Gyncentrum Katowice In Vitro
-
WIADOMOŚĆ
-
pisalam na ivf ale napisze jeszcze raz
pobrali mi 24 komorki, nie wiem ile sie zaplodnilo, ale tranfer moze byc odroczony bo progesteron z ostatniego dnia stymulacji to 1,6. ale podobno mialam jakas kroplowke ktora mogla go obnizyc wiec w pon mam jechac zbadac progesteron i wtedy bede wiedziala czy bedzie transfer..
troche jestem obolała ale czuje sie ok:)vioris lubi tę wiadomość
Luty 2015-HSG,3iui
1 IMSI:1 crio blastkiAB beta:8dpt 3,71/10dpt 1,17
2 crio:(
Szczep.immuno
2 IMSI: 3 transfery
3 IMSI: blastka 9dpt beta82/11dpt:beta252/13dpt:beta 708 / 34dpt:jest
-
A mogłabyś napisać jak to wszystko wyglądało? Tak żeby dziewczyny na przyszłość wiedziały czego się spodziewać przy punkcji w GC
Ja chętnie również poczytam, bo jakoś tak się mniej boję jak wiem czego się mogę spodziewać -
przyjechalismy , najpierw czekalismy z mezem do laboratorium, po ok 20 min wzywali mnie, dali smieszne kapcie i faruszek, wywiad z anestazjologiem i po 5 min na fotel ginekologiczny - tam juz zasnelam, obudzilam sie na łóżku z podpieta kroplowka potem jeszcze konsultacja z lekarzem , akurat troche sobie poczekałam;/ i tyle recepta i dowidzenia
vioris lubi tę wiadomość
Luty 2015-HSG,3iui
1 IMSI:1 crio blastkiAB beta:8dpt 3,71/10dpt 1,17
2 crio:(
Szczep.immuno
2 IMSI: 3 transfery
3 IMSI: blastka 9dpt beta82/11dpt:beta252/13dpt:beta 708 / 34dpt:jest
-
nick nieaktualnypysia wrote:ja jestem po wizycie nie wiem ile pecherzykow, -nie licza, okaze sie ile pobiorą. od jutra cetroide na te same dawki menopuru i gonalu i tak do czwartku, znowu usg a sobota prawdopobnie punkcja
Jak to nie liczą ? W poprzedniej klinice moja dr po kazdym usg zapisywala ile pecherzykow na ktorym jajniku i jakie duze sa... Miałam 12 pecholi, nakłówali wszystkie ( nie wyobrazam sobie zostac z kilkoma nie nakłótymi ...) miałam 8 jajeczek. zapładniac mogli tylko 6 - tak jest w ustawie.
Wiec troche nie rozumiem, po co stymulowac pacjentke zeby tyle pecherzykow bylo ... 24 ... wooow ... chyba ze stymylacja byla normalna jak zwykle a tak dobrze reagujesz
Ja też cetrotide wspominam slabo, mialam po nim odczyn alergiczny jakby mnie osa ugryzla .
Jednak najgorzej wspominam zastrzyki fragminu to byly jaja - igly tepe jak nie wiem co a zastrzyki bolesne ze czasami plakalam normalnie... -
nick nieaktualnypysia wrote:przyjechalismy , najpierw czekalismy z mezem do laboratorium, po ok 20 min wzywali mnie, dali smieszne kapcie i faruszek, wywiad z anestazjologiem i po 5 min na fotel ginekologiczny - tam juz zasnelam, obudzilam sie na łóżku z podpieta kroplowka potem jeszcze konsultacja z lekarzem , akurat troche sobie poczekałam;/ i tyle recepta i dowidzenia
Czyli spoko, ja dla porownania sama musialam schodzic z tego smiesznego fotela i smaa szlam do lozka. Tylko potem jak sie obudzialam z kroplowka za chiny nie wiedzialam jak sie w nim znalazlam Legendy glosza ze na wlasnych nogach heheh -
opu wrote:Jak to nie liczą ? W poprzedniej klinice moja dr po kazdym usg zapisywala ile pecherzykow na ktorym jajniku i jakie duze sa... Miałam 12 pecholi, nakłówali wszystkie ( nie wyobrazam sobie zostac z kilkoma nie nakłótymi ...) miałam 8 jajeczek. zapładniac mogli tylko 6 - tak jest w ustawie.
Wiec troche nie rozumiem, po co stymulowac pacjentke zeby tyle pecherzykow bylo ... 24 ... wooow ... chyba ze stymylacja byla normalna jak zwykle a tak dobrze reagujesz
Ja też cetrotide wspominam slabo, mialam po nim odczyn alergiczny jakby mnie osa ugryzla .
Jednak najgorzej wspominam zastrzyki fragminu to byly jaja - igly tepe jak nie wiem co a zastrzyki bolesne ze czasami plakalam normalnie...
A nie można zmienić tych igieł na inne, skoro takie tępe? Już wiele razy czytałam na wątkach,że igły są tępe i źle się robi te zastrzyki. Nie dziwię się, że potem jakieś dziwne reakcje skoro igła rozrywa tkanki, bo nie jest wystarczająco ostra.
-
pysia wrote:przyjechalismy , najpierw czekalismy z mezem do laboratorium, po ok 20 min wzywali mnie, dali smieszne kapcie i faruszek, wywiad z anestazjologiem i po 5 min na fotel ginekologiczny - tam juz zasnelam, obudzilam sie na łóżku z podpieta kroplowka potem jeszcze konsultacja z lekarzem , akurat troche sobie poczekałam;/ i tyle recepta i dowidzenia
A gdzie był mąż w tym czasie? -
vioris wrote:A gdzie był mąż w tym czasie?
W czasie punkcji lub chwilkę przed jest w pokoju dla panów a później czeka na korytarzu. Na transfer w GynC też nie wchodzą faceci, też czekają na korytarzu.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 marca 2016, 13:58
-
nick nieaktualny
-
Anatolka wrote:Nie można, bo to jest gotowa ampulko-strzykawka. Całość. Nie da się ich rozmontowac i wymienić.
Bez sensu
Anatolka wrote:W czasie punkcji lub chwilkę przed jest w pokoju dla panów a później czeka na korytarzu. Na transfer w GynC też nie wchodzą faceci, też czekają na korytarzu.
Jeszcze badziej bez sensu Dlaczego w innych klinikach mąż może być w tak ważnej chwili a tutaj nie? To przykre, bo chciałabym aby mój mąż widział transfer i był ze mną w takiej chwili -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
opu wrote:Ja spanikowalam strasznie na transferze bylam sama, ale potem dr pytala czy poprosic meza, to mowie nie, niech tam sobie siedzi na korytarzu - za bardzo sie wyperfumowal balam sie ze to zaszkodzi hehehe
a ja lezalam i sie modlilam ...
W Provi po transferze też mi zawolali męża (bo Ty Opu w Provi byłaś do tej pory, no nie?), a w GynC nie. Chodzi pewnie o to, że w GynC przejście na salę transferowa jest przez sale do lezakowania gdzie są babki po punkcjach, histeroskopiach, transferach i każda praktycznie w tej śmiesznej na wpół przezroczystej jednorazowej koszuli, gdzie jak wstaje to jest wszystko widać... Ja bym średnio chciala, żeby obcy chłop widział mnie w praktycznie przezroczystym wdzianku.
Dwa, sprawa ważna - jasne, ale powiem Ci szczerze, że ja nie żałuję jakoś specjalnie, że męża nie było ze mną, to nie jest specjalnie "magiczny" moment patrząc tak realnie, embriolog, któremu musisz podać swoje dane osobowe w okienku, lekarz, pielęgniarka, usg, wzierniki, rurki, sprzęty wokół... Taki mechaniczny proces medyczny. Ani w GynC ani w Provi wcześniej też nie praktykowano oglądania zdjęć z rozwoju zarodków u embriologa. Nie ma romantycznej muzyki i sciemniania światła po transferze. Jest sala zabiegowa. Takie mają standardy. Czysto medyczne. Ja nie żałuję, że męża nie było. Trochę technicznych aspektów i żona po raz kolejny rozkładająca nogi przed obcym chlopem Go ominely...Saramago lubi tę wiadomość
-
Anatolka wrote:W Provi po transferze też mi zawolali męża (bo Ty Opu w Provi byłaś do tej pory, no nie?), a w GynC nie. Chodzi pewnie o to, że w GynC przejście na salę
Dwa, sprawa ważna - jasne, ale powiem Ci szczerze, że ja nie żałuję jakoś specjalnie, że męża nie było ze mną, to nie jest specjalnie "magiczny" moment patrząc tak ..
Mnie tam zapalono świece, płatki róż i muzyczka sączyła się...
a nie... to śniło mi się tylko. Było jak u Ciebie, ot coLUF, Hiperprolaktynemia, Endometrioza III stopnia,
usunięty jajowód z wodniakiem
Ciężka oligozoospermia
****************************7 lat walki.
5 zarodków bardzo dobrej jakości.
Pierwsze ICSI po dwóch latach przerwy.
1 podana blastka
Mamy dwie kreski
CUDA się zdarzają
-
nick nieaktualnyhahahaha a juz myslalam
Anatolko, tak w Provi mialam transfer, to osobny pokoj byl, ja sama tam lezalam. Mnie tam tez maz niepotrzebny do niczego, ale potem jak tak sama lezalam to przydaloby sie zeby posedzial ze mna, ale sie musial spsikac
Wiecie co, mnie to wszystko naprawde wisi, byleby pozytywne zakonczenie bylo
Bylam zaskoczona i skrepowana czyms innym. Wizyta... w szoku bylam ze fotel ginekologiczny stoi na wprost praktycznie biurka i rozkladam nogi a maz patrzy ... To odziera z intymnosci... Jest to moj maz, ale no sory nie musi ogladac jak mi gin pcha wziernik czy usg do pochwy ... Moglby ten fotel stac tylem ...Saramago lubi tę wiadomość
-
opu wrote:vioris, czekasz na 1 procedure ?
Tak, ja czekam. Na razie mieliśmy wizytę, zlecenie wykonania jeszcze kilku badań w tym histeroskopii, na którą idę 22-ego. Potem wizyta w okolicach 16-18 dc czyli ok 25 marca i rozpisanie stymulacji. No i start od nowego cyklu, chyba że każe mi się kłóć już wcześniej, przed rozpoczęciem cyklu
-
opu wrote:Bylam zaskoczona i skrepowana czyms innym. Wizyta... w szoku bylam ze fotel ginekologiczny stoi na wprost praktycznie biurka i rozkladam nogi a maz patrzy ... To odziera z intymnosci... Jest to moj maz, ale no sory nie musi ogladac jak mi gin pcha wziernik czy usg do pochwy ... Moglby ten fotel stac tylem ...
A gdzie to było, że fotel na przeciw biurka? W Provicie?
Ja właściwie teraz pierwszy raz byłam na wizycie z mężem i do badania musiałam się rozebrać w łazience, przejść kawałek do fotela. I już mi było trochę dziwnie z gołym tyłkiem latać przed mężem, mimo że przecież w domu tak właśnie czasem chodzę i nie ma problemu, to jednak w obecności lekarza, było mi tak trochę dziwnie. Na szczęście sam fotel był bokiem i w dodatku oddzielony szklaną, mleczną ścianką, więc mąż widział jedynie monitor usg.I całe szczęście, bo gdybym się miała przed nim rozkładać, to chyba bym poprosiła żeby wyszedł, bo to takie krępujące jak inny facet mi grzebie przy mężu
-
Gabinet 5 (chyba 5, ten gdzie dr M zawsze przyjmuje) w GynC ma tak ustawiony fotel, że jak chłop siedzi przy biurku to wszystko widzi. Akurat Provi pod tym względem była milion razy bardziej komfortowa. Usg było na lezance a nie na fotelu w rozkroku... A fotel do badań zawsze był całkowicie zasloniety parawanem. To akurat w GynC jest słabiej zorganizowane. Provi ma większe gabinety i fajniej to można było rozlokować.
Ja zawsze chodze na wizyty albo w dłuższej tunice albo w spódnicy. Nienawidzę latać z gołym tylkiem po gabinecie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 marca 2016, 18:58
-
Anatolka wrote:Dwa, sprawa ważna - jasne, ale powiem Ci szczerze, że ja nie żałuję jakoś specjalnie, że męża nie było ze mną, to nie jest specjalnie "magiczny" moment patrząc tak realnie, embriolog, któremu musisz podać swoje dane osobowe w okienku, lekarz, pielęgniarka, usg, wzierniki, rurki, sprzęty wokół... Taki mechaniczny proces medyczny. Ani w GynC ani w Provi wcześniej też nie praktykowano oglądania zdjęć z rozwoju zarodków u embriologa. Nie ma romantycznej muzyki i sciemniania światła po transferze. Jest sala zabiegowa. Takie mają standardy. Czysto medyczne. Ja nie żałuję, że męża nie było. Trochę technicznych aspektów i żona po raz kolejny rozkładająca nogi przed obcym chlopem Go ominely...
Wiadomo, każdy inaczej na to patrzy. Dla mnie takie momenty są ważne. To po pierwsze. Po drugie, cała procedura dotyczy nas obojga. Podają nasz zarodek, ma powstać nasza ciąża z której urodzi się nasze dziecko. Dlaczego w trakcie mam być tylko ja, a mąż gdzieś na korytarzu? Takie to trochę odarte z uczuć wszystko. Nie dość, że już nie możemy sami mieć dziecka i zrobić go romantycznie w zaciszu własnej sypialni, to jeszcze tutaj takie czysto medyczne procedury.
Jednak w wielu klinikach jest ta możliwość, więc przykro że tutaj nie. Rozumiem, że tam przejście jest przez tą salę, to zrozumiałe, że faceci nie będą tam chodzić, chociaż też nie wiem jak to do końca jest, bo choćby w Artvimed w Krakowie, mąż może być z żoną po punkcji przez cały czas, kiedy ona tam leży w tej sali, więc jednak da się to jakoś ogarnąć. Jest to taki aspekt dla mnie ważny i tyle. Tak samo jak obecność męża przy porodzie. Ja będę mieć cc i też jest problem w wielu szpitalach, żeby mąż był przy cc. Ale jednak w niektórych jest to możliwe, więc da się? To są takie niby niuanse, ale jednak dla niektórych istotne.