Zdążyć przed 40-tką
-
WIADOMOŚĆ
-
W lutym 2021 kończę 40 lat więc może uda zajść w ciążę przed 40 czas pokaże
zawsze chciałam mieć dwójkę dzieci, ostatnio miałam mieszane uczucia a to wiek mój itd. ale p wizycie u pani ginekolog dostałam poweraJussia, Ewa100 lubią tę wiadomość
zaczynam starania o drugie dziecko
-
nick nieaktualnyJa zawsze chciałam mieć dużą rodzinkę a tu myka już 5 lat po ślubie i dalej ani jednego cudu.
zaczęliśmy starania w 2017 po pół roku bezowocnych starań z stymulacją clostibegytem załamałam się i przez rok nie chciałam nawet słyszeć o ginekologu. Przez wzgląd na męża i po jego prośbach zaczęliśmy od nowa i znowu to samo stymulacja co miesiąc bezowocna...
W tym roku poszliśmy do kliniki trafiłam na przemiłą Pani doktor i dała mi nadzieję...
Zaczynam stymulacje Lamettą oby tym razem się udało
poczytałam trochę o tym leku i mniej więcej 3-5 cykli i dziewczyny zachodziły w ciążę
Dajemy sobie czas do września potem spróbujemy inseminacje
Jussia lubi tę wiadomość
-
Cześć Dziewczyny,
jestem duchem na forach obecna już kilka dobrych lat, ale jakoś nigdy nie odważyłam się nic napisać. Staram się o drugie dziecko już 8 lat. Nie chcę wypisywać badań oraz dziwnych zabiegów jakie robiłam aby uzyskać wymarzony pozytywny wynik. Wydałam masę pieniędzy ale przede wszystkim straciłam bardzo dużo cennego czasu, którego już nie odzyskam. Dzisiaj odebrałam wynik Beta HCG po drugim transferze mrożonego ostatniego zarodka w Macierzyństwie i niestety negatywny.
Nie sposób opisać mojego żalu bo z racji wieku więcej prób już nie podejmę. Naprawdę miałam nadzieję do końca.
Najważniejsze: Dziewczyny nie traćcie czasu na lekarzy, którzy oprócz dobrego PR nie reprezentują sobą nic innego. Naciąganie na kolejne badania drożności, szczepienia itp powoduje, że Was najcenniejszy czas ucieka. Trzeba wszystko dobrze przemyśleć. Czy warto?
Piszę to z dzisiejszej perspektywy bo wiem, że straciłam zbyt dużo czasu na kolejne inseminacje, monitoringi itd, aż tu pewnego dnia stuknęła mi 40 i się okazało, że leki di IVF nie są już refundowane i koszty leczenia się dublują. Ehh, klinika Macierzyństwo ma moim zdaniem tylko kilku dobrych lekarzy dr. P, dr W i współpracująca dr. K. Reszta niestety, ale nie od przypadków skomplikowanych tylko od procedura standardowych. Leczyłam się też w Parens, ale jak mi pomylili wyniki AMH i lekarz zrobił mi wykład, że z takim wynikiem nigdy nie będę mieć już dzieci co doprowadziło mnie do czarnej rozpaczy i dopiero przytomność mojego męża, który zobaczył na kartce inne nazwisko uprzytomniła lekarza o pomyłce, oczywiście nie usłyszałam nawet słowa przepraszam. Stwierdziłam, że na takiej taśmie to nie chcę jechać i przeszłam do Macierzyństwa, ale same wiecie, że nigdzie nie ma idealnie.
Reasumując najtrudniej znaleźć odpowiedniego lekarza. -
a ja się nie zgodzę z Marzycielką. Tylko nadzieja pozwala nam nie zwariować.
Sama starałam się o dziecko prawie 10 lat. 4 ivf, 3 inseminacje, 2 razy usuwany miałam polip. Miliony badań, pobrań, grzebania w ciele.
I zawsze warto walczyć o swoje, ale nie wolno się w tym zatracić.
W sensie, że wszystkie oszczędności idą na ten cel i nic więcej się nie liczy.
Mi lekarze powiedzieli, że nie mam szans na własne dziecko. Praktycznie zero dobrych komórek i tylko adopcja komórki lub zarodka. Druga opcja lepsza, bo u męża defragmentacja dna plemnika poleciała. Wyprowadziłam tarczycę na prostą, usunęłam polipa. I dałam sobie chwilę na odsapnięcie, bo 4 ivf było mega obciążające i fizycznie (ok 70 zastrzyków) i psychicznie dzień przed Wigilią dowiedziałam się, że jednak transferu nie będzie.
Dół psychiczny, kredyt za IVF do spłaty i zero szansy na dziecko.
Zaczeliśmy zbierać kase na adopcję komórki (ok 25 tys). 4 msce później byłam w naturalnej, zdrowej ciąży.
Urodziłam w wieku 42 lat. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że było warto to wszystko przejść. Żyłabym z jedną wielką niewiadomą dlaczego nie mogę zajść, co z moim zdrowiem i męża.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 sierpnia 2020, 11:42
Skala, Annamaria, Ewa100 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyW sumie muszę przyznać rację i jednej i drugiej.
Nie ma co tracić czasu na podrzędnych lekarzy.... sama to przeżyłam na własnej skórze gdzie od 2 lekarzy ciągle słyszałam ten sam teks " może uda się w następnym cyklu" a ja coraz bardziej zapadałam się w sobie bo nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
teraz z perspektywy czasu wiem, i rozumie że to były 2 lata stracone, w tym roku jak w końcu trafiłam na gin z powołania zleciła mi wszystkie badania i wyszło mi dlaczego wyglądam jak wyglądam i jak sie czuje to przez insulinooporność (i nie tylko) i po przepisaniu lekarstw i różnych suplementów naraz mam więcej energii i zaczynach spadać z wagi a pęchęrzyk już przy pierwszej stymulacji lamette był piękny i duży ... za 7 dni się sprawdzam, chociaż nie oczekuję że już od razu się uda ale czuję że działa, nigdy nie czułam się tak jak w tym cyklu.
Więc Reni masz rację "Tylko nadzieja pozwala nam nie zwariować."
i Marzycielka40 " najtrudniej znaleźć odpowiedniego lekarza."
Sisi85 lubi tę wiadomość
-
Hm… mój mąż oddawał nasienie do badania, gdy po roku nie mogłam zajść w ciążę. Poszliśmy się zbadać do Invicty. Tak jak moje wyniki badań okazały się wręcz książkowe, tak mojego męża… już nie do końca. Sama procedura chyba nigdy nie należy do najbardziej komfortowej i wymarzonej przez mężczyznę, jednak mój K. stwierdził, że klinika zapewniła mu sporą intymność i nie czuł się jakoś bardzo niezręcznie. Podejście pracowników było bardzo profesjonalne, każdy traktował nas bardzo miło i profesjonalnie. Invicta ma swoje laby, wyniki przyszły szybko i okazało się, że mąż musiał rozpocząć kurację farmakologiczną. Dalej jesteśmy pacjentami pod opieką lekarza, po zakończonej kuracji mąż przebada się ponownie. Mam nadzieję, że niedługo już uda mi się zajśc w ciążę
-
Reni wrote:a ja się nie zgodzę z Marzycielką. Tylko nadzieja pozwala nam nie zwariować.
Sama starałam się o dziecko prawie 10 lat. 4 ivf, 3 inseminacje, 2 razy usuwany miałam polip. Miliony badań, pobrań, grzebania w ciele.
I zawsze warto walczyć o swoje, ale nie wolno się w tym zatracić.
W sensie, że wszystkie oszczędności idą na ten cel i nic więcej się nie liczy.
Mi lekarze powiedzieli, że nie mam szans na własne dziecko. Praktycznie zero dobrych komórek i tylko adopcja komórki lub zarodka. Druga opcja lepsza, bo u męża defragmentacja dna plemnika poleciała. Wyprowadziłam tarczycę na prostą, usunęłam polipa. I dałam sobie chwilę na odsapnięcie, bo 4 ivf było mega obciążające i fizycznie (ok 70 zastrzyków) i psychicznie dzień przed Wigilią dowiedziałam się, że jednak transferu nie będzie.
Dół psychiczny, kredyt za IVF do spłaty i zero szansy na dziecko.
Zaczeliśmy zbierać kase na adopcję komórki (ok 25 tys). 4 msce później byłam w naturalnej, zdrowej ciąży.
Urodziłam w wieku 42 lat. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że było warto to wszystko przejść. Żyłabym z jedną wielką niewiadomą dlaczego nie mogę zajść, co z moim zdrowiem i męża.
Reni, jaką Twój mąż miał fragmentację? -
Kochane zaczynam świrować
14dpt beta hcg 315,3 (na watku miesięcznym wg tabeli na ten dzień min to 370).
Niby przyrosty są większe niż 100%, ale też poniżej minimum na ten dzien
Weryfikacja beta hcg
6 dpt - 11, 5
8 dpt - 28,5
10dpt - 56, 6
12 dpt - 124,1
14 dpt - 315,3
AMH (lipiec 2020) - 0,72
07.2020 - IUI -nieudane
10.2020 - I podejście do in vitro (krótki protokół) pobrano 1 komórkę, 1 blastocysta 4.1.3.
Transfer 11.2020 - (początkowo beta hcg 5,3), finalnie brak ciąży.
12.2020 - II podejście do in vitro (długi protokół)
07.05 - transfer 4.2.2
14 dpt 315,3
-
nick nieaktualnyEwa100 wrote:Kochane zaczynam świrować
14dpt beta hcg 315,3 (na watku miesięcznym wg tabeli na ten dzień min to 370).
Niby przyrosty są większe niż 100%, ale też poniżej minimum na ten dzien
Weryfikacja beta hcg
6 dpt - 11, 5
8 dpt - 28,5
10dpt - 56, 6
12 dpt - 124,1
14 dpt - 315,3
Jest dobrze teraz tylko odpoczynek i jak najmniej stresu. Raz rośnie szybciej raz wolniej nie można twardo patrzeć na wyznaczniki sprawdzaj nadal betę do 1000 i pędź do lekarza -
Reni wrote:a ja się nie zgodzę z Marzycielką. Tylko nadzieja pozwala nam nie zwariować.
Sama starałam się o dziecko prawie 10 lat. 4 ivf, 3 inseminacje, 2 razy usuwany miałam polip. Miliony badań, pobrań, grzebania w ciele.
I zawsze warto walczyć o swoje, ale nie wolno się w tym zatracić.
W sensie, że wszystkie oszczędności idą na ten cel i nic więcej się nie liczy.
Mi lekarze powiedzieli, że nie mam szans na własne dziecko. Praktycznie zero dobrych komórek i tylko adopcja komórki lub zarodka. Druga opcja lepsza, bo u męża defragmentacja dna plemnika poleciała. Wyprowadziłam tarczycę na prostą, usunęłam polipa. I dałam sobie chwilę na odsapnięcie, bo 4 ivf było mega obciążające i fizycznie (ok 70 zastrzyków) i psychicznie dzień przed Wigilią dowiedziałam się, że jednak transferu nie będzie.
Dół psychiczny, kredyt za IVF do spłaty i zero szansy na dziecko.
Zaczeliśmy zbierać kase na adopcję komórki (ok 25 tys). 4 msce później byłam w naturalnej, zdrowej ciąży.
Urodziłam w wieku 42 lat. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że było warto to wszystko przejść. Żyłabym z jedną wielką niewiadomą dlaczego nie mogę zajść, co z moim zdrowiem i męża.👱♀️-39
4 lata starań
PCOS,bielactwo,MTHFR(C677)-układ hetero
MTHFR(A1298)-układ hetero,PAI-1 układ hetero,KIR-AA,HLAC-C1,C2❌
Kariotyp✅
-
Witam kochane! Miałam pierwszą wizytę w klinice Gameta Rzgów. Z przebiegu wizyty jestem bardzo zadowolona i lekarz dał mi dużo nadziei, chyba tego najbardziej potrzebowałam na chwilę obecną, żeby się nie poddawać. Okazało się, że w moim przypadku, jedyną szansą na zajście w ciążę jest adopcja komórek od dawczyni. Ginekolog wyjaśnił mi, że jest to jedna z najbardziej skutecznych metod leczenia i dawczynie ni są starsze niż 33 lata. Ja już mam swoje lata i jestem świadoma, że zegar biologiczny tyka, tak więc teraz to jest mój ostatni dzwonek, żeby zostać mamą, dlatego nie chcę podchodzić do różnych metod. Wolę skupić się na jednej, która daje mi największe szansę na zostanie mamą. Chętnie posłucham waszych doświadczeń związanych z Kliniką Gameta oraz z dawstwem komórek… Z góry dziękuję za odpowiedzi!!!
-
jules wrote:Witam kochane! Miałam pierwszą wizytę w klinice Gameta Rzgów. Z przebiegu wizyty jestem bardzo zadowolona i lekarz dał mi dużo nadziei, chyba tego najbardziej potrzebowałam na chwilę obecną, żeby się nie poddawać. Okazało się, że w moim przypadku, jedyną szansą na zajście w ciążę jest adopcja komórek od dawczyni. Ginekolog wyjaśnił mi, że jest to jedna z najbardziej skutecznych metod leczenia i dawczynie ni są starsze niż 33 lata. Ja już mam swoje lata i jestem świadoma, że zegar biologiczny tyka, tak więc teraz to jest mój ostatni dzwonek, żeby zostać mamą, dlatego nie chcę podchodzić do różnych metod. Wolę skupić się na jednej, która daje mi największe szansę na zostanie mamą. Chętnie posłucham waszych doświadczeń związanych z Kliniką Gameta oraz z dawstwem komórek… Z góry dziękuję za odpowiedzi!!!
Cześć. Ja jestem w Gamecie, ale w Gdyni. Póki co bardzo szanuję klinikę- od recepcji po lekarza.
Co do dawstwa komórek, to znam tylko teorię i liczę, że tak zostanie 😉
Słyszałam, że rzeczywiście szanse są zdecydowanie większe. W naszym przypadku z 5-10% przy moich komórkach do 30-50% przy KD.
Trzymam kciuki 👍"...dopóki sił jednak iść, przecież iść, będę iść
(...) dopóki sił będę szedł, będę biegł, nie dam się"
wiek:już 40...
starania od 2017
niedrożny prawy jajowód, niesprawny lewy jajnik (taka ironia losu...)
AMH 0,5
FSH 13-15
IVF 12.2020 (1komórka->1zarodek->sukces->na krótko...)
IVF 07.2021 (1komórka->1zarodek->nic...)
stymulacje 10/11/12.2021
FET 10.02.2022+ 'kleik' --> cb
FET 04.2022- beta hCG: 9dpt-352
12dpt-1032
16dpt-6703
19dpt-jest pęcherzyk z zarodkiem
34dpt (8tc)- jest ❤️
10tc- wszystko ok ❤️
13tc- prenatalne, jest ok ❤️
14tc- 100g maleństwa, jest ok ❤️
18tc- 200g maleństwa, jest ok ❤️
20tc- połówkowe, jest ok, 380g maleństwa ❤️
23tc- 525g maleństwa, jest ok❤️
26tc- 1100g maleństwa, jest ok❤️
32tc- 1900g maleństwa, jest ok❤️
36tc- 2500g maleństwa, jest ok ❤️
40tc- 3200g maleństwa, czekamy ❤️
10.01- jest z nami nasz Cud (2620g)💖 -
Angelina wrote:Helo! Ja ma 36 lat , dwie córeczki 5 i 10 lat. Bardzo chciałabym mieć trzecie dzieciątko - tylko ten wiek .... Jakoś mnie przytłacza
Sisi85 lubi tę wiadomość
-
Angelina wrote:Ja w zasadzie też niedługo już 37 skończę. Zastanawiam się tylko czy uda mi się jeszcze zajść w ciążę.
Pierwsza córka była bez planowania, urodziła się dwa lata po ślubie. Druga zaplanowana co do miesiąca- udało się w pierwszym cyklu.
A teraz już od października się staramy z przerwą w marcu i nic.....
Może za mało się dokładam )
Ja w tym tygodniu skończę 36 lat.
W pierwszą ciążę zaszłam praktycznie zaraz po ślubie. Niestety straciliśmy ją w 9tc.
W 3 cyklu po poronieniu zaszłam w drugą ciążę. O 3 maluszka staraliśmy się 5 miesięcy.
Mam dwie cudowne córki:9 i 4 lata.
W grudniu rok temu podjęliśmy decyzję o kolejnym maluszku. Nie robiliśmy żadnych badań. Obecnie jestem w 8 tygodniu ciąży.
Nie można tracić nadziei.
Trzymam za każdą z Was kciuki, naprawdę -
Hej!Za 1,5m-ca skończę 37 lat.I nawet cienia nadziei nie ma.
Mam czekać do 40?bo może w okresie przedmenopauzalnym się uda?trochę słabe👱♀️-39
4 lata starań
PCOS,bielactwo,MTHFR(C677)-układ hetero
MTHFR(A1298)-układ hetero,PAI-1 układ hetero,KIR-AA,HLAC-C1,C2❌
Kariotyp✅
-
Paulina666 wrote:Hej!Za 1,5m-ca skończę 37 lat.I nawet cienia nadziei nie ma.
Mam czekać do 40?bo może w okresie przedmenopauzalnym się uda?trochę słabe
💏 starania o pierwszego maluszka od 01.2021
👱🏼♀️:36
Owulacje potwierdzone monitoringami
AMH- 2,6
MTHFR_1298A>C Układ heterozygotyczny
09.2021- sono Hsg (oba drożne)
12.2021- Histeroskopia (usunięty polip 1,5cm )
🙋♂️:39
operacja żylaków 1st.
morfologia: 2% --> 12%, ruch i żywotność- ok
HBA, DFI- ok
1.08.2023 👶