Wróżenie z wykresów- czarownice w oparach absurdu
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyCześć kochane;*
Maluje właśnie pazury i niezmiennie od 4 dni robie moja pole;)
O północy idę za remize robić w śniegu sex z mężem jak nastolatka obyśmy wpadli jak te wpadające dzieci; ) to nasz plan miesiąca; )
Myślę że się uda 29 cykl hmm po północy będę rocznikowa 30- sta tyle mistycyzmu w tym ha ha; )
Nie było mnie trochę widziałam ktoś się pojawił kto nerwów na pol musze nadrobić poszukać; )
Różowych tlusciutkich bobaskow wam życzę w nowym roku! !;*
Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2014, 11:36
lauda. lubi tę wiadomość
-
Nie widziałam trolla Mówicie poszukać?
Kurczę... a ja myślałam, że to tylko ze mnie jest taki niepoprawny sylwkowy introwertyk, że jedyne, na co mam ochotę w ten ostatni wieczór roku, to zaszycie się pod kołderką z dobrą herbatką albo kubkiem kakao, parę łyków alkoholu, głupia bajka, pooglądanie kolorowych światełek przez okno i przytulenie się do męża... A tu proszę
Czułam na sobie presję społeczną ("A gdzie idziecie na sylwestra? Jeszcze nie wiecie? Hmmm...."), więc nawet myślałam gdzieś iść, ale tam, gdzie mnie ściągali, ekipa mi nie pasowała, a jakieś knajpy, sale, a nawet schroniska górskie robią w tym czasie imprezy za takie pieniądze, że chyba im się coś we łbach poprzewracało - w cenie jednego wieczoru to ja sobie mogę zafundowac w wakacje tydzień noclegów w chatce nad Wisłą w górach... Więc szybko przekalkulowałam, co mi się opłaca
Ruski szampan za 6 zł to dobryyyyy szampan i nic więcej nie trzeba Zresztą ja tam nie wiem, czy mogę coś więcej pić, bo potencjalnie w sumie mogę być w ciąży i niby byłoby to za wczesnie, żeby zaszkodzić, ale... chociaż mój wykres postanowił olać sprawę i nie wspinać się dzisiaj wyżej na Matterhorn. Założył sobie bazę na 36,22 i siedzi w niej drugi dzień.
Porównania z innymi pytongami nie mam, bo ja z tych, ekhm... porządnych, co to tylko mężowego pytonga znają Ale bynajmniej nie narzekam na jego sprawność i inne atrybuty
A co do wózkar... Takich może nie poznałam osobiście, choć słyszalam o nich. Za to widywałam przypadki z tak zwanym "odpieluszkowym zapaleniem mózgu", które po przyjściu na świat swego wyczekiwanego potomka dostają na jego punkcie takiego świra, że jakby im co najmniej pół inteligencji z automatu zeżarło, a biedne dziecko staje się centrum świata i musi mieć wszystko, zawsze, natychmiast i caly czas. Oczywiście wszystko mu tez wolno. I już nic innego, ani nikt inny się nie liczy. Nie ma innych zainteresowań, innych tematów do rozmów, innych obiektów zdjęć, tylko ten biedny mały człowiek
Trzeba się chronić przed tym bardzo Tak samo jak przed wpadnięciem w wir "testy owulacyjne, seks na zawołanie, testy ciążowe, załamka", bo to też jest przerażające, jak nagle kobita nie ma w życiu już żadnych innych pragnień i potrzeb, jak tylko posiadanie dziecka. Nawet jego potencjalny ojciec wtedy schodzi na o wiele dalszy plan, a stąd już tylko krok do odpieluszkowego zapalenia mózgu w dalszym etapie.
No Rozpisałyście się na dwie strony jak mnie nie było, to się zrewanżowałam tasiemcowatym postem w odpowiedzi.
Prosze bardzo, oto tasiemiec dla Was.
Uzbrojony, a co!
-
zwei_kresken wrote:Jupiiiiii! Mam androstendion w normie! [to skąd ten trądzik???] I DHEA-S! I SHBG!
Podejrzewam, że rok cudownej diety, a potem miesiac z metforminą i 4 miesiace z inofolikiem ogarniają mojej jajniki i może wreszcie przytrafi mi się owulacja!
Wyniki z ostatniego roku pokazały mi, że naprawdę warto wypierniczyć z żarcia wszystko, po czym jest człowiekowi źle, od razu wszystko się naprawia! Sławię dietę bezmleczną i bezglutenową!
Zwei... to co Ty jesz?
Ja się ciągle zbieram, żeby swoją dietę wyprostować i zrzucić balast. Ale tyle miałam już tych prób... Z ćwiczeniami i bez. Własnej inwencji i pod opieką poradni metabolicznej. Z suplementami i bez nich. Z liczeniem kalorii i nie. Z dziwną dietą rozpisaną przez kulturystę-odchudziciela.
I kurde... wciąż nic. Chudnę powoli. Potem staję. Potem już nie mogę i odpuszczam. Jak odpuszczę na chwilę, to wszystko wraca jak to sławetne jojo i dupa blada z tego jest. Już mi się nie chce...
-
Znam kobitki z odpieluszkowym zapaleniem mózgu, choć nie wiedziałam, że tak to się fachowo nazywa ;p
Jednej córka rozwaliła o ścianę kuchnię zabawkę z Tefala za 500 zł - dostała ode mnie po dupie za to, nie mocno, chodziło o pokazanie, że robi źle, bo moje krzyki na nic się zdały...co usłyszałam potem?
- od mamy dziewczynki - widocznie jej się nie podobała
- od babci dziewczynki (młoda płakała) - nie płacz ciocia Cię przeprosi
Aaaa!
Zuzzi Piotruś Mazurowski z IIID nie dość, że ma poczucie humoru to i "rence"
Nauczycielka jakaś drętwa ;]Maczek lubi tę wiadomość
-
Zuzzi, wlepię Ci coś, co napisałam w innym wątku jako odpowiedź na "to co ty teraz jesz"
Ojojoj, bardzo dużo dobrych rzeczy. Jedyne, bez czego sobie nie daję rady , to bez kawałka sernika raz na miesiąc czy dwa. Ale to w ramach nagrody albo uczczenia jakiegoś małego sukcesu.
Jem mleka roślinne, tylko nie sojowe, bo przy hashimoto należy unikać produktów sojowych. Uwielbiam mleko migdałowe, ale jest bardzo drogie, czasem robię sobie sama. Ale np. w Rossmanie często trafiam na promocję mleka ryżowego, ich mleko owsiane jest przedobre, ma smak ciasteczek owsianych i jest super do koktajli. Nie jem serów. Po 12 miesiącach unikania ich już nawet nie tęsknię. Sery są dobre na pizzy, ale nie jem pizzy... [no dobra, teraz jest mi troszkę przykro, jak to piszę...]
Zamiast chleba jem nic No czasem jem wafle ryżowe. Ale na śniadanie jem głównie omlety owsiane [pyszne, ale głownie na słodko]. Na słono często jem tzw omlet hiszpański- jajka zapiekane z ziemniakami i warzywami. Do pracy pudło zbilansowanej sałatki. Jem kasze: gryczaną, owsianą, jaglaną, komosę ryżową, ryż, ziemniaki normalne i te słodkie. Piekę z mąk ze zbóż nie zawierających glutenu- mąka owsiana chyba najbardziej u mnie schodzi.
Generalnie jem bardzo pysznie i staram się nie jeść za mało węglowodanów, co było błędem na początku mojego bezglutenowego jedzenia. Mam też insulinooporność i hiperinsulinemię, przy których bardzo pomaga dieta niskowęglowodanowa, ale okazało się, że ograniczenie węglowodanów bardzo uderza w moją tarczycę i w samopoczucie oraz ilość energii, a ja jestem bardzo aktywna fizycznie, 5 dni w tygodniu mam jakieś sporty i zwyczajnie nie miałam na nie siły. Po dodaniu węglowodanów do codziennych porcji jedzenia czuję się świetnie, a gospodarka insulinowa na tym nic nie straciła.
Jest dużo fajnych blogów wegańskich- ja jestem mięsożerna, ale na nich można podejrzeć jak radzić sobie bez mleka, więc często je czytam. Moja koleżanka- weganka częstowała mnie "twarogiem" bezmlecznym, płatkami drożdżowymi, których używa się zamiast parmezanu i wszystko było pyszne. Naprawdę można bez pewnych rzeczy żyć, zwłaszcza gdy to przynosi takie fajne efekty. Mój cholesterol po odstawieniu glutenu i mleka spadł wreszcie do normy- nigdy takiego niskiego nie miałam, zawsze między 250 a 300Maczek lubi tę wiadomość
-
Ja się kiedyś podjęłam opieki nad taką małą, roczną wówczas, która była wystarana i wyczekana i wszystko jej było wolno. Student biedny, w wakacje fajnie dorobić, a to rodzina, wiec nie ukrzywdzą...
Matko, ale byłam wykończona. Miesiąc zajęła mi cicha walka z Młodą o utrzymanie podstawowych granic - typu "Nie wolno wywalać z mojej torebki wszystkiego. W ogóle nie wolno mojej torebki ruszać. Nie, serio nie wolno. Możesz wrzeszczeć do woli" albo "Nie dam się gryźć i drapać tylko dlatego, że jestes zła i masz ochotę mnie uszkodzić. Unieruchomię Cię, jak będzie trzeba i zadbam tylko, żebyś sobie krzywdy nie zrobiła. Masz ochotę rzucac się na dywan, gryźć dywan i siebie po rękach ze złości, wrzeszcząc w niebogłosy? Proszę bardzo, mnie gryźć nie będziesz". I tym podobne bajery. Walka to była straszna. Ale ostatecznie zrobiło się tak, że dziecię się mnie nawet sluchało, przychodziło się przytulić i nawet ryczało za mną, jak wychodziłam po południu do domu. A matce dalej wywalała wszystko z torebki, jak tamta tylko weszla do domu do mojej torebki podchodziła, śmiała się i mówiła "nunu", ale nie tykałalauda. lubi tę wiadomość
-
Zwei, brzmi to nieźle. Choć glutenu chyba całkiem nie umiem odstawić
I tak duża zmiana w mojej/naszej diecie jest taka, że przestaliśmy żreć różne chemiczne świństwa (zupki chińskie i inne badziewia). Od wędlin ze sklepu robi mi się juz niedobrze na sam widok, piekę lub gotuję nam mięso i takie jemy.
Mleko kupujemy z niskiej pasteryzacji, zupełnie inaczej smakuje.
Wywaliliśmy kawę rozpuszczalną, zaopatrzyliśmy się w młynek i kawiarkę, kocham taką kawę!
Chleb od miesiąca piekę sama Z banalnego przepisu, raz na dwa dni nastawiam i jest Smakuje dużo lepiej, niż jakikolwiek piekarniany - ja nie wiem, co oni do tych chlebów dodają.
Tarczycę mam ok. Trzustkę nie-ok. Powinnam odciąć możliwie dużo węglowodanów. Tylko no... na razie nie wychodzi.
A jak Ci się zachowuje mąka owsiana? Ja póki co tylko raz z niej naleśniki robiłam i o dziwo wyszły super. Nadaje się toto np. na placek drożdżowy albo chleb?Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2014, 11:58
-
nick nieaktualnyNie chcę być wózkarą wogóle wózki są do kitu. Ja będe swe dziecię nosić w chuście
A dziecko jest dla mnie jedną z furtek na wpół otwartych do tego żeby pracować w domu na własną rękę jako artysta twórca bajek i mieć małł różową inspirację do życia i do tworzenia. Nie wyobrażam sobie żeby na tym życie zapauzować, po urodzeniu być już tylko pchaczem wózka i podawaczem butelek do tego klepiącym trzy po trzy potworem zmieniającym pieluchy z przymusu bo nie starcza z zasiłku na wyręczyciela.zwei_kresken lubi tę wiadomość
-
Zuzzi: drożdże niestety kochają gluten, bo to po nim się tak wspinają i tworzą to przedobre ciasto. Niestety jak chcesz wyrosnąć coś bezglutenowego, np. owsiane, to tylko na proszku i sodzie.
To kwestia przyzwyczajenia. Ja zanim odstawiłam gluten, to przez 3 lata jadłam wszystko z pełnego przemiału, i nie oszukujmy się, taki makaron jest grszy niż ten z pszenicy durum. Więc jak coś Ci już tak bardzo nie smakuje, to łatwiej to odstawić zupełnie.
Fixów nie jem odkąd wyprowadziłam się z domu rodzinnego, więc generalnie jem zdrowo od dawna, a ciągle tyłam, no i brzuch miałam ciążowy. Więc rok temu wywaliłam cału gluten i prawie całe mleko [okazyjnie do kawy dolewam takie bez laktozy, ale kazeina również drażni moje jelitka, więc też odstawiam]
Wywaliłam też te kilka rzeczy, po których brzuch puchnie, tzn prawie wszystkie fasole, z wyjątkiem cieciorki i szparagowej. Po nich czuję się dobrze, więc zostały.
Brzuch spadł mi łącznie o ponad 20cm przez ten czas. Ostatnio bardzo pomogły mu regularne posiłki co 3 godziny, w tej chwili jego obwód jest stabilny, nawet te święta nie spowodowały u mnie jakiegoś dramatu, ale fakt- zjadłam tylko 3 pierogi i kilka uszek. Wreszcie nie wyglądam jak w ciąży. W sumie cieszę się nawet, że ciąża się jeszcze nie kroi, to może jeszcze troche powzmacniam mieśnie całego ciała, zanim będę musiała dżwigać Obcego
Ja nie jestem absolutnie gruba, tylko ten brzuch...
Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2014, 12:13
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
zwei_kresken wrote:Zuzzi: drożdże niestety kochają gluten, bo to po nim się tak wspinają i tworzą to przedobre ciasto. Niestety jak chcesz wyrosnąć coś bezglutenowego, np. owsiane, to tylko na proszku i sodzie.
Buuuuu...
zwei_kresken wrote:. Ja zanim odstawiłam gluten, to przez 3 lata jadłam wszystko z pełnego przemiału, i nie oszukujmy się, taki makaron jest grszy niż ten z pszenicy durum.
Ale ja uwielbiam makarony z pełnego przemiału I w ogóle razową mąkę Także no... mogłabym żyć tylko na takich makaronach
zwei_kresken wrote:Fixów nie jem odkąd wyprowadziłam się z domu rodzinnego, więc generalnie jem zdrowo od dawna
No właśnie ja się wyprowadziłam ostatecznie (po wczesniejszych kilku wyprowadzkach na rok-dwa) pół roku temu. Więc to na razie tyle, co nic dopiero co się dorobiliśmy kuchenki z piekarnikiem i dużej lodówki z zamrażalnikiem do kuchni
zwei_kresken wrote:Brzuch spadł mi łącznie o ponad 20cm przez ten czas.
Woooooow!Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2014, 12:20
-
Tyle to gdańszczanek a ja z przeciwległego końca Polski
Zwei podziwiam Cie za tą dietę. Ja tylko byłam w stanie zrezygnować ze słodyczy i czerwonego mięsa. Nawet w oczekiwaniu na operację przez rok nie tknęłam alkoholu Nie wyobrażam sobie życia bez chleba. Co prawda jem tylko żytni na zakwasie ale czuje, że bez niego ciągle chodziłabym głodna. Mleka i twarogu też nie jadam bo moje jelita by eksplodowały. -
nick nieaktualny
-
Eva82 wrote:Tyle to gdańszczanek a ja z przeciwległego końca Polski
Zwei podziwiam Cie za tą dietę. Ja tylko byłam w stanie zrezygnować ze słodyczy i czerwonego mięsa. Nawet w oczekiwaniu na operację przez rok nie tknęłam alkoholu Nie wyobrażam sobie życia bez chleba. Co prawda jem tylko żytni na zakwasie ale czuje, że bez niego ciągle chodziłabym głodna. Mleka i twarogu też nie jadam bo moje jelita by eksplodowały.
Ejże ejże, co jest złego w czerwonym mięsie?
Lepiej nażreć się chudej wołowiny, niż szprycowanych hormonami kurczaków, choćby najbielszych!