że mam bardzo niski progesteron i nie wiem czy bez sugestii naprolożki, że może być potrzebny i bez oznaczenia jego poziomu udałoby mi się utrzymać tę ciążę (gin. przepisała mi go pod moim wyraźnym naciskiem, bo jak twierdzi, tu bez wcześniejszych poronień sie go nie przepisuje...)A krysiak, która jest pod opieką kwz miała go brać zaraz po owulacji, więc zakładam że w tej kwestii dużo zależy od przekonań i świadomości lekarza na którego się trafi. I prawdopodobnie dzięki tej suplementacji wchłonęła mi się cysta krwotoczna.
-
nick nieaktualnyJa progesteron biore już od wielu miesięcy, jeszcze zanim zaczęłam leczyć sie w KWZ. Podczas monitoringów lekarz badał poziom progesteronu po owulacji i stwierdził niedosyt wiec od razu przepisał i zawsze po owulacji go dostawałam. Lekarz w KWZ mówił, ze u osób jak ja z PCOS, które maja rzadko miesiączki, organizm nie ma zwyczaju produkować progesteronu bo tego nie wyćwiczył wiec dawali mi go zapobiegawczo, w razie gdybym zaszła w ciąże. Tutaj w KWZ to wszystko to jednak było ogromne zrządzenie losu. Gdybym poszła na te druga wizytę pare dni wcześniej to myśle, ze test jeszcze nie wyszedłby pozyztywny a gdybym poszła pózniej to myśle, ze byłoby już tez za późno, bo ciaza bez progesteronu zapewne nie utrzymałaby sie. A nie miałam go w planie, bo nikt nie spodziewał sie, ze w tym cyklu wystąpi u mnie owulka. Tak ze myśle, ze Bozia nad nami czuwała
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 października 2015, 11:32
kubecek lubi tę wiadomość
-
Ja mam regularne miesiaczki (niestety co 26 dni:) a i tak mam za mało progesteronu (na poczatku ciaży miałam coś koło 11), a po suplementacji 400 mg ok 8 tyg ledwo dobiłam do 20 ng/ml, także od tamtej pory jadę na 600 mg (dobiłam do 35 ng/ml)
-
nick nieaktualnyHey Krysiak,
Dziekuje za Twoja odpowiedz. Czytajac to jestem w 100% przekonana o zmianie lekarza. Pamietam moja pierwsza wizyte u obecnego lekarza i jego zapewnienia, ze do nastepnych urodzin bede w ciazy. Od tamtego czasu minelo juz prawie 6 lat i nadal nic. Przez pierwsze pol roku bralam clomifen moj organizm dobrze dziala na stymulacje w kazdym z cykli rosl piekny pecherzyk, a dwa razy nawet w oby dwoch jajnikach i lekarz powiedzial, ze moga byc blizniaki:) niestety wszystkie te miesiace minely bez upragnionego rezultatu i ciazy nadal nie bylo. Po 6 cyklach z Clomifenem przeszlismy do zastrzykow nie pamietam juz ich nazwy. Musialam codziennie robic sobie zastrzyk w brzuch i jezdzic kontrolowac stymulacje. Teraz jak o tym mysle wydaje mi sie to troche bez sensu po co on zmienil z tabletek na zastrzyki skoro juz te tabletki wsumie dobrze na mnie dzialaly tylko do zaplodnienia nie moglo dojsc. No, ale wtedy myslalam i bylam pelna nadzieji, ze lekarz wie co robic, a widocznie chodzilo tylko o przeciagniecie czasu, bo przeciez za kazda wizyte dostaje placone z Kk.
Po roku stymolowania bez rezultatu postanowilam odpoczac od wszystkiego wiec zrobilismy sobie przerwe prawie rok.
Kolejna wizyta u niego to bylo juz zakfalifikowanie do ivf. Pytalismy o inseminacje, ale nie chcial zrobic co troche mnie zdziwilo, bo rzeciez ivf jest juz ostatecznoscia i powinno sie to wykorzystac w momecie kiedy wszystkie inne metody zawiodly.
Cale te przygotowania do zabiegow to znowu nic milego. Codzienne zastrzyki z Menopur wlasnie i potem wizyta kontrolna jak pecherzyki rosna?
Za pierwszym razem bylam przestymolowana lekarz dal mi za duza dawke i czulam sie strasznie. Brzuch byl wydety i tak jak bym miala wzdecia. Musialam pic duzo wody 2l dziennie, zeby wyplukac to jak najszybciej z organizmu.
Pobieranie jajeczek odbywa sie pod narkoza. W tym czasie moj maz musial ddac nasienie. Nastepnego dnia dowiedzielismy sie o iloci zaplodnionych jajek z 35 ktore mi pobrali zaplodnilo sie 16 i z kazdym dniem ta liczba malala.
W dniu transferu mielismy juz tylko 2 komorki, ktore zostaly mi wlozone.
Nastepnie 10 dni po badanie z krwi, ja jadac na krew wiedzialam, ze test bedzie negatywny poniewaz pomimo brania progesteronu wsumie na podtrzymanie, bo przeciez do zaplodnienia doszlo dostalam okres w dniu w ktorym mial byc!
Nie musze pisac jak sie wtedy czulam. Zal, rozpacz i mysli, a moze zrobilam cos nie tak?
-
nick nieaktualnyKinga, Krysiak
Jak tak czytam przebieg waszego leczenia, to umnie przez 5 lat nic wsumie sie nie dzieje! Pomimo, ze chodze do najlepszego lekaza w miescie.
On w ogole nic nie bada, nie sprawdza hormonow ktore przez tyle lat mogly sie wsumie zmienic. Nigdy tez nie mialam monitorowanego cyklu. Tylko odrazu faszerowal mnie tabsami przez rok, a potem ivf. Teraz zostala nam juz tylko jedna proba i jak ona sie nie uda to co??
Juz wyszukaam nowego lekarza w klinice i jak w styczniu do niego pojdziemy to zarzycze powtorzenia badan, hormnow, moze zrobia mi ponownie laparo zeby sprawdzic jak endo wyglada.
Ja jestem przekonana, ze to nie tylko kwestia mojego myslenia o ciazy nie pozwala mi w niej byc, bo przez tak dlugi czas seksu bez zabezpieczenia gdyby wszystko bylo OK to juz by sie udalo.kubecek lubi tę wiadomość
-
krysiak wrote:Kubecku, ja u mojego wcześniejszego gina podczas monitoringu miałam jedno usg pokrywane przez kasę chorych a resztę (a bywało czasem jeszcze dwa lub trzy) musiałam płacic własnej kieszeni. Leczysz sie w KWZ? Bo z tego co wiem, tam przy leczeniu niepłodności nie płaci sie już za usg.
ten gin co teraz przez prawie dwa lata do niego chodziłam powiedział mi wyraznie ze on tym się nie zajmie nawet badan mi nie robił mamty tylko się starac az się uda -
u mnie jakies 5-6 mc temu zdiagnozowali uczulenie na gluten juz schudłam 10 kg bo co ja mam jesc nie ukrywam ze czasami robie małe grzeszki w jedzieniu bo cięzko się przestawić jak wszystko się jadło przez 34 lata
-
Kinga. wrote:Ja mam regularne miesiaczki (niestety co 26 dni:) a i tak mam za mało progesteronu (na poczatku ciaży miałam coś koło 11), a po suplementacji 400 mg ok 8 tyg ledwo dobiłam do 20 ng/ml, także od tamtej pory jadę na 600 mg (dobiłam do 35 ng/ml)
-
alinsien wrote:U nas hackbelchen toskana^^ znacie? Uwielbiam jak je mój robi.
-
nick nieaktualny